piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 25:,,Umowy.''

Draco



-Za niedługo przestaniemy się spotykać.-westchnęła mała, prawie jedenastoletnia dziewczynka.
Złapałem ją za ramię i szybko przytaknąłem. 
-Może jest jeszcze szansa...
-Nie!-zawołała stanowczo, lecz po chwili przeprosiła mnie i spuściła wzrok.-Wysyłają mnie do Beauxbatons.-mruknęła cicho, a zważywszy na jej poprzedni krzyk sprawiała wrażenie jakby mówiła to całkiem inna osoba. 
-Już nie uda mi się uciec, mama za kilka dni wyśle mnie do szkoły, a muszę jeszcze kupić rzeczy do niej potrzebne.-odpowiedziała równo z porywem wiatru. 
Patrzyłem jak jej jasne, ale nie, aż tak jak moje, włosy powiewają na wietrze prawie jak liście pobliskiej wierzby płaczącej. 
Dopiero wtedy, kiedy pierwsze listki zaczęły spadać na ziemię, bowiem łatwo je zerwać,  uświadomiłem sobie okrutną prawdę.
-Czyli to nasze ostatnie spotkanie? Nie zobaczymy się już więcej?-zapytałem i mocniej ścisnąłem jej ramie gdy zauważyłem jej lekko zaszklone oczy. 
-Nie wiem, chyba nie, ale bardzo bym chciała, Draco.-powiedziała i przytuliła mnie jak tylko -prawie- jedynastolatka może najmocniej. 
-Ja też.-szepnąłem kiedy już odeszła. 


            A teraz?
Stoi przede mną, a właściwie ściska mnie mocno praktycznie tak samo jak przed laty.
Pierwsze łzy już poleciały z oczu Pameli, a zarówno Granger jak i Wybraniec zmyli się gdzieś.
Kiedy uciekała z domu, a raczej z klatki, w której ją zamknęli zawsze bałem się, że coś nie pódzie po naszej myśli. Obawiałem się, że ktoś złapie ją lub zobaczy co byłoby chyba jeszcze gorsze i nie spotkamy się więcej.
Jak na nasz tamten wiek przystało, byliśmy naiwni i sądziliśmy, że przyjaźń, którą zawiązaliśmy-pierwszą przyjaźń w naszym życiu-jakoś przetrwa nawet jeśli będziemy w innych szkołach, w których nie moglibyśmy nawet pisać, bowiem listy ulegałyby kontroli.
Słyszałem, że uciekła.
Kiedy na wakacje pojechałem do rodziców niby przypadkowo spotkałem kobietę, która opiekowała się nią w dzieciństwie.
To właśnie od niej dowiedziałem się, że, nie wróciła do domu tak jak miała i nikt nie wie gdzie może się znajdować.
Nie szukałem jej, bo za często powtarzane nazwisko mogłoby być podejrzane i wierzyłem, że jeśli tylko uporządkuje sobie życie i zechce się ze mną zobaczyć-zrobi to.
Dopiero gdy dni zaczęły mijać, a ja nie otrzymywałem od niej żadnego znaku życia, zrozumiałem, że przecież ona w ogóle nie zna świata i może, nie dać sobie rady.
                 Okazało się, że była dużo bliżej niż kiedykolwiek podejrzewałem, a Wybraniec pomagał jej od dłuższego czasu przez co jestem winny mu podziękowania.
-Wiedziałam.-mówi gdy podnosi na mnie wzrok.-Wiedziałam, że jeszcze się spotkamy!


*****


Hermiona



                  Od dłuższego czasu stoi z wręcz przyciśniętymi do ściany uszami, by wiedzieć o czym rozmawiają, a kiedy to nie zadziałało rzuciliśmy nawet specjalne zaklęcia, ale prócz niewyraźnych, ściszonych szeptów czy  odgłosu kroków, nie mogliśmy nic wyłapać.
Najgorsze wydaje się to, że nie wiemy co mamy zrobić.
Należy im się chwila prywatności, a my nie mamy pojęcia kiedy w ogóle możemy tam wejść i co mamy powiedzieć. Przecież nawet jeśli to nie możemy tam tak po prostu wtargnąć!
-Całkiem inaczej to sobie wyobrażałem.-mówi Harry ściszonym głosem wciąż nadsłuchując odgłosów z salonu.
-Wyobraź sobie, że ja też.-prycham, a gdy zauważam nutę goryczy i złości w moim głosie macham lekceważąco ręką i mruczę cicho, by nie brał tego do siebie.
Znowu słuchamy i wzdycham cicho, bo mam przeczucie, że nic innego nie będziemy robić.
Czy Malfoy nie wspominał czasem, że ma odwiedzić wieczorem Teo?
I cóż za ironia!
Tak bardzo nie chciał w tym uczestniczyć, w dodatku zrobił to tylko dlatego, bo go o to poprosiłam i chciał jak najszybciej się stąd ewakuować, a teraz, proszę!
Pewnie nawet przez myśl mu nie przeszło, by wyjść z tego cholernego salonu i napewno nie zauważył naszego zniknięcia. Bo przecież teraz jest bardziej zajęty-kobietą, o której nic nie wiem i, z którą łączy go coś o czym nie mam pojęcia.
Tylko dlaczego mnie to obchodzi? Powinno mi być jej żal, bo znajomość z blondynem, a może-o zgrozo!-coś większego, nie jest niczym dobrym.
-Rozumiesz coś z tego?-pyta Harry gdy słyszymy śmiech Malfoy'a.
Liczę do dziesięciu i powoli odwracam się w jego stronę siląc się na spokojny wyraz twarzy.
-Nic, a nic.


*****


Katie



                 Wiedziałam, że tak to się skończy i dobrze przeczuwała, że jeśli choć na moment zostawię go samego coś się stanie.
Był sam tylko na moment, kiedy się kąpałam przeszedł po moich plecach zimny prąd niepokoju, ale odtrąciłam go. Wyskoczyłam z kabiny prysznicowej i założywszy szlafrok, wybiegłam w stronę naszej sypialni dopiero wtedy gdy usłyszałam huk.
Upadek Teodora.
                 Nie teleportowałam się z nim do Munga, bo jakby to wyglądało.
Potrzebujemy pomocy, bo przecenił swoje siły, które zostały nadszarpnięte przez pobicie, którego dopuścili się jego lekarze, którzy-gdyby było tego mało-pracowali razem z nim.
                 Na szczęście Teo i to przewidział.
Kiedy dał mi kartkę z nazwiskiem jakiegoś mężczyzny i kazał mi skontaktować się z nim gdy będzie potrzebował pomocy lekarskiej, najpierw pokręciłam głową nie wierząc, że może okazać się potrzebna.
Wtedy leżał na łóżku, dzień po pobiciu i ostatkiem woli i sił naskrobał jedno nazwisko na pergaminie. Teraz leży, a przytomny jest jedynie raz na jakiś czas przez blisko godzinę.
                Mężczyzna ten nazywa się Kerston. Regulus Kerston.
Kiedy Teo chodził z tą-jak dla mnie-niedorzeczną i niebezpieczną listą, on pierwszy się na niej podpisał, lecz wymagał dyskrecji. Kolegują się i jeśli chodzi o sprawy podziemia, rozumieją idealnie i to właśnie on przeprowadził zabieg.
-Teraz będzie już tak cały czas?-pytam gdy w razie odmiany i, by oderwać mnie od łóżka, w którym leży Teo,  Regulus zaproponował mi kawę na pobudzenie.-Kiedy rany się zagoją? Kiedy...
-Pansy.-przerywa unosząc dłoń.-Przez bliskie dwa dni będzie to wyglądało tak jak teraz. Będzie budził się, by zasnąć po jakimś czasie i tak w kółko.
-Dwa dni? Na pewno?
-Dwa, trzy góra. Później będzie lepiej, a jeśli chodzi o obrażenia...Zaczną goić się po tygodniu...
-Co ty w ogóle zrobiłeś, Regulusie?-pytam z jednej strony ciesząc się, że po tak mimo wszystko, krótkim czasie, zacznie podnosić się, a nie spadać, ale z drugiej zaczynam się i bać, bo do tej pory Kerston nie powiedział mi na czym tak dokładnie polegał zabieg, który przeprowadził.
-Siedziałeś tam...-kiwam głową w stronę drzwi od pokoju, w którym siedzi Teo.-...prawie trzy godziny.To nie  może być żadne ni poważnego.
-Kiedy upadł złamał kość, która już była w beznadziejnym stanie po bójce...Dodatkowo miał naruszone inne części nogi...Gdyby nie zabieg...mógłby nie chodzić.
Wpierw otwieram szerzej oczy, a następnie ukrywam twarz w dłoniach i zamykam oczy nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że przez to, iż wplątał się w tą sprawę mógłby zostać kaleką.
-Co z Mungiem, co reszta...
-Magomedyków? Cieszą się z chwilowego zwycięstwa.-przerywa ze wstrętnym uśmiechem, a ja szybko podnoszę się z miejsca i odłożywszy filiżankę z na wpół wypitą kawą na blat, który nas oddziela, żwawo kieruje się do Teodora. Regulus nie idzie za mną. Zapewne zdaje sobie sprawę, że potrzebuje w spokoju to wszystko przetrawić, bo przecież i tak będę tu tkwiła do nocy, rana, ciągle...
                  Teo ma zamknięte oczy. Kwiaty na stoliku obok niego wydają się bardziej żywe niż on, który obecnie jest prawie tak blady jak śnieżnobiała kołdra, którą jest okryty.
-Kochany, widzisz do czego to doprowadziło...-szepcze łapiąc go za dłoń i ściskając ją mocno.-Kiedy obudzisz się całkowicie, nie popuszczę Ci, Teo. Zawsze mówiłeś, że na Ciebie nie krzyczę, ale teraz...Oj, zapamiętasz te chwilę na długo. A potem wrócimy do domu, będę Cię wspierać i już więcej nie dam Ci zorbić takiej głupoty...-kończę łamliwym głosem po czym ciągnę nosem, przecieram wierzchem dłoni lekko załzawione oczy, przypominam sobie, że muszę dać reszcie znać, bowiem obiecałam, a następnie kładę się koło niego mocno zaciskając i jego dłoń i kładąc swą głowę na jego ramieniu.



*****

Hermiona



                  Nie mogę już słuchać jego wiecznego podgwizdywania i obserwować tego głupkowatego uśmiechu, który szczyci jego twarz podczas gdy ja ubieram się i wkładam ostatnie rzeczy do torebki nim wyjdę do czarodziejskiej biblioteki. Jest to szczególnie nieznośne zważywszy na kolejny koszmar, który męczył mnie w nocy.
-Za niedługo zrobisz z mojego mieszkania antykwariat.-mówi gdy przed wyjściem kieruje się na moment do kuchni, by napić się kawy.
Puszczam jego uwagę mimo uszu.
-Powiesz mi wreszcie o co w tym chodzi?-pytam nim zdążę ugryźć się w język co owocuje jego zaciekawionym spojrzeniem.
-W czym?
-Pamela.-rzucam jedynie w odpowiedzi wiedząc, że tyle wystarczy.
Malfoy napina się i przez moment mierzy mnie uważnym spojrzeniem tak jakby sprawdzał czy może powierzyć mi tą informację.
-To moja... pierwsza przyjaciółka. Poznaliśmy się jeszcze przed Hogwartem, kiedy wymykała się z domu.-wyjaśnia.-Tyle powinno Ci wystarczyć.
-Ależ oczywiście.-parskam.
-Czyżbyś czuła się zagrożona?-pyta nachylając się ku mnie.
-W życiu!-reaguje szybko po czym stawiam kubek, z którego sączyłam kawę, na blat, a następnie kieruje się w stronę przedpokoju, by założyć buty.-Ewentualnie Pansy mogłaby. To ona jest Twoją przyjaciółką, nie ja.-dodaje, a po chwili słyszę coraz to głośniejsze kroki blondyna, który z lekko gniewną miną opiera się o framugę.
-Jeśli im to powtórzysz...to co się wczoraj wydarzyło jak również o samej Pameli...Wszystkiego się wyprę.-mówi całkowicie poważnie i kontynuuje gdy odbiera moje pytające spojrzenie.
-Blaise nie dałby mi spokoju. Byłoby mnóstwo pytań, a jej życie było na tyle burzliwe, że nie potrzebne jej więcej komplikacji.
-Cóż za troska.-ironizuje kładąc dłoń na klamce.-O której idziesz dziś do Teodora?
-Około siedemnastej, a co?-pyta.
Wychodząc rzucam przez ramię:
-Czekaj na mnie.


*****



Harry




                Jej jasne włosy porozrzucane są po całej poduszce, a na twarzy błąka się leniwy uśmiech.
Nigdy nie należała do rannych ptaszków, toteż wyjaśnia dlaczego o dziesiątej nie można ujrzeć jej na nogach, a wręcz przeciwnie-zakopaną w pościeli.
               Ciągle intryguje mnie sytuacja, która miała wczoraj miejsce i mimo, że gdy wróciliśmy długo rozmawialiśmy i wyjaśniła mi wszystko, czuję się tak jakby w pewnym sensie się ode mnie oddaliła.
Gdy zginęła Ginny, z którą rozstaliśmy się dla bezpieczeńśtwa, głównie jej-co teraz uważam za kompletną głupotę-przeżyłem ogromny ból.
Nie byliśmy razem, ale gdzieś tam w głębi kochałem ją i próbowałem o tym zapomnieć spędzając noce w towarzystwie licznych, obcych kobiet, z którymi chciałem podzielić się ciepłem i bliskością choć na chwilę.
Udało mi się pozbierać i raz na zawsze oddzielić rudowłosą Gryfonkę od kojarzącego się z nią bólu, bowiem zacząłem wspominać ją z uśmiechem, a nie łzami właśnie wtedy kiedy poznałem Pamelę.
Na samym początku czułem do niej jedynie sympatię i dziwne wrażenie, że jestem za nią odpowiedzialny i, że muszę odciągnąć ją  od tego nędznego i ubliżającego życia.
Dopiero po kilku tygodniach, miesiącach poczułem, że mógłby z nią być. 
Być, nie tylko wieczorami, dzielić się nie tylko rozmową.
A teraz gdy zacząłem przyzwyczajać się do tej myśli, że moglibyśmy być jednością wkroczył Malfoy ze swoją, a raczej ich  przeszłością, choć z drugiej strony to ja ją do niego, zaprowadziłem.
Może będzie chciał spróbować? Z nią?
-Harry?-usłyszałem gdzieś z boku.
-Muszę lecieć, mam szkolenie.-odpowiadam i nachylam się, by pocałował ją lekko, a następnie pogładzić lekko jej policzek.
-Spotkamy się? Dzisiaj?-pyta cicho i podnosi się mocno zaciskając kołdrę na swoim nagim ciele.
-Dzisiaj, przyjdę po Ciebie.-mówię i w przeciwieństwie do niej-ubrany-biorę różdżkę do rąk.
-Gdzie, Harry?
-Niespodzianka.-odpowiadam z uśmiechem i teleportuje się.
               Kiedy moje stopy dotykają podłogi w domu, który dzielę z Ron'em i Hermioną, uderza mnie przykre wrażenie, że wciąż ukrywam moje więzi z Pamelą przed praktycznie całym światem czarodziejskim.
Do wczoraj. Od wczoraj wie o tym jeszcze Malfoy.
-Gdzie byłeś całą noc?-pyta Ron, który nagle pojawił się koło mnie.
-Nigdzie. Musiałem coś...załatwić.-dla efektu wzruszam ramionami chcąc wyglądać bardziej spokojnie i szczerze.
-Dobrze...Najważniejsze, że wróciłeś na szkolenie aurorskie.-odpowiada, a ja prycham w duchu. Ta, najważniejsze. 



*****
 

Blaise




                Mimo temperatury na plusie wieje chłodny, poranny wiatr.
Szybki krokiem przemierzam Śmiertelny Nokturn raz po raz zerkając na zegarek nie chcąc spóźnić się na umówione spotkanie.
Wokół życie nie jest zbyt huczne, a czarodziei jak dotychczas spotkałem tylko kilku, pewnie z powodu godziny jest bowiem kilkanaście minut po dziesiątej rano.
                Nie chce się spóźnić, bo pośrednik nigdy nie czeka. Jeśli się nie zjawie o wyznaczonej godzinie odejdzie wraz z przesyłką, której  już pewnie nie odzyskam.
A nie mogę zawieść Teo.
                 Przed wyjściem zostawiłem kartkę dla Pansy, by się nie martwiła.
Napisałem, że teleportowałem się w okolice Pokątnej, by kupić składniki do naszych eliksirów na, które możemy w najbliższym czasie dostać jakieś zlecenie.
Nigdy nic nie wiadomo, a nie możemy dopuścić do sytuacji, by w czasie pracy nagle czegoś zabrakło.
-Mam nadzieję, że popołudnie będzie słoneczne.-mówię gdy podchodzę do mężczyzny w kapeluszu, który lekko nachodzi mu na oczy przy sklepie Borgin'a&Burkes'a.
Dla przypadkowego przechodnia te słowa nic nie znaczą, lecz gdy mężczyzna odwraca głowę w moją stronę wiem, że to ten, z którym jestem umówiony.
Taki sygnał dla wtajemniczony.
-Masz?-pytam na co on szybko przytakuję i zagłębia dłoń w wewnętrznej kieszeni płaszcza.-Ile?
-Trzech.
-Tylko?-wzdycham na co odpowiada jedynie krzywym uśmiechem.
Szybko odbieram papierową kopertę wypełnioną dokumentami po czym dziękuję cicho pod nosem.
-Co u niego?
-Przez większość czasu jest nieprzytomny.-informuje krótko dochodząc do wniosku, że nie ma sensu ujawniać więcej informacji. Wciąż nikogo nie ma w pobliżu.
-Nie widzieliśmy się.-rzucam jeszcze odchodząc.
-Jak zawsze.
W dali słyszę jeszcze jego lekki śmiech.



*****

Draco



                   Nikt tu nie był, to jest pewne.
Nasz dom, w którym mieszkaliśmy w czasie walk z Zakonem odstrasza na pierwszy rzut oka, ale mimo wszystko wchodzą do niego nie przerażony bijącą pustką i chłodem.
Mam jeszcze kilka minut.
                    Zaklęciem odkurzam blat i sprzęty w kuchni, a następnie robię kawę, z którą zmierzam do pokoju, w którym przetrzymywaliśmy Elfias'a.
Tutaj też go zabiłem, myślę klękając i jedną dłonią przesuwając po brzegach przewróconego krzesła oraz popijając kawę jednocześnie.
Nigdy nie liczyłem ile osób się tu przewinęło i ilu tu zginęło.
                   Podnoszę się na dźwięk coraz to głośniejszego pukania.
Odłożywszy kubek kieruje się do drzwi i otwieram je, następnie siląc się na spokojny uśmiech, która ma jedynie zachęcić mojego gościa do postawienia kolejny kroków w przód.
-No i jak? Co porabia nasz drogi, były Minister?-pytam idąc przed siebie i oczekując kolejnych informacji na temat sprawowania Kingsley'a, którego śledzi jeden z dawnych sprzymierzeńców.
-Cóż...mam pewien problem...-tłumaczy przez co gwałtownie zatrzymuje się i z kamienną twarzą odwracam w jego kierunku.
Gdy zauważam jego wystraszoną minę próbuję powstrzymać coraz to większą wściekłość. Jak można zepsuć coś takiego! Nie mogę robić tego sam. Kingsley mógłby mnie poznać, ktoś zauważyć, a nawet jeśli zażywałby eliksir wielosokowy to na pewno wzbudziłbym podejrzenia u Granger, której gniew jest dla mnie gorszy niż  pocałunek dementora.
-Zgubiłem jego ślad.-przyznaje cicho powodując, że chyba zaraz oszaleje. Teraz? Kiedy byłem już tak blisko?!
-Jak to możliwe?-pytam podchodząc do niego i wymierzając mu siarczysty policzek od, którego chwieje się i zatacza do tyłu, ale nie upada.-Jak?!
-Nie wiem! Był, widziałem go...Odwróciłem się tylko na chwilę!-woła spanikowany, a ja nie mogę powstrzymać się od wrażenia, że wygląda jak mały, zapędzony w ślepy zaułek szczur.
-Wracaj! Wracaj tam i nie pokazuj mi się na oczy nim go nie odnajdziesz!-krzyczę i szybko rzucam na niego kilka zaklęć na wskutek, których zakrywa twarz rękoma, na której swoją drogą zaczynają pojawiać się coraz to nowsze siniaki i zadrapania, a z jego gardła wyrywa się pojedynczy krzyk.
-Ale nie będę czekał za długo...-mamroczę i podchodzę bliżej niego, by poklepać go w ramię.-Nie będę.


*****

Pansy




Kupię kilka składników do eliksirów i wracam.
Kocham Cię.
Blaise.  



                Westchnęłam głęboko i skierowałam się do kuchni, by przygotować dla siebie śniadanie po drodze przypominając sobie, że o piątej mamy teleportować się do Teodora, który według tego co mówiła nam Katie, jest świeżo po zabiegu. 
                  Teraz siedzę w łazience z eliksirem, który nie dawno opracowałam. 
Moment temu dodałam do niego kilka kropel swojej krwi, którą pobrałam z opuszka palca. 
                  Eliksir ten stworzyłam kilka miesięcy temu, parę dni po zatrzymaniu Kingsley'a. 
Długo nad nim pracowała, a gdy wreszcie osiągnęłam pożądany efekt byłam naprawdę zadowolona. 
Nikt o nim nie wie.
                   Gdy mija czas, a ostatnia kropelka krwi opada na dno i zabarwia przezroczysty płyn, podnoszę się z miejsca uprzednio odkładając ostrożnie buteleczkę na umywalkę.
Uśmiecham się lekko, lecz marszczę czoło gdy czyjeś kroki zaczynają roznosić się po otoczeniu. 
-Pansy?-słyszę, więc szybko chowam eliksir do szafki jednocześnie zakrywając ją za innymi flakonami i ręcznikami. 
-Jestem, jestem...-mruczę cicho wychodząc naprzeciw niego, a już po chwili tkwię w jego ramionach.
-Kupiłeś wszystko?-pytam przypominając sobie treść liściku, który dla mnie zostawił.
-Mam to czego potrzebowałem.-odpowiada, a gdy, wkłada moją dłoń w swoją po moim ciele rozlewa się fala ciepła przypominająca mi, że za niedługo owego ciepła może być jeszcze więcej. 
Muszę poczekać jedynie na wyniki eliksiru, który działa niczym tester ciążowy i, który ujawni czy odzyskamy córkę czy nie. 



*****


Draco




-No nareszcie, Granger!-wołam gdy słyszę trzask drzwi i nerwowy, szybki krok, a już po chwili do środka wlatuje owa kobieta, która jedynie mruczy cicho pod nosem już już i lewitując koło siebie kilka grubych ksiąg, kieruje się ku sypialni.
Ta kobieta jest niemożliwa, myślę kręcąc głową.
Korzystając z okazji wyciągam dokumenty, które schowałem pod stolikiem gdy zbliżała się godzina koło, której brunetka miała wrócić do domu i zagłębiam się w nich na tyle ile okazja mi pozwala.
Kingsley, a raczej Arthur Crowel, bo tak podpisuje się na wszelkich dokumentach i przedstawia się innym, wygląda teraz całkiem inaczej.
Jak można było się spodziewać, zatrudnił się też w małej kancelarii adwokackiej jako asystent jednego z adwokatów i wynajmuje mieszkanie w jednym z osiedli.
-A co z Blaise'm i Pansy?-pyta, a gdy słyszę jej głos za sobą szybko zakrywam papiery wiedząc, że jeśli zobaczyłaby co przeglądam chciałaby abym opowiedział jej pokrótce czego nowego się dowiedziałem, a nie mam na to ani czasu ani ochoty.
-Już na nas czekają.-odpowiadam po czym bez dalszych słów łapie ją za dłoń i teleportuje pod adres, który przez telefon podała mi Katie.
                   Okolica jest całkiem inna niż sądziłem, że będzie.
Spodziewałem się bowiem ciemnego zaułka, tajemniczego i nie za barwnego, w którym bardzo łatwo się ukryć, a zamiast tego przed oczami rozpościera mi się jasna, słoneczna ulica z ławkami, latarniami i zarysem parku, który jest w pobliżu oraz domu, które pomalowane są na różne odcienie żółci, pomarańczu i bieli.
-Wow...-wyrywa się kobiecie, a gdy kieruje na nią wzrok rumieni się lekko. Elokwencja godna Potter'a, przebiega mi przez myśl.
-Numer 4.-mówię decydując, że tym razem jej odpuszczę, a gdy po pokonaniu kilkunastu kroków w towarzystwie ciszy, stajemy przed drzwiami z tym numerem, pukam lekko.
-Tak?-pyta mężczyzna, który wygląda jakby był blisko trzydziestki.
-My do Teodor'a Nott'a.-wyjaśniam na co on jedynie kiwa głową i szybko wpuszcza nas do środka.
-Hermiona! Draco!-woła Katie zmierzając ku nam z wyciągniętymi przed siebie rękoma.
Uśmiecham się lekko w czasie gdy Hermiona na moment zamyka ją w swoich ramionach.
-Możemy?-pytam znacząco kiwając głową w głąb domu.
Przytakuje szybko, a wysłuchawszy, w którym pokoju leży szybko do niego idziemy.
-Cześć stary.-witam się i cieszę się bardzo gdy zauważam, że jest przytomny.
Blaise i Pansy siedzą po jego prawej stronie, a Hermiona szybko zajmuje lewą i łapię pobitego za dłoń-co spotyka się z jego ciepły uśmiechem-więc opieram się o ścianę naprzeciwko.
-I jak się czujesz?-pytam kiedy nic innego nie przychodzi mi do głowy.
-Zdajesz sobie...sprawę...jak banalnie to brzmi?
-Co Ci wpadło do tego łba żeby poddawać się takiemu wysiłkowi?
-Przestań...nie praw mi kazań, tym bardziej ty Blaise...pewnie Katie to zrobi...-odpowiada i kaszle głośno sprawiając wrażenie jakby płuca miały mu zaraz wypaść.
-Dziewczyny, mogłybyście z nią pogadać?
-Jeśli liczysz, że będziemy świecić za Ciebie oczami...
-...tak, na to właśnie liczę, Pansy.-przerywa przez co Blaise chichoczę cicho narażając się tym na piorunujący wzrok zarówno żony jak i Hermiony.-Proszę...
-No dobrze...zawsze muszę wam wszystkim ratować tyłki...-pomrukuje pod nosem Pansy po czym podnosi się i wychodzi wraz z Granger, która nie może powstrzymać się od mruknięcia, że to i tak nic nie da. 
                 Zajmuje jej miejsce i przez chwile siedzimy w milczeniu.
Mierzymy się wzrokiem i wsłuchujemy w ciężki oddech Teodor'a czując się tak jakby na moment zakneblowali nam usta.
W mig pojęliśmy, że specjalnie doprowadził do tego, że zostaliśmy we trójkę.
-Masz, Blaise?-chrypię Teo jednocześnie odwracając wzrok na czarnoskórego.
-Ja miałbym zawieść? Nigdy! Wszystko poszło gładko i muszę Ci powiedzieć, że ja...
-Blaise...
-No, dobra, dobra.-wzdycha po czym wyjmuje z wewnętrznej kieszeni cienkiej kurtki kopertę.-Trzech.
-Tylko?-pyta Teo podczas gdy na jego twarz wpływa wyraz zawiedzenia i taki jakby ktoś przed chwilą obciął mu skrzydła.
-Też tak zareagowałem.-odpowiada Zabini potęgując jeszcze bardziej moje zdziwienie i szok.
-O co wam chodzi?-pytam.
O ile rozumiałem, że Teo chciał byśmy przez moment zostali we trójkę, to nie mam pojęcia-nawet najmniejszego-co się dzieje i o czym mówią.
-Kiedy odwiedziliście mnie świeżo po pobiciu dałem Blaise'owi kopertę...z dokumentacją o podziemiach w Mungu...
-Czekaj!-wołam czując jak mnóstwo informacji zaczyna wręcz kotłować się w mojej głowie.-Jesteś w to zamieszany?!-pytam kierując wzrok na Zabini'ego.
-Podałem tylko tę listę...trafiła do niektórych ministrów...oczywiście anonimowo.-bełkoczę i odwraca wzrok jak bał się, że przez długie trzymanie go na mnie, zamieni się w kamień.
-Nie krzycz...to był mój pomysł...i mam dla was...propozycję.-studzi moje nerwy Teo.
Zerkamy na niego zaciekawieni.
-Zacznijmy współpracować...Ja chce zamknąć podziemie, ty Draco chciałbyś dorwać Kingsley'a...połączmy to.-proponuje krzywiąc się lekko równocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej.-Narazie leżę bezczynnie, ale jesteście wy. Dobrze wiem Draco, że prowadzisz prywatne śledztwo o Kinsgley's...-kontynuuje, a gdy otwieram buzie, by zaprotestować lub chociażby dowiedzieć się skąd posiada te informacje, zbywa mnie leniwym ruchem dłoni.-Złapmy go razem. Odzyskam...pełną sprawność...za ponad tydzień, wtedy wam pomogę.
-Ale co to ma sobą wspólnego? Podziemia,a to, że...
-Chcesz się zemścić.-dokańcza za mnie Blaise z krzywym uśmiechem.
-Nie tylko! Chce też sprawiedliwości!-wołam oburzony, a jednocześnie zły.
-Spokojnie...Jeśli złapiemy Kingsley'a w zamian za krótszy wyrok zezna o podziemiach, dostarczy dowodów...a potem go zamkną.-tłumaczy.
-A ja? Co ze mną?
-Zapomniałeś, Blaise? Sprawił, że dziecko twoje i Pansy nie przeżyło. Zabił waszą córkę...
Znów zapada milczenie w czasie, którego Zabini podrywa się z miejsca i opiera dłonie na parapecie.
Tyle czasu walczył, by o tym zapomnieć, a teraz powróciło to do niego ze zdwojoną siłą. 
Raz po raz kręci głową, a po chwili uderza pięścią w okno i z mocno zaciśniętą szczęką kieruje się do drzwi jakby chciał wyjść. A może naprawdę chce?
-Wchodzę w to.-rzuca przez ramię, a kiedy zastyga bez ruchu, z dłonią na klamce, wiem co się szykuje.
Specjalnie stoi plecami do nas, a Teo wręcz wbija we mnie wzrok, bo obaj czekają na moją decyzję, na kolejny ruch, który z pewnością należy teraz do mnie.
Granger się wkurzy. 
-Już i tak siedzę w tym po uszy.-wzdycham podnosząc się z miejsca.
-Chłopaki...jesteście...ja...tak bardzo...-plączę się.
-Wiemy. My ciebie też.



*****

Hermiona



                  Tak jak  myślałam rozmowa z Katie na temat nieodpowiedzialnego zachowania Teodora nie przyniosła żadnych rezultatów.
 Pansy, która głównie prowadziła dialog, bowiem domyślałam się, że był to tylko pretekst, by zostali sami, bo od kiedy to Teodor Nott wpierw myśli o reprymendzie ze strony swojej dziewczyny, nie zdziałała za wiele. Katie nie dała przemówić i podważyć jej wersji, więc gdy tylko Nott poczuje się lepiej nie będzie miał lekko.
                  Gdy wyszli, pół godziny później niż ja i Pansy, odrazu uderzyła mnie zmiana w wyglądzie i w zachowaniu Blaise'a. Chciał to zamaskować, oczywiście, ale to chyba właśnie te za szerokie i za częste uśmiechy go wydały.
Przynajmniej przede mną.
                  O co znowu chodzi, myślę gdy wraz z blondynem pojawiamy się znowu w jego mieszkaniu.
Malfoy jakby nigdy nic znika w swojej sypialni, ale ja nie zamierzam mu odpuścić.
Czekam, aż zamknie drzwi, a następnie najciszej jak mogę kieruje się jego śladami i przystawiam ucho do drzwi. Cisza. I to przez dłuższy czas, który zaczyna dłużyć się w nieskończoność.
Kiedy już nie mogę wytrzymać i odpędzam od siebie myśl, by wrócić do pokoju, decyduje się skonsfrontować go ze swoimi przypuszczeniami.
-Malfoy, możesz mi wyjaśnić....-zaczynam wchodząc, lecz urywam zauważywszy, że blondyn jest właśnie w trakcie odwieszania, wcześniej śniągniętej koszuli na wieszak.
-Granger, Granger.-cmoka napawając się moim rumieńcem, któy zdążył w między czasie wpłynąć na moje policzki.-Nigdy nie pukasz?
-Co ty znowu kombinujesz?-pytam mrużąc oczy i podchodząc bliżej niego. Staram się nie patrzeć na jego tors, a w myślach powtarzam najlepszą obroną jest atak niczym stałą mantrę.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.-odpowiada i wzrusza ramionami. Niczym nie okrytymi ramionami.
-Mam uwierzyć, że spędziliście tyle czasu sami na jakiś męskich sprawach lub na wspomnieniach?!-krzyczę.
-Dokładnie tak.-kontynuuje swoją grę niewzruszony.
-I to niby dlatego Zabini tak bardzo się szczerzył? Na Godryka, Malfoy!-wołam zakładająć dłonie na piersi.
-Na Salazara, Granger!-odbija piłeczkę.-Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy!
-A co z Kingsley'em, co? Masz coś ciekawego? Bo akurat to, to jest moja sprawa.-pytam przesłodzonym głosem wymownie kierując wzrok na biurko, w którym ostatnio znalazłam zabezpieczone dokumnety.
-Nic.-odpowiada i nie stara się nawet, by jakoś zatuszować swoje kłamstwo, które i tak wyczuwam.
Co za parszywy gad! Stoi przede mną z tą pyszałkową miną i nie chce przyznać się do czegoś czego i tak się dowiem, prędzej czy później.
-Pamiętasz, że mieliśmy umowę? Miałeś mi wszystko mówić!
-Powiem Ci jeśli uznam to za potrzebne, nie możesz tego zrozumieć?!-warczy, a po chwili mocno łapie mnie za nadgarstek i siłą sadza na łóżku, wszystko robiąc tak szybko, że pokornieje na chwilę.
Siada koło mnie, a jego słowa jeszcze przez moment wiszą w powietrzu drażniąc moje bębenki.
W tym wszystkich co się między nami dzieje-raz w pozytywnym, a raz w bardzo negatywnym sensie-najdziwniejsze jest chyba to, że nigdy nie można przewidzieć jak nasze starcie się zakończy ani tego jak to na nas wpłynie.
-Czemu nie chcesz się przyznać, że znowu wplątałeś się w coś głupiego?-pytam cicho i, by uspokoić się zaczynam jeździć opuszkami palców po jego dłoni uprzednio zdejmując ją z mojego nadgarstka, który mocno ściskał.
Dziwi się, ale nie komentuje tego.
-Od kiedy to interesujesz się czy mam kłopoty?-wzdycha zerkając na mnie tak pustym wzrokiem, że, aż ciarki przechodzą mi po plecach.
-Mieszkam z tobą. To do czegoś zobowiązuje.-wzruszam ramionami ostrożnie.
-Umówmy się, że jeśli coś będzie się działo powiem ci, dobrze?
-Obiecujesz?-pytam i uśmiecham się lekko gdy blondyn wyrywa ręką zaprzestając mojej dotychczasowej czynności tylko po to, by zamknąć moją dłoń w jego i spleść ich palce.
Krzywi się przez co mam ochotę wyjść stąd z towarzyszącym trzaśnięciem drzwiami, ale coś niesamowicie mocno trzyma mnie na tym łóżku zupełnie tak jakbym była skrępowana niewidzialnymi więzami, a on sam zerka na mnie spod ukosa i raz po raz mocniej ściska moją dłoń.
-Obiecuje.-mówi po chwili.
I wiem, że znowu kłamię.



*****
Jeśli rozdział jest gorszy niż zazwyczaj lub macie jakieś zastrzeżenia, proszę o wyrozumiałość, bowiem jestem chora. Ledwo trzymam się na nogach i gdyby nie to, że nie chciałam byście czekali dłigo na rozdział, publikuję dzisiaj. 
Pozdrawiam mimo wszystko.
Vivian Malfoy.
                  

18 komentarzy:

  1. Hej.:)
    Przepraszam, że ostatnio skomentowałam tak krótko.:)
    A więc akcja się rozkręca. Bardzo intryguje mnie związek Harry'ego. Chłopak zasłużył na szczęście, które w jakiś sposób daje mu Pamela. Z resztą ona również. Cieszę się, że odnalazła Draco. Mają wspólne wspomnienia. Może on również pomoże ją jakoś bardziej, hm.. Ośmielić? To chyba dobre słowo.
    A Hermiona w ogóle nie jest zazdrosna, wcale.:) Rozbawiła mnie ta scena.:P
    Pansy.. Co ona szykuje? Jak to chce przywrócić swoją córeczkę? Oj, intrygujesz, intrygujesz.:P
    Przystojni, srebrni, ślizgońscy muszkieterowie znowu poniosą swoją wendettę na na wrogach. Nie, żeby Kingsley'owi się nie należało. Mam nadzieję, że wszystko wypali po ich myśli, bo nie wiem, czy jestem gotowa na stratę któregoś z chłopaków.
    Wracaj szybko do zdrowia.:) Ja też chwilowo umieram, więc znam twój ból znakomicie.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Hej :D
      Taki osobny wątek, nowy związek Harry'ego.
      Draco i Pamela przyjaźnili się od dziecka dlatego będą mieli wspólne wspomnienia i momenty.
      Hermiona nie jest i to ani troszkę ;)
      Ja chyba też nie byłaby gotowa na utratę któregoś z nich, ale nie wiem, znaczy wiem, ale nie zdradzę ;), jak to się dalej potoczy.

      Dziękuję! Mam nadzieję, że podniosę się i wyzdrowieje oraz równie mocno Cię pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Jest okej. Zdrowiej szybko, by mieć czas na pisanie nowych rozdziałów.
    Serdecznie Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię chorować. Nic mi się wtedy nie chcę ;)
      Postaram się zrobić wszystko, by doprowadzić się do ,,stanu używalności''.
      Dodam kolejny rozdział jak najszybciej.
      Pozdrawiam mocno :D

      Usuń
  3. Rozdział super! Nie mogę doczekać się następnego :D
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że Ci się podoba!
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. SUPER, SUPER! Ale pisz już kolejny rozdział, bo się uzależniłam od Twojego opowiadania i muszę caaały czas czytać, a ty mi tu robisz takie przerwy! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, weny i pozdrawiam gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi czytać, że tak bardzo lubisz to opowiadanie.
      Bardzo ciepło robi mi się wtedy na sercu i strasznie mi miło gdy widzę komentarze od czytelników, którzy zostawiają po sobie ślad dając mi tym samym wielkiego kopniaka do pracy :*
      Pozdrawiam mocno i dziękuję!

      Usuń
  5. Wow. Nasza trójka Ślizgonów zaczyna działać. I rzeczywiście każdy z nich ma dobry powód żeby dorwać Kingsley`a. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że im się to uda i nie wplątają się za bardzo w kłopoty.

    Harry coraz bardziej przywiązuje się do Pameli ;) Myślę, że oni obydwoje potrzebują siebie żeby w końcu zacząć żyć i zostawić przeszłość za sobą. No ale wiadomo, że nic nie dzieje się od razu... Trzymam za nich kciuki ;)

    Ciekawe co Pansy kombinuje z tym eliksirem... Mam nadzieję, że to nic niebezpiecznego.

    I mam wrażenie, że Herm będzie teraz miała Draco bardziej na oku, bo już zauważyła, że coś kombinuje i chyba mu do końca nie uwierzyła... zobaczymy co z tego wyjdzie ;)

    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynają ;)
      Mają dobry powód, chęć walki, ale i zemsty, więc nie wiadomo co z tego wyjdzie.

      Harry i Pamela uzupełniają się, ale on nie wie do końca czy to nie zwykłe przywiązanie i poczucie odpowiedzialności, a ona z kolei nie wie czy to na pewno miłość. Nigdy nie czuła czegoś takiego i nie wie czym ona właściwie jest.

      Ciesze się, że Ci się podoba i dziękuję bardzo za życzenia.
      Pozdrawiam bardzo :D

      Usuń
  6. a mi się bardzo podoba rozdział :)
    tak mi się go gładko czytało , taki przyjemny :)

    Fajnie, że Pansy może odzyskać dziecko, chociaż nawet nie pomyślałam że może do czegoś takiego dojść :)

    Ciekawa jestem jak dalej potoczy się akcja z Kingsley'em bo pewnie łatwo nie będzie.
    Dobrze, że z Teo jest już lepiej bo po ostatnim rozdziale to za ciekawie nie było i zastanawiałam się czy w ogóle wyjdzie z tego :)

    Podobała mi się postawa Hermiony i Draco na końcu - taka mała odskocznia od tego jak zawsze rozmawiają , i końcówka jak pomimo tego że wiedziała że znowu Draco kłamie tak spokojnie się zakończyło :)

    WENY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pansy też nie miała łatwo, swoją drogą prawie każdy Ślizgon nie ma łatwo i zawsze pod górkę, ale może los się odwróci?
      Należy jej się trochę szczęścia tylko nie wiadomo jak to wszystko się zakończy.
      Wzlotem czy kolejnym upadkiem.

      Teo jest silny i nie wiem czy coś fizycznego mogłoby go pokonać. ;)

      Tak, nie zawsze muszą się kłócić i na siebie krzyczeć, choć nie znaczy to też, że będzie teraz zawsze tak milusio.

      Pozdrawiam mocno i dziękuję!

      Usuń
  7. oczywiście chciałam na początku napisać i zapomniałam - cudny szablon !!

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam Twoje opowiadanie i bardzo cieszę się z nowego rozdziału
    Pam i Draco jako przyjaciele, myślałam po wcześniejszym rozdziale, że może kuzyni a tu niespodzianka :D ciekawe jak to dalej się potoczy
    co do Miony I Draco to z odcinka na odcinek jest ciekawiej... ich przemyślenia nawet takie prozaiczne wpływają na to kim są i na ich wspólne mieszkanie... Ciekawe co będzie w szkole, kiedy ich tam wyślesz
    czekam

    pozdrawiam

    U mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję.
      Naprawdę cudownie się czuję widząc, że coraz więcej osób się w to wciąga i naprawdę się ciesze, że mam dla kogo pisać. Jesteście wspaniali <3

      Dziękuję też, że znowu zostawiłaś po sobie ślad i, że wciąż ze mną jak i z opowiadaniem jesteś. Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  9. Matko Słodka! Jak ty wspaniale piszesz! Masz naprawdę ogromny potencjał, mam nadzieje, że go wykorzystasz! Każda końcówka rozdziału utrzymuje czytelnika w prawdziwym napięciu i niecierpliwym oczekiwaniu na kolejny rozdział! Tak bardzo nie mogę się doczekać nowego rozdziału... robisz duże przerwy, ale na każdy rozdział warto tyle czekać! Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Tak ślicznie dziękuję za takie przejęcie się i wciągnięcie w sytuacje.
      Również mam nadzieję, że uda mi się zdziałać coś więcej, ale zawsze będę wam wszystkim wdzięczna do końca :)
      Przerwy między rozdziałami nie są nigdy większe jak tydzień, ale najchętniej bym je zmniejszyła, lecz koniec roku-konkursy ostatnie, więcej testów (przynajmniej u mnie) i masa innych spraw do pisania.
      Ciesze się, że sądzisz, iż warto, bo to dla mnie naprawdę wiele znaczy! Pozdrawiam cię równie mocno i bardzo serdecznie dziękuję!

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy