poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 39:,,Niewidzialna ręka sieje zło.''

                 Świat zazwyczaj niełatwo zrozumieć.Momentami nie da się wyjaśnić niektórych zjawisk, niektórych wydarzeń. Coś się dzieje , a my nie potrafimy tego wyjaśnić. Nie potrafimy tego zrozumieć, wytłumaczyć przed samym sobą. Nie jest to nic niepokojącego. Świat, życie, ludzkie emocje są zbyt wielkie, zbyt rozległe i jeszcze nie całkiem znane, by wszystko zawsze dało się racjonalnie wyjaśnić. Mimo iż zdaje nam się się, że żyjemy już tyle czasu, że znamy i rozumiemy tak wiele tak naprawdę jest to czystą iluzją. Nie wiem ile człowiek musiałby chodzić po ziemi, by wszystko rozumiał. Każde zdarzenie, każdą emocję, każdą formę życia.
                Niekiedy lepiej nie wyjaśniać, nie tłumaczyć. Nie szukać wyjaśnienia na siłę. Może pewnego dnia samo się pojawi? Kiedy wszystko się układa, kiedy nie musimy łamać sobie głowy po co to robić? Dlatego, by mieć wszystko pod kontrolą? By nad wszystkim panować i wszystko rozumieć?
Momentami to właśnie ta niewiedza jest najlepsza. Brak świadomości, brak niepotrzebnych lęków i czającej się za plecami trwogi.
Tak jak teraz.  Świat chyli się ku wojnie, a może już od dawna taki jest? Ludzie boją się jutra, boją się o przyszłość. Czarodziejski świat może za niedługo zmienić swe zasady, zmienić dotychczasowy szyk, zamienić kolorowe barwy na czarno-białe, a ja mimo to nie czuję ani strachu, ani niepokoju, ani cierpienia. Czuję radość. Dlaczego? Pewnie wynika to z JEGO obecności. Z tego, że Draco jest koło mnie. Przy nim czuję się bezpieczna. Nie dostrzegam problemów otaczającego nas świata, bo jestem w innym. Naszym. Moim i Draco. Czy chce to wyjaśniać?Nie. Po co? Może to szczęście jest jak bańka mydlana. Może za niedługo pęknie, zdaje sobie z tego sprawę, ale po co mam zagłębiać się w to bardziej. Po co mam zakrzątać sobie tym głowę. Muszę cieszyć się, że na razie jest dobrze, że w tym momencie, teraz jest dobrze. Jeśli miałabym martwić się tym co będzie za chwilę oszalałabym. Jedyne co powinnam teraz robić to cieszyć się, że Draco i Teo wrócili cali, że Zakon ma szanse, by wygrać wojnę i, że ma swojego kochanka przy sobie. Jest koło mnie, chroni mnie i kocha. O tym powinnam myśleć, z tego powinnam się cieszyć.
                   Dziś 25 grudnia. Święta Bożego Narodzenia. Kolejne, których nie spędzimy tak jak trzeba. Teraz mamy inne sprawy na głowie.
Po wczorajszym, wieczornym spacerze wróciliśmy do domu. Blondyn trzymał mnie w swoich ramionach dopóty, dopóki nie zasnęłam.
Kiedy obudziłam się rano Malfoy'a już nie było. Z kartki, którą mi zostawił dowiedziałam się, że czeka na mnie na dole. Szybko poderwałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Zakon pewnie od ranka snuje plany. Wiem jedno. Nie dam zepchnąć się na boczny plan. Jestem za bardzo zaangażowana, nie mogę siedzieć z założonymi rękami. Każda różdżka się przyda, mam nadzieję, że zdają sobie z tego sprawę. To już nie zabawa.
                  Schodzę dół krętymi schodami. Przechodzę przez salon w kierunku pokoju jadalnego. Tamtejszy stół jest największy, siedzimy tak jak na zebraniach w Kwaterze Głównej. Wszyscy mają swoje miejsca, Tonks i Lupin też. Mają i będą mieli.
Zastanawiam się jak wyglądałby ten dom gdyby nie te wszystkie wydarzenia. Gdyby nie był odbudowywany w trybie pilny przez co ucierpiał na wyglądzie. Gdyby czasy były lepsze i dzisiaj obchodzilibyśmy święta. Próbuję wyobrazić sobie stojącą w pobliżu choinkę, starannie udekorowaną. Cukrowe laski, kolorowe lampki. Padające śnieżynki z zaczarowanego sufitu. Byłoby tak pięknie.  Jedyne co mi pozostaje to nadzieja, że przyszłe święta będą już takie jakie powinny. Radosne, tradycyjne i spokojne.
-Nie możecie być, a tym bardziej walczyć podczas każdego ataku. To zbyt ryzykowne.-słyszę głos Syriusza.
-Dlaczego? Czemu nie chcecie naszego wsparcia, nie mamy pięciu lat! - woła Ron.
-Akurat w twoim przypadku Weasley to bym się pokłócił.-odpowiada kąśliwie Draco. Śmieje się pod nosem i przekraczam próg.
-Wesołych Świąt.-życzę ponuro. Reszta przytakuję, a ja zajmuję miejsce pomiędzy blondynem, a moim bratem.  Draco pochyla się w moim kierunku i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Chętnie odpowiadam na ten gest. Po chwili odrywam się od niego z powodu krępującej obecności pozostałych. Uśmiecham się, a on jeszcze raz muska moje usta.
-Wesołych.-odpowiada i łapie mnie za rękę.Wiodę wzrokiem po pozostałych. Syriusz, Szalonooki, Harry, Ron i Schacklebot kłócą się o nasz udział w bitwach. Luna, Ginny i Pansy kończą dla nas kanapki,a Nevil, Blaise i Teo pochylają się nad planami. Wszyscy wyglądają mizernie, ale na ich twarzach maluje się odwaga, hart ducha i zawzięcie. Pełna gotowość.
-Harry jak ty to sobie wyobrażasz? Jutro rano wracacie do Hogwartu, mamy was ściągać na każdą walkę ze Śmierciożercami? Jesteście jeszcze dziećmi, w dodatku w związku z okolicznościami McGonagall specjalnie przestawiła egzaminy. Wydaje mi się to trochę nie poważne, testy mają teraz najmniejsze znaczenia, ale Minevra już postanowiła. Na początku stycznia macie do nich podejść, by mieć je ukończone. Nie tak jak w tamtym roku. To niemożliwe, wasz udział jest nie właściwy.-tłumaczy Alastor Moody. Dziewczyny przynoszą kanapki. Każdy bierze swoją porcję.
-Mamy siedzieć z założonymi rękami?!-oburza się Wybraniec.-Sami nie dacie rady.-dodaje spokojniej.
-Alastorze, jest nas za mało. Bez nas nie dacie rady przeciwko nim. Kogo macie zdolnego do walki ni licząc nas?-pytam.
-Pomijając naszą trójkę możemy liczyć jeszcze na pracowników ministerstwa, dyrektora św.Munga, profesor McGonagall, Elfiasa Dog'a, Arabelle Fick oraz na Goerga, Charlie'go, Fleur ,  Bill'a i Twojego ojca Ron.-mówi Kingsley i spogląda na rudzielca.
-Każda różdżka się liczy. Jeszcze tego nie zrozumieliście? Tym bardziej tak doświadczone jak nasze. -mówię pewnie patrząc oczy Schackebolta, vice Ministra Magii.
-Czasem mam wrażenie, że rozumiesz więcej od nas.- odpowiada mając wzrok utkwiony we mnie i wzdycha. -Dobrze, niech będzie, ale nie na każdym.
-Na większości.-zaznacza twardo Draco.- Nie zapominajcie, że to wiadomości od nas mają największe znaczenie.-dodaje patrząc wymownie na Teo. Brunet uśmiecha się.
-Zgadzam się, ale kiedy zrobi się za gorąco macie natychmiast się wycofać.-mówi Schackebolt.
-Kingsley'u!- woła Moody.
-Nie mamy wyjścia Alastorze, kiedy sytuacja wymknie się spod kontroli opuszczą miejsce bitwy. Musimy pamiętać, że każda różdżka się liczy.-odpowiada vice Minister i zerka w moją stronę.
-Niech będzie, ale jest jeszcze coś. Dziś święta, ostatni w miarę spokojny wieczór. Nie zapominajmy o tym.-zwraca uwagę Syriusz.
-Masz rację, przyda nam się chwila spokoju i oderwania od tego koszmaru.Zaczniemy o dziewiętnastej.Należy się wam to. -decyduje Moody.
Promyk radości zapala się we mnie. Zawsze lepsze takie niż żadne.

*****

              -Pięknie wyglądasz.-mówi Draco taksując wzrokiem mają czarną sukienkę przed kolano. Chłopak obejmuje mnie w talii i przyciska do siebie.-I jesteś tylko moja.-dodaje.
-Tylko.-gwarantuje i całuje go w policzek.-Chodźmy już.-postanawiam.
Schodzimy po schodach,a blondyn obejmuje mnie cały czas. Reszta siedzi już przy stole.  Koło okna stoi średnich rozmiarów choinka udekorowana granatowymi bombkami. Na stole stoją dwa stroiki i kilka potraw. Zaczynamy składać sobie życzenia. Oczywiście Draco nie mógł odmówić sobie różnych uszczypliwości wobec Rona i stanowczo za mocnego uścisku ręki.
Zasiadamy przy stole i zaczynamy konsumować potrawy. Syriusz miał rację. Wieczór bez rozmów na temat Śmierciożerców, bez planowania, bez niepokoju na pewno nam się przyda.
Po czasie rozrywkę zagwarantował nam Draco. Pięknie gra na gitarze. Jedynym plusem arystokratycznej rodziny był fakt iż dzieci uczyły się grać na dowolnym instrumencie od małego.
Podczas jego gry nie dało się nie zauważyć krzywych spojrzeń Rona. Kiedy zaczął kolejną piosenkę zasiadła za fortepianem.
-Mógłbyś się przyłączyć.-mówię ściszonym szeptem do Teo.
-Nie.-odpowiada twardo.
-No, ale czemu? Korona, by Ci z głowy nie spadła.
-Nie i koniec. Wiesz tylko ty, Pasny, Draco i Blaise. Niech tak zostanie.-mówi i tym samym kończy temat. Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chce, by ludzie się o tym dowiedzieli. Teo jest naprawdę utalentowanym skrzypkiem. Ukrytym.
Dalsza część wieczoru  minęła w miłej atmosferze. Późnym wieczorem rozeszliśmy się do swoich pokoi.
            Ciesze się, że wieczór się udał, myślę kiedy czekam aż Draco wyjdzie z łazienki. Między czasie zastanawiam się jak to możliwe, że siedzi tam dłużej ode mnie.
Po chwili drzwi otwierają się, a blondyn siada na łóżku koło mnie. Spogląda na mnie, a po chwili pochyla się w stronę półki. Wysuwa szufladę i coś z niej wyciąga. Nachylam się, by więcej zobaczyć.
-Nie ładnie tak podglądać. -mówi i szybko chowa pudełeczko za plecami.
-Oj tam, co tam masz?-pytam zniecierpliwiona. Chłopak przysuwa się bliżej mnie.
-Kupiłem to już dawno.Zamknij oczy.-mówi. Protestuję, jednak kiedy odbieram wymowne spojrzenie blondyna kapituluje. Draco łapie mnie za rękę i kładzie coś na niej. Zaciskam dłoń. To te pudełko.
-Wesołych świąt.-życzy, a ja otwieram oczy. Delikatnie otwieram małe pudełeczko. Powoli.
-Oh...-wydobywa się z moich ust. To niewiarygodne! Kiedy? Jak?
Małe pudełko wyłożone czarnym materiałem kryje niesamowitą rzecz. Łańcuszek z włosia jednorożca na którym wisi mała buteleczka jego srebrzystej krwi .To niewyobrażalnie droga i cenna rzecz. Krew jednorożca działa niczym łza feniksa. Nawet tych ciężko chorych bądź na pograniczu życia, a śmierci. Uzdrawia. Jest bardzo ciężko dostępne, ponieważ zabicie tego zwierzęcia w celu uzyskania jego krwi jest nielegalne.
-Podoba Ci się?
-Jeszcze się pytasz?! To cudowne...-mówię i  rzucam mu się na szyję.-Skąd to masz?-pytam szeptem.
-Tajemnica,ale nie bój się. Nie zabiłem żadnego jednorożca.
-Jesteś wspaniały.-mówię i mocno całuję. Chłopak oddaje pocałunek tym samym przedostając swój język do mojego podniebienia. Mocno zaciskam swe dłonie na jego szyi, a on gładzi dłońmi moje plecy. Delikatnie przygryzam jego dolną wargę co spotyka się z jego wielką aprobatą. Kładę się na plecy ciągnąc go za sobą. Wplatam palce w jego włosy,  a on przytrzymuje dłońmi moją twarz. Po chwili odrywamy się do siebie.
-Damy radę. Przejdziemy przez tą wojnę razem. I wygramy.-mówię kiedy kładę głowę na jego torsie.
-Wiem, ale najważniejsze, że mam ciebie.

*****

Czuję szarpnięcie w pępku wynikające z teleportacji. Wszyscy pożegnaliśmy się ze starszymi członkami Zakonu i teleportowaliśmy się na dworzec. Wiemy co mamy robić. Musimy być ostrożni, uważać, mieć oczy dookoła głowy. Musimy być gotowi na każdą ewentualność, wszystko może się zdarzyć.
-Chodźcie, czym szybciej wsiądziemy do pociągu tym lepiej.-mówi Teo. Przytakujemy i przechodzimy przez barierę dzielącą mugolski dworzec do naszego. 
Później czas staje. 
Kiedy do wszystkich dociera to co mamy przed oczami rzucamy się w stronę najbliższego zaułka. Śmierciożercy. Wszędzie ich pełno.
-Co to ma być do cholery?-pyta Teo.
-Nie wiem, widocznie pierwszy atak przeprowadzili bez nas.-przyznaje Draco. Łapię go za rękę i splatam nasze palce.
-Tak czy inaczej jedno jest pewne. Przejęli dworzec.-zaznacza Harry.-Musimy dostać się do Hogwartu inaczej.
Krzyk dociera do moich uszu. Kiedy wychylam głowę zauważam pierwszoroczniaki. Śmierciożercy odciągają ich od rodziców. Ludzie próbują uciekać.Krzyczą, wołają o pomoc. Tracą swe różdżki satją się całkowicie bezbronni. Niczym spłoszone zwierzę w żelaznej klatce.  To nie przelewki. Zaczęło się...
-Teleportujmy się.-mówi Luna.
-Nie możemy, za daleki odcinek do pokonania. Miotły?-proponuje Blaise.
-Nie ma szans. Zauważyliby nas. 
-Kominek!-wołam.-W pobliżu jest stara sieć Fiuu. Aktywna. Skorzystajmy z niego!-proponuję.
-Gdzie on jest?-pyta Pansy.
-Chodźcie za mną.-mówię. Wchodzimy w prawą uliczkę. Idąc wzdłuż przejdziemy na drugi sektor.  Kiedy już tam jesteśmy szybkim krokiem przechodzimy wzdłuż ściany do pierwszego zakrętu. Przykucamy i chowając się za jednym z pociągów  omijamy grupkę przeciwników. Nagle zatrzymuje się.
-Co się stało?-pyta szeptem Teo.
-Pilnują go. Trzech.-powiadamiam.
-Trzeba to zrobić szybko, nim reszta się zleci. -mówi Draco, a reszta mu przytakuję. Podchodzimy bliżej, nadal się pochylając. Proszek jest w zasięgu ręki. Jeszcze tylko parę kroczków...
-Sectumsempra!-krzyczy blondyn. Biegniemy do przodu.
-Protego!Crucio!-odbija atak Śmierciożerca.
-Serpensontria!-wołam. 
-Obscuro!-pomaga nam Blaise. 
Przeciwnicy padają na ziemie. Odwracam się. Widzę pozostałych biegnących w naszą stronę.
-Szybko! Nie ma czasu!-woła Harry. Każdy po kolei wchodzi w zielone płomienie.
-Bombarda!-krzyczy jeden z zakapturzonych postaci. Będą usiłowali zniszczyć kominek i tym samym uniemożliwić nam ucieczkę. 
Blaise wchodzi do środka. Jeszcze tylko ja i Draco. Łapie go za rękę i wchodzę do kominka. 
-Hogwart!-wołam i znikamy w płomieniach.
Prąd przechodzi przez moje ciało. Kiedy otwieram oczy stoimy w gabinecie profesor McGonagall, jedynym gabinecie w którym kominek jest aktywny.  Pospiesznie rozglądam się dookoła. Wszyscy są.
-Boże, dzieci...Co się stało?! -woła Minevra i wstaje z miejsca.
-Przejęli Kings Cross.-powiadamia Draco. Nie trzeba mówić kto.
Zapada głucha cisza. McGonagall kręci się po gabinecie. Zaczyna grzmieć.
-Spokojne czasy się skończyły.-wzdycha Blaise.
-Nigdy ich nie było pani Zabini.-mówi Minevra i odwraca się w stronę okna.

*****
Witam! Przepraszam, że tak późno.Ostrzegam rozdział niebetowany. Co do szablonu to na razie zostanę przy tym. Mam nadzieję, że jesteście w miarę zadowoleni. Pozdrawiam i dziękuję wam za wszystko.
Vivian Malfoy.

14 komentarzy:

  1. Dobre , dobre bardzo dobre ;)
    Świetne rozdział ;)
    Nieźle sobie poradzili z tymi śmierciojadkami ;]
    pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za opinię, to wielki kopniak do roboty.
      Pozdrawiam serdecznie.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  2. Looove you! OMG! Ja tak nie umiem No FOCH! Wnerwiona tym, że tak zajebiście nie pisze, Kat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, no ciesze się bardzo. Na pewno nie piszesz jakoś źle ;) Równocześnie uśmiecham się, że tak bardzo Ci się spodobało!
      Pozdrawiam mocno
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  3. Rozdział super!
    Prezent Draco dla Miony genialny i niepowtarzalny.
    Dobrze, że udało się im całym wrócić do Hogwartu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Trochę myślałam nad tym prezentem. Nie chciałam by było to coś banalnego i spodziewanego. A ten łańcuszek może kiedyś się im przydać...
      Pozdrawiam
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  4. Wo rozdział świetny :)
    Początek taki życiowy, fakt wyłapałam literówki, ale u kogoś to zawsze wyłapie gorzej u siebie xd z resztą taki rozdział to kilka literówek można wybaczyć ;)
    Na prawdę piękny rozdział:)
    WENY:)
    Pozdrawiam,Lili :D
    ZAPRASZAM NA panstwoweasley.blogspot.com i proszę o opinię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jestem zachwycona, że przypadł Ci rozdział do gustu.
      Mam nadzieję, że wena nie opuści. W najbliższej wolnej chwili wejdę do cb.
      Pozdrawiam mocno
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  5. Rozdział jak zawsze świetny. Nie mogę się doczekać kolejnego:)
    Pozdrawiam.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny postaram się wrzucić w miarę możliwości jak najszybciej ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
      Pozdrawiam.
      Vivian Malfoy

      Usuń
  6. Genialne. Brak mi słów, to jest naprawdę cudowne.
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
    PS. dziękuję za komentarz na moim blogu.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, oh, oh...
      Bardzo Ci dziękuję, mam nadzieję, że na kolejnych również się nie zawiedziesz.
      Pozdrawiam mocno
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  7. Niesamowite! Końcówka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Świetnie dopasowałaś tą burzę do rozgrywającej się akcji. :) Aż poczułam ten dreszczyk emocji, ten mrok, tą grozę. :) Burza tutaj jest symbolem rozpoczynającej się wojny, końca względnego spokoju. Doskonale to podkreśla. :) Przemyślenia są takie, jakby z mojej głowy wzięte :D

    Draco i Hermiona ... oni wszystko przetrwają, bo mają siebie. :)

    Pozdrawiam Lily M. ;*
    P.S Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej nie miałam czasu. ;( Oj, ta matura ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dziękuję <3
      To takie miłe !
      Ciesze się, że pozytywnie odebrałaś notę, bardzo cenie sobie opinię czytelników :)
      Rozumiem, że wcześniej nie miałaś czasu. Matura to matura, chociaż mnie czeka dopiero za kilka lat. (5 ?)
      Pozdrawiam mocno.
      Vivian Malfoy.

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy