Po drodze do kwatery głównej minęliśmy kilka mugoli, a w pobliżu parku sąsiadującego z kwaterą spotkaliśmy Nevil'a i Lunę, którzy są już małżeństwem od czterech miesięcy i również pełnia rolę członków Zakonu Feniksa.
Kiedy stoimy przed drzwiami oglądamy się za siebie krótko, a gdy Wybraniec łapie mnie za dłoń posyłam mu ciepły uśmiech.
Trzymając się za ręce wchodzimy do środka i kierujemy się ku pomieszczeniu z którego roznoszą się głośne glosy. Przechodzimy przez ciemny korytarz słysząc marudzenie skrzata, który jest aktualnie na górze.
Naciskam klamkę i wchodzimy do środka. Witamy się z pozostałymi i zajmujemy miejsce niedaleko rodziny Weasley powitani serdecznym uściskiem Molly i sceptycznym spojrzeniem Artura, którym obdarzył nasze złączone dłonie.
-Jeśli jesteśmy już w komplecie powtórzę raz jeszcze. Mamy przewagę! Prawie udało nam się wyczyścić magiczny świat od Śmierciożerców, a wypełnimy te zadanie do końca kiedy wybijemy oddział Dracona Malfoy'a.
Po pokoju roznoszą się brawa i wiwaty zadowolenia, dość szybko tworzy się gwar. Każdy z zebranych cieszy się naszym sukcesem i powodzeniem.
-Kiedy odbędzie się pierwszy atak na nich?-pytam.
-Za tydzień, mniej więcej.
-Nie potrzebujemy dowodów?-przypomina Szalonooki.-Jeśli zniszczymy ich nie mając wyraźnych powodów spotka się to z dużym sprzeciwem obywateli jak i pracowników Ministerstwa.
-Skoro stanęliśmy na tym temacie. Jak sytuacja w Ministerstwie?
-Wszystko w jak najlepszym porządku panie Potter. Funkcjonuję bez zarzutów.-informuje Moodelfias Doge.
-Jak miewa się pan Malfoy?-pyta Kingsley wbijając we mnie swój wzrok.-Wiem o waszym uroczym spotkaniu.
-Spoufalasz się ze swoim celem?
-Czyżbyś miał jakieś zażalenia Arturze?-zwracam się do głowy rodziny Weasley słysząc jego wypominający ton- Nie chciałabym być nie miła, ale to nie Twoja sprawa.
Odwraca swoje nadąsane spojrzenie.
-Nic nie podejrzewa.-kontynuuje po chwili i uśmiecham się lekko chcąc zatuszować swe kłamstwo i ominąć szczegół, że Malfoy domyślił się iż ktoś starannie wyłapuje o nim informacje.
-Interesuje mnie jedno.-zaczyna Kingsley.-Czy ma Mroczny Znak?
-Nie.-odpowiadam nie spuszczając z niego wzroku. Minister przez chwilę nie odzywa się i mierzy mnie swymi ciemnymi tęczówkami.
Po pomieszczeni rozlegają się liczne szepty, które stają się coraz głośniejsze i coraz bardziej śmiałe.
-Cisza!-woła Schacklebolt i uderza pięścią w stół.-Jak możliwe, więc jest, by był Śmierciożercą, a nie miał Mrocznego Znaku?-pyta głosem przepełnionym jadem.
-Może po prostu nim nie jest?
-To niemożliwe!
-Przyjmij to do wiadomości Kingsley'u! Pod koniec naszego spotkania rzuciłam na niego zaklęcie prawdy, a jak dobrze wiesz jego nie da się oszukać.-tłumaczę zimno.
Zniecierpliwiony sapie głośno i ponownie uderza pięścią w stół. Wszyscy milkną i zwracają ku niemu swoje spojrzenia. Atmosfera po raz kolejny gęstnieje, a przez panujące napięcie nikt nie jest w stanie wydusić choć słowa. Po chwili unosi swą różdżkę i wymierza ją w moją stronę.
-Zapytam jeszcze raz.-zaczął powoli.-Czy Draco Malfoy ma Mroczny Znak?! Zastanów się nad odpowiedzią. Chyba, że chcesz bym przejrzał Twoje wspomnienia...
-Kingsley'u!-woła profesor McGonagall z nieukrywanym oburzeniem.-Możliwość ta istnieje tylko podczas przesłuchania, a nasze spotkanie nim nie jest. Polujemy na Śmierciożerców zapomniałeś? A ona nim nie jest.
-Jaka jest Twoja odpowiedź?!-pyta raz jeszcze nie zważając na protesty.
Spuszczam wzrok bezradna.Uwierzyłam mu, owinęłam wiarą jego słowa kiedy mówił, że nie jest Śmierciożercą. Skłamałam bym nie musiała zabijać człowieka za coś czego nie zrobił lub za to kim nie jest. Teraz moje słowa straciły znaczenie, a kłamstwo po raz kolejny pokazało jak krótkie ma nogi.
Zrezygnowana podnoszę wzrok na pozostałych z gniewnymi ognikami w oczach wiedząc, że i tak nie uwierzą w moje zapewnienia mając tak ważny dla nich dowód, który naprawdę nic nie znaczy.
Chyba, że mnie okłamał...
-Tak.-syczę przez zęby w stronę Ministra.
Pozostali wznoszą okrzyki pełne zbulwersowania i zdziwienia. Minister głośno wypuszcza powietrze i mruży oczy jednocześnie opuszczając różdżkę.
-Tym razem nie wyciągnę konsekwencji z Twojego kłamstwa. Jesteś najlepsza w tym co robisz i nie mogę pozwolić sobie na stratę takiej kobiety...-decyduje z rozmarzeniem i dużo spokojniejszym głosem.-Draco Malfoy jest Śmierciożercą, mamy na to jasny dowód, który...
-Nie jest nim!-wołam wstając z miejsca.-Został naznaczony w czasie wojny, za winy swego ojca.
-Nie wiem czemu go bronisz, nie obchodzi mnie to. Masz tydzień i ani dnia dłużej. Po tych siedmiu dniach mam dowiedzieć się, że Draco Malfoy jest martwy, zrozumiałaś?
Przełykam cicho ślinę.
-Tak.
-Możecie już iść, poinformuje was o następnym zebraniu. Bądźcie gotowi, że tuż po śmierci pana Malfoy'a ruszymy na pozostałych, ostatnich już Śmierciożerców.
-Nie ma żadnych Śmierciożerców kretynie...-mamroczę.
-Mówiłaś coś panno Granger?-pyta Kingsley.
-Absolutnie nic.-odpowiadam i posyłam Ministrowi najbardziej uroczy uśmiech na jaki mnie stać. Mężczyzna zaczyna żegnać się ze wszystkimi, a kiedy wraz z Wybrańcem kierujemy się do wyjścia ów czarodziej chwyta mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.
-Panna Granger jeszcze na chwilę zostanie.-mówi stanowczym tonem, a kiedy chcę zaprotestować Minister wzmacnia swój uścisk.
-Poczekaj na mnie Harry.-proszę na co ten przytakuję i wychodzi na zewnątrz.
Kingsley ciągnie mnie do sali w której jeszcze niedawno siedziałam i mocno przypiera do stołu do tego stopnia, że jego krawędź boleśnie wbija mi się w plecy. Mocno zaciska dłonie na moich biodrach.
-Lubisz tak się ze mną bawić?-pyta z lubieżnym uśmiechem.-Prowokować mnie swoimi sprzeciwami? Sądzisz, że tak zwrócisz na siebie moją uwagę?
Serce zaczyna mi szybciej bić, a mój oddech przyspiesza nie miłosiernie. Zaczynam się wyrywać jednak jego stalowy uścisk jest nie do naruszenia.
-W tej chwili mnie puść!-krzyczę widząc mgiełkę pożądania w jego oczach. W moim umyśle panika wzrasta z każdą chwilą, a gniew na samą siebie osiąga apogeum kiedy przypomnę sobie, że zostawiłam różdżkę w mieszkaniu.
-Najpierw masz mi obiecać, że na pewno go zabijesz!-żąda i przesuwa swe dłonie na moje nadgarstki, które ściska niesamowicie mocno.
-Zrobię to! Tylko mnie puść, do cholery!-obiecuję tłumiąc szloch pełen żalu, strachu i gniewu.
-Pamiętaj, że jeśli postąpisz inaczej dorwę Cię nie ważne gdzie będziesz Hermiono, w każdym miejscu na ziemi. Rozumiesz?-szepcze mi do ucha przez co przez moje ciało przechodzi dreszcz obrzydzenia.
Przytakuję szybko szarpiąc się jednocześnie.
-Dobrze, a teraz skorzystamy z okazji...-mówi cicho po czym momentalnie zaczyna błądzić swymi wielkimi, ciemnymi dłońmi po moim ciele.
-Harry!-krzyczę kiedy Kingsley siłą ściąga ze mnie marynarkę, a po chwili przesuwa ustami po mojej szyi.
Szarpie się ponownie chcąc wydostać się z okrutnych objęć oprawcy podczas gdy jego język zaczyna wodzić po moim obojczyku. Korzystam z chwili słabości z jego strony i z całej siły odpycham go od siebie. Mężczyzna zatacza się do tyłu, ale po chwili odzyskuje równowagę i zmierza ku mnie klnąc pod nosem ze złowrogim uśmiechem.
-Drętwota!-krzyczy Wybraniec, który właśnie wtargnął do pomieszczenia. Minister upada na ziemie unieruchomiony, a ja szybko podbiegam do przyjaciela z wciąż bijącym za mocno sercem.
Bez słowa teleportuje nas do mojego mieszkania.
*****
Kingsley
Głupia dziewucha, myślę kiedy odzyskuje przytomność. Pomyśleć, że to właśnie jej miałem przekazać swoje miejsce po śmierci...
Jestem zły, bardzo zły. Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek tak mnie znieważył! Nikt nie może zwracać się do mnie w taki sposób, nikt nie może okłamywać mnie i myśleć, że tego nie zauważę, a tym bardziej mnie odrzucać.
Nikt!
-Myślisz, że to zrobi?-pyta mnie Moody, który wrócił z patrolu okolicy. Szybko ściągnął z siebie przemoczony płaszcz i ociekający deszcze kapelusz, który rzucił w pobliski kont.
-Nie wiem przyjacielu. Obiecała, że to zrobi. Wie, że musi to zrobić!-odpowiadam zmęczony.-Nigdy nie zawiodła, przez tyle miesięcy...
-Ale teraz może. Nie bądź zaślepiony.-ciągnie siadając obok mnie z poważną miną.
Odwracam wzrok nie chcąc oglądać tej wymownej pewności siebie i swego zdania na jego twarzy.
-Do czego dążysz Alastorze?
Szalonooki przechodzi do okna lekko kulejąc. Z niezadowoleniem zauważa, że deszcz wcale nie zmalał. Odwraca się do mnie z kamienną twarzą, by po chwili zapytać:
-Co zrobimy jeśli nie wypełni zadania?
Wzdycham ciężko. Do mojej niedawno uspokojonej duszy ponownie powraca ten początkowy, straszny gniew na myśl, że mogłaby zawieść czy spróbować mnie oszukać. Zaślepiony złością szybko podejmuję decyzję spoglądając na Alastora z furią w oczach.
-Albo zabije go i uratuje swoje życie albo go oszczędzi i szybko straci swoje własne.
*****
Draco
Krzyki, wrzaski, różnokolorowe zaklęcia walące niemal wszędzie.
I jej głos.
-Uciekajcie!-zawołała.-Poradzę sobie...-W życiu Cię nie zostawię!-zaprotestowałem i chwyciłem ją za dłoń, którą szybko wyrwała.
-Choć raz w życiu mnie posłuchaj, synu!-krzyknęła i podała mi do ręki fiolkę z błękitnym płynem.-Uciekajcie, moje życie się kończy...-dodała rozbieganym wzrokiem wodząc po mnie i Zabini'm. Krzyki stały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze.
-Twoje powołanie właśnie się zaczyna, wierzę, że będziesz wiedział jak to wykorzystać.-krzyczała wystraszona kierując wzrok na fiolkę.-Wasze powołanie.
-Kocham Cię synu pamiętaj.
Pierwszy trzask teleportacji odgania ode mnie wspomnienia.
-Cześć stary.-mówi Blaise, a zaraz za nim pojawia się Pansy. Całuje ją w policzek, a po chwili siadamy w kuchni w której standardowo moja lodówka opróżniana jest przez Zabini'ego.
-Pewnie już Ci wszystko powiedział, co?-pytam kierując wzrok na czarnowłosą.
-Oczywiście!-odpowiedziała z uśmiechem.-Wszystko mi mówi...-dodaje co spotyka się z radosnym śmiechem jej męża.
-Przyznaj się, że przylazłeś wczoraj z ciekawości!
-No, a z czego!-woła.-Nie mogłeś oderwać od niej wzroku.
-Dziwisz się, kochanie?-pyta kobieta.-Mimo wszystko Granger jest ładna i ma w sobie to coś.
Nawet bardzo.
Nie mam szans odgryźć się gdyż po chwili ktoś mocno puka do drzwi, a moment później otwiera je z hukiem i wchodzi do środka.
-W życiu się tego nie spodziewałem!-woła jednocześnie kradnąc Blaise'owi posiłek.
-Byłeś na tym zebraniu?-pytam zniecierpliwiony faktem, że tak długo czekam na informację, która będzie dla mnie jak wyrok.
-Tak. Swoją drogą Zakon Feniksa ma dużo uboższe progi niż sądziłem...-mówi Nott, który dzięki eliksirowi wielosokowemu, którego mamy spory zapas, dostał się na owe zebranie w ciele Percy'ego Weasley'a.
-Teo! Mów co się działo!-przerywa mu Pansy.-Co postanowili po tym jak Granger go wydała?-pyta kierując na mnie wzrok.
-O to właśnie chodzi, że nie wydała! Zaprzeczyła wszystkiemu, powiedziała, że nie jesteś Śmierciożercą i, że nie masz Mrocznego Znaku.-wyjaśnił. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Co ty pieprzysz?-pytam cicho.
-Nie wydała Cię!-powtarza raz jeszcze.-Niestety Kingsley jej nie uwierzył choć upierała się przy swoim do samego końca.-wzdycha.-Zagroził jej przeglądem wspomnień, przyznała się w ostatnim momencie.
-Ile dał jej czasu?-pytam cicho.
-Tydzień.
W pokoju zalega cisza. Moja głowa staje się ciężka, a obraz zaczyna lekko wirować.
Opieram się o blat kuchenny i spuszczam wzrok. W życiu robiłem niesamowicie dużo złych rzeczy, ale nie przejmowałem się tym nigdy. A teraz ? Męczy mnie poczucie winy mimo iż nic nie zrobiłem, a powietrze, które nagle zrobiło się niesamowicie ciężkie i gorące prawie mnie dusi.
-Czyli mamy jeszcze mniej czasu na przeciągnięcie jej na naszą stronę...-podsumowuje smutno Pansy.
-Kiedy atakujemy?-pyta Blaise przerywając jedzenie.
-Dzisiaj.-mówię na co reszta przytakuję.-Damy radę przyjaciele. Jeśli tego nie zrobimy nikt dowie się prawdy, Granger zabije mnie, a Zakon nie poniesie konsekwencji.
-Za dużo osób poświęciło swe życie, by tak się stało.-wzdycha cicho Teo.
*****
Hermiona
Pogoda za oknem jest ponura, a mój umysł wygląda jakby przeszedł w nim huragan.
Nie chciałam, by człowiek, który Śmierciożercą nie jest został za to ukarany, ale przez własną szlachetności mogłam zyskać większe urazy niż poczucie winy.
-Będziesz miał przeze mnie problemy.-mówię z westchnieniem do Wybrańca, na którego torsie leże.
-A co miałem zrobić? Poczekać aż skończy?-pyta zbulwersowany bawiąc się moimi włosami.-Wszyscy walczymy w imię dobra, eliminujemy zło-Śmierciożerców-ale czasem mam wrażenie, że Kingsley ma na tym punkcie obsesje.
-Nie chce o nim rozmawiać.-przyznaje cicho.
Harry przytakuję.
-Zobaczymy...-pomrukuje po chwili po czym podciągam długi sweter, który zakrywa rany na moich nadgarstkach. Kiedy puchaty materiał podjeżdża do góry i ukazuje mój brzuch na biodrach również dostrzegam siniaki, podobne do tych na nadgarstkach na widok których Potter krzywi się gniewnie.
-Muszę go zabić.-przypominam na myśl o Draconie Malfoy'u, a za moment kontynuuje.-Jeśli tego nie zrobię nie wypełnię zadania, nie usuniemy ostatniego zła ze świata czarodziei o co staramy się już tak długo, a Kingsley znajdzie mnie i...
-Nie myśl teraz o tym.-przerywa Harry kiedy głos mi się załamuję. Łapie mnie za ramionami i podnosi do góry sprawiając, że bez problemu może zajrzeć mi w oczy.
-Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
-Będziesz miał przeze mnie problemy.-mówię z westchnieniem do Wybrańca, na którego torsie leże.
-A co miałem zrobić? Poczekać aż skończy?-pyta zbulwersowany bawiąc się moimi włosami.-Wszyscy walczymy w imię dobra, eliminujemy zło-Śmierciożerców-ale czasem mam wrażenie, że Kingsley ma na tym punkcie obsesje.
-Nie chce o nim rozmawiać.-przyznaje cicho.
Harry przytakuję.
-Zobaczymy...-pomrukuje po chwili po czym podciągam długi sweter, który zakrywa rany na moich nadgarstkach. Kiedy puchaty materiał podjeżdża do góry i ukazuje mój brzuch na biodrach również dostrzegam siniaki, podobne do tych na nadgarstkach na widok których Potter krzywi się gniewnie.
-Muszę go zabić.-przypominam na myśl o Draconie Malfoy'u, a za moment kontynuuje.-Jeśli tego nie zrobię nie wypełnię zadania, nie usuniemy ostatniego zła ze świata czarodziei o co staramy się już tak długo, a Kingsley znajdzie mnie i...
-Nie myśl teraz o tym.-przerywa Harry kiedy głos mi się załamuję. Łapie mnie za ramionami i podnosi do góry sprawiając, że bez problemu może zajrzeć mi w oczy.
-Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
-Bądź przy mnie nieważne co stanie się potem.
Mężczyzna zgadza się, a ja dziękuję mu przyjacielskim uściskiem, który oddaje.
Uśmiecham się promiennie, a kiedy otwieram usta, by coś dodać po mieszkaniu roznosi się dźwięk dzwonka. Podnoszę się z miejsca i podchodzę do drzwi, by otworzyć je gościowi jednocześnie dziękując w duchu, że mam takiego przyjaciela.
Uśmiecham się promiennie, a kiedy otwieram usta, by coś dodać po mieszkaniu roznosi się dźwięk dzwonka. Podnoszę się z miejsca i podchodzę do drzwi, by otworzyć je gościowi jednocześnie dziękując w duchu, że mam takiego przyjaciela.
-Malfoy?-pytam z niedowierzaniem gdy otwieram drzwi i zauważam stojącego przed sobą blondyna z kroplami deszczu na ramionach kurtki.
-A co ślepa jesteś Granger?-pyta z uśmiechem po czym wchodzi do środka z dwiema kawami z pobliskiej kawiarni.
Idę za nim do salonu.
-Co ty tu robisz Fretko?-pyta zdziwiony jego obecnością Wybraniec podnosząc się z miejsca.
Między dwoma mężczyznami unosi się czarna, burzowa chmura, a ich oczy ciskając wzajemnie istne błyskawicę. Mierzą się wrogimi spojrzeniami, a ja wzdycham ciężko wiedząc, że żaden nie odpuści.
Między dwoma mężczyznami unosi się czarna, burzowa chmura, a ich oczy ciskając wzajemnie istne błyskawicę. Mierzą się wrogimi spojrzeniami, a ja wzdycham ciężko wiedząc, że żaden nie odpuści.
-Mi też miło Cię widzieć Złoty Chłopcze.-ironizuje blondyn.-Odwiedziny.-wyjaśnia i stawia kawę na blacie kuchennym.
-Hermiona?-pyta mnie zdziwiony jego zachowaniem.
-Niech zostanie...-odpowiadam zrezygnowana zdając sobie sprawę, że jeśli blondyn przyszedł tu z własnej woli to żadna siła go stąd nie wyniesie.
-Z mojego towarzystwa nikt nie rezygnuje.-informuje ze śmiechem, a po chwili przenosi swój wzrok na mego przyjaciela.-Co ty tu jeszcze robisz Potter? Przyszedłem do Granger, nie do ciebie.
Brunet posyła mu wrogie spojrzenie po czym wzdycha ciężko, bierze swój płaszcz i kieruje się do wyjścia.
-Uroczę.-mówi Malfoy kiedy Wybraniec całuje mnie w policzek. Przewracam oczami i odprowadzam Harry'ego do drzwi.
-I następnym razem nie podglądaj Potter!-woła arystokrata i kontynuuje widząc zdziwioną minę bruneta.-Widziałem Cię w oknie wczorajszego wieczoru. Żałosne, naprawdę.
Ten jedynie prycha nieelegancko po czym wychodzi szybko kręcąc głową z nie zrozumieniem.
-Jesteście jak bliźniaki syjamskie.-mówi kiedy wracam do salonu i siadam koło niego wcześniej podając mu kawę, którą przyniósł.-Zawsze razem.
-Tak jak ty, Zabini, Nott i Parkinson.-odgryzam z grymasem na twarzy.Blondyn mruży oczy.
-Pansy już nie jest Parkinson. Wyszła za Blaise.-informuje i uśmiecha się lekko na wspomnienie przyjaciół.-Nie pijesz?-pyta.
-Już jedną piłam.-wyjaśniam i macham lekceważąco ręką.
-Słyszałem, że próbowałaś zataić fakt, że mam Mroczny Znak.-zaczyna ostrożnie niestety przywołując bolące wspomnienie związane z Ministrem na co krzywię się znacząco.-Podziękowałbym Ci, ale nigdy tego nie robię.
-Nie wnikam skąd to wiesz, ale powiedz mi jedno. Co ty tu tak naprawdę robisz?-pytam jednocześnie potwierdzając fakt iż rzeczywiście go nie wydałam na co blondyn uśmiecha się lekko.
-Muszę coś przeczekać.-wyjaśnia ostrożnie.
-Mam się bać? Jeśli znowu coś kombinujesz...
-Nie, nie masz.-przerywa z kpiącym uśmiechem.-Dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś powiedzieć prawdę.
-Nie lubię Cię Malfoy, ty mnie też, ale nie wiem czy pamiętasz, że mieliśmy nie wnikać w swoje życie.-przypominam.-Po co Ci to? I tak nie będziemy utrzymywać bliskiego kontaktu.
-Nie chcesz nie mów szlamciu.-odpowiada szczerze.-Jak przestanie padać pójdziemy na spacer?
*****
Blaise
Spoglądam na zegarek. Musimy poczekać jeszcze parę minut, by wyruszyć o tej godzinie, którą wcześniej obraliśmy. Wszystko musi pójść według planu. Nie możemy pozwolić sobie na opóźnienia, niechciane zwroty akcji czy wpadkę.
-Jeszcze dwie minuty.-mówię kiedy odrywam wzrok od tarczy zegarka. Mocniej obejmuje stojącą obok mnie Pansy.
-Myślicie, że to coś da?-pyta moja żona.-Kingsley jest zaślepiony. Na Dracona zwali całą winę tego porwania mimo iż nie bierze w tym udziału.
-Miejmy nadzieję, że da Pan.-odpowiada Teo palący papierosa. Siwy dam tańczy w powietrzu. -Dobrze to zaplanowaliśmy. Smok jest u Granger, ona zapełni mu alibi w dodatku nieświadomie.
-Kto?-dopytuje czarnowłosa. Dzięki temu iż Teo dostał się na ostatnie zebranie Zakonu Feniksa jako Percy Weasley dowiedzieliśmy się, że planują zabić nas wszystkich. Nie możemy do tego zapuścić.
-Alastor Szalonooki Moody, prawa ręka Ministra.-odpowiadam. To właśnie jego za niedługo uprowadzimy i będziemy więzić tak długo, aż powie nam wszystko co chcemy wiedzieć na temat ataku, który na nas planują.
*****
Mam nadzieję, że się podoba :)
Z okazji nadchodzącego Nowego Roku chciałabym życzyć wam wszystkim dużo szczęścia i radości.
By ten rok okazał się dla was jak najlepszy. Pełny sukcesów i miłości.
Życzę wam również udanego Sylwestra, spędzonego w miłym gronie i dobrej zabawy ;).
Wiedźcie, że będąc na imprezie Sylwestrowej duchowo będę z każdym z was.
Jestem wam bardzo wdzięczna za wszystko i podczas odliczania pomyślę o was.
Daliście mi dużo szczęścia i energii w tym roku za co bardzo wam dziękuję.
Będę z wami i wypiję toast za was z wielką przyjemnością :)
Pozdrawiam mocno.
Wasza Vivian Malfoy.