sobota, 14 września 2013

Miniaturka 3: Upadły anioł

    Miniaturka
Para:Hermiona G. / Draco M.
Czasy: Hogwart/ po Hogwarcie.
Tytuł: Upadły Anioł. 

  Świat jest bezlitosny. Te obiecywane nam złote góry znikają równie szybko jak miały się pojawić. Wojna się skończyła, miało być lepiej, miały nastać lepsze, szczęśliwsze czasy. Wszytskie problemy miały wyparować, zniknąć tak jak Czarny Pan zniknął z życia czarodziei. Harry Potter pokonał morderce, a my mieliśmy być szczęśliwi. Wszyscy. Mimo tych wszytskich zapewnień i pozornego szczęścia ja nie byłam. Do czasu...
                  Ludzie wpajali mi złudne obietnice, a ja ślepo w nie wierzyłam. Wierzyłem, że moje życie nabierze kolorów. Bezpiecznych kolorów. Niebezpieczeństwo zniknie, a ja będę mogła żyć i spełniać się wraz z przyjaciółmi. Wszystko się zawaliło. Po kolei, ale jedno po drugim.
                   Przyjaciele. Osoby które są z tobą bez względu na wszytsko. Pomogą Ci kiedy będzie potrzeba, uśmiechną się widząc twoje szczęście. Moi tacy byli.
Harry Potter i Ron Weasley.
Przeżyliśmy razem tyle lat, tyle wspólnych wspaniałych chwil. Teraz już ich nie ma. Szybko zniknęli mojego życia. Nie w taki sposób jaki powinni...

-Szukałam Cię.-powiedziała Ginny kiedy weszła do mojego dormitorium w Hogwarcie dwa lata temu.
-Co się stało?-spytałam kiedy zauważyłam stan Ginny. Jej twarz była wykrzywiona w grymasie bólu, tusz do rzęs był rozmazany po jej policzkach. Podeszłą bliżej mnie i złapała za rękę.
-Harry...Miał wypadek. Leży w Mungu.-powiedziała łamliwym głosem.
Pulsujący ból przeszył moją głowę. Zakręćiło mi się przed oczami. Harry...
-Co się dokładnie stało Gin?
-Ktoś rzucił na niego Imperiusa. Kazał mu skoczyć z klifu.-powiedziała i pociągła nosem. Siadła na kanapie, która stała w pobliżu  Łzy zaczynały napływać mi do oczu. Nogi stały się jak z waty.
-Jakiś czarodziei był w pobliżu. Gdyby nie on...Hermiona! Już mógł nie żyć..Zresztą, magomedycy mówią..
-Co Ginny?! Co?- pytałam trzymając ją za ramiona. Pierwsze łzy juz dawno spłynęły po moich policzkach.
-Ma małe szanse na przeżycie.-dodała szeptem.

To był pierwszy cios zadany przez los. Los który miał być taki łaskawy i radosny.

Jeszcze tego samego dnia teleportowałam się do Munga. Z paniką w oczach biegłam przez szpitalne korytarze. Szukałam sali 434. Harry. Mój, nasz Harry leży właśnie w tej sali. Szybko przemierzałam każde piętro, zajrzałam do każdej sali. Kiedy wreszcie natrafiłam pod właściwe drzwi Ron, profesor McGonagall, Nevil, Luna i pozostali Gryfoni siedzieli już na pobliskich ławkach.
-Ron!- krzyczałam.Rudzielec szybko znalazł się obok mnie.-Co z nim? Odkąd tu jesteście?
-Nie jest dobrze. Przyszedłem krótko przed tobą.-powiedział i dotknął mojego ramienia w celu dodania mi otuchy.
-Muszę do niego wejść..Muszę!- zaapelowałam i zaczęłam stawiać pierwsze kroki w stronę drzwi sali 434. Kiedy moje ręka dotknęła klamki ktoś mocno złapał mnie za łokieć i odwrócił przodem do siebie.Magomedyk.
-Nie może tam pani wejść. Jego stan nie pozwala na odwiedziny.
-Pan nie rozumie! Muszę go zobaczyć.Proszę..-powiedziałam desperacko.
-Niestety, ale...
-Nie obchodzi mnie to! Wejdę tam, a pan na pewno tego nie zmieni.-odpowiedziałam i weszłam do sali. Kiedy Magomedyk próbował znowu wyciągnąć mnie na korytarz profesor McGonagall odwiodła go od tego pomysłu. 
Na sali stały jeszcze trzy inne łóżka. Dwa znich były zajęte przez starszę małżeństwo, na trzecim leżała młoda, piegowata dziewczyna o czarnych włosach. 
Do tej pory pamietam jej twarz...
Chwiejnym krokiem podeszłam do łóżka Harrego. Jego twarz była blada i pokryta licznymi zadrapaniami. Miał zamknięte oczy, rozwichrzone włosy.
-Oh Harry...Co się tam stało...?-pytałam cicho. Usiadłam na krześle obok łóżka i zamknęłam jego dłoń w swojej. Gładziłam ją kciukiem, a wzrok wciąż miałam utkwiony w Wybrańcu. Kiedy wiatr przedostał się do sali przez otwarte okno przy łóżku Złotego Chłopca i rozwiało mu włosy nie mogłam się powstrzymać. Nachyliłam się nad nim i poprawiłam jego niesforne, czarne kosmyki które opadły mu na czoło i oczy.
Usiadłam z powrotem. Na półce leżały jego okulary. Wzięłam je do ręki wciąż nie wypuszczając jego dłoni. 
Dlaczego nam to robisz Harry? Dlaczego ktoś Ci to zrobił? 
Pojedyncze łzy znów zaczęły kapać. Mocno zacisnęłam powieki i jego dłoń. Nagle poczułam jak ktoś położył mi ręke na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam profesor McGonagall. Tylko na chwilę zawiesiłam na niej swoje spojrzenie. Po chwili znów spoglądałam na Harrego. Mojego. Naszego.
-Wyjdzie z tego.-powiedziała McGonagall. Cały czas stała za mną.
-Sama pani w to nie wierzy.-odpowiedziałam, a mój wzrok powędrował na półkę. Stał na niej wazon z kwiatami. Odświeżyłam ich stan za pomocą różdżki. Jeszcze raz spojrzałam na okulary Wybrańca. Schowałam je do kieszeni swetra, który miałam na sobie. 
Nagle aparatura pod którą podpięty był Harry zaczęła piszczeć. Lampki świeciły, liczby na monitorze ciągle się zmieniały. Do sali wpadli Magomedycy. Odsunęli mnie od łóżka najlepszego przyjaciela i zaczęli go reanimować. 
-Jeszcze raz!-krzyczał magomedyk do pozostałych. Ciało Złotego Chłopca podnosiło się i opadało z wielką siłą.
-Harry!-krzyknęłam i podbiegłam do przodu. Profesor McGonagall trzymała mnie mocno,jednak ja ciągle się rwałam i krzyczałam.
Aparatura zaczęła jeszcze głośniej pikać.
-Dalej! Mamy szanse! - krzyczeli mężczyźni wokół jego łóżka.
Po chwili nie słychać już nic. Aparatura ucichła, na ekranie pojawiła się długa, prosta kreska. Kwiaty w wazonie zwiędły, a los zadał mi najokrutniejszy cios. Chłopiec, który uratował tyle żyć, stracił swe własne przed  chwilą.
 Dla mnie zawsze będziesz żywy. W moim sercu.

Od tego dnia wszystko się zmieniło. Obiecałam sobie, że nie będę więcej płakać. Dla samej siebie, dla Harrego.
To był ciężki okres dla nas wszytskich. Straciliśmy przyjaciela. Póżniej było jeszcze gorzej...

Trzy miesiące. Trzy miesiące odkąd go nie ma. Trzy miesiące w samotności. Błonia opustoszały przez pierwsze mrozy. Wiatr targał moje włosy. Po czasie zauważyłam rudą czuprynę idącą w moją stronę. Po chwili Ron usiadł koło mnie. Nie wiedziałam, że jego słowa tak zabolą...
-Cześć.-powiedziałam cicho i spojrzałam w jego stronę. Rudy chłopak miał wzrok utkwiony w przestrzeni.
-Cześć. Jak się trzymasz? - jego pytanie zabrzmiało aż śmiesznie.
-Tak samo jak ty, tak samo jak reszta. Źle.
-Tak.
-Musimy trzymać się razem. Tak jak kiedyś...-powiedziałam i znów na niego spojrzałam. Uparcie bronił się przed moim spojrzeniem.
-W tej sprawie chciałem z tobą pogadać. Wyjeżdżam.
-Co? Ron, spójrz na mnie?!-krzyknęłam mu wprost do ucha. Chłopak skrzywił się i odwrócił w moją stronę.-Jak to wyjeżdżasz? Zostawiasz mnie samą?! A Ginny? Po tym wszystkim? Po tym jak Harry...-urwałam i dodałam już ciszej.- Gdzie?
-Daleko, przepraszam. Mi też jest trudno. Nie mogę tu dłużej wytrzymać.-powiedział i przytulił mnie mocno.- Wierze, że sobie poradzisz, jesteś silna. Przepraszam Hermiona. Przepraszam.-dodał ciszej, a kiedy odsunął mnie od siebie po prostu odszedł. Nim wszedł do zamku obejrzał się jeszcze raz. Uśmiechnął sie delikatnie i wszedł w głąb Hogwarckich korytarzy. Na następnym dzień nie było go już w szkole. Opuścił Hogwart i kraj. 
Tego dnia, na błoniach, widziałam go ostatni raz w życiu.

              Znowu zostałam sama. Nie miałam już nikogo. Ronald Wealsey odszedł z mojego życia. Dobrowolnie. Mógł być ze mną, razem dalibyśmy sobie radę, ale on nawet nie próbował. Opuścił mnie i więcej się nie odezwał.
Harry by tego nie chciał. Chciałby byśmy trzymali się razem. Zawiedliśmy go.

             Ukończyłam Hogwart. Jednak już nie byłam tą samą osobą. Stałam się zimnym, zamkniętym człowiekiem. Nie uroniłam ani jednej, niepotrzebnej łzy. Odcięłam się od reszty Gryfonów. Największy żal miałam do Ginny. Po dwóch tygodniach od śmierci Harrego rudowłosa cieszyła się życiem wspólnie z Deanem Thomasem. Szybko się pocieszyła.
            Indywidualistka. To byłam ja. Sama, silna, młoda kobieta. Pragnąca zemsty, młoda kobieta.
            Zdecydowanym i pewnym siebie krokiem przemierzałam trasy. Stałam się zimna i cyniczna. Świat mnie zmienił. Ludzie mnie zmienili. 
            Zostałam sama,. Bez rodziców. Bez Harrego i bez Rona, który sam mnie opuścił. Nie liczyłam, że znajdę kogoś innego na ich miejsce, a raczej na jego miejsce. Bruneta z blizną. Chciałam zdobyć w życiu pozycję. Liczącą się pozycję. 
            Byłam całkiem odmienną wersją tej radosnej, wrażliwej i ckliwie dziewczyny którą byłam. Nauczyłam się, że świat nie oszczędza, nie daruje. 
            Wynajęłam mieszkanie. Urządziłam je według własnego stylu i szukałam zajęcia dla siebie.Równy rok temu pożegnałam Hogwart.
Wyszłam, by zrobić zakupy. Szybko doszłam do sklepu wsłuchując się w odgłos uderzania moich obcasów o chodnik. Starałam się nie zwracać uwagi na towarzyszące mi spojrzenia przy sklepowych regałach. Kiedy wyszłam zderzyłam się z kimś w drodze powrotnej. Nasze zakupy rozsypały się po chodniku.
-Przepraszam, nie wiem jak to możliwe, że nie zauważyłem tak pięknej kobiety.-powiedział i zaczął pomagać mi zbierać moje zakupy.
-Nic się nie stało panie...-odpowiedziałam. Podniosłam głowę, by zobaczyć na kogo wpadłam. Odrazu go poznałam. Od czasu szkoły nic się nie zmienił. -...Zabini.-dokończyłam. Chłopak oddał mi moje zakupy, które zdążył pozbierać i wziął swoje. Podniósł zdziwiony brew kiedy usłyszał swoje nazwisko w moich ustach,
-Znamy się?-spytał uśmiechając się zalotnie. 
-Tak Zabini. Hermiona Granger.-powiedziałam.
-O żesz! Cze, Granger! Ale się zmieniłaś...-zareagował.-Pozytywnie.-dodał po chwili.
-To życie mnie zmieniło.-odpowiedziałam i odeszłam. Sala 434 powróciła do mojego umysłu.

                 Tego dnia zyskałam przyjaciela. Jak się po czasie okazało najlepszego. Mimo to Blaise Zabini nie wszedł na miejsce Harrego Pottera. Nie zapomniałam o Wybrańcu. Młody Zabini stał się moim przyjacielem, najlepszym i jedynym. Jednak Harry Potter nigdy nie przestanie dla mnie istnieć. Jest ze mną ciągle, pamiętam o nim i będę pamiętać. Całym sercem.
                Blaise Zabini świetnie to zrozumiał. Teraz dziękuję temu na górze, że wtedy na ulicy na niego wpadłam. Po czasie przedstawił mi też Teodora Nott'a. Spotkaliśmy się we trójkę regularnie.  Odnalazłam ludzi przy których dobrze się czułam. Zakon zaproponował mi pracę. Pełniłam obowiązki Aurora, tajnego.
Już nie byłam sama, jednak wciąż nie byłam tą samą osobą co kiedyś. I nie miałam być.
Nadal byłam zimna, zamknięta, wyniosła  cyniczna. Stałam się upadłym aniołem, ale oni właśnie taką mnie zaakceptowali. Rozumieli ile wycierpiałam. I byli ze mną. Nie wiedziałam, że miałam wpaść jeszcze na kogoś innego, że ktoś miał stanąć na mojej drodze.

              Biegłam po uliczce, która prowadziła do kawiarni Barneo gdzie miałam spotkać się z Blaisem i Teo. Nie było to łatwe przez moje granatowe szpilki. Specjalnie wyszłam z domu wcześniej, by mieć wystarczająco dużo czasu na dojście. Nie lubiłam się spóźniać. Po drodze zorientowałam się, że zapomniałam okularów. Szybko wróciłam się po nie.
             Nie były one moje. To okulary Harrego. Odkąd wzięłam je z Munga ciągle mam je przy sobie. Nigdzie bez nich nie idę. To mój talizman. Cząstka Harrego która mi po nim pozostała. Na jego cześć, dla naszej przyjaźni, braterskiej miłości i pamięci o nim.
           Kiedy przed oczami stanęły mi obrazy z sali 434 przystanęłam. Oparłam się o ścianę lokalu i zamknęłam oczy. By powstrzymać żal przypomniałam sobie jego uśmiechniętą twarz i rozradowane, zielone jak trawa oczy. Bitwę na śnieżki.Taniec w namiocie. Po prostu Jego.
          Otworzyłam powieki i wyciągnęłam różdżkę.  Teleportowałam się plując sobie w brodę, że wcześniej tego nie zrobiłam. Myśleć!
Stanęłam przed drzwiami do Barneo. Otworzyłam je, a mały dzwoneczek nad drzwiami wydał kilka dźwięków. Zauważyłam ich siedzących pod oknem. To ja wybrałam to miejsce. Wszystko z niego widać, ma blisko wyjście ewakuacyjne.
To już mój nawyk. Muszę mieć wszystko pod kontrolą, panować nad zagrożeniem.
-Cześć.-powiedziałam kiedy podeszłam do naszego stolika. Ucałowałam ich w policzki i usiadłam na swoim miejscu. Przygładziłam spódniczkę, odgarnęłam długie, brązowe włosy do tyłu. W moim odbiciu na szybie okna po prawej najbardziej widoczne były czerwone usta.Siedziałam twarzą do drzwi.
-Czemu cztery miejsca?-zapytałam kiedy zauważyłam dodatkowo dostawione krzesło.
-Spodziewamy się jeszcze kogoś, tylko się nie zdenerwuj.-odpowiedział Blaise.
-Dzisiaj później niż zazwyczaj.-zagadnął Teo, pewnie po to by zmienić temat.
-Zapomniałam ich.-wyjaśniłam i wyciągnęłam z torebki okulary Harrego.Blaise poszedł złożyć zamówienie.
-Nadal je nosisz?
-Zawsze będę Teo.-wyjaśniłam, a chłopak przytaknął.  Zabini powrócił do stolika.
-Dla nas czarne kawy, a dla ciebie karmelowa. Twoja ulubiona.-powiedział brunet i postawił przed nami nasze napoje.-Na osłodę.-dodał i wręczył mi małą, białą różyczkę.
-Dzięki Blaise. To powiecie mi w końcu kto ma jeszcze wpaść? To coś nowego.
-Za chwilę powinien być.-powiedział Teo i spojrzał na zegarek na ręce. Po chwili drzwi kawiarni otwierają się. Do środka wchodzi ON.  Byłam w szoku. Draco Malfoy idący w naszą stronę?!
Wyprzystojniał. Miał około 190 centymetrów wzrostu. Ciemne, miejscami przedarte spodnie i biała koszula świetnie się prezentowały. Blond włosy w artystycznym nieładzie dodawały uroku, stalowo-niebieskie oczy omiatały lokal chłodnym spojrzeniem. Krótko mówiąc: seksowny mężczyzna.
-Cześć Smoku! No nareszcie, ile mogą Cię trzymać w tym Mungu. -powiedział na powtanie Blaise. Uścisnął starego przyjaciela i uśmiechnął się szeroko. Teo zrobił to samo.
-Mi też miło was widzieć. Więc to jest wasza nowa, wspaniała przyjaciółka.-powiedział i omiótł mnie wzrokiem.-Czy my się czasem nie znamy? Zazwyczaj zapamiętuje takie nogi...
-Znamy, ale nie z najlepszej strony Fretko.-powiedziałam zimno.
-Granger! Ten cięty języczek może być tylko jeden.-zareagował po czym usiadł na dostawionym, czwartym krześle, na przeciwko mnie.-Nie sądziłem, że akurat ciebie tu spotkam.
-Ja też. Jak widzisz nie skaczę z radości.-powiedziałam.
-Jeszcze kiedyś będziesz...
-Chciałbyś.
-Nie psuj chwili Granger!
-Jakiej chwili Malfoy?!
-No i już zepsułaś.-powiedział i posłał mi drwiący uśmiech.- Zmieniłaś kręgi towarzyskie?-zapytał i uniósł brew. Wziął łyk przyniesionej dla niego wcześniej kawy.
-Draco!-upomniał go Blaise.
-Co? Przecież  nic nie robię!-uniósł się i uniósł do góry ręce w geście obrony.
-Nie udawaj głupiego.-powiedział ściszonym głosem Blaise.
-Blaise, po tylu latach przyjaźni z Malfoy'em powinieneś się przyzwyczaić do jego głupoty.
-Haha Granger, boki zrywać. Co tam u Weasley'a? - zapytał i posłał mi wredne spojrzenie.
-Draco!- zainterweniował Teo. Nie popłakałam się. Już zapomniałam co to łzy. Wstałam z miejsca.
-Nic nie szkodzi Teo, zdążyłam się przyzwyczaić, że Malfoy nie ma serca.-powiedziałam. Wzięłam torebkę, pocałowałam Blaise który siedział obok w policzek i wyszłam z Barneo.
Zimny wiatr uderzył mnie w twarz. Co za cham, pomyślałam. Malfoy to Malfoy. On zawsze będzie zły.

             Tak przebiegło nasze pierwsze spotkanie z Malfoy'em. Nie zaliczało się do zbyt przyjemnych, jednak jeszcze kilka razy po tym wydarzeniu wpadłam na niego w różnych miejscach.Jakby ktoś nas oboje pchał w swoją stronę.
            Kiedy wracałam ze spotkania Zakonu Feniksa było już ciemno. Na niektórych ulicach paliły sie pojedyncze latarnie,ale nie dawały one za dużo światła.
-Lumos.-szepnęłam, a z mojej różdżki wyszedł obłok światła. Poprawiłam sobie tym widoczność. Panowała cisza. Słyszałam tylko stukot swoich butów. Kiedyś czułabym strach, teraz nic podobnego. Nie chciałam się teleportować. Lubiłam wieczorne spacery i nie zamierzałam sobie go teraz odpuścić. Weszłam  w małą uliczkę. Jeszcze dwie przecznice i będę w domu, pomyślałam.
Nagle ktoś złapał  mnie za rękę. Odwróciłam się w stronę , jak się chwile później okazało nieznajomego mężczyzny. Był starszy ode mnie. Około czterech lat. Tak myślałam.
-Cześć mała. Przejdziemy się?-pyta. Na ręce którą mnie trzyma zauważyłam wyblakły Mroczny Znak.
-Nie dzięki. -odpowiedziałam i odwróciłam się z zamiarem odejścia. Chłopak unieszkodliwił mi to przyciskając do ściany jakiegoś budynku.
-Dobrze, możemy zostać tutaj. Też będzie wesoło. -powiedział i położył swoją wielką dłoń na moim udzie.
-Crucio!-krzyknęłam, a starszy napastnik upadł na ziemie wijąc się z bólu. Wpatrywałam się niewzruszona na jego cierpienie. Nagle zauważyłam jakiś ruch w oddali. Coś się zbliżało. Albo ktoś. Zaczęłam się wycofywać.
-Ty wstrętna dziwko! Chodźcie chłopaki, zabawimy się. -powiedział kiedy podniósł się z ziemi, a w pobliżu pojawiła się dwójka innych mężczyzn. Zaczęli zbliżać się do mnie z chytrymi uśmiechami. Rzuciłam się do ucieczki. To było pierwsze co wpadło mi do głowy. Biegłam ile sił w nogach. Słyszałam ich szyderczy śmiech i uderzenia ich ciężkich butów o chodnik. Biegnąc potknęłam się i różdżka wypadła mi z rąk. Potoczyła się w dół, w ich stronę. Nie mogłam po nią wrócić. Szybko się podniosłam i kontynuowałam ucieczkę. Ślepy zaułek. Przede mną stała wielka ściana, a za mną trójka napalonych mężczyzn.
-I po co było uciekać?-spytał jeden i szybko znalazł się koło mnie. Uderzył mnie w twarz, a ja upadłam na ziemie. Pochylił się nade mną i brutalnie wpił się w moje usta. Poczułam jak drugi szarpie moją bluzkę. Pierwszy raz ogarnęła mnie panika. Zaczęłam się miotać i ugryzłam chłopaka w wargę. Poczułam metalicznym smak krwi. Wydał z siebie cichy krzyk i zaczął  pomagać pozostałej dwójce pozbywać mnie ubrań. Nagle jeden z nich padł na plecy. Martwy. Potem drugi. Usłyszałam zbliżając się kroki. Nie wiedziałam czy to jeden z nich czy nie. Trzeci mężczyzna nie przejął się śmiercią kolegów. Krzyczałam,  próbowałam się wyrwać.
-Zostaw ją!-na początku nie rozpoznałam tego głosu. Napastnik odwrócił wzrok. Wybawca podszedł bliżej. Dzięki światłu, które wydobywało się z jego różdżki zauważyłam twarz. Draco Malfoy.
-Spadaj gówniarzu, jest moja.-odpowiedział mężczyzna.
-Septumsempra!-krzyknął Draco. Napastnik padł na ziemie, a jego tors pokryły plamy krwi. Malfoy podszedł  do mnie.
-Czy ty zawsze musisz się pakować w jakieś kłopoty Granger?-spytał blondyn po czym wziął mnie na ręce. Spuściłam wzrok i nakryłam się potarganą bluzką, by zasłonić swój biust. Malfoy teleportował się. Okazało się, że to jego mieszkanie. Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku.
-Siedź i się nie ruszaj.-powiedział po czym wyszedł. Rozejrzałam się dookoła. Pokój był urządzony gustownie. Dominowała ciemna zieleń. Jak na Malfoy'a przystało, wszystko było jak najlepszej marki.Po chwili blondyn wrócił do pokoju. W rękach trzymał eliksiry i koszulę.
-Masz, ubierz się.-powiedział i rzucił koszulą w moją stronę. Złapałam ją, po czym poszłam do wskazanej wcześniej przez chłopaka łazienki. Wykąpałam się i założyłam jego koszulę. Sięgała mi to połowy ud, pachniała Ognistą Whsiky. Odkąd znalazłam się w tym mieszkaniu nie wydusiłam żadnego słowa. Nic nie rozumiałam, miałam uczucie jakby chodziła we śnie i zaraz powinnam była się obudzić. Wyszłam z łazienki. Malfoy mieszał eliksiry. Siadłam na wcześniejszym miejscu. Ciągle czułam na sobie spojrzenie arystokraty. Po chwili usiadł obok mnie.
-Dlaczego?-wykrztusiłam kiedy smarował moje rany na rękach.
-Dlaczego co?
-Mi pomagasz. Po cholerę mnie do siebie teleportowałeś?!
-Wystarczyłoby zwykłe ,,dziękuję.''-powiedział i ironicznie się uśmiechnął.
-Sama bym sobie poradziła.
-Widziałem jak sobie radziłaś. 
-Co to są w ogóle za eliksiry?!
-Wiem co robię Granger, więc się łaskawie zamknij. Jestem magomedykiem.-odpowiedział tym samym kończąc temat. Kiedy rany na rękach zaczęły się powoli goić Dracon wziął kolejne eliksiry. Opuszkami palców dotykał moich zadrapań na policzku. Nie mogłam przestać wpatrywać się  w jego oczy. Kiedy skończył i wychodził z pokoju powiedziałam:
-Dziękuję.

Zniknęłam z jego mieszkania z samego rana. Zostawiłam mu małą kartkę w kuchni i teleportowałam się do siebie. Malfoy szybko dał o sobie znać. Przekonał mnie bym poszła z nim na kolację. Długo nie dawał spokoju.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam buty i ostatni raz obejrzałam się w lustrze. Chwyciłam torebkę i poszłam otworzyć drzwi. Malfoy stał i uśmiechał się ślizgońsko, w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Znakomicie prezentował się w czarnym i na pewno najdroższym w całym świecie magicznym garniturze. Westchnęłam i zamknęłam drzwi. Klucze włożyłam do torebki.
-To tylko jedna kolacja Granger. Wyluzuj, przecież Ci się nie oświadczam.-powiedział i wręczył mi kwiaty.
-Na szczęście.-odpowiedziałam i zeszłam z chłopakiem po schodach.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz. No już się tak nie krzyw. Coś mi się należy za ocalenie twojej...cnoty.-powiedział widząc moją minę, po czym oberwał w ramię za ostatnią uwagę.
-No co?
-Nie przypominaj! 
-Dobra, już dobra. Znowu psujesz chwilę Granger...
-Oh zamknij się Malfoy.-powiedziałam, a chłopak złapał mnie za ręke i splótł nasze palce.
-Co ty robisz?!
-Nie możesz chociaż na jeden wieczór zapomnieć, że się nie lubimy? Chciałbym miło spędzić ten wieczór.-zareagował. Przez dłuższy czas nic się nie odzywałam. Chłopak nie mógł znieść ciszy.
-No weź Granger, teraz będziesz tak milczeć? Dobra! Przepraszam za poruszenie tematu Weasley'a wtedy w kawiarni. Pasuje?
-Mam gdzieś Weasley'a Malfoy.Odszedł z własnej woli. On już dla mnie nie istnieje.-dodałam. Po chwili staliśmy przed wejściem do restauracji. Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik.  Kelner przyjął nasze zamówienia, a my pogrążyliśmy się w rozmowie. Po sali przeszła spokojna muzyka. Kapela zaczęła grać, a Malfoy podniósł się z krzesła. Po chwili tańczyliśmy na środku parkietu w rytmy jazzu. 
-Fajna kiecka.-powiedział mi wprost do ucha delikatnie muskając  je swoimi ustami. Nie odpowiedziałam. 

Później znowu się spotkaliśmy, aż zaczęliśmy robić to regularnie. Zaprzyjaźniłam się z Draconem Malfoy'em, a kolacja w tamtej restauracji było naszym pierwszym, normalnym spotkaniem. Okazał się być bardzo inteligentnym i pojętnym człowiekiem. Mimo to nie zmieniało to faktu, że ciągle był wielkim narcyzem i kobieciarzem.
To jemu zawdzięczam mój pierwszy śmiech od śmierci Harrego. Osiem miesięcy po śmierci Harrego.

Z czasem stało się to coś silniejszego powstała między nami więź, która zdawała się być nie do zerwania. Często spotykaliśmy się z Blaisem i Teo, albo tylko we dwójkę.

 Poświęcał się dla mnie coraz bardziej. Doszło nawet do tego, że kiedy szłam na cmentarz, do Harrego on szedł ze mną. Chodząc tam z nim nie raz miałam wyrzuty sumienia.
-Nie smuć się. Potter zawsze chciał żebyś była szczęśliwa. Prawda? A jeśli z Draco jesteś, to Potter też jest.-powiedział kiedyś Blaise. 

              Nie mogłam pozbyć się myśli o nim. O naszym pierwszym pocałunku, o jego oczach we mnie wpatrzonych. Nie mogłam pozbyć się marzeń o naszej wspólnej przyszłości.Bez przerwy wspominałam wszystkie romantyczne kolacje, które dla mnie zorganizował. Wszystkie kwiaty, które mi podarował. Pocałunki w trakcie deszczu, pełne namiętności tańce. Jego dłonie na swoim ciele, jego oddech na swoim karku.
            Rok po ukończeniu Hogwartu kupił dom. Daleko.Mung przeniósł go do innego oddziału, w innym kraju.Przyzwyczaiłam się, że ludzie mnie opuszczają. Z własnej woli lub nie. W pobliżu miałam Blaise i Teo, ale oni nie zastąpi mi chłopaka którego...Kocham?
Tak. Kocham. Zdałam sobie z tego sprawę późno, ale nic z tym nie zrobiłam. Nie chciałam na niego naciskać.Miałam stracić go przez własną głupotę. Oboje byliśmy za dumni, by przyznać się do miłości. Oboje zbyt uparci, zbyt niezdecydowani i przestraszeni. On bał się odrzucenia, ja kolejnego rozczarowania, więc nie zgodziłam się z nim jechać.

Dziś był ten dzień. To dziś miał wyjechać. Wczesnym rankiem sowa zapukała do mojego okna. Odebrałam od niej list i otworzyłam go drżącymi rękoma.

Hermiono!
Sam nie wiem co chciałem Ci powiedzieć w tym liście. 
Że mi przykro? 
Z pewnością. Przykro mi, że już więcej Cię nie zobaczę, że już więcej nie usłyszę Twojego głosu i boli mnie Twoja odmowa na nasz wspólny wyjazd.
Że nie mogę w to uwierzyć?
Też. Nie mogę uwierzyć, że byłaś prawdziwa. Do tej pory mam wrażenie jakbyś była snem, jakby wszystkie nasze wspólne chwilę naprawdę nie istniały. Były za piękne, by mogły być realne.
Że chce mi się krzyczeć?
Z bezradności. Nie mogę zmienić i odwołać tego wyjazdu mimo wielkich chęci. Chce mi się krzyczeć kiedy pomyśle sobie, że moje ręce więcej nie dotkną twego ciała, że moje usta więcej nie pocałują twoich. Pewnie za jakiś czas ktoś inny będzie to robił.
Mimo to nie żałuje. Za żadne skarby świata nie oddałbym moich wspomnień o tobie. O nas. To były najpiękniejsze momenty mojego życia, nadal są. Pociesza mnie tylko świadomość, że wygrałem. Czuje się wygrany, bo gdybym nim nie był los nie postawiłby mi ciebie na mojej drodze. Nagrody.
Wyjeżdżam dziś do Stanów. O dwunastej wyjadę z King Cross. Pożegnam Angielską ziemie, ale nie ciebie. Zawsze będziesz ze mną. Nigdy cię nie zapomnę, nigdy nie wypuszczę Cię  z mojego umysłu. I serca, którym tak mocno Cię kocham!
Draco Malfoy.

Biegłam ile sił w nogach. Chciałam jak najszybciej przedostać się z mugolskiej części dworca do magicznego. Nie mogłam pozwolić mu odjechać, zniknąć. Nie teraz. Serce biło mi jak oszalałe, dłonie się trzęsły. Rozbieganym wzrokiem szukałam go w najbliższym otoczeniu. Panika wzrastała z każdą chwilą. Świadomość, że więcej go nie zobaczę była nie do wytrzymania.
-Draco!-krzyknęłam gdy ujrzałam w tłumie blond czuprynę. Powoli odwrócił się w moją stronę. Nie czekałam na nic więcej, podbiegłam do niego i z impetem rzuciłam mu się na szyję. Z moich oczu popłynęły łzy. Szczęścia i rozpaczy. Pierwszy raz odkąd wyszłam dwa lata  temu z sali 434. 
-Co tu robisz?
-Nie wyjeżdżaj! Proszę, nie zostawiaj mnie!
-Muszę, życie bez ciebie nie jest życiem.
-Nie musisz żyć beze mnie. Pojadę z tobą tylko mnie nie opuszczaj!
Patrzył na mnie oniemiały. Po chwili na jego twarz wpłynął uśmiech, a dłonią wytarł moje łzy.
-Niczego więcej nie pragnąłem.

To moja historia. Hermiona Granger. Upadły anioł.
Po wielu cierpieniach wreszcie odnalazłam swą miłość. Starzy przyjaciele mnie porzucili, świat poniżył. 
Mimo to znalazłam ludzi którzy stali się bliscy memu sercu. Zyskałam dwójkę przyjaciół. Zyskałam miłość. I anioła stróża. Harrego Pottera, który gdzieś tam na górze cieszy się moim szczęściem, które podzielam z Draconem Malfoy'em. Miłością mojego życia.







20 komentarzy:

  1. Ta miniaturka jest przepiękna, normalnie łzy miałam w oczach jak ją czytałam.
    Tyle emocji udało Ci się przez nią przekazać.
    No i ten list Draco do Miony, w którm zawarł swoje uczucia... kilka razy go czytałam, po prostu cudo.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję !
      List napisałam od serca, nie był wcześniej układany. Ciesze się, że dobrały się do ciebie emocje, które chciałam przekazać jak najlepiej.
      Pozdrawiam ciepło.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  2. Cudo!! Wspaniała miniaturka!!
    Mam nadzieję, że szybko wstawisz następną :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna się tworzy ;) Postaram się ją wrzucić przed zakończeniem 1 części a początkiem 2 .
      Pozdrawiam i dziękuję.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  3. Ludzie umierają, uciekają, odchodzą i zostawiają nas samych. Samotność...
    Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto przywróci nam śmiech i ... życie, ktoś, kto poda nam rękę, pomoże się podnieść i zaakceptuje nas takimi jacy jesteśmy. :) Słowa "Kocham Cię" mają ogromną moc. :)

    Przepięknie nam to wszystko opisałaś w "Upadłym Aniele". Oddałaś dosłowny sens temu wszystkiemu i historii Hermiony. ;)

    List, najpiękniejszy list, jaki kiedykolwiek czytałam.

    "Mimo to nie żałuję.[...]Wyjeżdżam dziś do Stanów. O dwunastej wyjadę z King Cross. Pożegnam Angielską ziemie, ale nie ciebie. Zawsze będziesz ze mną. Nigdy cię nie zapomnę, nigdy nie wypuszczę Cię z mojego umysłu. I serca, którym tak mocno Cię kocham!" - te słowa najbardziej utkwiły mi w pamięci. Są szczególnie wyjątkowe. :)

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. List wyszedł taki za pierwszym razem. Nie był wcześniej pisany na brudno, nie miał kilka wersji. Siadałam przed klawiaturą, postukałam w klawisze i wyszło! ;)
      Sama jestem z niego zadowolona.
      Pozdrawiam i dziękuuuuuje.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  4. No i co ty z ludźmi robisz?! Ja się popłakałam, szczególnie przy częściach: krótko po śmierci Harry'go, cmentarz i to co powiedział jej Blaise oraz końcówka. .. Bożże no ja beczę przez cb. A miniaturka oczywiście jest genialna, super opisy uczuć Miony, Yhhh po prostu genialna, dobra powiem ci że ta miniaturka jest lepsza od którejkolwiek z miniatur Venika ( Przepraszam Venetio jeśli yo czytasz, ale to prawda). No i wgl. najlepsza jaką czytałam, oryginalny pomysł ze śmiercią Wybrańca.... No i koniec, jeszcze tylko zapraszam do mnie: zmiana-nam-dobrze-zrobi-dramione-love.blogspot.com

    PS Błagam, wyłącz weryfikację obrazkową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się ogromnie! Jestem rozanielona, ponieważ tak do cb dotarła!
      Czytałam blog Veneti, nawet nie wiesz jak opadłą mi szczęka czytając ten fragment Twojego komentarza. Szok!
      W dodatku najlepszą jaką czytałaś? Jestem prze szczęśliwa, ale i zszokowana. Nie spodziewałam się aż tak wielkiego pochlebstwa. Dziękuję strasznie, pozdrawiam mocniuteńko.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  5. Jejka, te emocje przy śmierci Harrego, to było coś. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, czytając łzy leciały mi ciurkiem po twarzy.
    pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, oh, oh...!
      Przyznam się, że czytając ten fragment, o Wybrańcu sama się popłakałam. Dziękuję za uznanie i mam nadzieję, że kolejne również Ci się spodobają.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  6. Wow... Czytając ta miniaturka prawie się popłakałam ;) tyle emocji wszystkiego niesamowite :D
    Pozdrawiam,Lili:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również cię pozdrawiam i dziękuję za wszystkie opinie z twojej strony.
      Dziękuję :*

      Usuń
  7. Czy to normalne, że płakałam, gdy czytałam list od Draco?
    Ahh tak, moja wrażliwa natura no i Twój talent. :)
    Cudownie opisane emocje, potrafisz poruszyć czytelnika.
    Pozdrawiam,
    Zakochanaa. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę cieszę się, ze wzbudziłam w tobie emocje.
      Dziękuję za mile słowa mam nadzieję, że jeszcze zajrzysz.
      Pozdrawiam również <3

      Usuń
  8. Jej jaka wspaniała miniaturka :* Na bloga trafiłam zupełnie przypadkowo, ale coś mi się wydaje, że zostanę dłużej ;) Jesteś genialną osobą, nie przestawaj pisać.
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło!
      Ciesze się, że ten przypadek zaprowadził Cię do właśnie mojego bloga i tej historii.
      Cieszyłabym się jeśli rzeczywiście zostałabyś na dużej i dziękuję bardzo za przychylne słowa.
      Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  9. Ooo tak. Najlepsza piosenka do momentu o pierwszym pocalunku to Unchained Melody
    ~LieberAlleine

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna miniaturka *~*
    Czytałam ją chyba z cztery razy. Zapadła w pamięć. :)<3 Nie przestawaj pisać!
    http://dramione-harmionadraco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie! Bardzo przyjemnie zacząć dzień od przeczytania tak serdecznej opinii i świadomości, że wracasz do mojej historii :-D

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy