wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 12:,,Zamieszanie, ból i powroty.''

Kingsley


                  Dzisiejsza noc jest ponura i zimna do tego stopnia, że chłód panujący na zewnątrz przenika do mojego gabinetu.
Chodzę wzdłuż pokoju ściskając w dłoniach karty podejrzanych. Między innymi moich byłych pracowników, Potter'a i Granger, którzy porzucili mnie w taki hańbiący sposób.
Przeszli na druga stronę, zagrali mi na nosie, oszukali, zostawili.
Jest wina, musi być i kara...
-Ministrze...
-Nareszcie Moody! Ile można na Ciebie czekać! Mów co się dzieje!-krzyczę rozzłoszczony podchodząc w stronę współpracownika. 
-Małe zamieszanie na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, Kingsley'u.-informuje Alastor jednocześnie uciekając  ode mnie wzrokiem.-Aurorzy złapali jakiegoś czarodzieja, ale kiedy chcieli przewieźć go do nas ktoś nieźle ich poturbował.
Odwracam się plecami do niego mocno zaciskając dłonie w pięści.
-Zbierz jeszcze kilku aurorów. Teleportujemy się tam. Teraz!
-Kingsley'u, to tylko jeden czarodziej, po co robić tyle zamieszania?
-Milcz Alastorze i rób co mówię! Tylko jeden, tak, ale nikt nie będzie podważał mojego autorytetu! Teraz jeden, a jutro będzie ich cała armia! Nieposłuszeństwo jest jak zaraza! Musimy stłumić ją w zarodku nim się rozsieje!
Szalonooki przytakuje i szybko wycofuje się z mojego gabinetu ze spuszczoną głową i pokornym uśmiechem. Wie, że musi wykonywać wszystkie moje polecenia.

*****

Hermiona



-Skąd wiesz, że właśnie tu powinniśmy go szukać?-pytam idącego koło mnie blondyna.
-To jasne, że chciał zobaczyć Katie.-odpowiada.-Gdzie indziej mógłby być?
Nie odpowiadam wiedząc, że nie jest to pytanie skierowane do mnie, lecz takie, które na moment ma zawisnąć w powietrzu.
               Szukamy Nott'a od dłuższego czasu podczas gdy Blaise został z Pansy w domu.
Silny wiatr, który niedawno zapanował, targa naszymi włosami. Światła mieszkań migoczą na tle czarnej nocy, a każdy najmniejszy szelest zdaje się podejrzany.
-Skąd wiesz gdzie mieszka Katie?-pytam zdając sobie sprawę, że nawet ja tego nie wiem.
-Na początku Teo nie chciał nam powiedzieć z którą dziewczyną się spotyka.  Po czasie, gdy już męczyła mnie jego tajemniczość, użyłem na nim leglimencji...
-Przejrzałeś umysł własnego przyjaciela? Malfoy, jak mogłeś!
-Po prostu byłem ciekawy, a Teo głupi gdyż bał się nam o niej powiedzieć.
-To nie zmienia faktu, że było to totalnie oburzające i niemoralne. Jak można użyć leglimencji na przyjacielu? Wykazałeś się szczytem nietaktu, głupoty i...
-Granger.-przerywa blondyn.-Milcz.
                  Oburzona prycham pod nosem jego bezczelnością, a kiedy otwieram usta, by odgryźć się po jego chamskiej kwestii, otoczenie wokół nas wręcz wybucha.
Nagle budynek, koło którego przechodzimy, rozwala się trafiony kilkoma, silnymi Bombardami.
Kucamy jednocześnie zakrywając dłońmi twarze chcąc uniknąć lecących kawałków ścian, gruzu czy cegieł.
Kiedy otwieram oczy, mimo, iż w moich uszach hałas wciąż nie ucichł,  leżący koło mnie blondyn podnosi się na równe nogi i nie zważając na moje pomruki oburzenia łapie mnie za rękę.
-Co się, do cholery, dzieje?!-pytam gdy biegniemy odprowadzani kolorowymi zaklęciami.
-Ministerstwo.-odpowiada ciężko oddychając po czym śmieje się głośno.
-Teo musiał kogoś wkurzyć skoro Kingsley przysłał taką odsiecz.-wyjaśnia widząc moje pytające spojrzenie, które posłałam mu jako reakcje na jego nagły wybuch radości.-Może sam Minister tu jest.
                  Przyspieszamy i skręcamy w pobliską alejkę, która według blondyna ma zaprowadzić nas do domu Katie. Przeklinam pod nosem gdy głosy aurorów nasilają się. Miało być tak spokojnie!
-Nie mamy pewności, że ciągle tam jest! Mógł gdzieś uciec albo teleportować się do domu!-wołam.
Blondyn energicznie zaprzecza głową. 
-Muszę przekonać się na własne oczy, że już go tam nie ma.-reaguje pewnie.
Przyklejamy się plecami do ściany kwiaciarni jednocześnie próbując uspokoić przyspieszone oddechy.
-Widzisz ten blok?-pyta i kieruje mój wzrok na wysoki budynek pomalowany na różne odcienie niebieskiego, oświetlany przez pobliskie latarnie.-To w nim mieszka Katie.
Przytakuję, a kiedy wychylam głowę zza ścianę i stwierdzam, że choć na chwilę udało nam się zgubić aurorów, wybiegamy z tymczasowego ukrycia w stronę w której mamy nadzieję znaleźć Nott'a.
                   Kilka osób wychodzi na ulicę, inni już od dawna na niej stoją. Ciekawscy czarodzieje wyszli jak najszybciej mogli chcąc zobaczyć jakąś sensację, a ojcowie i matki, by ujrzeć osoby, które zbudziły ich dzieci.
Pali się coraz więcej świateł w mieszkaniach i domach. Odwracamy głowy w celu sprawdzenia czy ogon, który udało nam się odczepić, nie powrócił.
-Chyba go widzę!-woła Malfoy. Przyspieszamy bieg i zmierzamy w stronę chłopaka o jasnych włosach, który wypruł zza bloku niczym z procy. Jedyny prócz nas i aurorów, który zaciska różdżkę w dłoni.
-Teo!-krzyczy blondyn.-Szybciej Granger!-dodaje czując, że zwalniam krok.
-Teo, do kurwy nędzy!-nawołuje dalej. Na jego twarz wchodzi zaciętość i zdenerwowanie, a gdy na moment zaciska szczękę wiem, że planuje jeszcze bardziej przyspieszyć nasz bieg byśmy nie stracili z oczu Nott'a. I robi to, co wydawało mi się całkowicie nie możliwe.
-Teodor!-krzyczę chcąc spróbować swoich sił.
-Dalej panowie, widzę ich!-pogania aurorów Minister, który nie jest zadowolony z zamieszania, które zrobiliśmy.
-Teodorze Nott! Masz się w tej chwili zatrzymać!-wołam ponaglana bliskością aurorów raz jeszcze, z niepokojem odkrywając, że mój krzyk zabrzmiał jak pisk.
Mężczyzna, którego blond włosy odkryły pojedyncze ciemne pasma, przystaje zadziwiony i odwraca się w naszym kierunku, a ja z satysfakcją oglądam minę blondyna, która przepełnione jest szokiem i niedowierzaniem, że moja metoda, pełna desperacji, zadziałała. Ukradkowo oglądam też moją dłoń, której wciąż nie puścił.
-Co wy tu robicie?!-pyta gdy jesteśmy już  bliżej niego. Malfoy zamyka go w uścisku jedną, wolną ręką obejmując jego ramiona.
-Następnym razem mów, że się gdzieś wybierasz!-woła blondyn ostrzegawczo jednak widząc, że brunet otwiera buzie w celu obrony oraz to, że kolorowe zaklęcia mkną naszą stronę, których po chwili unikamy schylaniem, łapię i Teodora za dłoń i teleportuje całą  naszą trójkę. Do domu.


*****



               Po powrocie zaniepokojona Pansy, która od dłuższego czasu niespokojnie chodziła wzdłuż salonu, rzuciła się na szyję Teodora, a Blaise powitał go serdecznym uściskiem tak jakby nie widzieli się co najmniej kilka miesięcy.
To chyba ten gest najbardziej ścisnął mnie za serce.
-Więcej nam tego nie rób, stary. Jak można wyjść tak bez słowa? Nie możemy pozwolić, by znowu nam Cię zabrali, bracie.
Cóż za ironia, pomyślałam wtedy w salonie. To zawsze oni, Ślizgoni, byli uważani za najbardziej nieczułych i zimnych.
             Kołdra pod którą leżę zdaje się palić moje ciało. Okno jest zamknięte, więc do środka nie dostaje się nawet najmniejszy podmuch wiatru. Mocno wbijam palce w miękką poduszkę czując drgawki na ciele i zawroty głowy, które zazwyczaj sygnalizują atak. Zaciskam szczękę nie chcąc swym krzykiem obudzić reszty jednak wiem, że i tak nic mi to nie da. Zawsze słyszą, zawsze ból jest za duży bym mogła milczeć, a nie mogę rzucić na swój pokój zaklęć wyciszających gdyż zazwyczaj spotyka się to z interwencjami blondyna, który rygorystycznie mi tego zabrania. Tłumaczy, że gdybym to zrobiła i on, by mnie nie słyszał. A musi. 
           Puszczam poduszkę i przewracam się na plecy mocno obejmując ramionami. Próbuję zrzucić z siebie kołdrę jednak ona uparcie przywiera do mojego ciała niczym kokon.
Zabijcie mnie, ale nigdy nie pokonacie mojego syna.
Zostawicie mnie to pomyłka.
To boli! Proszę, przestań...
Szarpie się raz jeszcze, a do moich ust napływa metaliczny smak krwi od warg które przebiłam sobie przygryzając je zębami. Zmuszona otwieram usta, a wtedy z mojego gardła wydobywa się kolejny jęk.
Słyszę kroki dochodzące zza drzwi, lecz nie odwracam głowy w ich stronę. Zamykam oczy gdy staje mi przed nimi błysk zielonego światła i martwe oczy bez duszy całkiem obcych mi ludzi.
Nie męcz mnie więcej. Zrób to! Zabij mnie!
Jesteś zerem...potworem...
-Granger!-woła blondyn przekraczając próg mojej sypialni. Szybko zamyka za sobą drzwi i ponaglany moim  krzykiem rzuca na pokój zaklęcie wyciszające. Podchodzi do mnie, a kiedy próbuje przytrzymać mnie za ramiona wyrywam się nieświadomie.
-Wytrzymaj Granger, to zaraz się skończy.-mówi łapiąc moje nadgarstki, które po chwili przytrzymuje nad moją głową.
-Zostaw mnie, proszę...dlaczego ja?...co zrobiłam! Kingsley'u!-mówię całkiem obcym dla mnie głosem. Draco pochyla się nade mną i z grymasem przygląda się mej twarzy.
-Walcz z tym Granger! Nie jesteś słaba. Pomyśl o czymś miłym...czymś co dało Ci wiele szczęścia...wspomnienia...-nakazuje.
Przymykam oczy, lekko zaszklone, i stosuje się do wydanego polecenia. Wspominam wszystkie wspólne chwile z Ron'em i Harry'm. Przypominam sobie o rodzicach, zanim usunęłam im pamięć. Z niezadowoleniem zauważam w swojej głowie obraz stalowoniebieskich oczu.
-Dobrze...pokonaj to...
Zaciskam usta w wąską linie nie chcąc, by kolejne słowa pełne rozpaczy i bólu wyszły z mego gardła. Krzyk, swój własny, który słyszę wewnątrz siebie staje się coraz cichszy jednak mimo wszystko jeszcze nie znika całkowicie.
Malfoy widząc, iż moja twarz nabiera łagodniejszych rys jedną dłonią dotyka mojego policzka i kiwa głową zachęcając mnie bym kontynuowałam to co robię. Pokonała cierpienie.
                  Po chwili podrywam się do góry chcąc złapać powietrza, którego nagle mi zabrakło. Kaszlę ciężko, a kiedy udaje mi się zaczerpnąć tlenu wzdycham z ulgą, która zaczyna rozchodzić się po całym moim ciele.
Moje ciało już nie krzyczy jednak gdy blondyn zauważa, iż nadal się trzęsę mocno przygarnia mnie do siebie. Przejeżdżam dłonią po krótkich włosach nie do końca wiedząc co się dzieje.
-Przepraszam.-mówię cicho gdy jego dłonie masują moje plecy. Kontynuuje widząc jego pytające spojrzenie.-Za niemiłą pobudkę, resztę też pewnie obudziłam.
-Przestań Granger, ta skrucha do Ciebie nie pasuje.-przyznaje pewnie.
-Jest jakieś wyjście, by mnie nie słyszeli? Oczywiście prócz zaklęcia wyciszajacego, którego nie pozwalasz mi rzucić.
-Jest.-informuje odrywając się ode mnie lekko tak, że doskonale widzę jego twarz. Malfoy zerka na mnie przez chwilę, a moment później podrywa się z łóżka jak oparzony i kieruje się w stronę drzwi.-Możemy przenieść moje łóżko do mnie. Wtedy będziesz mogła rzucić zaklęcia wyciszające dzięki któremu reszta będzie mogła spać, a ja usłyszę Twoje wrzaski.
-To ma być jeden z tych plusów dla Ciebie o jakich wspomniałeś na początku?-pytam mrużąc oczy z powdou tej niestosowej jak dla mnie propozycji.
Malfoy śmieje się cicho i otwiera drzwi, a wychodząc rzuca jeszcze przez ramię.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele Granger, nawet kijem bym Cię nie tknął, nie masz czego się obawiać. Co do kobiet...mam wyższe wymagania.
Po czym wychodzi zostawiając mnie samą z przeraźliwą ciszą panującą w moim pokoju. Tylko dlaczego zabolały mnie jego słowa?



*****


                     Od razu po śniadaniu uciekłam do piwnicy gdzie moi współlokatorzy trzymają zapas eliksiru wielosokowego. Wzięłam do ręki pierwsza lepszą fiolkę bym mogła udać się do Wybrańca bez żadnego ryzyka. Z bólem w sercu stwierdziłam, że kobieta w którą się zmieniłam jest bardzo podobna do nieżyjącej Ginny.
Dotknęłam palcami swojego odbicia z lekko rozchylonymi ustami. Wróciłaś do mnie, myślę.
I tylko do mnie, bo tylko ja słyszę Twoje krzyki.
                    Kiedy już wracałam do górę stanęłam w miejscu i po chwili namysłu wróciłam do zapasów eliksiru, by sięgnąć do innych fiolek. Harry mógłby trafić do Munga gdyby otworzył drzwi sobowtórowi swojej zmarłej ukochanej.
                   Szybkim krokiem przeszłam całą trasę nie spotykając po drodzę żadnych przeszkód. Pokonując po dwa stopnie wspięłam się po schodach i zapukałam do drzwi przyjaciela.
-Wchodź.-rzuca, a już po chwili zamyka za mną drzwi gdy ja wchodzę do środka.
Salon ego wynajętego mieszkania jest mały. Czarna kanapa stoi pod dużym oknem, a ściany pomalowane są na różne odcienie szarości. W pobliżu stoją również dwa fotele i ciemny, drewniany stolik.
-Wiem, że głupio to zabrzmi, ale...Jak się czujesz?-pyta siadając koło mnie. Wzdycham cicho po czym opieram głowę o jego ramię.
-Nie mogę powiedzieć, że radzę sobie wspaniale, ale Malfoy mi pomaga.
-Mam u niego spory dług.-przyznaje i całuje mnie w głowę podczas gdy myślę, że ja też jestem blondynowi coś winna.
-Rozmawiałem z Nevil'em i Luną. Wiedzą, że chciałaś ich ostrzec.-mówi po chwili na co podrywam się energicznie wbijając w niego swój wzrok.
-Kiedy?-jestem w stanie wykrztusić.
-Spotkałem się z nimi wczoraj. Umówiliśmy się w Hogwarcie, wiesz Nevil uczy w nim Zielarstwa.-napomina z uśmiechem na wspomnienie naszego przyjaciela.-Wyjaśniłem im o co chodzi. Im, profesor McGonagall i rodzinie Weasley'ów. Są po naszej stronie, nie będą już współpracować z Ministerstwem...
-A jeśli już mowa o Weasley'ach...-wtrącam cicho. Wybraniec krzywi się lekko i prostuje nerwowo.
-Nie, Ron do mnie nie pisał.-odpowiada szybko.-Sądząc po Twojej minie to do Ciebie też nie i jeśli mam być szczery mało mnie to obchodzi.
-Harry, proszę Cię...
-Przerabialiśmy ten temat Hermiona.-przerywa gestem ręki.-Jeśli nie chce się z nami kontaktować, a co dopiero wrócić to...nie chcę już o tym rozmawiać.-dodaje czując rosnący w sobie gniew.
-Zawsze byłeś uparty.-wzdycham i całuje mężczyznę w policzek po czym podnoszę się w stronę drzwi.
-Już się zbierasz?-pyta widząc w którą stronę stawiam kroki.
-Kochany, jestem pod wpływem eliksiru wielosokowego....wolę nie wracać we własnej postaci.-wyjaśniam.
-Odprowadzę Cię.-proponuje rozpromieniony.
-O nie...Harry! Ja znam ten uśmiech!-wołam gdy mężczyzna zamyka za nami drzwi mieszkania.-Umówiłeś się z kimś!
Mężczyzna przytakuję szybko, a gdy wychodzimy na zewnątrz uderza nas w twarz zimne powietrze.
Mimo iż Wybraniec nie zażył eliksiru kroczył przy moim boku równym krokiem zupełnie tak jakby zapomniał, że podobnie do nas, jest poszukiwany.
-Znam ją chociaż?
-Sam jej nie znam.-odpowiada wzruszając ramionami przez co krzywię się dwuznacznie.
-Nie rób takiej miny.-mówi szturchając mnie łokciem.-Żadna nie jest lepsza od Ciebie.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi.-protestuje jednak mimo wszystko uśmiecham się lekko powodując tym śmiech Złotego Chłopca.
-Atak przenosimy na jutro o tej samej godzinie co ostatnio. Elfias Doge będzie w Ministerstwie, w kasynie.-szepcze obejmując go na pożegnanie.-Nie spóźnij się.


*****

Harry 


                  Po wojnie przestałem przywiązywać uwagę do eliksiru wielosokowego choć nie raz miałem ochote zażyć go, by uniknąć fleszy i rozgłosy wokół nas, kty zapanował gdy pokonaliśmy Voldemort'a.
Teraz, mimo iż jestem poszukiwany, nie zażywam go gdyż w dzielnicy w której wynająłem mieszkanie, by mój adres nie był znany Ministerstwu, nikt nie przywiązuje wagi do Twojej tożsamości.
Pełno tu kryminalisów i byłych więźniów, a aurorzy rzadko się tu kręcą.
Nawet kobiety, niezbyt szlachetne, nie patrzą na to kim jesteś czy jak się nazywasz. Chyba, że jesteś sławny, to dodaje Ci u nich jeszcze więcej plusów.
               Kopniakiem otwieram drzwi do mieszkania i pod osłoną mroku wchodzę do środka wraz z niedawno poznaną kobietą. Jej usta są duże, a szminka na nich niesamowicie czerwona.
Łapczywie przesuwam dłońmi po jej ciele podczas gdy ona zaczyna ściągać moją kurtkę i podkoszulek.
Nie ważne, że nic o niej nie wiem. Nie ważne, że jutro rano już jej nie będzie.
-Jestem poszukiwany.-mówię między kolejnymi pieszczotami podczas których opadamy na łóżko.
-I to kręci mnie jeszcze bardziej.-przyznaje ciężko oddychając.
               Przewracam ją na plecy i szybko wpijam się w jej szyję jednocześnie zrywając z niej obcisłą bluzkę. Kobieta oplatuje mnie nogami w pasie wbijając mi paznokcie w plecy.
-Nie otwieraj.-mówi gdy ktoś zaczyna pukać do moich drzwi.
-Nie zamierzam.-odpowiadam śmiejąc się cicho. Z ust mojej kochanki wydobywa się przeciągły jęk kiedy pozbywam ją górnej części bielizny. Pobudzona podnosi się energicznie i siada na moim brzuchu z lubieżnym uśmiechem na ustach.
-Cholera.-klnę gdy ktoś raz jeszcze dobija się do mojego mieszkania. Niezrażona kobieta zaczyna odpinać moje ciemne spodnie podczas gdy z korytarza dobiegają nas nawoływania.
-Muszę...otworzyć..wyrzucę...go...i...wracam.-postanawiam między kolejnymi gorącymi pocałunkami.
Zrezygnowana kobieta schodzi ze mnie i kładzie się obok podczas gdy ja szybko podnoszę się z miejsca i kieruje w stronę drzwi do których ktoś nadal łomoczę.
                 Mocno zirytowany szarpię za klamkę i otwieram drzwi na rozcież.
-Ron...?-szepcze widząc przed sobą lekko uśmiechniętego rudego przyjaciela czując  się tak jakby ktoś mocno przyłożył mi w twarz albo wylał na mnie kubeł zimnej wody.
-Cześć Harry. Ciesze się...ja...-mówi próbując zlepić choć jedno sensowne zdanie.-Mogę wejść?




*****
Liczę, że rozdział się wam spodoba.  I TAK. Muszę skończyć w takim momencie gdyż przez szkolne zaległości nie mogę pozwolić sobie na dłuższy rozdział, bo potrzebowałabym do tego większej ilości czasu, a tego nie mam.
Nie jestem szczególnie zadowolona z rozdziału gdyż sądzę, iż odbija się na nim to, ze równocześnie z tym piszę fanficka dla kogoś innego jak i książkę o całkiem innej tematyce. 
 
Pozdrawiam was mocno!
Vivian Malfoy.



                 

23 komentarze:

  1. Ronald?! To mnie zaskoczylas ;)
    Czekam na więcej ;-)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jeszcze zaskakuje :)
      Dziękuję i też pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Niezły? On jest dobry, bardzo dobry. Mi się podobał! Czekam na następny, bo bardzo mnie zaciekawiłaś. :)

    Pozdrawiam,
    Alvin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie dobrze, że Ci się podoba i mam nadzieję, że dalsze również przypadną ci do gustu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Świetny, ale dlaczego Ron i to w takim momencie, jak możesz ?! :) Czekam, na NN jak najszybciej. Pozdrowionka, Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki element zaskoczenia.
      Nie chciałam ich rozdzielać...;)
      Pozdrawiam tak samo albo i mocniej ;)

      Usuń
  4. Wow.
    Cieszę się, że Draco pomaga Mionie uspokoić się w trakcie ataków. Ta scena na swój sposób była romantyczna, nie wiem, czy taki miałaś zamysł.
    Podobała mi się siła przyjaźni pomiędzy Ślizgonami, ich pragnienie bezpieczeństwa i szczęścia dla drugiego. Rzadko ktoś teraz przywiązuje uwagę do takiego sposobu postrzegania przyjaźni.
    Harry..Nikt nie zastąpi mu Ginny i dlatego cierpi. Ta tajemnicza kobieta miała spełnić jego pożądanie, które jednak przeszło z chwilą zobaczenia Rona. Ciekawe dlaczego Rudzielec wrócił? A może on cały czas ukrywał się w tej dzielnicy?
    Ogólnie rozdział fantastyczny.:) Spokojnie nadrabiaj swoje zaległości i pisz powoli kolejny rozdział.:P Nie ma się co spieszyć, my poczekamy.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow-takie fajne słowo ;)
      Była?
      No może troszkę...
      Podobno t węże są nieczułe, nie?
      Jednak ich przyjaźń jest tego niesamowitym przeciwieństwem. Może cenią się tak dlatego, ze jako Ślizgoni nie mają niczego więcej, nikogo więcej....
      Może się ukrywał, a może nie? ;)
      Ciesze się, że nie poganiacie, ale ja nie potrafię przez na przykład,...cztery dni nie dodać rozdziału ;)
      Pozdrawiam również :D

      Usuń
  5. Ani trochę nie spodziewałam się Rona. :o

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach w takim momencie... ale rozumiem że masz dużo na głowię, więc czekam cierpliwe na kolejny równie wspaniały rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyrozumiałość i przeczytanie.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Ron... Merlinie. W takim momencie. Ten to ma takie wyczucie czasu. Ehh, scena w pokoju Granger taka cudowna, ale ostatnie slowa Draco? Masakraaa, juz myslalam ze jest miedzy nimi lepiej. A akcja z Teo, była taka fajna xD
    Czekam na nastepny, rozdział, życzę weny i pozdrawiam <3
    Ps. Jakiego innego fanficka?;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej..
      Między nimi ciągle będzie inaczej ;)
      Chce pokazać to jako głębokie i lekko skomplikowane. :)
      P.S-Fanfick dla koleżanki, która jest początkową Potterhead i poprosiła mnie bym napisała o niej i profesorze Snape.
      Bardzo go lubi ;)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  8. O kurwa. Co to za kobieta. - Moja pierwsza myśl po przeczytaniu rozdziału. + o japitole Ron, co ty tu robisz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zaskoczyłam.
      I pozdrawiam anonimie, gdyż nie wiem jak masz na imię :)

      Usuń
  9. No szczerze mówiąc to Rona się nie spodziewałam... Ciekawe jaką podejmie decyzję co do stron w tej walce. No i po co przyjechał...

    Dobrze, że Draco pomaga Herm przejść przez te koszmary. Choć słowa wypowiedziane przez niego na końcu były podłe...

    Całe szczęście, że Teo nic się nie stało, bo strasznie go polubiłam. Mam nadzieję, że w końcu będzie z Katie ;)

    No i dobrze, że coraz więcej osób odchodzi od Ministerstwa. Uhhh, oby Kingsley za to zrobił długo cierpiał...

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnienie w kolejnych rozdziałach.

      Podłe, ale w końcu to cały on. Taki jest i razczej się nie zmieni, a ich relacje będą naprawdę jak w kalejdoskopie.

      Kiedyś na pewno będzie z Katie, ale jak wygra jedna albo druga strona.

      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  10. WOW
    Wszyscy ci to mówią, ale naprawdę świetnie piszesz. Scena Hermiony i Malfoya była taka słodka (mimo iż Hermiona nie była w zbyt słodkiej sytuacji)
    Nie spodziewałam się że za drzwiami będzie Ron. Myślałam, że to np. ci z Zakonu znaleźli Harrego, ale gdy zobaczyłam Rona moja reakcja to "really?"
    No ale dobrze nie będę przedłużać.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Weny
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuję, strasznie miło to słyszeć, ale jetsem wobec siebie naprawdę krytyczna i osobiście uznaje, że jeszcze dużo brakuje mi do wysokiego poziomu :)
      Miałam was zaskoczyć i widzę, że się udało.
      Mam nadzieję, dodac kolejny rozdział jak najszybciej :0
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  11. a już miałam pisać że dobrze że nie ma Rona a tu na końcu niespodzianka :D no trudno bd musiała to jakoś przeżyć , mam nadzieję tylko że nie bd się dobierał do Hermiony :D

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy