Po teleportacji szybko kierujemy się do środka. Pokonuje kilka barier ochronnych, a gdy nasze stopy dotykają podłogi domu, rzucam na niego nowe zaklęcia w między czasie obdarzając brunetkę ukradkowym spojrzeniem.
-Skoro Blaise i Teo będą dopiero jutro, wezmę pokój Zabini'ego.-Wzrok ma utkwiony gdzieś w podłodze.
-Po co?-Unoszę brwi.-Przecież ostatnio...
-Dzisiaj zajmę pokój Blaise'a-powtarza uparcie nareszcie podnosząc na mnie wzrok.
Przytakuję szybko i nie chcąc kontynuować tej rozmowy, która mogłaby skończyć się kłótnią, idę do sypialni, którą poprzednio dzieliłem z Granger. Od jutra do tego wrócimy.
Rzucam torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, którą szczerze mówiąc spakowałem już jakiś czas temu przygotowany na taki rozwój sytuacji, a po chwili sam opadam koło niej.
Uśmiecham się cwanie na myśl, że wystarczy złapać byłego Ministra potem zmusić do zeznać i do oddania się w ręce aurorów i mamy go z głowy już na zawsze. Oczywiście liczę się z tym, że nie będzie łatwo, ale przemoc, eliksiry i zaklęcia mogą naprawdę wiele.
Gdy słyszę dźwięk mocno zatrzaskującej się szafki-zważywszy, że dobiega on niedaleko ode mnie domyślam się, że z pokoju Blaise'a, w którym jest teraz Granger-klnę cicho i podnoszę się do pozycji siedzącej.
Ta cała sprawa z tą kobietą-mandragorą nie daje mi spokoju. Ciąży na mnie, a gdy tylko zauważę jej lekko nadąsaną minę irytuje się jeszcze bardziej.
Podnoszę się z łóżka i wychodzę z pokoju.
-Ktoś musi poczekać do ich przyjścia. Zrobię to-mówię co mi pierwsze na język przyszło kiedy wchodzę do chwilowej sypialni wychowanki domu Godryk'a Gryffindor'a.
-Poradzą sobie z twoimi barierami, Malfoy. Zresztą...każdy, by sobie poradził-prycha i z błyszczącymi iskierkami w oczach dalej penetruje swój bagaż pewnie czegoś szukając.
Założę się, że takie igranie ze mną sprawia jej dużo przyjemności.
Podchodzę bliżej niej.
-Powiedz mi o co ci chodzi, Granger. Mam dość twoich humorów, znosiłem je przez całą szkołę i nie zamierzam tego powtarzać.
-To nie zwracaj na to uwagi.-Wzrusza ramionami mówiąc to takim tonem jakby było to najbardziej oczywiste twierdzenie na świecie co denerwuje mnie jeszcze bardziej.-Nigdy nie obchodziło cię co myślę, Malfoy.
-Jak ja mam z tobą współpracować? Nie potrafię się skupić, za bardzo mnie wkurzasz, Granger. I przestań grzebać w tej torbie, do cholery!-wołam zirytowany po czym złapawszy wspomniany bagaż w dłonie odrzucam go do tyłu.
-Malfoy!-warczy gdy zdumienie znika z jej twarz ustępując złości na co jedynie przewracam oczami. Zmiana zasad, mała. Teraz to tobie będzie podnosić się temperatura, a ja będę ją podkręcał.
Wbijam w nią swój wzrok jeszcze bardziej, a gdy przez dłuższą chwilę jeżdżę nim po jej twarzy, rumieni się prawie niezauważalnie. Ale nie dla mojego oka.
-Serio, Granger? Rozchodzi Ci się w związku z tą randką?-pytam, a odebrawszy jej posyłające błyskawice spojrzenie, uśmiecham się kpiąco.-Nie jest za wesoło, jakbyś nie zauważyła. Jeśli oczekiwałaś czegoś więcej, Granger...
-Niczego nie oczekiwałam, Malfoy!-Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie, ale wypieraj się dalej. Jeśli ja mam chrapkę na twoje usta to co dopiero ty, Granger.-To nie było ważne, to...
-...nic nie znaczyło-dokańczam.
Przez jej twarz przechodzi cień zdziwienia i rozczarowania, ale nie pozwala mu długo się utrzymać.
-Dokładnie, a ja nie zamierzam być twoją zabawką.-Odchodzi do okna uprzednio akcentując każde słowo uderzeniem w mój tors przy czym pierwsze na pewno nie jest szczere.-Miałeś już ich dość.
-To może już lepiej się nie umawiajmy, co?-warczę zły, że coś zniszczyłem i czując się tak jakbym coś właśnie stracił.
-Może lepiej nie-odwarkuje również zła. Co się z nami dzieje?
-Świetnie.-Po prostu czuje, że musze to powiedzieć, pcha mi się na usta jednocześnie ściskając gardło, a na twarzy goszczę swą klasyczną obojętność.
-Świetnie.-Zaciska piąstki, a ja kieruje się do drzwi, które po chwili otwieram szeroko. Klamka parzy.
-Dobranoc.-Słyszę jej ironiczny ton na, który uśmiecham się paskudnie.
-Koszmarów-odpowiadam, a gdy trzaskam drzwiami dochodzi do mnie jaką gafę strzeliłem.
Ale może to i dobrze.
*****
Hermiona
Egoistyczny, parszywy dupek.
Wychodząc z łazienki, w której kilkanaście minut temu brałam kąpiel, szybko kieruje się do pokoju Blaise'a nie chcąc spotkać blondyna po drodze. Swoją drogą to naprawdę dobrze, że właśnie dzisiaj nie śpimy w jednym pokoju.
Rozpoczęliśmy kwarantannę. Oddzieliliśmy się nią, z powodu mojej złości na to, że podszedł mnie, dodał do swojej kolekcji, że zadziałał na mnie tak, że udało mu się skraść z moich ust kilka namiętnych pocałunków, on z powodu swojej złości na moją stłamszona dumę i zdeptany honor, którego resztki próbowałam zachować tym samym ignorując go, a rozmowy sprowadzając do konieczności.
-Dlaczego on musi być taki...ugh!-wołam leżąc już na łóżku.
-Ty też, Granger!-odkrzykuje, a ja przeklinam się w duchu, że zapomniałam o rzuconym dawno zaklęciu przez, które każdy słyszy wszystko z każdego pokoju.
Zostawiłam przyjaciół, całe swoje poprzednie życie i nie wiem jak będą wyglądać najbliższe dni. Błąd, wróć. Wiem jak będę wyglądać, przecież ruszymy z planem. Nie wiem jak się zakończą.
Gdy czuję na plecach chłód, a w mięśniach skurcz, zaciskam dłonie na pościeli prawie tak bardzo jak oczy. Gdy całe łóżko zaczyna mnie parzyć, czuje się jakby leżała na stosie, widzę wokół siebie płonące wnętrze jakiegoś budynku i latające zaklęcia. Mkną w różne strony z różną szybkością, ale po to, by zabić.
Kiedy wydaje z siebie pierwszy krzyk-nienawidzę się za to-połykam żal, bo wiem, że Malfoy mi pomoże. Pewnie znowu coś mi wstrzyknie. Zasnę albo sama wcześniej stracę przytomność, ale on przyjdzie. I chyba to jest najgorsze, bo mimo wszystko będę musiała być mu wdzięczna.
*****
Harry
Gwiazdy na niebie są dzisiaj naprawdę piękne.
Migoczą niesamowicie mocno tym samym uwydatniając swój blask. Zazwyczaj drobne punkciki na granatowej płachcie, dzisiaj są nieprawdopodobnie duże, a moment temu jedna z nich spadała w dół umożliwiając szczęśliwcowi, który ją zobaczy, spełnienie dowolnego życzenia.
To jakaś paranoja, myślę gdy przypomnę sobie szczęście i euforie po czasie spędzonym dzisiaj z Pamelą oraz mieszankę żalu, bólu i strachu po odejściu Hermiony.
Co ona kombinuje, co się dzieje i dlaczego mam jej nie szukać?
Uderzam pięścią w blat gdy przypomnę sobie, że w najbliższym czasie nie uzyskam na te pytania odpowiedzi.
Schodzę po schodach na dół i myślę, że muszę to zrobić.
Dla niej-chciałaby tego-jak i dla samego siebie, bo to naprawdę ja wszystko niszczę.
-Ron? Możemy pogadać?-pytam gdy zauważam rudzielca siedzącego na podłodze przed kominkiem.
-O czym?-reaguje nie zwracając na mnie wzroku, lecz mimo wszystko opuszcza różdżkę, z której dotychczas wydobywało się lekkie żółte światło.
-Widziałeś się z Hermioną? Rozumiesz coś z tego?-pytam tym samym zahaczając o najlepszy możliwy temat. Bezpieczny, nasz wspólny, na, który się nie pokłócimy.
-Tak-odpowiada z pozoru beznamiętnie, ale mimo to wyczuwam lekkie napięcie w jego głosie.-I nie podoba mi się to.
-Mi też.-Siadam szybko koło niego zadowolony, że pociągnął temat. -Zanim...zanim Hermiona wyjechała, zostawiła nas, no nie wiem...zwróciła mi na coś uwagę.-Przełykam ślinę, a on odwraca na mnie zaciekawiony wzrok. Kiedy otwieram buzię i zamykam niczym ryba, uśmiecha się lekko.
Biorę głęboki wdech, a po chwili opuszczam zmęczony ramiona tym samym garbiąc się.
-Przepraszam, Ron, niszczyłem to co ty odbudowywałeś...
-Myślałem, że już nigdy nie zrozumiesz.-Uśmiecha się znowu.-Obaj popełniliśmy błędy.
-Głupio, by było gdybyśmy...-Przejeżdżam dłonią po potarganych już włosach zakłopotany.-Możemy jeszcze raz spróbować naprawić...te całą sytuacje?
Spogląda na mnie tak jak kiedyś; ciepło, ze zrozumieniem, jasno, bez żadnej odrazy.
-Jasne, że tak, Harry-odpowiada i ponownie bierze różdżkę do ręki.-I to najszybciej jak można, bo nie mam pojęcia co będzie dalej, ale jestem pewny, że coś się stanie.
*****
Blaise
Przez roztrzęsienie teleportowaliśmy się na pewną odległość od naszego domu, więc teraz pieszo zmierzamy w jego stronę w całkowitej ciszy trwającej już blisko piętnaście minut co w naszym przypadku jest dość niecodzienne.
Jest ciemno, bardzo. Mrok otula nas ciasno z każdej strony, srebrne punkty świecą nad naszymi głowami, a chłód mimo lata, wędruje po naszych plecach i porywa do tańca liście pobliskich drzew.
Teo ma minę taką jak zwykle-lekko zadziorną, ale przede wszystkim poważną, rozsądną i zamyśloną.
Normalnie prychnąłby z wyższością na tę nieudaną teleportację albo udzielił wykładu na temat mojego braku koncentracji i tego konsekwencji, a później powiedziałby to wszystko Malfoy'owi. Obaj częstowaliby mnie iście złośliwymi jak na Ślizgonów przystało, uśmiechami tak często, że pewnie bym się obraził.
Tymczasem Nott jedynie rozejrzał się dookoła, pokiwał głową i rozpoznawszy miejsce naszego pobytu, ruszył w odpowiednia stronę, a ja za nim.
Przez to wszystko czuje się tak obco i dziwnie, że w duchu klnę na siebie, że zepsułem teleportację.
-Odezwij się w końcu, no!-wołam nie mogąc dłużej zaciskać ust tym samym niszcząc panującą dotychczas ciszę i nostalgię.
Mężczyzna zerka na mnie przeciągle, a potem wkłada dłonie do kieszeni.
-To już jutro, nawet wcześniej. Jest-rzuca spojrzenie na zegarek-prawie dwunasta w nocy.
-To lepiej nic nie mów, bo na ten temat nie chcę rozmawiać-mruczę pod nosem.
-Nie uciekniesz od tego, Blaise. I lepiej bądź bardziej skoncentrowany następnym razem, w razie starcia nie możemy dopuścić do takiej sytuacji.-Wymownie rozgląda się dookoła i wzrusza ramionami.
-Trochę powietrza dobrze nam zrobi-odburkuje, ale uśmiecham się mimo wszystko, że nie zamknął się jednak tak bardzo w sobie.
-To już jutro-powtarza.-Ciekawe jak zareaguje ta cała hołota gdy zobaczy mnie jutro w pracy.-Zastanawia się na głos.-W prawdzie jutro kończy mi się wolne, ale chyba nie sądzili, że...że Regulus tak sprawnie postawi mnie na nogi.
Nie odpowiadam, a on znowu popada w wir własnych myśli. Stawiamy kolejne kroki chcąc dotrzeć jak najszybciej do domu, w którym czeka już na nas Draco i Hermiona, którzy swoją drogą ciekawe jak sobie radzą. Wiem od Pansy, który przypadkowo dowiedziała się od Granger, że ostatnio byli na randce-zresztą w Proroku pisali, że nie pierwszej co jest prawdą. Mój przyjaciel lubi przebywać w jej towarzystwie, choć się nie przyzna, a szczerze mówiąc cieszyłbym się gdyby takie więzi między nimi utrzymały się lub polepszyły.
Ciekawe też co robi Pansy? Jak sobie radzi i co z naszym dzieckiem....Tak bardzo chciałbym przy nich być! Jednak najpierw musze załatwić to. Wywalczyć z pozostałymi przyjaciółmi (z pewnością Hermiona Granger też się do nich zalicza) raz na zawsze spokój w życiu dla siebie, żony, dziecka i potomnych.
-Wiesz co, Blaise? W tym całym syfie...Może być dobrze lub źle, ale na pewno nie nudno-pomrukuje z tak dużym błyskiem w oku, że widzę go mimo panującego mroku.
*****
Minevra
Gdy słyszę pukanie podnoszę wzrok znad pergaminów i przenoszę go na drzwi. Lekko zdziwiona faktem czyiś odwiedzin o tak wczesnej porze jak szósta rano-zazwyczaj pracę zaczyna się o siódmej-wołam cicho proszę.
-Pani Minister, przepraszam, że przeszkadzam, ale to ważna sprawa w związku, z którą musimy podjąć dalsze kroki-mówi Thomas nad wyraz formalnie.
Zamyka za sobą drzwi i wchodzi głębiej po czym siada naprzeciw mnie. Zagląda w formularze, które wziął ze sobą, a następnie odchrząkuje i kontynuuje to po co tu przyszedł.
-Aurorzy, którzy obserwują domy pana Zabini'ego, Nott'a i apartament pana Malfoy'a...
-Jacy aurorzy, panie Thomas?-pytam zdziwiona zarówno ich obecności jak i tym, że nic o tej sytuacji nie wiem.
-Kiedy pan Kingsley był Ministrem zarządził kontrolę...obserwujemy ich, ale wczoraj...
-Proszę abyś najszybciej jak to możliwe odwołał tych aurorów! Kingsley nie jest już Ministrem, mój drogi, jego wszelkie decyzje straciły ważność!-wołam przerywając.-Aurorzy mają już tam nie wracać, panie Thomas, masz tego dopilnować...
-Ale pani McGonagall, Malfoy, Zabini i Nott zniknęli! A to byli Śmierciożercy, są niebezpieczni...
-Są niewinni, bo tak ogłosiło Ministerstwo po drugiej wojnie o Hogwart i tak zostanie.-Energicznym ruchem podnoszę się z miejsca i podchodzę do dużego okna, skąd doskonale widać resztę toczącego się życia w czarodziejskim świecie.-Proszę aby wypełnił pan to polecenie jak najszybciej-przestrzegam wolno cedząc słowa tym samym starając się, by nie poznał, że głos lekko mi się trzęsie.
Thomas przytakuję i energicznie wychodzi ze spuszczoną głową.
Gdy słyszę trzask drzwi, wypuszczam ze świstem powietrze.
Jeśli chcieli podjąć jakieś kroki to znaczy, że nawet ich chwilowa nieobecność wydaje się aurorom podejrzana. A ja? Będę musiała stopniowo zacierać za nimi ślady.
*****
Hermiona
Kiedy rano skierowałam się do kuchni spotkałam Blaise'a i Teo.
Po krótkiej rozmowie w czasie, której napomniałam, że na tę jedną, wczorajszą noc zatrzymałam się w pokoju Zabini'ego, zaczęłam robić sobie śniadanie.
Gdy po zaledwie kilku minutach do pomieszczenia wszedł również blondyn, ścisnął mi się żołądek, a gdy posłał mi pełen wyższości uśmiech, powróciły do mnie obrazy wczorajszej nocy. A raczej jej urywki, bo niewiele pamiętam. Pewnie dlatego, że znowu mnie uśpił, bym nie musiała tego przeżywać.
W moim umyśle zachował się jednak ogień, zapach spalenizny, dym, krzyki i słabnąca wewnętrzna siła.
-To jakaś paranoja...-mamroczę mając na myśli to, że jak wszystko dobrze pójdzie to już wieczorem będę w jednym domu z Kingsley'em.
Jak powstrzymam Malfoy'a przed zemstą? Co może wpaść do głowy Teodor'owi, którego były Minister torturował lub Blaise'owi, któremu oczy może przysłonić chęć pomsty za poronienie Pansy. Jak powstrzymam samą siebie?
-Gadasz do siebie? Zawsze wiedziałem, że coś z Tobą nie tak.-Śmieje się blondyn, który pojawił się praktycznie znikąd. Dreszcz przechodzi po moich plecach, ale nie odwracam się do niego i nadal stoję przy oknie.
-Lepiej żeby rozwiązał ci się język, Granger.-Słyszę jak nalewa sobie czegoś do szklanki. Pewnie kawy albo Ognistej.-Mamy współpracować, a z takim nastawieniem nic nie zrobimy.
-Malfoy, idź sprawdź czy nie ma cię na piętrzę.-Niedbale macham ręką.
-Nie mów do mnie jak do Weasley'a-wręcz syczy. Czyżbym nadepnęła mu na jego ego?-Gdzie się podziała twoja inteligencja, Granger?
-Jest na swoim miejscu, nie tak jak twoja, która wyparowała lata temu-Wzdycham i oglądam się przez ramię.-Widziałeś jak wyglądasz? Masz niedokładnie wyprasowaną koszulę przy rękawach i...czesałeś się w ogóle dzisiaj?-pytam zdziwiona jego całkiem innym niż zazwyczaj obliczem. Nie idealny, nie bez skazy.
Ponownie odwracam od niego wzrok w stronę okna.
Zawsze, przed każdym wyjściem w czasie, którego miałam pozbawić życia jakiegoś czarodzieja, szukałam punktu spokoju. Skupiałam się, a potem lżejsza wychodziłam, by zrobić to co do mnie należało. Teraz nie dany jest mi spokój.
-Uczesane czy nie i tak wyglądają lepiej niż twoje-prycha.-Dobrze wiem, że podobają Ci się w każdej postaci.
-Pajac.
-Idiotka.
-Buc.
-Kretynka.
-Fretka-decyduje się na ostateczność.
-Szlama.
-Ty wredna imitacjo czarodzieja i mężczyzny! Ile mi to będziesz wypominać?-krzyczę, ale gdy odwracam się on stoi już za mną przez co dostaje mikro zawału serca.
Niepotrzebnie wypominałam mu tą fretkę.
-Ja jestem imitacją, skarbie?-szepcze mrużąc oczy.-Przypominam, że to ty jesteś z mugolskiej rodziny.-Zaczynam się szarpać.-I jestem tak męski, że bardziej się nie da-mówi i szybko zsuwa swoje ręce na moje pośladki na wskutek czego wypuszczam z siebie pisk oburzenia.
-O nie, nie-cmoka gdy udaje mi się wyrwać dłoń i próbuję zrobić zamach, by go spoliczkować.-Udało ci się na trzecim roku, ale teraz mogę wykręcić ci rękę lub złamać palce-dodaje niezwykle zimno.
-Zostaw mnie, Malfoy, a do tego, że nie będziemy się spotykać możemy dołożyć jeszcze zakaz rozmowy.
-Jak sobie życzysz-dlaczego sprawiasz, że tak naprawdę chce cię pocałować?-Ale uważam, że powinnaś mi podziękować za to, że ci pomogłem. Zresztą jak zawsze w takich sytuacjach.
Przez chwilę mierzymy się wzrokiem, a następnie blondyn wypuszcza mnie ze swego uścisku i oddala się o krok, wciąż jednak nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia.
Czuję coraz to większą złość, bo nie mam pojęcia co się dzieje, bo zniszczyło się coś co było...dobre.
-Hermiona, Draco, przepraszam, że przerywam te wasze...napięcie, ale musimy zaczynać-mówi Teo stojący we framudze. Ile widział?
Kiedy znowu zerkam na blondyna w jego oczach nie widzę już chłodu, a roztargnienie i nieme pytanie. Kiwam głową.
Wiem co robię, możemy zaczynać.
*****
Teo
Szybkim krokiem wchodzę do środka uprzednio biorąc trzy głębokie wdechy.
Draco czeka już w wyznaczonym miejscu, a ja staram się ignorować ciekawe, a nawet uciążliwe spojrzenia pozostałych pracowników Munga.
Wchodzę na piętro, a po chwili skręcam w prawo.
Mijam po drodze Krępego, który niesie kilka teczek, a w między czasie piorunuje mnie wzrokiem.
Inni zresztą reagują ponownie, a gdy spotykam po drodze Pete resztkami sił przekonuje się, że nie mogę rzucić się na niego na środku korytarza pełnego nieprzychylnych mi ludzi. Ale chce i to cholernie, bo gdyby nie dał listy komuś innemu, kto złamał zaklęcia obronne i nie był godzien zaufania, Regulus, by żył.
-Nott, miło cię znowu wśród nas widzieć-mówi Kinglsey, który nie zdaje sobie sprawy, że wiem o jego prawdziwej tożsamości.
-Na pewno, niestety mam pewien problem-zaczynam. Na zewnątrz staram się być spokojny, ale w środku, aż wrze z przejęcia i paniki, której okazanie może zniszczyć wszystko.-Jeden pacjent...no cóż potrzebuje z tobą skonsultować jego wyniki.
-Czyżbyś sam nie dawał sobie rady?-pyta z sarkazmem na co jedynie mocniej zaciskam zęby. Spokojnie, spokojnie, nie mogę tego zepsuć.
-Tak.-Jestem w stanie jedynie wykrztusić. Kingsley uśmiecha się krzywo, a po wymienieniu kilku zdań ściszonym szeptem z magomedykami, z którymi stał, podchodzi bliżej mnie.
-Wyniki są złe, wystąpiły pewne komplikacje...-mamrocze pierwsze co przyjdzie mi do głowy po drodze.
Skręcam, a później spinam się po kolejnych piętrach raz po raz odwracając się czy nasz cel na pewno za mną idzie.
-Gdzie ty właściwie zmierzasz, Nott?-pyta, a zauważywszy, że z jawną podejrzliwością zaczyna rozglądać się po pustym, najwyższym piętrzę i na drzwi w stronę, których się kierujemy, włącza się we mnie adrenalina. Ślizgońskie przejęcie, które zawsze towarzyszyło nam w ekstremalnych sytuacjach, które tak lubimy.
Zdesperowany, że ucieknie lub powie coś na tyle głośno, że ktoś go usłyszy, łapię go za nadgarstek i niespodziewanie wręcz wpycham do pokoju.
Kingsley otwiera usta, chce zaprotestować, ale wtem błysk godzi go w plecy, a on sam pada na ziemię.
-Sprawnie-ocenia Draco gdy ściąga z siebie zaklęcie kameleona.
Na jego twarzy widnieje cwaniacki uśmiech, który nie opuszcza go nawet podczas teleportacji.
-Szybko, każda chwila się liczy. Trzeba go unieszkodliwić, rozbroić i przytwierdzić do jakiegoś krzesła czy coś, nim się obudzi-mówię biorąc byłego Ministra pod ramię gdy pokonujemy bariery przed domem. Blondyn robi to samo tyle, że z innej strony.
-To oczywiste, ale, Teo, wiesz co? Mam wrażenie, że za łatwo to wszystko poszło.
*****
Przepraszam, ale powrót przeziębienia rozłożył mnie na łopatki.
Spod masy chusteczek i leków pozdrawiam gorąco :)
Vivian Malfoy.
Słodkie te ich przekomarzanki.:P
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny.:D
Wracaj do zdrowia.:P
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Mam nadzieję, że szybko wrócę ;)
UsuńCiągle u mnie pada, więc to może dlatego :)
Dziękuję bardzo i pozdrawiam mocno, mocno!
uwielbiam Twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuńzawsze pełne napięcia (pod różną postacią), wiszącą namiętnością pomiędzy pewną dwójką i genialnym planem
Czyżby zasadzka?
czekam już na następny
zapraszam do siebie na 10 rozdział
pozdrawiam
Niezwykle mi miło!
UsuńTe trzy wartości, które wymieniłaś są dla mnie naprawdę ważne i cieszę się, że widzisz je u mnie.
Może?
Pozdrawiam serdecznie i obiecuje wejść przy wolnej chwili!
świetny rozdział, bardzo ciekawy i trzymający w napięciu, czekam na kolejny, a tobie życzę zdrowia i weny dużo.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Tsuki <3
Postaram się jak najszybciej, bardzo mi miło, że Ci się podoba.
UsuńDziękuję za każdy komentarz i chciałaby byś była do końca zarówno tak jak pozostali stali czytelnicy i Ci nowi :)
Pozdrawiam również! :)
OMFG boskie,ale chce żeby Draco i Miona się jakoś (tak trochę) dogadali :*
OdpowiedzUsuńNo kiedyś (tak trochę) będą musieli się dogadać ;)
UsuńTyle, że na tego drodze mogą stanąć różne wydarzenia.
Pozdrawiam mocno, Claudia i dziękuję! :*
Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńHmm, faktycznie ta cała akcja przebiegła im dość sprawnie, ale pewnie znając życie coś jeszcze pójdzie nie po ich myśli. Och, jestem bardzo ciekawa dalszego ciagu...
Relacja Draco i Hermiony jest zmienna jak w kalejdoskopie. No i co jest jeszcze lepsze: co innego mówią a co innego myślą ;) Ale bardzo lubię te ich "rozmowy" ;)
Fajnie, że Harry i Ron się w końcu tak naprawdę pogodzili. Zawsze to miło, gdy udaje się naprawić błędy przeszłości. I mam wrażenie, że ostatnie słowa Wesley`a się sprawdzą...
Pozdrawiam i życzę duuużo zdrowia ;)
Tak, poszła bardzo sprawnie ;)
UsuńTaką właśnie chciałam: jak w kalejdoskopie :)
Ciesze się, że tak to odbierasz..
Pogodzili się naprawdę, ale myślę, że tak powinno być.
Nawet w innych opowiadaniach Złota Trójca powinna być razem, bo przecież nie pokonała ich wojna, Voldemort, cierpienie i tortury oraz masa innych czynników. Tak, więc trochę nierealne wydaje mi się ich rozdzielenie, ale jest to tylko moje zdanie i jeśli ktoś myśli inaczej lub ma taki wątek w swoim opowiadaniu to nie chcę ani urazić ani skrytykować. Szanuję każdą twórczość :)
Pozdrawiam mocno i dziękuję Ci za wszystko. :D
rozdział świetny jak zwykle zresztą tylko dlaczego musiałaś przerwać w takim momencie!!! Nie mogę mogę się doczekać kolejnego, więc pisz szybko.Zdrówka i duuuużo weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńWtedy nie byłoby tajemnicy jako takiej i wrażenia, że nie wiadomo czego spodziewać się dalej.
UsuńWszystko jest w miarę zaplanowane i nie mogę wyjaśniać wszystkiego-zaczynać i kończyć-w jednym rozdziale ;)
Dziękuję ogromnie zarówno za życzenia jak i przeczytanie i pozostawienie komentarza!
Pozdrawiam :)
o rety, jak ten czas ostatnio szybko leci ! :)
OdpowiedzUsuńjeszcze niedawno czytałam poprzedni blog a tu już 30 rozdział !!
Super napisane, szkoda tylko, że Draco i Hermiona znowu wrócili do punktu wyjścia , ale coś się dziać musi :P
No to jak zawsze najbardziej czekam na kolejną ich konfrontację i oczywiście na to co się ogólnie będzie dalej działo :)
WENY :)
Bardzo szybko leci!
UsuńNiedawno zaczynałam pierwszy, pierwszy rozdział, a tu jest 30 kolejnej historii!
Bardzo się cieszę, że podoba Ci się rozdział. Postaram się dodać jak najszybciej kolejny i dziękuję Ci za to, że tyle już jesteś Mon Ika :)