piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 9:,,Praktycznie, jeżeli jesteś mordercą, to mordercą zginiesz. Z tego zawodu odejść się nie da''.

Hermiona


                  Harry był za bardzo zdziwiony przez co  nie zdążył zaprotestować teleportacji, której był ofiarą.
Teo, Pansy, Blaise i Malfoy nie czekali długo,bo po  zaledwie paru zdaniach, które wymieniłam z Wybrańcem wyszli z ukrycia i chwytając go za ramię przenieśli  do naszego domu.
                  Obecnie Złoty Chłopiec siedzi w salonie, a pozostali stoją przed nim  taksując go wzrokiem pełnym litości jednocześnie czekając, aż się uspokoi.
-Nie musiałeś go wiązać.-warczę w stronę blondyna kiedy ten krępuje Harry'ego niewidzialnymi więzami.
-Miałbym odmówić sobie tej przyjemności kiedy mam okazję?-pyta rozbawionym tonem unosząc brew.-Nie.-dodaje po udawanych namyślę.
-Teleportowaliście mnie nie wiadomo gdzie, związaliście i od dłuższego czasu nie mogę doprosić się wyjaśnień! Hermiona, co tu się dzieje?-pyta łamiącym się głosem. Dzienne światła wpadające do salonu przez okna odbija się od szkieł jego okularów, a wiszący na ścianie zegar tyka niesamowicie głośno.
-Chcemy Ci coś pokazać, musisz wiedzieć jak jest naprawdę...
-Chcemy?!-przerywa histerycznie.-Czy ty jesteś po ich stronie?
-Jest i ty też będziesz Potter jak zobaczysz to co ona.-odpowiada za mnie Malfoy z założonymi rękami. Harry posyła mu groźne spojrzenie, które blondyn w pełni odwzajemnia, a po chwili syczy przez zęby:
-Nie wiem co ty kombinujesz, ale jeśli coś jej zrobisz...
-Nie zapędzaj się Okularniku!-ostrzega rozzłoszczony kolejnymi podejrzeniami co do jego osoby.
-Nie mam do tego powodów Fretko?!
-Jeszcze jedno słowo i załatwimy to mniej przyjemnie Potter, a wtedy...
-Dość!-przerywam zirytowana.-Proszę Cię Harry, musisz się zgodzić...
Wybraniec wzdycha zrezygnowany i kręci głową chcąc uspokoić nerwy. Przebiega wzrokiem po otoczeniu krzywiąc się co chwilę, a kiedy więzy nie puszczają mimo iż znowu zaczyna się wiercić spuszcza wzrok.
-Obiecałem Ci, że będę z tobą nie ważne co będzie potem.-odpowiada z ciepłym uśmiechem, a kiedy Malfoy ściąga z niego zaklęcie  zanurza się w błękitnych wspomnieniach wcześniej nalanych do misy przez Teo.


*****

Harry



              Kiedy zmierzam w stronę kwatery głównej Zakonu Feniksa na zaplanowane wcześniej przez Ministra spotkanie mocno zaciskam dłonie w pięści.
Jestem wykończony, zszokowany i mocno zdenerwowany. Z obojętnością wspominam zdemolowany salon, który zniszczyłem w przypływie gniewu po obejrzeniu wspomnień.
Zabili mi ojca chrzestengo, do cholery! Moją jedyną rodzinę jaka mi została.
Oszukiwali Remusa i Tonks, przez co zginęli w bitwie o Hogwart nie mając pojęcia co tak naprawdę się działo przez cały ten czas. Sądzili, że umierają w imię dobra!
Nie wiedzieli tylko, że te dobro ma krew na rękach.
              Jestem zły i na Rona, wkurza mnie to, że kiedy jest potrzeby nie ma go. Wyjechał nie wiadomo gdzie dawno temu nie mogą pozbierać się po śmierci brata i siostry, a nasz jedyny kontakt to listy, które ostatnio przestał wysyłać.
             Niepokoję się o Hermione, jest z nimi sama. Wiem, że Nott, Zabini i Parkinson nic jej nie zrobią, bo po głębszym poznaniu mogę powiedzieć, że  nie są tacy i choć wewnętrzny głos podpowiada mi, że i Malfoy taki jest nie mogę tego zaakceptować. Nie mogę oderwać od niego etykietki, która mówi: Jest zły, z daleka od niego.
Mimo wszystko łączy nas jedno. Oboje byliśmy świadkami śmierci naszych matek, które poświęciły się, by uratować nam życie. Tyle, że on był już dorosły widząc śmierć Narcyzy i ów koszmar został z nim do tej pory.  Męczy się z nim nawet teraz, mając dwadzieścia jeden lat.
            Mocno otwierając drzwi wchodzę do środka licząc w duszy do dziesięciu. Właśnie przekroczyłem progi mojego nowego wroga gdyż będąc w ICH nowym domu, którego adresu nie chcą mi jeszcze zdradzić, przyłączyłem się do nich i obiecałem, że będę walczył razem z nimi. Nawet w ataku, który odbędzie się jutro podczas wieczornych obrad Zakonu.
           Wchodzę do środka witając się z resztą skinieniem głowy, a kiedy zasiadam na swym stałym miejscu machinalnie kładę dłoń na krześle w którym siedziała Hermiona i której dłoń zawsze trzymałem.
Poważnieje pamiętając, że nie mogę dać po sobie poznać iż coś wiem. Mam przekazać nowym sprzymierzeńcom jak najwięcej informacji.
-Czy panna Granger się znalazła?-pyta profesor McGonagall głosem pełnym troski autentycznie przepełniona ciepłem do swojej byłej uczennicy. W duszy klnę cicho. Minevra, Nevil, Luna, Weasley'owie...nic nie wiedzą.
-Niestety nie.-odpowiada jadowicie Minister.-Podjąłem kilka istotnych decyzji z którymi mam nadzieję się zgodzicie.-kontynuował.-Od zniknięcia, a raczej ucieczki panny Granger minęło kilka dni, za niedługo upłynie tydzień. Śmiało można powiedzieć, że przyłączyła się do pana Malfoy'a, Nott'a i do państwa Zabini'ch co potwierdza, że dopuściła się zdrady. W związku z tym od tej chwili jest równie niebezpieczna i poszukiwana co ci Śmierciożercy, a od wczoraj swą działalność zaczął pan Peters, który spróbuję wytropić i jak najszybciej zabić ich piątkę.
-Z całym szacunkiem Kingsley'u, ale czy ty naprawdę wierzysz, że pan Petrers zdoła pokonać Hermionę? Była i jest najskuteczniejsza w tym co robiła, a w dodatku nie jest sama.-wtrąca siedząca w pobliżu Luna.
Minister uśmiecha się kpiąco jednocześnie mrużąc oczy po czym kładzie dłonie na stole.
-Czyżbyś coś sugerowała?-pyta cierpko.
Luna zastanawia się przez chwilę nie speszona wzrokiem Kingsley'a.
-Sądzę, że Hermiona nie uciekłaby gdyby nie miała silnego powodu.-odpowiada na co Nevil przytakuję żywo zgadzając się ze słowami żony.
Uśmiecham się ciepło do przyjaciół.
-Nie interesują mnie jej powody! Ważne jest to, że zdradziła nas i nie wykonała zadania, a ona dobrze zdaje sobie sprawę jaka spotka ją za to kara.
-Masz zamiar ją zabić?!-wołam zszokowany jego stanowczością po czym podnoszę się z miejsca.
-Oczywiście, sama wydała na siebie wyrok.-odpowiada nieskruszony.
-Musisz być głupcem jeśli sądzisz, że na to pozwolę!
-Nie masz nic do gadania Potter, a jeśli nie chcesz pogorszyć swojej sytuacji siedź cicho i grzecznie.-wtrąca się Moody. Omiatam go kpiącym spojrzeniem zdając sobie sprawę, że on sam nie zdaje sobie sprawy co się z nim działo, a świadomość iż był na urlopie została w niego zaszczepiona, przez Malfoy'a i Zabini'ego, którzy niedawno go wypuścili.
-Nie macie prawa tego robić...
-Myślisz, że się tym przejmiemy?
-Syriusz.-rzucam tylko wyprowadzony z równowagi nie chcąc powiedzieć za dużo. Minister, Dooge, Alastor i reszta starszych członków Zakonu spoglądają na mnie szeroko otwartymi oczami, a ich twarze zaczynają wykrzywiać się w grymasy wściekłości. Irytują się kiedy domyślają się, że znam prawdę, a strachem, aż od nich zalatuje.
-Grabisz sobie Potter, nie mogę zapominać o każdym Twoim wybryku!
-To tego nie rób!-wołam zaciskając dłoń na różdżce.-Wychodzę.
Szybko kieruje się w stronę drzwi i zanurzam w mroku korytarza.
-Jeśli nie jesteś z nami jesteś przeciwko nam!-woła jeszcze Alastor.
-Z przyjemnością zobaczę waszą śmierć.-mówię jeszcze po czym wychodzę na zewnątrz mocno trzaskając drzwiami.


*****

Hermiona



                 Czekamy na  powrót Wybrańca, który po swoim napadzie furii został przez nas zmuszony do pójścia na zebranie Zakonu.
Blaise chodzi w tę i z powrotem, a Pansy wyszła na chwilę gdy poczuła nagłe zwroty głowy.
Blondyn podrzuca swą różdżkę do góry po to, by po chwili ją złapać.
Natomiast ja siedzę obok Teodora, który pochłonięty jest czytaniem listu od Katie, która poprosiła Blaise i Pansy o wcześniejsze spotkanie niż było ustalone. Zgodzili się od razu chcąc dać Nott'owi odrobinę szczęścia i czegoś pozytywnego w tym negatywnym świecie jeszcze przed jutrzejszym starciem.
-Możesz przestać?-pytam zdenerwowana bezsensownym zajęciem Malfoy'a.
-Irytuję Cię to?-pyta z błyskiem w oku pochylając się w moją stronę.
-Bardzo!
-To pomyśl, że ty denerwujesz mnie jeszcze bardziej nawet nic nie robiąc.-proponuje kąśliwie po czym opiera się i z kpiącym uśmiechem zaczyna podrzucać różdżkę jeszcze wyżej i szybciej.
Zaciskam dłonie w małe piąstki i odwracam wzrok z wypiekami na policzkach na co ten uśmiecha się zadowolony.
-Wreszcie powracają Ci dawne nawyki, Granger?
-Zamknij się Malfoy.
-Wyjątkowo zgodzę się z Hermioną.-mówi Blaise widząc, że blondyn znowu otwiera usta jednocześnie nie dając mu dojść do słowa.-Skończ się z nią droczyć i powiedz nam wreszcie co ustaliłeś z Michael'em.-proponuje na co Teo odrywa wzrok od pergaminu, który po chwili niezwykle staranie składa i chowa do kieszeni.
-Zakon Feniksa zaczyna jutrzejsze zebranie o osiemnastej tyle, że będą one w tej drugiej kryjówce...
-Nigdy tam nie szli.-przerywam zaciekawiona.-To duży trzy piętrowy...magazyn, który służy do ćwiczeń.
-Czyli tak się boją, że już trenują?-pyta Blaise.
-Dokładnie!-odpowiada śmiejąc się lekko Malfoy jednak poważnieje zauważając moje ponaglające spojrzenie.-Klątwy, którymi można oberwać wchodząc nie zadziałają jeśli osoba, która chce dostać się do środka jest członkiem Zakonu.-zaczyna skupiony po czym zerka na mnie złośliwie.-Dlatego postanowiliśmy, że Granger z Potter'em pierwsi tym samym wprowadzając nas do środka, a kiedy już przekroczymy próg rozpoczniemy atak.Od wewnątrz ściągniemy blokady budynku i pozostali wejdą przez okna z różdżkami w gotowości. Tyle.
-Tak prosto?-pytam nie dowierzając w banalność tego jak to blondyn rano wspomniał wspaniałego planu.
-Nie słyszałaś, że piękno kryje się w prostocie?-pyta unosząc brew.
-Chwila.-przerywa Teo siedzący do tej pory cicho.-Nie jest wcale taki zły. Skorzystamy z ich zaskoczenia, które złapie  ich gdy Cię zobaczą, a klątwy was nie zaatakują gdyż formalnie nie zostaliście przez Zakon wyrzuceni.
-Dlaczego nie Ministerstwo?-pyta Pansy, która nagle pojawiła się w pokoju.
-Ministerstwo będzie ostatnie. Wisienka na torcie, która doprowadzi Kingsley'a do ostatecznego szału i po, którym on zaatakuje nas nie bojąc się protestu społeczeństwa.-udziela odpowiedzi blondyn.
-Kto idzie w pierwszej grupie, która rozpocznie atak?-pytam.
Blondyn wzdycha ciężko sprawiając wrażenie wykończonego pytaniami.
-Granger, Potter, my i Michael.-odpowiada.-W drugiej cała reszta.
Dalsze pytanie przerywa się pojawienie Harry'ego z czego Malfoy wydaje się być bardzo zadowolony. Opiera się wygodnie zakładając ręce za szyję, a na jego twarz wpływa wesoły uśmiech.
-Teraz ty będziesz odpowiadał na pytania Potter.-mówi do kipiącego ze złości Wybrańca.


*****

Pansy



                 Podczas gdy Harry opowiada im jak przebiegło zebranie, a Draco streszcza mu nasz plan po raz kolejny wymykam się z pomieszczenia.
                Ponaglana bólem i słabością kieruje się ku sypialni jak najszybciej.
Kiedy przekraczam jej próg szybko opadam na łóżko chcąc uspokoić zawroty głowy i młodości, który po raz kolejny nachodzą mi do gardła.
                Kładę głowę na poduszce i przymykam oczy, ponieważ nie chcę oglądać wirującego według mnie pokoju.
Przejeżdżam dłonią po aksamitnej pościeli przywołując miłe wspomnienia, które powodują uśmiech na mojej twarzy.
Jak mam mu to powiedzieć? Dlaczego teraz? Kiedy mrok przenika powoli wszystkie warstwy świata czarodziejskiego.
              Szybko się podnoszę kiedy złe myśli przychodzą mi do głowy. Żałuję jednak, gdyż już po chwili świat, który widzę zaczyna wirować i to znaczenie szybciej niż wcześniej.
Wydaje z siebie żałosny jęk, ale uspokajam się kładąc dłoń na swoim brzuchu.
Teraz każde wyjście na ulicę w niewłaściwym momencie grozi niebezpieczeństwem. W dodatku od jutra zaczynamy starcie z Zakonem, które ktoś może przypłacić życiem.
Zagrożenie dla nie wciągniętych w te wojnę czarodziei również się zwiększy gdy Minister wprowadzi planowaną godzinę policyjną. 
              Zaciskam oczy z determinacją. Muszę chronić dziecko, które nosze pod sercem. Nie mogę pozwolić, by coś mu się stało...
I Blaise musi się dowiedzieć.
Otwieram oczy i spoglądam na brzuch, który za jakiś czas widocznie się zaokrągli. Uśmiecham się lekko.
-Kocham Cię skarbie  i nie pozwolę, by coś Ci się stało.



*****

Hermiona


              
               Najciszej jak mogę skradam się po korytarzach i bezszelestnie przechodzę przez kolejne pokoje. Ściskając w dłoni kawałek pergaminu   rozglądam się co chwilę.
Pewna swego szukam sowy za pomocą, której mogłabym wysłać wiadomość do Luny i Nevil'a.

Uciekajcie albo nie przychodźcie na jutrzejsze zebranie Zakonu.

Tylko tyle. Wystarczająco dużo, by ich ostrzec i pomóc.
              Goniona troską bijąca do moich przyjaciół przyspieszam kroku. Otwieram drzwi, ale żadne z nich nie prowadzi do pokoju w którym byłaby sowa, lecz za każdym razem gdy to robię  nie mogę nadziwić się iż w każdym z nich są ślady krwi. Na niektórych ścianach, w rogach, podłodze.
             Odwracam się szybko słysząc kroki za sobą jednak gdy już to robię zauważam jedynie pustkę.
Kręcę głową nad własnym przewrażliwieniem i kontynuuje swą podróż powracając do nowin od Harry'ego.
             Minister miał rację. Dobrze pamiętam co mi grozi jeśli mnie spotka.
Śmieje się cicho kiedy przypomnę sobie, że Kingsley wysłał jakiegoś żółtodzioba na mnie i resztę.
Najzabawniejsze jest to, że on naprawdę myśli, że Peters sobie poradzi. Nawet nie wie gdzie ma nas szukać, a jeśli jakimś cudem, by do nas dotarł zginie nim uniesie różdżkę.
Zabije go w obronie życia swojego jak i mych nowych sprzymierzeńców. Nie ważne, że odeszłam od Zakon. Jestem mordercą mimo to gdyż zabijając swą pierwszą ofiarę zawarłam z tym zawodem niewidzialny pakt.
             Kiedy wreszcie znajduje właściwe pomieszczenie ostrożnie podchodzę do sowy, by jej nie spłoszyć. W środku jest ciemno, a gdy chce zapalić światło z przykrością stwierdzam, że nie ma tu żadnych lamp, a pokój oświetlany jest jedynie przez blask księżyca.
-Lumos.-szepcze,a  z mojej różdżki wydobywa się błękitny obłok światła. Podchodzę do sowy, a kiedy wyciągam w jej stronę kawałek pergaminu ta gryzie mnie w palec co spotyka się z niesamowicie dużym bólem.
             Krzyczę jednak szybko zakrywam usta dłonią gdy dociera do mnie, że ktoś mógł to usłyszeć.
Mocno zdziwiona spoglądam jak z mego palca zaczyna kapać coraz to większa ilość krwi.
-Cholera.-klnę pod nosem a sowa, która miała zabrać mój list wpatruje się we mnie uważnie swymi dużymi, jasnymi oczami wciąż siedząc w tym samym miejscu.
-Granger?-słyszę na co odwracam się szybko  i staje twarzą w twarz z Malfoy'em, którego oblicze oświetlane jest przez źródło światła z mej różdżki.
-Co ty tu robisz?-pyta dalej. Cofam się w stronę ściany o którą po chwili się opieram.
-Nie mogłam zasnąć.-odpowiadam chowając dłoń ze zranionym palcem za plecy, a mój wzrok niechcący kieruje się na krople krwi z mej ranny, które spadły na drewnianą podłogę.
-Nie jestem Wealsey'em, Granger.-warczy po czym  również opiera się o ścianę przy mnie  na wskutek czego jego ramię dotyka mojego.-Mnie nie oszukasz.
Nie odpowiadam na co blondyn wzdycha ciężko.
-Pokaż co tam masz za list.-mówi zrezygnowany, a kiedy kręcę głową staje na przeciwko mnie i sięga dłońmi za moje plecy na wskutek czego obejmuje mnie ramionami.
Nie odwraca wzroku, a ja nie chcąc okazać słabości robię to samo. Jego jasne tęczówki oświetlane są przez blask księżyca i różdżki, którą trzymam za plecami.
-Komu chciałaś to wysłać Granger?-pyta niskim głosem. Zaciska swe dłonie na moich wciąż obejmując moje ciało.Lekki dreszcze przechodzi mi po plecach czując jego bliskość i nachalne spojrzenie, którego ze mnie nie ściąga. Po chwili wzdycham  wyciągając  dłonie z jego uścisku i oddaje mu pergamin ze złością.
-Chciałam ich ostrzec...
-Mogliby komuś powiedzieć.
-Nie są tacy!-protestuje kiedy on wgłębia się w krótką treść listu, a kiedy kończy chowa go do kieszeni i wraca wzrokiem do mnie.
-Dlaczego ty musisz sprawiać takie kłopoty, co?-pyta dotykając dłonią mojego policzka. Spuszczam wzrok, a on wzdycha tylko i chwyta mą dłoń.
-Timber nie jest zbyt ufna.-mówi kiedy przywołanym za pomocą różdżki bandażem owija mój palec.-Następnym razem najpierw ją pogłaskaj.-dodaje z uśmiechem jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam. Odpłacam mu tym samym i cicho szepcze słowa podziękowania gdy ten kończy swe dotychczasowe zajęcie.
-Nie musisz tego robić.
-Muszę.-odpowiada, a sowa zaczyna pohukiwać jakby chciała potwierdzić słowa swego właściciela.
Kładę niezranioną dłoń na jego ramieniu i spoglądam na jego twarz.
-Dlaczego?-pytam nie rozumiejąc.
-Bo chce, by powróciła stara Granger.





*****

Zacznę od tego, że źle się czuję i nie wiem czy nie bierze mnie choroba. Rozdział miał być wczoraj, ale kiedy wróciłam ze szkoły całkowicie mnie rozłożyło.Mimo wszystko piszę.
Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam podoba. :)
Pozdrawiam mocno.
Vivian Malfoy.



24 komentarze:

  1. Jaka czułość :) Położył dłoń na jej policzku :o świetny rozdział uwielbiam Lune i Nevila... zawsze są tacy.... dobrzy.
    Wracaj do zdrowia!
    czekam na następny. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luna i Nevil to właśnie takie osoby, które chyba zawsze są dobre, a ja nie potrafię wyobrazić sobie ich przeróbek na geniuszy zła czy innych katów.

      Również pozdrawiam i dziękuję za życzenia.

      Usuń
  2. Rozdział jest genialny. Jak zwykle z resztą.:)
    Cieszę się, że Harry wypowiedział wojnę Zakonowi. W następnych rozdziałach będzie się działo!
    Pansy jest w ciąży?! No cóż.. Wojna nie jest najlepszym okresem na tego typu sprawy, jednak jestem ciekawa jak jej towarzysze zareagują na tą radosną nowinę. Mam nadzieję, że uda jej się donosić ciążę do końca i będziemy mogli cieszyć się opisem małego Zabiniątka.
    Draco... Irytujący i sarkastyczny. Czyli to co lubię. Widzę, że za wszelką cenę chce, żeby Hermiona odnalazła swoje dawne oblicze. Tylko czy jest to możliwe? I najważniejsze pytanie. Dlaczego to robi? Wiem, że odpowiedź poznam czytając bloga. Już nie mogę się doczekać następnego.

    Oj, mam nadzieję, że nic poważnego cię nie bierze. Mamy weekend. Odpoczywaj i przede wszystkim wracaj do zdrowia.:D
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Harry też ma swoje granice cierpliwości i tolerancji.
      Pansy i ciąża. Może nie jest to właściwy czas jednak tak wyszło i będą musieli sobie poradzić. I zadbać, by nic dziecku się nie stało.
      Motywy Draco. Powiem tak: W kolejnych rozdziałach ;)

      Dziękuję za życzenia. Liczę, że przyniosą efekt i wystraszą grypę, przeziębienie czy co to to jest.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze ze Harry przeszedł na ich stronę :) mam nadzieje ze nikomu nic sie nie stanie podczas ataku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Tylko martwi nie mają nadziei.''
      Gdyby Harry nie przeszedł na ich strone coś byłoby nie tak. W końcu nie może walczyć z ludźmi, któzy zabili mu ojca chrzestnego i wiele innych osób.
      Pozdrawia również i to mocno :)

      Usuń
  5. Rozdział super. Dobrze że Harry przeszedł na Ich stronę. Ciekawe jak opiszesz atak. Nie mogę się już doczekać!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Licze, że się nie zawiedziesz i atak Ci się spodoba jednak mój stan zdrowia może się na nim odbić :/
      Pozdrawiam również i dziękuję :D

      Usuń
  6. Super że Harry się do nich przyłączył :) Mam nadzieję , Zabini będzie cieszył się z dziecka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu ojca pierworodnego dziecka zostaje się raz ;)
      Pozdrawiam cię mocno :D

      Usuń
  7. Timber tak samo jak mój piesek :D i piesek Toma, dlatego wybralas to imię? :D rozdział świetny, pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dlatego. Znaczy to w ogóle nie było planowane. Podczas pisanie kiedy potrzebowałam imienia dla sowy pierwsze, które przyszło mi do głowy było Timber.
      W końcu tu nie może mieć psa tylko sowe, więc pomyślałam ,,dlaczego nie?''
      Pozdrawiam mocno również :)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej.
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Kolejny świetny rozdział ;)
    Fajnie nazwałaś sowe Malfoya ;p jak pies Toma ;]
    Ciesze się ,że Harry do nich też dołaczył .
    Jestem ciekawa czy Hermionie jakoś uda się ostrzec Neville'a i Lune?
    I jak bedzie przebiegał atak?
    Wcale się nie dziwię,ze Potter dostał takiej furii.
    czekam na kolejny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nawet mój pies miał się tak nazywać, ale w końcu to ON, więc nie pasowało.
      Chyba nikt się nie dziwi, w końcu wybuch Harry'ego był normalny.
      Może uda się ich ostrzec, a może nie? ;)
      Zobaczymy.
      Pozdrawiam mocno :)

      Usuń
  10. Ohhh...cieszę się że Harry juz jest z nimi. Chcą zabić Hermione? Masakra... Dalej nie rozumiem jak mozna przez tyle lat zatajać takie klamstwa. Eh... Końcówka cudowna, taka kochana. Zastanawiam się kiedy Draco zrobi się trochę "bliższy" dla Hermiony <3
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale to są inni ludzie, że tak powiem. Zaślepieni własnymi, przeróżnymi i często bezsensownymi pobudkami.
      Obawiam się, że będziesz musiała na owe zbliżenie poczekać. W tym opowiadaniu wszystko będzie jakby trudniejsze, mniej ckliwe...
      Pozdrawiam również :D

      Usuń
  11. Bardzo fajny rozdział, czekam na kolejny, mam nadzieję,że w końcu Zakon dostanie za swoje , Pozdrowionka i zdrowia , Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś napewno, ale kiedy nie zdradzę ;)
      Pozdrawiam również i dziękuję za życzenia co do zdrowia.

      Usuń
  12. Rozdział cudowny ;)
    Jak dobrze, że Harry poznał prawdę o smierci swojego ojca chrzestnego. Wcale mu sie nie dziwie, że zdemolował salon u Draco. Szczerze mówiąc to dziwię sie, że nie zabił Kingsley`a albo Moody`ego. Ma nerwy ze stali. Przynajmniej dowiedział się co planują w związku z Herm. A on na pewno bedzie starał się ją chronić. Bardzo lubię tą postać. Pomimo tylu tragedii nadal stara się walczyć o lepszy los dla tych, których kocha.
    Ciekawe też co z Ronem. Czy będzie odgrywał jakąś znaczącą rolę?

    Pansy w ciąży ;) Zabini się chyba ucieszy (a przynajmniej taką mam nadzieję ;)) pomimo, że okres jest ciężki to mam nadzieję, że sobie poradzą.

    A Draco jak Draco, ten cynizm i sarkazam... szczerze mówiąc lubię to u niego. Pomimo tej maski wydaje mi się, że zaczyna coraz bardziej pomagać Herm i czasem jesteśmy świadkami "przebłysku" jego uczuć.I ciekawe dlaczego tak bardzo pragnie powrotu dawnej Miony... Zobaczymy ;)

    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia ;)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma nerwy ze stali. W końcu to Wybraniec, zadziała, ale rozsądnie i skutecznie. Na inne chaotyczne rozwiązanie nie pozwoli mu Hermiona ;)
      Również lubię jego postać. Ogólnie za całokształt :)

      Na Ron;a przyjdzie czas. A może nie? ;) Nic nie zdradzę.

      Trzeba wierzyć, że sobie poradzą. W końcu dziecko to wspaniała nowina jednak panujące czasy ją psują...

      Powody Draco w kolejnych rozdziałach jednak nie będzie on taki milusi od razu ;)
      Pozdrawiam mocno :D

      Usuń
  13. już nadrabiam moje zaległości !! :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy