Jej umysł nie daje jej odpocząć. Szykuje się kolejne starcie, które jest wielką niewiadomą.
Jest już zmęczona, ale nie daje tego po sobie poznać. Nie chce okazywać swej słabości i rzadko pojawiających się wątpliwości. To odebrałoby im wiarę w zwycięstwo na które mają, mamy szanse.
Stara dyrektorka nigdy nie myślała o sobie, zawsze o swych wychowankach. Z każdym z nich wiąże ją swego rodzaju więź, zależy jej na każdym z osobna. Podczas chłodnych, ponurych nocy marzy.
Siedząc na swoim skórzanym fotelu marzy, by czasy lepsze i szczęśliwsze za niedługo nadeszły.
,,By zza czarnego nieba wyszło słońce.''
Marzy o spokoju i o szczęściu dla swych uczniów. By mogli odpocząć od panującego koszmaru. Od wojny. Tej, która dopiero co się zaczęła i za niedługo ruszy pełną parą i od tej, która już minęła. Nie wątpliwie im się to należy. Jej też.
Ta starsza już kobieta po raz kolejny będzie musiała stawić czoła złu i ochronić swoich wychowanków. Uczniów tego wspaniałego zamku.
Syriusz, Kingsley Schackebolt i starsi Weasley'owie już na nią czekają. Muszą przedyskutować kolejne ostrzeżenie Śmierciożerców. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to nie żarty, a szczególnie jej uczniowie.
Jej uczniowie.
Ci młodzi ludzie zdają się być oparciem dla każdego. Sami potrafią zdziałać więcej niż niejedna grupa dorosłych aurorów. Po raz kolejny muszą stawić czoła wojnie mimo swego młodego wieku.
Lecz co to znaczy młodego?
Kogo, jak kogo, ale ich nie można nazwać młodymi. Ich dusza jest dużo starsza, ma wiele doświadczeń na swych barkach.
Lecz najgorsze, a zarazem najlepsze jest to, że wydaje się iż to oni prowadzą tą akcje, a nie MY. Dorośli. Że to oni chronią nas, że to my będziemy zawdzięczać życie im.
Przed wejściem na kolejne piętro doświadczona kobieta staje gwałtownie. Zaciska swe usta w wąską linie i klęka przy leżącej na zimnej podłodze dziewczynie. Sprawdza jej puls. Nie żyje.
Oszołomiona szybko podnosi się z klęczek po czym kieruje wzrok na stojącą przed nią ścianę i sporej wielkości napis.
Oto pierwsza buntująca się czarownica.
Minevra przełyka ślinę. Szybko wysyła patronusa do swego przyjaciela, Kingsley'a.
Dziś jest piąty stycznia.
*****
Hermiona
Uśmiecham się kiedy podnoszę się do pozycji siedzącej. Pierwsze lekkie, styczniowe promienie wyciągnęły mnie z objęć snu.
Coś chwyta mnie za już matczyne serce kiedy spoglądam w lewo. Wczorajszego wieczoru zaprowadziliśmy Sylvie do jej nowego pokoju. Bardzo jej się spodobał, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej gdy dowiedziała się,że przygotował go Draco.
Późnego wieczoru kiedy leżeliśmy już w łóżku zapukała do naszego pokoju. Kiedy zamykała za sobą drzwi zaśmiałam się cicho. Praktycznie nie dosięgała do klamki!
Śniła jej się Pamela. Nie mogła zasnąć, więc przyszła do nas. Z lekkim już uśmiechem wgramoliła się na nasze łóżko i położyła się pomiędzy nami twarzą do mnie. Pocałowałam ją w czoło na co lekko zachichotała, a przez to że byliśmy wszyscy blisko siebie Draco objął nas obie ręką.
Teraz znowu się uśmiecham. To taki uroczy widok! Sylvia leży obecnie twarzą zwróconą ku Malfoy'owi. Ich włosy porozrzucane są na poduszce i poplątane są ze sobą. Przez to, że mają praktycznie identyczny odcień trudno jest odróżnić które są kogo. Rączki małej mocno trzymają kciuk Dracona, a na jego ustach błąka się lekki uśmiech.
Nie będę ich budzić, decyduję kiedy zerkam na zegarek. Mają jeszcze czas.
Podnoszę się z łóżka i kieruje się ku łazience. Rozczesuje włosy, biorę kąpiel i ubieram się. Wychodząc z pomieszczenia rzucam przelotne spojrzenie na łóżko. Podchodzę do blondyna i tyrpię go w ramię. Mruży oczy, a po chwili całkowicie je otwiera.
-Wstawaj Draco, trzeba się zbierać.-zaczynam i przysiadam na skraju łóżka.
-Pójdę po śniadanie.-mówi i odgarnia kilka kosmyków z oczu Sylvi.
-Nawet nie wiesz jak to uroczo wygląda.-odpowiadam obserwując tę scenę i całuje chłopaka w policzek.
-Zaraz wracam.-dodaje po czym odgarnia kołdrę. Przeciąga się i podnosi się z łóżka. Wyciąga z szafy ubrania i wkłada na siebie koszulę. Podchodzę do chłopaka i zarzucam mu ręce na szyję. Chłopak uśmiecha się kpiąco i delikatnie całuje mnie w usta.
-Zachciało Ci się igraszek?-pyta z łobuzerskim uśmiechem po czym przesuwa swoją rękę z mojej talii na pośladki.
-Po prostu cię kocham.-mówię dotykając jego policzka.
-No przecież wiem.-odpowiada przewracając oczami. Po chwili ponownie pieści moje usta, a ja znów czuje żar w moim sercu. Szczególnie teraz, kiedy w obliczu wojny mogę go stracić chcę czuć jego bliskość jak najczęściej.
Za każdym razem, podczas każdego pocałunku czuje się po prostu wyjątkowa. Wyróżniona, że TEN mężczyzna całuje właśnie mnie. Czuję się tak jak podczas naszego pierwszego bliższego kontaktu. Pierwszego pocałunku.
Słaby deszcz, przyciemniony pokój, lekka muzyka, taniec. I MY.
Odrywam się od blondyna i przystawiam policzek do jego torsu. Draco całuje mnie w czubek głowy.
-Nie pozwolę, by coś Ci się stało. I Sylwi też.-mówi.
-Wiem to, kochanie.-odpowiadam, a po chwili słyszę cichy chichot i razem ze stojącym przy mnie mężczyzną odwracam się w stronę łóżka.
Kącik mych ust unosi się lekko do góry kiedy zauważam siedzącą wśród rozkopanej pościeli małą dziewczynkę.
Draco kręci głową i podchodzi do łóżka po czym bierze Sylvie na ręce i wysoko podnosi do góry.
-Ładnie to tak podglądać?-pyta z uśmiechem.
-No nie...-przyznaje nieco radośnie. Draco uśmiecha się kpiąco, a po chwili unosi córkę do góry i kręci się z nią dookoła.
-Dlaco! Dlaco!-woła śmiejąc się Sylvia. To tak pięknie wygląda! Proszę, proszę, a on tak się bał, że nie będzie potrafił spełnić się w roli ojca.
-Dobrze Sylvia, muszę iść po śniadanie dla nas.-informuje i podaje mi małą. Szybko oplatuje swoimi małymi rączkami moją szyję.
Blondyn rzuca nam jeszcze jedne spojrzenie po czym cicho wyślizguje się z pomieszczenia.
-Musisz się ubrać, a po śniadaniu pójdziemy do wujka Blaisa jeśli chcesz.-mówię do córki.
-Lubię go, jest bardzo śmieszny.-mówi z radosnymi iskierkami w oczach. Podchodzę do szafy i wyciągam jej ubranko. Kiedy zakładam je na nią nie mogę nadziwić się jak szybko przypadła wszystkim do gustu.
Kiedy wczoraj spędziliśmy z nią trochę czasu zabraliśmy ją do reszty. Gdy zobaczył ją Harry od razu pozbył się swoich wątpliwości związanych z dużą odpowiedzialnością, którą na siebie bierzemy. Sylvia również go polubiła. Ciągle ściągała mu jego okrągłe okulary i zakładała na swój drobny nosek. Pansy i Luna były nią zachwycone. Ze wzajemnością. Sylvia kiedy zobaczyła długie, jasne włosy Luny szybko się do nich dorwała. Krukonka mówiła, że tamtego wieczoru długo rozczesywała powstałe kołtuny, ale opowiadała o tym z wielkim uśmiechem. U Rona natomiast narobiła niemałego zamieszania. Wynalazki Weasley'ów nie były dla niej trudną rzeczą.
Jednak nie równało się to z reakcją Blaisa i Teo. Kiedy mój brat odwiedził nas wczoraj od razu porwał małą w swoje ramiona. Na początku Sylvia nie wiedziała co się dzieje. Jej dolna warga zaczęła drgać, jednak po chwili uspokoiła się i zaczęła chichotać kiedy ten gilgotał ją po brzuchu. Tylu śmiesznych min jeszcze w życiu u niego nie widziałam . Zaczął wołać, dość głośno jak bardzo to się cieszy, że jest wujkiem. Jego krzyki usłyszał Teo i szybko do nas dołączył. Powitał Sylvie dość nietypowo. Po prostu uścisnął jej dłoń. Dziewczynka nie zwracała na to zbyt dużej uwagi, gdyż jej wzrok przykuły jego ciemne, wręcz czarne włosy. Porównywała je do swoich jasnych i przeczesywała je malutką dłonią. Później śmiała się radośnie kiedy razem z Blaisem udawali jej wiernego kucyka. Miała na prawdę dużo frajdy jeżdżąc na ich plecach. Skończyło się to interwencją Dracona. Z krzykiem kazał przerwać im te fascynujące zajęcie i wytknął im, że są kompletnie nieodpowiedzialni i, że nie przemyśleli tego co mogłoby się stać gdyby spadła.
Odebrał ją od mojego ,,nieodpowiedzialnego'' brata i zabrał na spacer.
Jednak najczulszym wzrokiem spoglądała na nią babcia Narcyza. Była szczęśliwa kiedy mogła się z nią pobawić. Szczęśliwa i dumna. Dumna ze swojego syna kiedy ten trzymał na rękach córkę.
-A do wujka Harrego też pójdziemy?-pyta mała czym przerywa moje rozmyślania.
-Oczywiście.-odpowiadam z lekkim uśmiechem. Dziewczynka przesiada się bliżej mnie i dotyka dłońmi moich policzków.
-Uczeses mnie?-pyta przyszła Malfoy. Przytakuję, więc Sylvia odwraca się do mnie plecami, a ja wstaje po szczotkę. Wyciągam ją z półki po czym wracam na swoje miejsce. Zaczynam rozczesywać jej jasne włosy. Rozdzielam je na trzy części i zaczynam pleść jej warkocza.
Kiedy jestem w połowie drzwi otwierają się, a do środka wchodzi Draco z tacą na rękach. Zamyka je w takim sam sposób co otwarł- nogą - po czym z uśmiechem siada koło nas.
-No moje panie, częstujcie się.
*****
Pamiętam kiedy będąc w jej wieku przemierzałam te korytarze. To niesamowite. Jeszcze całkiem nie dawno to ja chodziłam tymi ścieżkami, a teraz robi to moja córka.
Rozgląda się dookoła z wielkim zainteresowaniem. Mimo iż ostatnio razem z Draco obejrzała prawie cały zamek, wciąż szuka nowych zaułków i skrótów. Jest do mnie taka podobna...
Idzie kilka kroków przed nami, raz na jakiś czas zatrzymuje się przed jakimś portretem. Z fascynacją w oczach dotyka ich opuszkami palców.
-Gdzie my w ogóle idziemy?-pyta Draco mocno obejmując mnie w talii.
-Do Harrego i pewnie do Rona.-odpowiadam. Na twarz blondyna wpływa grymas niezadowolenia.
-A do Weasley'a to po co?-pyta oburzonym tonem.
-Idziemy do Harrego, a Ron pewnie u niego będzie.-wyjaśniam.
-To czemu Potter nie może przyjść do nas?
-Draco! Całe życie będziesz się chował przed Ronem?-pytam kręcąc głową z politowaniem.
-Nie chowam się przed tą łasicą! Po prostu nie czerpie przyjemności oglądając go.-tłumaczy i odwraca wzrok.
-Wytrzymasz jakoś.-mówię zrezygnowana.
-No, ale ja nie chce!-woła.
-Jesteś nieznośny! Przecież nie karzę Ci się z nim całować.
-Do tego mam lepszą partnerkę.-odpowiada cichszym głosem i przesuwa nosem po moim obojczyku, a po chwili składa na nim kilka pocałunków.
-Pomyśl sobie, że robisz to dla swojej córki. To Sylvi zależało, żeby do nich iść.
-Co? Boże, moja córka lubi Weasley'a! Koniec świata...-pomrukuje pod nosem. Śmieje się krótko i całuje chłopaka w policzek. Kiedy pokonujemy schody koło nas pojawia się Sylvia i łapie mnie za rękę.
Posyłam jej ciepły uśmiech, a po chwili wchodzimy do Pokoju Wspólnego Gryfindoru.
Wchodząc do środka uderza mnie pewna myśl. Nie pasujemy tu.
Nasza trójka wygląda jak wycięta z innego obrazka. W pokoju jest dużo więcej osób niż przypuszczałam. Zauważam Lunę, Nevila, Rona, Harrego, Ginny, Blaisa, Teo, Pansy, pozostałych uczniów szóstego oraz siódmego roku i niestety Arabelle stojącą przy oknie.
Wszyscy są pogrążeni w ściszonych rozmowach, skupieni, poważni. Wchodząc tu ze swoim szczęściem naruszyliśmy ich ponury nastrój.
-Hermiona?-zaczyna cicho dziewczynka na co przykucam obok niej.-Mogę iść do Blaise i Teo?-dodaje uśmiechając się słodko.
-Pewnie.-odpowiadam. Sylvia w podskokach oddala się do chłopaków stojących przy oknie. Mój brat bierze ją w ramiona co nie umyka Draconowi.
-Jeśli znowu wpadnie na jakiś chory pomysł...-zaczyna.
-Nie przesadzaj, jesteś przewrażliwiony.
-Bo to moja córka.-odpowiada. Przybliża się do mnie i całuje w czoło.-Nasza.-dodaje z uśmiechem.
Odpowiadam mu tym samym i łapię blondyna za rękę. Ciągnę go do Złotego Chłopca. Witam go uściskiem i buziakiem w policzek, a Draco uściśnięciem dłoni.
-Co tu takie tłumy?-pytam i jeszcze raz wiodę wzrokiem po pokoju.
-McGonagall znalazła martwą uczennicę. Romilda Vane.
-Co? Przecież to znaczyłoby, że Śmierciożercy byli w Hogwarcie!-wołam i mocniej ściskam rękę blondyna.
-Gorsze jest to, że gdyby nie Romilda nikt, by się o tym nie dowiedział.-dodaje Draco.
-Właśnie. Rozmawiałem z Syriuszem. Zaraz mamy zacząć przygotowania. Zaczynamy przenosić się do schronu. Tego pomieszczenie w podziemiach, które Ci pokazywałem.-wyjaśnia Wybraniec.
-Pamiętam. Czyli innymi słowy, najwyższy stan gotowości.-podsumowuje smutno.
-Co się stało Hagenowi?-pyta Draco rzucając krótkie spojrzenie na stojącego w pobliżu Edwarda z widocznymi zadrapaniami na twarzy.
-Kolejna sprzeczka między nim, a Lestrange. -odpowiada Harry, a w między czasie koło nas staje Ron.
-Cześć.-rzuca mierząc blondyna wrogim spojrzeniem. Arystokrata posyła mu kpiący uśmiech.
-Sądząc po waszych minach, pewnie już wiecie.-zauważa rudzielec.
-Jesteś taki błyskotliwy Weasley...-dodaje Draco na co posyłam mu ostrzegające spojrzenie.
Nagle po pokoju roznosi się wesoły chichot,a koło nas pojawia się Sylvia. Blondyn uśmiecha się czule i bierze ją na ręce. Mała korzysta z okazji i wyciąga rączki przed siebie. Po chwili trzyma okulary Harrego w swoich drobnych dłoniach. Pomagam jej je założyć.
-Ładnie razem wyglądacie.-mówi Harry targając swe włosy. Odpowiada mu niewyraźne pomrukiwanie Rona.
-Co ty tam mamroczesz łasico?-pyta Draco z mściwym uśmiechem.
-Nic ty cholerna fretko.-odpowiada gniewnie.
-Uważaj na słownictwo przy mojej córce Weasley.-ostrzega Malfoy.
Zauważam drgnięcie dziewczynki kiedy słyszy zwrot użyty przez blondyna. Zdaje sobie sprawę, że jeszcze nie jest to dla niej normalne, trudno jest jej się przyzwyczaić choć wiem, że dobrze się z nami czuję Dlatego zwraca się do nas po imieniu.
Nagle zauważam jak Teo osuwa się po ścianie. Blaise i Pansy szybko klękają przy chłopaku. Nott zaciska zęby i stara się, by nie wydobył się z nich potężny krzyk. Krzyk bólu i rozpaczy. Kiedy łapie się za przedramię wiem co zaraz stanie się Draconowi. Pansy posyła mi rozpaczliwe spojrzenie, a Blaise wyprowadza Teo z Pokoju Wspólnego co spotyka się z zainteresowaniem uczniów.
Kiedy pierwszy grymas wpływa na twarz blondyna kładzie Sylvie na ziemi. Widzę zaczerwieniony Mroczny Znak gdy rękaw jego koszuli podwija się
-Dlaco, co się stało?-pyta mała patrząc na niego z dołu.
-Nie przejmuj się Sylvia, będę musiał na chwilkę wyjść.-mówi przez zęby klęcząc przy niej i przejeżdża prawą dłonią po jej włosach. Kiedy cichy krzyk wydobywa się z ust Malfoy'a dziewczynka rzuca mu się na szyję. Wiem, że musi być w szoku, to dla niej nowa sytuacja, nie wie co się dzieje z Draconem.
Blondyn obejmuje ją prawą ręką.
-Wrócę.-mówi cicho.
-Wierzę Ci, Dlaco.-odpowiada i pociąga nosem,a po chwili uwalnia go ze swego uścisku. Chłopak podnosi się z klęczek i podchodzi bliżej mnie.
-Wytrzymasz, wiem to.-wyznaje mu kiedy przytulam chłopaka. Po chwili odrywa się ode mnie i składa na mych ustach krótki, lecz namiętny pocałunek. Desperacko chcę zapamiętać jego smak na dłużej, zapamiętać i zabrać ze sobą odczucie jego bliskości.
-Kocham Cię.-mówi cicho, a mi aż łzy napływają do oczu widząc jego ból.
-Ja ciebie też, nie zapomnij o tym. -odpowiadam. Draco spogląda raz jeszcze w moje oczy i rzuca krótkie spojrzenie Wybrańcowi, który przytakuję.
-Zajmę się nią, możesz na mnie liczyć. Draco.-mówi Harry, a zaraz po tym blondyn szybko rzuca się w kierunku drzwi.
Arabelli już dawno nie ma. Słyszę trzask teleportacji. Ciekawscy uczniowie po chwili powracają do swoich zajęć, a Nevil przypomina, że za chwilę zaczniemy przygotowania schronu.
Zerkam na Sylvie, która mocno ściska moją rękę. Wiem, że myśli o tym samym, że martwi się o swojego ojca. Myślami jesteśmy z NIM.
Draco
Kiedy przekraczam próg Malfoy Manor ból powoli ustaje. Spoglądam na zmęczoną twarz Teo i zastanawiam się czy wyglądam tak samo. Czy u mnie też widać ten ból i utrapienie.
Nie mogę tu zostać. W Hogwarcie czeka na mnie Hermiona i Sylvia. Nie mogę zostawić ich samych. Ręce trzęsą mi się z nerwów. Serce kroi mi się na miliony kawałeczków, pęka. Wyrywa się z piersi z tęsknoty, desperacko chce uciec z tego miejsca. Tak samo jak ja.
Zasiadam przy stole z Nott'em po swojej prawej i wyczekująco patrzę na swojego ojca. Odpowiada mi głucha cisza. Nikt się nie odzywa, każdy patrzy gdzie indziej. Wiatr uderza o okna, nieme krzyki niosą się po pokoju. Dreszcz przechodzi mi po plecach kiedy pomyślę, że tu jest tak cicho, a pod nami, w piwnicach stawiający opór czarodzieje są torturowani i przeżywają istne katusze. Krew gotuje mi się w żyłach, zęby zaciskam mocno, aż czuję metaliczny smak krwi. Do chwili...
-Powiecie nam w końcu, po jaką cholerę nas tu ściągaliście?!-pytam zdenerwowany i uderzam pięścią w blat.
-Spokojnie Draco, niepotrzebnie się tak unosisz.-odpowiada opanowany Rudolf Lestrange. Arabella prycha cicho.
-Nie pochwalisz się?-pyta czarnowłosa patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie wiem o co Ci chodzi.-odpowiadam lodowatym tonem. Młoda Lestrange nachyla się do przodu i gniewnie mruży oczy.
-Zapomniałeś już o córce?-pyta jadowicie, a jej czarne loki opadają jej na czoło. Klnę pod nosem, a mój ojciec odwraca się w moją stronę kończąc tym samym rozmowę z jednym ze Śmierciożerców.
-Masz mi coś do powiedzenia synu?
Odpowiadam mu milczeniem.
-Oh, bo widzisz wujaszku. Jakby Ci to powiedzieć? Razem z młodą Zabini adoptowali dziecko. Zostałeś dziadkiem!-oznajmia Arabella patrząc wprost w lodowate tęczówki Lucjusza.
-Co?! Jak mogłeś tak splamić naszą krew? Jesteś jeszcze głupszy niż myślałem!-krzyczy wściekły zaciskając dłoń ma swej różdżce.
-Zrozum wreszcie, że nie masz już wpływu na moje decyzje! To moje życie, które ty próbujesz zniszczyć! Nie obchodzi mnie czy Ci się to podoba czy nie. Kocham Sylvie, jak własne dziecko, a tobie nic do tego.-odpowiadam zimno po czym wstaje z miejsca razem z Teo. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach prowadzących do holu Rudolf Lestrange interweniuje.
-Chłopcy, a wy dokąd?-pyta również wstając z miejsca.
-Do Hogwartu, nie będziemy tu siedzieć bezcelowo.Niepotrzebnie nas wzywaliście.-odpowiada Teo kładąc rękę na klamce.
-Wręcz przeciwnie.-dorzuca tajemniczo ojciec Arabelli.
-Właśnie zaczynamy atak na Hogwart.
Rozgląda się dookoła z wielkim zainteresowaniem. Mimo iż ostatnio razem z Draco obejrzała prawie cały zamek, wciąż szuka nowych zaułków i skrótów. Jest do mnie taka podobna...
Idzie kilka kroków przed nami, raz na jakiś czas zatrzymuje się przed jakimś portretem. Z fascynacją w oczach dotyka ich opuszkami palców.
-Gdzie my w ogóle idziemy?-pyta Draco mocno obejmując mnie w talii.
-Do Harrego i pewnie do Rona.-odpowiadam. Na twarz blondyna wpływa grymas niezadowolenia.
-A do Weasley'a to po co?-pyta oburzonym tonem.
-Idziemy do Harrego, a Ron pewnie u niego będzie.-wyjaśniam.
-To czemu Potter nie może przyjść do nas?
-Draco! Całe życie będziesz się chował przed Ronem?-pytam kręcąc głową z politowaniem.
-Nie chowam się przed tą łasicą! Po prostu nie czerpie przyjemności oglądając go.-tłumaczy i odwraca wzrok.
-Wytrzymasz jakoś.-mówię zrezygnowana.
-No, ale ja nie chce!-woła.
-Jesteś nieznośny! Przecież nie karzę Ci się z nim całować.
-Do tego mam lepszą partnerkę.-odpowiada cichszym głosem i przesuwa nosem po moim obojczyku, a po chwili składa na nim kilka pocałunków.
-Pomyśl sobie, że robisz to dla swojej córki. To Sylvi zależało, żeby do nich iść.
-Co? Boże, moja córka lubi Weasley'a! Koniec świata...-pomrukuje pod nosem. Śmieje się krótko i całuje chłopaka w policzek. Kiedy pokonujemy schody koło nas pojawia się Sylvia i łapie mnie za rękę.
Posyłam jej ciepły uśmiech, a po chwili wchodzimy do Pokoju Wspólnego Gryfindoru.
Wchodząc do środka uderza mnie pewna myśl. Nie pasujemy tu.
Nasza trójka wygląda jak wycięta z innego obrazka. W pokoju jest dużo więcej osób niż przypuszczałam. Zauważam Lunę, Nevila, Rona, Harrego, Ginny, Blaisa, Teo, Pansy, pozostałych uczniów szóstego oraz siódmego roku i niestety Arabelle stojącą przy oknie.
Wszyscy są pogrążeni w ściszonych rozmowach, skupieni, poważni. Wchodząc tu ze swoim szczęściem naruszyliśmy ich ponury nastrój.
-Hermiona?-zaczyna cicho dziewczynka na co przykucam obok niej.-Mogę iść do Blaise i Teo?-dodaje uśmiechając się słodko.
-Pewnie.-odpowiadam. Sylvia w podskokach oddala się do chłopaków stojących przy oknie. Mój brat bierze ją w ramiona co nie umyka Draconowi.
-Jeśli znowu wpadnie na jakiś chory pomysł...-zaczyna.
-Nie przesadzaj, jesteś przewrażliwiony.
-Bo to moja córka.-odpowiada. Przybliża się do mnie i całuje w czoło.-Nasza.-dodaje z uśmiechem.
Odpowiadam mu tym samym i łapię blondyna za rękę. Ciągnę go do Złotego Chłopca. Witam go uściskiem i buziakiem w policzek, a Draco uściśnięciem dłoni.
-Co tu takie tłumy?-pytam i jeszcze raz wiodę wzrokiem po pokoju.
-McGonagall znalazła martwą uczennicę. Romilda Vane.
-Co? Przecież to znaczyłoby, że Śmierciożercy byli w Hogwarcie!-wołam i mocniej ściskam rękę blondyna.
-Gorsze jest to, że gdyby nie Romilda nikt, by się o tym nie dowiedział.-dodaje Draco.
-Właśnie. Rozmawiałem z Syriuszem. Zaraz mamy zacząć przygotowania. Zaczynamy przenosić się do schronu. Tego pomieszczenie w podziemiach, które Ci pokazywałem.-wyjaśnia Wybraniec.
-Pamiętam. Czyli innymi słowy, najwyższy stan gotowości.-podsumowuje smutno.
-Co się stało Hagenowi?-pyta Draco rzucając krótkie spojrzenie na stojącego w pobliżu Edwarda z widocznymi zadrapaniami na twarzy.
-Kolejna sprzeczka między nim, a Lestrange. -odpowiada Harry, a w między czasie koło nas staje Ron.
-Cześć.-rzuca mierząc blondyna wrogim spojrzeniem. Arystokrata posyła mu kpiący uśmiech.
-Sądząc po waszych minach, pewnie już wiecie.-zauważa rudzielec.
-Jesteś taki błyskotliwy Weasley...-dodaje Draco na co posyłam mu ostrzegające spojrzenie.
Nagle po pokoju roznosi się wesoły chichot,a koło nas pojawia się Sylvia. Blondyn uśmiecha się czule i bierze ją na ręce. Mała korzysta z okazji i wyciąga rączki przed siebie. Po chwili trzyma okulary Harrego w swoich drobnych dłoniach. Pomagam jej je założyć.
-Ładnie razem wyglądacie.-mówi Harry targając swe włosy. Odpowiada mu niewyraźne pomrukiwanie Rona.
-Co ty tam mamroczesz łasico?-pyta Draco z mściwym uśmiechem.
-Nic ty cholerna fretko.-odpowiada gniewnie.
-Uważaj na słownictwo przy mojej córce Weasley.-ostrzega Malfoy.
Zauważam drgnięcie dziewczynki kiedy słyszy zwrot użyty przez blondyna. Zdaje sobie sprawę, że jeszcze nie jest to dla niej normalne, trudno jest jej się przyzwyczaić choć wiem, że dobrze się z nami czuję Dlatego zwraca się do nas po imieniu.
Nagle zauważam jak Teo osuwa się po ścianie. Blaise i Pansy szybko klękają przy chłopaku. Nott zaciska zęby i stara się, by nie wydobył się z nich potężny krzyk. Krzyk bólu i rozpaczy. Kiedy łapie się za przedramię wiem co zaraz stanie się Draconowi. Pansy posyła mi rozpaczliwe spojrzenie, a Blaise wyprowadza Teo z Pokoju Wspólnego co spotyka się z zainteresowaniem uczniów.
Kiedy pierwszy grymas wpływa na twarz blondyna kładzie Sylvie na ziemi. Widzę zaczerwieniony Mroczny Znak gdy rękaw jego koszuli podwija się
-Dlaco, co się stało?-pyta mała patrząc na niego z dołu.
-Nie przejmuj się Sylvia, będę musiał na chwilkę wyjść.-mówi przez zęby klęcząc przy niej i przejeżdża prawą dłonią po jej włosach. Kiedy cichy krzyk wydobywa się z ust Malfoy'a dziewczynka rzuca mu się na szyję. Wiem, że musi być w szoku, to dla niej nowa sytuacja, nie wie co się dzieje z Draconem.
Blondyn obejmuje ją prawą ręką.
-Wrócę.-mówi cicho.
-Wierzę Ci, Dlaco.-odpowiada i pociąga nosem,a po chwili uwalnia go ze swego uścisku. Chłopak podnosi się z klęczek i podchodzi bliżej mnie.
-Wytrzymasz, wiem to.-wyznaje mu kiedy przytulam chłopaka. Po chwili odrywa się ode mnie i składa na mych ustach krótki, lecz namiętny pocałunek. Desperacko chcę zapamiętać jego smak na dłużej, zapamiętać i zabrać ze sobą odczucie jego bliskości.
-Kocham Cię.-mówi cicho, a mi aż łzy napływają do oczu widząc jego ból.
-Ja ciebie też, nie zapomnij o tym. -odpowiadam. Draco spogląda raz jeszcze w moje oczy i rzuca krótkie spojrzenie Wybrańcowi, który przytakuję.
-Zajmę się nią, możesz na mnie liczyć. Draco.-mówi Harry, a zaraz po tym blondyn szybko rzuca się w kierunku drzwi.
Arabelli już dawno nie ma. Słyszę trzask teleportacji. Ciekawscy uczniowie po chwili powracają do swoich zajęć, a Nevil przypomina, że za chwilę zaczniemy przygotowania schronu.
Zerkam na Sylvie, która mocno ściska moją rękę. Wiem, że myśli o tym samym, że martwi się o swojego ojca. Myślami jesteśmy z NIM.
Może na trwodze polega prawdziwe szczęście matki...
Antoni Makarenko.
*****
Draco
Kiedy przekraczam próg Malfoy Manor ból powoli ustaje. Spoglądam na zmęczoną twarz Teo i zastanawiam się czy wyglądam tak samo. Czy u mnie też widać ten ból i utrapienie.
Nie mogę tu zostać. W Hogwarcie czeka na mnie Hermiona i Sylvia. Nie mogę zostawić ich samych. Ręce trzęsą mi się z nerwów. Serce kroi mi się na miliony kawałeczków, pęka. Wyrywa się z piersi z tęsknoty, desperacko chce uciec z tego miejsca. Tak samo jak ja.
Miłość to sprawa idealna, małżeństwo realna. Rodzina prawdziwa, nie do rozwiajania. Wzajemne poczucie kochania.
A.Kossowski
A.Kossowski
Zasiadam przy stole z Nott'em po swojej prawej i wyczekująco patrzę na swojego ojca. Odpowiada mi głucha cisza. Nikt się nie odzywa, każdy patrzy gdzie indziej. Wiatr uderza o okna, nieme krzyki niosą się po pokoju. Dreszcz przechodzi mi po plecach kiedy pomyślę, że tu jest tak cicho, a pod nami, w piwnicach stawiający opór czarodzieje są torturowani i przeżywają istne katusze. Krew gotuje mi się w żyłach, zęby zaciskam mocno, aż czuję metaliczny smak krwi. Do chwili...
-Powiecie nam w końcu, po jaką cholerę nas tu ściągaliście?!-pytam zdenerwowany i uderzam pięścią w blat.
-Spokojnie Draco, niepotrzebnie się tak unosisz.-odpowiada opanowany Rudolf Lestrange. Arabella prycha cicho.
-Nie pochwalisz się?-pyta czarnowłosa patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie wiem o co Ci chodzi.-odpowiadam lodowatym tonem. Młoda Lestrange nachyla się do przodu i gniewnie mruży oczy.
-Zapomniałeś już o córce?-pyta jadowicie, a jej czarne loki opadają jej na czoło. Klnę pod nosem, a mój ojciec odwraca się w moją stronę kończąc tym samym rozmowę z jednym ze Śmierciożerców.
-Masz mi coś do powiedzenia synu?
Odpowiadam mu milczeniem.
-Oh, bo widzisz wujaszku. Jakby Ci to powiedzieć? Razem z młodą Zabini adoptowali dziecko. Zostałeś dziadkiem!-oznajmia Arabella patrząc wprost w lodowate tęczówki Lucjusza.
-Co?! Jak mogłeś tak splamić naszą krew? Jesteś jeszcze głupszy niż myślałem!-krzyczy wściekły zaciskając dłoń ma swej różdżce.
-Zrozum wreszcie, że nie masz już wpływu na moje decyzje! To moje życie, które ty próbujesz zniszczyć! Nie obchodzi mnie czy Ci się to podoba czy nie. Kocham Sylvie, jak własne dziecko, a tobie nic do tego.-odpowiadam zimno po czym wstaje z miejsca razem z Teo. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach prowadzących do holu Rudolf Lestrange interweniuje.
-Chłopcy, a wy dokąd?-pyta również wstając z miejsca.
-Do Hogwartu, nie będziemy tu siedzieć bezcelowo.Niepotrzebnie nas wzywaliście.-odpowiada Teo kładąc rękę na klamce.
-Wręcz przeciwnie.-dorzuca tajemniczo ojciec Arabelli.
-Właśnie zaczynamy atak na Hogwart.
*****
No! Tak oto kończymy rozdział 51. Czuję, że nie jest on za dobry gdyż pisałam go jednocześnie ucząc się historii.
Pozdrawiam was mocno i dziękuję wam za wszystko, a szczególnie za 23 000 wejść.
P.S Myślę nad kolejną miniaturką :)
Vivian Malfoy.