piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 16:,,Teraźniejszość i przyszłość.''

Blaise



                Wewnątrz wybucham. Moje ciało trzęsie się, a serce bije jak oszalałe kiedy przejeżdżam wzrokiem po ogromnej, prywatnej posiadłości Ministra.
Jego dom prezentuje się na pierwszy rzut oka tak samo jak on. Bez skazy. Tak naprawdę jednak te białe ściany, czyste szaty, kryją w środku mroczne wnętrze, pokryte mnóstwem rys i zadrapań nie do uleczenia.
Z cieniem wątpliwości podszedłem do propozycji przyjścia tutaj, lecz teraz zrozumiałem, że to nasza ostatnia szansa. Szansa, którą zamierzam wykorzystać.




*****

Hermiona



                   -Wejdziemy od tyłu.-decyduję gdy udaję mi się pokonać blokady wokół domu. Kiedy zmierzam w stronę tylnych drzwi na taras, a za mną skrada się Harry z Ronem, Blaise'm, Teodor'em i  Malfoy'em, z obrzydzeniem zauważam, że kilka razy byłam w tym domu, by omówić jakieś sprawy Zakonu. Przecież już wtedy ktoś mógł cierpieć. Mógł być zamknięty i umierający, a ja nawet nie miałam o tym pojęcia!
-Avada Kedavra!-krzyczy Teo gdy nagle, zza pobliskiego klombu zieleni rusza na nas jeden z aurorów strzegących  posiadłość. Atakujący pada na ziemie z lekkim hukiem, a na jego martwej już twarzy zastyga mieszanka zdziwienia i szoku.
Blaise likwiduje jeszcze jedną osobę stojącą po stronie Kingsley'a, kiedy ten wyłania się zaalarmowany błyskiem zaklęcia.
Gdy unicestwiamy przeszkody ruszamy dalej.
                   Wiatr, który zapanował dzisiejszą noc, targa nasze włosy i cienkie gałązki niektórych drzewek przez co ich liście szeleszczą tworząc niesamowitą muzykę dla uszu.
Cicho wkradamy się na taras, a następnie do szklanych drzwi przykrytych długimi, ciemnymi firanami.
-Alohomora.-szepczę z różdżką przy zamku, który już po chwili ustępuje, tym samym ułatwiając nam wejście do środka.
Spoglądam przez ramię na resztę i stawiam pierwszy kroku ku wnętrzu rezydencji.
Światła są zgaszone, a jedynym źródłem oświetlenia w salonie, do którego weszliśmy, jest marmurowy, przyjazny kominek świecący złotym ogniem.
Zostanę z Tobą do końca. Będę Twoim największym koszmarem. 
Będę nawiedzać Cię po nocach. 
Ktoś założy Ci kiedyś pętle na szyję. 
Zabijcie mnie, ale nigdy nie pokonacie mojego syna.
Niechętnie zerkam w stronę Malfoy'a słysząc słowa Narcyzy, z których nie jestem zadowolona gdyż zawsze uważałam, że chwila przed śmiercią i ona sama jest za osobistą sprawą, by była widowiskiem dla innych lub, by  ktoś obcy ją oglądał.
Przyciskam palce do skroni czując napływające krzyki i przeklinam pod nosem, bo to Kingsley powinien cierpieć za swoje grzechy, a nie ja.
-Przejdźmy szybko po wszystkich pokojach, nie mamy czasu do stracenia.-przypomina blondyn i nie czekając na żadną odpowiedź odchodzi od nas, po chwili całkowicie ginąc w panującym mroku.
-Lumos.-szepczę i również zmierzam w głąb posiadłości.
                       Z rosnącym niepokojem wchodzę do bogato umeblowanych pomieszczeń.
Cicho przemykam po drewnianych, drogich parkietach, a moment później znikam za progiem pokoi, by po chwili wyjść z jeszcze gorszym nastawieniem.
Krzywię się gdy moje oczy natrafiają na te wszystkie bogactwa, bezcenne rzeźby i drogie dywany.
-Już tam byłem.-słyszę kiedy kładę dłoń  na klamce największego pokoju na pierwszym piętrze. Odwracam się zakłopotana do Malfoy'a, który jedynie uśmiecha się kpiąco, a następnie odchodzi dumnym krokiem w stronę schodów. 
Zostały piwnice. 


*****

Pansy



                    Stan Seamus'a jest w normie, ale mimo wszystko nie wiem czy z tego wyjdzie.
Dowiedziałam się leży we własnej krwi już od blisko miesiąca, a śmierć, której wyczekuje nie chcę nadejść.
Tak, chce umrzeć, bo ból, który odczuł i odczuwa jest dla niego za duży, a moje próby powstrzymania go od takich myśli spaliły już na początku.
                    Podrywam z niego wzrok na dźwięk otwieranych drzwi. Zadziwia mnie spokój z jaką to robią. Tak cicho i ostrożnie.
Szepcząc między sobą kierują się w naszą stronę, a tym razem ich różdżki już od wejścia spoczywają w ich dłoniach.
Podrywam się i dociskam swe plecy do ściany podczas gdy, śpiący do tej pory spokojnie Seamus, otwiera opuchnięte oczy.
-Koniec zabawy w kotka i myszkę.-warczy Kingsley i po kilku większych krokach staje naprzeciw mnie.
Dociska moje ciało swoim i chwyta za podbródek zdecydowanych ruchem. Palcami szeroko otwiera mi usta, a w moich oczach pojawiają się pierwsze iskry paniki, gdy zauważam Moody'ego, który wyciąga zza swojego płaszcza fiolkę z jakimś eliksirem.
-Do ostatniej kropli, Pansy.-szydzi Minister. Zaczynam się wyrywać i krzyczeć niesamowicie głośno.
Seamus resztką sił zaczyna czołgać się w naszą stronę, a kiedy jego próba wyciągnięcia różdżki z drugiej dłoni Alastor'a, zostaje zauważona, dwójka mężczyzn stojących w pobliżu dobiega do niego  i kilkoma uderzeniami znowu przyklejają go do wilgotnego podłoża.
-Zostawcie nas!-wołam na myśl o dziecku, które noszę pod sercem gdy członkowie Zakonu Feniksa po raz kolejny próbują wlać mi eliksir do gardła.
Kingsley, mocno zdenerwowany, chwyta mnie za bluzkę, a raczej jej nędzne strzępy, i mocno powala na ziemie koło skatowanego przyjaciela.
Gdy zauważam furię w jego tęczówkach jest już za późno na odparcie ataku.
Mocno kopie mnie w brzuch powodując kolejny napływ przerażenia i krzyku z mojego gardła, a następnie szarpie za włosy.
Boli.
Kochanie, mama jest z tobą. Jestem tu. 
-Tylko nie moje dziecko...-szepczę gotowa się na kolejne ciosy.
-Dziecko, mówisz?-pyta szyderczo pochylając się nade mną.-Przywitam się z nim.-dodaje i częstuje mnie jeszcze jednym uderzeniem na wskutek czego wyje głośno.
-Musimy się stąd wynosić! Są tutaj i albo idziesz ze mną, albo zostajesz tutaj!-woła Alastor gniewnie.
Już tu są. 
Moi przyjaciele...
Hermiona.
Draco.
Teo.
Blaise. Blaise...
Krzyczę jeszcze głośniej łudząc się, że dzięki temu szybciej mnie odnajdą.
-Zabieramy ją ze sobą.-postanawia Kingsley i łapie mnie pod ramię po czym mocno szarpie w górę.-A jego zostawiamy.-dodaje rzucając wyniosłe spojrzenie leżącemu Seamus'owi.
Boże, czy on jeszcze oddycha?!
-Nie! Nigdzie z wami nie pójdę!-krzyczę wyrywając się z jego uścisku. Moody unosi różdżkę do góry gotowy do teleportacji Gdy zauważam, że Kingsley robi to samo, krzyczę raz jeszcze przerażona, że znowu zabiorą mnie gdzieś gdzie pozostali  tym razem już mnie nie znajdą.
Łapie się za pulsujący policzek gdy Minister wymierza mi w niego cios, a gdy otwieram usta, by ponownie dać znać o swojej obecności, by ich naprowadzić, drzwi wręcz wybuchają obsypując nas swoimi resztkami i drzazgami.


*****

Hermiona



-Bombarda!-mówię gdy krzyki, które zaprowadziły nas przed tę piwnicę, rosną na sile.
Drzwi wybuchają, a my wchodzimy do środka z różdżkami w gotowości.
-Petrificus Totalus!-woła Teo, a już po chwili Alastor, w którego mierzył,  pada na ziemie spetryfikowany z dużym gniewem na twarzy.
Z wysokim ciśnieniem zauważam Pansy, która tkwi w objęciach Kingsley'a podczas gdy wokół mnie zaczynają swój popis kolorowe płomienie zaklęć.
Przekupieni aurorzy atakują nas zażarcie, a ściany zaczynają trząś się na wskutek czego, na nasze głowy zaczyna spadać kurz.
-Avada Kedavra!-mówię widząc wymierzoną we mnie broń przeciwnika. Nieznany mi mężczyzna pada na ziemie, a kiedy robi zauważam jeszcze jedno pokiereszowane ciało leżące na podłodze.
-Seamus!-krzyczę gdy klękam przy mężczyźnie. Szybko sprawdzam mu puls i z ulgą stwierdzam, że mimo, iż jest słaby, przeżyje.
-Puść ją!-krzyczy Blaise gdy stoi wraz z Malfoy'em, Teodor'em i Harry'm, z wymierzoną w Ministra różdżką.
Zamieniam się z Ron'em na wskutek czego to on zaczyna rzucać na rannego podstawowe zaklęcia, a ja dołączam do przyjaciół.
-Jeden niewłaściwy ruch, a zabije ją w mgnieniu oka!-krzyczy wbijając koniec różdżki w szyję Pansy, która wręcz trzęsie się w jego ramionach cała zapłakana i poraniona.
Wciągam mocno powietrze kiedy dostrzegam jej rozciętą miejscami skórę, zgarbioną postawę, siniaki na ciele i popuchnięte oczy.
-Aurorzy, którzy nie stoją po Twojej stronie zaraz tu będą!-woła Teo.-Masz jeszcze szansę się wycofać...nie musisz tak kończyć.
-Nie podchodźcie!-ostrzega kiedy robię kilka kroków w jego stronę.-Albo ją zabiję!-dodaje i jeszcze mocniej wbija koniec różdżki w jej krtań na co ona reaguje lekko przyćmionym krzykiem.
-Zostaw ją!-prosi Blaise widząc reakcje swojej żony i podrywa się ku niemu jednak zauważając istne szaleństwo w jego tęczówkach zatrzymuje się.-Proszę Cię...zostaw moją żonę...-dodaje cicho w trakcie gdy pierwsze łzy zaczynają zdobić jego policzki.
Przez moment atmosfera jest niesamowicie ciężka. Serca biją nam tak mocno, że da się je usłyszeć, wilgoć panująca w piwnicy i zapach stęchlizny dochodzi nam do nozdrzy, w uszach dudni od szumu i widoku martwych u naszych stóp. 
                Później wszystko dzieje się niesamowicie szybko. Blondyn kończy szemrać coś co, szeptał już od dłuższego czasu na wskutek czego ciało Kingsley'a podrywa się do góry.
Harry szybko odbiera mu różdżkę zaklęciem, a następnie przytwierdza go do podłogi, na której zmieszała się już krew kilku osób, a Blaise podbiega do Pansy, która spada w dół jak bezwładna, szmaciana lalka.
-Nie przegram....-mamroczę Minister z policzkiem dociśniętym do ziemi.
-Kochanie, jesteśmy z tobą.-mówi Blaise do kobiety, którą trzymam w ramionach. Pansy rozgląda się dookoła i zerka na nasze twarze z iskrami i ciekawością, która po chwili ustępuje uldze.
-Tak, jesteście.-odpowiada cienkim głosem.-Dziękuję.-dodaje, a już po chwili mdleje w ramionach mężczyzny.
Przejeżdżam dłonią po jej ciemnych, pokrytych kurzem  i skołtunionych włosach, a kiedy unoszę wzrok koło mnie przenika błękitna łania.


*****

Pansy




                Wokół mnie jest jedynie biała przestrzeń. Rozciąga się i owija mnie szepcząc do ucha uspokajającą melodię.
W tle grają skrzypce, a z równie nieskazitelnego obłoku nade mną, sypie się biały śnieg, a raczej puch, który powoli osiada na moich ramionach.
Kochanie...
Stawiam pierwsze kroki w białym świecie, rozglądam się z ciekawością, łudząc się, że ujrzę coś o innym kolorze niż ten, który otacza mnie z każdej strony.
Kochanie...
Mały, biały ptaszek siada na wierzchu mojej dłoni, którą wyciągam przed siebie.
Muzyka staje się coraz głośniejsza. Nabiera na silę do momentu, aż zaczyna drażnić mój słuch.
Nagle instrument znika, a piękna melodia zamienia się w straszny krzyk. Mój krzyk.
Otoczenie zmienia się.
Żywy organizm na mej dłoni zmienia się w czarnego kruka o czerwonych oczach, który już po chwili ze wrzaskiem podrywa się do góry.
Szybuje wysoko, szybko ruszając skrzydłami, z którym niespodziewanie odrywa się jedno pióro.
Unoszone wiatrem opada na śnieżnobiały puch pod moimi stopami, powodując, że otoczenie nagle robi się czarne. Czarne i wyjące w nieskończoność.
-Kochanie...-słyszę gdy podrywam się do pozycji siedzącej z szeroko otwartymi oczami.
Rozglądam się ze zdziwieniem podziwiając otoczenie, które łudząco przypomina sypialnie moją i Blaise.
O Boże! On siedzi koło mnie!
-Blaise!-wołam wystraszona po czym mocno rzucam się na jego klatkę piersiową. Mężczyzna szybko obejmuje mnie ramionami i całuje w czubek głowy.
-Tak się ciesze, że nic Ci się nie stało.-szepcze gdy zerkam w jego oczy, które teraz zaszklone są lekko.
-Mi nie, ale naszemu dziecku...-odpowiadam równie cicho i automatycznie kieruje swą dłoń na mój brzuch gdzie powinien być nasz potomek.-Nie czuję go, Blaise. Już nie...nie czuję...
-Ci...-szepczę dalej chwytają moją twarz w obie dłonie.-Pojedziemy do Munga, zrobimy badania...Najważniejsze jest to, że ty jesteś ze mną. Tak Cię kocham, Pan...
Przymykam oczy i opieram swoje czoło o jego.
To właśnie w jego ramionach, z nim u boku spędzę resztę życia. To właśnie tu czuje się jak na swoim miejscu. Idealnie.
Równocześnie uświadamiam sobie jak bardzo za nim tęskniłam i jak bardzo bałam się, że już więcej go nie zobaczę.
-Też Cię kocham Blaise.-mówię lekko muskając jego usta, na które spadają moje łzy.-Boje się, że już go nie mamy...Tam było tyle krwi, mogłam nawet nie zorientować się kiedy poroniłam....
-Wierzmy, że tak nie było.


*****

Draco



-Co, by tu z tobą zrobić, Elfias'ie?-pytam siedząc naprzeciwko niego na krześle, które przed chwilą przyniosłem. Z fałszywym uśmiechem przerzucam różdżkę w dłoni, wiedząc, że człowiek siedzący przede mną, zasługuje na karę. Tak jak pozostali członkowie Ministerstwa.
-Nikomu nic nie powiem...-powtarza po raz kolejny, lecz zamyka się po chwili pewnie zdając sobie sprawę jak żałośnie brzmią jego słowa.-Udało wam się? Uwolniliście żonę Zabini'ego?
-Pansy.-poprawiam automatycznie wiercąc się na krześle na co on podskakuje wystraszony. Śmieje się pod nosem z jego przerażenia.-Tak, udało nam się, ale bez Twojej pomocy.
-Nie wiedziałem...nic...
-Posłuchaj.-przerywam ostro. Krzesło, które niedawno przyniosłem przesuwam pod ścianę, a sam klękam obok niego.
-Jeśli Cię wypuścimy spotka Cię kara za zdradzę, współudział w zabójstwach oraz działalność w Zakonie Feniksa, który okazał się gorszy od Śmierciożerców.-kontynuuje podrzucając różdżkę w powietrzu po to, by po chwili złapać ją i powtórzyć ową czynność.-Cela będzie miejscem, z którego nie wyjdziesz do końca życia, a ty...no cóż, nie będziesz nawet cieniem samego siebie.-zgłębiam temat. Twarz mu blednie, a jego oczy zwężają się ze strachu na myśl co może go spotkać kiedy opuści nasz dom.-To co my robiliśmy Ci do tej pory stanie się drobnostką,a te wszystkie rany w porównaniu do tych, które otrzymasz tam, okażą się niczym.
Wszystko jednak zmienia się jeśli skażą Cię na pocałunek dementora...-ciągnę i podnoszę się z klęczek.
Staje za plecami mężczyzny, mocno zaciskam palce na jego ramionach oraz zniżam się na wysokość jego uszu, by wyszeptać ciąg dalszy:
-To paskudne uczucie. Świadkowie twierdzą, że nawet otoczenie wokół skazańca się rozmywa. Temperatura obniża się, a świat wydaje się czarno-biały.-mówię cichutko.-Twoje ciało przeszyje niesamowity ból. Głowę, wręcz rozerwie Ci na strzępy, a serce wyrwą z Ciebie żywcem. Straszne przeżycie, nic nie może się z nim równać...Dlatego...-ucinam przystawiając mu różdżkę do piersi wciąż stojąc za nim.-Powinieneś mi być wdzięczny za to co zrobię...Avada Kedavra!



*****

Hermiona



                   Na wskutek patronusa, którego Harry posłał do profesor McGonagall, krótko po unieszkodliwieniu Kingsley'a, obecna dyrektorka Hogwartu teleportowała się do nas wraz z aurorami z Ministerstwa, którzy od samego początku nie wspierali Kingsley'a. Swoją drogą jest ich całkiem sporo.
                 Nasze twarze zniknęły z list poszukiwanych, Zakon Feniksa został rozwiązany na wskutek ostatnich wydarzeń jak i jego czynów, które wyszły na jaw, ponieważ Teo, Blaise i Malfoy pokazali swoje wspomnienia społeczeństwu.
Samego Kingsley'a aresztowano i przeniesiono do Azkabanu. Proces ma odbyć się kiedy zostanie wybrany nowy Minister Magii, który przewodniczyć będzie radzie.
Niestety prawdopodobnie niezostanie skazany  na śmierć lub pocałunek dementora, ponieważ czarodziejskie społeczeństwo jak i sami pracownicy Ministerstwa i radni będą chcieli, by zapłacił za swoje winy i grzechy przez dożywotni pobyt w tym okropnym miejscu jakim jest Azkaban.
Jednocześnie nie pozbędę się krzyków, słów i wycia, którymi mnie obdarzył. Mam dwadzieścia jeden lat i zostanę z nimi do końca życia.
Wybory na nowego Ministra prawdopodobnie odbędą się jak najszybciej tyle, że nikt na razie nie wie kim mogą okazać się kandydaci.
                   Pansy jest już wśród nas jednak cały swój czas spędza w łóżku co jest bardzo właściwe w jej stanie. Wszyscy naprawdę podziwiamy jej wytrzymałość i także lojalność, którą wykazała się gdy nie pisnęła na przesłuchaniach, które na pewno nie były przyjemne, ani słowa o nas i naszych planach. Nie musi przenieść  się do świętego Munga, ponieważ okazało się, że Teo po Hogwarcie ukończył studia na wskutek, których został magomedykiem. Nawet nie wiedziałam, że mamy pod dachem lekarza!
Dlaczego, więc Michael nie mógł zostać u nas? Okazało się, że nie wzięliśmy go do siebie i od razu odesłaliśmy do Munga, ponieważ nie byłoby miejsca dla Pansy, a zapasowe łóżko, które stało już od dłuższego czasu zajął Seamus, którym obiecał zająć się Teo.
                   Praktycznie, przyszłość stanęła przed nami otworem. Jedyne co musimy jeszcze zrobić to doczekać się nowego Ministra, a ja nie odejdę od byłych Śmierciożerców dopóki Pansy nie wróci do zdrowia oraz dopóki Harry nie znajdzie dla nas mieszkania.
Moja przeszłość bowiem była całkiem inna. Krótko po ukończeniu Hogwartu zapisałam się, a po dłuższym czasie ukończyłam studia adwokackie dla czarodziei. Później pracowałam dla Zakonu na wskutek czego wraz z Wybrańcem ciągle zmienialiśmy miejsca zamieszkania, a na żadnym z nich nie zostawaliśmy  dłużej niż dwa tygodnie.
Teraz, kiedy znajdzie dom dla nas i  Ron'a, wprowadzę się tam i opuszczę nowo poznanych przyjaciół. Za jakiś czas, kiedy to wszystko się uspokoi będę musiała poszukiwać pracy w Ministerstwie w swoim zawodzie.
Wszyscy bowiem mają nadzieję, że nowy przedstawiciel czarodziei nadrobi utracone wartości i wzniesie nas na jeszcze wyższe szczyty, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia.
                   Tym razem najbliższą dla mnie przyszłością są przeprosiny, które muszę złożyć Malfoy'owi.
Wzdycham ciężko i przywołuje na twarz najbardziej szczery i ciepły uśmiech na jaki mnie stać.
W środku denerwuje się strasznie na myśl, że będę musiała się przed nim płaszczyć jednak chowam dumę do kieszeni gdy przypomnę sobie, że zagwarantowałam to sobie z własnej winy i niewyparzonego języka.
                  Wchodzę do naszej sypialni i przecieram oczy zauważając wystrój wnętrza.
Okno jest szeroko otwarte przez co promienie słońca, padają do środka wprost na biurko przy którym siedzi blondyn. Jasna firanka powiewa na wietrze, świeże kwiaty w wazonie stoją na parapecie, do nozdrzy wchodzi zapach lata, a przede mną rozpościera się soczysto zielony krajobraz.
Kręcę głową zauważając tą różnicę. Wcześniej było to ponure pomieszczenie, w którym byłam głównie nocami i o poranku. Prawie zapomniałam, że jest lato, w dodatku bardzo udane.
                  Kiedy Malfoy odwraca wzrok zmuszam się do uśmiechu. Mocniej zaciskam dłoń na kawie, którą trzymam za plecami i staram się zapomnieć o tym jak go nie lubię.
-Cześć.-rzucam podchodząc bliżej niego na co on jedynie przytakuje i nie podnosi, jak moment temu, na mnie swojego spojrzenia, które aktualnie utkwione ma w jakiś papierach.
-Bo, wiesz Malfoy....Chciałam...chciałam Cię przeprosić.-mamroczę. Mężczyzna uśmiecha się kpiąco słysząc moje słowa dając mi do zrozumienia, że mam kontynuować.-Nie powinnam tego mówić...
-Czego, Granger?-pyta wreszcie po raz drugi unosząc swe spojrzenie. Podnosi leniwie lewą brew i odkłada na bok długopis. Opiera się plecami o oparcie fotele i zerka na mnie z mieszanką ciekawienia i rozbawienia.
-Tak...-odchrząkuję po czym wyciągam zza pleców kubek kawy, który chwytam w obie dłonie przed sobą.-Nie powinnam insynuować, że jesteś takim potworem jak on, Malfoy.-cedzę zirytowana jego rozbawieniem i beztroską postawą.
-Kawa?-pyta wskazując podbródkiem na parujący napój.-Granger, jest ciepło jak cholera, a ty przynosisz mi gorącą kawę?-pyta akcentując ostatnie słowo.
-Próbuję Cię przeprosić Malfoy!-krzyczę zirytowana jednocześnie domyślając się, że zapewne najchętniej napiłby się Ognistej Whiskey, ale nie ma co liczyć, by kiedykolwiek dostał ją z moich rąk. Sam jej widok mnie odrzuca.
-Więc to zrób.-odpowiada wzruszając ramionami.
-Nie powinnam wyciągać od Ciebie tych informacji.-przyznaje po chwili.- To Twoja przeszłość, do której nie powinnam się wtrącać. I nie będę.
-Powiedz to, Granger.-nakazuje i prostuje się na wskutek czego zmniejsza odległość między nami. Wstaje z fotela i wbija we mnie swe chłodne tęczówki. Zaciskam zęby wiedząc, że oczekuję, aż spłaszczę się i powiem to na co tak czeka.Unoszę podbródek przez co w jego obojętnych oczach przez moment pojawiają się gniewne ogniki.
Mężczyzna wzdycha po chwili i widząc moje manewry obronne kładzie dłoń na moim ramieniu i klepie go kilka razy z rozbawionym wyrazem twarzy, z którego nagle zniknęły te gniewne ogniki, które narodziły się gdy wykonałam wcześniejszy gest.
-Przepraszam.-mówię w końcu.
-To było takie trudne?
-Przestań, Malfoy! Dobrze wiem, że wcale nie liczyłeś na moje przeprosiny.-warczę.
-Nie mów tak, Granger. Uraziłaś mnie i sprawiłaś mi wielką przykrość.-przyznaje blondyn.-Bezpodstawnie mnie oskarżyłaś i obraziłaś.
-Przestań udawać!-udawać gestykulując rękoma jednocześnie zapominając, że trzymam w dłoniach gorący napój, co skutkuje tym, że koszulka blondyna ma okazję do bliskiego kontaktu z ową kawą.
-Cholera!-krzyczy gdy gorąca ciecz oblewa jego t-shirt.
-Przepraszam!-wołam zakrywając usta dłonią.-Nie chciałam! To było niechcący!-dodaję czując jeszcze większy wstyd i upokorzenie.
-Granger!-krzyczy zezłoszczony sycząc z bólu. Mężczyzna krzywi się i łapie koszulkę u dołu.
-Co ty robisz?-pytam widząc, że zamierza ściągnąć górne ubranie.
-Lubisz siedzieć w mokrych, ciepłych, lekko klejących się ciuchach? Bo ja nie.-odpowiada i pozbywa się bluzki.
Głupkowato kiwam głową widząc jego tors, który do tej pory oglądałam do połowy przykryty kołdrą, o samym świcie lub w środku nocy.
Uśmiecham się lekko widząc jego doskonale wyrzeźbione ciało oświetlane promieniami słońca podczas gdy on podchodzi do szafy, z której wyciąga czyste ubranie, a kiedy ma już je na sobie rzuca kilka zaklęć na poplamione.
-Chyba pomyślę, że przyniosłaś tę kawę specjalnie.-mówi sugestywnie poruszając brwiami kiedy siadam na jego łóżku.
-Przestań.-ucinam niedbale machając dłonią w powietrzu. Jesteś przystojny Malfoy, nawet bardzo. Tylko głupia, by zaprzeczyła, ale nie znaczy to, że będę ślinić się na Twój widok, jak co po niektóre.
-Co planujesz, Granger?-pyta nawiązując do przeszłości, którą po części mam już zaplanowaną.
Relacjonuję mu swoje plany, których słucha z jawną uwagą, a kiedy kończę kiwa głową i uśmiecha się lekko.
-Miłe z Twojej strony, że nie chcesz się teraz wyprowadzić kiedy ona jeszcze nie wyzdrowiała. Pansy naprawdę Cię polubiła.-mówi, a po chwili uśmiecha się kpiąco.-No, ale czego innego można byłoby spodziewać się po szlachetnej Gryfonce?
-Robię to, bo również ją polubiłam. Zaprzyjaźniłyśmy się i nie zamierzam zostawiać jej kiedy jest w takim stanie, Malfoy.-prostuję.
-A później znikniesz....-kończy opadając plecami na łóżko.
-Później zniknę.-zgadzam się z nutą żalu w głosie, podążając za nim wzrokiem..-I prawdopodobnie już więcej mnie nie zobaczysz.



 *****
Tak, przepraszam, że dopiero dzisiaj, piątek, ale uczyłam się biologii na test i kilku innych rzeczy przez co nie mogłam wcześniej.
Dziękuję za wszystko co zrobiliście i byłabym zachwycona jeśli rozdział, by się wam spodobał.
Wszystko idzie po mojej myśli, choć osobiście wyznam, że jeszcze bym ten rozdział popoprawiała, ale czas mi nie pozwala gdyż jest równo 23:48, a zmęczenie bierze górę.
Pozdrawiam mocno!
Vivian Malfoy.

17 komentarzy:

  1. Hej.:)
    Rozdział jest zajebisty. Zdziwiłaś mnie tym, że tak szybko unieszkodliwiono Kingsleya. Myślałam, że ta akcja będzie trwała o wiele dłużej, a cała wojna pomiędzy dobrymi a złymi będzie głównym tłem opowiadania. Teraz nie wiem czego się mam spodziewać. Jestem cholernie zaintrygowana tym, co przyszykowałaś dla nas dalej.
    Cieszę się, że udało uratować się Pansy i Seamusa. Mam nadzieję, że ta była ślizgonka szybko dojdzie do siebie, a obecność męża i przyjaciół tylko jej pomoże.
    Miona i jej cudowne plany..:P Przecież Draco nie zniknie z jej życia, o tak o. Nie zrobisz nam tego.:P
    Teo magomedykiem? Nowa strona tego bohatera.. Ja ciągle pamiętam go jako tego samotnego skrzypka z poprzedniego opowiadania.:P Napisz o nim coś więcej, błagam.:)
    Mówiłam już, że rozdział zajebisty?! Tak? To dobrze.:) Przepraszam cię za ten bezsensowny komentarz, ale jest już dosyć późno, a ja dopiero wróciłam z koncertu pewnego zespołu, więc euforia wzięła górę nad wszystkimi moimi emocjami.:P A że widziałam, że dodałaś rozdział, to nie mogłam się powstrzymać i musiałam od razu przeczytać i skomentować.:P
    Dobra, przestaje bredzić.:P
    Mam nadzieję, że test z biologii dobrze ci poszedł.:P
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek wojny jest wątkiem pierwszej części.
      Później będzie dalej, nowe, ale Kingsley ie zniknie całkowicie.
      Dobrze, że nie wiecie czego się spodziewać ;)
      Pansy i Seamus są już bezpieczni. Można odetchnąć z ulgą.
      Nie zrobię, w końcu to Dramione, no, ale przecież Hermiona może się łudzić, prawda? ;)
      Teo magomedyk czyli owa rola Teodora. Choć również kojarze go ze skrzypkiem.
      Tak, mówiłaś, ale ciesze się, że w ogóle ,,mówisz'' ;)
      Po prostu naprawdę fajnie, że zostawiasz ślady po sobie.
      Również mam nadzieję, że test z biologi dobrze mi poszedł i również podrawiam!

      Usuń
  2. Azkaban ? Serio? ;O
    Ja bym tą gnidę pocwiartowała na kawałeczki !
    Jak on tak mógł pobić Pansy skurwiel jeden.
    haha niezłe przeprosiny Hermiony ;p
    jestem ciekawa co będzie dalej ? czy Pansy straciła dziecko ? Bo to do konca nie zostało wyjaśnione.
    pozdrawiam;]
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak, ale społeczeństwo czarodziei sądzi, że należy mu się kara, a gdyby zginął, to zginąłby i już. NIe odczułby tej kary.
      Wyjaśnienie dalej i mam nadzieję, że przeczytasz kolejne rozdziały ;)
      Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  3. Pansy straciła dziecko? Oby nie. Ciekawe co będzie z Draco. Obyś świetnie napisała test.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję, żeby nie wykrakać.
      Wyjaśnienie w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle boski!!
    Biedna Pansy , niech dochodzi do siebie!
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Gisiu i postaram się dodać kolejny rozdział jak najszybciej!

      Usuń
  5. Rozdział świetny, dobrze że z Pansy wszystko okey. Czekam na nowy rozdział
    Tsuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy okey okaże się ;)
      W każdym razie dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  6. Rozdział poprostu swietny. Ciesze sie bardzo ze uratowali Pansy, ale równocześnie jestem smutna bo prawdopodobnie poronila. Biedny Seamus, tak strasznie go wykonczyli. Super ze Teo zdecydował się go leczyc, może dzięki temu niedługo stanie na nogi. Rozmowa Hermiony z Draco byla extra, ale smutno mi z powodu decyzji, jaką podjęła Miona. Mam nadzieję ze miedzy nimi wydarzy sie coś wiecej i Granger zmieni zdanie o swoim odejsciu. Czekam na nastepny cudowny rozdzial i pozdrawiam ;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie, ale czy na pewno to się okaże ;)
      Teo pomoże Seaums'owi.
      Ciesze się, że rozmowa Ci się spodobała.
      Jak potoczą się ich dalsze losy, w kolejnych rozdziałach ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Rozdział genialny.
    Ulżyło mi kiedy odnaleźli i uratowali Pansy. Mam nadzieję, że dziecko udało się uratować bo szczerze mówiąc nie jestem tego pewna po przeczytaniu tego rozdziału. Ale liczę na to, że Blaise odzyska całą swoją rodzinę ;) Dobrze, że Seamus też przeżył.

    Nareszcie Kingsley`a i resztę Zakonu dosięgła sprawiedliwość. Choć szkoda, że były już Minister przeżyje, bo Miona nie uwolni się od swoich koszmarów no i zawsze może znaleźć się ktoś, kto spróbuje go uwolnić. Choć mam nadzieję, że tak się nie stanie...

    Fajnie, że Herm przeprosiła Draco, choć ich rozmowa miała ciekawy przebieg ;) Ale wydaje mi się, że Miona i Malfoy tak szybko się od siebie nie uwolnią pomimo planów Granger. Mam wrażenie, ze to jeszcze nie jest koniec...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz można odetchnąć z ulgą.
      Seamus przeżył, ale jego stan jest marny.
      Blaise i Pansy na pewno będą mieli rodzinę, no, ale kiedy i jakim sposobem to się okażę.

      Zakon spotkał się ze sprawiedliwością.
      Hermiona zostanie z tym ,,prezetem'' od Kingsley'a do końca życia i to na pewno nie będzie przyjemne, no, ale wtedy...Ups! Nie mówię ;)

      To jeszcze nie koniec, Esko. Może po prostu nowy początek ;)

      Pozdrawiam również i dziękuję serdecznie!

      Usuń
  8. ha ! i tak ją zobaczy później ! i nie mogę się doczekać kiedy coś zacznie między nimi się dziać :D
    jestem ciekawa jak dalej poprowadzisz akcję, gdy sprawa z zakonem została już zakończona :)
    mam nadzieję, że nie zakończysz szybko tej opowieści i będzie jeszcze kilka dramatycznych akcji ( co uwielbiam ) :D
    Weny !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i zobaczy ;)
      W kocu los tak łatwo ich nie rozdzieli!
      Dalej, gdy sprawa z Zakonem się rozwiązała, będzie coś nowego i mam nadzieję, że się spodoba.
      Nie skończę szybko.
      To nie będzie krótkie i łatwe.
      Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  9. Czytam i czytam i muszę przyznac ze swietnie piszesz ale gdzie tu kurczę jest dramione ? Nie moge sie doczekać aż przeczytam następne rozdzaly

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy