piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 39:,,Paryż wita.''


Draco



        To niesamowite, że wszystko tak dobrze poszło, myślę zająwszy miejsce na skórzanym fotelu w salonie.
Nie ma żadnych komplikacji, wszystko odbyło się tak jak przewidywałem i nikt poza mną, Granger i Blaise'm nie ma pojęcia o rozegranej dwa dni temu bitwie w moim mieszkaniu.
       Biorę łyk Ognistej Whiskey.
       Niestety, na Salazara, to ostatnie może się zmienić.
Nie wierzę, że Granger powstrzyma jadaczkę i nic nie powie szanownemu Wybrańcowi. Przecież oni nie mają przed sobą żadnych tajemnic.
I zawsze mnie to irytowało.
Wielka, nieskazitelna Złota Trójca i spojrzenie brunetki pełne niechęci lub współczucia, którym mnie obdarzała. Myślałem, że kiedyś to się skończy - że już więcej po wojnie ich nie zobaczę, lecz niestety najgorsza ich część, osoba, która denerwowała mnie jak nikt inny i wciąż to robi - sama Hermiona Granger - powróciła na ostatni rok nauki po bitwie o Hogwart.
Teraz, o ironio, nie dość, że widuje ją codziennie to jeszcze jesteśmy razem co mogłoby wydawać się istnym szaleństwem.
       A pod wieczór zaczynamy się pakować. Wyjeżdżamy do Paryża i zrobię wszystko, by te dwa tygodnie były pełne namiętności, żaru, nocnych świateł, tańcy zakrapianych winem.
Oczywiście wyśmiała mnie kiedy jej to powiedziałem i stanowczo stwierdziła, że jeśli sądzę, że jadąc do Paryża będzie robić właśnie to co wspomniałem, to wcale jej nie znam.
Będziemy zwiedzać, Malfoy. Z w i e d z a ć! Jest tyle wspaniałych miejsc do zobaczenia, powiedziała.
        Nagle zauważam jak wazon stojący na niskiej półce spada, a następnie coś szybko miga mi przed oczami w pobliżu sąsiedniego fotela, naprzeciwko.
Mrużę oczy, przekrzywiam lekko głowę i biorę kolejny łyk Ognistej.
Co to ma być?
Podnoszę się i ostrożnie podchodzę bliżej po czym gwałtownie zerkam za fotel.
- Mam cię! - wołam jednak widzę tylko pustkę.
Zdezorientowany odchylam się powoli, lecz zastygam bez ruchu gdy coś przejeżdża po moim profilu.
Coś kudłatego.
Odwracam głowę w bok.
Ogon!
        To niemożliwe żebym od paru łyków widział wielkiego, długowłosego, rudego kota, który siedzi na fotelu.
Z tak samo jak ja, lekko przekrzywioną głową wpatruje się we mnie wielkimi, brązowymi oczami.
Rusza jedynie ogonem odbijając go o oparcie fotela.
Skórzanego!
- Ty wstrętny pchlarzu, złaź stąd! - wołam, a gdy ten się nie rusza wyciągam ręce w jego stronę i mocno na nim zaciskam.
Zdecydowanym ruchem zrzucam go na podłogę, ale niestety on w ostatniej chwili przejeżdża pazurami po mojej dłoni. Schyla się i zaczyna głośno miałczeć co niesamowicie przypomina krzyk, pokazując jednocześnie małe kiełki.
Chwila...co ona...?
Coś małego, futrzastego?!
Nie mówiąc już o tym, że to nie jest małe!
Wielkie, wyrośnięte dziwactwo.
        Przepełnia mnie złość, która jest jak wielki płomień powiększający się z każdą chwilą.
Zostaje mi jedno wyjście poza oczywiście zabójstwem tego zwierzaka na miejscu.
- GRANGER!





*****

       

Hermiona



        Uśmiecham się chytrze kiedy słyszę jego krzyk dobiegający z salonu, dobrze wiedząc dlaczego Malfoy nie oszczędza decybeli.
Raźnym krokiem wychodzę z łazienki gdy kończę rozczesywanie włosów, a gdy wchodzę do salonu zakładam ręce na piersi i patrzę jak blondyn toczy z kotem wojnę na mordercze spojrzenia.
- Miło słyszeć twój życzliwy ton, Malfoy.
- Nie zgrywaj się, Granger - warczy odrywając spojrzenie od kota, który zaczął wędrówkę w moim kierunku.
- Co to coś tu robi? - pyta gniewnie mrużąc oczy podczas gdy zwierzę okrąża moje nogi po czym siada po mojej prawej stronie.
       Dzień po zlikwidowaniu Marcus'a postanowiłam posłuchać Harry'ego i przygarnąć kota, który zastąpiłby mi Krzywołapa.
Kiedy pracowałam dla Zakonu i wszystko miało złe oblicze nie przeszłam żałoby po nim i nie rozpaczałam. Teraz kiedy blondyn podsunął pomysł wyjazdu i zmian, uznałam to za właściwy moment. Zacząć od nowa, zrobić coś na co i ja miałabym ochotę.
- Na Godryka, Malfoy!-wołam gdy zauważam, że ten zaczął dyskretnie wyciągać różdżkę.
- Na Salazara, Granger! Jak mogłaś sprowadzić to coś bez mojej zgody?! - pyta pełnym żalu i irytacji tonem.
Ściągam brwi i unoszę wysoko podbródek czując się urażona i rozeźlona.
- To kot, fretko!
- Posłuchaj mnie, Granger. - Stał się spokojny. Powoli podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę po czym posyła swój najbardziej jadowity uśmiech. - Masz się go pozbyć!
- No, ale dlaczego, no? - pytam prawie jękiem.
Przeszliśmy do kolejnej fazy, w której minęły krzyki, a zaczęło się zapotrzebowanie na prośby i kontrargumenty.
- Nie toleruje kotów, Granger. N i e  l u b i e ich - mówi i pogardliwie zerka na zwierzę u moich stóp.
Prycham w odpowiedzi i biorę go na ręce na co on mruczy krótko.
- Zobacz jaki on jest słodki! Z czasem się polubicie - przekonuje dalej, ale on energicznie kręci głową. - Po naszych wakacjach wszystko się ułoży.
Blondyn cofa się gwałtownie z wystawionymi przed siebie rękami po czym śmieje się krótko.
- Ty naprawdę sądzisz, że ja się na to zgodzę? Mieliśmy się zrelaksować, odpocząć...
- Tak, Malfoy - prycham mocniej przyciskając kota do piersi. - Namiętność, wino, tańce, seks, prawda?
- Sama widzisz, że kot trochę w tym przeszkadza - mówi z zawadiackim uśmiechem, puszczając mi oczko. - Jutro ma go nie być - dodaje znowu ostrym tonem i wychodzi w stronę gabinetu.
Stawiam kota i ruszam szybko za nim pełna goryczy z faktu, że nie udało mi się nic zdziałać ani go przekonać.
- Nie możesz zrozumieć, że ja po prostu chce go mieć? On będzie grzeczny, obiecuje! -wołam i oplatam go dłońmi w pasie przez co przytulam się do jego pleców.
Gdy długo nie reaguje odzywa się moja gryfońska godność przez co uderzam go krótko dłonią w plecy i staję o kilka kroków dalej z założonymi rękami.
- Jeśli mój kot nie zostanie, to ja też nie, Malfoy - mówię pewnie mrużąc oczy.
Na moje słowa odwraca się i przez moment mierzymy się wzrokiem.
Czuje się jak podczas jednej z kłótni w Hogwarcie kiedy każde starało się być górą i żadne nie chciało się poddać.
- Coś za coś.
Wspomnienie szkolnego Ślizgona zlewa się z jego obecnym obliczem.
- Jak możesz być tak bezczelny i perfidny!
- Jestem z domu Salazara, skarbie. - Spokojnie opiera się o framugę drzwi gabinetu. - Zresztą to ty wykorzystałaś moment gdy spałem, więc tak naprawdę wcale się na nic nie zgodziłem.
Przychodzi zakłopotanie.
Staram się coś odpowiedzieć, krzyknąć, ale nie daje rady. Żadne słowo nie przedostaje się przez moje gardło, a gdy nieporadnie przejeżdżam dłonią po krótkich włosach, zaczynam rozumieć, że faktycznie ma rację.
- No dobrze, może nie było to do końca fair, ale... - Decyduje się podnieść wzrok i podejść do niego. - Wynagrodzę ci to, Malfoy - dodaje ciszej i pozwalam, by oplótł mnie rękoma.
Kiedy już się ciebie pozna, jesteś bardzo prosty w obsłudze.
- Nie odpuszczę ci - odpowiada szeptem jaki zna tylko on i przez, który musze przyznać, że dostaje gęsiej skórki.
Patrzy się na mnie tymi niespotykanymi oczami, a ja czuję jak nogi się pode mną uginają, coś przyciąga mnie bliżej niego, a w brzuchu stado motyli podrywa się do lotu.
Miałczenie kota sugeruje, że zwierzak postanowił pójść za nami.
- Jeden wybryk i wylatuje, słyszysz? Wyrzucę go przez okno albo porzucę w Zakazanym Lesie.
- Tak, dziękuję Malfoy! - wołam i na moment mocno przylegam do jego klatki piersiowej pod wpływem rozlewającej się po moim ciele ulgi i radości. Blondyn korzysta z okazji i zaczyna przesuwać swoimi dłońmi po mojej talii i ku dole pleców.
- Tylko masz mi to wynagrodzić, Granger... - brzmi trochę jak surowy nauczyciel. Zaciska dłonie na moim ciele po raz ostatni po czym puszcza mnie i odsuwa się, specjalnie pozostawiając mnie w niedosycie.
Na jego twarz wpływa krzywy uśmiech.
- Jak miał na imię ten poprzedni? Krzywo co?
- Krzywołap!
- Jak można nazwać tak zwierzę? - pyta unosząc brew. Nie stara się zatuszować szczerej kpiny, ironi i politowania.
- Powiedz, że nie postąpiłaś tak żałośnie i nie nazwałaś tego Krzywołap dwa?






*****




Hermiona



       Zgodnie z planem, spakowaliśmy się pod wieczór, a później odwiedziliśmy Harry'ego, by się pożegnać - z czego Malfoy nie był zadowolony i kilkakrotnie wypomniał mu, że praktycznie to właśnie przez niego ma tego brzydkiego zwierzaka w mieszkaniu.
Uważaj na siebie.
Wybieram się tylko z Malfoy'em na wakacje, Harry.
Tym bardziej uważaj, powiedział, ale wiem, że głównie mówił to w żarcie.   
- Zamknij oczy, Granger - rozkazuje, stojąc przede mną w niemym oczekiwaniu.
Westchnęłam, ale zrobiłam to co ode mnie oczekiwał.
        Złapał mnie za rękę, wolną dłoń mocniej zacisnęłam na rączce domku dla kota. Salazara.
Jeśli już się zgodziłem, to ja chce wybrać mu imię, zastrzegł, a ja wiedziałam już co kryło się za tym podejrzanym wyrazem twarzy, lecz zgodziłam się jak ostatnia głupia.
Przecież chyba nie będzie tak źle, pomyślałam co teraz wypominam sobie ze złością.
Nie będzie tak źle!
I co?
Salazar!
Nazwijmy go Salazar.
Na początku się nie zgodziłam, ale nie omieszkał przypomnieć mi, że już jestem na granicy, blisko przepaści, z której łatwo mogę spaść.
        Teleportujemy się.
Staram się otworzyć oczy gdy znów czuje ziemie pod stopami jednak on zasłania mi je dłonią.
- Oszustka - mamrocze pod nosem na co prycham głośno.
- Możesz przestać tak robić? - pyta pełnym politowania tonem. - Dobra, nie ważne, jesteśmy na miejscu - dodaje, lecz znów nie udaje mi się zobaczyć widoku miasta, który ma zrobić na mnie wrażenie gdyż przywiera do moich ust, zaczynając tym samym pocałunek.
Wyciągam szyję, by bardziej poczuć jego smak, lecz później gdy czuję, że nie pilnuje sytuacji już tak bardzo, przygryzam jego wargę.
- Ej!
- Za Salazara.
- Coraz mnie przypominasz mi Gryfonkę - mówi mrużąc oczy, by po chwili przejechać językiem po wardze.
       Otwieram usta, by się odgryźć, ale zamyka mi je otoczenie.
Jak zaklęta patrzę na rozcierającą się przede mną panoramę, piękne parki, kolorowe lampy i wystająco ponad wszystko wieżę.
- Ty i takie miejsce...musisz mnie naprawdę...lubić, Malfoy - mówię, lecz nie odwracam na niego wzroku.
Nadal utkwiony jest w Paryżu.
- Nie sądzisz, że to trochę oklepane i... za romantyczne?
Mówię cicho jakby bała się zburzyć aurę tego miejsca. Czuje się uniesiona, wypełniona bezkresnym podziwem.
- Chciałem tylko aby pierwsze wrażenie było jak najlepsze - wymownie zerka na krajobraz przed nami. Jego ton trochę przypomina warczenie przez to, że go ugryzłam, lecz mimo to kontynuuje - ale jeśli ci się nie podoba to możemy wracać...
- Nie, no co ty, nie! - wołam odwracając się gwałtownie w jego stronę. - Przegapić to wszystko? Bazyliki, katedry, opery, Luwr...!
- Wiedziałem, że będziesz zadowolona. - Nagle stał się dumny i również pod wpływem tej emocji wypiął tor i uniósł podbródek. - Teraz odklei się od tego widoku, Granger, hotel na nas czeka. 





*****



Draco



       Miło jest odwrócić się na bok, a otworzywszy oczy ujrzeć te wspaniałe wnętrze.
Ten cały wyjazd był wspaniałą decyzją, a fakt, że oderwiemy się na te dwa tygodnie od wszystkiego i wszystkich jest jeszcze lepszy.
- No nareszcie wstałeś, Malfoy! - woła kobieta gdy zauważa, iż podniosłem się do pozycji siedzącej. - Przyniosłam ci śniadanie, nie ma czasu. Mamy tyle do zobaczenia!
- I dwa tygodnie, Granger. - Przewracam oczami, ale podnoszę się z łóżka.
Kot pomrukuje niezadowolony gdy przechodzę koło niego w stronę jego właścicielki.
- Wszystko zaplanowałam, czasu mamy na styk Malfoy! Sądzę jednak, że jeśli będziemy... - Mając dość przerywam jej pocałunkiem gwałtownie przeciskając swój język do jej podniebienia.
Brunetka wsadza swoją nogę miedzy moje i mruczy cicho, przejeżdżając dłonią po moich włosach.
- Naprawdę chcesz działać według planu? - prycham.
- Tak, jest bardzo dokładny! - odpowiada, lecz nie wszystkie jej słowa do mnie dotarły gdyż zajęty jestem myślami, w których, aż krzyczę, że najchętniej zamknąłbym się z nią w tym pokoju, wyrzucił kota i kochał się z nią z  wieżą Eiffla za plecami.
Granger porusza ustami, ale nie słucham jej, staram się udawać, że doskonale wiem o co jej chodzi choć jest całkiem inaczej.  Na policzkach ma lekkie wypieki, które sugerują, że nie byłaby zawiedziona gdyby wszystko potoczyło się po mojej myśli co dodatkowo rozpala mnie w środku.
Cudem powstrzymuje się do przyciśnięcia jej do ściany.
- Powiedz, że nie bierzemy go ze sobą - jęczę niechętnie zerkając na kota.
Słowa wypowiadam lekko trzęsącym się i zachrypniętym głosem, na który zerka na mnie podejrzliwie, a potem zalotnie z powodu sympatii jakim darzy właśnie taki ton mojego głosu.
- Niestety nie wpuszczą nas z nim do Muzeów, ale chciałabym go wziąć do Parku. Przecież nie może cały dzień siedzieć w pokoju hotelowym.
- Chociaż tyle - pomrukuje pocieszając się.
- Ale mimo wszystko pamiętam... - Zaciska dłoń na moim karku. - Że coś muszę ci wynagrodzić. To też jest zaplanowane i umieszczone w harmonogramie, Malfoy - dodaje i puszcza mi oczko po czym śmieje się krótko i kieruje swoje kroki w stronę łazienki.
Pewnie, by okiełznać włosy, bo teraz nie można powiedzieć, że są ułożone, myślę rzucając spojrzenie na jej fryzurę.
       Może to jednak będzie dobry dzień?, zastanawiam się z przekornym uśmiechem wciąż mając przed oczami jej krótki, figlarny wyraz twarzy sprzed chwili i podchodząc do tacy ze śniadaniem, które mi przyniosła.





*****



       O tak, to z pewnością jak na razie udany dzień!
Tyle, że nie dla mnie.
       Kiedy już ubrałem się i zjadłem śniadanie, zeszliśmy na dół. Zwiedziliśmy muzeum sztuki, a przy okazji odnalazłem kolejną rzecz, która diametralnie nas dzieli.
Ja podziwiałem obrazy - innego słowa nie mogłem użyć, były one naprawdę wyjątkowe - ,ale całkiem inaczej niż ona, bo w ciszy i skupieniu, w duchu rozprawiając na ich temat podczas gdy Granger wzdychała raz po raz, ciągnęła mnie za rękaw koszuli i prosiła bym zwrócił uwagę na ten czy tamten, a jej twarz zmieniała się z każda minutą.
Niemożliwa kobieta!
       Całe południe po prostu chodziłem za nią krok w krok i słuchałem jakiś historii o przeszłości zarówno Paryża jak i całej Francji przy czym za każdym razem gdy myślałem, że już skończy, ona rozpoczynała kolejną.
       Później w planie był rejs Sekwaną w czasie, którego wciąż nie zamykały się jej usta.
Lecz pod koniec rejsu gdy zrozumiałem, że zbliża się do końca moja radość była niesamowicie wielka i  już gdy wyczułem, że mówi ostatnie słowo, że już miała być cicho... ona zaczęła na nowo.
Teraz przeróbmy magiczną Francję, Malfoy.
Salazarze, dlaczego związałem się z mugolaczką?
       Po tym męczącym południu udało się i wróciliśmy do pokoju. Wybraliśmy się na obiad do hotelowej restauracji co na moją korzyść, utrudniło jej opowiadanie.
To nie jest tak, że ja nie chcę jej słuchać, myślałem na swoją obronę.
Ja nie chcę tego słuchać.
        I chyba nie był to mój szczęśliwy dzień, bo potem do akcji wkroczył Salazar.
Doprawdy, tylko imię ten kot ma niezłe.
       Poszliśmy  do parku, bo przecież ten pchlarz nie może siedzieć sam.
Granger wzięła go na ręce i nie puszczała przez cały czas, a ja przeklinałem cicho pod nosem za jakie grzechy muszę to przeżywać.
Co zrobiłem w życiu takiego, że...
No dobra, może trochę, by się uzbierało, ale to?
O Bogowie, zróbcie coś!
       Wlokłem się obok niej z takim grymasem na twarzy, że kiedy ktoś szedł w naszą stronę od razu przechodził tak, by przejść koło Granger, a nie mnie i szybko się oddalał.
Jeśli dalej będzie to tak wyglądać to chyba się spakuje i wyjadę.
Czy ona czasem nie mówiła, że ma zaplanowany każdy dzień?
Cholera.
- Nie uważasz, że magiczna Francja...
- Zamilcz, kobieto, proszę. Choć na moment, a w ostateczności zmień temat! - wołam.
Nie dam rady więcej wytrzymać. Drogi Azkabanie i Aurorzy jeśli będziecie chcieli złamać wyjątkowo opornego więźnia, załatwcie sobie Granger i dajcie jej księgę o dowolnej tematyce, myślę z ironią.
- Wałkujesz to od rana i nie chce więcej tego słuchać.
- Dobrze - mówi, ale takim tonem, że wiem, iż w jakimś sensie poczuła się urażona.
Chociaż byłbym zdziwiony gdyby nie była.
         Po spacerze, który spędziliśmy w milczeniu wracamy do hotelu w równie irytującej ciszy, którą raz po raz przerywa miauczenie kota przez co mam pewność, że się obraziła.
        Przepuszczam ją w drzwiach i pozwalam, by weszła do pokoju przede mną.
Gdy i ja to robię, rozpinam pierwsze guziki koszuli i opieram się w przejściu na balkon po czym wbijam wzrok w krajobraz.
Czuję nagle powstałe napięcie i jakiś ciężar, który ciągnie mnie ku dołowi.
Dyskretnie oglądam się przez ramię i zauważam, że Granger przewraca jakieś kartki w notesie. Gdy odrywa od niego wzrok leniwie zabieram swój, nie przejmując się tym, że mnie przyłapała.
Przechodzi koło mnie - zapach jej perfum wchodzi mi do nozdrzy - i kładzie dłoń na moje ramie, które ściska lekko, by po chwili oprzeć się o lewą część framugi drzwi balkonowych przez co stoi na wprost mnie z założonymi rękoma.
- To co teraz, Granger? - pytam nie patrząc na nią, przyznając w duchu, że obawiam się odpowiedzi.
Z drugiej strony jednak jest już osiemnasta, może wzięła pod uwagę, że nocne życie wygląda całkiem inaczej od dziennego i warto byłoby wziąć w nim udział.
- Teraz czas na ciebie.
- Czyli? - dopytuje i odwracam na nią wzrok.
Jest pewna, a w wyrazie twarzy ma coś co przypomina mi jak mimiką próbowała mnie w Hogwarcie przekonać, że jest silna i nie da złamać się przez moje słowa czy uczynki.
- Reszta dnia należy do ciebie - mówi i pokazuje mi zapisaną kartkę notatnika gdy posyłam jej niewierzące spojrzenie.
I faktycznie tak jest.
Od tej godziny, aż do jutrzejszego ranka w tabeli pod tytułem zajęcia napisane jest jedno wyraźne, kilka razy poprawiane słowo: Malfoy.
- Nie jestem taką egoistką, teraz robimy to na co ty masz ochotę. Wychowankowie Godryka Gryffindor'a są uczciwi i ważne jest dla nich samopoczucie innych, nawet twoje, Malfoy - odpowiada dumnie wypinając pierś.
       Przyciągam ją do siebie i mocno zaciskam dłonie na jej plecach, przyciskam jej biodra do swoich i zanurzam twarz w zgięciu jej szyi uprzednio pozwalając, by notes, który trzymałem w dłoni, upadł na podłogę.
Wspaniałe uczucie, które, aż krzyczało, że wreszcie mogę wcielić w życie swój plan, zacząć żyć w Paryżu, pokazać jej jego uroki i wciągnąć w nocne życie oraz nie słuchać już jej paplaniny o losach Francji, jest tak silne, że po części nie panuje nad sobą.
Ulga powoli rozlewa się po moim ciele, mam ochotę westchnąć, ale zamiast tego uśmiecham się kpiąco w jej skórę na myśl, że od teraz - przynajmniej do ranka - żadnych kotów i historycznych faktów.
Ja, ona, wino i wspaniała noc w Paryżu.
- Kocham Gryfonki - mruczę w ekstazie, lecz gdy ciało kobiety napina się, orientuje się jaki błąd strzeliłem, bowiem nie dość, że wyraziłem sympatię do jej domu, tak wrogiego mi przez lata i nadal będącego - prawda? - to jeszcze zasugerowałem, że mogę ją..
Kochać?
Nie, to nie dorzeczne.
To w takim razie co jest?
Jest dobrze, na Salazara, jestem młody nie muszę jeszcze martwić się o wyznania i planować życia z jedną kobietą.
To jest niedorzeczne.
       Odchrząkuje, a ja robię to samo i odsuwam ją do siebie na wyciągnięcie rąk po czym z chłodnym wyrazem twarzy i Malfoy'owską elegancją odchodzę w stronę szafy.
To się więcej nie powtórzy.





*****
      


Hermiona




       - Idziemy na tańce, Granger, ale nie takie jak zwykle - powiedział gdy zostawił mnie we framudze i podszedł do szafy.
Odchryząknął i otworzył jej drzwi.
Czułam, że mam napięte mięśnie i ciężki oddech.
- O dwudziestej organizowane są co sobotę na jednym z placów tańce otwarte dla wszystkich. Żadnych ekskluzywnych ubrań, parkiet zbity z desek, otoczony lampkami, świeże powietrze... - Mówił takim tonem, że praktycznie widziałam to wszystko przed oczami.
- Zobaczymy czy masz coś na taką okazję. - Zaczął grzebać na półkach, które są moje, a po chwili wyciągnął czerwoną sukienkę.
- Miałaś ją na przyjęciu z okazji rocznicy drugiej bitwy o Hogwart - mruknął i przesunął dłonią po krwistym materiale z wrodzoną elegancją. - Pamiętam, że zrobiłaś duże wrażenie. Większej, męskiej części mojego domu, szczęki opadły. Nie poznałem cię na początku po takiej przerwie, wiesz? Dopiero kiedy złośliwie nadepnęłaś mi na stopę gdy tańczyliśmy... Ale na to się nie nada - dodaje jakby naburmuszonym tonem i z powrotem wkłada ją do szafy.
- Czego tak właściwie szukasz? - pytam.
To były moje pierwsze słowa od jego wyznania.
Na pewno nic nie znaczyło, przecież nie powiedział nic konkretnego, ale za każdym razem kiedy
starałam to sobie wbić, mój umysł uparcie to z siebie wyrzucał.
- Musisz mieć coś zwiewnego, krótkiego i niezbyt eleganckiego, ale zarazem seksownego - powiedział i przewróciwszy oczami zamknął drzwi szafy.
Przez moment trzymał jednak jej rączki i stał odwrócony do mnie.
Wpatrywałam  się jak jego plecy unoszą się i opadają, nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, czułam się tak jakby ktoś zacisnął mi pętle na szyi.
- Malfoy?
- Idziemy na zakupy, nareszcie nie wywiniesz się od tego abym kupił ci sukienkę. - W końcu odwrócił się, a ja poczułam lekki zawód.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji - znów był jak skała, jego oczy wydawały się zamarznięte, a kąciki ust nawet nie drgnęły, lecz Malfoy to w końcu świetny aktor - czego innego mogłabym się spodziewać.
- A pod tą sukienkę założysz tą bieliznę, którą ci dawno kupiłem i do tej pory na tobie nie zobaczyłem. - Uśmiechnął się przekornie, ale wiedziałam, że mówił to po to, by odwrócić uwagę od czegoś innego.
       - Przymierz tą! - woła, a już po chwili na drzwiczkach przymierzalni, w której jestem ląduje sukienka.
Przewracam oczami gdy widzę, iż jest ciemno zielona, lecz mocne zdziwienie i nuta goryczy zalewa mnie dopiero gdy przykładam ją do siebie.
- Zdaje mi się, czy każda kolejna sukienka ma coraz mniej materiału? - pytam wybrzydzając.
- Nie narzekaj. Jest rewelacyjna!
- To samo mówiłeś o poprzednich.
- Granger!
- No już, już - mamroczę i zaczynam się przebierać.
Obraz, a raczej wyobrażenie, które narodziło się w mojej głowie na wskutek jego opowieści wciąż mnie nie opuszcza i muszę przyznać, że czuję lekkie oczekiwania i radość.
Dobrze zdawałam sobie sprawę, że nie jest zachwycony tematem naszej rozmowy, a raczej mojego monologu w czasie ranka i południa i podejrzewałam, że jeśli powiem mu o czasie, który miał zaplanować, zabierze mnie gdzieś.
Byłam mile zaskoczona gdy okazało się, że nie będzie to kolejne luksusowe wnętrze tylko coś co naprawdę lubię. Biorąc pod uwagę to oraz fakt, że wytrzymał naprawdę długo moją gadaninę, Malfoy zbiera na razie same plusy.
Nie no, coś jest nie tak, czy to mogłoby być możliwe?
Najwidoczniej, ale dzień jeszcze się nie zakończył.
         Kocham Gryfonki.
Na pewno nie miał na myśli nic konkretnego ani tym bardziej mnie. Byłabym głupia i naiwna gdybym myślała inaczej.
Miał rację, powiedział już wystarczająco i powinno mi to starczyć.
Tylko, że ja wciąż czuję jakby głód wyznań z jego strony zupełna tak jakby mi zależało.
Sama nie wiem czy właściwie to dla mnie coś więcej czy przygoda.
Tylko czy przygoda doprowadziłaby nas tak daleko?
- No i jak?
Jego pytanie przywraca mnie do rzeczywistości
- Może być - pomrukuje patrząc na siebie w lustrze.
Sukienka jest prosta, przed kolana, w której góra wykonana jest z koronki.
Posiada wszystkie cechy jakie wymienił wcześniej Malfoy i czuje się w niej bardzo dobrze gdyż nie jest ani banalna, ani za bardzo szykowna tylko idealnie wyśrodkowana.  
- Może być? Pokaż się! - woła i wchodzi do przebieralni jednego z najdroższych butików w Paryżu.
Bez skrępowania taksuje mnie wzrokiem, trzymając się za podbródek z poważną miną.
- Bierzemy.
- Zapłacę za nią - mówię i tak jak przepuszczałam - zaczyna się.
- Przecież już o tym mówiliśmy - jęczy. - Jesteś moją dziewczyną, pamiętasz Granger? Chce ci ją kupić i to zrobię.
- Ale inny kolor - targuje się, mając nadzieję, że uda mi się załatwić chociaż jedną z próśb.
- Jest jeszcze biała.
- Weźmiemy białą - mówię pewnie w duchu dziękując Godrykowi za tę miłą niespodziankę.
Już mojego kota zacząłeś przerabiać na Ślizgona, więcej nie pozwole.
- Chcesz wyglądać jak jakiś aniołek, Granger? Błagam Cię. - Słyszę politowanie w jego głosie i zauważam tęskny wzrok, którym obdarza kolor jaki mam na sobie.
- Nie wolisz diablicy mieć tylko dla siebie? - pytam zadziornie, dobrze wiedząc, że tylko takimi sztuczkami uda mi się go namówić.
- Tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że ten kolor pasuje ci idealnie. - Teatralnie odpina guziki koszuli i teatralnie wzdycha niczym z gorąca, ale w końcu wychodzi rzuciwszy mi jeszcze jedno spojrzenie.




*****


       Mimo, iż moja wyobraźnia się nie oszczędzała to i tak nie równa się ona z tym co zastaliśmy.
Cały plac opisany wcześniej przez Malfoy'a wręcz czaruje.
        Mnóstwo ludzi tańczy już na drewnianym parkiecie przy akompaniamencie muzyki miejscowych, a lamki wyglądają niczym świetliki.
- Zamknij usta, Granger, wyglądasz idiotycznie - mówi na co wbijam mu łokieć w bok, a on śmieje się krótko.
Rzucam spojrzenie na jego materiałowe, beżowe spodnie i białą koszulę.
- Ty wyglądasz tak przez całe życie, Malfoy.
- Boki zrywać, Granger, naprawdę - ironizuje blondyn przewróciwszy oczami.
        Gdy siadamy przy stoliki dzieje się coś dziwnego.
Jacyś obcy dla nas, obywatele Francji podbiegają do nas i łapią za ramiona po czym podnoszą do góry i ciągną w stronę parkietu.
        Wiruje między ludźmi, Malfoy jest na przeciwnej stronie. Ciągle zmieniam partnerów, którzy tańczą tak radośnie, że aż podskakują.
Dotychczasowa muzyka zmienia się na grę skrzypiec, ale niesamowicie szybką i radosną, uśmiech tych ludzi, którzy nas otaczają jest tak szczery i duży, że wydaje mi się nierealny.
         Po czasie wszyscy schodząc na boki i tworzą koło.
Gdy zauważam, że Malfoy doskonale wie co należy robić, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że już wcześniej tu był.
Tańczymy wszyscy razem, trzymamy się za ręce i raz po raz robimy kilka kroków do przodu, by wymienić się miejscem z osobą naprzeciw siebie.
To niesamowite, że przez panujące nastawienie czuje się tak jakby ci wszyscy ludzie byli moimi przyjaciółmi, jakbyśmy połączyli się jakąś cienką linią zrozumienia.
        Światełka, które owinięte są wokół parkietu nagle podrywają się do góry i dołączają do nas.
Śmiech ludzi rośnie, muzyka jeszcze szybsza, szczęśliwsza.
       Nieumyślnie zaczęliśmy się chować i gonić na przemian.
Kiedy tylko Malfoy podchodzi do mnie podrywam się do tanecznego truchtu w przeciwną stronę do jakiegoś z mężczyzn, który łaskaw jest mnie okręcić mnie kilka razy, by później puścić i powrócić do tanca ze wcześniejszym partnerem.
Potem ja szukam jego, ale ten jakby wnika pod parkiet, pod ziemię.
Szukam wzrokiem tej platynowej grzywy, wiedząc, że jeśli znajdą ją to znajdę i jego, bowiem chyba nikt na świecie, a przynajmniej tutaj, nie ma takich włosów jak on.
       Gdy jakaś para przebija się na środek rozbrzmiewają oklaski i gwizdy.
Włączam się w ten tłum klaszczących rąk i podziwiam jak te dwa ciała kobiety i mężczyzny tańczą zlewając się w jedność.
Harmonijną, idealną.
- Mam cię - słyszę cichy szept za uchem, a potem czuje dłoń na swojej.
Odwracam się - mimo wszystko z uśmiechem i nastrojem tłumu, który mi się udzielił - ale nie mam szans się odezwać.
Teleportujemy się.



*****


Draco



       Kiedy jeszcze moje życie nie przypominało piętrzącego się stosu problemów, byłem tutaj z matką. Opowiedziała mi wszystko i pokazała najwspanialsze miejsca i rzeczy, które zapierają dech w piersiach. Spowodowała, że wzrosłem w te ziemię, wpoiłem sobie ich kulturę i zapamiętałem te wspaniałe wydarzenia, które mają tu miejsce.
       Ale nie jestem sentymentalny i nigdy tu nie wracałem, tym bardziej po śmierci matki.
Bo po co?
Z kim?
- To było niesamowite! - woła kobieta, ale gdy rozgląda się dookoła milknie zupełnie tak jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, że się teleportowaliśmy.
Jej oczy znów lekko się powiększają i zapalają wesołymi iskierkami.
- Ile jeszcze razy będziesz mnie tak przenosił?! - pyta po chwili.
Może to były gniewne iskry.
- Wyluzuj, Granger. Najbliższe godziny należą jeszcze do mnie, więc przygotuj się na kolejne niespodziewane teleportacje - odpowiadam i siadam na rozłożony chwilę temu zaklęciem, kocu. - Witaj w Prowansji!
Posyła mi podejrzliwe spojrzenie spod przymrużonych powiek i wachlarza ciemnych rzęs, a następnie siada koło mnie i z głębokim westchnieniem opada na plecy.
Kładę dłonie po stronach jej głowy i pochylam się nad nią.
- Przyznaj, że dużo lepiej bawisz się kiedy to ja jestem przewodnikiem - mówię.
Kobieta nabiera powietrza z oburzeniem, ale później jedynie patrzy na mnie z politowaniem.
- Jestem idealnym przewodnikiem - kontynuuje i wymownie zerkam dookoła: na fioletowe pola, gwieździste niebo, rozlewający się na samym dole krajobraz gdzie pola się kończyły, a ukazywało się migoczące miasto.
- I nie tylko przewodnikiem - puszę się, puszczając jej oczko.
- Och, oczywiście - mówi i nie ukrywa nuty sarkazmu, którą włożyła w wypowiedź.
Całuje ją, bo miałem na to ochotę od dłuższego czasu.
Turlamy się na kocu, patrząc z góry mógłbym nawet stwierdzić, że jest trochę romantycznie.
Wydaje z siebie pomruk gdy zaciskam swe dłonie na jej talii, lecz ona lekko się spina.
Oddaje pocałunki i zawija swoją nogę na moim biodrze, po której udzie po chwili przesuwam dłonią, lecz czuję, że próbuję coś ukryć.
Kontroluje się.
- Coś jest nie tak, Granger, prawda? - pytam przerywając tę czułość.
Przygryza wargę.
Znam cię na pamięć Granger - właśnie się pogrążasz.
- Coś cię zadręcza - stwierdzam.
Brunetka siada po turecko naprzeciw mnie i zgarnia za ucho kosmyk włosów. Kiedyś, by się jej udało teraz natomiast gdy ścięła włosy wygląda to tak jakby się podrapała.
- Ciebie też, Malfoy. Widziałam to - mówi.
- Nieprawda.
- Kłamiesz i nie licz, że powiem ci cokolwiek jeśli sam będziesz milczał - mówi pewnie, a przez hart w jej głosie pojawia mi się przed oczami jej twarz, którą widziałem tamtej nocy gdy stała nade mną z różdżką w dłoni, gotowa do odebrania mi życia.
- Czyli moment się skończył, tak? - pytam retorycznie. - Dobra, mów o co chodzi, Granger. Miejmy to już za sobą.
Przeczuwam, że chodzi o to co wyrwało mi się na balkonie.
Cóż, przyjechałem tu po tylu latach i znowu kiedy wrócę coś nie będzie tak jak dawniej.




*****
 
Tak, oto kolejny rozdział.
Celowo jest w nim tylko Draco i Hermiona, bowiem to ich wyjazd ;)
Mam nadzieję, że się wam podoba i pozdrawiam was gorąco.
 
Dziękuję za przekroczenie magicznej granicy 100 000 wyświetleń!
Jestem naprawdę szczęśliwa, dumna z was i spełniona.
Bardzo, bardzo dziękuję.
 
Na wszelkie nominację odpowie w wolnej chwili.
Myślałam, że zrobię to przez weekend, ale wyjeżdżam na wakacje. Jutro.
Mimo wszystko piszę w każdej wolnej chwili i rozdziały będą pojawiać się normalnie przy czym pamiętam o pierwszych urodzinach bloga :)

Czara Ognia, TVN, 20:00.
Oglądacie? ;)
 
Pozdrawiam gorącoooo
Vivian Malfoy.



23 komentarze:

  1. Hej.:)
    Niesamowite, po prostu niesamowite.:) Właśnie dałaś mi pomysł, jak nazwać koty - a akurat mam ich cztery.:D
    Draco jest tu taki słodki, romantyczny, zabawny. Po prostu idealny. Hermiona.. No nie będę się nią zachwycać, z jednego powodu - wolę chłopców.:D
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_Cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
    PS.Udanych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :)
      Takie imiona dla kotow byłyby dobre :)
      Wól :D

      Pozdrawiam mocno i dziękuję <3

      Usuń
  2. Rozdział super ;)
    Fajnie tak od czasu do czasu poczytać tylko o Draco i Mionce ;)
    Tak myślałam, że Herm postara się o kota... hmm czyli wspólnego zwierzaka nasza parka się już dorobiła ;)
    Aż miło patrzeć jak ta dwójka staje się sobie coraz bliższa a w takich chwilach jak te widać to najlepiej ;) W końcu to Paryż ;)
    Coś mi się wydaje, że o ile dni na tych wakacjach będą należeć do Herm to noce bedą zdecydowanie zaplanowane przez Draco ;)

    Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku na wakacjach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ich wyjazd, więc niech będzie tylko o nich :)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco :D

      Usuń
  3. To jest boskie!
    może i to mówiłam, ale muszę powtórzyć :D
    Uwielbiam Twoja wersje Dramione :D
    Ech aż nie wiem co powiedzieć.
    Miłego wyjazdu i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że będzie miły ;)
      Pozdrawiam mocno i cieszę się, że tak ci się podoba :D

      Usuń
  4. Cudownie <3
    Czekam na kolejny!
    Weny :)

    zapraszam: razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pokazujesz się raz na jakiś czas :D
      Często jak dla mnie ;)
      Pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
  5. Och niesamowity był ten rozdział oby takich więcej,a na dodatek cały poświęcony Draco i Hermionnie po prostu cudownie!!
    Pozdrawiam i duuużo weny życzę;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zwykle świetny ;)
    Zazdroszczę ci talentu.... <3 Sama chciałabym pisać tak, żeby inni chcieli to czytać :D
    Weny życzę i pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję, to naprawdę miłe :)
      Co do Twoich umiejętności - na pewno nie jest tak źle ;)

      Również pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Świetny rozdział !!!
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam równeż i to bardzo mocno :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  8. Wracam! :) Od października będę studiować filologię polską na UWr! :)

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło!
      Bardzo się cieszę, a co do kierunku to gratuluje - jest wspaniały :)

      Pozdrawiam również!

      Usuń
  9. ŚWIETNY !!!!!
    Cudowny rozdział!
    Z niecierpliwością czekam na następny!!
    Życzę weny.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      I pozdrawiam również mocno!
      Mam nadzieję, że weny mi nie braknie ;)

      Usuń
  10. Kochana Cudowny rozdział... Podoba mi się relacja Hermiony i Dracona... Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracowałam nad nią, więc cieszę się, że ci się podoba. To ważne.

      Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy