sobota, 1 marca 2014

Rozdział 20:,,Wieczór zapomnienia.''

Draco



                   Na zewnątrz jest już całkiem ciemno, a gdzieś w oddali słychać pohukiwanie sowy.
Zamykam samochód, uprzednio wciskając mały guzik na wskutek czego światła pojazdu, migają krótko, a następnie dumnym krokiem kieruje się ku głównym drzwiom jednocześnie modląc się, by to właśnie Granger je otworzyła, bo nie mam ochoty na bezsensowną wymianę zdań z jej przyjaciółmi.
Pukam raz i drugi, a już po chwili słyszę kroki dochodzące z wewnątrz domu.
-Cześć, Weasley.-syczę przeklinając w duchu równocześnie, że z całej trójki to właśnie jego do mnie poniosło.-Przyjechałem po Granger.
-Wiem, Malfoy.-odpowiada mrużąc oczy przez co wygląda jeszcze bardziej komicznie niż zwykle.-Zaraz powinna zejść.
-Zdajesz sobie sprawę, że sprawiasz wrażenie jakbyś był jej ojcem?-pytam wrednie oglądając jego opiekuńczą postawę.
-Nie interesuje mnie Twoje zdanie, fretko.-ucina szybko niedbale machając dłonią.-Nie zmienia to oczywiście faktu, że jesteś najbardziej parszywym idiotą jakiego w życiu spotkałem, ale to jej decyzja. Jeśli chce z tobą wyjść...
-Tak chcę.-przerywam ostro przewracając oczami. Nawet teraz nie może powstrzymać się od podzielenia się ze mną swoim zdaniem na mój temat! Nędzna imitacja czarodzieja bez krzty szacunku i wyobraźni.-Cześć, Potter!-wołam gdy wręcz siłą przedostaje się do środka uprzednio wymijając Łasica, który bez powodzenia próbuję ukryć swoją coraz to większą irytację.-Nie przywitasz się z kolegą?-dodaje widząc jak wzdycha wrogo i próbuje uciec do kuchni.
-Przestań.-mruczy cicho pod nosem z taką bezsilnością, że przez moment wprawia mnie ona w osłupienie.-Wiesz, że nie dożyjesz jutra jeśli coś jej zrobisz?
-To była groźba, Potter?-pytam tonem pełnym rozbawienia.-Na prawdę nie wiem jak taka inteligentna kobieta jak Granger może przyjaźnić się z takimi półgłówkami...!-wzdycham pod nosem.-Mam zamiar miło spędzić wieczór, lecz wy macie w głowie mnóstwo czarnych wizji. Wiecie jak przerażający jest fakt, że na przemian bawicie się w jej tatusia?
-To po prost troska, Malfoy, ale i tak nie wiesz co oznacza takie uczucie...
-Milcz Weasley.-przerywam czując napływającą złość, która niebezpiecznie zaczyna rozlewać się po moim ciele. Dziękuję w duchu za obojętność, którą w sobie wyćwiczyłem przez te wszystkie lata. W oddali słychać coraz to głośniejszy stukot obcasów.-Zrobiłem znaczenie więcej niż ty, uratowałem dużo więcej niż ty, wiem więcej niż ty i straciłem więcej niż ty.-dodaje patrząc na niego mściwie.
Wybraniec siada na kanapie w salonie, oczywiście nie proponując mi uprzednio czegoś do picia czy choćby miejsca na owej kanapie. Choć z drugiej strony nie miałem i nie mam zamiaru się rozsiadać.
-Malfoy.-mówi tylko kiedy schodzi na dół, a gdy odwracam się w stronę schodów prowadzących na piętro, po których zeszła, nie mogę powstrzymać się od lekko ironicznego uśmiechu.
Kobieta, która stoi przede mną  ubrana jest w białą sukienkę przez co kojarzy się z niewinnością, z powodu czego nie mogę opanować poczucia triumfu. Fakt, że jednocześnie prezentuje się również seksownie mogę przemilczeć i zachować dla siebie.
-Gotowa?-pytam, a gdy przytakuję zmierzam w stronę drzwi z nią u boku.
-Na razie!-wołam kiedy brunetka skończyła się z nimi żegnać. Ludzie...Przecież ona wróci! Nie porywam jej, nie uprowadzam i nie zamierzam zrobić jej krzywdy, a oni zachowują się jak....ughhh!
Na zewnątrz spoglądam na nią ukradkiem raz jeszcze, a gdy dostrzegam na jej twarzy mieszankę złości, niepewności i niedowierzania, dochodzę do wniosku, że ten wieczór może okazać się ciekawy.


*****

Hermiona



                  Draco Malfoy niewątpliwie jest gentlemen'em, ale oczywiście nie wtedy gdy jesteśmy sami.
Nie oczekiwałam, że będzie dla mnie niesamowicie miły i szarmancki, ale mógłby wysilić się na odrobinę klasy.
Kiedy ma miejsce sytuacja, w której koło nas jest Prorok, ktoś ważny albo jakiś jego znajomy, Malfoy jest najbardziej czarującym człowiekiem, ale gdy otoczenie otula tylko nas, blondyn zapomina o podstawowych wymogach. 
Jest kompletnym chamem, a okazał to tuż po wyjściu z mojego domu. Szybkim krokiem skierował się w stronę samochodu, wcześniej rzucając mi jedno spojrzenie, które przeciągnął po całej mojej sylwetce i, którego myśli, że nie zauważyłam, a następnie uśmiechnął się z wyższością.
Później wsiadł do środka i odpalił silnik zamiast wpierw otworzyć mi moje drzwi. Szczytem było jednak to, że zerkał na mnie z istną naganą, a kiedy już zamknęłam za sobą drzwi pojazdu rzucił jedynie Strasznie się ociągasz. 
                 Z uśmiechem spoglądam na swoje odbicie w szybie. Z satysfakcją odbieram, że udało mi się poskromić me włosy i zamaskować ślady po nieprzespanych nocach.
-Obraziłaś się na mnie, Granger?-pyta zerkając na mnie kontem oka.
Zaciskam usta w wąską linię.
-Po prostu jesteś chamem. Przynajmniej w stosunku do mnie.
-Nie sądzisz, że to już nudne?-wzdycha skręcając w lewo.-Albo używasz na mnie przemocy albo obrażasz. Zachowujesz się co najmniej nie fair.
-Uczciwy się odezwał.-przewracam oczami.
-Jestem uczciwy, Granger.-protestuje szybko.-Obiecałem Potter'owi, że pomogę Ci w związku z zaklęciem, które rzucił na Ciebie Kingsley i dotrzymam słowa.
-Czyli to o to chodzi!-wołam odwracając się twarzą do niego.-To dlatego chciałeś się ze mą umówić!
-Powiedzmy.-mówi ostrożnie przeciągając sylaby.-Wyglądałaś okropnie kiedy spotkaliśmy się w sklepie...
-Dziękuję za komplement.
-....,a ja nie jestem idiotą. Wiem dlaczego tak wyglądałaś i pewnie gdyby nie masa różnych czarów i zaklęć, nawet teraz prezentowałabyś się równie...niezachęcająco. Liczę, że powiesz mi co się dzieje, bo inaczej nie będę mógł Ci pomóc.
-Nie chcę Twojej pomocy, Malfoy. I nigdy nie będę chciała, więc nie baw się w mojego zbawiciela czy bohatera.-syczę przez zęby niezadowolona z tematu na jaki zeszła nasza rozmowa. Jeszcze tego brakowało, by ta szuja się nade mną litowała!
-Oczywiście, że nie chcesz, ale beze mnie sobie nie poradzisz.-wzrusza ramionami.-Następnym powodem, który skusił mnie do tego, by Cię zaprosił jest fakt, że naprawdę chce spędzić z tobą ten wieczór.-dodaje przez co szerzej otwieram oczy, zdziwiona z jaką łatwością przyznał się do tego i z jaką wypowiedział to na głos.
Dalej nie rozmawiamy przez moment. Czarne auto z nami w środku mknie przez ulice jednocześnie będąc coraz bliżej celu, a jego słowa zawisły w powietrzu i męczą zarówno mnie jak jego.
-Co Ci szkodzi, Granger?-pyta gdy zatrzymuje samochód na podjeździe przed apartamentowcem, który odrobinę przypomina mi ten,w którym mieszkał gdy pracowałam jeszcze dla Zakonu.-Na razie nie wnikam jak się czujesz i co się z tobą dzieje.-dodaje odwracając się do mnie.-Bez tego wiem, że nie jest kolorowo, zresztą tak samo jak u mnie. Moje życie nie ma sensu, Granger taka jest prawda. Cierpimy wszyscy razem, cała siódemka, licząc Weasley'a.
-Do czego zmierzasz, Malfoy?
-Postarajmy się.-mówi przejeżdżając dłonią po włosach.-Sprawny, by ten wieczór był wyjątkowy. Nie liczę na cudne chwile w Twoim towarzystwie, bo nie pałam do Ciebie wielką sympatią, ani ty do mnie, ale spróbujmy oderwać się od codzienności chociaż na dziś.
-Mam być dla Ciebie miła?!
-Po prostu poczuj się jakbyś właśnie brała udział w kolacji z nieznajomym.
-To się nie uda, Malfoy. Znam Cię i to, co jest strasznie dziwne, na prawdę dobrze! Nie mogę udawać, że jesteś dla mnie obcym człowiekiem. Jak ty to sobie wyobrażasz? Będziesz prawił mi fałszywe komplementy, a ja mam uśmiechać się i chichotać jak idiotka?!
-Granger, do cholery! Musisz sprawiać takie problemy?!-woła i wysiada z samochodu mocno trzaskając za sobą drzwiami.
Siedzę nie ruchomo myśląc co właśnie się wydarzyło, a my przecież nawet nie weszliśmy do domu!
Oddycham ciężko i liczę do dziesięciu ukradkiem obserwując Malfoy'a, którzy stoi oparty o maskę samochodu i mocno wciąga powietrze po to, by wypuścić je po chwili w towarzystwie obłoku pary. 
-Zapomnij, tyle.-mówi gdy po chwili wkłada głowę do samochodu i wyciąga dłoń w moją stronę.-Nie chcę sztucznych sytuacji, chcę przyjemnie spędzić czas, więc po prostu trzymaj wodze, dobra? Ogranicz się i momentami przytrzymaj ten swój cięty języczek.
Wbijam w niego swoje spojrzenie po chwili dochodząc do wniosku, że wieczór zapomnienia dobrze mi zrobi, że mogę na moment odprężyć się mimo, iż spędzę ten czas w jego towarzystwie.
Łapie i potrząsam jego dłoń na znak zgody czując się tak jakbym właśnie, zawarła pakt z diabłem.


*****

Draco



                 Minutę po tym jak prąd przeszedł po mym ciele gdy uścisnąłem jej dłoń, skierowaliśmy się w stronę mego mieszkania w drodze, do którego musiałem odganiać co jakiś czas jej przeszywające lub ciskające błyskawice spojrzenia.
Otwieram drzwi i z czystej grzeczności przepuszczam ją przodem, po chwili zapalając światło.
Biała kobieta z ciekawością rozgląda się po otoczeniu, a po chwili, uprzednio ściągając płaszczę, wchodzimy w głąb pokoju gdzie stół jest już odpowiednio nakryty.
-To jest dobre wino, Granger.-mówię jednocześnie przerywając ciszę, a kiedy z lekkim ociąganiem przystawia lampkę do ust i bierze pierwszy łyk, uśmiecham się z triumfem widząc swobodny, rozkoszny uśmiech na jej twarzy.
-To naprawdę cudowna noc.-rozczula się zmieniając temat, a już po krótkim czasie przesuwa swój wzrok w stronę gwieździstego nieba, które widać przez pokaźne okno.-Wyjdźmy gdzieś po kolacji.-dodaje kierując swe duże, brązowe oczy w moim kierunku.
Przytakuję wiedząc, że nawet jeśli nie mam na to największej ochoty to i tak nie mam za dużo powiedzenia, gdyż Granger nie jest tym typem kobiety, którą można kierować i sobie podporządkować. W dodatku jest naprawdę upartą lwicą. 
-Może zaczniemy od mniej przyjemnej rzeczy, co?-pytam po czym ściągam marynarkę, którą po chwili wieszam na oparciu krzesła w towarzystwie głośnego wypuszczenia powietrza ze strony wychowanki domu Godryka.-Pociesz się tym, że później może być tylko lepiej.
-Nawet w Twoim towarzystwie?-pyta zjadliwie.
-Szczególnie w moim towarzystwie.-prostuje równocześnie włączając piekarnik.-Wiem jedynie to, że jest gorzej, powiedz mi więcej.
-Nie przyszłam tu prosić o pomoc ani po to, by Ci się z tego tłumaczyć.-odpowiada zimno.
-Powiem tak.-zaczynam stanowczo. Podwijam rękawy koszuli i za pomocą różdżki włączam kuchenkę oraz stawiam na niej patelkę.-Albo sama opowiesz mi wszystko, jak na spowiedzi albo zaknebluje Cię, zwiążę, podam Veritaserum, wykorzystam i nie wypuszczę. Którą opcję wybierasz?
-Jesteś...
-...chamem? hipokrytą? cynikiem?-przerywam.-Może i tak, ale głównie jestem Ślizgonem, a my zawsze wiemy jak zdobyć potrzebne nam informację.-dodaje ostrzegawczym tonem zerkając na nią przez ramię.
Kobietę nienagannie wyprostowaną, poważną i zirytowaną, która po chwili głośno przełyka ślinę, a następnie opuszcza barki tym samym garbiąc się, z powodu zmęczenia i nacisku codzienności.
-To jest coraz bardziej realistyczne, a ja...czuję, że nie ma siły. Nie wiem czemu w ogóle Ci to mówię, bo nie chce nikogo pomocy. Dam sobie radę sama, ale Harry...nie daje mi spokoju.
-Dziwisz mu się? Jesteś jego najlepszą przyjaciółką, to oczywiste, że się martwi i nie chce, by cokolwiek Ci się stało. Wiesz, momentami wygląda jak Twój ojciec, ale on o tym wie...-urywam przypominając sobie rozmowę z nim oraz uświadamiając, że odchodzę od tematu. Odchrząkuję prosząc, by podała mi przyprawy z półki i kontynuuje gdy podnosi się z miejsca.-Gdyby Pansy była w takiej sytuacji też bym się tak zachowywał, ale wracając do Ciebie, Granger...pomogę Ci.
-Ciekawe jak.-prycha dziewczyna.-Powiedziałeś mi jak mam sobie z tym radzić, więcej zrobić nie możesz.-dodaje i otwiera półkę, z której ma wyciągnąć przyprawy o, które chwile temu ją prosiłem.
Kręcę głową widząc jak nieudolnie próbuję po to sięgnąć, a kiedy z jej ust wyrywa się pierwszy złośliwy jęk, z kpiącym uśmiechem na twarzy ruszam w jej stronę i staje za jej plecami.
-Wiesz gdzie mieszkam, gdyby coś się działo moje drzwi są otwarte.-mówię sięgając dłonią po koszyk z przyprawami jednocześnie wręcz przytulając się do jej pleców.
Kobieta lekko odchyla głowę do tyłu skrępowana poczuciem mego oddechu na jej karku.
-Zrobiłeś to specjalnie, Malfoy.-syczy cicho wciąż nie ruszając się z miejsca jednocześnie nawiązując do obecnej sytuacji.
-Po prostu zapomniałem, że nie należysz do szczególnie wysokich osób.-poprawiam sięgając po różdżkę, która leży na blacie za moimi plecami, i używając jej do przelewitowania przypraw niedaleko patelki.
-Musisz mnie tak upokarzać?-pyta odwracając się twarzą do mnie. Opiera się plecami o blat, a ja jedną dłoń kładę na jej biodrze.
-Nic Ci nie zrobiłem. To był czysty przypadek, ale nie zajdziemy daleko jeśli ciągle będziesz sądziła, że chce uprzykrzyć Ci życie na każdym kroku.-odpowiadam chłodno.
-A nie robisz tego?!
-Może troszeczkę...-szepczę mrużąc oczy. Granger wciąga powietrze i niespokojnie przesuwa wzrokiem po całej mojej twarzy w taki sposób, by tylko nie zajrzeć mi w oczy.
-Czy mogę uznać, że temat mojego samopoczucia jest już za nami?-pyta ściszając głos co wręcz uderza biorąc pod uwagę, że przed chwilą krzyczała co jest chyba jej najbardziej charakterystyczną cechą.
Ona zawsze krzyczy. Wrzeszczy. I chyba tylko na mnie.
-Powiedzmy, że na razie dam Ci spokój.-odpowiadam wymijająco lekko przekrzywiając głowę.
Później uśmiecha się tak, że dreszcz przechodzi przez moje ciało. Z zewnątrz niewzruszony, wciąż stoję naprzeciwko niej zupełnie tak jakby znów bawiła się w magnez, który uparcie trzyma mnie przy niej.
Nie mogę odejść mimo, iż zdaje sobie sprawę, że jeśli zaraz tego nie zrobię, kolacja, którą przygotowywałem wczoraj, zaraz może ulec pogorszeniu.
Prowadzimy coś na wzór walki, z której nikt nie chce się wycofać z powodu obawy, że okaże tym samym słabość.
-Nie wiem co robisz, ale przestań. Zjemy kolację i pójdziemy na spacer, którego tak bardzo chcesz, ty mała, wkurzająca jędzo.


*****

Hermiona



                    Ponownie udowodnił, że we wszystkim stara się być najlepszy oraz, że nie ma dziedziny, w której nie próbuje swoich sił.
Kolacja, którą przygotował była naprawdę smaczna. Jedząc wymienialiśmy niekiedy delikatne, a niekiedy rażące nieprzyjemności oraz częstowaliśmy się półuśmiechami i najdziwniejszymi grymasami, które miały potęgować moc naszej złośliwości.
Przez parę chwil sączyliśmy czerwone wino, która naprawdę było o wiele lepsze od tego, które ostatnio kupiłam. Oczywiście zachowałam ten szczegół dla siebie.
                   Tak jak sądziłam noc jest naprawdę piękna. Iście magiczna, i chodź jesteśmy w czarodziejskim świecie nie zdarzają się takie często.
Niebo jest ciemne, granatowe, a srebrzyste gwiazdy zdobią je gęsto. Raz na jakiś czas słychać odgłosy przyrody, a w powietrzu unosi się zapach rosy.
Na chodnikach zalegają jeszcze drobne kałuże jako pamiątka po ulewnym deszczu, który był ostatnio, a całe otoczenie oświetlane jest przez blask księżyca.
-Dorosłeś.-rzucam po chwili kątem oka obserwując jego profil.
-Powiedz od razu, że na mnie lecisz. Nie będziesz musiała dożyć do tego wyznania taką okrężną drogą.-macha lekceważąco dłonią przy okazji uśmiechając się podle.
-Cofam swoje słowa, Malfoy.-wzdycham unosząc ręce do góry.
-Ranisz mnie, kochanie. I to bardzo.-udaje jednocześnie łapiąc moją dłoń, z której palcami splatam swoje. Parskam oburzona i próbuje wyszarpać rękę z jego uścisku jednak on jedynie mocniej ją ściska co spotyka się z moim cichym sykiem.
-Puść mnie idioto!
-Jestem naprawdę inteligentnym człowiekiem, więc nie masz prawa tak mnie nazywać.-odpowiada oburzony wyżej podnosząc swój podbródek.-Choć jeśli mówimy o idiotach, to co zamierzają zrobić dalej ze swym pasjonującym życiem, Pan Wielki Wybawca i Łasica-Pomyłka?
-Nie obrażaj moich przyjaciół!-wołam oburzona zatrzymując się w miejscu i w trochę dziecinnym odruchu tupiąc nogą.-Ja tego nie robię!
-Bo moi przyjaciele są też Twoimi, Granger!-woła rozbawiony i korzystając z wyrazu zaskoczenia na mej twarzy, kontynuuje.-Tak, więc co zamierzają?
Wzdycham zrezygnowana.
-Harry żyje z dnia na dzień, a  Ron zamierza zapisać się na kurs aurora.
-Weasley?! Ten nieudacznik?
-Nie zapominaj, że również walczył przeciw Zakonowi!
-On, walczył? Pojawił się na sam koniec kiedy było już prawie po wszystkim, a dodatkowo....
-...a ty co zrobisz ze swoim życiem mądralo?-przerywam chcąc powstrzymać jego wywód na temat Ron'a, który napewno nie byłby krótki.
-Zostanę dyrektorem Hogwartu.
-Naprawdę ambitne plany.-prycham zaślepiona złością, która zawsze pojawia się gdy on jest blisko.-Następnym razem kiedy będziesz chciał kogoś obrazić...chwila..Co powiedziałeś?!-pytam gdy zauważam jego rozbawione spojrzenie.
-Zostanę dyrektorem Hogwartu.-powtarza. Zatrzymuje się i spoglądam na niego zaskoczona czując się tak jakby mój światopogląd, który już jest naruszony, runął całkowicie.
Jego kpiący, pełen satysfakcji uśmiech rozdrażnia mnie jeszcze bardziej, a cisza, która wokół nas panuje staje się wręcz przytłaczająca.
-McGonagall została poproszona o to, by objęła stanowisko Ministra. Odwiedziła mnie jakiś czas temu, a ja zdecydowałem się przyjąć propozycję związaną z Hogwartem. Wiadomość, że to właśnie ono ma teraz dbać o nasze dobro rozejdzie się za dwa, trzy dni.
-Ty się przecież nie nadajesz!
-A to dlaczego?-pyta i  tym razem to on zatrzymuje nasz spacer.
-Jesteś za bardzo stronniczy. Naprawdę sądzisz, że będziesz umiał schować swoje uprzedzenia do Gryfonów i innych uczniów? Przecież ty uznajesz tylko Slytherin!
-Potrafię oddzielić prywatne poglądy od pracy.-odpowiada pewnie wypinając dumnie tors.
-W tym tkwi problem, że właśnie nie potrafisz. Jesteś egoistą.
-Egoistą? Przez całe życie myślę o innych, o mojej rodzinie, matce, przyjaciołach...O tym co dla nich będzie najlepsze, o tym co zrobić, by nie ucierpieli, a ty nazywasz mnie egoistą?!-woła zirytowany.
-Może źle dobrałam słowa, ale...
-...masz dziesięć sekund na ucieczkę.-przerywa zimno i puszcza moją dłoń z uścisku, w którym zamknął ją jakiś czas temu.
-Żartujesz sobie?-prycham.
-10.
-Malfoy, nie zachowuj się jak dziecko!
-9.
-Czy ty zawsze musisz mnie tak denerwować?!
-8.
-Jeśli sądzisz, że ucieknę, to się mylisz, Malfoy! Jestem Gryfonką!
-7.
-Malfoy!
-6.
 -Ty obślizgły gadzie!
-5.
Potem już się nie odzywam. Stanowczość i chłód w jego oczach skłaniają mnie, by posłuchać ostrzeżenia, które chwile temu mi przekazał.
Popychana dziwnymi uczuciami puszczam się biegiem w głąb parku.
Przeklinając obcasy, które mnie spowalniają mknę przed siebie jednocześnie rozmyślając nad swoją głupotą, która popchnęła mnie do ucieczki w dodatku przed sama nie wiem czym.
-0, Granger!-krzyczy blondyn, a kiedy odwracam się zauważam na jego twarzy szaleńczy uśmiech.
Zaczyna mnie gonić, a ja piszczę mimowolnie i przyśpieszam.
Zatrzymuje się za pobliskim drzewem, by ściągnąć buty, a następnie ze szpilkami w dłoniach biegnę dalej.
 Jest cicho, a spokój, który mnie otacza jest wręcz przytłaczający.
-Co się tak właściwie dzieje?-pytam cicho nie licząc na odpowiedź.
Co ja robię w tym miejscu, myślę gdy skręcam w pierwszą alejkę, a następnie chowam się za jednym z większych drzew.
Co robię z nim? Która w ogóle jest godzina? Po północy przed północą? Dlaczego się na to wszystko zgodziłam?
Bo chciałaś oderwać się od codziennego bólu, który czujesz. I właśnie to robisz. 
-Właśnie dodaje park, do listy miejsc, po których Cię goniłem.-słyszę za plecami, lecz nie mam okazji się odwrócić. Blondyn powala mnie na ziemię i przyciska własnym ciałem, a ja piszczę cicho całkiem nie spodziewając się takiego obrotu spraw.
-Złaź ze mnie, Malfoy!-krzyczę uderzając piąstkami w jego tors co nie daje jednak dużego efektu z racji tego, że jest niezwykle blisko mnie. Jego nos dotyka mojego.
-Jest całkiem wygodnie.
-Dla Ciebie!
-Obraziłaś mnie. Robisz to cały czas.-mówi przejeżdżając swym nosem po moim policzku.-Miałaś być dla mnie miła, a skoro złamałaś umowę...
-Och, zamknij się, Malfoy.-przerywam zniesmaczona.
Arystokrata nie odzywa się więcej. Ja też nie. Spoglądamy w swoje oczy przez dłuższy czas, czując swe oddechy na policzkach.
Czuję pod sobą mokrą trawę, a kiedy przez moje ciało przechodzą lekkie drgawki, Malfoy przewraca się tak, że teraz to ja leże na nim. I nie mogę zejść. Przez jego silne ręce, która mnie trzymają, ale i przez siebie. Bo najzwyczajniej w świecie nie chcę tego robić. Ani zastanawiać się dlaczego tak jest.
Zabijcie mnie, ale nie pokonacie mojego syna.
Potwór, potwór, potwór!
-Patrz się na mnie, nie szukaj wzrokiem tego co słyszysz.-mówi spokojnie blondyn zauważywszy mój grymas.
-Nadal nie chcę Twojej pomocy, Malfoy.-syczę. Szybciej, zrób to.
-A mnie nadal nie obchodzi Twoje zdanie, Granger.-odpowiada chłodniejszym niż moment temu tonem.
Przełykam głośno ślinę, a później podnosimy się z trawy.  
Mokrzy, lekko zmarznięci, poruszeni. Ignorujemy, że świat chce zacząć ingerować. Ten wieczór na być sposobem na zapomnienie.


*****



                    Wróciliśmy pod jego mieszkanie, lecz kiedy zauważyłam, że jest już po północy stanowczo zarządziłam, że ma odwieźć mnie do domu, w tym momencie, bo jeśli tego nie zrobi to sama się teleportuje.
Noc nie traci swego uroku, nadal jest tak piękna, choć w głowię trochę mi szumi.
Mocne światła samochodu padając na ciemny krajobraz przed nami, a muzyka cicho pogrywa koło ucha.
-To był przyjemny wieczór, prawda, Granger?
-Można tak powiedzieć.
-Masz wysokie wymagania!-woła rozbawiony. Skręca.-I tak wiem, że Ci się podobało.-dodaje i jednocześnie puszcza mi oczko.
Zostawiam jego słowa bez odpowiedzi, a ja sama zastanawiam się czy jeszcze się spotkamy.
-Sądzę, że tak. Znając nasze szczęście wpadniemy na siebie mnóstwo razy.-mówi przewracając oczami.-Pewnie znów na mnie napadniesz, a ja będę udawał, że nie bawią mnie Twoje małe piąstki i dzika furia w oczach.
-Nie grzeb mi w głowie!-wołam odwracając się twarzą do niego.-To nie jest w porządku.
-Bo nigdy tego nie robiłaś.-prycha.-Nie pamiętasz już jak na szóstym roku przez przypadek weszłaś do mojego umysłu na zielarstwie?
-Nie wiem o czym mówisz.-odpowiadam na jego zaczepkę. Zawstydzona faktem, który mi wypomniał. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, a on jak na złość musi pamiętać akurat to! Coś co było tak dawno temu.
-Doskonale wiesz o czym mówię i to właśnie dlatego już się rumienisz.-reaguje i rzuca ukradkowe spojrzenie na moje zaróżowione policzki.
Nie odzywam się więcej, a kiedy zatrzymuje się przed domem, który dziele z Harry'm i Ron'em, wychodzę z samochodu uprzednio mamrocząc pod nosem słowa pożegnania.
Krok mam wolny. Malfoy wciąż nie odjeżdża, a jego oczy odprowadzają mnie cierpliwie. Zatrzymuje się, a następnie ponownie robię kilka kroków do przodu. I tak kilka razy.
Bije się z samą sobą czując, że nie mogę tego zrobić, gdyż duma i honor nie pozwalają mi na to.
Dalej, nie bój się!
Szybko!
Ponownie się zatrzymuje, a po chwili postanawiam choć raz posłuchać nawiedzających mnie głosów. Przezwyciężając swoje ego, zaczynam stawiać pierwsze kroki w kierunku blondyna. Zdecydowanie otwieram drzwi i ignorując jego roztargniony wzrok nachylam się jednocześnie ciągnąc go za koszule w swoją stronę.
Robię to. 
Moje usta tylko przez moment dotykają jego. Żar roznosi się po moim ciele, policzki różowieją, a wraz z sygnałem przyjemności przychodzi i wstyd.
Wstyd, że to zrobiłam. 
Szybko wycofuje się i trzaskam drzwiczkami po czym wręcz uciekam wewnątrz domu.
To tylko drugi, nic nie znaczący pocałunek, myślę otwierając drzwi.
Co więcej, ja tylko dotknęłam jego ust, ledwie musnęłam, a czuje się tak jakby właśnie wróciła z upojnej, namiętnej nocy.
Jak dziecko przyłapane na kradzieży cukierków. Zhańbiona, że pożądanie okazało się silniejsze...
-Hermiona? Co się stało?!-woła Harry, który wraz z Ronem siedział w salonie i, który wręcz przybiegł do przedpokoju na dźwięk otwieranych drzwi. Widocznie na mnie czekali.
Na moment kieruje wzrok na pobliskie lustro. Jestem lekko przemoczona, moje włosy są roztargane, a warga trzęsie się po ostatnim przeżyciu, o którym oni(dzięki Merlinie!) nie mają pojęcia.
-Co?-pytam próbując uporządkować swoje rozszalałe myśli.-Dobrze się bawiłam. I właśnie to mnie przeraża.


*****

Blaise



                  Obudzony promieniami letniego słońca, przewracam się na drugi bok. Wyciągam dłoń w celu objęcia swej żony, lecz jedyne co napotykam to kawałek kołdry.
-Pansy?-pytam niemrawo jednak szybko podrywam się z miejsca gdy nie słyszę żadnego odzewu.-Pansy!-wołam raz jeszcze gdy zauważam, że nie ma jej w pokoju.
Szybko schodzę z łóżka i wybiegam z pokoju, po drodze zaglądając do wszystkich pomieszczeń.
-Pansy? Jesteś? Skarbie!-krzyczę całkowicie spanikowany.
Wariuję po domu powtarzając w głowie jej imię jak mantrę. Strach coraz bardziej zaczyna ogarniać moje ciało, powoli wypełniając każdą komórkę.
Łapie różdżkę i szybko wypowiadam zaklęcie  patronusa, którego zamierzam wysłać do naszych przyjaciół.
-Pansy, zniknęła. Nie wiem gdzie jest, przeszukałem cały dom!-mówię treść wiadomości wciąż na nowo odkrywając pokoje na piętrzę.
Powietrze staje się duszne, a mój puls zwiększył się niebezpiecznie.
Chaotycznie miotam się po rezydencji raz po raz przewracając jakiś wazon czy książkę, która stanęła mi na drodze. 
-Boje się, że coś się jej stało! A jeśli coś sobie zrobiła? Proszę...Przyjdźcie...chwila! Widzę ją, wszystko w porządku!-wołam gdy przechodzę przez salon, w którym jedna ze ścian jest szklana, z widokiem na ogród.
Wzdycham z ulgą i opieram się o część szklanej framugi.
Pansy siedzi na ławce w naszym ogrodzie, częściowo ukryta przed duże, jaskrawe drzewa.
Kwiaty wiją się pod jej nogami, a czarne włosy sprawiają wrażenie jakby żyły swoim życiem. Mocno porywane przez wiatr, wręcz targane. Tak kontrastujące z jaskrawym otoczenie.
Włosy mojej żony. 
Żony, która jest bezpieczna. 


*****


Teodor




-Nie powinieneś się w to mieszać.-mówi Katie gdy szykuje się do wyjścia do pracy.
-Nie mogę być temu obojętny. Tam cierpią ludzie, a ja na pewno tak tego nie zostawię.-odpowiadam pewnie. Kobieta podnosi się z miejsca, wcześniej odłożywszy kubek z herbatą, który trzymała w dłoni, i podchodzi bliżej mnie, by po chwili zacisnąć swe drobne dłonie na moim karku.
-To niebezpieczne, Teo. Ci ludzie są niebezpieczni.-przekonuje dalej nawiązując do sprawy nie zamkniętych laboratoriów w podziemiach Munga.
Uśmiecham się ciepło  czując napływ tego pozytywnego uczucia, które zawsze mnie zalewa gdy ona jest w pobliżu. Odzwyczajony od miłości innej niż braterska nie mogę uwierzyć w szczęście jakie mnie spotkało.
Ojciec był z moją matką wyłącznie z przyzwyczajenia, pozytywnych stosunków, może koleżeństwa, ale na pewno nie miłości, więc to dopiero przy Katie nauczyłem się jak smakuje owe uczucie. Będę jej za to wdzięczny do końca życia, które mam nadzieję spędzić z nią u boku.
-Normalni pacjenci nie zdają sobie sprawy, że kilkadziesiąt czy kilkanaście metrów pod nimi rozgrywa się dla innych, obcych ludzi istne piekło. Muszę to zmienić, Katie. Nie potrafię siedzieć z założonymi rękami. Koniec, kropka.
-Wszyscy Ślizgoni są tacy uparci?-pyta retorycznie wtulając twarz w zgłębienie moje szyi. Oczywiście muszę być lekko zgarbiony, by w ogóle mogła to zrobić.-Nie chcę, by znowu coś Ci się przydarzyło.
Całuje ją w usta, a następnie zakładam buty i płaszcz.
Podchodząc do drzwi rzucam jeszcze tylko, z ciężkim sercem, które mimo wszystko pali się do starcia i pragnienia sprawiedliwości:
-Przepraszam, ale muszę coś z tym zrobić. Nie będą pomiatać ani mną, ani nowym Ministrem, ani tymi wszystkimi ludźmi. Dopilnuje, by zamknięto ten burdel.


*****

Harry 



                   Po raz kolejny przemierzam ulice Śmiertelnego Nokturnu chcąc zasmakować sztucznej miłości, którą mają mi do zaoferowania uliczne czarownice.
Ścieżkami, w których nie czai się Prorok.
Myślami powracam do nieodpowiedniego stanu Hermiony, kiedy wróciła z randki z Malfoy'em.
Oczywistym jest to, że coś mi nie pasuje. Tak jakby w całej układance znalazł się puzzel, który jako jedyny nie pasuje do reszty.
Nie wiem tylko co to oznacza. Na razie.
                  Puszczam mimo uszu zalotne szepty pierwszych czarownic i odrzucam wręcz wygłodniałe spojrzenia niektórych kobiet.
Szukam tej jednej,  z którą to ostatnio spędziłem noc, bo tylko przy niej mogę pocieszyć się faktem, że nie wszystko jest tak do końca sztuczne.
Przyjaźń to za duże słowo, ale kolegujemy się, a nasza rozmowy są długie i interesujące.
Przez to mogę poczuć, że kiedy w nocy w końcu pójdziemy do łóżka, zabieramy ze sobą choć krztę uczucia czy co najmniej sympatii.
                 Nagle czuje mocne szarpnięcie. Coś, a raczej ktoś zaciąga mnie w zaułek, z daleko od tłumów i różnych podejrzanych typków charakterystycznych dla tego obszaru Śmiertelnego Nokturnu.
Następnie padam na ziemię tracąc tym samym wpływ na to co dalej się wydarzy.
Ostatnim co widziałem przed upadki była nad wyraz spokojna twarz, byłego Ministra Magii.


*****

Jestem! Liczę, że jesteście zadowoleni z rozdziału, bo ja mam mieszane uczucia. 
Mam mnóstwo testów, książek do przeczytania i basen kilka razy w tygodniu, dlatego dopiero teraz. 
W dodatku nie jest sprawdzony.
Przepraszam was naprawdę mocno.
Dziękuję wam za blisko 65 000 wyświetleń.
Jesteście cudowni, wręcz brak mi słów.
Przez ten cały okres dodawania miniaturek czy rozdziałów poprzedniego lub obecnego opowiadania, strasznie się z wami zżyłam.
Moje skarby!
Pozdrawiam naprawdę mocno i dziękuję raz jeszcze, misie!

Mam również 2 sprawy organizacyjne.
1.Zdarzenie z Harry'm będzie inne. Niespodziewane, powiem tak, więc nie osądzajcie akcji ani na czarne, ani na różowe barwy,
2.Pamiętajcie o Polish Support.

Vivian Malfoy.
 

16 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny ;)
    Ta kolacja Draco i Miony była niezłym pomysłem. Hmm, kto by przypuszczał, że nie zakończy się totalną katastrofą a niespodziewanym pocałunkiem? ;) Chociaż Malfoy co do jednego ma rację - Miona ciągle go obraża, choć robi to chyba bardziej z przyzwyczajenia niż dlatego aby go upokorzyć. Choć zachowanie Draco w stosunku do Herm też nie jest na razie jakieś cudowne. Hmm, jestem bardzo ciekawa jak rozwiną się dalsze relacje między nimi...

    Mam nadzieję, że Teo uda się zlikwidować ten oddział w Mungu. Oby tylko nie obyło się bez większych kłopotów, bo jakieś problemy z tym będą, to jest pewne...

    Oj, ciekawe co teraz będzie z Harrym i Ministrem. Już nie mogę się doczekać ich konfrontacji...

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości to przyzwyczajenie, by robić sobie na złość.
      Hermiona nie zawsze jest miła, ale odbija sobie poprzednie złośliwości Draco.

      Teo jest uparty i nie odpuści ;)

      Liczę, że się spodoba ;)

      Usuń
  2. Hej.:)
    Wieczór z Draco.:) Dobrze, że nie było ckliwie i romantycznie, no może momentami.:) Wiadomo, Malfoy we wszystkim jest najlepszy! Mnie to nie dziwi, że Hermiona cały czas mu dogryza.:D Taki tam odwet za siedem lat szkoły. Z resztą on sam aniołem nie jest.. Chyba, że upadłym, a wiadome, że upadłe są najbardziej seksowne...:D

    Pieprzony Kingsley. Mam nadzieję, że nie zrobi nic Harry'emu. To znaczy mam nadzieję, że Ty nie uśmiercisz znowu Harry'ego.:D Jestem ciekawa odwetu Ministra za odebranie mu stanowiska.

    Teoś. Jak zwykle słodki i cudowny <3 O mamusiu, jak ja go uwielbiam.:P Mam nadzieje, że próbując pomóc osobom wykorzystywanym w celu eksperymentu, nie zaszkodzi sobie ani tym bardziej Katie. Teoś musi żyć i musi być szczęśliwy! Za dużo w życiu przecierpiał.

    Blaise. To słodkie, że tak dba o Pansy... Jego strach, gdy zorientował się, że zniknęła był wręcz namacalny. Wiem, że po takich przeżyciach to normalne, jednak.. Wstrząsnęło mną to. Boże, jak on ją musi kochać.. Oni również zasługują na szczęście po tym, co przeszli.:D

    Potter i Weasley jako nadopiekuńczy tatuśkowie? Rozwaliło mnie to.:D

    Rozdział jak zawsze fantastyczny.:D

    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie Malfoy jest chyba najbardziej upadłym jak się da. Mega seksowny ;)

      Momentami było romantycznie, ale nie chciałam, by było za ckliwie.

      Teodora również uwielbiam i w filmie został on potraktowany po macoszemu.
      Kiedyś musi być szczęślwy.

      Blaise. Pansy jest jego oczkiem w głowie, więc nic dziwnego. Starłąm się przedstawić ten ,,strach'' jak najlepiej i ciesze się, że się udało.

      Dobrze, że choć troszkę rozbawiłam.

      Cóż za podsumowanie *.* :)

      Usuń
  3. Rozdział cudowny :D
    Draco i Hermiona jak ja ich uwielbiam!
    Blaise był taki przerażony! Bałam się że postanowiłaś im namieszać znowu, na szczęście Pansy sobie siedziała w ogrodzie :)
    Super czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak.
      Njapierw chciałam byście troszkę się pomartwili.
      Ale spokojnie nic nie szykuje jak na razie dla nich. Niech mają chwilę spokoju po ostatnich wydarzeniach.
      Postaram si,ę jak najszybciej ;)

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Hermionka i Dracooo mrrr :) Zajebiste, a Blaise rozumiem jak się musiał czuć wróciła ta cholerna niepewność. A Harry, cóż czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję na jak najszybsze dodanie
    Pozdrawiam, Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że przypadło ci do gustu i postaram się wrzucić kolejny rozdział jak najszybciej, ale stały problem-czas.
      Raz jeszcze dzięuję za miłe słowa, Tsuki. :)

      Usuń
  5. Niespodziewany zwrot akcji! Takie lubię.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również takie lubię ;)
      Pozdrawiam mocno, mocno i dzięuję :)

      Usuń
  6. Po pierwsze oczywiście rozdział super ! :)

    Spotkanie Hermiony i Smoka bardzo ciekawe :D chociaż szkoda, że nie było dłuższe :P
    i Hermiona mogłaby czasami mniej wrzeszczeć i być miła bo czasem zachowuje się jak małe dziecko :P
    Dobrze, że go pocałowała, może w końcu go zaskoczyła i nie była taka przewidywalna :P

    Ciekawe jak potoczy się akcja z Kingsley'em ? :P
    I co uda się zrobić Nott'owi, bo sam na całą zgraje no to trochę jak z motyką na słońce :)

    Czekam na nn!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie moda na sukces ;)
      No, ale nie tak na poważnie, to może i by nie musiałą tak ciągle krzyczeć, ale czasami...taka jest ;)
      Zrobiła to co prawda, ale ile ją to kosztowało!

      Mam nadzieję, że to co zaplanowałam a pro po Twojej 3 części komentarza, Ci się spodoba.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Kolacja Hermiony i Dracona była naprawdę niezwykła ;)
    Uwielbiam to co pomiędzy nimi panuje ;]
    Jestem ciekawa co Malfoy myśli o tym pocałunku i ucieczce Granger ;p
    Biedny Blaise to się nieźle chłopak wystraszył.Wcale mu się nie dziwię .A tu taka niespodzianka , bo Pansy sobie wyszła na świeże powietrze ;)
    Jestem ciekawa czy Teo coś zdziała .Jeżeli tak. To jakie będą tego konsekwencje.
    Jestem ciekawa co Kingsley ma w planach ? Co zrobi z Wybrańcem?
    Czekam na kolejny rozdział ;]
    Pozdrawiam ;*
    polecalnia-dhl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że ci się spodobało.
      On najpierw dostał mini zawału serca, a potem poczuł niespodziankę ;)

      Jakieś konsekwencję będę napewno, ale jakie to się okaże.
      Pozdrawiam również i dziękuję :)

      Usuń
  8. No cóż :)
    Jak zwykle genialnie ;)
    Wyłapałam kilka błędów interpunkcyjnych, ale nie będę się czepiać, bo każdy je popełnia :D
    Weny!
    Dastra

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy