sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 44:,,Główną nagrodą jest Twoja i moja głowa.''

Hermiona



      - Dalej uważam, że powinniśmy zmienić skład. - Malfoy jest co najmniej obrażony.
- Powiedz po prostu, że nie chcesz, abym zrobiła to bez ciebie - prycham na co on posyła mi pełne politowania spojrzenie. Rozbawia mnie - za wszelką cenę nie chce dopuścić bym  zobaczyła niepokój w jego oczach, który z pewnością odczuwa. Z drugiej strony przeraża mnie to, bo przecież, by dojść do takiego wniosku muszę naprawdę go znać. Absurdalne, prawda? Poznałam dogłębnie Draco'na Malfoy'a i co gorsza - podoba mi się to co odkryłam.
- Mimo wszystko masz uważać, Granger. - Za oknem ciemna noc. - Całe szczęście, że idziesz z Teo!
- Malfoy...
- Jeszcze nie skończyłem! Masz mieć oczy dookoła głowy, gdyby coś się stało teleportuj się od razu - nie dbaj o Teo, doskonale poradzi sobie w obliczu niebezpieczeństwa. - Jego twarz poza powagą nie zawiera żadnych innych emocji.
Zaciska swoje silne, duże dłonie na moich ramionach.
- Jedna pomyłka i mogą cię przyłapać. Nikt nie może was zobaczyć, Granger. Kiedy tylko wyjdziesz poza teren tego zamku, znajdziesz się na polu łowieckim gdzie główną nagrodą jest twoja i moja głowa. Musisz zrobić wszystko, by zostały na miejscu.
- Przecież wiem, ale...
- Nie, jeszcze nie. - Mocniej ściska moje ramiona. - Może i trochę się martwię, może jest to tylko odczucie, że też powinienem teleportować się do Forest of Dean...
- Nie możesz opuścić stanowiska, dyrektorze.
- A ty nie możesz zrozumieć, że teraz to ja mówię? - Pierwszy raz od początku naszej rozmowy wydaje się poirytowany.
Wzdycha ciężko, spogląda w oczy.
- Po prostu macie wrócić. Tyle, Granger. Cali i zdrowi, rozumiesz? Nie chcę zobaczyć na twoim ciele ani jednego zadrapania.
      Przez moment czuję się jak w letargu. Nigdy nie słyszałam od niego podobnych słów, a te uszczęśliwiły mnie, a jednocześnie przypomniały, że mogę już nie wrócić do Hogwartu.
Doceniam go - przybliżam się, by musnąć wargami jego policzek.
Delikatnie, przeciągle.
      Po chwili gdy odsuwam się on kładzie dłoń na mojej szyi i z powrotem przyciąga do siebie, na wskutek czego wtulam swój policzek w jego. Bez pośpiechu, z ciężko bijącym sercem i wielką przyjemnością przesuwam nim z zamkniętymi oczami, najbardziej pragnąc, by ta chwila się nie skończyła.
Chwila bliskości i jakiegoś tlącego się, unoszącego nad naszymi głowami uczucia, która wydaje się rzadkością w tych najbliższych naszych momentach, które zapełnione były planami, dokuczaniem, a jeszcze wcześniej odrazą.
Rozumiesz?
- Obiecuję.




*****


Teodor



      - Cóż, Teo... ta sytuacja nie rysuje się zbyt dobrze - mówi Katie.
Siedzimy na werandzie naszego hotelu, oświetla nas światło księżyca. Właśnie opowiedziałem jej o całej sytuacji i o tym co muszę zrobić - o fakcie, że mam zamiar pomóc Hermionie usunąć ciało na dobre.
      Mina Katie z pozoru jest obojętna, ale gdy przyjrzę się bliżej widzę, że nie jest zachwycona.
- Muszę to zrobić. Rozumiesz, kochanie?
Odwraca się w moją stronę, a jej włosy zaczyna targać wiatr. Jeszcze bardziej niż chwilę temu. Czuję, że jest jej ciężko tak samo jak mi. Dodatkowo mam wrażenie jakby jakieś liny odciągały nas od siebie nawzajem.
- Rozumiem. To twoi przyjaciele, nie możesz ich zawieść - odpowiada z westchnieniem. - Przyjaciołom trzeba pomagać - dodaje wpatrzona w przestrzeń, do samej siebie. Zupełnie jakby chciała się przekonać.
- Jeden dzień, Katie. Jeden dzień. Obiecuje. - Przykładam dłoń do serca, a kiedy ona przytakuję, przyciągam ją do siebie. Później przypominam, że może teleportować się do Pansy i Blaise, który został wykluczony. Nie mógł zostać w Hogwarcie, ponieważ wszystko ma przebiec w jak największej dyskrecji, a z Hermioną mam udać się właśnie ja - Draco nie chciał puścić jej samej, a ja jestem poważniejszy od Blaise'a. Powinienem czuć się wyróżniony czy dowartościowany, ale wiem, że przyczyna tego jest też inna. Szale przeważało zawsze to, że przez te wszystkie lata byłem wraz z Draco dla Blaise'a jakby rodzicami, byliśmy odpowiedzialni za niego i to właśnie przez to wciąż mamy wrażenie, że wciąż jest tym kłopotliwym diabłem, który kocha kawały. 
- I jeszcze jedno. - Jestem całkowicie przekonany. Składam pocałunek na jej czole. - To już nasza  ostatnia przeszkoda.




*****



Hermiona



      Zebraliśmy się już wszyscy poza Teodor'em, który spóźnia się odrobinę.
W powietrzu unosi się napięcie i lekkie zdenerwowanie.
Najchętniej otworzyłabym okno, by wykonać potężny wdech, lecz wtedy złamałabym zaklęcia ochronne. Ale jestem całkowicie pewna, że pozostali myślą o tym samym. 
- Kiedy wrócicie daj znać. Szybko. - Tkwię w uścisku Harry'ego i Ron'a. Przytakuję, bo przecież cóż innego miałabym zrobić? Wiem doskonale, że nie są pewni powodzenia zadania, a ja muszę przyznać przed samą sobą, że też mam pewne wątpliwości.
- Chociaż raz to ty wplątałaś się w kłopoty, a nie my. To znaczy...
- Naprawdę zabawne, Weasley.
- Malfoy. - Mrużę oczy, upominając go po czym odwracam się ponownie w stronę najlepszych przyjaciół. - Doceniam to Ron. I tak, nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego będzie miało miejsce. - Uśmiecham się lekko. Ściskam ich ostatni raz. Braterska miłość, niepewność tłamszona przez złudzenie. - Idźcie już. Wszystko będzie dobrze.
Średnio mi wierzą, widzę to, ale nie chcą zadręczać mnie zbędnymi słowami. Odprowadzam ich wzrokiem w stronę kominka, obiecując raz jeszcze, że odezwę się zaraz po powrocie.
- Granger.
Odwracam się. Zostaliśmy sami i nie mam wpływu na to, że gdy robię to i zauważam jego wręcz dzikie spojrzenie, robi mi się gorąco. Duszno.
Jakby hipnotyzował - zbliżam się do niego i unoszę głowę w oczekiwaniu.
- Pamiętasz, że mi też coś zagwarantowałaś? - pyta, przywołując wspomnienie naszej wcześniejszej rozmowy, a razem z tym uczucie jego lekko szorstkiego policzka, przesuwającego się po moim i mojego ciężkiego oddechu. Później coś zaciska się na moim gardle - złożyłam kilka obietnic, dam radę się z nich wywiązać?
- Tak, Malfoy. - Jego wzrok pali jeszcze bardziej, a ciało zachowuje się względem mnie jak magnes.
- Wieczorem mam cię widzieć z powrotem - mówi, grożąc palcem na co śmieje się lekko - trochę chrapliwie ze względu na napięcie, które czuję - i odchylam głowę do tyłu.
- Uwielbiam kiedy tak robisz - pomrukuje i pochylając się bardziej niż to konieczne, przesuwa swoją dłonią po moich włosach. Delikatnie, jakby z namaszczeniem, ale zdecydowanie zarazem.
Przymykam oczy gdy do nozdrzy wchodzi mi jego zapach, ogarnia mnie uczucie przyjemności, uświadamiam sobie, że pewnie teraz rozbiera mnie wzrokiem. Jak to robił ostatnio. Dupek. Seksowny, wpływowy, narcystyczny, ale wspaniały dupek.
Przysuwam się lekko i wyczuwam, że się uśmiecha.
- Uwielbiam ciebie - poprawia, oplatając mnie swoimi dłońmi. Otwieram oczy, a wewnątrz mnie wybucha pożądanie. Wielkie, ogromne. Gdy łapie mnie za kark i przybliża swoje usta dreszcz przebiega po moich plecach. Mobilizuje się i łapię go za koszulę, a następnie robię kilka kroków na wskutek czego plecy Malfoy'a dociśnięte są do ściany.
- Gdzie jest Teo?
Blondyn uśmiecha się przebiegle.
- Lada moment może się pojawić. Powinien. - Zaciska dłonie na moich biodrach. - Ale ten dreszcz dodaje emocji, prawda?
- Robisz to wszystko pod wpływem chwili, Malfoy? - Mam chrypę, wyciągam szyję. - Pożegnanie przed ponownym pojawieniem się bądź nie?
- Nie. - Robi kilka ruchów, a następnie mocno - może i za mocno - dociska mnie do ściany, a sam zajmuje moje wcześniejsze miejsce. Moi ciałem znów wstrząsa żądza. Wielki głód i chęć posiadania więcej i więcej.
Stykamy się biodrami, a gdy blondyn całuje mój obojczyk mam wrażenie, że chce doprowadzić mnie do granicy wytrzymałości. Wysuwam kolano, a następnie rozsuwam jego nogi i mocniej przylegam do jego ciała zamroczona. Za długo. Czekaliśmy na siebie na wzajem i prowokowaliśmy.
- Dlaczego, więc?
Gdy podnoszę wzrok i znów spoglądam w jego oczy czuję, że tonę. Od blondyna poza tą seksowną mieszanką zaczyna bić powaga. Wysuwa dłonie i kładzie je na moje uda, a następnie sunie przez plecy, aż po szyję. Lekko odchyla moją głowę.
- Jesteś okropną kobietą, Granger. Rozpalasz, a potem szybko gasisz ogień. Masz mnóstwo wad, wiesz skarbie? Mimo wszystko nie jesteś taka wspaniała - szepcze. Zupełnie jakby się bał, że zniszczy tę cudowną atmosferę. Powinnam była czuć się oburzona, ale w tym letargu czuję jedynie bezgraniczną chęć pozostania tu dłużej. Pozostania w tej chwili, która skończy się gdy tylko Teo pojawi się za naszymi plecami. - Ale mimo to nie chciałbym żadnej innej kobiety, Granger. Kocham cię.
Całuję go.
Zdecydowanie wpijam się w jego wargi, a wewnątrz mnie raz jeszcze wybucha pożądanie. Jeszcze silniejsze niż przedtem. Niż kiedykolwiek.
      Malfoy z żarem oddaje pocałunki. Nasze języki rozpoczynają ogniste tango, a ja zaczynam czuć szczęście - Draco Malfoy przyznał, że mnie kocha! - i wielki żal, że to właśnie teraz będę musiała go opuścić
- Nie... na długo... - mamroczę między pocałunkami mężczyzna. Zamiast okrzyczeć go, że czyta mi w myślach, mocniej przylegam do jego ciała. Mocno zaciskam dłonie na jego karku, a on łapie mnie unosi do góry podczas gdy ja oplatam go nogami. Sadza mnie na swoim biurku.
- Nie... - Zachowuje jeszcze szacunek. Mimo tego co właśnie robię. Biurko, które kiedyś należało do Minevry McGonagall czy Albusa Dumbledore'a nie nadaje się nawet na pocałunki.
- Jesteś wspaniała. - Blondyn śmieje się krótko.
- Dość późno to zauważyłeś. - Również się uśmiecham na moment, odrywając się od jego ust. - Kocham cię, ty obślizgły Ślizgonie. Kiedy wrócę...
- Będziemy razem.
- Ile?
- Jak najdłużej.
Wsuwa dłonie pod moją bluzkę, a ja przygryzam jego wargę podczas gdy za naszymi plecami w kominku,  zapalają się zielone płomienie.




*****


Teodor



      Kiedy po wyjściu z kominka zauważam całującą się parę, nie jestem zdziwiony.
Po prawdzie to czysto zadowolony i ściślej mówiąc z dwóch powodów: na pewno są szczęśliwi i musiały paść silniejsze słowa, że robią... to co robią z taką zawziętością, a po drugie nie będę musiał tłumaczyć się ze swojego spóźnienia.
- Nie chciałbym przeszkadzać, serio. Najchętniej wróciłbym do domu i zostawił was z tym samych, ale chyba mamy coś do załatwienia, nieprawdaż? - Opieram się o ścianę kominka.
- Uwierz, że również wolałbym, abyś akurat w tej chwili się zmył. Serio - odpowiada Draco, przedrzeźniając mnie.
- Dobra. - Przewracam oczami i śmieje się gdy blondyn robi to samo. - Cześć Hermiona.
- Cześć Teo. Miejmy to już za sobą. - Macha głową na boki, a następnie wzdycha i bierze do ręki swoją różdżkę.
- Czekam tutaj na was. - Przyjaciel podchodzi do mnie, a następnie przytulamy się po bratersku, klepiąc po plecach. - Powodzenia.
- Damy sobie radę, Draco. - Ściskam go za ramię, a później mocniej zaciskam różdżkę w dłoni podczas gdy blondyn podchodzi do brunetki.
- Na razie, kochanie. - Przyciąga ją do siebie, łapiąc za rękę i całuje, a jej kąciki ust unoszą się do góry. Lekko rozczulam się na ten widok, a chwilę później uśmiecham wrednie kiedy Hermiona ze śmiechem odsuwa go od siebie i przygryza wargę.
- Dziękuję, Teo. - Posyła mi kuksańca w bok.
- Za wszystko co dla nas robisz, stary. - Draco podchodzi bliżej. Posyłam mu lekko zdziwione spojrzenie. - Dobra, w najbliższym czasie już czegoś takiego nie usłyszysz. Już czas.
Łapie kobietę za rękę, a po chwili znikamy.




 
*****
 

Hermiona





      Puszcza Forest of Dean nie ma jednej atmosfery. W niektórych rejonach jest tajemnicza i mroczna, a w innych obszarach bije od niej spokój. Idąc z Teodor'em u boku i różdżką przed sobą, mam jeszcze w głowie słowa Malfoy'a. Te cudowne, tak oczekiwane słowa.
- Mamy całą noc, aby przeszukać puszczę - mówi brunet. Pora powrócić do rzeczywistości. Zdecydowaliśmy, że będziemy działać pod osłoną nocy, a na jutrzejszą wrócimy. Jeśli dobrze pójdzie.
- Szkoda, że Malfoy sam nie wie gdzie konkretnie posłał jego ciało - mówię. - Przecież ta puszcza jest wielka! - wołam.
- A tak właściwie to co zamierzamy zrobić gdy już go znajdziemy?
- Schować. - odpowiadam. Wzruszam ramionami. - Pozbyć się go.
Gdy przechodzimy przez miejsce, w którym w czasie walki z Voldemort'em rozbiliśmy namiot, zwalniam krok. Z ciężkim sercem dotykam kory drzew, pamiętając jak opierałam się o jedno z nich. Powrót Ron'a po kłótni, huśtawka emocjonalna, dużo późniejsze złapanie... Mimo woli dotykam blizny na przedramieniu, a potem szybko kiwam głową i odchodzę w stronę Teodor'a ze złością. Nie mogę wracać do przeszłości, nie mogę się rozpraszać.
- Zawsze sądziłem, że sentymentalizm szkodzi - odzywa się Teo, a po chwili światło z jego różdżki powiększa się na wskutek wypowiedzianego zaklęcia.
- To nic - odpowiadam z pozoru beztrosko. To właśnie dlatego nie chciałam, aby to Harry i Ron zajęli się tym ze mną - napływ wspomnień. Szkodliwa choć niby bezbronna przeszkoda. Prawdę mówiąc najchętniej zrobiłabym to sama, ale Malfoy gdy to zaproponowałam był co najmniej zdenerwowany.
- Wiesz, naprawdę jesteśmy podobni. - Kładzie dłoń na moim ramieniu. - Sądziłem, że udało mi się ukryć u siebie tę cechę, ale ona nie poddaje się. Raz na jakiś czas wychodzi na wierzch.
Uśmiecha się pokrzepiająco, a następnie odchodzi. W duchu przyznaje mu rację, a później podążam jego śladem. Wędrujemy długo, raz po raz gwałtownie odwracam się, mając wrażenie, że coś przegapiłam, a ciała Marcus'a wciąż nie ma.
      Nagle Teo znika mi z oczu. Podbiegam do miejsca, w którym moment temu jeszcze stał i wychylam się. Wyciągam różdżkę i pierwszym co widzę jest duże jezioro. Dopiero po chwili zauważam mężczyznę, który trzyma się wystających korzeni drzewa.
Pomagam mu z powrotem stanąć na ziemi zaklęciem.
- Poślizgnąłem się - wyjaśnia, otrzepując ramiona. - Dzięki.
- Może wolisz abym to ja szła przodem, co? - droczę się gdy zauważam jak ucieka wzrokiem. - Lepiej znam ten teren, Teo.
- Tak. Ruszajmy dalej.




*****


Draco



      Podnoszę się z miejsca gdy po gabinecie roznosi się pukanie. Wpuszczam ucznia do środka, a następnie dyskretnie rzucam zaklęcie wyciszające, nie chcąc, by jakiekolwiek zdanie wyszło poza ściany tego gabinetu.
- Denerwujesz się, wujku -  stwierdza Teddy i siada na gościnnym miejscu przed moim biurkiem.
- Nie, zdaje ci się. - To dlaczego wyginam palce za plecami? - Musisz mi obiecać, że wszystko o czym będziemy rozmawiać zostanie między nami.
- To coś naprawdę poważnego. - Chłopak prostuje się, ale później jednak podpiera się na łokciu.
- Chodzi o Granger - zaczynam. Do mojej głowy znów przylatują niespokojne myśli - czy przez całą noc już go znaleźli? Co się teraz z nimi dzieje?
- Hermione.
- Tak. O Granger. - Jeśli sądziła, że naprawdę będę spokojnie czekał, aż wróci lub, że zostawię wszystko w jej rękach to bardzo się myliła. - Teraz jej nie ma. Musi zrobić wszystko, by aurorzy jej nie złapali, a ja muszę mieć dla niej jakieś zabezpieczenie gdyby coś poszło nie tak jak trzeba. Rozumiesz, Teddy?
- Musi zrobić co? I dlaczego mieliby ją złapać?
Mogę założyć się o całe swoje zapasy Ognistej, że na jego miejscu również miałbym pytania i nie wszystko do końca przyjmował.
- Najpierw powiedz mi, czy drugi dom babci dalej stoi pusty i należy do niej?
- Tak. Miała go sprzedać, ale nie znalazła żadnego kupca. Po czasie doszła do wniosku, że go zostawi. Ale wujku co on ma wspólnego z Hermioną?
Czekam, aż jego włosy do końca zmienią się na... podobne do moich.
- Proszę w najbliższym czasie skontaktuj się z Andromedą i zapytaj czy Granger mogłaby się tam zatrzymać. - Mam świadomość, że może zabrzmiało to absurdalnie, ale zamierzam kontynuować. - Jak najszybciej. Nie wiem na jak długo i kiedy dokładnie, ale najważniejsze jest to, by nikt nie wiedział o tym, że tam się znajduję, rozumiesz?
- Tak, ale...
- Powinna się zgodzić, Andromeda wie o wszystkim co działo się w Zakonie Feniksa. Teddy - przerywam. Podnoszę się z miejsca i przysiadam na biurku koło niego. - Nawet nie wiesz jak cieszę się, że nie musimy już tylko pisać listów. Odnowiłeś kontakt też z Granger, prawda?
- Bardzo się cieszę. Jesteście moją rodziną. - Powinienem się wzruszyć, ale tak naprawdę to po prostu poczułem wychowanie Weasley'ów.
- Teddy, nie bądź, aż taki ckliwy. - Uśmiecham się przebiegle i kładę dłoń na jego ramieniu. - Popracujemy nad tym, mnóstwo czasu przed nami. - Kiedy uśmiecha się lekko przekornie czuję, że dam radę wnieść do niego trochę Malfoy'a. Jesteśmy rodziną. - Ale odbiegliśmy od tematu. Wiesz co? Napiszesz do Andromedy od razu po wyjściu stąd. I pozdrów ją ode mnie.
Przytakuje.
- Dalej macie szanse spotykać się w czasie świąt. Na wszystkie urodziny czy nawet raz w tygodniu, ale ona musi być bezpieczna, Teddy. - Ściskam jego ramię. - Granger jest kobietą, która zawsze chce być górą, ale to teraz my musimy zadbać o nią.
Później udaje mi się zebrać i darząc go pełnym zaufaniem, opowiadam mu historię brunetki.




*****


Hermiona



      Wędrówka zdaje się nie mieć końca.
Przez całą noc przeszliśmy ledwie większą połowę puszczy, a nogi już powoli zaczynają odmawiać nam posłuszeństwa. Podobnie jak powieki, które najchętniej opadłyby na kilka chwil.
- Odezwij się, bo zaraz oszaleje!
- Nie tak głośno!
- Oj, Hermiona. Nikt się tu nie pałęta. - Przewraca oczami.
Gdy na moment przestaje obserwować otoczenie dookoła i odwracam wzrok na niego, mam wyrzuty sumienia. Na pewno jest zmęczony i zniecierpliwiony, a przecież ta sprawa całkowicie go nie dotyczy.
- Powinieneś wrócić do domu, Teo - mówię w czasie gdy zaczynamy wspinać się pod górę. Jego spojrzenie jest zaskoczone. - Malfoy się o tym nie dowie, a ty przecież powinieneś być w domu. Z Katie.
- Teraz jestem we właściwym miejscu, Hermiona. - Odwraca się i podaje mi dłoń. Chwytam ją, a on ciągnie mnie do góry tym samym, ułatwiając przejście. - Musiałem wam pomóc, myślisz, że potrafiłbym, wiedząc o tym wszystkim siedzieć w domu i czekać? Mogę się założyć, że Blaise nie może usiedzieć na miejscu, a Draco... No cóż, bądźmy szczerzy. Na pewno coś kombinuje.
- Na pewno nie siedzi bezczynnie. - Uśmiecham się lekko na jego wspomnienie.
- Wy coś...?
- Tak. - Po co właśnie teraz rozwijać ten temat?
Nagle przystaję i nastawiam uszu. Mam wrażenie, że coś słyszałam. Kiedy już mam zrezygnować i pójść dalej, kolejne gałązki łamią się pod jakimś ciężarem. Stanowczo za głośno i niebezpiecznie blisko.
- Nie chcesz o tym rozmawiać?
- Nie, to znaczy... Cicho, Teo! - wołam i odwracam się dookoła. Czuję jak adrenalina wypełnia mnie powoli, a gdy zauważam minę mężczyzny, która sugeruje, że nie do końca rozumie, dodaje: - Chyba będziemy mieli towarzystwo.




*****


Blaise



      Od ostatnich kilku godzin mój świat ogranicza się do okna.
Jednego, wielkiego okna, do którego zawsze lecą sowy.
Nie widziałem żadnej.
      Pansy jest zaniepokojona. Zbywam ją, mówiąc, że muszę coś przemyśleć. Posuwam się do lekkiego kłamstwa, twierdząc, że po prostu zastanawiam się nad jakimś nowym eliksirem bądź zastępczym składnikiem.
      Nie ufa mi. Widzę to. Ale nie zadaje pytań. Jeszcze.
      Boże, dajcie mi znać co się dzieje!, myślę.
Wczorajszej nocy opuściłem Hogwart, dzisiejszej  Hermiona  i Teo powinni wyruszyć, by odnaleźć, a następnie definitywnie usunąć ciało tego całego Marcus'a. Normalnie cieszyłbym się, że choć raz coś nie dzieje się bądź nie stało przeze mnie, ale w tych okolicznościach nawet się nie uśmiechnę.
      Draco albo jest kłębkiem nerwów albo oazą spokoju.
Jeśli tym pierwszym to całym swym wielkim, kochającym sercem współczuje wszystkim uczniom i innym ludziom, którzy mieli lub dopiero będą mieli z nim kontakt.
      Ale przecież to Hermiona Granger i Teodor Nott - najbardziej odpowiedzialni i rozsądni ludzie jakich znam. W duecie tworzą perfekcję do kwadratu, więc co mogłoby pójść nie tak?
Nic. Prawda?




*****

Hermiona




      Oczekiwane towarzystwo okazało się zwykłym małym stadkiem dzikich lisów, a po tych wszystkich godzinach i fałszywych alarmach droga stała się, aż przytłaczająca.
Wyjątkowe jest to, że Forest of Dean za każdym razem wydaje mi się inne. Zupełnie tak jakby co noc zmieniał całą roślinność czy ukształtowanie do tego stopnia, że rano wydaje się całkiem inny.
      Koło piątej rano zdecydowaliśmy się rozbić namiot, zmęczeni po nieustannej wędrówce. Nie zajęło nam to dużo czasu. Później rzuciliśmy wszystkie zaklęcia ochronne jakie znamy, ułożyliśmy się w środku naprzeciw siebie i uzgodniliśmy, że ruszymy w dalszą drogę za półtorej godziny.
      Wstałam przed nim. Zorientowałam się, że ma jeszcze blisko pół godziny snu, więc dyskretnie wysunęłam się z namiotu. Odetchnęłam głęboko, nie miałam żadnego snu. Tylko czarne tło.
      Zaczęłam brnąć przed siebie, chciałam rozprostować kości. Szczelniej owinęłam się swetrem, bo zaczęło robić się chłodno. Jeszcze nie zastanawiałam się co zrobimy jeśli go nie znajdziemy. Ale to przecież nie możliwe! Przeszukaliśmy każdy centymetr powierzchni za nami, więc musi być... gdzieś tam, myślę, przeszywając wzrokiem otoczenie przede mną.
Do mojej głowy wpadło wspomnienie blondyna. Ciekawe co się dzieje u niego? Czy ktoś przeprowadzi lekcję za mnie? Czy rozmawiał z Teddy'm? A jeśli tak to  po co i co mu powiedział?
      Nagle na kawałku zielonej trawy, widzę coś jasnego. Wyostrzam wzrok, ale obiekt jest za daleko, bym mogła stwierdzić co widzę. Pewnie jakaś błahostka, myślę, ale mimo to zaczynam iść w tamtą stronę. Jakie jest moje zdziwienie gdy zdaje sobie sprawę, że to co widzę to nasz cel!
Nie było to łatwe, choć mogłoby się wydawać.
Upłynęło dużo czasu odkąd nie żyje, jego skóra nie ma normalnego odcienia. Poza tym na jego ciele jest pełno ran, zadrapań, siniaków i zaschniętej krwi - pamiątki po naszej ostatniej bitwie, która zakończyła się dzięki Blaise'owi. Jego ubranie jest potargane, przypomina stare szmaty skrzata domowego, a nie odzienie czarodzieja. Najstraszniejsze jednak wydają się jego oczy. Mimo, iż jest martwy to ja dalej widzę w nich mieszankę strachu i żądzy krwi.
      Niespodziewanie coś opada na moje ramię. W sekundzie łapię różdżkę, którą dotychczas miałam w kieszeni bluzy, a następnie szybko odwracam się do tyłu.
- Hej, spokojnie! - woła gdy koniec mojej różdżki dotyka jego gardła.
- Teo!
- Tak. - Ostrożnie łapie moją różdżkę i odsuwa od siebie. - Nie wygląda za ciekawie. - Robi krok w bok, a następnie podchodzi bliżej ciała.
- Co ty nie powiesz - prycham.
Mężczyzna pochyla się nad nim. Krzywi się lekko, ale dalej studiuje jego ciało. Gdy podnosi się z klęczek rzuca zaklęcie na wskutek, którego po chwili pojawiają się koło nas nasze spakowane plecaki.  Bez zbędnych słów - wiemy co mamy robić - łapiemy się za ręce, by nie zgubić się nawzajem, pokrywam zaklęciem kameleona zarówno siebie jak i ciało Marcus'a, które lewitujemy. Teo również się zabezpiecza.
      Dotarcie na miejsce zajęło nam mniej czasu niż szacowaliśmy.
Z niesmakiem łapię martwą dłoń nieboszczyka.
- Co ty robisz?
- Chowam go. - Krzywię się. To konieczne!, myślę, by odwrócić uwagę od okropnego zapachu i paskudnego uczucia.
- Niby gdzie?
- W mugolskim świecie, Teo. Zostawię go w jakieś brudnej uliczce. - Mimo, iż go nie widzę, wiem, że nie jest przekonany, ale to najlepsze wyjście. - Po co po prostu przenosić go gdzieś indziej, ale wciąż w  magicznej części Londynu? Aurorzy przeszukają każde miejsce jeśli będzie trzeba. W moim świecie, tak naprawdę on nawet nie istnieje. Trafi do zbiorowej mogiły, a raport o nim do teczki spraw nie wyjaśnionych.
- Mam na ciebie czekać? - pyta gdy puszczam jego dłoń.
- Nie wiem. - Próbuje się zastanowić, ale Marcus nie pozwala złożyć w umyślę ani jednego sensownego zdania.
- Zrobię to. Do zobaczenia - mówi tym samym, podejmując za mnie decyzje. Biorę wdech, ale nagle moje zaklęcie przestaje działać. Niestety jednocześnie zauważam kogoś na górze naprzeciw. Skąd oni się tu wzięli?! Zatrzymują się, jeden z nich wyciąga palec i wskazuje nas. A raczej mnie i ciało Marcus'a, gdyż to właśnie moje zaklęcie padło. Para zaczyna się zbliżać, krzyczą coś, a ja kalkuje wszystko w głowie.
Nagle nie ma nic. Otacza mnie  całkowita pustka, którą wypełnia tylko bicie mojego serca. Mamy dwa wyjścia - zabić tych ludzi, bądź uciec.
- Zostań! - wołam do Teo, czując, że zaraz i z siebie ściągnie zaklęcie. Aby tego nie zrobił wzmacniam je własnym, nie chcąc, by wplątał się w to niepotrzebnie. On ma wrócić do Katie, do domu.
Wiem, że tamci ludzie widzą już moją twarz, pewnie już mnie rozpoznali, doniosą do mnie do Ministerstwa.
Ale Malfoy'a nie widzą, nie ma go tu i nie można go z tym powiązać.
      Unoszę różdżkę, nie mam wyjścia.
Plan, który miałam za ostatnią deskę ratunku stał się teraz nad wyraz realny, wręcz jedyny.
      Teleportuje się. W ostatniej chwili mojej obecności w Forest of Dean słyszę coraz głośniejsze odgłosy biegnącego Teo i mieszankę jego wołań oraz krzyków tamtych ludzi, którzy karzą mi się nie ruszać.




*****


Teodor



      Cholerna Hermiona Granger!
Cwanie rzuciła na mnie tak silne zaklęcie, abym nie został zauważony przez tamtych ludzi w czasie jej obecności tutaj oraz kilka chwil po jej zniknięciu.
To było szlachetne, ale co mi po tym skoro Draco mnie zabije! I żeby tylko on! A Potter? A Weasley? Jestem postawiony pod ścianą, bo przecież jak miałbym to ukryć?
     Gdy zjawiam się w swoim domu, wzdycham z ulga, że Katie nie ma. Pewnie jest u Pansy i Blaise.
Z powrotem rzucam zaklęcia ochronne wokół domu - stary nawyk trwający do tej pory -, które ściągnąłem tylko po to, abyśmy mogli przenieść się moim kominkiem do gabinetu Malfoy'a.
Teraz tak bardzo nie chcę tam się znaleźć, ale cóż mam zrobić. Muszę opowiedzieć mu co się stało.      
      Patrzę na zegarek. Po siódmej.
Nie zawracam sobie głowy prysznicem i śniadaniem. Wchodzę do kominka w wygiętych i brudnych ubraniach, rozczochrany.
      Draco siedzi za biurkiem.
Na mój widok uśmiecha się szeroko na co zaciskam szczękę.
- Szybko się uwinęliście! Sądziłem, że wrócicie co najmniej popołudniu... - Podchodzi do mnie i zamyka w braterskim uścisku. Gdy odsuwa się ode mnie i bardziej mi się przygląda, marszczy brwi. Potem wychyla się i zerka w kominek, a później z powrotem na mnie, ale już chłodno i podejrzliwie.
- Gdzie jest Granger, Teo? Jeszcze u ciebie? - Salazarze, on pewnie sądzi, że poszła doprowadzić się do porządku! No wiesz Draco, wszystko szło świetnie, no może prawie wpadłem do jeziora - swoją drogą zabawna historia, z przyjemnością ci ją opowiem! -, ale go znaleźliśmy. Tylko wiesz, później wszystko się spieprzyło. Przyłapano nas, a właściwie ją i teleportowała się nie wiadomo gdzie, a ja nie byłem w stanie czegokolwiek zrobić. Prawdę mówiąc nawet nie wiem czy wróci, a jeśli tak to kiedy. Błahostka, prawda?
- I tu się pojawia problem - mówię. Wysłał mnie z Hermioną, bo sądził, że ze mną jego dziewczynie - chyba mogę tak ją nazwać - nic się nie stanie.
- Co tam się stało? Gdzie ona jest? - pyta, łapiąc mnie za ramiona. - Teodor! - Nie jest dobrze jeśli używa mojego pełnego imienia.
- Jej zaklęcie kameleona padło, ktoś tam był..
- Kto?!
- A skąd mam wiedzieć! Jacyś czarodzieje, nie znam ich! - Zdaje sobie sprawę, że brzmię wrogo. - Widzieli ją, Draco. I Marcus'a. Podtrzymała moje zaklęcie żeby mnie nie wydać, a sama... teleportowała się. Razem z jego ciałem.
Draco Malfoy wygląda jak wielka, tykająca bomba. Nigdy nawet nie sądziłem, że może mieć na twarzy taki grymas. Pełny niezadowolenia i wściekłości.
- Gdzie się teleportowała? - On nie mówi. On syczy przez zęby. I trzyma mnie za bluzę.
- Do mugolskiej części Londynu. Chce go tam zostawić. - Zaczynam rozumieć dlaczego zawsze Blaise robił  z siebie błazna gdy coś przeskrobał. - Przepraszam, Draco.
Spuszczam wzrok, sądząc, że może gdybym pobiegł szybciej, udałoby mi się doskoczyć i teleportować się razem z nią. Nagle jego uścisk staje się lżejszy. Po chwili puszcza mnie całkowicie i kładzie dłonie szeroko na biurku. Jego głowa opada powoli.
- Draco...?
- Ona wróci, Teo. Wiem, że to zrobi.
- A jeśli nie? - Jej powrót wiązałby się z oskarżeniem, ukrywaniem się i wyrokiem nad głową.
- To wtedy będę jej szukał. Nie po to tak się starałem momentami, robiąc z siebie idiotę, aby teraz tak po prostu zniknęła z mojego życia.




*****

Hermiona



      Jestem morderczynią i potworem - to z moich rąk zginęło tyle niewinnych ludzi jak i sam Marcus, który był przecież jedynie niewinnym wdowcem. Tak powiedzą ludzie gdy wrócę z powrotem. Wszystkie sprawy z pewnością ujrzą dzienne światło, a oni wezmą je na języki czym prędzej, żądając sprawiedliwego osądu. I będę skończona.
      To zadziwiające jak trudno jest urosnąć w oczach ludzi, a jak mało czasu trzeba, aby stoczyć się na sam dół. Do ciemnej czeluści.
      Ale są też ci, którzy mnie kochają. Światełka na ciemnej arenie, które będą świecić i wskazywać drogę. To właśnie ich trzeba chronić, a jeśli mogę to zrobić, skorzystam.
Bo przecież nie można ciągnąć kogoś na dno, bo jest się samotnym.




*****



 

Następnym rozdziałem będzie epilog.

Możecie nie wierzyć lub mieć zastrzeżenia, ale to właśnie ten moment i właściwa chwila.
Przedstawię go jak najlepiej, a zakończenie będzie jasne i klarowne - mam nadzieję, że i dobre i takie, które się wam spodoba.
Tak zaplanowałam te historię.
Czarny Raj.

Pozdrawiam was mocno i dziękuję za wszystko co do tej pory. Każdemu z osobna i wszystkim razem.

VM

13 komentarzy:

  1. Czy tylko ja mam wrażenie, że Hermiona się poświęci?
    Oby nie.
    Co do epilogu : Ty tu jesteś autorką. My nie możemy Ci mówić kiedy masz co pisać. Możemy tylko delikatnie doradzić :)
    Mam tylko nadzieję, że to będzie "happy end".
    Życzę weny.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog i zajebista historia Dramione. Kocham tą namiętność między Draco a Hermioną. I uwielbiam jak droczą się. Czekam na zakończenie tej historii i mam nadzieję że skończy się dobrze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero znalazłam Twojego bloga, a szkoda, ale na pewno zostanę na dłużej, bo jest mega, w jeden dzień przezcytałam wszytskie rozdziały i powiem ci, że super piszesz, każdy rozdział podobał mi się bardziej od poprzedniego, jestem zauroczona, teksty masz po prostu zacne, pomysł oryginalny i do tego taki talent- GENIUSZ, aż pozwolę sobie przytoczyć jeden cytat, bo tak strasznie mi się spodobał, taki słodki, taki cudny, można odpłynąć... <3
    "Kocham cię, ty obślizgły Ślizgonie. Kiedy wrócę...
    - Będziemy razem.
    - Ile?
    - Jak najdłużej. "
    to było meeega! ozostaje mi już tylko powiedzieć BRAWO!
    zapraszam również do mnie, ja dodaję do obserwowanych będę wpadać i komentować :)
    http://dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com/
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czekałam na moment, w którym Draco powie Hermionie, że ją kocha, a Ty mi robisz taki numer. Wstyd. A tak poważnie, to szacun. Za zabawne dialogi, mądre wypowiedzi i klimat, który stworzyłaś.
    Czekam na epilog z niecierpliwością i, cóż, niepokojem.
    Pozdrawiam
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Draco i Hermiona będą razem <3
    Niecierpliwie czekam na epilog.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak szybko epilog?!
    Cieszę się, naprawdę cieszę się, że Draco postanowił wyznać swoje uczucia Hermionie.
    Rozdział jest dobry, chociaż tak wiele akcji, tyle otwartych furtek zostawiasz w nim, że nie mam pojęcia jak to wszystko zawrzesz w epilogu.
    No cóż. Pozostaje mi czekanie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział naprawdę bardzo dobry. Nie przypuszczałam, że akcja aż tak bardzo przyspieszy... Ale świetne jest to, że Draco tak otwarcie przyznał Herm, że ją kocha. I to naprawdę widać, szczególnie po tym gdy czekał na nią i jak się niepokoił całą tą sytuacją.

    Nie mogę uwierzyć, że następny rozdział będzie epilogiem. I tak jak się cieszę, że poznam zakończenie tej historii, tak jest mi smutno bo to ostatnie chwile z jej bohaterami.
    W każdym razie czekam niecierpliwie na zakończenie ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę ?? już epilog ?! Mam nadzieję, że zakończenie będzie szczęśliwe, bardzo proszę,
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział! Trzymający w napięciu ♥ Szkoda, że już będzie epilog, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Czekam na epilog z niecierpliwością i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział cudowny!
    Szkoda że to już prawie koniec :o
    Liczę na happy end ;)
    Pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsza reakcja:
    Że co?! Epilog?! Teraz?! Chyba sobie kpisz?!
    Druga reakcja:
    W sumie mogłabyś to fajnie zakończyć, co prawda polubiłam to opowiadanie i trochę trudno będzie miało z niego "zrezygnować", ale no cóż... Wszystko ma swój początek i koniec :)
    Nie będę się zbytnio rozpisywać, bo zrobię to pod epilogiem, a teraz mogę tylko powiedzieć, że czekam z niecierpliwością, ale też i smutkiem na ostatni rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. EPILOG! Wow..
    Ten rozdział jest boski!
    Tyle tajemnic musisz rozwiązać w epilogu..
    Dziękuję Ci za tę historię.
    Weny.
    Czekam.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieje ze Hermiona bedzie z Drakcze. ;/
    Cudo!
    Pozdrawiam, O.

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy