Kiedy tylko moje stopy dotknęły podłogi, a ciało oderwało się od łóżka wiedziałam, ze muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Blaise, Teo i Pansy mają rację. Musimy przeciągnąć ją na swoją stronę i pokazać jej prawdę jednak nie możemy zrobić tego z dnia na dzień. Przyjaźń to złożony proces, który potrzebuje lat, by się rozwinąć. My mamy kilkanaście dni, może kilka tygodni.
To śmiesznie brzmi. Mam być miły dla Gryfonki? Mam polubić z wzajemnością Granger? Mam tolerować szlamę?
Wzdycham ciężko. Najwyraźniej tak.
Szybko wypijam kawę i zmierzam w stronę garderoby z której wyciągam spodnie i jasną koszulę. W połowie ubieranie słyszę dzwonek do drzwi. Zagniewany klnę pod nosem i w samych spodniach zmierzam, by otworzyć przybyszowi.
-Aż tak gorąco Ci na naszą wizytę?-pyta Blaise kiedy wraz z żoną i Teodorem wchodzą do mojego mieszkania. Posyłam mu kpiące spojrzenie i podążam za gośćmi do kuchni.
-To jakie plany na dziś?-dopytuje Teo. Szybko otwiera moją lodówkę i wyciąga z niej potrzebne na kanapkę produkty. Już się do tego przyzwyczaiłem.
-Umówię się z Granger.-mówię, a po chwili sam krzywię się na te słowa.-Zaproszę ją do siebie. Może przy okazji uda mi się wyciągnąć od niej jakieś informacje.
-To raczej ona będzie chciała wyciągnąć je od ciebie.-poprawia Blaise po czym zaciera dłonie i z wielkim uśmiechem na twarzy podchodzi do Teodora podczas gdy Pansy z westchnieniem opada na krzesło przy stole.
-Zdaje sobie z tego sprawę.-odpowiadam. Teo zaczyna smarować chleb masłem, a po chwili Blaise rozkłada na nich szynkę, sałatę i ser.
-Niedawno jedliście u nas.-przypomina Pansy kręcąc głową. Mężczyźni ze śmiechem przyozdabiają kanapki ketchupem i smarują majonezem.
-I co z tego Pan? Chcesz jedną?-pyta Teo. Kobieta spogląda na posiłek z niechęcią i szybko odmawia. Siadam koło niej z uśmiechem.
-Moja kochana żona martwi się, że się przejem, prawda skarbie?-mówi Blaise posyłając czarnowłosej urocze spojrzenie.
-Ależ oczywiście, że tak.-odpowiada jednak poważnieje po chwili.-Atak na Zakon, a raczej na jego podpory. Kto jest najbliższy Ministrowi?
-Alastor Szalonooki Moody.-podsuwam.-To on będzie pierwszą ofiarą, niech Kingsley zacznie tracić grunt pod stopami.
-Kiedy?
-W najbliższym czasie.-przypominam.
-Nie wydaj się przy Hermionie.-przestrzega Teo biorąc pierwszy kęs kanapki, a ja krzywię się na dźwięk imienia kobiety.
-Wiem, będę się pilnował.-rzecze.
-Chcesz jedną?-pytają kiedy podsuwają mi talerz ze zrobionymi przez nich kanapkami. Z ukrytym obrzydzeniem zerkam na kawałki chleba na których znajduje się prawie wszystko co możliwe.
-Nie dzięki. Zawsze zastanawiało mnie jak możecie to jeść.
*****
Hermiona
Jaki Zabini i Nott mogą jeść coś takiego? Ohyda!
Z niesmakiem odsuwam się od okna i odkładam lornetkę na stolik. Siadam w fotelu i przymykam na chwilę oczy.
Podczas ostatniej wizyty z Wybrańcem na kawie dowiedziałam się, że niedawno odbył on rozmowę z Ministrem Magii, który nadal w głębi swej duszy żywi do mnie urazę za mój ostatni wybuch.
Kazał mi przekazać, że w najbliższych dniach mam dostarczyć mu krótkiej informacji. Chciał znać odpowiedź na jedna z pozory proste pytanie.
Mam zobaczyć czy Malfoy ma na swym przedramieniu Mroczny Znak, a potem na najbliższym spotkaniu odpowiedzieć tak lub nie.
To proste. Odpowiedź na to pytanie będzie dla niego jak wyrok. Decydujący i ostateczny. Jeśli potwierdzę obecność Mrocznego Znaku Zakon zyska decydując dowód nie do podważenia. Nie będę musiała szukać innych skazujących go faktów. Zabije go po kilku następnych dniach od tej odpowiedzi.
Natomiast jeśli zaprzeczę przedłużę jego życie o kilka dni, a może tygodni. Ministerstwo wspólnie ze mną będzie szukało kolejnych dowodów, które wyjaśnią społeczeństwu jego śmierć. Kingsley nie może pozwolić sobie na odebraniu komuś życia bez dowodów. Oczywiście nie odebrałby komuś duszy osobiście. Od tego ma ludzi takich jak ja.
Mam określony czas, by przekonać się na własne oczy czy Draco Malfoy ma na swym lewym przedramieniu owy znak.
*****
Draco
Dam radę powtarzam sobie w drodze do jej mieszkania. Przecież nie idę na walkę ze smokiem! Nic takiego się nie dzieje, przecie nie urwie mi głowy! To tylko Granger...
Choć jak się wkurzy jest gorsza od Voldemort'a...
Dumnym krokiem podążam ku drzwiom numer osiem. Pukam do nich z ciężko bijącym sercem, a kiedy słyszę coraz to głośniejsze kroki zakładam na twarz swój markowy uśmieszek.
-Podobno tamta wizyta była Twoją ostatnią.-wita mnie była Gryfonka.
-Niespodzianka Granger!-wołam udając entuzjazm jednak widząc jej sceptyczną minę poważnieje.-Co byś powiedziała gdyby zaprosił Cię na kolację?
-Zgłupiałeś?-pyta nie rozumiejąc. Wzdycham ciężko po czym przejeżdżam dłonią po jasnych włosach.
-Jesteśmy dorośli. Nie sądzisz, że warto byłoby tak się zachowywać?
Kobieta przytakuję.
-Skoro tak zapraszam Cię do mnie o dwudziestej. Mieszkam naprzeciwko.-kontynuuje. Po chwili brunetka uśmiecha się uroczo i opiera o framugę drzwi.
-Co ty kombinujesz Malfoy?-pyta mrużąc oczy w zastanowieniu.
-Absolutnie nic.-odpowiadam i unoszę ręce w obronnym geście.-To co przyjdziesz? Chyba, że Gryfoni nie są jednak tacy odważni...-snuję kiedy widzę, że nie jest do końca przekonana.
-Zaryzykuję.-mówi po czym znika za drzwiami z lekkim śmiechem.
Jestem lepszym aktorem niż przypuszczałem.
*****
Hermiona
Stukot moich czarnych, klasycznych szpilek roznosi się po otoczeniu. Z winem w prawej dłoni i torebką w lewej podążam do mieszkania szkolnego wroga.
Jest już ciemno, niebo pozbawione jest gwiazd, a nade mną unosi się lekka mgiełka.
Z uśmiechem idę przed siebie, a po chwili wchodzą do apartamentowca blondyna. Kręcę głową z rozbawieniem kiedy przypomnę sobie o obecności Wybrańca w moim mieszkaniu, który na wieść o mym spotkaniu z arystokratą uparł się, że będzie na mnie czekał.
Szybko pokonuje schody i wygładzam czarną sukienkę do połowy ud. Pukam raz i drugi między czasie starając się przywołać najbardziej uroczy śmiech na jaki mnie stać.
-Myślałem, że stchórzysz Granger.-wita mnie blondyn. Odsuwa się, by robić mi przejście.
-Gryfoni nigdy nie tchórzą.-odpowiadam pewnie jednocześnie podając mu czerwone wino.-To, że tu jestem nie zmienia faktu, że jesteś zarozumiałym gadem i egoistą.-dodaje odrywając wzrok od jego wspaniale zarysowanego torsu, który na moment przywołał ku sobie moje oczy.
-To zadziwiające.-zaczyna kiedy zajmuje miejsce w kuchni, a ja zasiadam na kanapie w salonie.-Wszyscy mają Cię za niesamowicie dobrą i szlachetną, wręcz nieskazitelną, a tymczasem tylko ja wiem jaką jesteś wredną wiedźmą.
-Możesz czuć się zaszczycony.-mówię i odbieram z jego rąk lampkę wina. Zasiada w fotelu naprzeciwko mnie.
-Ależ jestem, ogromnie.-informuje sarkastycznie. Obrzucam jego sylwetkę kolejnym dyskretnym spojrzeniem. Gdybyś tylko nie był Malfoy'em...
-Zdajesz sobie sprawę jak to śmiesznie wygląda?-pytam i kontynuuje widząc jego pytający wzrok.-Ty i ja.
-Nie widzę w tym nic komicznego.-odpowiada i bierze łyk wina chcąc ukryć szeroki uśmiech rozbawienia.-Co tobie nie pasuje w tym jakże uroczym obrazku?
-Wszystko!-wołam.-Wyobrażasz sobie opinie pozostałych?
-Obchodzi mnie jedynie Twoja.-mówi i wstaje z fotela. Zagląda do piekarnika w którym prawdo podobnie jest nasza kolacja. Staje koło niego, kręcę głową. Niech nie myśli, że te jego sztuczne uprzejmości na mnie działają.
-To zawsze był Twój problem Granger.-słyszę po chwili.-Przywiązujesz zbyt dużą wagę do zdania innych.
-Ja? A kto zadawał się z tylko tymi, którzy nie zszargali, by Twojej opinii.-wypominam i szturcham palcem w jego tors.
-Przestań wracać do przeszłości.-przerywa zimno jednocześnie próbując sosu.
-Spróbujesz?-pyta z łyżką niedaleko mojej twarzy.
-Chętnie.-mówię i wkładam łyżkę do ust.-Dobre...Nie zmieniaj tematu Malfoy! Czy ty zawsze musisz być taki...ugh!
Opiera się o blat kuchenny i zerka na mnie z jawną ciekawością.
-Jaki?
-Wkurzający! Irytujący! Egoistyczny! Bezczelny!-krzyczę i wzdycham z rezygnacją widząc jak dobrze bawi się moim kosztem.
-Takiego mnie kochasz skarbie.-odpowiada uśmiechając się słodko jednocześnie mrużąc oczy.
Wydaje z siebie jęk zrezygnowania i wracam na sofę z lampką wina w dłoni.
Dlaczego musi mieć taki trudny charakter? Czemu nie może być kolejnym, łatwym facetem, który za widok długich nóg zdradzi największe tajemnice swego życia?
Pewnie sądzi, że nie domyśliłam się dlaczego jest dla mnie miły i przyjazny choć dobrze wiem, że najlepiej wydarłby się na mnie najgłośniej jak tylko potrafi.
To co najmniej dziwne. Niepoprawne, ale i podniecające.
-Mało o tobie wiem Granger. -mówi po chwili nie odrywając ode mnie wzroku.
-Nie znamy się.-odpowiadam zgodnie z prawdą po czym wzruszam bezradnie ramionami również nie spuszczając z niego wzroku. Nie mogę pominąć żadnego szczegółu.
-Znamy i to od blisko dziesięciu lat.-przypomina i uśmiecha się w ten JEGO sposób.
-Tego nie można nazwać znajomością Malfoy.
-Normalni ludzie po tak długim okresie są przyjaciółmi.-ciągnie dalej.-Albo kochankami.-dodaje ciszej posyłając mi zalotne spojrzenie.
Prycham cicho i odwracam na chwilę wzrok w stronę okna, przez które doskonale widać moje mieszkanie, a w nim chodzącego w tę i z powrotem Harry'ego.
-Jesteś Granger.-odzywa się po chwili jednocześnie wyciągając pieczeń z piekarnika. Jej fantastyczny zapach roznosi się po pomieszczeni, a ja z ciekawości kieruje wzrok ku niej.-Przyjaciółka Potter'a i Weasley'a. Gryfonka mugolskiego pochodzenia. Walczyłaś o Hogwart. Honorowa, szczera i irytująca.
-Nie jestem irytująca!-protestuje i na jego zaproszenia zasiadam przy stole.
-Jesteś Granger i lepiej przyjmij to do wiadomości.-ucina ostrym tonem jednocześnie nakładając mi przygotowanego przez niego posiłku.-Tyle. Nic więcej o tobie nie wiem.
Zasiada obok mnie i bierze sztućce do rąk.
-Czyżbyś chciał pogłębić wiedzę na mój temat?-pytam zadziornie, a po chwili biorę do ust pierwszy kęs.
Arystokrata z satysfakcją ogląda moją zadowoloną minę gdyż wie, że nie usłyszy ode mnie żadnej pochwały.
-Ogromnie.-mówi i uśmiecha się szeroko.-Gdzie pracujesz?
Atmosfera lekko gęstnieje, a moja czujność wyostrza się. Faza wzajemnego wydobywania informacji właśnie się rozpoczęła.
*****
Draco
-Departament Przestrzegania Prawa.-odpowiada szybko i uśmiecha się lekko chcąc odwrócić moją uwagę. Nie ze mną te gierki Granger. Kłamiesz na każdym kroku i ja dobrze o tym wiem.
-To musi być nudna praca. Razem z rudzielcem i Potter'em staliście się bohaterami wojennymi, mogłaś pracować wszędzie. Dlaczego, więc tam?-pytam i śmieje się niedosłyszalnie widząc jej początkowe zakłopotanie. Tak Granger, nawet ten duży dekolt nie pozwoli Ci mnie rozproszyć. Mimo iż mam na co patrzeć...
-Miałam dość wrażeń. Chciałam czegoś spokojnego, bez zbędnych rewelacji.-wyjaśnia. Przytakuję i odkładam sztućce po skończonym posiłku.
-Smakowało Ci?-dopytuje z uśmiechem wstawiając swój talerz do zlewu. Kobieta podnosi się z miejsca i kieruje się w moim kierunku z zalotnym uśmiechem na ustach.
-To zaskakujące, ale tak.-odpowiada i wkłada do zlewu naczynie. Krótkim ruchem nadgarstka myję brudne talerze i sztućce po czym z kolejną lampką wina zasiadamy na kanapie.
-A ty czym się zajmujesz?-pyta po chwili.
-Jestem aurorem.-odpowiadam pamiętając iż to właśnie mam wpisane w papierach do której ona z pewnością zaglądała.
-Rzadko widuje Cię w Ministerstwie, prawie w cale...
-Pracuje głównie w terenie.-wyjaśniam z uroczym jak na mnie uśmiechem.
Kobieta śmieje się głośno, wstaje z miejsca po czym opiera się o najbliższą ścianę. Zdziwiony zmianą jej taktyki spoglądam na nią z coraz to większym zainteresowaniem.
-Było miło Malfoy, potrafisz nie być chamem jeśli tylko chcesz, ale powiedz mi jedno. Dlaczego tak naprawdę mnie tu zaprosiłeś? Czego chciałeś się dowiedzieć?
Wbijam w nią wzrok. Wóz albo przewóz. Niespodziewany zwrot akcji, który muszę poprowadzić tak, by wyszedł na mą korzyść.
-Chcesz grać w otwarte karty Granger?-pytam i podchodzę do niej szybko kładąc ręce po obu stronach jej głowy.
-Masz dwa pytania.-dodaje po chwili zerkając w jej lekko zamglone tęczówki.
-Masz Mroczny Znak?-szepcze, a jej ciepły oddech pieści moje policzki.
-Tak.-odpowiadam i podciągam lewy rękaw koszuli chcąc udowodnić szczerość swych słów.-Błąd młodości, którego zmienić już nie mogę.
-Jesteś Śmierciożercą?
-Nie.-patrzę jej w oczy będąc niesamowicie blisko jej ust podczas gdy ona kładzie swą dłoń na moim ramieniu. Kobieta zerka na mnie przez dłuższy moment, a po czasie lekko przytakuję na znak iż wierzy w moje słowa.-Nie zadajesz tych pytań z ciekawości. Ktoś kazał Ci sprawdzić czy go mam, prawda?
-Tak.-odpowiada z lekko przymkniętymi oczami i rozchylonymi ustami. Na Salazara Granger! Przestań mnie rozpraszać!
-Wydasz mnie?
-Nie mam pojęcia.-mówi, a jej dużo w kolorze ciepłej czekolady oczy emanują szczerością. Dlaczego ma wątpliwości?
Mimo iż wykorzystaliśmy wszystkie swoje szanse stoimy bez ruchy. Głuchą ciszę przerywa jej ciężki oddech. Nie odrywa ode mnie wzroku, wpatruje się we mnie jak w obrazek, a ja nie mam ochoty tego przerwać. Nie mam pojęcia co się dzieje, ale jakaś niemożliwie silna siła przytrzymuje mnie przy niej. Nie pozwala bym cofnął się chociaż o krok.
-Draco!-woła Zabini, który właśnie zmaterializował się w moim salonie niedaleko nas z butelką Ognistej Whiskey w dłoni. Odwracam ku niemu głowę wciąż nie ruszając się z miejsca.
-Nie chciałem przeszkadzać.-tłumaczy się skruszony Blaise kiedy zauważona opierającą się o ścianę kobietę, lecz mimo wszystko zauważam jak kąciki jego ust unoszą się w dwuznacznym uśmiechu. Zrobił to specjalnie, wiem to. Zżerała go ciekawość.
-Cześć Zabini.-mówi cicho brunetka.
-Siema Granger, widzę, że dobrze się bawicie.-odpowiada z lekkim śmiechem.
-Blaise...-zaczynam mrużąc oczy na co ten podnosi do góry ręce w geście obronnym.-Rozumiem, moje sprawy mogą poczekać. Do zobaczenia.-odpowiada jeszcze po czym teleportuje się do domu równie szybko co się pojawił. Zaraz opowie wszystko Pansy.
-Co teraz?-pytam wracając swym wzrokiem do kobiety. Uśmiecha się lekko.
-Spędzimy wspólnie miły wieczór Fretko.
*****
Hermiona
Kiedy arystokrata odprowadza mnie do mieszkania jest niesamowicie późno. Za niedługo wzejdzie słońce, a niebo zmieni się na błękitne.
-Nie żałuje, że przyjęłam Twoje zaproszenie.-mówię. Mężczyzna odwraca zaciekawiony wzrok w moim kierunku.
-Nikt nie żałuje.-prycha pewny swego. Śmieje się krótko.
-Nigdy się nie zmienisz...
-Nie mam do tego powodu.-wyjaśnia. Dochodzimy do mojego apartamentowca.
-Podziękowałabym Ci za miły wieczór, ale chyba nie przejdzie mi to przez gardło.
-Gryfońska duma.-wzdycha i przewraca oczami jednak poważnieje na chwilę.-Możemy zapomnieć o tej chwili szczerości?
Przytakuję.
-Nie wiem po co Ci to było, nie wiem do czego komuś te informacje potrzebne jednak nie lituj się nade mną Granger. Zrób to co musisz.-mówi patrząc mi w oczy.
-Nie wiem co muszę.-odpowiadam i odwracam wzrok w inną stronę lekko speszona jego bliskością.-Nie wnikajmy w swoje życie Malfoy, tak będzie lepiej.-dodaje ciszej.
-Też tak sądzę.-zgadza się arystokrata.-Nie wiem co Ci się dzisiaj stało, ale ta Twoja łagodność jest jeszcze bardziej irytująca niż cała reszta.
-Próbuję być dla ciebie miła Malfoy.-syczę przez zaciśnięte zęby.
-To nie bądź.-proponuje i wzrusza ramionami.-Nie próbuj być kimś kim nie jesteś Granger.
-Nie wiesz jaka jestem naprawdę Malfoy! Nienawidzimy się.
-Sądzisz, że gdybym Cię nienawidził zaprosiłbym Cię na kolacja, w dodatku do siebie?
-Trudno Cię zrozumieć...-mówię.
-Po prostu Cię nie lubię. Znam i nie lubię, bo jesteś przemądrzała, irytująca, wkurzająca, szlachetna do szpiku kości, złośliwa i wredna.-wyjaśnia z kpiącym uśmiechem na ustach.
-Wcale nie!-wołam i mrużę oczy.
Zrywa się silny wiatr.
-Ale jeszcze bardziej nie lubię jak udajesz inną niż właśnie taką.-kończy swój wywód.-Przemądrzałą, irytującą...
-Dobra, skończ! Zrozumiałam.-przerywam i wchodzę do środka budynku.-Koszmarów Malfoy.-dodaje z szerokim uśmiechem.
-Wzajemnie Granger. I do zobaczenia.-odpowiada po czym wkłada ręce do kieszeni i odwraca się z zamiarem odejścia.
Wciąż uśmiechnięta zaczynam swą wspinaczkę po schodach. Pokonuje kolejne stopnie, a z każdym następnym piętrem powracają do mnie wszystkie emocje, które odczułam podczas tej kolacji.
Potoczyła się inaczej niż zakładałam, to na pewno. Myślałam, że minie ona na sztucznych uprzejmościach podczas gdy było naprawdę miło, a nasze drobne uszczypliwości i złośliwości dodawały tylko uroku.
Dowiedziałam się tego czego chciałam. Nie w sposób jaki miałam to zrobić, ale zrobiłam. Niestety jednocześnie on zaczął coś podejrzewać.
Przekręcam klucze w zamku i wchodzę do mieszkania. W środku jest ciemno, nie świeci się światło. Ostrożnie wchodzę w głąb i zamykam za sobą drzwi.
-No nareszcie! Hermiona!-woła Wybraniec podnosząc się z fotela jednocześnie zapalając różdżką światło.
-Cześć Harry, myślałam, że wróciłeś do siebie.-odpowiadam i ściskam go mocno.
-No co ty. Za bardzo się martwiłem.-wyjaśnia i wzdycha z ulgą.-Jak było?
-Może to Cię zdziwić, ale naprawdę dobrze. Było miło, a Malfoy jest wspaniałym kucharzem. Jeśli chce potrafi być naprawdę uroczy i uprzejmy, ale mimo wszystko go nie lubię.
-Ma Mroczny Znak?
-Tak. Ale nie jest Śmierciożercą!-wołam szybko widząc jego radosną minę.
-Skąd to wiesz?-pyta i siada koło mnie.
-Powiedział mi to, a ja mu wierzę. To dziwne, ale mu wierzę.
Wybraniec wzdycha ciężko.
-Kontaktowałem się z Zakonem, jutro mamy stawić się w kwaterze głównej. Kolejne zebranie, jesteśmy coraz bliżej celu. Z ich papierów wynika, że grupa Malfoy'a to ostatni Śmierciożercy w Londynie.
Przytakuję, a po chwili otwieram się przed Złotym Chłopcem. Pogrążamy się w długiej rozmowie podczas, której dziele się wszystkimi emocjami, które doświadczyłam podczas niedawno skończonego spotkania.
*****
Mam nadzieję, że święta minęły i mijają wam miło! Dopiero teraz, ale naprawdę nie miałam kiedy wrzucić go wcześniej.
Uprzedzam, że rozdział był w całości pisany na telefonie z powodu problemu z internetem dlatego jeśli zauważycie jakieś literówki czy błędy naprawdę przepraszam.
Liczę, że się wam podoba. To rozdział przepełniony Dramione bym powiedziała, a sceny ,,mroczniejsze'' przeniosłam do kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam was mocno i dziękuję ogromnie za wszystko do tej pory!
Vivian Malfoy.
Wspaniały rozdział!! Nie mogę doczekać się następnego :D
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPostaram się jak najszybciej.
Pozdrawiam
Dla mnie genialny.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
la_tua_cantante_
Fajnie, że Ci się podoba :D
UsuńRównież pozdrawiam.
Po prostu bomba, genialnie napisane :)
OdpowiedzUsuńStrasznie się ciesze!
UsuńStarałam napisać się ich rozmowy tak, by miały sens, Dramione i pamiętały o ich głównych celach: informacjach ;)
Pozdrawiam.
To opowiadanir bedzie swietne... juz to czuje. Te wszystkie tajemnice, ten mrok.. to cos dla mnie. Swietnie czujesz klimat i masz orginalne pomysly, a te konfrontacje i rozmowy Draco i Hermiony sa po prostu ggenialne przemyslane.
OdpowiedzUsuńPozdraeiam i zapraszam do mnie; please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com
Ojej...jak miło :)
UsuńDobrze, że Ci się podoba, pracowałam nad tym.
Dziękuję za miłe słowa bo naprawdę staram się tworzyć coś innego o niespodziewanych wątkach.
Pozdrawiam i wejdę w najbliższej wolnej chwili.
4 rozdział i już się do siebie zbliżają ? podoba mi się to ! :D
OdpowiedzUsuńchcę więcej !!! :P
no kolejny świetny rozdział i teraz czekam na więcej !!
ciekawe czy Hermiona powie ministrowi, że Smok ma znak ?
myślę, że nie skoro wierzy, że nie jest śmierciożercą- zawsze to będzie mogła dłużej go poobserwować a kto by z tego nie skorzystał skoro to Draco Malfoy <3 :D
mam nadzieję, że szybko dodasz nn :P Weny :*
tak przy okazji trochę spóźnione - Wesołych i spokojnych Świąt :)
Zbliżają, lecz nie zapomnij Mon Ika, że to głównie gra do, której są zmuszani.
UsuńMożliwość podziwiania Draco/Toma Feltona? Zgłaszam się na ochotnika! ;)
Dziękuję tobie również życzę, by były wesołe.
Świetny.
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili.
Również pozdrawiam i dziękuję.
UsuńPowie, czy nie powie?! Yhhh ty mnie tu męczysz psychicznie...
OdpowiedzUsuńSłooodkie jak przy sobie stali *.*
Końcówka ostatniego rozdziału mnie zaciekawiła ;)
Kingsley - nje lubię...
uu to będą niedługo mroczne momenty? już się nie mogę doczekać :p
Pozdrawiam, Kat :*
PS Zapraszam do siebie ;)
PSS mój blog to zmiana-nam-dobrze-zrobi-dramione-love.blogspot.com
Męczę Cię psychicznie, ale postaram dodać kolejny jak najszybciej, by skrócić Twoje...cierpienie. ;)
UsuńTak, w tym opowiadaniu chciałam przedstawić Kingsley'a z innej strony niż w ,,Kochaj i Walcz''. Taka odmiana, by nudno nie było ;)
Pozdrawiam Cię i dziękuję.
Wspaniały rozdział! Czekam na więcej i jestem ciekawa mrocznych scen. Weny i powrotu internetu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alvin
Oj, dziekuję! Internet jest naprawdę w pewnym sensie niezastąpiony...
UsuńPozdrawiam Cię mocno :)
Boskie *o*
OdpowiedzUsuńpisałaś na telefonie? POZDRO XD
i tak jest świetne :D
pozdrawiam, życzę weny :D
O tak, na telefonie dlatego ciesze się, że Ci się podoba.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam Cię serdecznie.
Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńTa mała konfrontacja całkiem nieźle im wyszła.
Dobrze, że Herm ma Harrego, któremu może się zwierzać, bo przyjaciele są bardzo ważni ;) Oby tylko tego nie zaprzepaścili ;)
A co do Zakonu... takich działań się po nim nie spodziewałam...
Pozdrawiam
Dobrze, że Ci się podoba :)
UsuńHermiona i Harry to wyjątkowa więź i nie zniszczą tego na pewno natomiast jeśli chodzi o Zakon to chciałam przedstawić go w innym świetle niż w poprzednim opowiadaniu, ,,Kochaj i Walcz''
Pozdrawiam Cię mocno.
Blaise to świetna postać :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co będzie dalej <3
( malfoysdiary.blogspot.com )