piątek, 9 maja 2014

Rozdział 30:,,Gdy nadchodzi czas trzeba brnąć wraz z nim do przodu.''

Draco



                      Po teleportacji szybko kierujemy się do środka. Pokonuje kilka barier ochronnych, a gdy nasze stopy dotykają podłogi domu, rzucam na niego nowe zaklęcia w między czasie obdarzając brunetkę ukradkowym spojrzeniem.
-Skoro Blaise i Teo będą dopiero jutro, wezmę pokój Zabini'ego.-Wzrok ma utkwiony gdzieś w podłodze.
-Po co?-Unoszę brwi.-Przecież ostatnio...
-Dzisiaj zajmę pokój Blaise'a-powtarza uparcie nareszcie  podnosząc na mnie wzrok.
Przytakuję szybko i nie chcąc kontynuować tej rozmowy, która mogłaby skończyć się kłótnią, idę do sypialni, którą poprzednio dzieliłem z Granger. Od jutra do tego wrócimy.
                     Rzucam torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, którą szczerze mówiąc spakowałem już jakiś czas temu przygotowany na taki rozwój sytuacji, a po chwili sam opadam koło niej.
Uśmiecham się cwanie na myśl, że wystarczy złapać byłego Ministra potem zmusić do zeznać i do oddania się w ręce aurorów i mamy go z głowy już na zawsze. Oczywiście liczę się z tym, że nie będzie łatwo, ale przemoc, eliksiry i zaklęcia mogą naprawdę wiele.
Gdy słyszę dźwięk mocno zatrzaskującej się szafki-zważywszy, że dobiega on niedaleko ode mnie domyślam się, że z pokoju Blaise'a, w którym jest teraz Granger-klnę cicho i podnoszę się do pozycji siedzącej.
Ta cała sprawa z tą kobietą-mandragorą nie daje mi spokoju. Ciąży na mnie, a gdy tylko zauważę jej lekko nadąsaną minę irytuje się jeszcze bardziej.
Podnoszę się z łóżka i wychodzę z pokoju.
-Ktoś musi poczekać do ich przyjścia. Zrobię to-mówię co mi pierwsze na język przyszło kiedy wchodzę do  chwilowej sypialni wychowanki domu Godryk'a Gryffindor'a.
-Poradzą sobie z twoimi barierami, Malfoy. Zresztą...każdy, by sobie poradził-prycha i z błyszczącymi iskierkami w oczach dalej penetruje swój bagaż pewnie czegoś szukając.
Założę się, że takie igranie ze mną sprawia jej dużo przyjemności.
Podchodzę bliżej niej.
-Powiedz mi o co ci chodzi, Granger. Mam dość twoich humorów, znosiłem je przez całą szkołę i nie zamierzam tego powtarzać.
-To nie zwracaj na to uwagi.-Wzrusza ramionami mówiąc to takim tonem jakby było to najbardziej oczywiste twierdzenie na świecie co denerwuje mnie jeszcze bardziej.-Nigdy nie obchodziło cię co myślę, Malfoy.
-Jak ja mam z tobą współpracować? Nie potrafię się skupić, za bardzo mnie wkurzasz, Granger. I przestań grzebać w tej torbie, do cholery!-wołam zirytowany po czym złapawszy wspomniany bagaż w dłonie odrzucam go do tyłu.
-Malfoy!-warczy gdy zdumienie znika z jej twarz ustępując złości na co jedynie przewracam oczami. Zmiana zasad, mała. Teraz to tobie będzie podnosić się temperatura, a ja będę ją podkręcał.
Wbijam w nią swój wzrok jeszcze bardziej, a gdy przez dłuższą chwilę jeżdżę nim po jej twarzy, rumieni się prawie niezauważalnie. Ale nie dla mojego oka.
-Serio, Granger? Rozchodzi Ci się w związku z tą randką?-pytam, a odebrawszy jej posyłające błyskawice spojrzenie, uśmiecham się kpiąco.-Nie jest za wesoło, jakbyś nie zauważyła. Jeśli oczekiwałaś czegoś więcej, Granger...
-Niczego nie oczekiwałam, Malfoy!-Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie, ale wypieraj się dalej. Jeśli ja mam chrapkę na twoje usta to co dopiero ty, Granger.-To nie było ważne, to...
-...nic nie znaczyło-dokańczam.
Przez jej twarz przechodzi cień zdziwienia i rozczarowania, ale nie pozwala mu długo się utrzymać.
-Dokładnie, a ja nie zamierzam być twoją zabawką.-Odchodzi do okna uprzednio akcentując każde słowo uderzeniem w mój tors przy czym pierwsze na pewno nie jest szczere.-Miałeś już ich dość.
-To może już lepiej się nie umawiajmy, co?-warczę zły, że coś zniszczyłem i czując się tak jakbym coś właśnie stracił.
-Może lepiej nie-odwarkuje również zła. Co się z nami dzieje?
-Świetnie.-Po prostu czuje, że musze to powiedzieć, pcha mi się na usta jednocześnie ściskając gardło, a na twarzy goszczę swą klasyczną obojętność.
-Świetnie.-Zaciska piąstki, a ja kieruje się do drzwi, które po chwili otwieram szeroko. Klamka parzy.
-Dobranoc.-Słyszę jej ironiczny ton na, który uśmiecham się paskudnie.
-Koszmarów-odpowiadam, a gdy trzaskam drzwiami dochodzi do mnie jaką gafę strzeliłem.
Ale może to i dobrze.



*****

Hermiona



                 Egoistyczny, parszywy dupek.
Wychodząc z łazienki, w której kilkanaście minut temu brałam kąpiel, szybko kieruje się do pokoju Blaise'a nie chcąc spotkać blondyna po drodze. Swoją drogą to naprawdę dobrze, że właśnie dzisiaj nie śpimy w jednym pokoju.
Rozpoczęliśmy kwarantannę. Oddzieliliśmy się nią, z powodu mojej złości na to, że podszedł mnie, dodał do swojej kolekcji, że zadziałał na mnie tak, że udało mu się skraść z moich ust kilka namiętnych pocałunków, on z powodu swojej złości na moją stłamszona dumę i zdeptany honor, którego resztki próbowałam zachować tym samym ignorując go, a rozmowy sprowadzając do konieczności.
-Dlaczego on musi być taki...ugh!-wołam leżąc już na łóżku.
-Ty też, Granger!-odkrzykuje, a ja przeklinam się w duchu, że zapomniałam o rzuconym dawno zaklęciu przez, które każdy słyszy wszystko z każdego pokoju.
Zostawiłam przyjaciół, całe swoje poprzednie życie i nie wiem jak będą wyglądać najbliższe dni. Błąd, wróć. Wiem jak będę wyglądać, przecież ruszymy z planem. Nie wiem jak się zakończą.
                 Gdy czuję na plecach chłód, a w mięśniach skurcz, zaciskam dłonie na pościeli prawie tak bardzo jak oczy. Gdy całe łóżko zaczyna mnie parzyć, czuje się jakby leżała na stosie, widzę wokół siebie płonące wnętrze jakiegoś budynku i latające zaklęcia. Mkną w różne strony z różną szybkością, ale po to, by zabić.
Kiedy wydaje z siebie pierwszy krzyk-nienawidzę się za to-połykam żal, bo wiem, że Malfoy mi pomoże. Pewnie znowu coś mi wstrzyknie. Zasnę albo sama wcześniej stracę przytomność, ale on przyjdzie. I chyba to jest najgorsze, bo mimo wszystko będę musiała być mu wdzięczna.



*****

Harry



                 Gwiazdy na niebie są dzisiaj naprawdę piękne.
Migoczą niesamowicie mocno tym samym uwydatniając swój blask. Zazwyczaj drobne punkciki na granatowej płachcie, dzisiaj są nieprawdopodobnie duże, a moment temu jedna z nich spadała w dół umożliwiając szczęśliwcowi, który ją zobaczy, spełnienie dowolnego życzenia.
To jakaś paranoja, myślę gdy przypomnę sobie szczęście i euforie po czasie spędzonym dzisiaj z Pamelą oraz mieszankę żalu, bólu i strachu po odejściu Hermiony.
Co ona kombinuje, co się dzieje i dlaczego mam jej nie szukać?
Uderzam pięścią w blat gdy przypomnę sobie, że w najbliższym czasie nie uzyskam na te pytania odpowiedzi.
               Schodzę po schodach na dół i myślę, że muszę to zrobić.
Dla niej-chciałaby tego-jak i dla samego siebie, bo to naprawdę ja wszystko niszczę.
-Ron? Możemy pogadać?-pytam gdy zauważam rudzielca siedzącego na podłodze przed kominkiem.
-O czym?-reaguje nie zwracając na mnie wzroku, lecz mimo wszystko opuszcza różdżkę, z której dotychczas wydobywało się lekkie żółte światło.
-Widziałeś się z Hermioną? Rozumiesz coś z tego?-pytam tym samym zahaczając o najlepszy możliwy temat. Bezpieczny, nasz wspólny, na, który się nie pokłócimy.
-Tak-odpowiada z pozoru beznamiętnie, ale mimo to wyczuwam lekkie napięcie  w jego głosie.-I nie podoba mi się to.
-Mi też.-Siadam szybko koło niego zadowolony, że pociągnął temat. -Zanim...zanim Hermiona wyjechała, zostawiła nas, no nie wiem...zwróciła mi na coś uwagę.-Przełykam ślinę, a on odwraca na mnie zaciekawiony wzrok. Kiedy otwieram buzię i zamykam niczym ryba, uśmiecha się lekko.
Biorę głęboki wdech, a po chwili opuszczam zmęczony ramiona tym samym garbiąc się.
-Przepraszam, Ron, niszczyłem to co ty odbudowywałeś...
-Myślałem, że już nigdy nie zrozumiesz.-Uśmiecha się znowu.-Obaj popełniliśmy błędy.
-Głupio, by było gdybyśmy...-Przejeżdżam dłonią po potarganych już włosach zakłopotany.-Możemy jeszcze raz spróbować naprawić...te całą sytuacje?
Spogląda na mnie tak jak kiedyś; ciepło, ze zrozumieniem, jasno, bez żadnej odrazy.
-Jasne, że tak, Harry-odpowiada i ponownie bierze różdżkę do ręki.-I to najszybciej jak można, bo nie mam pojęcia co będzie dalej, ale jestem pewny, że coś się stanie.



*****


Blaise




                   Przez roztrzęsienie teleportowaliśmy się na pewną odległość od naszego domu, więc teraz pieszo zmierzamy w jego stronę w całkowitej ciszy trwającej już blisko piętnaście minut co w naszym przypadku jest dość niecodzienne.
                   Jest ciemno, bardzo. Mrok otula nas ciasno z każdej strony, srebrne punkty świecą nad naszymi głowami, a chłód mimo lata, wędruje po naszych plecach i porywa do tańca liście pobliskich drzew.
Teo ma minę taką jak zwykle-lekko zadziorną, ale przede wszystkim poważną, rozsądną i zamyśloną.
Normalnie prychnąłby z wyższością na tę nieudaną teleportację albo udzielił wykładu na temat mojego braku koncentracji i tego konsekwencji, a później powiedziałby to wszystko Malfoy'owi. Obaj częstowaliby mnie iście złośliwymi jak na Ślizgonów przystało, uśmiechami tak często, że pewnie bym się obraził.
Tymczasem Nott jedynie rozejrzał się dookoła, pokiwał głową i rozpoznawszy miejsce naszego pobytu, ruszył w odpowiednia stronę, a ja za nim.
Przez to wszystko czuje się tak obco i dziwnie, że w duchu klnę na siebie, że zepsułem teleportację.
-Odezwij się w końcu, no!-wołam nie mogąc dłużej zaciskać ust tym samym niszcząc panującą dotychczas ciszę i nostalgię.
Mężczyzna zerka na mnie przeciągle, a potem wkłada dłonie do kieszeni.
-To już jutro, nawet wcześniej. Jest-rzuca spojrzenie na zegarek-prawie dwunasta w nocy.
-To lepiej nic nie mów, bo na ten temat nie chcę rozmawiać-mruczę pod nosem.
-Nie uciekniesz od tego, Blaise. I lepiej bądź bardziej skoncentrowany następnym razem, w razie starcia nie możemy dopuścić do takiej sytuacji.-Wymownie rozgląda się dookoła i wzrusza ramionami.
-Trochę powietrza dobrze nam zrobi-odburkuje, ale uśmiecham się mimo wszystko, że nie zamknął się jednak tak bardzo w sobie.
-To już jutro-powtarza.-Ciekawe jak zareaguje ta cała hołota gdy zobaczy mnie jutro w pracy.-Zastanawia się na głos.-W prawdzie jutro kończy mi się wolne, ale chyba nie sądzili, że...że Regulus tak sprawnie postawi mnie na nogi.
Nie odpowiadam, a on znowu popada w wir własnych myśli. Stawiamy kolejne kroki chcąc dotrzeć jak najszybciej do domu, w którym czeka już na nas Draco i Hermiona, którzy swoją drogą ciekawe jak sobie radzą. Wiem od Pansy, który przypadkowo dowiedziała się od Granger, że ostatnio byli na randce-zresztą w Proroku pisali, że nie pierwszej co jest prawdą. Mój przyjaciel lubi przebywać w jej towarzystwie, choć się nie przyzna, a szczerze mówiąc cieszyłbym się gdyby takie więzi między nimi utrzymały się lub polepszyły.
 Ciekawe też co robi Pansy? Jak sobie radzi i co z naszym dzieckiem....Tak bardzo chciałbym przy nich być! Jednak najpierw musze załatwić to. Wywalczyć  z pozostałymi przyjaciółmi (z pewnością Hermiona Granger też się do nich zalicza) raz na zawsze spokój w życiu dla siebie, żony, dziecka i potomnych.
-Wiesz co, Blaise? W tym całym syfie...Może być dobrze lub źle, ale na pewno nie nudno-pomrukuje z tak dużym błyskiem w oku, że widzę go mimo panującego mroku.



*****

Minevra



                   Gdy słyszę pukanie podnoszę wzrok znad pergaminów i przenoszę go na drzwi. Lekko zdziwiona faktem czyiś odwiedzin o tak wczesnej porze jak szósta rano-zazwyczaj pracę zaczyna się o siódmej-wołam cicho proszę.
-Pani Minister, przepraszam, że przeszkadzam, ale to ważna sprawa w związku, z którą musimy podjąć dalsze kroki-mówi Thomas nad wyraz formalnie.
Zamyka za sobą drzwi i wchodzi głębiej po czym siada naprzeciw mnie. Zagląda w formularze, które wziął ze sobą, a następnie odchrząkuje i kontynuuje to po co tu przyszedł.
-Aurorzy, którzy obserwują domy pana Zabini'ego, Nott'a i apartament pana Malfoy'a...
-Jacy aurorzy, panie Thomas?-pytam zdziwiona zarówno ich obecności jak i tym, że nic o tej sytuacji nie wiem.
-Kiedy pan Kingsley był Ministrem zarządził kontrolę...obserwujemy ich, ale wczoraj...
-Proszę abyś najszybciej jak to możliwe odwołał tych aurorów! Kingsley nie jest już Ministrem, mój drogi, jego wszelkie decyzje straciły ważność!-wołam przerywając.-Aurorzy mają już tam nie wracać, panie Thomas, masz tego dopilnować...
-Ale pani McGonagall, Malfoy, Zabini i Nott zniknęli! A to byli Śmierciożercy, są niebezpieczni...
-Są niewinni, bo tak ogłosiło Ministerstwo po drugiej wojnie o Hogwart i tak zostanie.-Energicznym ruchem podnoszę się z miejsca i podchodzę do dużego okna, skąd doskonale widać resztę toczącego się życia w czarodziejskim świecie.-Proszę aby wypełnił pan to polecenie jak najszybciej-przestrzegam wolno cedząc słowa tym samym starając się, by nie poznał, że głos lekko mi się trzęsie.
Thomas przytakuję i energicznie wychodzi ze spuszczoną głową.
Gdy słyszę trzask drzwi, wypuszczam ze świstem powietrze.
Jeśli chcieli podjąć jakieś kroki to znaczy, że nawet ich chwilowa nieobecność wydaje się aurorom podejrzana. A ja? Będę musiała stopniowo zacierać za nimi ślady.



*****

Hermiona





                  Kiedy rano skierowałam się do kuchni spotkałam Blaise'a i Teo.
Po krótkiej rozmowie w czasie, której napomniałam, że na tę jedną, wczorajszą noc zatrzymałam się w  pokoju Zabini'ego, zaczęłam  robić sobie śniadanie.
Gdy po zaledwie kilku minutach do pomieszczenia wszedł również blondyn, ścisnął mi się żołądek, a gdy posłał mi pełen wyższości uśmiech, powróciły do mnie obrazy wczorajszej nocy. A raczej jej urywki, bo niewiele pamiętam. Pewnie dlatego, że znowu mnie uśpił, bym nie musiała tego przeżywać.
W moim umyśle zachował się jednak ogień, zapach spalenizny, dym, krzyki i słabnąca wewnętrzna siła.
-To jakaś paranoja...-mamroczę mając na myśli to, że jak wszystko dobrze pójdzie to już wieczorem będę w jednym domu z Kingsley'em.
Jak powstrzymam Malfoy'a przed zemstą? Co może wpaść do głowy Teodor'owi, którego były Minister torturował lub Blaise'owi, któremu oczy może przysłonić chęć pomsty za poronienie Pansy. Jak powstrzymam samą siebie?
-Gadasz do siebie? Zawsze wiedziałem, że coś z Tobą nie tak.-Śmieje się blondyn, który pojawił się praktycznie znikąd. Dreszcz przechodzi po moich plecach, ale nie odwracam się do niego i nadal stoję przy oknie.
-Lepiej żeby rozwiązał ci się język, Granger.-Słyszę jak nalewa sobie czegoś do szklanki. Pewnie kawy albo Ognistej.-Mamy współpracować, a z takim nastawieniem nic nie zrobimy.
-Malfoy, idź sprawdź czy nie ma cię na piętrzę.-Niedbale macham ręką.
-Nie mów do mnie jak do Weasley'a-wręcz syczy. Czyżbym nadepnęła mu na jego ego?-Gdzie się podziała twoja inteligencja, Granger?
-Jest na swoim miejscu, nie tak jak twoja, która wyparowała lata temu-Wzdycham i oglądam się przez ramię.-Widziałeś jak wyglądasz? Masz niedokładnie wyprasowaną koszulę przy rękawach i...czesałeś się w ogóle dzisiaj?-pytam zdziwiona jego całkiem innym niż zazwyczaj obliczem. Nie idealny, nie bez skazy.
Ponownie odwracam od niego wzrok w stronę okna.
Zawsze, przed każdym wyjściem w czasie, którego miałam pozbawić życia jakiegoś czarodzieja, szukałam punktu spokoju. Skupiałam się, a potem lżejsza wychodziłam, by zrobić to co do mnie należało. Teraz nie dany jest mi spokój.
-Uczesane czy nie i tak wyglądają lepiej niż twoje-prycha.-Dobrze wiem, że podobają Ci się w każdej postaci.
-Pajac.
-Idiotka.
-Buc.
-Kretynka.
-Fretka-decyduje się na ostateczność.
-Szlama.
-Ty wredna imitacjo czarodzieja i mężczyzny! Ile mi to będziesz wypominać?-krzyczę, ale gdy odwracam się on stoi już za mną przez co dostaje mikro zawału serca.
Niepotrzebnie wypominałam mu tą fretkę.
-Ja jestem imitacją, skarbie?-szepcze mrużąc oczy.-Przypominam, że to ty jesteś z mugolskiej rodziny.-Zaczynam się szarpać.-I jestem tak męski, że bardziej się nie da-mówi i szybko zsuwa swoje ręce na moje pośladki na wskutek czego wypuszczam z siebie pisk oburzenia.
-O nie, nie-cmoka gdy udaje mi się wyrwać dłoń i próbuję zrobić zamach, by go spoliczkować.-Udało ci się na trzecim roku, ale teraz mogę wykręcić ci rękę lub złamać palce-dodaje niezwykle zimno.
-Zostaw mnie, Malfoy, a do tego, że nie będziemy się spotykać możemy dołożyć jeszcze zakaz rozmowy.
-Jak sobie życzysz-dlaczego sprawiasz, że tak naprawdę chce cię pocałować?-Ale uważam, że powinnaś mi podziękować za to, że ci pomogłem. Zresztą jak zawsze w takich sytuacjach.
Przez chwilę mierzymy się wzrokiem, a następnie blondyn wypuszcza mnie ze swego uścisku i oddala się o krok, wciąż jednak nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia.
Czuję coraz to większą złość, bo nie mam pojęcia co się dzieje, bo zniszczyło się coś co było...dobre.
-Hermiona, Draco, przepraszam, że przerywam te wasze...napięcie, ale musimy zaczynać-mówi Teo stojący we framudze. Ile widział?
Kiedy znowu zerkam na blondyna w jego oczach nie widzę już chłodu, a roztargnienie i nieme pytanie. Kiwam głową.
Wiem co robię, możemy zaczynać.



*****

Teo



                     Szybkim krokiem wchodzę do środka uprzednio biorąc trzy głębokie wdechy.
Draco czeka już w wyznaczonym miejscu, a ja staram się ignorować ciekawe, a nawet uciążliwe spojrzenia pozostałych pracowników Munga.
                    Wchodzę na piętro, a po chwili skręcam w prawo.
Mijam po drodze Krępego, który niesie kilka teczek, a w między czasie piorunuje mnie wzrokiem.
Inni zresztą reagują ponownie, a gdy spotykam po drodze Pete resztkami sił przekonuje się, że nie mogę rzucić się na niego na środku korytarza pełnego nieprzychylnych mi ludzi. Ale chce i to cholernie, bo gdyby nie dał listy komuś innemu, kto złamał zaklęcia obronne i nie był godzien zaufania, Regulus, by żył.
-Nott, miło cię znowu wśród nas widzieć-mówi Kinglsey, który nie zdaje sobie sprawy, że wiem o jego prawdziwej tożsamości.
-Na pewno, niestety mam pewien problem-zaczynam. Na zewnątrz staram się być spokojny, ale w środku, aż wrze z przejęcia i paniki, której okazanie może zniszczyć wszystko.-Jeden pacjent...no cóż potrzebuje z tobą skonsultować jego wyniki.
-Czyżbyś sam nie dawał sobie rady?-pyta z sarkazmem na co jedynie mocniej zaciskam zęby. Spokojnie, spokojnie, nie mogę tego zepsuć.
-Tak.-Jestem w stanie jedynie wykrztusić. Kingsley uśmiecha się krzywo, a po wymienieniu kilku zdań ściszonym szeptem z magomedykami, z którymi stał, podchodzi bliżej mnie.
-Wyniki są złe, wystąpiły pewne komplikacje...-mamrocze pierwsze co przyjdzie mi do głowy po drodze.
Skręcam, a później spinam się po kolejnych piętrach raz po raz odwracając się czy nasz cel na pewno za mną idzie.
-Gdzie ty właściwie zmierzasz, Nott?-pyta, a zauważywszy, że z jawną podejrzliwością zaczyna rozglądać się po pustym, najwyższym piętrzę i na drzwi w stronę, których się kierujemy, włącza się we mnie adrenalina. Ślizgońskie przejęcie, które zawsze towarzyszyło nam w ekstremalnych sytuacjach, które tak lubimy.
Zdesperowany, że ucieknie lub powie coś na tyle głośno, że ktoś go usłyszy, łapię go za nadgarstek i niespodziewanie wręcz wpycham do pokoju.
Kingsley otwiera usta, chce zaprotestować, ale wtem błysk godzi go w plecy, a on sam pada na ziemię.
-Sprawnie-ocenia Draco gdy ściąga z siebie zaklęcie kameleona.
Na jego twarzy widnieje cwaniacki uśmiech, który nie opuszcza go nawet podczas teleportacji.
-Szybko, każda chwila się liczy. Trzeba go unieszkodliwić, rozbroić i przytwierdzić do jakiegoś krzesła czy coś, nim się obudzi-mówię biorąc byłego Ministra pod ramię gdy pokonujemy bariery przed domem. Blondyn robi to samo tyle, że z innej strony.
-To oczywiste, ale, Teo, wiesz co? Mam wrażenie, że za łatwo to wszystko poszło.



 
*****
 
Przepraszam, ale powrót przeziębienia rozłożył mnie na łopatki.
Spod masy chusteczek i leków pozdrawiam gorąco :)
Vivian Malfoy.






14 komentarzy:

  1. Słodkie te ich przekomarzanki.:P
    Rozdział fantastyczny.:D
    Wracaj do zdrowia.:P
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko wrócę ;)
      Ciągle u mnie pada, więc to może dlatego :)

      Dziękuję bardzo i pozdrawiam mocno, mocno!

      Usuń
  2. uwielbiam Twoje opowiadanie
    zawsze pełne napięcia (pod różną postacią), wiszącą namiętnością pomiędzy pewną dwójką i genialnym planem
    Czyżby zasadzka?

    czekam już na następny

    zapraszam do siebie na 10 rozdział

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle mi miło!
      Te trzy wartości, które wymieniłaś są dla mnie naprawdę ważne i cieszę się, że widzisz je u mnie.

      Może?

      Pozdrawiam serdecznie i obiecuje wejść przy wolnej chwili!

      Usuń
  3. świetny rozdział, bardzo ciekawy i trzymający w napięciu, czekam na kolejny, a tobie życzę zdrowia i weny dużo.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej, bardzo mi miło, że Ci się podoba.
      Dziękuję za każdy komentarz i chciałaby byś była do końca zarówno tak jak pozostali stali czytelnicy i Ci nowi :)

      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  4. OMFG boskie,ale chce żeby Draco i Miona się jakoś (tak trochę) dogadali :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kiedyś (tak trochę) będą musieli się dogadać ;)
      Tyle, że na tego drodze mogą stanąć różne wydarzenia.
      Pozdrawiam mocno, Claudia i dziękuję! :*

      Usuń
  5. Rozdział świetny ;)
    Hmm, faktycznie ta cała akcja przebiegła im dość sprawnie, ale pewnie znając życie coś jeszcze pójdzie nie po ich myśli. Och, jestem bardzo ciekawa dalszego ciagu...

    Relacja Draco i Hermiony jest zmienna jak w kalejdoskopie. No i co jest jeszcze lepsze: co innego mówią a co innego myślą ;) Ale bardzo lubię te ich "rozmowy" ;)

    Fajnie, że Harry i Ron się w końcu tak naprawdę pogodzili. Zawsze to miło, gdy udaje się naprawić błędy przeszłości. I mam wrażenie, że ostatnie słowa Wesley`a się sprawdzą...

    Pozdrawiam i życzę duuużo zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, poszła bardzo sprawnie ;)

      Taką właśnie chciałam: jak w kalejdoskopie :)
      Ciesze się, że tak to odbierasz..

      Pogodzili się naprawdę, ale myślę, że tak powinno być.
      Nawet w innych opowiadaniach Złota Trójca powinna być razem, bo przecież nie pokonała ich wojna, Voldemort, cierpienie i tortury oraz masa innych czynników. Tak, więc trochę nierealne wydaje mi się ich rozdzielenie, ale jest to tylko moje zdanie i jeśli ktoś myśli inaczej lub ma taki wątek w swoim opowiadaniu to nie chcę ani urazić ani skrytykować. Szanuję każdą twórczość :)

      Pozdrawiam mocno i dziękuję Ci za wszystko. :D

      Usuń
  6. rozdział świetny jak zwykle zresztą tylko dlaczego musiałaś przerwać w takim momencie!!! Nie mogę mogę się doczekać kolejnego, więc pisz szybko.Zdrówka i duuuużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy nie byłoby tajemnicy jako takiej i wrażenia, że nie wiadomo czego spodziewać się dalej.
      Wszystko jest w miarę zaplanowane i nie mogę wyjaśniać wszystkiego-zaczynać i kończyć-w jednym rozdziale ;)

      Dziękuję ogromnie zarówno za życzenia jak i przeczytanie i pozostawienie komentarza!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. o rety, jak ten czas ostatnio szybko leci ! :)
    jeszcze niedawno czytałam poprzedni blog a tu już 30 rozdział !!

    Super napisane, szkoda tylko, że Draco i Hermiona znowu wrócili do punktu wyjścia , ale coś się dziać musi :P

    No to jak zawsze najbardziej czekam na kolejną ich konfrontację i oczywiście na to co się ogólnie będzie dalej działo :)

    WENY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szybko leci!
      Niedawno zaczynałam pierwszy, pierwszy rozdział, a tu jest 30 kolejnej historii!

      Bardzo się cieszę, że podoba Ci się rozdział. Postaram się dodać jak najszybciej kolejny i dziękuję Ci za to, że tyle już jesteś Mon Ika :)

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy