Panna Black żyła szczęśliwie. Miała plany na przyszłość, chciała spełniać się zawodowo. Rodzina była dla niej bardzo ważna, chociaż jej kontakt z rodzicami nie był zbyt dobry. Jedynym członkiem rodziny którego szanowała, kochała i podziwiała był jej kuzyn, Syriusz Black. Uciekł jednak z domu w młodych latach z powodu konfliktu z resztą rodziny.
Żyła szczęśliwie i dobrze, ale do czasu. Pewnego dnia na jej drodze stanął Lucjusz Malfoy. Zauroczona dziewczyna zgodziła się wyjść za mężczyzne kiedy się jej oświadczył. Z każdym dniem małżeństwa coraz lepiej poznawała Lucjusza. Tego prawdziwego. Zimnego, egoistycznego i zapatrzonego w siebie złego człowieka. Miłość całkowicie ich opuściła, o ona nie miała na tyle odwagi, by mu się sprzeciwić. Chciała to przeczekać, ślepo wierzyła, że wszystko się ułoży. Dopiero po czasie zrozumiała, że nie była to ani miłość, ani zauroczenie. Tylko zwykłe przyzwyczajenie.
Z każdym rokiem było coraz gorzej. Narcyza była mu potrzebna tylko na balach i przyjęciach które wymagały jej obecności. Stała się ofiarą. Przemocy, cierpienia. Zabawką w jego rękach.
Kiedy urodził się ich syn jego zachowanie nie uległo poprawie tak jak tego oczekiwała. Wręcz przeciwnie-zyskał kolejną marionetkę w swoich rękach. Pani Malfoy z całych sił próbowała nie dopuścić do tego, by jej syn był takim samym tyranem co ojciec.
Starała się, by chłopiec miał uczucia, wiedział co to miłość i szacunek. Mimo wielkich chęci jej działania nie zakończyły się pełnym sukcesem. Lucjusz za bardzo ingerował w życie młodego Malfoy'a. Wpajał mu, że powinien być silny, zdecydowany i zimny. Kazał w przyszłości powiększać rodzinny majątek.Wymagał od niego nienagannych manier i gardzenia osobami o innym statusie społecznym i finansowym od ich rodziny. Dużo razy powtarzał, że świadomość wyższości ich rodziny nad innymi jest nieodłącznym elementem jego życia.
Po czasie mu sie to udało.Zmienić go na swoją młodszą wersję.
Mimo to nadal próbowała go nawrócić. Po wojnie zaczęła widzieć efekty. Jego zachowanie zmieniło się jednak zasady wpajane przez niepoprawnego ojca nie opuściły go tak szybko. Nie zdołała rozpuścić jego zimnego serca.
Kiedy Narcyza została sama - Lucjusz zaczął uciekać po wojnie, a Draco wyjechał do odnowionego Hogwartu- jej bezpieczeństwa zostało zagrożone. Zło stanęło przed nią w czystej postaci- jej męża i pozostałych Śmierciożerców. Porwali ją, jej przyjaciół i syna. Udało im się uciec, ale oni nie odpuścili. Ukryli się i żyli spokojnie z nadzieją, że najgorsze co miało ich spotkać maja za sobą. Po czasie Lucjusz znów postanowił ja wykorzystać. Porwali ją i wykorzystali jako przynętę. Potraktowali jak zwierze. Dzikie, brudne i niewłaściwe. Zmusili jej syna, by ponownie stał się jednym z nich. Stawką było jej życie. A co on zrobił ?
Zgodził się. Zrobił to, by ją ratować, zrobił to bo ją kocha.
Teraz nareszcie jest bezpieczna, a mimo to boi się nadchodzącego jutra. Boi się, że wojna powróci. Już powraca.
Teraz jej zadanie zmiany Dracona kontynuuje ktoś inny. Dziewczyna której się to udaje. Rozpuściła i rozgrzała jego serce. Dzięki niej jej syn jest szczęśliwy. Dziewczyna ma na imię Hermiona.
Bierze ze sobą ulubioną konewkę i wychodzi z domu, który dzieli z państwem Zabini. Idzie do swojego ogródka. Kwiaty i własny ogród to jej jedyna pasja. Uwielbia pielęgnować kwiaty, oglądać już dorosłe i duże i wspominać, że przecież nie tak dawno dopiero co je sadziła. Czuje się tu bezpieczna. Na kawałku ogrodzonej białym płotkiem ziemi gdzie wszystko sama zrobiła. W jej królestwie.
Nie raz próbowała przekonać do ogrodnictwa Dracona jednak on uparcie twierdzi, że się do tego nie nadaje. Pomoga jej kiedy o to poprosi, ale nie ma żadnej własnej inicjatywy.
Otwiera małą furtkę i wchodzi do swojego ogródka. Z duma rozgląda się do okoła podziwiając dzieło własnych rąk.
Ogród podzielony jest na trzy części. Pierwsza to drzewa owocowe i krzewy. Uroku dodaje małe jeziorko ozdobione zgrabnymi, drobnymi roślinami wodnymi.
Kawałek dalej kwitną piękne kolorowe kwiaty. Ich piękna woń roznosi sie po całym terenie. Dywan kwitowy prowadzi do małej, dębowej ławki która kusi, by na niej spocząć. Obok stoi mała latarnia która swym światłem dodaje nadziei i otuchy zmartwionym ludziom w ciągu nocy.
W skupieniu pochyla się nad pierwszą grządką. Podlewa kwiaty i wyrywa nie dawno powstałe chwasty. Delikatnie gładzi rośliny i przesadza te większe.
Podnosi się i podchodzi do małej jabłoni. Zrywa z niej soczyste, czerwone jabłka i wkłada je do koszyka, który wzięła ze sobą oprócz konewki.
Wychodzi z ogródka i wchodzi do domu w stronę spiżarni. Przechodząc przez kuchnię zauważa coś czego wcześniej z pewnością nie było. Podchodzi bliżej i zauważa, że to zwykły list. Musiała przynieść go sowa kiedy Narcyza była w ogrodzie. Jest od pana Greengass. Bierze go do ręki i zaczyna czytać nie zdając sobie sprawy jak straszne konsekwencję przyniesie ten kawałek pergaminu.
*****
Hermiona
Blaise wyszedł z Munga dzisiaj rano. Jestem zobowiązana do przynoszenia mu aktualnych notatek z każdej lekcji. Od jutra wraca na zajęcia. Do tej pory nie powiedział nam co robił w Hogsmeade.
Poprawiam torbę, która ciągle spada mi z ramienia. Idę na ostatnią lekcję dzisiaj. Przez to, że zasiedziałam się u Blaisa mam dziesięć minut spóźnienia. Szybkim krokiem podchodzę pod drzwi sali do Transmutacji. Naciskam na klamkę i wchodzę do środka. Przepraszam profesorkę za spóźnienie i siadam w ławce obok Draco. Uśmiecham się do niego i zaczynam rozpakowywać swoje rzeczy. Kiedy kończę blondyn łapie mnie za rękę, a ja słucham słów nauczycielki.
-Dzisiaj spróbujecie przetransmutować przedmiot w żywe zwierzę. Proszę, weźcie swoje różdżki i ustawcie się w szeregu. Powiedźcie Deluro Ombre i zróbcie kółko różdżką.
Uczniowie poderwali się z łąwek i ustawi jeden za drugim. Nie obyło się bez hałasu, szumu i krzyku.
Po wielu próbach różnych uczniów przychodzi kolej na Wybrańca. Wymawia zaklęcie,a kielich stojący przed nim zmienia się w małego lwa.
-Brawo panie Potter! O to mi chodziło. Dalej!
Pansy która była za Harrym zmieniła puchar w motyla, a Draco w małego cociel-spaniela o brązowych oczach. Kiedy przyszła moja kolej wychodzę do przodu i zaciskam dłoń na różdżce. Zamykam oczy i wypowiadam zaklęcie. Słysze liczne szepty i komentarze na temat zwierzątka, którego jeszcze nie widzę.. Kiedy otwieram oczy nie mogę ruszyć się z miejsca.
-Pięknie panno Zabini. Jeszcze nie spotkałam się z uczniem który zmieniłby puchar w małego smoka!
-mówi nauczycielka, a dzwonek kończy lekcje. Wychodzimy z klasy. Łapię kpiące spojrzenie blondyna z którym do mnie podchodzi. Ciągnę go za rękę na błonia. Siadamy na trawie.
-Urocze było to twoje zwierzątko.-mówi chłopak i całuje mnie w ucho. Schodzi z pocałunkami coraz niżej. Odchylam głowę kiedy zaczyna całować moją szyję.
-Pójdziemy gdzieś wieczorem?- pytam z nadzieją chłopaka.
-Nie mogę.- mówi cicho między pocałunkami. Odsuwam się od niego.
-Dlaczego?
-Bo..ja..idę do biblioteki!
-Nie ściemniaj Draco! Ty chodzisz tam tylko wtedy kiedy musisz. O co chodzi?
-Nie ważne..
-Ważne Malfoy, czego mi nie mówisz? - pytam i wstaje z trawy. Chłopak robi to samo.
-Ojciec kazał mi i Teo pilnować Hogsmeade przed aurorami.-mówi i przeczesuje dłonią woje blond kosmyki.
-Co?! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś! - krzyczę zdenerwowana.
-Nie chciałem cię martwić. To mój problem.
Podchodzę do niego i gładze dłonią jego policzek.
-Ile razy mam Ci tłumaczyć, że twoje problemy to też moje problemy?
Nie odpowiada.
-Boje się o ciebie, ale bardziej bałabym się gdybyś zniknął w środku nocy nie wiadomo gdzie kochanie, nie pomyślałeś o tym?-pytam. Chłopak podnosi wzrok i delikatnie się uśmiecha.
-Kocham cię. - mówi. Śmieje się krótko i całuje w usta.
-Chodź do pokoju wspólnego.- zarządzam,a chłopak nie mając wyboru podąża za mną. Mijamy korytarzę, a po chwili znajdujemy sie pod portretem Otwieram go i wchodzimy do środka. Większość uczniów domu węża zajmuje właśnie ten pokój. Zauważam Blaise i Pansy siedzących na kanapie. Podchodzimy do nich i siadamy na przeciwko.Witam się i streszczam Blaisowi przebieg ostatniej lekcji.
-Blaise, powiesz nam w końcu co ty robiłeś w Hogsmeade do cholery? - pyta lekko podniesionym głosem Draco.
-Teraz tak.-mówi i uśmiecha się przebiegle.-Nie byłem w Hogsmeade, przechodziłem tamtędy wracając do Hogwartu. Wcześniej poszedłem odebrać coś co już wcześniej kupiłem. - mówi i wyciąga z kieszeni spodni małe pudełeczko.Otwiera je, a ja nie wierzę w to co widzę. -Pansy Parkinson, wyjdziesz za mnie ?- pyta Blaise klękając przed swoją wybranką.
*****
Z całych sił starałam się dzisiaj go dodać i napisać. Wyszłam ze szkoły po 15. Mieć 7 lekcji w pierwszy dzień do cholery ?! W poniedziałek przyjeżdża do mnie rodzina, a w sobotę idę na urodziny do Alexxis. Nie wiem kiedy koljeny rozdział. W związku z podanymi wyżej wydarzeniami koljena część może pojawić sie albo w czwartek albo w niedziele.
Mam nadzieje, że jesteście zadowoloni. Ten rozdział nie wznos zbyt wiele ( zbyt wiel co do pary Dramione) ale chciałam poświęcić tez trochę dla bohaterów drugoplanowych ( Pansy, Blaise ) i dla Narcyzy, a z części o niej jestem szczególnie zadowolona choć przyznam się, że pisałam ją dzisiaj na geografii ;)
Pozdrawiam.
Vvian Malfoy.
Rozdział jest świetny.:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że teraz będziesz miała mniej czasu na pisanie.:D Też tak mam.:D I też uważam, że 7 lekcji pierwszego dnia to przesada.:D
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Rozdział wspaniały :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Narcyza jest taka jaką sobie wyobrażałam. ;)
OdpowiedzUsuńI taaaak! Tak myślałam, że Blaise poszedł do wioski po pierścionek zaręczynowy. ;) Kurczę, cieszę się! ;)
Pozdrawiam Lily M. ;*
P.S 7 lekcji pierwszego dnia szkoły, to jest za dużo. Ja po 6 lekcjach miałam dosyć, więc nie dziwię się, że się wkurzyłaś. ;*
Wiedziałam! Naprawdę ;D
OdpowiedzUsuńŁooo dzieje się! Idę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuń~Annie