Smoku!
Nie jest dobrze, ale to już pewnie podejrzewasz. Kiedy was nie było odbył się Bal, ale to też już wiesz. Zaskoczyć Cię?
Kiedy wracaliśmy expresem Hogwart do domów zaatakowali nas! Cholera! Istne piekło. Śmierciożercy wtargnęli do środka. Matylda Wane nie przeżyła, ale to jedyna ofiara. Pozostali mają pojedyncze rany. Najgorsze jest to, że zabrali ze sobą Teo. Ciebie też szukali. Ojciec szykuje dla ciebie, dla was kolejne zadanie. Naprawdę wspaniałego masz ojczulka! Razem z Potterem, Nevilem, dziewczynami i resztą jesteśmy u mnie. Niestety rudy łasic Weasley też jest. Nie krzyw się smoku! To było konieczne. Mam nadzieję, że szybko was zobaczę. W jednym kawałku stary! Tyczy się to szczególnie ciebie! Proszę Cię uważaj na moją Hermisię w waszej drodze powrotnej. Mam nadzieję, że Teo szybko wróci.
Kiedy wracaliśmy expresem Hogwart do domów zaatakowali nas! Cholera! Istne piekło. Śmierciożercy wtargnęli do środka. Matylda Wane nie przeżyła, ale to jedyna ofiara. Pozostali mają pojedyncze rany. Najgorsze jest to, że zabrali ze sobą Teo. Ciebie też szukali. Ojciec szykuje dla ciebie, dla was kolejne zadanie. Naprawdę wspaniałego masz ojczulka! Razem z Potterem, Nevilem, dziewczynami i resztą jesteśmy u mnie. Niestety rudy łasic Weasley też jest. Nie krzyw się smoku! To było konieczne. Mam nadzieję, że szybko was zobaczę. W jednym kawałku stary! Tyczy się to szczególnie ciebie! Proszę Cię uważaj na moją Hermisię w waszej drodze powrotnej. Mam nadzieję, że Teo szybko wróci.
Blaise.
Kiedy Dracon kończy czytać szybko porywam się z łóżka. Narzucam na siebie szlafrok i kręcę się po pokoju.Wyciągam z szafy kufer.
-Co zamierzasz? -pyta Draco.
-Jak to co? Pakuje się, musimy wracać.
Blondyn podchodzi do mnie i łapie za rękę.
-Wiem, ale na pewno nie teraz. Mieliśmy wyjechać jutro z rana i tak zrobimy. Jest już późno, nic już nie złapiemy.
-Ale Draco...!
-Nie.
-Ale Draco...!
-Nie.
-Teleportujmy się!
-To za wielki dystans, możemy wylądować w całkiem innym miejscu.-mówi i kładzie dłonie na moich ramionach.-Kochanie, myśl racjonalnie.
-Dobrze.-przytakuje i wchodzę do łazienki. Kiedy kończę kąpiel wracam do sypialni. Blondyn leży już na łóżku. Dobrze, że mamy dwie łazienki.
Wchodzę pod kołdrę, a blondyn obejmuje mnie w talii. Wtula się w moje plecy i kładzie głowę na moim ramieniu.
-Śpij dobrze, jutro mamy ciężki dzień.-mówi i całuje moją szyję.Odchylam głowę do tyłu, by ułatwić mu zadanie. Chłopak kontynuuje.
-Kolejny ciężki dzień.-wzdycham.
-Co z tego, ważne, że wspólny.-mówi i całuje mnie w policzek.
-Wspólny.-powtarzam i łapie jego dłoń, by spleść nasze palce.
-Jeszcze będziemy mieli duuużo szczęśliwych dni.
-Ciesze się, że tak sądzisz.-mówię.
-Jasne! Na przykład nasz ślub, wakacje, kiedy będziemy wychowywać nasze dzieci...
-Aż tak wielkie masz co do mnie plany?-pytami odwracam się twarzą do niego.
-No, jesteś moja i tylko moja.-mówi i całuje mnie w nos.
-Kocham Cię.-odpowiadam patrząc mu w oczy.
-Ja ciebie też, cholernie.-odpowiada i wpija się w moje usta. Później trafiam do krainy snu.
*****
Strach przed jutrem. Znowu powrócił. Boje się tego co będzie, a miało być tak pięknie...
Niebezpieczeństwo. Strach.Każdego kiedyś dotknął, mnie właśnie teraz. Nie ważne czy to strach o kogoś, o siebie. czy o przyszłość, cały świat. Czy da się przed nim uchronić?
Niektórzy sądzą, że wiara da im bezpieczeństwo, ochroni w sowich bezpiecznych ramionach. Modlą się. Modlą do Boga, by uchronił ich przed złym. Ale skąd mamy pewność, że on słucha? Że nas wysłucha?
Unikniemy cierpienia jeśli sami się przed nim ochronimy.
Największy strach czujemy przed śmiercią, przed świadomością, że spotkamy czarnego ducha na swojej drodze lub na drodze całego świata. A miłość?
Czy miłość może zabić, zniszczyć od środka? Doprowadzić do samo destrukcji? Tak.
Może. Z desperacji człowiek może zrobić wiele rzeczy, nie zawsze dobrych. Kiedy brakuje nam drugiego kochanka dusimy się. Nie możemy oddychać, bo oddychaliśmy tym samym powietrzem, czuliśmy tym samym sercem i kiedy tego pierwszego serca zabraknie drugie żyć dalej nie może.
Dusza opuszcza ciało by odnaleźć swą drugą połówkę. Robi to bo życie w świecie w którym nie ma drugiej połówki nie jest warte złamanego grosza. Nie żyje naprawdę, bo nie ma swego wybranka przy sobie.Robią wszystko, by znów się połączyć, by odnaleźć te drugie serce i znów się z nim połączyć. W tym drugim świecie. Świecie czarnego ducha. Połączyć się nierozerwalne, na wieki.
-Już czas.-mówi Draco, a po chwili zauważam nadjeżdżający pociąg. Łapie blondyna za rękę.
-Pamiętaj o czym rozmawialiśmy. Zrobię wszystko żebyśmy dotarli do domu razem, jednak jeśli przez coś się to nam nie uda musisz dotrzeć tam sama. Miej oczy dookoła głowy, kamienną twarz. Nie oglądaj się za siebie i kieruj się prosto do swojego domu. Czekaj tam na mnie, wrócę. Razem z Teo.-kończy i patrzy mi w oczy.
-Dobrze. Mam nadzieję, że dotrzemy tam razem.
-Ja też.-mówi chłopak, a po chwili wsiadamy do pociągu. Zajmujemy ostatni przedział, a blondyn wsadza nasza kufry na ostatnia półkę. Mimo iż jesteśmy ze sobą od blisko trzech wspaniałych miesięcy nadal nie mogę przyzwyczaić się do jego wielkiej siły.
Malfoy siada obok mnie, a ja kładę głowę na jego kolanach. Ściąga marynarkę i nakrywa mnie nią.
-Kiedy się obudzisz będziemy na miejscu.-mówi i kładzie dłoń ma moim brzuchu. Zasypiam wierząc, że spędzimy tą podróż bezpiecznie.
*****
Pociąg podskakuje. Budzę się i zaspanym wzrokiem rozglądam się dookoła. Blondyn siedzi tak samo jak wcześniej zapatrzony w krajobraz za oknem. Po chwili odwraca twarz w moją stronę.
-Kochanie, już się obudziłaś?-reaguje dotykając dłonią mojego policzka.
-Gdzie jesteśmy?
-Większa połowa drogi za nami.
Przytakuję i podnoszę się do pozycji siedzącej.
Huk.
Roznosi się po całym wagonie.
Szum.
Coraz bardziej się nasila.
Krzyki.
Dochodzą do moich uszu ze zdwojoną siłą.
Spoglądam na Dracona, który wstał z miejsca. Podchodzi do drzwi i delikatnie je uchyla. Zrywam się i staje tuż za nim. Kiwa na mnie głową. Rozumiem. Właśnie dzieje się to co przewidywaliśmy i czego tak bardzo chcieliśmy uniknąć.
Chłopak ostrożnie otwiera drzwi i wychodzimy z przedziału. Dym unosi się w powietrzu. Ludzie biegają z wagonu do wagonów. Idziemy do przodu, Dracon łapie mnie za rękę. Ciągle wierzę, że wróćmy do domu razem.
Zaciskam wolną dłoń na różdżce. Przemierzamy pociąg szybkim tempem. Krzyki towarzyszą nam całą drogę. Po chwili z jednego z przedziałów wychodzi Lucjusz Malfoy. Za nim ciągną się inni Śmierciożercy, których już wcześniej widziałam. Starszy Malfoy krzywi się z niesmakiem kiedy jego wzrok pada na nasze złączone w uścisku dłonie.
-Witaj synu. Pójdziesz z nami, czy znowu zamierzasz stawiać ten bezsensowny opór.
-Gdzie Teo?-pyta zdenerwowany blondyn.
-Jak to gdzie? W naszym domu, czeka na ciebie. Wybacz, że nie powiadomiłem was wcześniej. Pomyślałem, że przyjdę po was osobiście. Nie wiedziałem, że zrobiłeś sobie wakacje synu. To co idziesz z nami czy panna Zabini ma trochę pocierpieć?
-Zostaw ją! Mamy umowę nie pamiętasz?!
-Oczywiście, że pamiętam. Czyżbyś ty nie zapomniał, że obiecałeś mi wierną służbę. Nic jej nie zrobię, za to inni mają do tego pełne prawo. Bardziej brudna nie może być.-mówi mężczyzna i posyła mi spojrzenie pełne pogardy. -Philip, jest Twoja.
Rozbieganym wzrokiem wiodę po otoczeniu. Jeden z JEGO zwolenników wyszedł na przód. Zbliża się do mnie z lubieżnym uśmiechem.
-Nie! Pójdę z wami.-krzyczy Draco. Odwraca się w moją stronę. -Pamiętaj co masz zrobić. Wrócę z Teo.Uważaj na siebie kochanie.-mówi szeptem młody arystokrata.Kiwam głową i wpijam się w jego usta. Wokół krzyk, huk i harmider. Czuję rozpacz i już napływającą tęsknotę. Naglę ktoś ciągnie mnie do tyłu.Jeden z nich.
-Zostaw mnie skurwielu!-krzyczę.
-Już przenieśliśmy Twój kufer synu. Czas na nas.-mówi Lucjusz. Draco podchodzi bliżej ojca. Rusza ustami próbując coś powiedzieć.
Ja też Cię kocham Draco.
Po chwili już go nie ma. Kiedy zniknął razem z tymi potworami wszystko ucicha. Dym znika, ludzie nadal panikują, jednak świadomość, że ONI już odeszli dodaje im otuchy. Tak odeszli. I znowu zabrali go za sobą.
-Proszę wracać do swoich przedziałów. Zagrożenie znikło. Podróż do Londynu zaraz dobiegnie końca.-informuje mężczyzna zarządzający tym pociągiem.
Tak samo jak reszta czarodziei wracam do swego przedziału. Nie płaczę, nie. Już od dawna. Teraz jestem niczym bomba zegarowa. Różne emocje roznoszą się po mnie.
Siadam na swoim poprzednim miejscu. Wiem co mam robić. Przewidywaliśmy, że przyjdą po niego, że znów będą czegoś chcieli. Pewnie zostawili jednego ze swoich w pociągu, by mieć na mnie oko. Jestem dla nich problemem, problemem który prędzej czy później będzie trzeba zlikwidować.
Wracam do domu. Wyjdę z dworca z kamienną twarzą. Nie będę zdradzać żadnych emocji. Muszę uważać na otoczenie.
Czuję strach, nienawiść i złość.
Strach. O niego. Tak jak zwykle boje się, że coś mu się stanie, że już nie wróci.
Wielką złość. Na całe otoczenie. Jestem wkurzona i to strasznie. Pojawiają się znikąd kiedy chcą, zabierają go kiedy tylko mają ochotę, kiedy jest im potrzebny. Ręka świerzbi mnie niemiłosiernie. Resztkami rozsądku powstrzymuje się przed rzuceniem kilku zaklęć niewybaczalnym. Złość, że to akurat mi się przydarzyło, że inni mogą żyć spokojnie, a ja nie. Świat poniża mnie na każdym kroku.
No i nienawiść.
Właśnie dziś, właśnie teraz wskaźnik podskoczył niesamowicie.Wskaźnik mojej nienawiści do Śmierciożerców. Pragnienie zemsty rozsadza mnie od środka. Pragnienie pozbycia się ich wszystkich.
Nagle pociąg staje. Patrzę na okno. Jestem na miejscu. Wstaje i ściągam swój kufer. Wychodzę z przedziału, a po chwili z pociągu. Nie oglądam się, nie mogę okazać oznaki zdenerwowania. Idę przed siebie pewnym krokiem. Na wszelki wypadek nie idę standardową trasą. Wchodzę w alejkę, którą odkryłam z Harrym na szóstym roku. Słyszę gwizd odjeżdżającego pociągu. Skręcam w lewo. Idę jeszcze kawałek prosto, by po chwili ujrzeć cienki pasek światła na ziemi. Podchodzę do niego.
-Genturda!-krzyczę, a ściana powoli się rozsuwa. Wychodzę na światło. Jestem na Pokątnej.
Rozglądam się dookoła. Nikt, by tu za mną nie trafił. Na pewno straciłam ogon. Wyciągam różdżkę i teleportuje się pod dom. Wcześniej dystans był za duży.
Kiedy moje stopy znów dotykają podłogi jestem już we właściwym miejscu. Spokojnym krokiem podchodzę pod drzwi domu, chociaż w środku jestem prawdziwą mieszanką wybuchową.
Pukam. Drzwi otwierają się szeroko.
-Hermisia! - woła Blaise, a po chwili jestem już zamknięta w jego ramionach. Słysze gwar rozmów. Zakon Feniksa, Harry, Ron, Nevil, Luna...
Wszyscy są. Nie ma tylko Dracona i Teo.
Nie widzę go, ale go czuję. Czuję przy sobie jego obecność. Mojego Dracona, który za niedługo wróci z naszym przyjacielem.
-Zostaw mnie skurwielu!-krzyczę.
-Już przenieśliśmy Twój kufer synu. Czas na nas.-mówi Lucjusz. Draco podchodzi bliżej ojca. Rusza ustami próbując coś powiedzieć.
Ja też Cię kocham Draco.
Po chwili już go nie ma. Kiedy zniknął razem z tymi potworami wszystko ucicha. Dym znika, ludzie nadal panikują, jednak świadomość, że ONI już odeszli dodaje im otuchy. Tak odeszli. I znowu zabrali go za sobą.
-Proszę wracać do swoich przedziałów. Zagrożenie znikło. Podróż do Londynu zaraz dobiegnie końca.-informuje mężczyzna zarządzający tym pociągiem.
Tak samo jak reszta czarodziei wracam do swego przedziału. Nie płaczę, nie. Już od dawna. Teraz jestem niczym bomba zegarowa. Różne emocje roznoszą się po mnie.
Siadam na swoim poprzednim miejscu. Wiem co mam robić. Przewidywaliśmy, że przyjdą po niego, że znów będą czegoś chcieli. Pewnie zostawili jednego ze swoich w pociągu, by mieć na mnie oko. Jestem dla nich problemem, problemem który prędzej czy później będzie trzeba zlikwidować.
Wracam do domu. Wyjdę z dworca z kamienną twarzą. Nie będę zdradzać żadnych emocji. Muszę uważać na otoczenie.
Czuję strach, nienawiść i złość.
Strach. O niego. Tak jak zwykle boje się, że coś mu się stanie, że już nie wróci.
Wielką złość. Na całe otoczenie. Jestem wkurzona i to strasznie. Pojawiają się znikąd kiedy chcą, zabierają go kiedy tylko mają ochotę, kiedy jest im potrzebny. Ręka świerzbi mnie niemiłosiernie. Resztkami rozsądku powstrzymuje się przed rzuceniem kilku zaklęć niewybaczalnym. Złość, że to akurat mi się przydarzyło, że inni mogą żyć spokojnie, a ja nie. Świat poniża mnie na każdym kroku.
No i nienawiść.
Właśnie dziś, właśnie teraz wskaźnik podskoczył niesamowicie.Wskaźnik mojej nienawiści do Śmierciożerców. Pragnienie zemsty rozsadza mnie od środka. Pragnienie pozbycia się ich wszystkich.
Nagle pociąg staje. Patrzę na okno. Jestem na miejscu. Wstaje i ściągam swój kufer. Wychodzę z przedziału, a po chwili z pociągu. Nie oglądam się, nie mogę okazać oznaki zdenerwowania. Idę przed siebie pewnym krokiem. Na wszelki wypadek nie idę standardową trasą. Wchodzę w alejkę, którą odkryłam z Harrym na szóstym roku. Słyszę gwizd odjeżdżającego pociągu. Skręcam w lewo. Idę jeszcze kawałek prosto, by po chwili ujrzeć cienki pasek światła na ziemi. Podchodzę do niego.
-Genturda!-krzyczę, a ściana powoli się rozsuwa. Wychodzę na światło. Jestem na Pokątnej.
Rozglądam się dookoła. Nikt, by tu za mną nie trafił. Na pewno straciłam ogon. Wyciągam różdżkę i teleportuje się pod dom. Wcześniej dystans był za duży.
Kiedy moje stopy znów dotykają podłogi jestem już we właściwym miejscu. Spokojnym krokiem podchodzę pod drzwi domu, chociaż w środku jestem prawdziwą mieszanką wybuchową.
Pukam. Drzwi otwierają się szeroko.
-Hermisia! - woła Blaise, a po chwili jestem już zamknięta w jego ramionach. Słysze gwar rozmów. Zakon Feniksa, Harry, Ron, Nevil, Luna...
Wszyscy są. Nie ma tylko Dracona i Teo.
Nie widzę go, ale go czuję. Czuję przy sobie jego obecność. Mojego Dracona, który za niedługo wróci z naszym przyjacielem.
*****
Rozdział 37 zakończony. Jeśli ktoś zajrzał do spisu treści zauważył, że widnieje tam napis : część I. Planowałam nazwać każdą część, jednak wczoraj zmieniłam zdanie. Nazwałam opowiadanie, a części zostawiłam bezimienne. Opowiadanie te nosi tytuł : Kochaj i Walcz.
Dziękuję wszystkim za komentarze. Bardzo mile zaskoczył mnie wasz odzew na ostatnią miniaturkę ,,Upadły Anioł.'' Przeczytałam opinie iż była ona lepsza od miniaturek Veneti. ( jeśli dobrze myślę: blog dwa światy)Czytałam jej bloga i nie zdajecie sobie nawet sprawy jak opadła mi szczęka kiedy przeczytałam ową opinię Katie. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję wam mocno za wszystko!
Vivian Malfoy.:*
P.S Lily M. , Always - dziękuję jeszcze raz za miłe słowa, jednak nie przesadzacie z tym talentem? ;) :*
Nie przesadzamy. :) Naprawdę, fantastycznie piszesz! ;*
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, jest pełen akcji :). Uwielbiam twoje przemyślenia. :)
Pozdrawiam Lily M. ;*
Oh te przemyślenia...
UsuńPrzyznam się,że akurat te było pisane na Edukacji Do Bezpieczeństwa :) Ciesze się, że podobał Ci się rozdział i dziękuję, że jesteś ze mną, z tą historią od samego początku.
Pozdrawiam :D
Piszesz świetnie ! Czekam na każdy rozdział z niecierpliwością !! Ten jak i wszystkie był genialny!!
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
Pochlebia mi, że tak wiernie czekasz na kolejne rozdziały. Dziękuję za wszystko z Twojej strony i zapraszam na kolejny rozdział.
UsuńPozdrawiam.
Vivian Malfoy
Popieram Lily M. Naprawdę suuper piszesz, rozdział lovciam, no i co tu więcej... tyle. Papa
OdpowiedzUsuńOh <3
UsuńCiesze się, że Cię nie zawiodłam, nie chcę osiąść na laurach ;)
Pozdrawiam i co tu więcej...tyle. ;) ;)
Pozdrawiam.
Vivian Malfoy.
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńJak zwykle trzyma w napięciu ale ukazuje też emocje i uczucia, z którymi zmagają się Draco i Herm.
Czekam na następny ;)
Staram się, by przekazywać ich emocje jak najlepiej by były wyczuwalne i niezmiernie się cieszę, że to wychodzi. Pozdrawiam i dziękuję :)
UsuńVivian Malfoy.
Rozdział genialny.... ale po co ja to powtarzam...Każdy rozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne!
Pozdrawiam i życzę weny! *,*
http://dramione-always.blogspot.com/
Widzę,że zmieniłaś zdjęcie profilowe. Podoba mi się ;)
UsuńPromienieje z radości czytając twą opinię, dziękuję :)
Pozdrawiam,
Vivian Malfoy.
Rozdział jak zwykle genialny :D Cholerny Lucjusz....
OdpowiedzUsuńWeny:D
Pozdrawiam,Lili:D
panatwoweasley.blogspot.com
ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
Lucjusz, Lucjusz. Też mnie wkurza ;)
UsuńAle taki jego urok... ;)
Ciesze się, że podoba Ci się nota.
Pozdrawiam równie serdecznie i dziękuję za Twą obecności :)
V.M
Mam nadzieje, ze wszystko się dobrze ulozy. I to prawda masz talent!
OdpowiedzUsuńDziękuję, to naprawdę miłe :D
UsuńWidzę, że doszłaś już do tego momentu...mam nadzieję, że dojdziesz i do epilogu, a po nim do następnego opowiadania :)
Pozdrawiam mocno.