poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 18:,,Deszcz.''

Hermiona



                 
                   Teraz śmiało mogę powiedzieć, że świat magiczny w pełni wybudził się ze snu. Ale co to była za pobudka!
Po upływie niecałej doby od mojej wyprowadzki z domu byłych Śmierciożerców, wybuchły flesze.
Prorok Codzienny wznowił swą działalność, reporterzy zaczęli śledzić nasze życie na każdym kroku, a społeczeństwo i jego świat eksplodował żywymi barwami.
Wszystko skierowało się  na prawidłowy tor i powinniśmy się cieszyć, że pomijając brak Ministra Magii, którego ciągle szukają, świat znów jest taki jak powinien, odzyskał czasy świetności, a wszystko w nim jest szczersze i z dnia na dzień coraz bardziej radosne. Jednak nie jesteśmy całkowicie zadowoleni. Sława, która zapukała do nas po bitwie o Hogwart znów powróciła, a my wraz z wychowankami domu Salazar'a Slytherin'a ponownie staliśmy się wielkimi zbawicielami. Nie możemy postawić kroku, by nie usłyszeć pytań, ujrzeć tłumów i, by nie zostać sfotografowanym.
Oczywiście ludzie tacy jak Malfoy korzystają z rozgłosu na swój temat. Obecnie, wraz z innymi, którzy wbrew swej woli zostali złapani przez flesze, znajduje się prawie na każdej okładce.
Uśmiecha się w ten swój sposób i prezentuje się najlepiej jak może przez co większa, żeńska część magicznego społeczeństwa wzdycha do jego ruchomych zdjęć i mocno przyciska je do piersi gorąco szepcząc jego imię.
I tu zaczynają się schody, ponieważ poza namolnymi reporterami mamy jeszcze inne problemy. Nawet on choć stara się to ukryć, jednak ta gorycz, która czaiła się w nim kiedy jeszcze mieszkałam razem z nimi wcale nie zniknęła. Wiem to mimo, iż nie widziałam go od blisko tygodnia.
Najgorsze jest jeszcze to, że każdy z nas ma jakiś problem, mrok, który nie chce go opuścić podczas gdy wszyscy wokół sądzą, że nasze życie jest teraz wspaniałe.
-To już lekka paranoja!-woła Ron gdy przekracza próg domu, w którym mieszkamy całą trójką.
Rudzielec odkłada na bok parasolkę, z której kapią krople deszczu po czym wręcz zrzuca z siebie ciemną kurtkę.
-Stoją przed naszym domem, cali zmoknięci, a dodatkowo nie chcieli mnie wpuścić do środka!-kontynuuje siadając naprzeciwko nas.
Podnoszę głowę z ramienia Harry'ego, która spoczywała tam do tej pory z powodu młodej godziny,  i spogląda na Weasley'a z niedowierzaniem.
-Jak to nie chcieli Cię wpuścić, Ron?-pytam podczas gdy Wybraniec, siedzący za mną, kładzie podbródek w zgięciu mojej szyi, by lepiej słyszeć przyjaciela.
-Praktycznie oparli się o drzwi!-wyjaśnia przejeżdżając wierzchem dłoni po czole.-Gdyby nie to, że zniecierpliwiony wyciągnąłem różdżkę pewnie dalej, bym tam stał.
-Fatalnie.-osądza milczący do tej pory Wybraniec.-Już widzę jutrzejsze nagłówki. Ronald Weasley i groźby przemocy! Czy wykończony członek Złotej Trójcy byłby w stanie zrobić komuś krzywdę? Czy przykre doświadczenia namieszały mu w głowie?
-Mam już dość.-wzdycha spokojniej.-Chcecie czegoś do picia?-pyta wstając.
Zaprzeczamy szybko, a kiedy odchodzi, szepczę w stronę Złotego Chłopca:
-Trochę przesadziłeś.
-Skąd wiesz? Może właśnie trafiłem?-pyta wzruszając ramionami.-Spójrz na to inaczej, Hermiona. Jeśli żadne z nich nie złapie dzisiaj nikogo z nas, będą zmuszeni wydrukować to co mają, a nagłówki zawsze są przesadzone.-dodaje uśmiechając się rozbrajająco.
-Może Ciebie złapią.
-Nie mam potrzeby, by wychodzić na zewnątrz. Nie dzisiaj.-odpowiada jednak poważnieje na chwilę.-Słyszałem Cię...w nocy...Czy potrzebujesz...Jest gorzej?
-Wszystko w porządku.-mówię, a już po chwili garbie się i lekko odwracam wzrok czując wyrzuty sumienia. Jak ja nie lubię kłamstwa! Szczególnie w stosunku do Harry'ego. Ale co innego mam powiedzieć? Nie może mi pomóc, ale po co ja mam sprawiać mu ból prawdą?
-Tak...-pomrukuje Ron gdy z powrotem siada koło nas.-Wiecie, może co...u...tamtych?
-Teo zamieszkał z Katie.
-Skąd wiesz?-pyta lekko zaskoczony Wybraniec.
-Z wczorajszego Proroka.-odpowiadam potwierdzając tym samym jego za częstą obecność w naszym życiu, jednak po chwili opadam na kanapę czują, że atmosfera znowu jest gęsta co zdarza się u nas coraz częściej odkąd ponownie jesteśmy w trójkę.
-Chyba cały dzień będzie padać.-zaczyna rudzielec kierując swój wzrok w stronę okna.
Pogoda to prawie najbardziej oklepany temat na rozmowę jaki znam.
Wzdycham patrząc na mężczyzn po obu moich stronach.
Będziemy musieli odkryć się raz jeszcze. Nauczyć się żyć ze sobą ponownie.


*****


Teo


          
                 Wstając z łóżka pochylam się nad kobietą i raz jeszcze całuje ją w zaróżowiony policzek.
Uśmiecha się lekko gdy moje wargi dotykają jej skóry na co moje serce wręcz pęcznieje.
Cicho przemykam przez sypialnie w stronę wyjścia wciąż powtarzając sobie w myśli, że to nie jest sen. Że to nie jest kolejne moje wyobrażenie, dzika fantazja i złudzenie.
Ona naprawdę co wieczór zasypia u moim boku najczęściej z nogą przerzuconą przez moje biodra. Naprawdę wita mnie śniadaniem w dni, w które zaczynam prace w Mungu później i udaje się jej wstać przede mną. Dotyk jej drobnych dłoni nie jest wymyślony, a poczucie bezpieczeństwa, ciepła, miłości i szczęścia, że czeka na mnie w domu nie jest żadnym, kolejnym snem, z którego mam wybudzić się lada moment.
               Stojąc przed lustrem w przedpokoju zawiązuje krawat, a kiedy kończę piszę kartkę do Katie, którą stawiam koło świeżych kwiatów na wyspie kuchennej.

Kończę o 16.
Później teleportuje się do Pansy i Blaise'a, może odwiedzę jeszcze Dracon'a.
Czekam na wiadomość jeśli również chciałabyś ich odwiedzić.
Kocham Cię.
T.


Zakładam kurtkę i teleportuje się w moje miejsce pracy. 
Kiedy me stopy ponownie dotykają podłogi bez zastanowienia, kieruje się w stronę Munga, a gdy po drodze mijam jednego z krewnych pacjentów uśmiecham się lekko i kiwam głową na znak powitania. 
               W środku panuje codzienny zgiełk, lecz biel pomieszczeń, która za pierwszym razem wręcz mnie oślepiła, już tak bardzie nie bije mi po oczach.
Stawiam kroki w stronę swojego gabinetu na drugim piętrzę po drodze wymieniając kilka zdań z pielęgniarką, która właśnie zanosi leki do jednego z mojego pacjentów.
              Zakładam lekarski kitel gdy wchodzę do siebie oraz zabieram karty rannych i dokumenty, które muszę dostarczyć.
-Jak z Seamus'em?-pytam lekarza wychodzącego z sali, w której leży mój przyjaciel, gdy do niej dochodzę jednocześnie próbując powstrzymać niechęć do owego magomedyka.
-Finnigan?-dopytuje i kontynuuje gdy przytakuję szybko.-W normie, ale wciąż jest słaby.
-Zajmę się nim.
-Leki, które dostaje...
-Tym też się zajmę.-przerywam po czym kładę dłoń na jego ramieniu, by po chwili wysyczeć jadowicie:-Nie zaprzątaj sobie tym głowy, Lenors.
Wspomniony lekarz prycha oburzony po czym odchodzi mocno przyciskając do torsu karty chorych.
              Prócz mojego i reszty mych przyjaciół, sojusznika, w sali B18 leży również mała, ruda dziewczynka na, której odbiło się kilka żartów kolegów, starszy mężczyzna, który jeszcze w czasie Zakonu oberwał kilkoma silnymi zaklęciami i starsza kobieta, która nie ma żadnych silniejszych uszczerbków na zdrowiu, lecz z powodu jej wysokiego wieku została odstawiona tu przez rodzinę, która nie chciała, by zmarła w domu. 
Staje jednak w miejscu i zawracam przypominając sobie, że  brakuje mi jednego eliksiru. 
Klnąc pod nosem kieruje się na dół, a kiedy wręcz zlatuje po schodach od razu mknę ku piwnicy. 
Tak. Nie zamknięto jej tak jak obiecano. Wszelkie leki przenieśli właśnie tam, by w razie jakiej kolwiek potrzeby mieli wymówkę dlaczego tu schodzą.
-Słucham Cię, Nott.-słyszę gdy tylko moje stopy dotykają podłogi podziemia. 
-Daj mi eliksir E4.-odpowiadam krzywiąc się na widok zarysu izolatek.
-Nie grymaś tak.-mówi kolega podając mi wybrany płyn jednocześnie podążając za moim wzrokiem.-To normalne.
-Podawanie im nie wiadomo czego przez co cierpią, jest dla Ciebie normalne, Rubsen?-pytam mrużąc gniewnie oczy.-To niemoralne, niezgodne z lekarską etyką! Zamkną to podziemie szybciej niż myślisz...-syczę wręcz wyrywając mu z dłoni eliksir po, który przyszedłem.
-Nic nie możesz, Nott. Jesteś jedyny przeciwko nam. Cały Mung jest gotowy zaprzeczyć.-odwarkuje wychodząc zza swego biurka.-Choć, jest jedno co możesz zrobić...-dodaje jednak zostaje lekko zagłuszony przez krzyk kobiety z jednej z izolatek.
-Możesz przyłączyć się do nas. Potrzebujemy takich zdolnych magomedyków do nowych testów...
-Nigdy!-krzyczę odwracając się w stronę wyjścia.-Nie jestem taki.
-Ale będziesz. To tylko kwestia czasu!-odkrzykuje.-A jeśli ty nie wspomożesz naszych szeregów, one same Cię wciągną. Prędzej czy później!


*****

Draco



             Przez te kilka dni zrobiłem spore postępy. W pierwszym okresie czasu zacząłem rozbiórkę.
Cegły latały nad moją głową, a tynk i kurz wchodził mi do oczu. 
Podłoże pokryło szkło z okien i balkonów, a ziemia za dawną rezydencją stała się kawałkiem ziemi, która po krótkim czasie pokryła się soczystą trawą. Z lekką pomocą zaklęć.
           Obecnie wyglądam nieco dziwacznie, zresztą jak cała sytuacja wokół mnie. 
Stoję przed potężnym kawałkiem terenu, dookoła mnie latają różne rzeczy, a przed sobą trzymam wielki kawałek pergaminu, na który naniosłem plany przyszłego wyglądu rezydencji. 
Wierzę, że mi się uda. Naprawdę w to wierzę, ale zdaje sobie również sprawę z tego, że minie sporo czasu nim uda mi się skończyć to całkowicie, ale mimo wszystko nie zamierzam przyjąć żadnej pomocy ani tym bardziej zatrudnić jakiegokolwiek magicznego architekta czy budowlańca.
Nie! Jestem Malfoy'em i poradzę sobie nawet z tym. 
           Czuję ogromną satysfakcję na myśl, że mógłbym postawić to na wskutek własnej pracy. Własnej różdżki.  Zawsze wszystko przychodziło mi łatwo, większość dostawałem do rąk. 
Kiedy byłem młody oczywiście cieszyłem się z tego. Najnowsza miotła, najlepsze szaty, szacunek.
Żadne dziecko, by tego nie odtrąciło, lecz teraz dorosłem i chcę dojść, dokonać czegoś sam.
Nie znaczy to, że wyrzekam się luksusów! Absolutnie nie!
Nie mogę zmarnować swego nazwiska, nie po to mam zapełnioną skrytkę w Gringocie. 
I znowu jestem sławny. 
Reporterzy już powiadomili resztę świata magicznego, że jestem w trakcie stawiania nowego Malfoy Manor. 
           Opuszczam plany po czym spoglądam na zegarek. Szybko decyduje, że później mogę wyrwać się na kilka chwil, by odwiedzić Pansy i Blaise'a.
Teleportując się znów uderza mnie te wrażenie, które trafia do mnie zawsze gdy opuszczam to miejsce.

Wrażenie, że tak naprawdę nie mam dla kogo tego robić. 


*****

Kingsley



                 Czekam. Siedzę w swojej celi, która nie mieści się jeszcze w Azkabanie i czekam na właściwy moment. Zdaje sobie sprawę, że kiedy będę w tym piekle na środku oceanu nie będę w stanie się stamtąd wydostać. 
Nie mogę jednak działać spontanicznie lub niezdecydowanie. Kiedy wykonam pierwszy krok ku wolności nie będzie już odwrotu, a ja czuję, że wcale owego nie oczekuję. 
Chce się stąd wydostać i nic więcej mnie nie interesuje. Nie ważne jakim kosztem, bo przecież nawet nie wiem za co mnie zatrzymali! Chciałem tylko dobrze i to dla wszytskich. Chciałem wynieść nas na szczyty potęgi, a przecież przy każdym starciu, przy każdej walce o, cytując Dumbledore'a, większe dobro zdarzają się ofiary. Mimo wszystko i tak mnie tu zamknęli. Niewdzięcznicy.
-Śniadanie.-warczy strażnik kiedy wchodzi do mojej celi.
Podnoszę się z udawanym bólem i lenistwem, a kiedy stojąc przy kratach nie zauważam żadnego z jego kolegów posyłam ku niemu paraliżujące zaklęcie.
-Chyba się nie obrazisz?-pytam sarkastycznie pochylając się nad nim i z satysfakcją podziwiając zaskoczenie na jego twarzy.
Kolejnymi zaklęciami upodabniam się do spetryfikowanego mężczyzny, którego po chwili knebluje niewidzialnymi węzami i wsuwam pod swą pryczę.
Szybko i skutecznie.
-Żegnam.


*****

Draco

 


-No, cześć.-mówię gdy tylko gospodarz otwiera mi drzwi jednocześnie dając mi szanse do ucieczki przed padającym deszczem. Bez słowa wpuszcza mnie do środka, a następnie wciąż w ciszy podaje mi szklankę z Ognistą Whiskey.
Siadam na kanapie, naprzeciw niego i z przygnębieniem zerkam na jego podkrążone oczy i zapadnięte policzki oświetlane przez zachmurzone światło południa zza okna.
-Co u Pansy?-pytam chcąc przerwać milczenie.
Mężczyzna wzdycha ciężko tym samym wypuszczając ze swoich ust pierwszy dźwięk.
-Nie wychodzi z pokoju, ale rozumiem to.-odpowiada sącząc trunek.-Minąłeś się z Teo, wyszedł przed chwilą.
-Szkoda.-mruczę cicho nie wiedząc co mam zrobić dalej. To zawsze Blaise był tym pozytywnym promieniem u mego boku, a teraz kiedy to ja mam dać mu wsparcie, nie wiem jak.
Gdyby Teo był ze mną, wiedziałby co robić. On zawsze wie. 
Odchrząkuję i odstawiam szklankę na szklany stolik.
Wstaje ze swojego miejsca i siadam koło niego. Spoglądam na bruneta ukradkiem, by po chwili przesunąć się bliżej, a podczas gdy podnoszę dłoń, którą po chwili opuszczam, zauważam na jego twarzy cień uśmiechu.
-Wiesz, że nie jest dobry w pocieszaniu...
-Nie oczekuję tego od Ciebie.-przerywa szybko.-Chciałbym jednak....byśmy porozmawiali o czymś innym...Jak idzie Ci odbudowa domu?
Posyłam mu litościwe spojrzenie słysząc ten banalny i nudny temat jednak kiedy odpowiada mi proszącym wzrokiem rozumiem, że muszę odciągnąć jego myśli, choć na moment, przestawić na inny tor.
-Sprawnie, ale sam nie wiem po co to robię, Blaise.-odpowiada szczerze wzruszając ramionami.-Tak naprawdę nie mam dla kogo...
-Znajdziesz kiedyś jakąś kobietę...
-Nie zamierzam!-przerywam szybko unosząc do góry ręce i ignorując poczucie, które gdzieś tam w środku właśnie wytyka mi, że kłamię.-Jedyną porządną kobietą, którą szanuje i kocham braterską miłością jest Pansy.-mówię.-W dodatku nie widzę siebie w roli wiernego męża. Ty już z tego wyszedłeś, Blaise, lecz ja wciąż nosze w krwi chęć adrenaliny i zabawy. Szczerze mówiąc to wątpię bym mógł potraktować jakąkolwiek kobietę czy związek na poważnie.
Świetnie. Przyszedłem go wesprzeć, a zamiast tego rozmawiamy o moich problemach. Fantastycznie.
-Hermiona jest...
-Hola, hola!-wołam słysząc wzmiankę o owej kobiecie.-Nie przyszedłem tu, by rozmawiać o Granger!
-...tutaj.-dokańcza z pobłażliwym uśmiechem.
-Jak tutaj?-pytam czując zawroty głowy, która na pewno ucierpi gdy się z nią spotkam. I moje uszu, które znając ją pewnie zostaną poczęstowane kilkoma wysokimi decybelami w jej wykonaniu.
-Odwiedza nas, utrzymujemy kontakt. To, że wy nie pałacie do siebie miłością, nie znaczy, że my też musimy.-wyjaśnia wzruszając ramionami jednak po chwili jego twarz poważnieje, a jego tęczówki zatrzymują się na moich wręcz wiercąc w nich dziury.-Hermiona jest porządną kobietą.
-Powtórzę Ci raz jeszcze. Nie przyszedłem tu, by rozmawiać o Granger.-upominam zaciskając zęby.
-Dlaczego nie? Co Ci szkodzi, nie możesz być dla niej miły?
-Ale dlaczego ja pierwszy?-pytam trochę za cienkim głosem.-To ona jest odważną, honorową Gryfonką. Niech ona zacznie.-prycham.
-Niekiedy zastanawiam się jak to możliwe, że się z tobą przyjaźnię, bracie.-przyznaje Blaise kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Twój problem.-rzucam chcąc, by uśmiechnął się choć trochę.-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? O porządnych kobietach?
-Myślałam, że nie znasz takich, Malfoy.-słyszę zgryźliwą uwagę, a kiedy odwracam się w jej stronę moje ciśnienie wzrasta do maksimum.


*****

Hermiona



               Z prowokacją patrzę na jego tęczówki, w których zaczynają pojawiać się ciemne chmury prawie takie same jak na zewnątrz. Zakładam ręce na piersiach i z wysoko uniesionym podbródkiem, na co on krzywi się jeszcze bardziej, czekam na jego ruch.
Tymczasem Malfoy taksuje mnie gniewnym wzrokiem zaciskając pięści. Staram się nie opuszczać wzroku z jego twarzy jednak wewnątrz mnie serce podchodzi mi do gardła, a w żołądku zaczynają swój taniec tysiące motyli, które bardzo dobrze wyrażają moją słabość i zdenerwowanie.
Prycham pod nosem kiedy blondyn przejeżdża językiem po dolnej wardze, w taki sam sposób jak ostatnio tym samo przypominając mi o pocałunku, który nie oszukujmy się, nic dla nas nie znaczył, a miał jedynie ulżyć naszemu pożądaniu i zachciance, a następnie zakłada na swą twarz kpiący uśmiech.
-Mieliśmy się więcej nie zobaczyć.-przypomina tym samym zmieniając temat.
-Och, wybacz, że Cię rozczarowałam, Malfoy.-syczę stając koło niego.
-Skąd wiesz, może jestem mile zaskoczony?-ironizuje uśmiechając się przesłodko.
-Ten entuzjazm, aż z Ciebie kipi.
-Spokojnie!-Blaise staje między nami.-Jeśli macie się sobie rzucić na szyję, proszę. Jeśli coś innego, w złej intencji, to nie w tym domu.
-Przepraszam. Odwiedzę was znowu za kilka dni.-mówię ściskając mężczyznę, który oddziela mnie od blondyna., na którego tęczówki zerkam wrogo.-Malfoy!-wołam kiedy ten daje mi pstryczka w nos.-Zachowujesz się jak gówniarz.
-Nie bądź taką zeschłą cnotką.-warczy.
-Ciągle pada.-mówi Blaise gdy uprzednio ignorując zaczepki blondyna, kieruje się do przedpokoju, w którym już po chwili zaczynam zapinać płaszcz.-Nie wzięłaś ze sobą różdżki?
-Nie sądziłam, że będzie mi potrzebna, w końcu przyszłam to przyjaciół.-odpowiadam posyłając blondynowi pogardliwe wspomnienie kiedy ten podnosi brew na ostatnią wzmiankę.-Jakoś sobie poradzę.-wzdycham wiążąc szalik wokół szyi.
-Nie bądź śmieszna, Hermiona. Draco jest samochodem, podwiezie Cię.-decyduje Zabini na co wraz z arystokratą reagujemy równocześnie, między czasie posyłając sobie błyskawice.
-Mój samochód, moja decyzja.
-Poradzę sobie bez niego.
                   Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wychowanek domu Salazar'a Slytherin'a westchnął, chwycił, na pewno bardzo drogi, płaszcz Malfoy'a, który po chwili wręcz wcisnął mu w dłonie, zaklęciem zasznurował jego buty, raz jeszcze przytulił mnie do siebie, uścisnął dłoń blondyna, lecz nie można było mówić o wzajemności ze strony syna Narcyzy, gdyż ten był za bardzo zdziwiony, a następnie pożegnał się z nami szybko, lecz życzliwie i wręcz wypchnął na zewnątrz mrucząc pod nosem: Masz ją podwieźć pod sam dom i nie waż się zostawić jej gdzieś po drodze, idioto. 
-Chyba już miał Cię dość.-mówię gdy pierwszy szok mija jednocześnie uśmiechając się gdy przypominam sobie, że kiedy już staliśmy w drzwiach usta pana domu wygięły się w lekkim grymasie radości.
-Mnie? Też coś..!-unosi się dumą blondyn.-Gdybyś nie była taką łamagą i wzięła ze sobą różdżkę nie musiał bym Cię podwozić, a tym samym nie posprzeczalibyśmy się, a on, by się nie zirytował...
-Zirytował Twoją wyniosłością.-przerywam na co odpowiada mi wściekłym spojrzeniem. Po chwili jednak uśmiecha się cwanie i wychodzi spod daszku wprost na deszczowy krajobraz.
-Co ty robisz?!
-Mój samochód stoi tam!-woła wskazując dłonią piękne, czarne auto z najwyższej półki.-Na co czekasz? Chodź, jeśli mam Cie podwieźć! Na rękach Cię nie zaniosę!
Posyłam mu zdziwione spojrzenie na co on śmieje się głośno.
-Nie roztopisz się!-krzyczy jeszcze po czym dalej kieruje się w stronę auta.
Rozglądam się dookoła jakbym szukała jakiegoś innego wyjścia z tej sytuacji jednak po krótkim czasie, przeklinając pod nosem swoją głupotę, również wchodzę na deszczowe pole. 
-Dłużej się nie dało, Granger?-pyta gdy zajmuje miejsce obok kierowcy. Suchego kierowcy.
-Mógłbyś?-ignoruje jego wcześniejszą kwestie jednocześnie posyłając spojrzenie na jego suchą koszulę, a następnie na moje mokre ciuchy.
-Prosisz mnie bym osuszył Ci ubranie?-pyta dalej unosząc brew i bawiąc się swą różdżkę, ale uśmiecha się perfidnie gdy przytakuje.-Nie.
Prycham.
-Jesteś żałosny.-mówię podczas gdy silnik daje znak, że jest gotowy do jazdy.
-Ale mi nie przykleja się ubranie do ciała.-prostuje posyłając jednoznaczne spojrzenie na moją klatkę piersiową.-To musi być nieprzyjemne uczucie, prawda?
Milczę nie widząc potrzeby rozmowy z takim człowiekiem o takim nastawieniu i reagowaniu na jego wredne zaczepki.
-Gdzie mieszkasz?
Wciąż się nie odzywam, a wzrok utkwiony mam w ponury krajobraz za oknem.
-I to ja zachowuje się jak gówniarz, Granger?-pyta rozzłoszczony faktem, że go ignoruje po czym łapie mnie za podróbek i mocno wbijając w niego palce jednej dłoni, której nie trzyma na kierownicy, przesuwa mą brodę w jego stronę.
-Dolina Godryka, centrum.-mówię widząc ostrzegawcze błyski w jego jasnych tęczówkach.
-Nie można było tak od razu?-ironizuje, a następnie ściąga dłoń z mojego podbródka i kładzie ją na kierownicy.-Gdybyś była dla mnie miła, ja byłbym dla Ciebie.
-I to ja mam zacząć tak? Bo pan Draco Lucjusz Malfoy nigdy nie zniży się do takiego poziomu...
-A dlaczego w ogóle mam? To tobie nogi się trzęsły kiedy Cię pocałowałem.
-Chyba śnisz!
-Nie kłam, skarbie. Oboje wiemy, ze tak właśnie było.-reaguje nad wyraz spokojnie kładąc dłoń na moim kolanie, które zaczyna głaskać mimo, iż wzrok dalej ma utkwiony w drodze przed nami. Swoją drogą mógłby zwolnić, zaraz się w coś wjedzie! Albo kogoś, myślę jednocześnie starając się zrzucić jego dłoń.
-Cóż, nie potrafisz kontrolować swoich emocji.-kontynuuje niby od niechcenia.-I nie zagryzaj tak dolnej wargi.-warczy całkowicie odmiennym niż moment temu, nieprzyjemnym tonem, nawet na mnie nie patrząc co powoduje, że po moich plecach przechodzi nie miły dreszcz.
-Skąd wiesz...?-szepczę zasłaniając usta ręką.
-Znam Cię, Granger, a to nad wyraz mnie denerwuje. Moim zdaniem robisz to specjalnie, choć może nieświadomie, ale fakt ten jedynie Cię pogrąża, bo jeśli taka jest prawda to nawet nieświadomie chcesz mnie wkurzyć.
-Mam swój honor Malfoy!
-Tak, Gryfoni i ten wasz honor.-przewraca oczami.
-Ślizgoni i wasze głupie intrygi!
-Nasze intrygi są sprytne i błyskotliwe, Granger.-prostuje Malfoy jednocześnie gwałtownie skręcając pojazdem.
-Nie pamiętasz jak zawsze kończyły się one totalną klapę, a niekiedy to właśnie my, Gryfoni, na nich zyskaliśmy?-przypominam nieco wyniosły tonem po prostu nie mogąc odmówić sobie tego docinka.
-Prawdziwy geniusz zobaczyłby w nich iskrę.
-Chyba niewypał.
-Granger, stul pysk, ładnie Cię proszę.-kończy Malfoy.-Jeśli Blaise lub ktokolwiek inny zobaczyłby Cię...taką, wiedziałby o czym mówię.
-Może to nasz urok.-rzucam gdy zauważam, że właśnie wjeżdżamy do Doliny Godryka.-Nie potrafimy odmówić sobie docinek.
-Jakie my, Granger? To ty zachowujesz się jak oschła jędza!
-Palant.-mruczę pod nosem czując, że rozmowa, którą toczymy jest jak koło, a teraz wraca do punktu, w którym zaczęliśmy.-Dzięki za podwiezienie. Malfoy.-mówię, gdy samochodowe światła padają na mój, Harry'ego i Ron'a dom.
-Jazda z tobą to sama przyjemność.-ironizuje ściągając dłonie z kierownicy.-Granger!-woła jeszcze gdy jestem już poza pojazdem.
Nachylam się zaciekawiona, ale i zirytowana tym, że krople deszczu, które czuje na plecach stają się coraz cięższe.
Szeroko otwieram oczy kiedy mężczyzna całuje mnie w policzek. Spoglądam na niego zaskoczona dotykając opuszkami palców wciąż rozgrzanego miejsca, lecz on ze swoją charakterystyczną miną odjeżdża szybko zostawiając mnie samą.
Znowu. Znowu musiał pokazać kto rządzi.
Szybko biegnę do domu odprowadzana czerwonymi tęczówkami kobiet leżących na ziemi, które są moim kolejnym złudzeniem. 


*****

Draco


                  O Merlinie! Jej zdziwienie i rumieńce na twarzy są takie zabawne! Chichoczę cicho wspinając się po schodach apartamentowca, który wynająłem póki nie skończę odbudowy Malfoy Manor,  domyślając się, że w środku pewnie zaczęły żywić do mnie chęć mordu i, że gdybym szybko nie odjechał pewnie siłą wyciągnęłaby mnie z auta i znając jej gniew pewnie nawet różdżka, by mi nie pomogła. 
-Co za kobieta...-mruczę kręcąc głową z pobłażaniem.
-Draco, czekałam na Ciebie.-słyszę nagle, a gdy podnoszę wzrok zauważam przed moimi drzwiami dobrze znaną mi kobietę. Przecieram oczy jednocześnie zachodząc w głowę co tutaj robi. Pod moim mieskzaniem.
-Przepraszam, że Cię nachodzę, już wieczór, ale przychodzę z czymś naprawdę ważnym. Mogę wejść?-pyta posyłając mi ciepły niemal matczyny, a jednocześnie tak szczery uśmiech, że, aż powiększa mi się serce.
-Oczywiście, profesor McGonagall.



*****

Przepraszam, że tak długo, ale mam dla was coś naprawdę ważnego. Proszę o wasze opinię, mam wielką nadzieję, że się wam podoba. <3


UWAGA, UWAGA!
Strona Jaram się Tomem Feltonem rusza z wielką akcją!
Jedna z adminek założyła osobną stronę, która dopiero zaczyna. Skontaktowała się z organizatorami, którzy mogą umożliwić nam przyjazd Toma do Polski!
Sprawa jest ważna, to nie żadna, kolejna nic nie znacząca mrzonka, ale naprawdę realna szansa!
Tak, więc jeśli macie Facebook'a poświęćcie pół minutki i polubcie stronę Polish Support na Facebook'u!
Organizatorom i zaangażowanym w to ważnym ludziom od, których to zależy, wystarczy nasza duża aktywność NA POLISH SUPPORT. 
Strona dopiero rusza, zaczynają zbierać przerobione zdjęcia i kolaże, ale proszę, jeśli chcecie zobaczyć go u nas, POLUBCIE. 
To nie zabiera dużo czasu, a naprawdę może się udać!
Wszystko zależy od nas!
 

22 komentarze:

  1. Rozdział super, jak zawsze a stronkę już polubiłam. Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że polubiłaś. To po prostu naprawdę realna szansa, a jeśli fanki i pozostali, że tak powiem, nie uwierzą i wezmą za kolejną mrzonkę to nic z tego :/

      Pozdrawiam mocno również i na prawdę dziękuję

      Usuń
  2. O jejku, przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale Twój blog usunął mi się z listy zakładek :(
    Rozdzialiki (wszystkie) świetne.
    Cieszę się że piszesz ;)
    Zapraszam przy okazji do siebie: dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Dastra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko miło mi, że nadrobiłaś :)
      Również się ciesze, że piszę, bo lubię to robić, lecz czasu jest coraz mniej....
      Wejdę do Ciebie w najbliższej wolnej chwili.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  3. Hej.:)
    Nie powiem nic oryginalnego, jeśli zacznę od tego zdania. Rozdział jest fantastyczny. Wypracowałaś sobie pewien poziom i nigdy nie zawodzisz moich oczekiwań.
    Pieprzony Kingsley. Mam nadzieję, że nasi bohaterowie szybko zorientują się, że go nie ma i zaczną szukać. A gdy znajdą niech zasłuży na taką karę, która podsumuje jego nędzne życie. Bo Azkaban to za mało!
    Dobrze, że Pansy ma wsparcie Hermiony. I chłopaków. Ale Hermiony jest ważniejsze. Bo któż lepiej zrozumie kobietę, niż inna przedstawicielka płci pięknej?
    Blaise. Serce mi się kraje, gdy czytam o nim takie smutne wieści. Mam nadzieje, że szybko się pozbiera i będę mogła znów śledzić losy tego zabawnego kawalarza, o ile to jeszcze możliwe, po tym, co się stało. Czy mi się wydaje, czy on próbuje swatać Dramione? Nie, żeby mi się to nie podobało.:)
    Teoś jest szczęśliwy!! Jupi yeah!.:) Zasłużył chłopak na to. Wierzę, że nie zmieni swojego zdania i nie będzie brał udziału w tych badaniach.
    Potter ma rację co do Weasleya. Dobrze, że robi mu takie przytyki. Hermiona nie powinna stawać w jego obronie, bo Rudy najzwyczajniej w świecie sobie na to nie zasłużył.
    Draco. Powinien znaleźć miłość, zasłużył na to. Dobrze, że trzyma się własnego planu i odbudowuje Malfoy Manor. Niedługo znajdzie się kobieta (taka tam brunetka o czekoladowych oczach) dla której ten dom będzie miał znaczenie. A jej obecność nada sens jego życiu.:) O matko, jaka ja jestem romantyczna, po odrobieniu lekcji.:)
    Ciekawi mnie czego chciała od Draco McGonagall. Mam nadzieję, że to nie są żadne złe wieści.
    Ale się rozpisałam. No nic.:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć. ,,Pewien poziom'' to na prawdę dużo znaczy i Ciesze się, że go wypełniam i was nie zawodzę. Nie ma bowiem większej hańby jak zawiedzenie swych czytelników, przynajmniej dla mnie.
      Hermiona zaprzyjaźniła się z nią i sądzę, że sama nie wie kiedy do tego doszło ;) Sadzę, że to wydarzenia i wzajemne wsparcie zatwardziły ich relację.
      Blaise może i powróci do dawnego siebie, ale potrzebuje czasu tak jak każdy inny w takim przypadku. Stracił dziecko, a po tym zostaje śład.
      Teo na razie szczęśliwy, miejmy nadzieję, że i długo.
      Hermiona ma po prostu za duże serce i nie potrafi patrzeć na te oziębłe relacje. Taka jest można byłoby rzec.
      Widzę, że już wiesz co się stanie z Draco, hmmm?? ;)
      Ale możesz się zdziwić...;)
      Bardzo dziękuję!
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Rozdział jest świetny uwielbiam te starcia Malfoy vs. Granger ;p
    O w mordeczkę ;O Kingsley uciekł z Azkabanu .
    Ciekawe jakie on ma teraz plany.
    Zastanawiam się czy McGonagall przyszła do Draco właśnie w tej sprawie?
    Dziękuje Ci za pomoc w nagłośnieniu sprawy związanej z przybyciem Toma do Polski ;)
    Każda pomoc nam się przyda ;] Mamy ręce pełne roboty więc jestesmy Ci naprawdę bardzo wdzięczne ;]
    Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu, ale przynajmniej według mnie sceny Malfoy vs. Granger mają to coś ;)
      Wszystko w dalszych rozdziałach i mam nadzieję, że zaskoczę oraz, że sie wam to spodoba.

      Służę pomocą, zawsze w tej sprawie. Obawiam się tylko, że niektózy mogą nie brać tego na poważnie. No, ale nic. Wierzę, że się uda. Każda z nas powinna wierzyć :)
      Mam nadzieję, że dacie sobie radę, strona będzie dobrze funkcjonować, a ci ,,ważni'' od których wszytsko zależy zauważą nas i dadzą szanse.
      Jestem do dyspozycji.

      Pozdrawiam mocno i dziękuję za to, że jesteś z tą historią jak również z poprzednią :)

      Usuń
  5. Dawno nie komentowalam.
    BRak czasu daje mi sie ostro we znaki :/
    Rozdział świetny, a stronke zaraz polubie ;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia dlaczego, ale teraz każdemu brak czasu!
      Nawet mnie. Zauważam to i niepokoi mnie owy fakt...

      Mimo wszystko ciesze się, że ponownie się ,,odezwałaś'' i zasygnalizowałaś mi, że wciąż jesteś z tym blogiem.
      Pozdrawiam również i bardzo dziękuję za wszytsko co do tej pory ;)

      Usuń
  6. Rozdział jak zwykle super ;)

    Normalnie wiedziałam, że Kingsley jakoś wywinie się od więzienia. I pewnie jeszcze o nim usłyszymy bo jakoś nie wydaje mi się żeby gdzieś się zaszył i zrezygnował ze wszystkiego.

    Och, super, że Teo i Katie są szczęśliwi i wreszcie nie muszą się ukrywać. Liczę, że Nott postawi też na swoim i doprowadzi do likwidacji tych podziemi w Mungu. Ci co tam pracują są nad wyraz bezczelni. Och przydało by się im nosa utrzeć ;)

    Draco ambitnie zabrał się do odbudowy swojego życia. Mam nadzieję, że będzie się choć trochę starał polepszyć swoje relacje z Herm, bo jak na razie to praktycznie każde ich spotkanie kończy się kłótnią i docinkami w kierunku drugiej osoby. Choć wiadomo, że każde z nich jest tak uparte, że to nie będzie tak prosto ;)

    Ciekawe czy wizyta McGonagall ma coś wspólnego z Kingsley`em czy chodzi całkiem o coś innego?

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle, bardzo dziękuję ;)

      Kingsley może i będzie o nim głośno, a może nie. NIgdy nic nie wiadomo ;)

      Teo i Katie wreszcie mogą być razem, ale jak to dalej się potoczy to zobaczycie. Nott jest zaborczy, ale musi uważać, by właśnie to go nie zgubiło.

      Draco odbudowuje swe życie i rezydencje pełną parą ;)
      Są uparci i nad wyraz dumni, więc tak syzbko nie pójdzie, ale tak jak wiadomo-przeciwieństwa się przeciągają, choć może nie pasuje to tu, oraz między ich relacjami cienka linia ;)

      Pozdrawiam mocno :* i dziękuję!

      Usuń
  7. Jeju świetneeee, czekam na NN,
    Pozdrawiam Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział! :)
    Uwielbiam kłótnie Draco i Hermiony :)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich kłótnie mają to coś. Nie wiem czemu :)
      Postaram wrzucić kolejny jak najszybciej.

      Usuń
  9. Niesamowite, jak z resztą całe opowiadanie. I to poprzednie również. Teraz mogę wymierzyć sobie mentalny policzek za to, że nie zaczęłam czytać go wcześniej :D Jednak chyba wystarczającą karą będzie czekanie na kolejny rozdział :) Ciekawa jestem co ten Kingsley znowu wymyśli. No i oczywiście Draco i Hermiona <3
    Pozdrawiam serdecznie
    Mrs Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie mi miło, że w ogóle do mnie zajrzałaś, a tym bardziej, że przeczytałaś oba opowiadania i wystawiłaś mi pozytywną ocenę.
      Bardzo się ciesze :)
      Postaram się wrzucić kolejny jak najszybciej, by Twoja kara nie byłą tak dużo, choć nie sądzę, byś na nią zasługiwała.
      ,,Przyjmuję'' wszystkich czytelników z otwartymi ramionami :)

      Pozdrawiam również :D

      Usuń
  10. Jak zwykle świetnie <3
    Życzę weny ;3 i pozdrawiam
    Avis
    http://harrymione-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że ponownie dałaś o sobie znać. Pozdrawiam mocno i obiecuje zajrzeć do Ciebie. :)

      Usuń
  11. mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybko, bo jestem ciekawa co chce Minerwa :P
    Haha zawsze śmiać mi się chce jak czytam, jak Hermiona reaguje na Draco :D

    świetna akcja, żeby Tom przyjechał - uwielbiam go !!
    szkoda tylko, że pewnie jak przyjedzie to jakaś Warszawa czy coś, więc nie ma szans, żebym przyjechała na jego spotkanie
    :(

    weny !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale warunki trudne.
      Hermiona już tak ma ;)

      Też go uwielbiam! Ma naprawdę dużo fanów i dobrze byłoby, by się udało. By nasz kraj dostał te ,,szansę''.

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy