piątek, 23 maja 2014

Rozdział 32:,,Chce zemsty. Krwi i martwych ciał''.

Draco




                       Ogień, dym i żal znikają gdy teleportuje się razem z Kingsley'em i jego ludźmi.
Lądujemy po środku jakieś polany, z której w oddali widać zabudowania. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, na początku nie mogę oddychać, a za drugim razem dławię się nadmiarem powietrza.
Rozglądam się, a gdy widzę jak podopieczni byłego Ministra zmierzają w moją stronę na jego rozkaz, nie uciekam. Jedyne co mogę zrobić to dobrze schować medalion aby go nie znaleźli, bo mój jakże genialny plan właśnie na nim się opiera.
-Bierzemy go, przyjaciele. Może się przydać jako karta przetargowa!-woła Kingsley. Ja ci dam kartę przetargową, prycham w duchu. Nie jestem taki głupi, specjalnie teleportowałem się z wami, by Cię zabić.
Mężczyźni mocno łapią mnie za łokcie i szarpią jednocześnie kierując się do przodu.
Mocno zaciskam szczękę i staram się powstrzymać, by nie wybuchnąć i nie rozszarpać ich gołymi rękami. Silny wiatr, który zerał się chwilę temu, targa mi włosy, a gdy jeden z współpracowników Shacklebolt'a wyciąga moją różdżkę i rzuca nią do przodu w stronę swego szefa, moja temepratura osiąga najwyższy punkt. Mogłem ją schować i pomniejszyć, przechodzi mi przez myśl. Nic, by to nie dało-przeszukaliby mnie i zabrali ją prędzej czy później, myślę po chwili.
-Co, panie Malfoy? Mała zamiana ról, nieprawdaż?-pyta były Minister podchodząc bliżej mnie. Złośliwie klepie mnie po policzku, więc staram się wyrwać zaślepiony chęcią przyłożenia mu niesamowicie mocno, lecz jego sługusy zaciskają swe uściski jeszcze mocniej, a jeden z nich uderza mnie w brzuch. Nie spodziewałem się tego, więc nie napiąłem mięśni na wskutek czego zginam się w pół.
Zabije was wszystkich. Wydostanę się, byłem w gorszych sytuacjach. A gdy zacznę moje tortury będziecie mnie błagać o szybką śmierć.
-Nie bądź taki porywczy. Lepiej oszczędzaj siły.
-Mam ich aż nadto-odpowiadam wręcz sycząc.
Były Minister uśmiecha się krzywo i odwraca tyłem do mnie po czym rusza do przodu.
A za nim cała reszta.
Ruszamy przed siebie.
Brudni, zdenerwowani o zniszczonych ubraniach. Wyglądamy jak wraki tuż po bitwie można, by rzec.
Z tym szczegółem, że nie jesteśmy przyjaciółmi i, że oni za niedługo doprowadzą się do porządku, a mój stan będą się starali pogorszyć.
I uda im się to.
Ale później podniosę się z mielizny i zamienię ich w pył, bo po to tu jestem.
Doprowadzę to do końca, zrobię to czego chce od tak długiego czasu. Za siebie, Granger, przyjaciół i poległych.
A chce zemsty. Krwi i martwych ciał.



******


Hermiona



                Pukam.
Okryta zaklęciem kameleona stoję pod jego drzwiami, a za mną Teo i Blaise-ich stan nie poprawił się nawet po spotkaniu z Pansy i Katie.
Zerwał się wiatr, zupełnie tak jakby aura również odebrała ostanie wydarzenia.
Zniknęła piękna, lipcowa pogoda, która jeszcze parę dni temu witała nas o poranku blaskiem słońca.
Teraz ta płonąca gwiazda schowała się tak, że nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć, a szare niebo jedynie nas przytłacza choć jeśli mam być szczera to przyznam, że boje się, że tak już zostanie. Wszechobecna szarość i przygnębienie, które wkradło się do naszego życia nie wiadomo kiedy. Nie zauważyliśmy tej zmiany, teraz poraziła nas z mocą gromu, ale kiedy tak naprawdę przyszła?
Przed uprowadzeniem Kingsley'a? Po jego ucieczce? A może była za nami od samego początku? Na starcie mała, cienka linia, z czasem coraz szersza i większa, aż objęła nas ciasno.
            Drzwi otwierają się powoli i ostrożnie, a już po chwili wychyla się czarna czupryna Harry'ego. Nagłe wzruszenie i beznadziejność sytuacji oraz fakt, że będę musiała teraz wszystko im wyjaśnić w takim stanie  jak jestem i coraz mniejszy zasób cennego czasu, atakują mnie na naraz i bezlitośnie.
Przez twarz bruneta przechodzi cień zdziwienia, a nam udaje się wślizgnąć do środka nim całkowicie zamyka drzwi.
-Kto to był?-pyta Ron wchodząc do przedpokoju, a moment później ściągam z siebie zaklęcie.
Ze ściśniętym gardłem rzucam się w ich objęcia, a oni zbyt zaskoczeni, by coś powiedzieć jedynie wzmacniają uścisk.
Nie wiem ile tak stoimy. Przytuleni do siebie na środku przedpokoju, w domu, który niedawno wspólnie dzieliliśmy, z ukrytymi za nami Blaise'm i Teo.
Przymykam oczy wiedząc, ze teraz mogę odetchnąć, że dopiero teraz mogę mieć pewność, że nikt nie pośle zaklęcia ku mnie gdy się odwrócę.
-Boże, Hermiona!-Rudzielec pierwszy wybudza się z transu, lecz nie wypuszcza ani mnie ani mężczyzny z błyskawicą na czole z uścisku.-Pojawiasz się równie niespodziewanie co znikasz! Dlaczego pod zaklęciem? Co...
-Pytania później, Weasley. Możemy wreszcie wejść do salonu?-pyta Teo wraz z Blaise'm ściągając z siebie zaklęcie. Z powodu ostatnich wydarzeń jego ton może wydawać się nieprzyjemny.
-Nott? Zabini? Co wy tu robicie?-Zarówno przez twarz Ron'a jak i Harry'ego przenika zdezorientowanie, a pierwszy mężczyzna lekko zsuwa dłoń na swa różdżkę.
-Pytania później-powtarza jedynie Teodor i nie czekając na żaden odzew czy pozwolenie wraz z dotychczas cichym Zabini'm, kieruje się wgłąb domu i z głośny westchnieniem opada na kanapę w salonie.
-Przepraszam za niego. Kiedy nie ma Malfoy'a, Teo jest złośliwy za siebie i za niego.-Wzruszam ramionami przecierając oczy i starając się zabrzmieć normalnie jednak wspomnienie blondyna wciąż boli.-Wejdźmy, musimy porozmawiać.




*****

Pamela




                Żwawym krokiem przemierzam jedną z czarodziejskich uliczek.
Kiedy zrywa się wiatr i pogoda znów się pogarsza-widocznie druga połowa lipca nie będzie tak piękna jak pierwsza-mocniej opatulam się swetrem.
Gdy torebka zsuwa się z mojego ramienia, poprawiam ją nerwowo i kontynuuje swą wędrówkę.
Co prawda Harry radził abym na razie nie wychodziła z domu, bo rany po pobiciu do końca się nie zagoiły i boi się, by znowu coś mnie nie spotkało, ale idę tylko do pobliskiego sklepu.
Potrzebuje kilku produktów, moja lodówka praktycznie świeci pustkami.
               Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem.
Tyle nocy zastanawiałam się czy to co czuje jest na tyle silne, by nazwać miłością, a gdy stwierdziłam, że tak, bałam się, że on nie czuje tego samego. Wszystkie moje lęki były na marne, bo całkowicie to odwzajemniał.
Teraz bardzo się stara, spędzamy razem każdą wolną chwilę, a gdy owa się kończy odliczam czas do kolejnego spotkania.
-Cześć!-wołam do znajomej sprzedawczyni.
Ta, zajęta klientami, jedynie kiwa głową z szerokim uśmiechem.
Wyjątkowa kobiet, myślę. Zawsze ma uśmiech na twarz, nie ma osoby, której, by nie pocieszyła i nie poprawiła jej humory.
Mnie też raz wyciągnęła z dołka. Zaraz po tym kiedy udało mi się odejść z tamtego gniazda grzechu i przeprowadziłam się tutaj z pomocą Harry'ego. Kiedy on musiał wracać, ja chodziłam do niej, mojego drugiego bezpiecznego portu.
                 Gdy mam już wszystko czego potrzebowałam idę do kasy.
Stoję w kolejce za jakimś starszym, łysym czarodziejem, a przed młodszą ode mnie rudą kobietą.
Kiedy kolejka przede mną znika, stawiam koszyk przed czarownicą tu pracującą.
-Cześć, Pamela, dołożyć Proroka Codziennego?-pyta.
-Cześć, Rose. Nie, niekoniecznie-odpowiadam.
-Dwanaście galeonów-mówi gdy kończy pakować moje zakupy.-Szkoda, wyjątkowo duże nagłówki.
-Co tym razem?-pytam jednocześnie odbierając swoje zakupy i płacąc podaną kwotę.
-Rozpisują się na temat nagłego zniknięcia Nott'a, Zabini'ego, Malfoy'a i Granger-wyjaśnia i szybko potakuje głową kiedy jakiś mężczyzna nas pogania w czasie gdy ja unoszę lekko brwi zdziwiona, a jednocześnie pchana, by zadać pytanie, przez obawę.
-Malfoy'a? Draco Malfoy'a?
-Tak, dokładnie!-Ona zawsze jest na bieżąco.-Wiesz, kiedyś był Śmierciożercą i każde zniknięcie wydaje się dziwne. Sądzę, że pozostali to tylko dodatek. Prorok wspomina o nich, ale głównie skupia się na Draco Malfoy'u. Słyszałaś, że zajmie miejsce profesor McGonagall? Ma być dyrektorem Hogwartu!
-Tak, tak, słyszałam. Co dalej?-pytam ciekawa. Draco, w coś ty się zaś wplątał?
-Zaczęły się insynuacje, że ciągle coś kombinuje. W skrócie, to nakłania rodziców do przemyślenia dalszej edukacji ich dzieci. Czy chcą, by ktoś taki był dyrektorem szkoły ich dzieci? Czy na pewno chcą posłać dzieci do Hogwartu?
-To idiotyczne-przejeżdżam dłonią po włosach.-Nadal go nie ma, tak?
Przytakuję, a kiedy tym razem kobieta za mną wzdycha z irytacją, szybko zgarniam swoje zakupy i wychodzę ze sklepu poddenrwowana i przejęta. Co on wyprawia?
-Nie wiem co im w nim przeszkadza-Słyszę jeszcze Rose.-Jest inteligentny i taki przystojny! Może miał trochę machlojek, ale ta twarz i ciało! Kto, by nie chciał być przy jego boku!




*****


Hermiona



-Czyli Malfoy jest dobry?-pyta Ron po raz czwarty.
Opowiedzenie im wszystkiego-od zamysłów, by zacząć polowanie na byłego Ministra po dzisiejsze wydarzenia i zniknięcie blondyna-zajęło mi blisko dwie godziny.
Potem zajęłam jedną z łazienek podczas gdy Blaise i Teo doprowadzali się do porządku w drugiej, a Harry i Ro mieli czas na przemyślenie wszystkiego.
-Nadal jest okropnym, zadufanym w sobie dupkiem-Blaise przewraca oczami-ale biorąc pod uwagę idee, za które walczy, to tak. Jest dobry.
Po moich słowach zalega chwilowa cisza, którą przerywa Harry.
-Chcesz żebyśmy Ci pomogli go odbić?-pyta po czym unosi dłoń z medalionem-I tego?
-Dokładnie, Harry. Proszę musicie nam pomóc!-wołam zerkając to na niego to na Rudzielca.
-Jesteś pewna? Nie możemy go zostawić?
-Ron!
-Łaski bez, Draco da sobie radę. I my również-mówi buntowniczo Teo po czym podnosi się z dotychczas zajmowanego miejsca i kieruje do drzwi. Łapię go za rękę.
-Nie, on może tam zginąć! Nie wiemy do czego zdolny jest Kingsley!-wołam po czym opadam na fotel i ukrywam twarz w dłoniach.
-Nie może tam zginąć-mamroczę kręcąc głową.-Nie tam, nie w ten sposób!-wołam paniczne unosząc twarz prosto na Harry'ego.-Zawsze mi pomagałeś, pomagaliście. Zróbcie to i teraz...
Przez moment wszyscy mierzą się spojrzeniami, a później Ron kiwa głową n Złotego Chłopca.
-Skontaktuje się z McGonagall, jeśli jest tak jak mówicie, musimy działać szybko.
-Cóż za wielkoduszność-prycha Blaise.
-Tylko dlatego, że ona prosi-rzuca Ron spod byka.
-Co działo się w między czasie?-pytam przypominając, że jak na razie nie chcemy ujawniać się z naszym powrotem.
-Ministerstwo wie, że zniknęliście. McGonagall robiła co mogła, by zamazać ślady. Teraz już wiem co miała na myśli.-Uśmiecha się krzywo.-I w Proroku o was piszą.
-Jak to o nas?-pytam i zaraz zalewa nas fala informacji.
Ron'owi udaje się znaleźć najnowszy numer gazety, którą podaje nam po chwili. Na moment zagłębiamy się w lekturze strasznie irytując się z powodu dużych nagłówków. Potem pełni oburzenia z powodu bezpodstawnych oskarżeń prychamy rozgniewani, a w między czasie Ron z Harry'm oddalają się, by zawiadomić McGonagall, wyjaśnić sytuację i prosić o pomoc w czasie odbicia.
-Tylko wiecie co jest najgorsze?-rzuca Blaise.-Draco.
Odpowiadam pytającym spojrzeniem.
-Bo znając go to w ogóle nie oczekuje pomocy. Pewnie ma własny plan, chce go zrealizować i wrócić z uniesioną głową. Nie przewiduje, że mu pomożemy, a może...nawet tego nie chce-dokańcza Teo.




*****


Draco



                 Mój wyśmienity plan właśnie legł w gruzach.
Ze złością uderzam nogą w ścianę, a kiedy na wskutek tego, po mojej stopie przechodzi prąd bólu, jedynie mocniej zaciskam szczękę. Bo co to za ból w porównaniu do innych, których już doświadczyłem.
Zakładałem, że w miarę szybko uda mi się rozpoznać miejsce, w którym się znajduje, a później przekazać to za pomocą medalionu Granger. Oczywiście nie jestem w stanie odmówić sobie przyjemności-zanim oni, by tu dotarli, zanim w ogóle odpowiedziałbym na jej pytania, które za niedługo na pewno zada, zamierzałem wyżyć się trochę. Odzyskam różdżkę, mam pięści, a potem? Potem mała rozgrzewka, którą nie wszyscy przeżyją.
A teraz wszystko szklak trafił!
Jestem w piwnicy. Jakieś cholernej komórce bez żadnych okien i z kratami zamiast drzwi. Nie mam jak zajrzeć i zorientować się gdzie jestem. Jedynym rozwiązaniem jest wydostanie się stąd. Na zewnątrz bądź co najmniej na górę. Zostaje mi tylko wymyśleć jak mam to zrobić.
-Witam panie, Malfoy! Przepraszam, że nie zagwarantowałem ci równie dobrych warunków, które ja miałem u was-ironizuje.
Jeden z mężczyzn rzuca zaklęcie ochronne na kraty na co prycham głośno.
-Nie martw się, nie posiedzę tu długo.
Kingsley śmieje się.
-Właśnie wręcz przeciwnie!-woła po czym odwraca się w stronę swoich współpracowników-Przeszukaliście go dobrze, nie ma przy sobie różdżki?-pyta na co przytakują szybko. Idioci. Tępe, imitacje czarodziei.
-Postanowiłem, że powinieneś być tego świadomy-zaczyna. Nie słucham go dokładnie. Myślami jestem daleko stąd, łamię sobie głowę zastanawiając się jak się stąd wyrwać. I o tym jaka jest godzina. Pewnie koło dwudziestej, może dalej.-Zginiesz-kontynuuje-Jesteście kłamcami, nie mogę żądać od łgarzy kolejnej obietnicy. Zginiesz mugolskim sposobem, stracimy Cię z cytadeli. Spadniesz i nie przeżyjesz. Pozostali również nie przeżyją tego starcia, winowajcą należy się kara-kończy, a mnie przechodzi dreszcz. Nie z powodu strachu, nie z powodu jego słów tylko z podobieństwa byłego Ministra do mojego ojca.
A w rozmowie z nim liczyła się przebiegłość.
-Jeśli tylko wyprowadzisz mnie na zewnątrz, ucieknę. Mnie nie da się zabić, Kingsley. Ani zabić, ani pokonać-odpowiadam beztrosko podchodząc bliżej niego.
-Bez różdżki się nie wydostaniesz, zginiesz, Malfoy-mówi, a gdy uśmiecham się kpiąco, poważnieje na moment. Przez jego twarz przechodzi cień zupełnie tak jakby uzmysłowił sobie, że popełnił błąd. Po tym odwraca się szybko i kieruje w stronę schodów, nie patrzy na mnie.
-To twój ostatni dzień, jutro wieczorem, już Cię nie będzie-mówi wspinając się po schodach.
Pozostali mężczyźni uśmiechają się parszywie i wracają na swoje stanowiska za biurkiem koło mojej celi.
Mam wskazówki, cytadelę.  Teraz potrzebna mi tylko Granger.



*****


Hermiona




               Wisi wysoko nade mną.
Jej płomienno-rude włosy falują. Niektóre pasma owijają się wokół jej szyi jak sznur u skazańca. Krzyczy, jej ręce i nogi rozłożone są szeroko.
Trochę przypomina mi Katie Bell, która zawisła nad naszymi głowami gdy wracaliśmy z wypadu na kremowe piwo na szóstym roku. Unosiła się wśród panującej wokół bieli i nawet nie pomyślałam, że kiedyś ujrzę coś podobnego.
                Podskakuje, rzucam znane mi zaklęcia, które mogłyby jej pomóc mimo, iż wiem, że nie jest to prawdziwe, że tak naprawdę nie ma jej tutaj.
Kiedy podczas starcia z resztką Śmierciożerców po drugiej wojnie o Hogwart, znalazła się w tej samej sytuacji, nie zdążyliśmy nic zrobić, do tej pory ściska mi się serce, może po istniejących jeszcze wyrzutach sumienia.
                Kiedy słyszę, że ktoś dobija się do drzwi, wiem, że ja też krzyczę.
Nie słyszę swych pisków, w mojej głowie jest tylko Ginny, ale pewnie muszę to robić bardzo głośno skoro mimo, iż specjalnie nie zajęłam swojej sypialni tylko tę najbardziej oddaloną od innych, to mnie słychać. Mogłam rzucić zaklęcia obronne, ale byłam za bardzo wyczerpana, by o tym myśleć.
Możecie mnie zabić, ale nigdy nie pokonacie mojego syna.
Zostaw mnie, proszę, nie spotkasz mnie już więcej!
Potworze!
Nagle jej włosy stają jak naelektryzowane, a potem...Potem zaczynają się palić.
Na początku są tylko małe iskierki na końcach, ale z każdą sekundą jest ich coraz więcej, aż wreszcie zamieniają się w płomień. Coraz to potężniejszy.
Ogień pochłania jej całe włosy, a w połączeniu z ich rudym odcieniem, wydaje się on niesamowicie żywy i jaskrawy. Kiedy zapach spalenizny zaczyna rozchodzić się po pokoju, wiem, że ogień objął już skórę głowy.
Słyszę krzyki. Swój, Harry'ego i Nevil'a. Przypominam sobie jak zaczęliśmy biegnąć w jej stronę, jak wyglądała niczym wielka czerwona dioda na tle czarnego jak smoła nieba.
Zazwyczaj widzę czas przed, po lub samej śmierci danej osoby. Tę muszę przeżywać jeszcze raz.
Ginny krzyczy raz jeszcze, nogi zaczynają wierzgać, a później nieruchomieją równie szybko co porwały się do ruchu. Następuje huk, a ona spada na ziemie.
I to dosłownie, bo wcale nie znika. Leży pod moim stopami. Z osmoloną twarzą, resztkami włosów i martwymi oczami. Opadam na kolana koło niej, lecz gdy zbliżywszy rękę do jej czoła, cofam ją z powodu bijącego żaru.
Zrywam medalion z szyi, tak, że pęka łańcuszek. Zaciskam go mocno w dłoni i szybko cofam się pod ścianę gdzie chowam twarz w dłoniach.
Potrzebuje Malfoy'a.



*****

Draco




                     To dzisiaj. Dzisiaj zginę. Wróć! Raczej oni polegną!
W nocy postanowiłem, że mój plan będzie ukrywał swe piękno w prostocie.
Przed i po północy słyszałem morze, więc zyskałem tym samym kolejną wskazówkę. Wszystkie przekaże Granger, a ona reszcie. Postaram się grać na zwłokę w czasie gdy oni będą w drodze. Bo nadal chce zemsty.

Gdzie ty jesteś, Malfoy?

Uśmiecham się gdy zauważam napis na powierzchni medalionu.
W ostatnim czasie  wiele się zdarzyło, za praktycznie miesiąc rozpoczniemy pracę w Hogwarcie(bo przeżyję). Nie wiem co będzie dalej, ale chciałby, by nadal była obok mnie gdy to wszystko się skończy. Co prawda jest irytująca, wkurzająca i moją całkowitą przeciwnością, ale ostatnio (ostatniej nocy-nie miałem zbyt dużo zajęć) zrozumiałem, że taki jest jej urok. Granger nie mogłaby być-w stosunku do mnie-urocza,grzeczna i potulna.
Ona pokazuje pazury, którymi niekiedy mnie podrapię, ale nigdy nie lubiłem monotonnych związków. Bez temperamentu i wzajemnego pociągania.


Nareszcie, Granger. Co robiłaś tyle czasu? Wypłakiwałaś oczy?

Nie, idioto. Myślałam jak ocalić Ci życie.

Przewracam oczami.

Z Potter'em i Weasley'em? Sukces gwarantowany. Dobrze, że przynajmniej Teo i Blaise jest z Tobą. Ale konkrety, mała, konkrety. Wiem tylko tyle, że  bardzo blisko jest jakaś stara cytadela i morze, bo nocą je słyszałem. Teraz ty rusz głową i powiedz mi gdzie jestem, do cholery.

Przejrzę księgi, jest mało miejsc z cytadelą obok. Skąd w ogóle o niej wiesz, Malfoy? Domyślam się, że jesteś w jakieś piwnicy.

Uśmiecham się krzywo. No pewnie, że tak. Bo niby gdzie indziej, kobieto?

Kingsley się wygadał. Wyprowadzą mnie pod wieczór, postaram się ich przechytrzyć.

Nic nie rób! Jesteś sam i nie masz różdżki!

Mam na was grzecznie czekać, Granger? Chyba żartujesz! W życiu! Nie dam im tej satysfakcji-jeszcze pomyślą, że się ich boję. Chce ich zabić, kochanie, po prostu. Oczywiście jestem genialny, ale nie nieśmiertelny. Lepiej się pośpieszcie, wieczorem chcą mnie zabić.

Potem przez dłuższy czas nie odpisuje. Powierzchnia medalionu jest pusta, a ja zaczynam potrząsać nim lekko. Ponownie przewraca oczami i opieram się plecami o ścianę. Trzeba ją podpuścić.

Martwisz się, kochanie?

Nie mów do mnie kochanie, Malfoy. Kiedyś już Ci to mówiłam.

Nie odpowiadasz na moje pytanie.

Pytanie, które nie jest teraz istotne. Możesz zginąć! Kingsley się panoszy, McGonagall musi nas kryć-łamie prawo po prawdzie, a przecież sama jest Ministrem!

Martwisz?

Kolejna chwila ciszy. Przerwałem jej, a ona tego nie lubi. Pewnie gdyby była obok zgromiłaby mnie wzrokiem, uniosła podbródek i wygłosiłaby kazanie na temat tego jakie to było niepoprawne, a ja wyśmiałbym ją czym zdenerwowałbym tę kobietę jeszcze bardziej.
Ale jej tu nie ma. Wszystko jest inaczej i po części rozumiem jej milczenie. Sam zastanawiam się nad tym pytaniem. Odpowiedziałbym, że tak. A przy najbliższym spotkaniu pocałowałbym ją. Dlaczego? Bo po prostu tego chcę, po co zastanawiać się i rozkładać wszystko na czynniki pierwsze.

Tak.

Dzisiaj to może się skończyć, Granger.

Wiem, Malfoy,

Lubię Cię, Granger.

Domyślam się. To straszne i frustrujące.

Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele.

A ty o czym myślisz?

Szczerze? To zamknięcie chyba źle na mnie działa, nie wspominając już jak wyglądam. Nie chciałabyś zobaczyć moich włosów i ubrań.
Ale chciałbym powiedzieć Ci to prosto w twarz.




*****

Hermiona



-Teleportuje się z wami kilka aurorów. To moi najbardziej zaufani ludzie, powinni zaraz być-mówi Minevra McGongall, lecz ja tylko przytakuję.
Reszta kontynuuje rozmowę, ale ja myślami wciąż jestem z Malfoy'em, a raczej z naszą rozmową.
Nigdy nie spodziewałabym się po nim takich słów. Gdyby nie niektóre zdania, sądziłabym, że zwariował lub, że podali mu jakiś dziwny eliksir.
Teraz nie wiem czego mam się spodziewać. Jest już siedemnasta, za niedługo teleportujemy się, by odbyć nasze żyć lub nie żyć.
Nie wiem jak to mogło się stać Jakim cudem zaczęłam tolerować Malfoy'a, kiedy go polubiłam czy od kiedy zaczął mnie pociągać. Jak to możliwe, że nie zauważyłam tych spięć i iskier, które między nami się sypały od dłuższego czasu i co potwierdził tą rozmową i czego-jestem tego pewna-będzie się po wszystkim wypierał. Ale taki jest Malfoy i nie mógłby być inny.
-Lepiej, by było gdyby siedział na miejscu i ewentualnie zwlekał z tą całą egzekucją. Coś kombinuje, na pewno.
-Daj spokój, Potter. Za kilka godzin będziesz miał nas wszystkich z głowy. No chyba, że ktoś nie przeżyje-odpowiada zimno Teo.
Potem ktoś puka do drzwi, a gdy aurorzy wchodzą do środka, opowiadamy im jak to wszystko ma przebiec.
Później teleportujemy się. Serce podeszło mi do gardła kiedy wraz z wejściem ludzi z Ministerstwa, Malfoy napisał.

Zaczyna się. Ruszcie tyłki, Granger, bo jeśli nie, to istnieje szansa, że spotkamy się w innym świecie.



*****

Draco




                 
Przede mną kroczy Kingsley, który jest tak bardzo wyprostowany, że jest to, aż niepokojące, a za ręce trzymają mnie jego współpracownicy.
-Co dalej?-pytam chcąc rozpocząć rozmowę, by dać reszcie więcej czasu.  Przed chwilą wysłałem wiadomość do Granger, ale jeśli wie gdzie jestem do dlaczego jeszcze jej nie ma, do cholery?
-To już nie twoja sprawa, Malfoy. Pomodliłeś się?-żartuje. Zaczynamy wspinać się po schodach wieży. Cytadela bowiem stoi na czymś na wzór klifu, skarpy.
-Po co? Do nieba i tak nie pójdę.-Wzruszam ramionami. Pozostali uśmiechają się krzywo i popychają mnie do przodu. Mogę założyć się, że liczyli, że się potknę i przewrócę.
Gdzieś w oddali, nie daleko, ale również i nie pod samym nosem, następuje huk. Kingsley zerka w tym kierunku przelotnie przez małe okno, ale gdy później zalega już tylko cisza, z powrotem zwraca swój wzrok ku mnie i kontynuujemy wędrówkę po krętych schodach.
Gdy wchodzimy na samą górę, wiatr silnie nas uderza. Były Minister staje za mną i popycha mnie do krawędzi.
-Nastąpiła mała zmiana. Najpierw dostaniesz Avadą, a potem spadniesz.-mówi-Żegnaj, Malfoy.
Potem cisza. Zamykam oczy i skupiam się najbardziej jak mogę, bo mam tylko jedną szansę.
Napinam się gdy przykłada mi różdżkę do pleców i liczę.
Potem wszystko następuje bardzo szybko.
Gdy odwracam się z zamiarem wyrwania różdżki byłemu Ministrowi, w trzech mężczyzn stojących koło mnie, trafiają zielone płomienie. Spadają w dół; jeden wpada do morza z głuchym pluskiem, a pozostała dwójka na skały. Kingsley w popłochu mamrocze coś pod nosem. Za pierwszym razem udaje mi się zrobić unik, ale następnie czerwone zaklęcie przytwierdza mnie do podłoża. Gdy ból zaczyna rozchodzić się po moim ciele, domyślam się, że poczęstował mnie Cruciatusem.
Później moi przyjaciele plus Potter, Weasley i jacyś aurorzy wybiegają z ukrycia prawie w tym samym czasie co pozostali sprzymierzeńcy Kingsley'a z cytadeli i pobliskiego małego zabudowania.
Przez moment udaje mi się uchwycić spojrzenie Granger, staram się wtedy nie krzyczeć.
Mocno zaciskam zęby i resztkami sił podnoszę się z ziemi jednocześnie przypominając sobie, że odkąd się tu znalazłem, nie miałem nic w ustach podczas gdy były Minister zbiega schodami w dół.
                   Po czasie podrywam się z podłoża i biegnę w kierunku Kingsley'a. Zbiegam po schodach nawołując go i schylam się gdy rzuca zaklęcia. Gdy wybiegamy na dwór jakieś zaklęcie trafia w starszego ode mnie mężczyznę. Upada, a ja podnoszę jego różdżkę, która leży kilka kroków od niego tym samym stając się częścią kolejnego starcia.
-Draco!-Uśmiecham się szeroko na widok nawołujących mnie Blaise'a i Teo.-Wiedziałem, że dasz sobie radę!-dodaje Blaise.
Jeden ze współpracowników posyła w naszą stronę zaklęcie, ale Nott odbija je dzięki tarczy.
Jest już ciemno, więc te wszystkie płomienie wokół nas wyglądają jak fajerwerki.
-Dobrze, że nie widzisz jak wyglądasz-uśmiecha się krzywo Teo.
-Jak zwykle zabójczo-odpowiadam przekornie i trafiam bombardą w ścianę cytadeli, która zaczyna po chwili się walić.
                    Walczymy zażarcie. Nikt nie chce się jeszcze poddać, a wieża powoli zmienia się w stos gruzu podobnego do naszego domu, który niedawno straciliśmy. Morze zaczyna szumieć jeszcze bardziej, a mrok jest coraz większy.
Pierwsza krew pojawia się na strojach naszych przeciwników. Odruchowo zerkam na Blaise'a, który oberwał w poprzednim starciu. Teraz jego ręka jest zabandażowana.
                   Zaklęcia mkną w różne strony, ale gdy nieznajomi zauważają swojego lidera, leżącego na ziemi oraz naszą przewagę, teleportują się. Strach zawsze jest najsilniejszy.
Rozglądam się dookoła, a wszyscy sprawiają wrażenie jakby głęboko odetchnęli z ulgą.
Blaise jak to on wręcz rzuca się ku mnie i mocno ściska zarówno mnie jak i Teo. Weasley w tym czasie prycha pod nosem, a ja wciąż tkwiąc w ich uścisku zerkam na Granger.
Stojącą koło Potter'a, lekko uśmiechającą się Granger.
-Dobra, przestań Blaise.-Przewracam oczami, ale on jedynie jeszcze mocniej mnie przytula mamrocząc jednocześnie jak mi tego brakowało.
Skutecznie wszystko przerywa krzyk Kingsley'a. Gdy zauważamy, że czołga się, by oddalić się od nas, jedocześnie-wszyscy jak jeden mąż-podrywamy się w jego kierunku.
-Crucio! Conjunctivitis!-wołam podchodząc do byłego Ministra, który krzyczy gdy zaczyna ogarniać go ślepota.-Crucio!-dodaje raz jeszcze chcąc oddać mu za to jak mnie upokorzył, za Granger i za matkę.
-Spokojnie, Malfoy, jest nam potrzebny!-woła Potter podchodząc bliżej mnie i łapiąc mnie za ramię. Szybko strzepuje jego dłoń.
-Matwy też jest dowodem na mnóstwo spraw. Bo przecież zginął już jakiś czas temu-myśli na głos Teo. 
-Dajcie spokój, będzie jeden problem mniej.-Macham lekceważąco dłonią i uśmiecham się z satysfakcją gdy były Minister znów krzyczy.
-Nie taki był plan-warczy Weasley.
-Granger-rzucam całkowicie ignorując Rudzielca. Dlaczego nie może być tu tylko ona?-Chcesz się zemścić?
-Nie, Malfoy.-Kręci głową.-Ty to zrób. Raz i porządnie.
Posyłam jej jeden ze swoich uśmiechów i podnoszę różdżkę.
-Nie, Malfoy, Hermiona!
-Avada Kedavra.




*****


Hermiona



                     Czekamy na przybycie profesor McGonagall i ważniejszych ludzi w Ministerstwie. Musimy to wszystko uporządkować nim wrócimy do domu.
                     Siedzę na klifie w pobliżu, którego blondyn miał spędzić ostatnie chwile życia. Nogi wiszą mi w powietrzu, a przede mną maluje się wspaniały zachód słońca.
Idealne zakończenie dnia, tej całej farsy. Teraz na pewno były Minister nie żyje, a wszystko co się razem z tym ciągnęło, dobiegło końca. Możemy naprawdę zacząć od nowa. Lepiej.
-Granger?-słyszę, a gdy jego głos w pełni do mnie dociera, przechodzi przez moje ciało dreszcz.
-Jednak zdążyłaś.
-Jednak przeżyłeś.
Siada koło mnie. Wysoko unosi podróbek, lecz po dłuższej chwili zerka na mnie kątem oka, a gdy zauważa mój rozmarzony wzrok, prycha.
-Jakim cudem zwykły zachód słońca może tak zachwycać?-pyta.
-Ciebie nic nie wzrusza, więc nigdy tego nie zrozumiesz.-Wzrusza ramionami.-Pojutrze kończy się lipiec-dodaje nagle.
-Taa, Hogwart.
-Twoja opinia jako dyrektora trochę się pogorszyła.
-Że co?!-pyta wzburzony.
Momentalnie prostuje się i odwraca w moja stronę bardzo wzburzony.
-Podważają twój autorytet.
-Niech to szlag! Zniknąć na chwilę...Jak śmieli!-Uderza się pięścią w kolano.
-Wszystko naprawisz, Malfoy. potrafisz zbajerować ludzi-mówię i kładę mu dłoń na ramieniu.
Gdy chce ją po chwili zabrać, blondyn przytrzymuje ją.
-Co dalej?-pyta.-Pozbyłaś się klątwy, Granger. Jesteś wolna.-Wzrusza ramionami.
Wbijam w niego spojrzenie.
Zsuwam swoją dłoń na jego, a on lekko ją ściska. Słońce zaczyna jeszcze bardziej przygasać, a otoczenie wokół nas jakby się wyciszyło.
Wszystko wydaje się takie piękne, zupełnie jakbyśmy zapomnieli o tym co się chwilę temu działo i gdzie jesteśmy.
-Boże, Granger! Nienawidzę takich ckliwych momentów. Zamieszkasz ze mną czy nie?!-krzyczy nagle zirytowany.
-Psujesz każdą chwilę, kretynie!-odpowiadam i odsuwam się od niego na co on znowu przewraca oczami.
-Jesteśmy na klifie, uważaj bo spadniesz, a głupi Weasley oskarży mnie o zabójstwo.
-Nie obrażaj moich przyjaciół, Malfoy. I jak ty sobie wyobrażasz wspólne mieszkanie?-pytam rozeźlona. Mógł nie przeżyć, a gdy pomyślę, że się o niego martwiłam to, aż krew mnie zalewa.
-Kręcisz mnie, Granger. To nie wielka miłość, ale można spróbować-mówi czym denerwuje mnie jeszcze bardziej.
-Nie będę twoją próbną zabawką, Malfoy!
-Bo niby ci nie zależy!-Prycha.-Chcesz tego tak samo jak ja, a kto wie, może nam wyjdzie?
-Ty się słyszysz?
-Tak i zaczynam się bać, że jednak coś mi wstrzyknęli-przyznaje i kładzie się na trawie.
Przez moment czuje się jak w jakimś wielkim absurdzie.
Ja, on i  jakaś szansa na wspólną przyszłość? Wydaje się jednym, wielkim żartem. Normalnie uznałabym to za nierealny sen, ale nie mogę określić jego słów jako kłamstwo.
-Nie bój się, mała. Nie zaciągnę cię od razu do łóżka.-Wzdycha na co mocno uderzam go w ramię.
-Jesteś idiotą, kretynem i zboczeńcem, Malfoy!-każde słowo akcentuje uderzeniem.-To się nie uda-mówię i kładę się, a raczej opadam na miejsce obok niego gdzie wzdycham głęboko.
Mężczyzna od razu kładzie swoją rękę na moją talię i uśmiecha się lekko.
-Tak, tak, na pewno nie. To co, zamieszkasz?-pyta beztroskim tonem, który lubię i, który irytuje mnie jednocześnie. Zresztą zupełnie tak jak cały Malfoy.
Kieruj się tym czego chcesz. Nie patrz przez pryzmat tego jak to może się zakończyć. Chociaż raz w życiu.
-Zamieszkam.
Nie mówimy o przyszłości. Nie planujemy. Za często robiliśmy to dotychczas.




****
Tak oto kończy się kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam i, że was nie rozczarowałam.
Dziękuję wam ogromnie za wszystko i przestrzegam:
wszystko może się zmienić.
Pozdrawiam mocno!
Vivian Malfoy.

16 komentarzy:

  1. Nie zmieniaj nic!
    Nie no, pozmieniaj trochę, jeśli chcesz. Najpiękniejsze w twoim opowiadaniu jest to, że wszystko wciąż się zmienia i nie jest za słodko, chociaż niemal wyczuwam tę cienką nić uczucia, wiszącą między nimi *.* Mam nadzieję, ze zaplączesz ich w supełek poskręcany, więc skomplikowany, ale nie do rozplątania.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam zmieniać, ale po prostu dowiedzieć się czy wszystko wam odpowiada ;)
      Nie lubię słodkich klimatów, może przez własne, prywatne życie. Chciałam, by wszystko się zmieniało i, by nic nie było stałe.
      Piękna ta ostatnia prośba. Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  2. Jak ja kocham twojego bloga a ten rozdział jest wręcz cudowny.Ciekawi mnie co może jeszcze się stać no ale poczekamy zobaczymy. pozdrawiam i duuużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wy to opowiadanie, tak jak kocham was, moi czytelnicy!
      Pozdrawiam Cię mocno i dziękuję Ci bardzo mimo, iż nie wiem kim jesteś. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.

      Usuń
  3. O kurczę ;) Ta cała akcja całkiem nieźle rozegrana... Hmm ciekawe z czym teraz nasi bohaterowie będą musieli się zmierzyć skoro wreszcie pozbyli się Kingsley`a... Fajnie, że Harry i Ron pomogli pozostałym, mam nadzieję, że może nastapi poprawa w ich relacjach, nie mówię o wielkiej przyjaźni ale może coś na kształt początkującego koleżeństwa ;)

    Ha, Herm i Draco mieszkający razem... to może być i na pewno będzie bardzo ciekawe ;)

    I jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału i tego jak teraz skomplikujesz losy naszych bohaterów ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czymś na pewno, ale może też okaże się tak, że teraz będzie czas odpoczynku :)
      Może i się zakolegują, ale nigdy nic nie wiadomo ;)

      W każdym razie liczę, że będzie ciekawie. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

      Pozdrawiam ogromnie!

      Usuń
  4. O Jezu.
    Te sceny batalistyczne, to jest coś.:) Bardzo dobrze ukazałaś emocje panujące pomiędzy ludźmi. Podoba mi się relacja Draco-Hermiona.
    Genialne.:D
    Przykro mi, że tak krótko ostatnio komentuje, ale jakoś nie mogę się zebrać, by napisać coś dłuższego.:c
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocje są dla mnie ważne i zawsze chcę pokazać je jak najlepiej.
      Nic nie szkodzi, zawsze mogę liczyć na Twoją obszerną opinię, ale każdy ma takie chwilę gdzie trudno wyskrobać nawet kilka słów ;)
      Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  5. Omfg kocham kocham kocham i nie mogę doczekać się następnego <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i tak strasznie mi miło!
      Postaram się dodać kolejny jak najszybciej, ale już teraz jestem wam ogromnie wdzięczna :)

      Usuń
  6. Jeeeeeeju Kochaaam, to jest zajebiste, czekam na dalsze rozwinięcie :) a końcowa rozmowa Draco z Hermioną świetna.
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Ci się ta końcówka podobała, ale osobiście uważam ją za najsłabszą...?
      W każdym razie-również pozdrawiam i dziękuję ogromnie :D

      Usuń
  7. ehhh coraz mniej czasu, coraz więcej nauki zwłaszcza teraz przed sesją...

    na szczęście znalazłam teraz troszkę czasu :)

    rozdział jest naprawdę świetny!
    podobało mi się to że Draco nie wykończył ich sam i potrzebował pomocy :P taki bezbronny też czasem fajnie wygląda :P

    Dobrze że nie było wskoczenia sobie w ramiona i zamieszkali razem, tylko nawet po tym że każdy wie, że coś do siebie czują nie poprzestali na tych zgryźliwościach :P

    Końcówka świetna ! Tylko zastanawiam się czy jeżeli już skończyli na dobre z Kingsley'em to chyba nie będziesz jeszcze kończyć opowiadanie ? Mam nadzieję, że nie :)

    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal życzę ci powodzenia!

      Może i Draco to Draco, ale nie jest do końca nieśmiertelny i niepokonany. Uznałam, że można byłoby uznać to za mało prawdopodobne.

      Wzajemne rzucenie w ramiona nie pasowałoby do nich na tym etapie.

      Nie kończę na pewno nie. Jeszcze dużo przed nami :)
      Pozdrawiam i raz jeszcze powodzenia!

      Usuń
  8. pięknie to jedno słowo wyraża cały mój zachwyt
    końcówka genialna i słodka i zabawna czyli coś co lubię
    już zastanawiam się co będzie dalej, jaka będzie ich przyszłośc. Mam nadzieję, że to już koniec problemów... ale pewnie tak nie będzie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyjemy, zobaczymy.
      Można też zastanowić się co oznaczałyby problemy. Nie muszą być one jakieś wielkie, na całą skale magicznego świata, ale może osobiste?
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuje bardzo!

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy