Kiedy
wróciłem ze spotkania z ojcem teleportowałem się do dormitorium Hermiony z
powodu późnej pory. Spała zakopana w kołdrę po czubek nosa. Mimowolnie uśmiech
wpełzł na moją twarz na ten widok. Położyłem się koło niej i objąłem ramieniem.
To cudowne uczucie mieć tę drobną dziewczynę przy sobie. Z tego co się rano
dowiedziałem Potter i Weasley siłą wyprowadzali ją ze szpitala. Martwię się też
o Pansy. Nie wychodzi ze swojego dormitorium, płaczę i rozmawia tylko z
Hermioną i Luną.
Informacje zdobyte od ojca przekazałem
lekarzą. Magomedycy twierdzą , że może to pomóc. Czuwają przy nim cały czas,
robią co mogą. Nie mogę pozbyć się wyrzutów winy. Gdyby nie mój wybryk Blaise
nie byłby teraz w śpiączce. Za to mógłby nie żyć.
Niedzielny poranek minął na czuwaniu w szpitalu. Dziewczyny
nie chciały odpuścić. O kłótni Wybrańca i wiewióry mówi cała szkoła. Według
mnie Hermiona nie powinna się do niej odzywać. Co rude to wredne.
O
Cruciatusie Hermionie nie mówiłem. Próbowała coś ode mnie wyciągnąć, ale nic
jej nie powiedziałem. O patrolu w Hogsmeade też. Ma już i bez tego zbyt wiele
problemów.
Spoglądam na jej spokojną
twarz. Śpi z głową na moich kolanach w
św.Mungu. Pansy męczy magomedyków.
Brunetka mruży oczy, a po chwili całkowicie je otwiera.-Martwię się o ciebie.- mówię do niedawno śpiącej dziewczyny.-Ciągle tu przesiadujesz, mało spisz, mało jesz.Tak nie można.-kończę i odgarniam niesforny kosmyk z jej czoła.
-A co innego mam robić? Nie mogę zostawić Pansy samej.- odpowiada wciąż trzymając głowę na moich kolanach.
-Potter i tak ma przyjść pod wieczór, może z nią zostać.-mówię.Dziewczyna podnosi się z moich kolan do pozycji siedzącej.Marszy nos w charakterystyczny dla niej sposób. Po chwili siada opierając głowę o moje ramię.
-Gdzie chciałbyś mnie zabrać ? - pyta zainteresowana.
-Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę.-mówię uśmiechając się i całuje ją w czoło.
*****
Hermiona
-Możecie wejść do niego.-mówi magomedyk, który wyszedł z sali. Podnoszę się z miejsca.Razem z Pasny i Draconem wchodzimy do środka.
Sala jest duża. Ściany są pomalowane na biało,a pod nimi stoją łóżka. Duże okna dostarczają światło.Blaise leży na ostatnim łóżku, przy ścianie. Siadam po jego lewej stronie, Pansy po prawej. Dziewczyna łapie go za rękę. Jego klatka piersiowa unosi się w górę i w dół. Leży zupełnie nieświadomy, choć na chwilę odpocznie do naszego świata, od tych wszystkich okropności.
-Blaise, skarbie...Tak mi cię brakuje...-szepcze pochylona nad moim bratem Pansy. Draco kładzie mi rękę na ramieniu. Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Nie mogę płakać.Przecież on żyje do cholery !
Siedzimy w ciszy. Nie potrzebne nam słowa. Każdy pogrążony jest w własnych myślach, jednak mimo to przytłacza nas trwoga i przygnębienie.
Odwracam wzrok na dźwięk otwieranych drzwi. Do sali operacyjnej wchodzi Harry. Wita się z nami i siada obok mnie.
-Jak jego stan?- pyta Wybraniec wyraźnie zainteresowany.
-Bez zmian.-odpowiadam smutno spuszczając wzrok.
-Potter jak długo możesz zostać?- pyta Draco i podchodzi bliżej Złotego Chłopca.
-McGonagall zwolniła mnie z zajęć do końca dnia. A co ?
-Zostałbyś z Pansy w szpitalu do wieczora? Chciałbym zabrać stąd Hermione, chociaż na chwilę.-tłumaczy blondyn.
-Mogę zostać sama, nie jestem dzieckiem.-broni się Pansy i wbija swój wzrok w Mafoy'a.
-Nie możesz. Albo idziesz z nami, albo Potter zostaje z tobą. - mówi zimno Draco.
-Zostanę z nią. - deklaruje się Wybraniec. Zalega cisza. Nie jest to cisza krępująca tylko jak najbardziej na miejscu. Każdy patrzy na Blaise z nadzieją. Ślepą nadzieją.
*****
Draco
Późnym popołudniem wyszliśmy z Munga. Stanęliśmy przed budynkiem. Złapałem dziewczynę za rękę i teleportowałem się w tylko mi znane miejsce.
Kiedy nasze stopy znowu dotykają podłoża otwieram oczy, ale nie puszczam jej ręki. Hermiona rozgląda się z zainteresowaniem po otaczającej jej przestrzeni.
Jesteśmy na łące. Kolorowa trawa sięga prawie do kolan, a małe motyle latają nie daleko mimo iż jest już listopad. Cienkie brzozy z drobnymi listkami łączą się ze sobą i stykają koronami tworząc mosty. Niektóre pochylają się do małego jeziorka chcąc desperacko zanurzyć je w wodzie. Kwiaty tworzą kolorowe dywany pod naszymi stopami. Zapach kwitnących kwiatów roznosi się po polanie. Gdyby nie magia miejsce te dawno chowałoby się przed zimą.
-Podoba Ci się ?- pytam chcąc poznać jej zdanie. Dziewczyna odwraca się do mnie i mocno wtula w mój tors.
-Jeszcze się pytasz ? Tu jest pięknie! Skąd znasz te miejsce?- pyta szeptem jakby bojąc się zmącić błogi spokój panujący w tym miejscu. Śmieje się krótko i rozkładam koc na którym po chwili siadamy. Dziewczyna patrzy na mnie wyczekująco.
-Znalazłem je na piątym roku. Nikt o nim nie wie. - mówię.
-Nikogo tu nie przyprowadzałeś ?- pyta nie dowierzając.
-Nikogo. To miejsce jest dla mnie wyjątkowe.-mówię i delikatnie przejeżdżam dłonią po jej policzku. Na jej twarzy pojawia się uśmiech. Tak długo go nie widziałem. Odkąd Blaise trawił do Munga była pogrążona w rozpaczy, teraz wreszcie widzę jak promienieje.
-Tu jest cudownie. - mówi i kładzie się na kocu. Korzystam z okazji i pochylam się nad nią podpierając na łokciach po obu stronach jej głowy.
-Wiesz, że cię kocham?- pytam delikatnie się uśmiechając.
-A wiesz, że ja cię też.-mówi. Niepokoje się widząc jak przez jej twarz przechodzi cień zmartwienia.-Co się stało? - pytam.
-Jak to możliwe, że przy mnie jesteś taki troskliwy, czuły i ciepły, a inni znają Cię jako zimnego, aroganckiego i chamskiego arystokratę?
-Sam chciałbym to wiedzieć, przeszkadza Ci to?- pytam wciąż się nad nią pochylając.
-Nie. Kocham cię takiego jakim jesteś. Po prostu mnie to zastanawia.-mówi i dotyka mojego policzka.
-Każdy ma dwie twarze.-mówię i całuje jej dłoń która gładzi mój policzek.
-Nie każdy Draco.-odpowiada i delikatnie całuje mnie w usta.
Pogłębiam pocałunek. Brunetka zarzuca mi ręce na szyje. Po początkowej delikatności nie ma już ślady.Czuję jakby walczyła ze mną o dominację. Wsuwam język i przejeżdżam nim po jej podniebieniu. Dziewczyna przyłącza się do tej zabawy i mocniej przyciąga do siebie. Wsadzam rękę pod jej bluzkę i gładzę jej brzuch. Odrywam się od jej ust, by zacząć całować szyję. Przytrzymuje ją za biodra i dalej całuje po skórze. Z ust Hermiony wydobywa się cichu jęk. Przymyka oczy i zaczyna czochrać dłońmi moje włosy. Powoli rozpinam guziki jej koszuli, a po chwili moim oczom ukazują się piękne piersi dziewczyny ukryte pod czarnym stanikiem. Delikatnie je całuje. Czuje jak jej mięśnie się napinają. Podnoszę się wyżej.
-Jesteś śliczna.-szepcze, by dodać jej otuchy. Delikatnie całuje jej dekolt. Dłońmi gładzę jej brzuch. Schodzę z pocałunkami niżej. Całuję jej brzuch i podbrzusze. Ręce trzymam na jej biodrach. Kładę dłonie na jej ciemnych spodniach.
-Draco...- na dźwięk mojego imienia podnoszę wzrok. Widzę niepewność w oczach dziewczyny. Podnoszę się, całuje ją w policzek i przyciągam do siebie. Hermiona wtula się w mój tors, a ja gładzę ja po włosach.
-Przepraszam, ja...
-Cii..-mówię do Hermiony.-Nic się nie stało. Nie jesteś gotowa, rozumiem. Poczekam.
-Dziękuję. - szepcze dziewczyna.
Nic nie odpowiadam. Gładzę dłonią jej włosy, a drugą przytrzymuje jej nogę zarzuconą na moje biodro.
Po chwili coś niebieskiego rzuca mi się w oczy. Podnoszę się z koca, Hermiona robi to samo.
-To patronus Harrego.Musiało się coś stać !Boże...- panikuję moja dziewczyna i zaczyna zapinać koszulę. Ręce jej się trzęsą przez co idzie jej to dość niezdarnie. Wzdycham i zaczynam zapinać jej koszulę. Guzik po guziku. Kiedy kończę łapie ją za rękę i teleportujemy się do Munga.
*****
Hermiona
Kiedy weszliśmy na korytarz zobaczyłam Pansy chodząca w kółko. Wokół chodziło pełno magomedyków. Szybko podeszłam do dziewczyny.
-Pansy co się stało ? - pytam poddenerwowana.
-Nie wiem, nie chcą mi nic powiedzieć. Potter poszedł ich o to wypytać. Boże...Hermiona ! A jeśli on...- dziewczyna nie wytrzymuje i pozwala wypłynąć pierwszym łzą. Przytulam ją do siebie. Czuję jak mi też szklą się oczy.
-Pansy, powoli...Co się dokładnie stało? - pytam zniecierpliwiona i zaniepokojona. Łzy bezradności kapią po moich policzkach, ręce mi się trzęsą. Co się znowu dzieje do cholery ?! Blaise, błagam...
-Siedziałam z Potterem przy Blaisie. Zaczął się trząś, aparatura pod którą był podpięty pikać. Magomedycy szybko przybiegli i wyprosili nas z sali. Do tej pory nic nie chcą powiedzieć...-mówi przez łzy dziewczyna. Po chwili podchodzi Harry i mówi coś do Draco. Okazuje się, że lekarze nie chcą nic powiedzieć, bo nic jeszcze nie jest pewne. Siadamy na ławkach i robimy jedyne co teraz możemy.Czekamy...
Po godzinie ruch ustaje.Lekarz zmierza w naszym kierunku. Nic nie mówiąc zaprasza nas do środka. Idziemy za nim nie wiedząc co nas czeka. A co jeśli coś się stało ?
Po chwili moje serce bije szybszym rytmem. Mam ochotę krzyczeć z radości.
Blaise się obudził...
-Blaise !- krzyczy zapłakana Pansy i szybko podbiega do łóżka bruneta. Rzuca mu się na szyje i mocno ściska.
-Pansy, bo mnie udusisz...-dyszy dopiero wyrwany ze snu Blaise.
-Cicho siedź.- mówi i mocno całuje.
Podchodzę do lekarza chcąc dać im chwile prywatności.
-Jego stan jest stabilny.-mówi lekarz zapytany o zdrowie mojego brata.- To niewiarygodne, że tak wcześnie się wybudził. Musi mieć bardzo silny organizm.
-Kiedy możemy go zabrać? -pyta Draco.
-Jutro go wypiszemy.-mówi Magomedyk i wychodzi z sali.
Siadamy przy łóżku Blaisa, a ja łapie go za rękę.
-Nareszcie sie obudziłeś.- mówię. - Co ty robiłeś w Hogsmeade, w dodatku sam? I dlaczego nic nikomu nie powiedziałeś? - pytam.
Blaise spina się i siada na łóżku szpitalnym. Wreszcie dowiem się o co chodzi.
-Nie mogę wam powiedzieć, nie teraz.-mówi Zabini.
-A kiedy?-pyta Draco.
-Kiedy mnie wypuszczają?-pyta mnie Blaise.
-Jutro rano będziesz w Hogwarcie.-mówię.
-Wtedy wam powiem.
*****
Dziekuję. Nie wiem kiedy 32. Postaram się jak najszybciej. Jak wrażenia po rozpoczęciu roku szkolnego ? Pozdrawiam serdecznie.
Vivian Malfoy.
Cieszę się, że Blaise się obudził.:)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudny.:)
Eee tam, rozpoczęcie jak rozpoczęcie.:D Od jutra się zacznie.xD
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Draco jest taki czuły i opiekuńczy. ;) Dla swojej dziewczyny zrobi wszystko ;)
OdpowiedzUsuńBlaise się obudził. Huraaaa! :D Ciekawe co robił w Hogsmeade. Przypuszczam, że ... Nie, nie powiem. Powiem jak się moje przypuszczenia sprawdzą. :)
Rozpoczęcie roku szkolnego. Taaak, w tym roku zdaję maturę i jednym słowem będzie urwanie głowy. Szkoda, że te wakacje już się skończyły. ;(
Pozdrawiam Lily M. ;*
Blaise się obudził :-)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com