sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 11:,,(...)Obie te rzeczy nie opuszczą jej do końca życia.''

Draco


                  Dzień po ataku Granger odezwał się do mnie Potter proszący o spotkanie. Po wielu namowach z jego strony zgodziłem się(niezbyt zachwycony). Umówiliśmy się, że spotkamy się w jego mieszkaniu następnego dnia, by omówić wciąż nieznaną mi sprawę.
                 Pochylony kroczę przez londyńskie ulice w ciele nieznanego mi mężczyzny, którego włosy trafiły do naszego pokaźnego zapasu eliksiru wielosokowego.
Wieje silny wiatr przez co Prorok Codzienny ledwo utrzymuje się w mojej dłoni targany siłą żywiołu.
                 Skręcam w prawo kierując się do mieszkania Wybrańca wynajętego na pograniczu świata magicznego i mugolskiego, a kiedy po raz kolejny mijam po drodze wiszące na ścianie budynku listy gończe z naszymi podobiznami uśmiecham się z satysfakcją.
                 Pokonując po dwa stopnie wspinam się po piętrach z coraz to większą  ciekawością.
-Cześć Potter.-rzucam kiedy Złoty Chłopiec otwiera przede mną drzwi do, których mocno łomotałem. Lekko zdenerwowany wchodzę do środka, a kiedy kieruje się do salonu zauważam w lustrze pojedyncze blond pasma na mojej głowie.
-Załatwmy to szybko, bez sztucznych uprzejmości, bo wiem, że nie czerpiesz przyjemności z tego spotkania tak samo jak ja.-zaczynam zniecierpliwiony.-O czym chciałeś porozmawiać?
-O Hermionie.
-Konkretniej Potter!
-Klątwa. Nie da sobie rady bez pomocy, chociaż sama się do tego nie przyzna.-wyjaśnia i wzdycha ciężko.-Wiem, że ty...
-Skąd?-przerywam domyślając się ciągu dalszego. Nachylam się ku niemu z grymasem złości na twarzy równocześnie mocno zaciskając pięści.
-Powiedzmy, że nie dawno teleportowałem się do was za wcześnie i usłyszałem co nieco.-wyjaśnia jednocześnie machając niedbale dłonią w powietrzu.-Chce byś jej pomógł. Oczywiście będę przy niej ciągle, ale mimo wszystko ja  sam tego nie przeżyłem. Tak jak ty... Nie potrafię zmniejszyć jej cierpień...Chce byś był dla niej wsparciem, powiedział jak ma sobie z tym radzić...
-Dlaczego? Już nie boisz się, że coś jej zrobię?-pytam z przekąsem ponownie opierając się plecami o oparcie kanapy. Potter spogląda na mnie dziwnym wzrokiem przepełnionym tyloma odczuciami, że trudno bliżej go określić.
-Nie jesteś, aż takim potworem.-odpowiada ostrożnie.
-Ale mimo wszystko potworem.-prostuje, a moje słowa przez chwile wiszą w powietrzu. Atmosfera robi się ciężka, mierzymy się spojrzeniami jak podczas każdego naszego spotkania, a przez moment jedynym odgłosem wypełniającym pokój jest przesuwanie się wskazówek zegara.
-Wraz z nią i Ron'em uratowałem Ci życie w Pokoju Życzeń.-mówi po chwili zaczynając swoją taktykę, która ma zmusić mnie to zaakceptowania jego prośby.
-Nikt was o to nie prosił.-reaguje wzruszając ramionami.
-Gdyby nie namowy Hermiony nie zeznalibyśmy na Twoją korzyść w czasie  rozprawy tuż po wojnie.
-Poradziłbym sobie i bez tego.
-Oszczędziła Twoje życie. Mogła zabić Cię tej nocy jednym zaklęciem...Nie zważając, że reszta była w Twoim mieszkaniu.
-To był tylko jej wybór.
-Przeszła na Twoją...waszą stronę.
-Moje metody nie są miłe Potter.-ostrzegam czując, że mógłby ciągnąć swe argumenty jeszcze długo.
-Wiem. Nie ważne jak to zrobisz. Po prostu chce, byś nauczył ją z tym żyć.
Milknę na chwilę zawieszając wzrok na swoich dłoniach. Nigdy, nikomu, nawet Weasley'owi, nie życzyłbym tego bólu, który ona czuję. Denerwuje się jeszcze bardziej na myśl, że wszystko przez moje uprzedzenia. Przez moją blokadę co do niej, której nie mogę przekroczyć i przez to, że powinienem jej pomóc, a nie potrafię przez niechęć do niej, bo jest zarozumiała, denerwująca...
-Słyszy krzyki i słowa Twojej matki, Malfoy.-wzdycha Wybraniec kiedy moje milczenie się przedłuża.-A na przedramieniu ma pamiątkę po Twojej ciotce. Obie te rzeczy nie opuszczą jej do końca życia.

                 

*****

Hermiona

 
                 Kolejne okresy czasu były  dla mnie istnym koszmarem. Przeważnie byłam nieprzytomna, a kiedy udało mi się wygrać z sennością czułam się jak wielki kufer.
Jakby była tylko pudełkiem czy opakowaniem dla wszystkich ludzi mieszkających w mojej głowie.
Ogrom śmierci, który zatoczył koło siebie Minister jest niesamowicie duży, a krzyki, które słyszę niesamowicie silne.
                  Najgorsze są momenty w których słyszę kilka za jednym razem lub gdy do wrzasków dochodzą szepty czy ostatnie słowa przed śmiercią przepełnione bólem i strachem.
Zagadka, która zajmowała nasze głowy przez dłuższy czas rozwiązała się. Przez owy incydent dowiedzieliśmy się, że to właśnie on zabił Ginny. Człowiek, który nie miał na tyle odwagi, by się przyznać choć był tam wtedy z nami.
Człowiek, który pocieszał nas i prawił długie przemówienia na temat jej błogiego spokoju, który umierając otrzymała.
                 Ataki klątwy odczuwam zazwyczaj wieczorami, a, by zmniejszyć ból z nich wynikający muszą zająć się czymś innym lub mocno objąć ramionami.Wzdycham ciężko gdy pomyślę, że najprostszym  na to sposobem będzie cierpliwość i skuteczna metoda według, której  nauczę się tym żyć.
-Dam sobie radę.-mruczę pewna siebie gdyż mazgajstwo jest ostatnią możliwą rzeczą w tej sytuacji.
-Dobrze, że w siebie wierzysz Granger.-słyszę gdzieś z boku. Podskakuję lekko nie przygotowana na odpowiedź i odkładam kubek kawy na blat kuchenny.
-Nie powinno Cię to interesować.-prostuję mrużąc oczy na co blondyn podchodzi bliżej mnie i wkłada dłonie do kieszeni spodni.
-Od tej pory już tak.-zaczyna z kpiącym uśmiechem na ustach, który doprowadza do mojego wewnętrznego wybuchu złości.-Wybraniec poprosił mnie bym pomógł Ci poradzić sobie z tym paskudztwem.-wyjaśnia.
Marszczę nos i ściągam brwi nic nie rozumiejąc.
-Dlaczego ty?-pytam.-Co masz z tym wspólnego? Co możesz o tym wiedzieć?
-Bo kiedyś i na mnie rzucono to zaklęcie.


*****

Draco


                  O Merlinie! Jaką wielką satysfakcję czuję widząc to zmieszanie i zdziwienie na jej twarzy!
Kobieta siada na stołku o który się opierała i lekko przechyla głowę. Milczę czekając na jakiekolwiek słowa z jej strony, ale ona tymczasem wpatruje się we mnie intensywnie.
-To miała być moja kara kiedy na jednym ze spotkań z Czarnym Panem, w trakcie siódmego roku, odmówiłem zabicia dziecka.-wyjaśniam wiedząc, że ona pierwsza się nie odezwie.
-To dlaczego teraz już nie słyszysz tych krzyków?
-Klątwa mija jeśli zginie osoba, która ją na Ciebie rzuciła.-odpowiadam.-Ta krew, którą widzisz na ścianach w niektórych pokojach jest moja.
-Dlaczego?
-Sądziłem, że jeśli zagłuszę ból klątwy innym ona minie, ale tak się nie działo. Okaleczałem się, a i tak nic mi to nie pomogło. Teraz, patrząc przez pryzmat czasu, wiem, że nie miało to najmniejszego sensu.
-Trudno znaleźć sens w czymś tak idiotycznym.-prycha dziewczyna taksując mnie wzrokiem z mieszanką litości i pogardy.-Co obiecał Ci Harry? Nie pomógł byś mi, gdybyś nic z tego nie miał.
-Doprawdy Granger, Twoja wiara w bezinteresowną pomoc i ludzkie miłosierdzie jest śmieszna.-reaguje.-Nikt mi nic nie obiecał, pomagam Ci, ponieważ zdaje sobie sprawę, że jestem Ci to winien, ale nie ruszę nawet palcem jeśli sama się nie zgodzisz. Nic na siłę, a ja nie zamierzam znosić Twoich humorów i tej całej palety pogardliwych min. Nie będę miły, a jeśli zacznę nie skończę póki nie nauczysz się z tym żyć i póki Kingsley nie zginie.
Brunetka otwiera szerzej oczy sprawiając wrażenie jakby raz jeszcze analizowała w głowie mój monolog.
-Nie zamierzam tutaj siedzieć. Idę z wami na każdą bitwę...
-Sądziłaś, że będzie inaczej?-przerywam.-Nie będziesz miała taryfy ulgowej Granger, a jeśli miałaś na to nadzieję, możesz wybić to sobie z głowy.
-Nie miałam takiej nadziei, Malfoy.-syczy przez zęby.
-I bardzo dobrze. Masz mnie słuchać i nie chcę słyszeć ani jednego sprzeciwu z Twojej strony...
-Nie wyobrażaj sobie ze dużo!-protestuje wstając z miejsca, a na jej twarz ponownie wraca ta gniewna mina, którą zawsze mnie obdarza.-Nie będę na Twoje skinienie.
-Ależ będziesz skarbie. Teraz to ja będę górą.-mówię przesłodzonym głosem chcąc jej dokuczyć. Granger nie odzywa się przez moment, a po chwili porywa rękę do góry i robi zamach chcąc wymierzyć mi policzek.
               Nauczony doświadczeniem, które nabyłem podczas naszych szkolnych potyczek, w porę łapię ją za nadgarstek i wykręcam go w ten sposób, że kobieta przylega plecami do mojego torsu a ja przytrzymuje jej dłonie swoimi jednocześnie dociskając ją do swojego ciała, by nie mogła się wyrwać.
-Zapomnę, że chciałaś to zrobić, jednak podczas naszej dalszej współpracy, która ma na celu twoje dobro ma się to już nie powtórzyć.-szepcze jej do ucha prawie warcząc.
-Puść mnie Malfoy. I nie oczekuj, że będę Ci dziękować.-mówi szarpiąc się, ale kiedy nie widać rezultatów jej działań zaprzestaje.
-Nie liczę na Twoją wdzięczność.-mówię.-Ta sytuacja ma i swoje plusy, które zamierzam wykorzystać.-dodaje i odwracam ją w twarzą do mnie mocno zaciskając dłonie na jej biodrach.
-Wykorzystam.-powtarzam  przejeżdżając nosem i ustami po jej szyi, a następnie muskając dłońmi jej plecy po  których przechodzi wyczuwalny dreszcz. Kobieta kładzie ręce  na moich ramionach.
-Nawet o tym nie marz.-prostuje  i przejeżdża palcem jednej dłoni po mojej szyi.
-Będziemy mieli dużo czasu, Granger.
-Jesteś podłym sukinsynem Malfoy. I ty dobrze o tym wiesz.-obraża mnie brunetka.
-Pomagam Ci. Nie sądzisz, że wypadałoby byś miała w sobie choć odrobinę uprzejmości?
-Nie uważasz, że kontakt cielesny nie jest potrzebny w naszej...współpracy?-odpowiada pytaniem na pytanie wychowanka domu Godryka Gryffindora.
-Teraz to ja dyktuje zasady. Jakbyś nie zauważyła, to ja pomagam tobie nie ty mi.-odpowiadam jeszcze bardziej wbijając palce w jej biodra przez co z ust kobiety wydobywa się zduszony jęk.-A jedna z moich zasad mówi, że jest potrzebny.



*****

Hermiona


                  -Rozmawialiśmy z Michael'em.-zaczyna Blaise kiedy wraz z Pansy wraca wieczorem ze spotkania z naszymi sprzymierzeńcami.-Uzgodniliśmy, że naszym następnym celem będzie Elfias Doge tyle, że tym razem nie oddamy go póki Zakon nie odda naszych, których porwali.
-Kiedy?-pytam nachylając się w ich stronę.
-Jutro po zmroku.-odpowiada jednocześnie pomagając Pansy zdjąć ciemny płaszcz. Zabini ściąga i swoje wierzchnie okrycie po czym z żoną u boku kieruje się w stronę kanapy.  
-Nie usiądziesz?-pyta widząc iż dawna panna Parkinson opiera się o ścianę salonu w którym siedzimy.
-Nie...widzicie...muszę wam o czymś powiedzieć.-informuje bawiąc się dłońmi. Kobieta na chwilę spuszcza wzrok, a jej czarne włosy zakrywają na moment jej twarz. Rozglądam się po reszcie chcąc dowiedzieć sie po ich minie czy coś wiedzą. Kiedy Blaise i blondyn wzruszają ramionami kobieta podnosi na nas wzrok i uśmiecha się lekko.
-Jestem w ciąży.-informuje cicho. Uśmiecham się szeroko, a widząc  otwarte usta Blaise i głupowaty uśmiech Malfoy'a, który przejeżdża dłonią po włosach z zakłopotania, szybko podnoszę się z miejsca i ściskam stojącą pod ścianą kobietę wiedząc, że musi się niesamowicie mocno stresować.
-Gratuluje Pansy.-mówię chcąc przerwać ciszę, która zapanowała. Po chwili i blondyn budzi się z pierwszego szoku i zadowolony podchodzi do swojej przyjaciółki.
-Blaise?-pyta przyszła matka widząc swego męża wciąż siedzącego w tej samej pozycji. Mężczyzna kiwa głową chaotycznie rozglądając się po otoczeniu po czym wręcz podbiega do Pansy.
-Jak długo...?
-Pierwszy miesiąc.-odpowiada z zaszklonymi oczami.
Zabini dotyka dłonią brzucha żony,a po chwili zamyka ją w mocnym uścisku.
-Kocham was Pan. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
-Na prawdę?
-Oczywiście! Nauczę go grać w Qudditch'a i rzucać zaklęcia...Będzie taki jak ja!-woła po czym mocno wpija się w usta kobiety.
-Jeśli naprawdę będzie taki jak on to ja już się nie ciesze.-szepcze mi do ucha Draco.
Rozglądam się dookoła marszcząc nos.
-A gdzie jest Teo?


*****

Teodor


               Po wypiciu eliksiru wielosokowego szybko teleportuje się w okolice ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
Kiedy moje stopy ponownie dotykają podłoża szybkim krokiem kieruje się w stronę nowo powstałego osiedla dla czarodziei.
              Jest pusto, a panujący mrok okrywa mnie z każdej strony. Nad moją głową unosi się lekka mgła, ale mimo wszystko widzę palące się w budynkach światła w których ukrywają się wystraszone rodziny.
Jest po dwudziestej wieczorem. Godzina potocznie nazywana policyjną mówi, że jeśli aurorzy pracujący dla Ministerstwa znajdą kogoś na ulicach po dwudziestej mają prawo zabrać go do Ministra i aresztować po drodze zapominając o zasadach, uprzejmości i moralności.
             Skręcam lewo i wzdycham poddenerwowany kiedy jasne włosy człowieka w którego skórze jestem opadają mi na twarz i wchodzą do oczu.
-Proszę, pozwólcie mi wrócić do domu!-woła nieznany mi mężczyzna. Opieram się o ścianę i zastygam bez ruchu nie chcąc, by mnie zauważono.
-Panowie, dzieci na mnie czekają! Moja żona zmarła kilka lat temu...
-Będą musiały poradzić sobie bez Ciebie.-warczy strażnik i kopie mężczyznę w brzuch kiedy ten próbuje się wyrwać.
Aurorzy oddają jeszcze kilka ciosów, a kiedy ojciec pada na brudną ziemie z kilkoma ranami, niezdolny do ucieczki, częstują go jeszcze paroma zaklęciami.
-Petrificus Totalus!-krzyczę wychodząc z ukrycia nie mogąc patrzeć na cierpienie tego człowieka. Auror pada sparaliżowany, a kiedy drugi okrutnik podnosi różdżkę w moim kierunku kończy tak samo jak swój kolega.
-Młody człowieku...
-Niech pan ucieka póki może.-przerywam pomagając mu wstać. Ojciec kaszlę parę razy i chwieje się na nogach, a kiedy zawroty głowy ustają kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Dziękuję...
-Niech pan ucieka.-powtarzam.-I wraca do dzieci.-dodaje nie dopuszczając go do słowa.
Czarodziej otwiera usta jednak zamyka je po chwili widząc moją zaciętą minę. Puszcza moje ramię i kiwa głową po czym  teleportuje się ze słabym uśmiechem.
              Stoję jeszcze chwilę  w tym miejscu, a po chwili idę dalej. W stronę domu mojej Katie, by choć przez okno ujrzeć jej twarz.


*****

Witam! Przepraszam, że musieliście cztery dni czekać na rozdział. Praca na konkurs literacki nad którą pracowałam została już wysłana, więc wracam do dawanej częstotliwości dodawania rozdziałów. 
Rozdział nie poprawiany. 
Dziękuję wam bardzo. Za komentarze jak i za to, że licznik przekroczył ponad 50 000 wejść!
Bardzo się cieszę. :D
Pozdrawiam mocno.
Vivian Malfoy.

19 komentarzy:

  1. Super rozdział :) Cieszę się, że Draco pomaga Hermionie i że Pansy powiedziała o ciąży :) Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natomiast ja ciesze się że Ci się podoba :)
      Postaram się dodać jak najszybciej.

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział, czekam na kolejny :) Mrr Draco i Hermionka, a do tego Pan w ciąży supcio. Pozdrowionka Tsuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny jak najszybciej, ale mimo to dobrze, że ten ci się spodobał.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dobrze, że Pansy powiedziała o ciąży i że Blaise zachował się jak na faceta przystało - odpowiedzialnie.:)
    Jestem ciekawa jak będzie wyglądać pomoc dla Hermiony. Widzę, że Draco ma jakiś plan i pewnie wykorzysta sytuację, żeby się do niej zbliżyć.:)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu się kochają. Może dziecko teraz to nie najlepszy czas, ale mimo wszystko wielka radość i Blaise również ją odczuł.

      Ich relacje będę naprawdę różne, zmienne i silne, więc co z tego wyniknie nie zdradzę ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  4. Pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem. Naprawdę oryginalnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się starałam, by było czymś nowym, świeżym czy innym.
      Myślę o tym przy każdej miniaturce i każdym opowiadaniu, ale Dramione jest naprawdę dużo, więc trudno wymyślić coś co, by się jeszcze nie zdarzyło.
      Tym bardziej ciesze się, że Ci się podoba.

      Usuń
  5. Ehh, jak zaczęłam czytać fragment z wyjawieniem ciazy, to na początku myślałam ze chodzi o Hermione... I moja reakcja była dość dziwna, ale gdy wreszcie zorientowałam się ze chodzi o Pansy, to uff. Kamień spadł mi z serca. Ten moment z Draco i Hermioną na osobności był swietny, bardzo mi się spodobalo to ze Slizgon chce dominować ;) A Teodor, który jest szalenie zakochany w Katie? Boże jest mi go tak szkoda. Czemu on nie może żyć z nią normalnie?. Szczęśliwie? Eh. Mam nadzieje ze dobrze ci poszło w konkursie i ze rozdzial będzie już niedługo ;) Życzę bardzo dużo weny i pozdrawiam ;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie najważniejsze, że w ogóle zorientowałaś się, że chodzi o Pansy! ;)
      Draco ma silny charakter i nie zamierzam go ,,zmiękczać'', więc musi dominować ;)
      Taki ich los. Szczęśliwie będzie później ;)
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Świetne *_* Nie mam zbyt wiele czasu dlatego napisze po prostu WSPANIAŁY !! ^^

    Alvin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że w ogóle piszesz, czytasz i zostawiasz po sobie ślad ;)
      Dziękuję, bardzo :)

      Usuń
  7. Jestes genialna :)
    Przepraszam,ze nie komentowalam, ale dopiero teraz nadrabiam zaległości w blogsferse. Przy okazji zapraszam na nowy rozdział.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że dałaś znać, że nadal jesteś :)
      Pozdrawiam cię naprawdę mocno :D

      Usuń
  8. Może zacznę od mniej przyjemnej strony. Co? :)
    Zaczęłam czytać opowiadanie wczoraj, skończyłam dzisiaj i rzuciło mi się w oczy sporo błędów. Przed "w którym", "o którym", "z którym" itp. itd. przecinek. Polecam Ci przeczytać ten artykuł: http://prozaicy.blogspot.com/2013/02/monolog-o-dialogu.html. Robisz mnóstwo błędów związanych z dialogami. Ja też kiedyś robiłam dokładnie te co Ty, przeczytałam raz powyższy artykuł i tak mi się "wryło", że błędy zdarzają mi się, wiadomo, ale o wiele, wiele rzadziej. Poza tym mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz o co chodzi z akapitami... Aha, jeszcze. Jak w jednym zdaniu są dwa czasowniki to przed tym drugim stawiasz przecinek, przykład: Pokonując po dwa stopnie, wspinam się po piętrach z coraz to większą ciekawością. Albo: Kiedy moje stopy ponownie dotykają podłoża, szybkim krokiem kieruje się w stronę nowo powstałego osiedla dla czarodziei."
    W drugim nie jest przed czasownikiem, ale przed dopełniaczem (chyba, nigdy nie byłam z tego dobra) i rzeczownikiem, który określa czasownik. Kolejna sprawa. Jeśli piszesz o 'mnie' to czasownik kończy się na 'ę', a jeśli o jakiś-tam osobach trzecich na 'e'. Przy np. Draconie o tym pamiętałaś, ale przy dialogu, w którym Malfoy rozmawia z Harrym i kiedy to Harry mówi "Chce", a powinno być "Chcę". ;) Jeszcze jedna, druga najważniejsza (po dialogach) sprawa - apostrof (a myślałam, że apostrofa, a nie apostrof...). http://www.jezykowedylematy.pl/2010/10/nazwiska-obce-kiedy-stawiamy-apostrof/. To chyba tyle z tych poważniejszych spraw. ;)

    Ogólnie pomysł na opowiadanie bardzo mi się podoba. Czasami Malfoy robi się, jak dla mnie, za słodki. Teraz zastanawiam się czy coś w dalszym ciągu trzeciego akapitu zaszło... :D Podoba mi się to, że nie jest już wielkie forewerr laff, tylko wszystko dzieje się powoli. W niektórych Dramione nienawidzą się przez pół życia, jedno spotkanie i już jest wielka miłość, nie potrawią bez siebie żyć. To takie... nieprawdziwe. Jakoś nie podoba mi się to pisanie z różnych stron (wiesz o co mi chodzi, raz Draco, raz Hermiona...), ale to rzecz osobliwa, każdemu podoba się coś innemu. ;) Weź nie rób z Malfoya kluchy... Proooooooszzzęę! :)
    Kiedy następny rozdział? :) Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że wskazałaś mi błędy.
      Postaram się do nich zastosować, ale nie wiem czemu nie chce otworzyć mi się artykuł, który mi podałaś :/
      Dobrze, że zwróciłaś uwagę, bo postaram się to poprawić.

      Również nie lubię gdy od razu są razem i w ogóle.
      Ciesze się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że dalej również Ci się spodoba.
      Nie zamierzam robi z niego miękkiego, lecz jeśli momentami tak wychodzi to przepraszam.
      Pozdrawiam Cię mocno i dziękuję!

      Usuń
  9. Super, że Draco zgodził się pomóc Mionie. Jakby nie patrzeć potrzebuje teraz wsparcia a skoro Malfoy przeżył tą klątwę to jest najlepszą osobą do tego zadania. Choć pewnie metody będą niekonwekcjonalne...

    Harry jak zwykle bardzo opiekuńczy w stosunku do swojej przyjaciółki ;)

    Radość Blaisa z potomka była niesamowita ;) Z resztą spodziewałam się po nim takiej reakcji. Przynajmniej Pansy wie, że może na niego liczyć. No i na resztę przyjaciół ;)

    No i Teo... tyle ryzykuje żeby zobaczyć swoją miłość... ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za bardzo nie miał wyjścia. Złota Trójca wyrządziła mu wiele przysług.
      Harry już taki jest ;)
      Wsparcie jest ważne i dobrze, że Pansy owe ma.
      Teo za niedługo spotka się z Katie. Kiedy starcie się zakończy wygraną jednej lib drugiej strony.

      Też pozdrawiam :)

      Usuń
  10. i co ja mam więcej pisać ? dobrze wiesz że to kolejny świetny rozdział ! :D Draco oczywiście ze swoim charakterkiem i nic więcej mi nie trzeba :D

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy