czwartek, 5 września 2013

Rozdział 33:,,Tęsknota boli, jednak najbardziej świadomość, że będzie jej trzeba zasmakować.''

                 Za niedługo Pansy Parkinson stanie się Pansy Zabini, żoną Blaisa Zabiniego. Przyjęła jego oświadczyny z wielkim entuzjazmem. Chcą, by ślub był od razu po zakończeniu roku nauki w Hogwarcie. Dzisiejszego wieczoru mają zamiar to uczcić. Wszyscy przyjaciele spotkają się w pokoju wspólnym Slytherinu. A ja?
                 Chodzę w ,,mundurku Śmierciożercy '' wraz z Teo po Hogsmeade zamiast cieszyć się ich szczęściem na przyjęciu. Pansy to moja przyjaciółka, a Blaise to mój najlepszy kumpel. To jedna z najpiękniejszych chwil w ich życiu, a mnie przy nich nie będzie. Mnie i Teo.
                 Hermiona upierała się, że zostanie w pokoju i będzie wyczekiwała mojego powrotu. Nie zgodziłem się. Nie może poświęcać się dla mnie, dodatkowo Blaise to jej brat. Musi być na tej imprezie. Za nas oboje.
                Zimny wiatr jest towarzyszem naszej drogi. Kiedy dochodzimy do Hogsmeade nie ustaje, a wręcz przeciwnie- nasila się. Kieruje się na prawą stronę wioski, a Nott na lewą. Idę przed siebie zaciskając różdżkę w dłoni. Nie wiadomo co nas tu czeka. Opuszczone wioski, miejsca do których Śmierciożercy już nie wrócą często stają się schronem dla pojedynczych rodzin mugolskich i pół krwi. Ukrywają się w domach, które jeszcze jakoś się trzymają i próbują jakoś przetrwać. Śmierciożercy nie wracają do miejsc, które wcześniej zniszczyli, chyba, że nie wzięli czegoś z domów w danej osadzie. Ludzie którzy chcą ocalić życie swoje i swoich dzieci szukają miejsc do których ONI już nie powrócą. Do tej pory nie musieli się bać. Po drugiej wojnie o Hogwart i ostatecznej klęski Czarnego Pana byli bezpieczni. Kiedy Śmierciożercy zaczęli znów się panoszyć i szykować do czegoś większego ludzie znów szukają schronienia. Opuszczonego.
A Hogsmeade teraz jest właśnie takim miejscem.
Wioska w ogóle  nie przypomina swojej dawnej wersji. Popiół i dym unoszą się do tej pory. Zburzone domy  nie zachęcają do odwiedzin, a resztki ich ścian leżą pod nogami. Kawałki szkła z okien, połamane krzesła i stoły z barów, książki z Esów i Floresów. Harmider jest nie do ogarnięcia. Mieszka tu tylko zimny wiatr i trwoga, która została tu po starych mieszkańcach mimo iż dawno już stąd uciekli.
              Odwracam się  gdy słyszę szmer. Pusto. Pozornie błahy szczegół wzmacnia moją czujność. Idę dalej tym razem wolniej, z różdżką w gotowości. Mam oczy dookoła głowy. Kolejny szmer roznosi się echem po wiosce. Myśl, że to Teo wydaje mi się teraz nieprawdopodobna.
Wytężam słuch i wzrok licząc na ich pomoc. Głucha cisza  i nic więcej. Zauważam migające z oddali światło. Kiedy idę w jego stronę gaśnie. Może Aurorzy przyszli zobaczyć w jakim stanie jest wioska ?
Cicho wypowiadam kilka zaklęć i tworze wokół siebie niewidzialną, ochronną tarczę.
Kolejny huk dociera do moich uszu. Wchodzę w boczną uliczkę gdzie nie dawno był sklep z sowami. Staje plecami opierając się o ścianę. Wychylam się ostrożnie. Pusto.
Pył unoszący się w powietrzu wchodzi mi do oczu. Przecieram je dłonią.
Idę wzdłuż uliczki. Nie moge pozbyć się wrażenia, że magia tego miejsca zniknęła. Mijam lokal Madame Rosmety. Miejsce picia Ognistej i Kremowego Piwa. Zastanawiam się czy jeszcze uda się odbudować Hogsmeade. Czy jeszcze będzie wygląda tak jak kiedyś ? Odzyska swój dawny urok?
Brnę  przed siebie zaciskając różdżkę. Oglądam sie do tyłu co jakiś czas sprawadzając czy nikt za mną nie idzie. To normalny odruch ni to ze strachu, ni z  przejęcia. Po prostu z ostrożności. Szukam cienia, który podąża za mną odkąd wszedłem do wioski.
Nagle czuję kogoś rękę na swoim ramieniu. Szybko się odwracam z zaciśniętą różdżką w dłoni. Napotykam ciemne oczy Nott'a .
-Stary, nie przesadzasz? Co ty się tak skradasz do cholery?!- pytam przyjaciela.
-Sorry, nie chciałem cię przestraszyć. Draco Malfoy który się boi, nie prawdopodobne...- mówi śmiejąc się Teo.
-Bardzo śmieszne, nie zapominasz czasem gdzie jesteśmy?. Zresztą mógłbyś być ciszej.-upominam go przypominając sobie hałas który słyszałem.
-Mówisz o tych szmerach i uderzeniach? Myślałem, że to ty.-mówi kręcąc różdżką pomiędzy palcami.
-Nie, nie ja. To znaczy, że ktoś jeszcze tu jest.
-Aurorzy?- pyta Teo i rozgląda się dookoła.
-Raczej tak. Pamiętaj nie możemy zostawić świadków. - mówię. Po czasie mamy plan. Nott kręci się wokół miejsca w którym jesteśmy teraz, a ja badam mniejsze uliczki. Kiwam na niego głową i idę w swoim kierunku.
Wolnym, ale zdecydowanym krokiem wchodzę w jedną z wąskich ulic. Szukamy człowieka, którego słychać, ale nie widać. Nie wykrywalny

Każdy człowiek zostawia ślady, 
Nikt nie jest bez cienia...*


Kiedy mam wychodzić na otwartą przestrzeń z wąskiej wydającej się bezpiecznej uliczki cienka linia światła uderza obok mnie. Człowiek widmo ucieka po nieudanym strzale. Szybko ruszam za nim. Z bocznej ulicy wychodzę na teren otwarty, dawnego parku. Nikogo nie ma. Znowu zniknął.
Szybko chowam się za dawnym barem. Miodowe Królestwo. Nie mogłem dłużej zostać na otwartej przestrzeni. Wtedy nasz przeciwnik miałby mnie jak na widelcu. A może przeciwnicy?
Robi się coraz ciemnej. Zimno listopadowej nocy daje się we znaki. Skulony wychodzę zza lokalu Miodowego Królestwa.
Nagle Jakiś cień szybko przebiega mi przed oczami około dziesięć metrów przede mną. Czuje jak napinają mi się mięśnie. Zaciskam różdżkę w swej dłoni. Idę w stronę w którą pobiegł człowiek-cień.
Ostrożnie wychylam się zza rogu ściany. Znowu pusto. Cholera ! Co to ma być?! Zabawa w kotka i myszkę?!
Przez wrzące we mnie emocje i zdenerwowanie nie zawracam sobie głowy bezpieczeństwem. Jestem zdeterminowany, by w końcu dorwać tego kogoś. Wściekłym krokiem idę przed siebie. Chaotycznie rozglądam się dookoła.
W pewnym momencie słyszę krzyk. Głośny. Kzryk Teo.
Zmierzam w jego kierunku. Skręcam w prawo wciąż słuchając. Krzyk wzrasta. Jestem coraz bliżej.
Wychodząc z uliczki widzę tego którego szukałem. Walczy z Nottem. Wściekle czerwony płomień wydobywa się z różdżki przeciwnika. Teo dobrze sobie radzi, ale wiem, że muszę mu pomóc.
To Auror. Widzę po ubraniu. Muszę być ostrożny. Podchodzę z drugiej strony. Przeciwnik się tego nie spodziewa. Wysuwam różdżkę przed siebie. Nagle Auror odwraca się do mnie. Widzę gniew i zdeterminowanie w jego oczach. Unosi różdżkę gotowy do ataku. Robi zamach.
Nie mam wyjścia, nie mam więcej czasu, nie ma drugiej szansy dla Hermiony od mojego ojca.
-Avada Kedavra!- krzyczę, a przeciwnik pada martwy na ziemie.
Podchodzę do ciała, które opuściła już dusza. Martwe oczy patrzą na mnie obojętnym wzrokiem.
Jest podobny do Lupina...
Boże, ile jeszcze razy będę musiał to robić...
Odwracam wzrok.
-Myślę, że możemy już wracać Teo.- mówię, a przyjaciel przyznaje mi rację. Zamykam oczy, a otwieram je dopiero kiedy znów czuję podłoże pod stopami.
Jestem u siebie w dormitorium. Słyszę muzykę. Widocznie przyjęcie jeszcze trwa. Patrzę na zegarek. 22.31.
Ściągam strój i maskę. Do spodni zakładam zwykły t-shirt i wychodze z pokoju. Po chwili drzwi obok również się otwierają, a z nich wychodzi Nott. Uśmiecha się przebiegle i znika w tłumie. Podchodzę do Blaisa, którego przed chwilą zauważyłem.
-Draco!No nareszcie, zwariować można! - mówi brunet.
-Przepraszam, że jestem dopiero teraz, ale TO się przeciągnęło.
-Spoko nie tłumacz się, rozumiem. Sam przez pewien czas byłem w tym gównie.
-Gratuluje oświadczyn, wiedziałem, że ty nie rzucasz słów na wiatr. Gdzie Hermiona? - pytam zneicierpliwiony.
-Tańczy.- mówi i uśmiechając się pokazuje palcem tłum tańczących ludzi. Idę przeciskając się między nimi. Mijam Lune i Nevila. Na drugim końcu sali widze też Pansy. Ciesze się, że jest szczęśliwa.
Po chwili poszukiwań ją widzę. Tańczy z Wybrańcem, plecami do mnie. Usmiecham się do Złotego Chłopca kiedy ten zauważył moją obecność.
-Odbijany.- mówię, a brunet odsuwa się od dziewczyny.
-Draco! - piszczy i mocno mnie przytula. Obejmuje ją  ramionami. Informuje krótko Harrego o przebiegu patrolu w wiosce, a po chwili Chłopiec który Przeżył odchodzi i znika w tłumie.
Mocniej przytulam dziewczynę kiedy słysze pierwsze nuty wolnej piosenki.
-Martwiłam się o ciebie, zresztą jak zawsze. Teo cały?- pyta dziewczyna.
-Tak, wszystko w porządku.-mówię i całuje ją w czubek głowy. Hermiona uśmiecha się pod nosem i mocniej wtula w mój tors. W tym momencie nie potrzebujemy słów. Magia ciszy jest wystarczająca. Potrzebuje tylko jej bliskości. Po czasie brunetka zarzuca mi ręcę na szyję. Nie mogę oderwać wzroku od jej brązowych oczu. Stykamy się nosami. Czuję jak na moja twarz wpływa błogi uśmiech. Nie ironiczny czy wredny. Normalny, taki który może się pojawić tylko przy niej. Nie mam czasu na kolejne przemyślenia. Dziewczyna mocno wpija się w moje usta. Oddaje pocałunek z równie wielka pasją.  Dłońmi masuje jej plecy, a ona mocniej zaciska swoje na mojej szyi. Czuje ją całym sobą. Silną, upartą, mądrą, błyskotliwą i piękną kobietę. Kiedy piosenka się kończy odrywamy się od siebie. Dziewczyna łapie mnie za rękę i wyciąga z pokoju.
-Co ty kombinujesz kotku?- pytam Hermione kładąc ręcę na jej biodrach.
-Zobaczysz.- mówi i prowadzi wgłąb korytarza. Mijamy portret za portretem , a po chwili wychodzimy na zewnątrz. Dziewczyna prowadzi mnie na błonia. Siada pod wielkim dębem, naszym dębem i czeka na mój ruch. Siadam za nią i obejmuje ramionami. Hermiona  opiera się plecami o mój tors, a ja opieram podbrudek o jej głowę. Jedną dłoń wkładam pod jej bluzkę i masuje jej brzuch. Dziewczyna zmyka oczy.
-Kocham cię.- mówi dziewczyna, a ja całuje ją w policzek.
-Ja ciebie też głuptasie. - mówię i czochram jej włosy.
Pojedyncze liście spadają na nasze głowy. Dziewczyna śmieje się perliście i wyciąga te które zaplatały się w jej włosy. Po spędzeniu tam dłuższego czasu wracamy do dormitorium trzymając się za ręce. Impreza już się skończyła. Wchodzimy do mojej sypialni i pierwsze co widzę to sowa w oknie pokoju. Otwieram okno i wpuszczam ją do środka. Odbieram od niej list i siadam na parapecie.

Kochany Draconie!
Nawet nie wiesz jak ciężko pisać mi ten list. Jestem załamana. Byłam taka szczęśliwa od momentu w którym dowiedziałam się , że ty i Hermiona jesteście razem. A teraz...
Lucjusz zrobił coś okropnego. Wczoraj kiedy wróciłam z ogrodu dostałam list od pana Greengass. 
Oh Draco! To takie okropne.
Kiedy się urodziłeś Twój ojciec zawarł umowę z panem Greengass. Połączyli was. Ciebie i Astorie Greengass! Nie tylko ty nie jesteś z tego powodu zadowolony. Próbowałam to unieważnić, ale nic nie da się zrobić. Od tej pory panna Greengass jest twoja narzeczoną, dowie się o tym jutro z rana,  a ślub ma odbyć się podczas świąt bożonarodzeniowych. Najgorsze jest to, że nie możesz być z Hermioną, ale pamiętaj kontaktu z nią nikt Ci nie zabroni! 
Draco, synu wierzę, że sobie poradzisz. I Hermiona też. Proszę, spotkaj się ze mną, obojętnie kiedy. Muszę cię zobaczyć, Hermionę również. Musisz być silny! Pamiętaj, że jestem z wami całym sercem.
Twoja matka.
Narcyza Malfoy.

-Co?! - krzyczę wzburzony. Łapie się za głowę. Patrzę na Hermione. Łzy zaczynają spływać po jej policzku.
-Hermiona, kochanie nie płacz..- mówię i zamykam ją w swoich ramionach.
-Draco! Nie płacz, nie płacz ?! Ty masz narzeczoną! W dodatku tą wywłokę i żenisz się z nią za miesiąc !- krzyczy dziewczyna waląc piąstkami w mój tors.
-Nie! Słyszysz. Znajdę jakieś rozwiązanie. Uwierz we mnie.
-Wierzę Draco, ale skoro twoja matka nic nie może zrobić to co ty mo...
-Nie kończ! Damy radę słyszysz? - delikatnie chwytam ją za pod brudek zmuszając tym samym, by na mnie spojrzała. 
-To nierealne! -protestuje Hermiona.
-To nie koniec świata, nie możemy być razem , ale przyjaźni nam nie zabronią. Znajdę rozwiązanie i wszystko naprawię! Zniszczymy te przeszkody, ale razem. Nie dam sobie bez ciebie rady. Proszę nie zostawiaj mnie... - mówię chaotycznie, byle by tylko ją przekonać.
-Nie zostawię cię, nigdy. Wierze w ciebie.- mówi, a łzy nadal zdobią jej policzki.- Pamiętaj, że cię kocham. Kocham i będę na ciebie czekać! 
-Ja ciebie też Hermiona, do szaleństwa. - mówię i całuje dziewczynę w usta. Desperacko chcę zapamiętać smak tych ust, jej dotyk, śmiech. Całuje ją ostatni raz, ostatni raz zatracam się w dziewczynie mojego życia. 


Tylko martwi nie mają nadziei.


*****
Każdy człowiek zostawia ślady, 
Nikt nie jest bez cienia...* - Cytat. Henning Mankell ,,Niespokojny człowiek.''
Rozdział w całości pisany w perspektywie Draco. Dłuższy, ale mam nadzieje, że równie zadowalający. Kolejny około niedzieli. Może dam rade wcześniej. Dzisiaj lekcji 7 , jutro 8. Dziękuję szanownej pani dyrektor za tak krótkie zajęcia i za to, że rozumie naszą potrzebę wolnego czasu. Wspaniale! No, ale nie narzekam tak bardzo. Mogę jedynie przejść przez to z wysoką podniesioną głową. I to próbuje robić.
Pozdrawiam.
Vivian Malfoy.

4 komentarze:

  1. O mój Boże ... Chwileczkę ... Muszę to przetrawić .... Wiedziałam ja po prostu wiedziałam, ze dasz i m jeszcze jakiś problem ehhh... Jak można tak komplikować życie biednym ludziom ? Rozdział cudowny,piękny i bosski <3 Czekam na więcej ;) Nie martw się mam po 8/7 lekcji i do tego juz upchane zajęcia dodatkowe bo przecież egzaminy.... Ehh rozumiem Cię .. Weny:D Powodzenia w szkole :) Pozdrawiam,Lili:)
    Zapraszam do mnie i proszę o opinie panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że nie tylko u mnie tacy pojebani nauczyciele.:D
    Rozdział jak zwykle cudny.:P
    Czekam na kolejny.;p
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział !! Mam nadzieję , że Draco coś wymyśli i będzie mógł być z Hermioną.
    Może się pobiorą?


    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie! Nie! Ach.... Popłakałam się. ;( Dlaczego? Dlaczego on to im zrobił? Jak mógł?! ;/ Mam nadzieję, że jakimś cudem nie dojdzie do tego ślubu, że Draco coś wymyśli. Kurczę, tak mi się smutno i źle zrobiło, jakbym to ja była na ich miejscu. ;( Jak czytałam list od Narcyzy, to o mało mi serce nie pękło.

    Bardzo smutny, lecz piękny rozdział. ;)

    Pozdrawiam Lily M. ;*
    P.S Życzę Ci weny! Oby nie uciekła i nie schowała się. ;*

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy