piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 27:,,Nowe fakty.''

Pansy



                 To niesamowite jak jedna istota, która żyje we mnie od góra tygodnia, może zmienić spojrzenie na świat, który teraz wydaje się o wiele ciekawszy, piękniejszy i żywszy.
Gdy patrzę przez okno widzę prawdziwe palety kolorów, ptaki, które raz po raz przelecą koło naszego domu śpiewają pięknie jak nigdy, a moja wiara, że Teo lada moment stanie na swoich nogach w pełni sił, powiększyła się niesamowicie.
Naszego dziecka jeszcze nie ma, a już mnie uszczęśliwia.
-Blaise, gdzie idziesz?-pytam gdy wchodzę do salonu podczas gdy mój mąż właśnie wkłada cienką kurtkę. O ciąży miałam powiedzieć mu wczoraj, od razu jak się dowiedziałam, ale nie znalazłam właściwego momentu.
-Muszę coś załatwić...-pomrukuje po czym podchodzi do mnie i całuje lekko jednocześnie podtrzymując mnie w talii.
-Ukrywasz coś przede mną.-mówię marszcząc brwi gdy nasze usta ulegają rozdzieleniu.
Znowu znikasz, znowu nie mówisz gdzie...
 Na moment na twarzy mężczyzny pojawia się cień, ale znika szybko, bo mąż odpowiada mi ciepłym uśmiechem.
-Ależ skąd!
-Blaise...Możesz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że nic nie kręcisz?-pytam na co on otwiera usta jednak po chwili zamyka je i wypuszcza mnie ze swojego uścisku jednocześnie uciekając ode mnie wzrokiem.
Dawno uzgodniliśmy, że nie będziemy się okłamywać.
-Też muszę ci o czymś powiedzieć...
-Tak?-pyta zdziwiony, a jednocześnie zaciekawiony decydując się jednak na mnie spojrzeć.-To mów.
-Nie, to nie jest rozmowa na teraz...to...ważne.-wyjaśniam pokrótce.-Ale nie myśl, że ci odpuszczę. Porozmawiamy jak wrócisz, dobrze?
Przytakuję i całuje mnie w policzek po czym odchodzi sprawnie.
-Pansy!-woła odwracając się gdy jest już przy drzwiach, które moment wcześniej otworzył.-Kocham cię.-dodaje zerkając na mnie z niesamowitą powagą, którą bardzo rzadko u niego widzę.
-Ja ciebie też, Blaise, pamiętaj.
Nie wiem czego mam się bać, myślę gdy słyszę trzask drzwi.
Tego, że zrobi coś głupiego, czy tego, że już dawno to zrobił.



*****

Draco



                 Szybkim krokiem pokonuje Hogwarckie korytarze chcąc dostać się do gabinetu profesor McGonagall.
Z cwanym uśmiechem rozglądam się dookoła i oddycham szybko przepełniony niewiarygodnie ciężką, bliżej nieokreśloną mieszanką uczuć, która zawsze towarzyszy mi gdy tu jestem.
Jest trzynasty lipca, a to będzie ostatnie spotkanie z Minevrą, która mimo, iż moglibyśmy spotkać się w Ministerstwie-jest przecież Ministrem-zadecydowała, że zobaczymy się tutaj.
W jej starym gabinecie i szkole, którą naprawdę kocha.
                Ignoruje zalotne spojrzenie brunetki, którą mijam po drodze. Nie liczę, które to już spojrzenie, bowiem mimo, iż na wakacje zostało w szkole ledwie kilkanaście uczniów, to nie było pierwsze.
Gdyby była tu Granger z pewnością najpierw udzieliłaby mi ostrej reprymendy gdyby zobaczyła ten wzrok, a gdybym podzielił się z nią uwagą, że w trakcie roku szkolnego będzie o wiele gorzej (jak dla kogo) pewnie prychnęłaby oburzona i nie odzywałaby się do mnie do końca dnia.
Swoją drogą ciągle nie wiem co w nią, ba! Co w-o zgrozo!-nas, wstąpiło.
Oczywiście przypominam jej o tym raz na jakiś czas i posyłam sugestywne spojrzenia czy uwagi na, które rumieni się lub-w zależności od nastroju w danej chwili-posyła we mnie zabijające spojrzenie, które gdyby tylko mogło z pewnością zamieniłoby mnie w kupkę popiołu.
Najdroższego popiołu na świecie.
Nie jestem głupcem i zaborczym gówniarzem dlatego gdy przyznam w myślach, że jest atrakcyjną kobietą, nie rzucę na siebie crucio. Niedojrzali uczniowie ostatnich klas mogliby wyrywać sobie włosy z głowy z tego powodu i pomstować jaki to świat, w którym żyją jest okropny i zły, ale w moim wieku wiem, że nie ma to najmniejszego sensu.
Nie przyznam się mimo wszystko, że ją lubię, bo najprościej w świecie byłoby to kłamstwem.
Denerwuje mnie i irytuje, ale jedyną pozytywną emocją, którą do niej czuję jest dziwna siła, która mimo wszystko pcha mnie w jej kierunku sprawiając, że mimo nerwów, które u mnie wywołuje, lubię spędzać z nią czas.
-Lukrecja.-mówię, a po chwili przed oczami pojawiają się schody, które umożliwiają wejście do gabinetu dyrektora. Szybko wspinam się ku górze i pukam lekko, aczkolwiek stanowczo, gdy jestem już na szczycie, a następnie powoli je uchylam.
-Witaj Draco, jak zwykle punktualny.-wita mnie kobieta i podnosi się z miejsca za biurkiem.
Odpowiadam na jej szczery uśmiech tym samym i energicznie potrząsam jej dłonią, którą uprzednio zamknąłem w uścisku.
-Możemy się przejść?-proponuje zerkając ukradkiem na słoneczny krajobraz za oknem.
-Oczywiście.-odpowiada i poprawiwszy swoją szatę podchodzi bliżej mnie przesuwając po jej, już byłym, gabinecie tęsknym spojrzeniem.-Chodźmy.-utwierdza i zaczyna schodzić po schodach.
                 Kiedy jesteśmy już na szkolnym korytarzu proponuje kobiecie swoje ramię na co najpierw reaguje zaskoczonym spojrzeniem (co przypomina mi, że kiedyś nie miałem o niej dobrego zdania co teraz się zmieniło), a następnie przyjmuje je ze świstem wypuszczając powietrze.
-Jesteś wyjątkowo szarmanckim mężczyzną, Draco.-mówi przez co gdybym właśnie pił, na pewno bym się zakrztusił.-To było moją jedyną obawą gdy proponowałam Ci stanowisko dyrektora. Starsze uczennice...
-Z całym szacunkiem, ale chyba nie o tym mieliśmy rozmawiać.-przypominam czując się odrobinę dziwnie.
-Tak, tak.-potwierdza szybko.-Lecz jeśli mówimy już o uczniach, musisz pamiętać, że dla każdego Hogwart, zawsze jest otwarty. Nawet dla absolwentów, a ty jako dyrektor w razie potrzeby będziesz miał obowiązek udzielić im pomocy jeśli będzie ona konieczna.-dodaje zerkając na mnie kontem oka.
-To oczywiste.-odpowiadam szybko przytakując głową, a jednocześnie czując pierwszy ciężar odpowiedzialności, który za niedługo spadnie na moje barki, i który nie wiem jeszcze czy uniosę.
-Nauczycieli już poznałeś, ale pamiętasz zapewne o incydencie, o którym pisałam ci w liście?-pyta i kontynuuje gdy przytakuję.-Mamy już nowego nauczyciela latania. Pani Hooch...Jej upadek okazał się poważniejszy i jak na razie musieliśmy znaleźć kogoś kto, by ją zastąpił.
-Ktoś nowy?-pytam.
Skręcamy w lewo tym samym wychodząc na szkolne błonia gdzie już na samym początku obejmuje nas przyjemny, letni wiatr. 
-Niezupełnie.-odpowiada pokrótce.-To nasz absolwent. Cormac McLaggen.
Prawię gryzę się w język. Ten napuszony dupek?!
-Zdaje sobie sprawę, że nie pałacie do siebie sympatią, ale grał w drużynie mojego...w Gryffindorze i sądzę, że dobrze wywiąże się z tej roli.
-Co z tego, że utrzyma się na miotle skoro jest totalnym idiotą, pani profesor.-wzdycham na co ona kręci głową.
-Nie spotkaliśmy się, by rozmawiać o poziomie inteligencji...
-...który już dawno spoczywa na samym dnie ciemnej czeluści...
-...a po to, by dokładnie omówić twoje obowiązki. Chciałabym abyś powiedział mi, Draco jak wyobrażasz sobie rozpoczęcie roku. Musisz jakoś przywitać naszych uczniów, a zważywszy na twój charakter ciesze się, że w pobliżu będzie panna Granger.-kontynuuje niezrażona.
Normalnie zainterweniowałbym na ostatnią uwagę, ale na razie jedynie idę przed siebie nie mogąc uwolnić się od cichego głosiku w mojej głowię, że będę musiał użerać się z tym zerem i nie będę mógł go...chwila, chwila. Jestem dyrektorem.
Mogę go zwolnić, upokorzyć na oczach uczniów i pozostałych nauczycieli, przypadkowo spowodować mały incydent...cóż za wachlarz możliwości!
Strzeż się Cormac, jesteś jeszcze większym idiotą skoro zgodziłeś się wkroczyć w-od teraz moje-progi.



*****

Hermiona




                Malfoy'a nie ma już blisko dwie godziny, a Harry i Ron, którzy skorzystali z jego nieobecności i odwiedzili mnie w jego mieszkaniu, wyszli kilkanaście minut temu.
Od bruneta dowiedziałam się, że Pamela leży w Mungu na wskutek pobicia.
Harry chce się tam dziś wybrać (i pewnie przesiedzi u panny Willson do wieczora), a ja mam przekazać blondynowi u, którego mieszkam co dzieje się z jego przyjaciółką z dzieciństwa o co zresztą właśnie ona poprosiła.
                 Kiedy w trakcie rozmowy Ron zaśmiał się, że naprawdę jestem silna skoro jeszcze nie przyłapali mnie z nim lub nie przyszłam do nich z nim pod rękę, poczułam się jak oszust.
Nie miałam na tyle odwagi, której z racji, iż jestem wychowanką Godryk'a Gryffindor'a, powinnam mieć sporo, by powiedzieć im o tym co stało się wczoraj.
Z drugiej strony nie ma co się dziwić, bo sama nie wiem, nie umiem powiedzieć o tym więcej niż tyle, że był to impuls.
Moje oczy za długo zerkały na jego dobrze zarysowaną szczękę i szerokie ramiona, przez co sprawiły, że moje ręce nie mogły dłużej wytrzymać, by nie poderwać się do ruchu, a reszta ciała nie mogła pozostać bierna.  Nawet dla mnie to brzmi śmiesznie i poniekąd upokarzająco, że zadziałałam tak pod wpływem jego wyglądu, ale chyba dużo lepiej niż fakt, że lubię go, nienawidzę i pociąga mnie jednocześnie. O czym wiem i będę wiedzieć tylko ja.
                 Unikanie go, co robiłam-a raczej próbowałam, bo nie wiem jak, ale zdążył posłać mi kilka żenujących dla mnie uwag, wczoraj przez resztę dnia i dzisiejszy poranek-ma też swoje plusy.
Miałam czas, by przemyśleć całą sprawę z Kinglsey'em, bowiem nie można przeprowadzić tego za szybko i pochopnie.
Musimy doprowadzić do tego, by były Minister leżał zakneblowany w miejscu, o którym istnieniu wiemy tylko my, a dodatkowo naszym zadaniem jest przekonanie go do zeznań na niekorzyść podziemi w Mungu, a następnie poddanie się karze. Brzmi nierealnie, ale jakiś informator Malfoy'a odezwał się wczoraj, późnym wieczorem i jutro mamy się z nim spotkać. My. To najbardziej nie spodobało się blondynowi.
                  Od kilkunastu minut próbuję też czytać, ale przez natłok myśli i dziwne wrażenie otaczającej mnie melancholii, litery zlewają mi się w jedno, mieszają i plątają mi się linijki, które albo pomijam albo czytam po raz drugi.
Zabijemy go, a to co męczy mnie nocą, zniknie...
-O, Granger! Już się nie chowasz w swoim pokoju?-pyta szyderczo gdy nagle materializuje się w naszym salonie.
-Lepiej nie rozsiadaj się za bardzo, Malfoy.-uprzedzam podnosząc się z miejsca, bo pewnie gdy przekaże mu wiadomość teleportuje się z szybkością błyskawicy, a ja też chciałabym tam być. Nie wiem czy bardziej z ciekawości czy z obawy przed jego impulsywnością.-Pamela jest w Mungu. Ktoś ją pobił.-wyjaśniam przez co on zamiera na moment.
Jego usta, na które najchętniej bym nie patrzyła, wpierw wyginają się w kpiącym uśmiechu, lecz gdy nie słyszy ode mnie, że to żart czy nieporozumienie, pochmurnieje i zaczyna penetrować kieszenie, by znaleźć różdżkę.
-Idę z tobą.-rzucam gdy widzę magiczny patyk w jego dłoni.
-Jak długo już tam jest? Przecież ci psychole mogli już jej coś wstrzyknąć!-woła po czym bez słowa łapie mnie za dłoń. Chociaż nie. Nie łapie. Wsuwa.
Najpierw jego palce dotykają mojego przedramienia, a następnie zsuwają się coraz niżej (kretynie, wywołujesz u mnie gęsią skórkę!), by po chwili spleść nasze palce.
I teleportuje nas.



*****

Draco




-Potter, w tej chwili masz ją wypisać z tego szpitala!-wołam gdy wyszliśmy z sali, w której leży Pamela.
Jej głos jest słaby, ledwo mówi, a twarz i ciało pokryte są siniakami czego się zresztą spodziewałem.
Każda kontrolka, które koło niej miga, każdy kabelek do niej podpięty czy leki leżące na szafce zadziałały na mnie jak czerwona płachta na byka, bo przecież nie wiadomo na co są te tabletki.
Dobrze, może przesadzam, bo ludzie do podziemi porywani są z ulicy czy innych zakładów, ale póki mamy przewagę-Mung nie wie, że jeszcze ja i Blaise wiemy o ich tajemnicy-możemy ją wykorzystać i chuchać na zimne. Dodatkowo dobijający jest fakt, że najpierw pobity został Teo, a teraz ona. Kto następny?-Mam kilku znajomych magomedyków, a jeśli wybrzydzasz są też prywatne kliniki...
-Dlaczego tak histeryzujesz, Malfoy? Tu ma bardzo dobrą opiekę! To w końcu Mung!-woła Potter.
-No właśnie!-odpowiadam zirytowany łapiąc się za głowę. Cholera jasna.
-Hermiona, może ty mi powiesz o co w tym chodzi, co?-pyta Wybraniec kobietę, która siedzi naprzeciw mnie i bruneta, z którym mierzę się silnym wzrokiem.
-Właśnie, Granger! Może byś mi pomogła?-pytam czym potęguję zdziwione i zdezorientowane spojrzenie mężczyzny.
-Nie mogę ci powiedzieć, Harry...Ale proszę, zrób to o co on cię prosi. Przenieś ją.-mówi podnosząc się z miejsca i na moment zamykając go w objęciach.-Nigdy nie zawiodłeś się na moich radach, teraz też tak będzie. Obiecuje.
-Na pewno?-pyta zanurzając twarz w zgięciu jej szyi na co przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Ciekawe jakbym się czuł w takiej pozycji, myślę za co jednak chwilę później karcę się w duchu. 
-Zaufaj mi. Biorę odpowiedzialność na siebie.
-Dobrze, ale prędzej czy później dowiem się o co chodzi, Malfoy.-ostrzega na co jedynie prycham.
Łącznie ze mną siedzą już w tym cztery osoby. Nie będziesz piątą, Potter.



*****

Blaise



                  Po wyjściu na zewnątrz dzisiejszego ranka, od razu teleportowałem się do Regulusa.
Po krótkiej wymianie zdań z Katie wszedłem do pokoju, w którym leży Teo i podzieliłem się z nim informacjami.
Z radością zobaczyłem, że na jego twarzy raz zabłąkał się lekki uśmiech, a z tego co wcześniej dowiedziałem się od jego dziewczyny, zrozumiałem, że jest już przytomny przez cały czas.
Powiedziałem Teodor'owi o spotkaniu Draco z informatorem, które ma odbyć się jutro. Zatarł ręce pełny nadziei, że dowiemy się czegoś nowego.
                 Teraz skradam się ostrożnie do własnego domu.
Jest już ciemno, więc i późno przez co mam nadzieję, że Pansy będzie już spała.
Zrozumiałem rano, że jeśli dociśnie mnie do ściany, wszystko jej wygadam, a jeśli nie, nie będę miał z nią normalnego życia.
Zaklęciem cichutko otwieram drzwi i ściągam buty oraz kurtkę, a następnie wręcz na palcach idę wgłąb domu. Jest cicho, światła się nie święcą, może rzeczywiście mam farta i Pansy śpi?
Szybko wślizgnę się na górę, wykąpię się uprzednio rzucając zaklęcie wyciszające na łazienkę, by jej nie obudzić, po czym położę się tuż za nią, obejmę mocno, przejadę dłonią po jej policzku....
-Blaise?-cholera jasna! 
-Jeszcze nie śpisz, skarbie?-pytam wesoło nie chcąc, by zrezygnowanie było wyczuwalne w moim głosie. Wolnym i spokojnym krokiem podchodzę do fotela, który zajmuje kobieta, oświetlona światłem lampki, którą moment temu zapaliła.-Czekałaś na mnie?-pytam starając się zabrzmieć figlarnie jednocześnie całując ją w policzek, a następnie zjeżdżając ku szyi na co ona zarzuca mi ręce na szyję i odchyla głowę do tyłu. Czyżbym już mógł powiedzieć: mam cię i: uf?
-Blaise.-pomrukuje powoli podnosząc się z miejsca. Staje naprzeciw  i mocno zaciska dłonie wokół mnie, na plecach.-Musimy porozmawiać.-klapa.
-Słucham...-wzdycham.
-Co przede mną ukrywasz?-pyta i kontynuuje gdy zauważa, że otwieram buzie jednocześnie unosząc ramiona.-Nie próbuj odwrócić kota ogonem, Blaise! Widzę, że coś kręcisz i nie ruszymy się stąd, póki mi nie powiesz!-woła głośno, a po chwili otwiera szerzej oczy, zastyga na moment i lekko spuszcza wzrok, ale nie opuszcza jej determinacja.
-A jeśli nie mogę, Pan?
-Jak to nie możesz? O co chodzi, Blaise?-pyta zdziwiona cofając się ode mnie na kilka kroków.-Masz kogoś innego? Jakiś problem? Ktoś...
-Nie, nie i jeszcze raz nie!-wołam szybko po czym przejeżdżam dłonią po głowie wzdychając ciężko.-Nie mogę ci powiedzieć! Po prostu!
-Niby dlaczego?
-Czym mniej wiesz tym lepiej, Pan, przepraszam!
-Przepraszam?-powtarza zdziwiona. Przesuwa dłoń na swój brzuch, a gdy podnosi na mnie wzrok jest lekko załzawiony. Kręci głową, a gdy chcę podejść do niej, nienawidzę gdy płacze, a teraz robi to niestety z mojego powodu, i objąć ją odpycha mnie lekko, ale i zdecydowanie.
-Nie, Blaise...-mówi cicho odchodząc ode mnie i wspinając się po schodach na górę.-Ciekawe jak będziesz przepraszał kiedy coś ci się stanie. A...ja nie chcę, by nasze dziecko wychowywało się bez ojca.



*****

Hermiona




                  Nie mogli wybrać lepszego miejsca na spotkanie, prycham.
Siedzimy w jednej z kawiarenek w przesłodzonej alei Śmiertelnego Nokturnu.
Pełno w niej kawiarń, cukierń i par trzymających się za ręce. Nigdy tu nie byłam, więc sądziłam, że ludzie przesadzają, ale teraz widzę, że nie bez powodu nazwali to żartobliwie Sweetness of lovers.
-Na serio nie miałeś innych pomysłów?-pytam zjadliwie wciąż poddenerwowana naszą niedawną wymianą zdań na temat wtajemniczenia Harry'ego na co on za nic w świecie nie chce się zgodzić.
-To on zaproponował to miejsce. Nasz dom, ten gdzie mieszkaliśmy podczas starć z Zakonem, źle mu się kojarzy.-odpowiada z krzywym uśmiechem i pochyla się w moim kierunku chcąc wtopić się w tłum i sprawić wrażenie jakby właśnie szeptał mi jakieś czułe słówka.
-Pewnie przetestowałeś na nim kilka zaklęć albo ciosów, co?-pytam mrużąc oczy.
-Skąd wiesz?
-Czyli jednak!-wołam z satysfakcją klaszcząc w dłonie przez co zostaje zgromiona przez niego wzrokiem. Łapie mnie za nadgarstki i ciągnie do dołu zirytowany.
-Nie zwracaj na nas uwagi!
-Daj spokój, wszyscy są za bardzo zajęci sobą. W dodatku nie wyobrażam sobie nikogo z naszych znajomych w takim miejscu.-wzdycham na co on przewraca oczami.-Ile jeszcze mamy na niego czekać?
-Kilka minut.-odpowiada zerkając na zegarek.-I przy okazji. Nie wtrącaj się.
-No wiesz! Jeśli sądzisz, że będę siedziała cicho...
-...i tak ma być, Granger. Nie wcinaj się.
-To po co tu przyszłam?-pytam sarkastycznie.
-Też nie wiem.-przyznaje wzruszając ramionami przez co wzdycham oburzona.-Postarajmy się zachowywać profesjonalnie, dobra? Ty nie przekrzykuj mnie, a ja nie będę ciebie, choć naprawdę wolałbym żebyś siedziała cicho.
-Malfoy!
-Nie denerwuj się tak, bo zaczynam się bać, że się na mnie rzucisz.-śmieje się lekko, a gdy przez jego oczy przechodzi dziwny błysk, nachyla się ku mnie ponownie.-Tak jak wczoraj...
-Musisz?-pytam pozwalając, by moje ramiona opadły bezwładnie.
Tak, musi, myślę patrząc na jego rozbawioną twarz, a znając go, to dopiero zaczyna.
-Nie wiem dlaczego tak nie lubisz tego tematu. Mi właściwie bardzo dobrze wspomina się to wydarzenie. Czułaś te iskry między nami?!-woła całkowicie rozbawiony.-Mogę ci je przypomnieć.-dodaje przysuwając sobie krzesło bliżej mojego i zaciskając dłonie na mojej talii.
-Malfoy weź te łapy!
-Przesadzasz, Granger. Przecież wiem, że mnie lubisz.-mruczy uśmiechając się kpiąco i przysuwając mnie do siebie tak, że moja klatka piersiowa dotyka jego torsu.
Wyrywam się, ale wtedy wbija palce tak, że syczę lekko z bólu, więc wydaje z siebie tylko głośne ughh! i taksuje go-standardowo-płonącym spojrzeniem.
-Widzisz? Jest miło.-kontynuuje niewzruszony.-Chociaż...mam pewną propozycję.-dodaje zamyślony, by po chwili uśmiechnąć się szeroko.-Może byśmy...
-Nie przeszkadzam?-słyszę gdzieś z boku.
-Absolutnie! To co masz nowego?-pyta Malfoy bruneta o bardzo jasnych brązowych oczach, który szybko siada przy stoliku, naprzeciw nas. Odchrząkuję.
-Pamiętasz, Granger?-pyta ponownie przewracając oczami.
-Tak, oczywiście!-woła entuzjastycznie na co uśmiecham się do niego ciepło, ale gdy blondyn pogania go niecierpliwie, brunet markotnieje.
-Pamiętasz jak mówiłem ci..panie Malfoy...o jego spokojnym życiu i pracy w kancelarii?-pyta.-Niestety...to nieaktualne informacje.
-Jak to?!-wołam przez co znowu moja dłoń zostaje pociągnięta w dół przez blondyna.
Gromię go krótko spojrzeniem i wyrywam dłoń z jego mocnego uścisku całkowicie zirytowana.
-Ten od kogo to wiem...kręcił. Ale poszperałem w różnych miejscach.! I...nie uwierzy pan!
-Mów szybko!-woła  Malfoy.
-Kingsley zmienił wygląd i tożsamość.-zaczyna wiercąc się na krześle.-Nazywa się Tedy Elton i wraz z takim jednym, Martin Grugh, ale ludzie z branży nazywają go Krępym,  jest lekarzem w Mungu.


*****

Draco
                  Szybko przekazałem Blaise'owi i Teodor'owi najnowsze informację, choć ten pierwszy był tak rozkojarzony, że chyba nic nie zapamiętał, a Nott'owi twarz zrobiła się czerwona jak chusty Gryffindor'u gdy dowiedział się, że jeden z jego wrogów to były Minister, który na dodatek pracuje w podziemiu. 
To, by pasowało. Najpierw to stworzył i rozkręcił, a teraz kontynuuje z innymi swoje dzieło  przy okazji zapewniając sobie kryjówkę. 
                 Mamy spotkać się jutro rano, by omówić co dalej, bo w tej sytuacji wiele rzeczy się zmienia. 
                 Wróciliśmy nie dawno, a mi po głowie ciągle chodzi pomysł związany z Granger. 
Sam nie wiem dlaczego w ogóle wpadł mi do głowy.
Na razie mierze ją dokładnie swoim spojrzeniem myśląc nad tym czy zaryzykować urwaniem głowy lub innymi niekontrolowanymi odruchami z jej strony, czy dać sobie spokój. 
Swoją drogą to byłaby dobra przygoda, a osobiście sądzę też, że wyszłoby nam to na dobre. 
Tylko jest jeden problem. Sama Granger. 
Ta mandragora jest nieprzewidywalna i sam nie wiem czy obawiać się o  stan własny czy  mieszkania. 
W dodatku to nie jest za właściwy czas. Tak, z Teo już wszystko w porządku, ale Pamela leży po pobiciu.
Co prawda mówiła, że mam żyć normalnie, tyle, że odwiedzać ją raz po raz, ale nie uzależniać od niej moich planów...
-Dobranoc, Malfoy.-rzuca. Brunetka zabiera ze sobą kubek gorącej czekolady i kieruje się do swojego pokoju. 
-Czekaj, Granger!-wołam biorąc się w garść. Najwyżej pękną mi bębenki. Albo kubek, który trzyma w dłoni.-Pamiętasz jak mówiłem na Sweetness of levers, że moglibyśmy, choć nie jest to właściwy moment...
-Do rzeczy!-woła opierając wolną dłoń na biodrze.
Unoszę brew, ale po chwili uśmiecham się rozbrajająco. Do rzeczy? Dobra, myślę tym samym sprowokowany jej tonem, zapominając o wszelkich niedogodnościach.
Posyłam w jej stronę moje znane, zalotne spojrzenie na widok, którego marszczy nos myśląc pewnie, że szykuje jakiś podstęp.
-Granger, wredna jędzo, umów się ze mną. 


*****

Pozdrawiam, poślizg spowodowany świętami, jak sądzicie, podoba wam się?
VM
 




23 komentarze:

  1. Cudo, cudo, cudo!!!
    Szczególnie to zakończenie!
    I spotkanie z McGonagall.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    HH
    P.s. Życzę weny!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
      Nie chciałam, by ta ostatnia scena była przesłodzona czy niepasująca do charaktery naszego blondyna, więc musiały się pojawić pewne epitety ;)

      Pozdrawiam mocno i ogromnie dziękuję :)

      Usuń
  2. A czy mogłoby się nie podobać? Vivian, nie pleć głupot.:) Rozdział jak zwykle niesamowity. Przede wszystkim cieszę się, że mój kochany Teoś dochodzi do zdrowia. Dla mnie to jedna z dwóch najlepszych wiadomości zawartych w tym rozdziale. Drugą oczywiście są słowa Dracona "umów się ze mną, Granger". Wyobraziłam sobie jego minę przy tym i muszę przyznać, że zachłysnęłam się herbatą.
    Dobrze, że Draco zorientował się, że z Pamelą może być coś nie w porządku i zainterweniował. Cieszę się, że tej dziewczynie już nic nie grozi.
    Ach, Blaise. Mam nadzieje, że pesymistyczna wizja Pansy się nie spełni i dziecko nadal będzie miało ojca. Strata jednego z członków rodziny zabiłaby ją.
    To jest po prostu cudowne.*.*
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    PS. Wesołych świąt!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak się cieszę, że to czytam?
      Jesteś wspaniałą czytelniczką, jesteście wspaniali i niesamowicie dobrze mi się dla was piszę.

      Twój (mój też i chyba kilku innych również) Teoś dochodzi do siebie i nie odstaje od reszty ;).
      O ile nic Ci się nie stało uznam te zachłyśnięcie herbatą jako pozytywna reakcję ')

      Na razie Pamela jest bezpieczna, a Blaise może i wszystko naprawi.

      Tak bardzo dziękuję!
      Pozdrawiam mocno i również życzę Ci wspaniałych świąt :D

      Usuń
  3. "Granger, wredna jędzo, umów się ze mną" ... ciekawe co też wymyślił Malfoy. Jaka będzie reakcja Blaise'a na wieść o dziecku :D Rozdział bardzo dobry.
    Pozdrawiam
    Dajana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w następnych rozdziałach i liczę, że kolejne też przypadną Ci do gustu :)
      Pozdrawiam Cię mocno i serdecznie dziękuję :)

      Usuń
  4. Ostatnie zdanie sprawiło, że z całą mocą poczułam, jak bardzo kocham Twoje opowiadanie... <3 Mistrzowska kwintesencja Twojego Malfoy'a, po prostu fenomenalnie. Uwielbiam Cię no.

    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło! Tak bardzo, bardzo, bardzo.
      Dziękuję ci, że tak wczułaś się w te klimaty i niezwykle cieszy mnie to, że udało mi się uchwycić tego Malfoy'a.
      Taki szeroki mam uśmiech....:D

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Końcówka najlepsza :)
    Super rozdział :D Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba.
      Postaram się dodać kolejny rozdział jak najszybciej i dziękuję Ci za to ile już jesteś z tym blogiem jako jedna z tych, która była z tą historią prawie od początku.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Końcówka jest zajebiaszczaa, Czekam na kolejny rozdział. Jezu wiedziałam że z Krępym jest coś nie tak a tu Kingsley zabić gnoja grr, hejtuje go. :)
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluje intuicji!
      Mam nadzieję, że dalej będziesz zadowolona i również pozdrawiam oraz życzę naprawdę wesołych świąt :D

      Usuń
  7. Podoba i to jak ;) swietny rozdzial
    Pozdrawiam i życzę wesolych świąt. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3
      Jak zwykle zapomniałam umieścić życzeń pod rozdziałem...:/
      Ale życzę Ci, by były jak najlepsze!

      Usuń
  8. Rozdział cudo ;)

    Jak dobrze, że Harry zaufał Draco i Herm i zgodził się przenieść Pamelę. Taka decyzja na pewno jej nie zaszkodzi. No i miło popatrzeć na Smoka troszczącego się o przyjaciół ;)

    Super, że Teo coraz lepiej się czuje ;) Dobrze też, że Ślizgoni mają coraz więcej informacji o Kingsley`u. Hmm, kto by pomyślał, że może być on teraz w Mungu... Oby naszemy trio pomału udało się likwidować to podziemie i wcielać swój plan w życie ;)

    Relacja Draco i Herm jest świetna. A ostatni tekst Malfoy`a - genialny, łącznie z jego wcześniejszymi przemyśleniami i wahaniem czy zapytać się Mionę czy też nie ;) i jeszcze to porównanie jej do mandragory ;)

    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Mimo, iż Ślizgon to potrafi dbać, a niekiedy i walczyć za dobro swych bliskich. Może dlatego, że zazwyczaj nie mają strasznie kochającej rodziny czy łatwego życia.

      Podziemie jest szkodliwe i trzeba je zlikwidować.
      Jak to wszystko się zakończy-w kolejnych rozdziałach.

      Bo Hermiona jest momentami jak mandragora ;)
      Cieszę się, że podoba Ci się ich relacja-pracuje na nią i nie chcę, by była za szybka, a jednocześnie, by miała to coś.

      Pozdrawiam mocno! :)
      I również Wesołych Świąt :*

      Usuń
  9. Fajny rozdział, sporo się w nim dzieje :3
    Kingsley w MUNGU? KATASTROFA!
    Wesołych Świąt :D

    Dannie High (kiedyś Dastra)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      To dobrze, bo jeśli jest nudno to tak jakby moja praca poszła na marne.

      Nowy pseudonim ;)
      Pozdrawiam mocno! I dziękuję :)

      Usuń
  10. uuu jest ciekawie :D Smok odważył się na to ? :P to czuję że spotkanie może mieć interesujący przebieg :P

    Mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział !

    Życzę spokojnych i wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i będzie miało, ale nic nie zdradzę ;)
      Postaram się, by pojawił się on jak najszybciej w miarę swoich możliwości :)

      Dziękuję bardzo i Tobie również życzę pogodnych świąt!

      Usuń
  11. Uwielbiam to opowiadanie i Twojego Malfoya i Hermione, a także to że nie jest to kolejne cukierkowe opowiadanie, że oprócz wątku Hermiony i Draco ma to inną ciekawą fabułę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, by miało one drugie dno i nie było oklepane oraz aby posiadało aktywne poboczne wątki.
      Niezwykle się cieszę, że Ci się to podoba oraz, że tak miło o tym mówisz co sprawia, że moje serce wręcz topnieje, a uśmiech robi się taki szeroki, że prawie nie możliwy.

      Bardzo dziękuję, naprawdę.
      Zawsze czytając takie komentarze od anonimowych czytelników niezwykle się cieszę, bo czuje się doceniana, a każde miejsce w waszych sercach jest dla mnie ogromnie ważne.

      Pozdrawiam ogromnie!
      <3

      Usuń
  12. Ten rozdział jest najlepszy.

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy