sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 7:,,Decyzja''

                  Kiedy Pansy uspokoiła się, a jej złość do nas opadła opowiedzieliśmy jej o rozmowie z Moody'm. Dzięki niej dowiedzieliśmy się co wie o nas Ministerstwo, kiedy planują atak na resztę po mojej śmierci. Najbardziej ucieszył nas fakt, że nie mają pojęcia o innych. Pozostałych, dawnych Śmierciożercach, którzy czekają na stracie z Zakonem i pomszczenie swoich bliskich czy własnych krzywd.
Dość istotnym szczegółem, który strasznie nas zdziwił, okazała się obserwacja. Myśleliśmy, że prócz Granger nikt nie siedzi nam na ogonie. Na jaw wyszło, że od momentu w którym brunetka usłyszała iż ma tydzień na wyeliminowanie mnie ze świata żywych pod moim domem plączę się kilku aurorów, którzy oczekują chwili w której ujrzą błysk zielonego zaklęcia dobiegający z mojego mieszkania.
Kingsley chce mieć pewność, że Granger wykona zadanie. Niestety ona nie wie co grozi jej w razie nieposłuszeństwa. Nie zdaje sobie sprawy, że oni mogą zabić ją. Hermione Granger, najlepszą zabójczynię w historii Zakonu Feniksa.
-Co z nim zrobimy?-pyta pani Zabini kiedy powiedzieliśmy jej wszystko co wiemy. Blaise przysiadł koło niej i objął ramieniem umożliwiając tym samym kobiecie wtulenie się w jego tors. Uśmiechamy się z Teo lekko widząc ich szczęście gdyż cieszymy się, że mimo naszej wojny z Zakonem, która za niedługo będzie jawna i przyniesie ze sobą liczne konsekwencję, oni mogą być szczęśliwi.
-Kingsley na pewno zastanawia się gdzie Alastor się znajduję. Nic już od niego nie wyciągniemy, dowiedzieliśmy się wszystkiego. Odeślemy go jutro.-zaczynam.-Usuniemy mu pamięć z tych dni w których tu przebywał. Sprawimy, że będzie wierzył iż był na...urlopie.
-Hermionie zostały jeszcze dwa dni do końca tygodnia, który otrzymała od Ministra.-przypomina Teo.
-Granger nigdy nie robi nic na ostatnią chwilę, a jeśli stare nawyki jej nie opuściły wszystko ma zapięte na ostatni guzik, doskonale przygotowane...-informuje wstając z miejsca. Przejeżdżam dłońmi po głowie, która obecnie wydaje mi się niesamowicie ciężka i zapełniona.
-Będzie w szoku kiedy ujrzy wasze wspomnienia.-mówi Blaise.-I Snape'a.
-Musimy zrobić wszystko jak najszybciej, pamiętajcie, że mamy obstawę aurorów w pobliżu. Jeśli zauważą, że długo stąd nie wychodzi przyjdą tu za nią.
-Kiedy przyjdzie do niej będzie należała decyzja co zrobi. W naszej kryjówce, do której ściągniemy Potter'a jeśli ona będzie po naszej stronie, pokażemy jej wszystko. Całą prawdę.-snuje Pansy.
Uśmiecham się gorzko. Nie mamy pewności, że Granger nam uwierzy, posłucha. Może zabije mnie bez najmniejszych skrupułów, w końcu nie darzymy się nawet krztą sympatii.
Nasze losy zależą od szlamy...
Przymykam lekko oczy kiedy kolejna fala ciepła z pobliskiego kominka owija nasze ciała.
-Jej decyzja...tylko jej.


*****

Hermiona



                 Wczoraj w jego mieszkaniu było niesamowicie spokojnie. Nie pojawiał się zbyt często w salonie czy w kuchni. Zazwyczaj skręcał w korytarz do sypialni do której nie miałam jak zajrzeć.
Wyszedł z niej wieczorem. Wraz z Pansy, Blaise'm i Teodorem. Posiedzieli trochę w salonie, rozmawiali, pili Ognistą. Potem się rozeszli jednak powrócili dzisiaj rano.
                To wynikało z obserwacji, która była całkowicie sprzeczna z moimi odczuciami. Z pozorów wszystko jest w porządku, normalna rutyna, ale kiedy wczoraj z niewiadomych mi przyczyn odprowadziłam Pansy pod same drzwi usłyszałam pełen rozpaczy krzyk. Raczej ryk, który i ona usłyszała.
Pierwszy sygnał, ze coś jest nie tak, że coś się nie zgadza. Może i Minister miał rację?
                Niestety nie zidentyfikowałam kogo tam przetrzymują. Krzyk mimo iż był pełen grozy, strachu i bólu był za krótki, a Pansy skutecznie lekko zagłuszyła go swoimi słowami i trzaśnięciem drzwiami.
               Kiedy blondyn ze swymi przyjaciółmi ponownie kierują się do TAMTEGO pokoju opuszczam lornetkę. I tak nic nie zobaczę. Denerwuje się zdając sobie sprawę, że coś kombinują, a ja nie wiem co takiego. To mnie tak irytuje! Gdybym mogła...
-Cześć!-woła Harry na co odwracam się energicznie z duszą na ramieniu.
-Nie strasz mnie tak!-upominam łapiąc się za serce.-Jak wszedłeś?
-Przecież mam kluczę.-odpowiada i wzrusza ramionami. Podchodzi do mnie, całuje w policzek lekko obejmując po czym opada na fotel w pobliżu.
-Widziałem się z Kingsley'em.-mówi ostrożnie na wskutek czego przez moje ciało przechodzi wielki dreszcze obrzydzenia na wspomnienie jego dotyku.-Umówiliśmy się, że zapomni o moim ataku na jego osobę jeśli ja nie powiem nikogo o tym zajściu.
-Dobrze, martwiłam się, że będziesz miał kłopoty.-przerywam i siadam obok niego zdając sobie sprawę, że jeśli Malfoy zaszył się w pokoju do, któego nie mam dostępu i tak nic nie zaobserwuje.
-Wiesz, że nawet jeśli nie przejąłbym się tym zbytnio. Jesteś dla mnie najważniejsza.-przypomina. Uśmiecham się szeroko w pełni odwzajemniając jego słowa. Nie mamy nikogo innego prócz siebie.-Jednocześnie kazał mi przypomnieć, że zostały Ci dwa dni i zagwarantował, że wiesz co się może stać jeśli nie wypełnisz zadania.
Przytakuję szybko z grymasem na twarzy. Łapię jego dłoń.
-Wiem. Wszystko mam już zaplanowane.
-Jesteś tego pewna?-pyta unosząc lekko brew równocześnie ściskając moją dłoń.
-Czyżbyś bronił Malfoy'a?
-W życiu.-odpowiada pewnie.-Ale ty mu wierzysz. Jeśli sądzisz, że nie jest tym za kogo uważa go Ministerstwo to ja mam takie same zdanie.
Uśmiecham się ciepło.
-Wiem, ale Kingsley przy ostatnim zajściu upomniał mnie co ze mną będzie jeśli tego nie zrobię.-wyjaśnia.-On mnie znajdzie Harry, wszędzie. Nie będę w stanie od niego uciec.
-Rozumiem.
-W dodatku jestem najlepsza, a Malfoy nie jest dla mnie nikim ważnym, nawet go nie lubię. Nie powinno sprawić mi to problemu. Może tym samym dostanie nauczkę za wcześniejsze lata?-pytam retorycznie.
-Coś jeszcze mówił Ci Kingsley?
-Nic szczególnego. Skarżył się, że Moody się nie odzywa.-odpowiada Wybraniec i wzrusza po raz kolejny ramionami.
Podrywam się z miejsca. Moody! Pukam się w czoło. Jak mogłam tego nie zauważyć. To jego krzyk wczoraj słyszałam, to jego więzi Malfoy!Z nadmiaru emocji z powrotem siadam na wcześniejszym miejscu i chowam twarz w dłoniach.
-Musze tylko coś przeczekać...-powiedział blondyn.
To o to mu chodziło. A ja? Nieświadomie zapełniłam mu alibi, wszelkie podejrzenia skierowane na jego osobę od razu będą niesłuszne!
-Kiedy?-pyta Harry gdy pokrótce opowiadam mu o moich spostrzeżeniach.
-Dzisiaj.



*****



                      Kiedy na zewnątrz panuje już mrok zasuwam rolety w pokoju. Koniec obserwacji, dzisiaj zakończę wszystko. Jednym zaklęciem.
                      Zgarniam swą różdżkę ze stołu i gaszę światło w mieszkaniu po czym opuszczam je wcześniej zamykając.
Spokojnym krokiem kieruje się w stronę apartamentu, na alejkach jest pusto i cicho. Zero komplikacji, zero światków.
                      Jest ciepło, światła w jego mieszkaniu są zgaszone. Już śpi, widziałam jak jakiś czas temu wchodził do swojej sypialni i do tej pory z niej nie wyszedł.
Szczegół z którego nie jestem zadowolona przypomina mi, że Parkinson, Zabini i Teodor również zostali u niego z niewiadomych dla mnie względów.
Nott śpi na kanapie w salonie, a państwo Zabini w wolnym pokoju dla gości niedaleko dawnej, prowizorycznej celi Alastor'a, którego wywieźli dziś z rana.
                    Szybko wdrapuje się po schodach starając się być jak najciszej. Mimo iż nie wydaje żadnych odgłosów moje serce bije z każdym krokiem coraz mocniej.
Przejmuje się, a to zły znak.
                   Kiedy staję przed jego drzwiami rozglądam się dookoła. Nikogo. 
-Alachomora!-szepcze w stronę zamka drewnianych, bogatych drzwi. Słyszę lekki zgrzyt, a kiedy ustępują bezszelestnie wślizguje się do środka cicho je zamykając.
Zaciskam dłoń na różdżce i wchodzę w głąb mieszkania. Ostrożnie skradam się do sypialni blondyna jednocześnie rzucając śpiącemu na kanapie brunetowi przelotne spojrzenie.
                  Kładę dłoń na klamce, a po chwili  przestępuję próg sypialni Dracona Malfoy'a robi mi się niesamowicie ciepło.
W środku panuje półmrok jednak jego nagi, nieprzykryty kołdrą tors jest bardzo dobrze widoczny.
Łóżko stoi pośrodku pokoju pomalowanego na ciemny zielony. Meble są czarne, trochę ponure, a widoczny porządek lekko zadziwia.
                 Malfoy śpi spokojnie, jego klatka piersiowa unosi się i opada w prawidłowym rytmie. Niektóre jego blond włosy opadają mu na czoło, a usta nawet we śnie wykrzywione są w ironicznym uśmiechu co przyprawia mnie o dreszcze.
                 Mrużąc oczy staram stłumić w sobie jęk, który chcę wydobyć się z mojego gardła po czym  przykładam różdżkę do jego serca, które wbrew  mojej opinii jednak ma.
To poprostu kolejna ofiara na mojej liście, nic więcej. Tylko dlaczego sama nie chcę w to wierzyć?
Czemu nie mogę rzucić zaklęcia i deportować się?
                Sumienie mi nie pozwala, ot co. Wcześniejsi wyeliminowani byli źli, okrutni i naprawdę mieli coś na sumieniu. Malfoy również taki jest jednak ja nie ma zabić go właśnie za to tylko za to iż jest Śmierciożercą. Niestety tylko według opinii Ministerstwa.
                Stojąc nad nim, w jego sypialni, z różdżkę przyłożoną do jego serca, uświadamiam sobie, że mu zaufałam.  Uwierzyłam, że naprawdę nie jest sługa ideałów Czarnego Pana, tępicielem takich jak ja mimo iz nie miała na to żadnej gwarancji. Prócz jego słów.
                 Zamykam oczy, a kiedy ponowie je otwieram wiem, że muszę to zrobić. Robiąc to ocalę siebie, wyeliminuję dawnego Śmierciożercę, odpłacę się za krzywdy, które mi wyrządził...
Ale robiąc to dam zielone światło reszcie. Zabiją Zabini'ego, Parkinson, Nott'a...
-Avada...
-Nie rób tego Granger.-mówi Malfoy, który nagle otworzył oczy. Wpatruje się we mnie bez krzty pogardy, tęczówkami pełnymi nadziei i wiary.
Nie jestem w stanie wykrztusić żadnego słowa, niczego. Stoję nad nim z wymierzoną w niego różdżką i nie mogę  dopowiedzieć zaklęcia.
Blondyn zaczyna podnosić się z łóżka, aż siada na nim nie ściągając z siebie mojej różdżki.
-Nie chcesz tego zrobić...
-Nie masz o tym pojęcia Malfoy.-syczę i mocniej przyciskam do jego torsu swą broń.
-Masz rację nie mam.-zgadza się i podnosi  z miejsca.-Ale wiem, że robisz tylko to co słuszne i dobre, a to nie jest...
Spoglądam na niego nieodgadnionym wzrokiem w środku gotując się ze złości, gniewu i ciekawości.
Arystokrata widząc moje zmieszanie zamyka moje dłonie w swoich, przez co po moim ciele przechodzi dreszcz,  i powoli ciągnie je ku dołowi tym samym odciągając od siebie mą różdżkę.
-Aurorzy podeszli pod dom!-woła Nott, który nagle wtargnął do środka. Na dźwięk otwieranych drzwi posyłam w tamtym kierunku Drętwotę, której brunet unika schylając się, a blondyn stojący naprzeciwko mnie korzysta z mojej chwilowej nieuwagi i przypiera mnie do ściany swoim ciałem.
Ukartowali to! Nikt z nich nie spał, czaili się na mnie cały czas! Myślę, kiedy słyszę kroki zapewne Zabini'ego i Parkinson.
-Pozwól sobie wyjaśnić Granger.
-Nie masz co!-wołam. Blondyn omiata mnie zniecierpliwionym spojrzeniem po czym ciągnąc za nadgarstek, w którym wcześniej trzymałam różdżkę nim mi ją odebrali, prowadzi do salonu w którym czeka już kolejna dwójka.  
-Wiem, że może wydać Ci się to nieprawdopodobne, ale wszystko co uważasz za słuszne jest błędne. Prawda jest całkiem inna...
-Kłamiesz!-protestuję szybko.-Grasz na czas, by uratować swe nędzne życie!
Malfoy wzdycha ciężko.
-Słuchaj Granger, zaraz będzie tu pełno aurorów zaniepokojonych tym, że jeszcze nie wracasz, więc...
-Jaki aurorów? Co ty pieprzysz?!
-Ty też masz obstawę! Śledzą Cię cały czas i pilnują żebyś mnie zabiła!
-Nie ufam Ci! To pewnie Twoi ludzie!
Pozostali podchodzą bliżej nas z różdżkami w dłoniach.
-Kingsley zabił naszych bliskich i ty też tak skończysz jeśli nas nie posłuchasz!
Serce chce wyrwać mi się z piersi, a mój oddech jest strasznie nierówny. Słyszę kroki nadchodzące z korytarzu, które stają się coraz głośniejsze. Pansy podbiega w stronę drzwi i przez wizjer zagląda na zewnątrz.
-Idą!-woła po chwili, a jej krzyk zlewa się z panującym hałasem. Jakieś jasne światło uderza w okna mieszkania, a ściany zaczynają się lekko trząść.
-Masz dwa wyjścia Granger! Albo zostaniesz tu, podczas gdy my się deportujemy i skażesz się na śmierć z rąk Ministra albo uciekniesz z nami i pozwolisz sobie wyjaśnić.
Rozbieganym wzrokiem przejeżdżam po twarzach szkolnych znajomych podczas gdy gwar staje się coraz większy. Szybko kiwam głową nie wierząc we własną decyzję.
-Jeśli cokolwiek mi zrobisz...
-Gdybyś mieli Cię zabić zrobilibyśmy to już dawno.-przerywa ostrym tonem Malfoy.-Zobaczysz prawdę, a wtedy sama wybierzesz po której staniesz stronie.
Przytakuję szybko, a po chwili blondyn znika z szyderczym uśmiechem na ustach.
Nie mam jak zaprotestować czy zmienić zdania gdyż Pansy szybko łapie mnie za rękę i teleportuje w nieznane mi miejsce.
Właśnie podjęłam decyzję, która zmieni całe moje życie, które do tej pory wiodłam. 



*****

Draco



                 Kiedy otwieram oczy, a moje stopy ponownie dotykają podłoża jestem przed naszym drugim, a może jedynym domem.
Jest zbudowany  z ciemno brązowej cegły otoczony przeróżną, soczystą roślinnością. Okna mają kremowe okiennice, a za domem roznosi się szmaragdowe jeziorko z pięknym pomostem.
Z czułością stwierdzam, że kwiaty rozciągające się przy naszej siedzibie są efektem pracy mojej nieżyjącej matki, które pielęgnowała gdy owy dom był naszą kryjówką przed ojcem.
                Moje refleksje przerywa pojawienie się reszty. Z kpiącym uśmiechem zauważam przestraszoną minę Granger i jej zdezorientowane spojrzenie. Szybko kierujemy ją do środka i pomijając jej protesty i krzyki rzucamy na pobliskie krzesło w kuchni pomalowanej na biało.
-Gdzie ja jestem?!-krzyczy podczas gdy my siadamy na pozostałych miejscach.
-O ton ciszej Granger.-upominam krzywiąc się dwuznacznie.-To nasz dom. Nasz i reszty.
-Jakiej reszty?-pyta i łapie się za głowę czując lekkie zawroty.
Pochylamy się nad nią.
-Powiemy Ci całą naszą historię, pokażemy wspomnienia. Zobaczysz jak jest naprawdę.-tłumaczę na co Teo podnosi się i odchodzi w stronę półki gdzie trzymamy myślodewnie jak i wspomnienia.
-Dlaczego wzięliście mnie ze sobą i nie zostawili na śmierć?-pyta dalej zdenerwowana lecz mimo wszystko spokojniejszym głosem.
-Chcemy mieć Cię po swojej stronie. Tak samo jak Potter'a i resztę...
-I nie chcieliśmy byś zabiła nam przyjaciela...-dodaje Blaise na co uśmiecham się ciepło i klępie bruneta po plecach w przyjaznym geście.
-Jesteś gotowa Granger? To nie są miłe wspomnienia...
-Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi Nott.-odpowiada na pytanie Teodora podnosząc się z miejsca. Szybko stajemy wokół myślodewni, a każdy z nas trzyma we dłoniach wspomnienie.
-Nie jesteśmy Śmierciożercami.-zaczynam chcąc przybliżyć jej naszą historię.-Każdy z nas stracił coś lub kogoś przez Zakon. Po czasie kiedy mieliśmy dość terroru i uwielbienia, które otrzymują od nic nie zdającego sobie sprawy społeczeństwa zaczęliśmy szukać innych takich jak my.  Zebraliśmy pokaźną grupę byłych Śmierciożerców, którzy ucierpieli przez Zakon, a teraz są oni w naszym drugim domku z któym regularnie się kontaktujemy.
-Kiedy Minister dowie się, że jednak nie zabiłaś Dracona wypowie nam wojnę na którą czekamy od dłuższego czasu.-dopowiada Blaise.-Jak myślisz Granger. Dlaczego to jego miałaś zabić?
-Bo Ministerstwo myślało, że jest Śmierciożercą, a my ich eliminujemy i...
-Kłamstwo.-przerywa ostro Teo z grymasem na twarzy.-Zlecił Ci to ze strachu. Kingsley wie, że my mamy wspomnienia, które zniszczą go i Zakon. Boi się, że ujawnimy je i będziemy chcieli walczyć.
-To niemożliwe...-szepcze mrugając oczami.
-Zrozum to Granger.-nakazuje siedząca do tej pory cicho Pansy.-Ich system zabijania wszystkich, którzy mogą im zaszkodzić działa już od dawna, od czasów kiedy to Knot  był Ministrem.
-Zaczniemy od początku...-ujawniam odkorkowując fiolkę i wlewając ją do myślodewni.-A początek ten sięga Snape.
Nie ma szans zaprotestować gdyż wszyscy ciągniemy ją ku misce, a po chwili zaczynamy naszą podróż do przeszłości. 


*****

Hermiona 



                Kiedy stajemy na ziemi  rozglądam się dookoła. Jesteśmy w siedzibie głównej Zakonu Feniksa za czasów kiedy to Korneliusz Knot był naszym Ministrem Magii. 
-Nie możemy pozwolić, by ktokolwiek się o tym dowiedział, a on jest jawnym zagrożeniem.-przemówił Alastor siedzący naprzeciw profesora Snape, którego jest owe wspomnienie. 
W pomieszczeniu zapanowała wrzawa i hałas rozmów do momentu w którym Knot ucieszył wszystkich jednym uderzeniem pięści w stół. 
-Aleksy Trowner nie jest pierwszym takim przypadkiem.-powiedział z błyskiem w oku.-Zginie w najbliższym dniach.
-Czy wy się słyszycie?!-krzyknął poderwawszy się z miejsca Syriusz Black.-Walczymy ze Śmierciożercami, a jeśli nadal tak pójdzie będziemy mieli więcej ludzi na sumieniu niż Czarny Pan!
-Doprawdy Korneliuszu, nie można tak postępować.-dodał spokojnie Dumbledore, a jego uprzejmy ton głosu strasznie kontrastował z resztą otoczenia.
-To ja jestem Ministrem, a Kingsley będzie postępował tak jak ja! Zakon nie może pozwolić sobie, by lista zabitych wyszła na światło dzienne!
-Tyle, że to już dawno przestało być Zakonem Feniksa...-mruknął pod nosem Syriusz.

Później otoczenie rozmywa się, a po chwili pojawia się kolejne wspomnienie.


                Severus Snape szybkim krokiem pędził ku siedzibie głównej. Na dworze było ciemno, padał lekki deszcz, a granatowe niebo było zakryte w niektórych miejscach wręcz czarnymi chmurami. Kiedy stanął przed jej drzwiami nie pukał. Powoli i cicho wszedł do środka. 
-Syriusz zaczyna się od nas oddalać...-usłyszał kiedy miał przekroczyć próg pokoju obrad. Severus szybko rzucił na siebie zaklęcie kameleona i przystanął w pobliżu chcąc przysłuchać się rozmowie.
-Za niedługo sam na nas doniesie. Albo odejdzie, wcześniej odbędzie rozmowę z Lupinem,  i zabierze ze sobą pana Potter'a na co nie możemy pozwolić. Jest naszą maskotką, wizytówką, której stracić nie możemy.-powiedział Kingsley.
-Zgadzam się z tobą, Syriusz musi zginąć...-postanowił Knot. Podszedł do okna i oparł się o parapet zerkając wyczekująco na Alastor'a.
-Słyszałem, że Harry i jego przyjaciele szkolą się w Hogwarcie, a on ostatnio skarżył się na wizję związane z Syriuszem i Czarnym Panem.-poinformował Szalonooki.-Będzie chciał go uratować, zdobyć swoją przepowiednie...Słyszeliście, że Bellatriks uciekła z Azkabanu?
-Oczywiście, że tak!-zawołał Korneliusz, a kiedy Moody posłał mu sugestywne spojrzenie Minister uśmiechnął się szeroko. -Śmierciożercy nie oddadzą Potter'owi przepowiedni bez walki, a my jako Zakon będziemy musieli się tam wtedy teleportować...Szkoda byłoby gdyby Syriusz, nasz drogi przyjaciel, zginął z jej rąk.
-Skontaktuje się z nią jeszcze dziś.-powiedział Kingsley, a po chwili spojrzał w stronę Snape i lekko marszczył nos.-Ktoś tu jest...-dodał po czym szybko machnął swą różdżką sprawiając, że z profesora znika zaklęcie kameleona.
-Severusie...


Kiedy otoczenie rozmywa się  w mojej głowie wybuchają istne fajerwerki. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że za śmiercią ojca chrzestnego Harry'ego stoi Zakon! Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że zawierając z nimi tę umowę Zakon pozbył się zagrożenia, a Śmierciożercy osłabili Potter'a i doprowadzili do Czarnego Pana kiedy ten pobiegł za Bellatriks.


                   -Severusie, o czym ty mówisz?-zapytała Narcyza, matka Dracona na widok której blondyn stojący niedaleko mnie uśmiechnął się blado.
-Wiem, że nic z tego nie rozumiesz, ale weź te wspomnienie, proszę!-skomlił histerycznie Snape będący wtedy w Malfoy Manor.-To bardzo ważne, a jeśli mnie coś się stanie te wspomnienie nie może przepaść.
-Dobrze, przechowam je.
Później zobaczyłam już tylko kwiaty.


                   Draco i Blaise siedzieli w ogrodzie. Rozmawiali o czymś wesoło, śmiali się kiedy nagle wokół zaroiło się od hałasów. 
Mężczyźni zaskoczeni poderwali się z miejsca i puścili się biegiem w stronę domu. 
Ponaglani trwogą i coraz głośniejszymi krzykami oraz hałasami popędzili po schodach w stronę sypialni matki Dracona. 
Krzyki, wrzaski, różnokolorowe zaklęcia walące niemal wszędzie.   
-Uciekajcie!-zawołała kiedy wtargnęli do środka.-Poradzę sobie...
-W życiu Cię nie zostawię!-zaprotestował blondyn i chwycił ją za dłoń, którą ta szybko wyrwała. 
-Choć raz w życiu mnie posłuchaj, synu!-krzyknęła i podała mu do ręki fiolkę z błękitnym płynem.-Uciekajcie, moje życie się kończy...-dodała rozbieganym wzrokiem wodząc po Malfoy'u i Zabini'm. Krzyki stały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze.
Prawdziwy Malfoy odwrócił się nie chcąc oglądać wspomnienia, które pewnie dręczy go po nocach. Wspomnienia, które pokazuje śmierć jego matki.
-Twoje powołanie właśnie się zaczyna, wierzę, że będziesz wiedział jak to wykorzystać.-krzyczała wystraszona kierując wzrok na fiolkę.-Wasze powołanie. 
-Kocham Cię synu pamiętaj.-dodała ściskając blondyna.-Odwrócę ich uwagę, jednak nie na długo.
Potem odwróciła się i trzymając dłoń na klamce wykrztusiła tłumiąc szloch:
-Żegnajcie.
Po czym wyszła z pokoju chcąc zapewnić synowi i Blaise'owi bezpieczną ucieczkę z domu ze wspomnieniami profesora Snape.
                        Kiedy mężczyźni teleportowali się usłyszeli jeszcze jeden krzyk pani Malfoy, który zapewne był ostatnim w jej życiu. Po twarzy blondyna zaczęły cieknąć łzy. 


                      Pansy, Malfoy i Blaise siedzieli na podłodze z twarzami w dłoniach, a rękawy bluzy dziewczyny były mokre od łez.
Po chwili Malfoy podniósł na nich zmęczone spojrzenie.
-Nie wiem gdzie go zabrali, ale znajdziemy go.-powiedział głosem pełnym determinacji i gniewnymi ognikami w oczach.
-Domyślają się, że mamy wspomnienia Snape, będą męczyć go dopóki nie przyzna im racji.-snuł Blaise unosząc głowę.
-Boją się również naszych spojrzeń i tych, które utworzą się w głowie Teo kiedy go odbijemy.-przypomniała Pansy z zaczerwienionymi oczami. 
-Bo odbijemy na pewno.-powiedział blondyn.-Mogę poświęcić własne życie byleby on uszedł ze swoim.-dodał.
Pansy ponownie wybuchła płaczem.
-Boje się o niego! To nie sprawiedliwe, że on cierpi kiedy my tak sobie siedzimy!-zawołała czarnowłosa.
Zabini spojrzał na nią uważnie i przejechał dłońmi po głowie.
-Wy również nie powinniście w tym siedzieć, to ja was w to wciągnąłem.-powiedział blondyn przymykając oczy jednocześnie zaciskając dłonie w pięści. 
-Daj spokój...Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi, zawsze będziemy z tobą.-obiecał Zabini.-Pomszczę wraz z tobą Twoją matkę, pomszczę krzywdy Pansy...
-Katie*  o niego pytała.-przerwała czarnowłosa.-Ona dalej go kocha...on ją też.
Zamilkli na chwilę wspominając dziewczynę z którą Nott musiał się rozstać chcąc chronić ją przed Ministerstwem. Blaise uśmiecha się blado, a po chwili podnosi się i rzuca przez ramię:
-Jutro przeszukamy wszystkie ich miejsca jeszcze raz. Nie możemy go stracić...Znajdziemy go choćbyśmy mieli szukać do końca życia...

Kiedy przenosimy się do ostatniego wspomnienia widzę, że nie tylko ja jestem zaskoczona, a po minie Teodora wnioskuję, że on też widział te scenę po raz pierwszy.

                       

                  Kingsley oblał czyjeś skatowane ciało wodą na wskutek czego po podłodze zaczyna roznosić się krew ofiary.
-Mam nadzieję, że dzisiaj coś pan powie panie Nott.-powiedział.
Ze strachem spojrzałam na stojącego za mną Teo, a widząc jego wykrzywioną w bólu twarz podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu.
-Nic Ci nie powiem!-wysyczał brunet, a po chwili kolejne zaklęcie rozcięło jego ciało. 
Ciemnoskóry podszedł do niego i pochylił się po czym złapał za włosy i pociągnąć jego głowę do góry.
-Twoi przyjaciele Cię nie znajdą, a ty zginiesz jeśli nic nie powiesz!-krzyknął i uderzył jego głową o posadzkę. Jego czoło pokryło się krwią, a gojące się już rany na policzkach nadeszło czerwoną cieczą na nowo.-Chcę odpowiedzi na jedno pytanie! Czy Draco Malfoy i reszta twoich przyjaciół mają wspomnienia Snape?!
Teo odwrócił wzrok w inną stronę, a powieki, które próbował przymknąć były naderwane i porozcinane w niektórych miejscach. 
Kingsley kopnął go w brzuch i przystawił różdżkę do skroni. 
-To się nie skończy Nott. Nigdy. Stąd. Nie. Wyjdziesz.-powiedział kopiąc go z każdym kolejnym słowem.-Możesz to zmienić wystarczy, że odpowiesz!
-Za to ty możesz o tym pomarzyć.-odpowiedział brunet i uśmiechnął się lekko sprawiając sobie tym drobnym gestem niesamowicie dużo bólu. 

Później nie widzę już nic. Teodor Nott mdleje we wspomnieniu  z wykończenia, a otoczenie znika przez co po chwili z powrotem stajemy w kuchni ich domu.
                       Wykończona osuwam się po ścianie łapiąc się za głowę. Mój świat wywrócił się do góry nogami. Syriusz, pani Narcyza i wiele innych zagrażających im obywateli...
Chce mi się jednocześnie płakać i krzyczeć. Wrzeszczeć, niszczyć...
Głowa boli mnie niemiłosiernie, a powieki same opadają ze zmęczenia.
-I co teraz Granger?
Buntowniczo podnoszę głowę z kolan na dźwięk swojego nazwiska. Uśmiecham się z gniewnymi ognikami w oczach. Tym jednym gestem właśnie wstąpiłam w szeregi dawnego wroga. 



*****
Mam nadzieję, że się podoba i teraz wszystko jest dla was jasne.
*=Katie Bell. Nie wiem czemu, ale nie mogłam połączyć naszego Teo z inną. Polubiłam ich jako jedną całość.
Pozdrawiam was mocno i mam nadzieję, że pierwsze dni Nowego Roku mijają wam miło. 
Vivian Malfoy.


                



 

23 komentarze:

  1. Boże.
    To jest genialne.
    Uwielbiam to opowiadanie.
    Jak można być tak nieludzkim? Jak można wydać wyrok na swojego sojusznika? Przecież Zakon Kingsleya nie różni się niczym od Śmierciożerców (tych złych oczywiście)
    Cieszę się, że Hermiona przeszła na stronę Draco. Mam nadzieję, że Harry też w to uwierzy.
    Katie i Teodor. Też polubiłam tą parę z Twojego poprzedniego opowiadania. Liczę na to, że i w tym opowiadaniu poświęcisz im trochę miejsca.:D
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się ciesze!
      Hermiona nie mogła inaczej postąpić. Zostając po stronie Zakonu popierałaby to okrucieństwo, więc wybór niby był prosty.
      Tak, Katie i Teodor znajdą swe miejsce i tu.
      Najwięcej miejsca i najważniejsi są dla mnie Draco i Hermiona jednak mimo to nie chcę zapominać o innych postaciach. Też są ważne, nie najważniejsze, ale ważne.

      Pozdrawiam również:)

      Usuń
  2. Wspaniałe! Hermiona przystała do Draco! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram sie dodać jak najszybciej, ale szkolna lektura zabiera bardzo dużo czasu :)
      Pozdrawiam Cię mocno :)

      Usuń
  3. Rozdział wspaniały. Uhuhuhuhuuh Hermiona przeszła na stronę Draco- będzie, będzie się działo, hihihi. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie...;)
      Pozdrawiam Cię również i dziękuję za życzenia. Wena zawsze się przyda :)

      Usuń
  4. Dzieje się och dzieje i oby tak dalej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie się działo, a to co zaistnieje Ci się spodoba.
      Pozdrawiam Cię również :D

      Usuń
  5. Boże jakie to suuuper ^^
    Tylko jeszcze czekać aż Potter dołączy do nich ;) Szczególnie jak zobaczy to o Syriuszu...
    Ale się cieszę, że Hermiona z nimi jest xD
    Jejuuu znowu Katie ♥
    Szkoda mi Teo... :/ Ajjj szkoda mi też Cyzi :(
    Pozdrawiam i życzę weny, Kat :*
    PS Zapraszam zmiana-nam-dobrze zrobi-dramione-love.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Tak, prawda o Syriuszu będzie dla niego bolesna, ale cóż..ich świat nie jest milusi..
      Nacyza poświęciła się, by prawda nie przepadła, by dotrzmać słowa, które dała Severusowi, by jego życie nie przepadło na marne i, by jej syna i Blaise bezpiecznie opuścili Malfoy Manor.

      Dziękuję i pozdrawiam również:)

      Usuń
  6. Jezuuu, to jest wspaniałe, jak najszybciej dodawaj kolejny rozdział !!!! Pleaaaase !!!!!!!!!!!!! / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę mi miło, że tak emocjonalnie i z taką pozytywną opinią podeszłaś do tego rozdziału jak i całego opowiadania.
      Pozdrawiam i postaram się dodać jak najszybciej.

      Usuń
  7. jeszcze nie dawno pytałam czy będziesz pisać kolejne opowiadania a tu już 7 rozdział :)
    oczywiście kolejny genialny rozdział!!
    zdziwiłam się trochę, że Hermiona chciała zabić Draco :O tego bym się po niej nie spodziewała (chociaż w sumie przed zobaczeniem spojrzeń to ją trochę usprawiedliwia ) :P
    no ale przecież jak zobaczyła Smoka ( jeszcze do połowy nagiego) no to jak tu go zabić ? za sam wygląd bym tego nie zrobiła ! :D
    czekam na nn :) weny !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a widzę, że nowy szablon ? :D
      ładny :) szkoda tylko, że bez Draco :P

      Usuń
    2. Oj tak, leci ten czas i to niesamowicie szybko.
      Haha, również bym go oszczędziła gdybym zobaczyło go...w takim stanie, ale Hermiona myślała, że robi dobrze, że to jedyne wyjście i tak być powinno.
      Wszystko zmieniło się kiedy zobaczyła wspomnienia.
      Pozdrawiam mocno :)

      P.S Również odczuwam niedosyt iż Draco nie ma na szablonie aczkolwiek podczas pisania ,,Kochaj i Walcz'' miałam szablon w którym był tylko Tom :)
      A ten naprawdę mi się podoba i jeszcze nigdzie takiego nie widziałam.

      Usuń
  8. Cudo, cudo, cudo, cudo, cudo i jeszcze raz CUDO <3 Swietny rozdział, taki mroczny... Nigdy nie pomyślałabym ze Zakon wcale nie był taki święty. Trochę namieszało mi to w glowie, ale cieszę się z takiego obrotu sprawy. W tym opowiadaniu coraz bardziej lubię Pansy, jakoś tak się do niej przywiązałam (?). A z Kingsley'a to taki dupek, ze nie mam slow... Jak mozna przez tyle lat oklamywac tyle ludzi. Nie pojmuje ;c Czekam na nastepny swietny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Bardzo mi miło czytając Twoją bardzo pozytywną opinię :)
      Zakon jest w tym opowiadaniu przedstawiony z innej strony, taka odmiana, by się nie powtarzało.
      Pansy da się lubić, jest naprawdę w porządku jeśli nie jest przedstawiana w świetle bezdusznej suki.
      Kingsley również pokazany z innej strony.
      Dziękuję i również pozdrawiam strasznie mocno :D

      Usuń
  9. O matko, rozdział po prostu cudowny.
    Te wspomnienia... nawet nie wiem co napisać.
    Nie ma się co dziwić, że Herm postanowiła przylączyć się do byłych Ślizgonów. Oby teraz Harry do nich dołączył jak najprędzej. Dobrze, że Potter nie ufa do końca Zakonowi tylko Mionie. On chyba do końca też nie jest przekonany co do działań Kingsley`a. A teraz jak się dowie, że to przez niego zginął Syriusz... Oj mam nadzieję, że da im popalić. Bo jednak Zakon obawia się zarówno Śmierciożerców ale także Pottera i Granger.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz co napisać, a taki długi komentarz!
      Haha, jednak nie przeszkadza mi to i nie czepiam się-bardzo mi miło.:)
      Harry jakby spojrzeć to ufa tylko Hermionie w końcu mają tylko siebie.
      Dobrze zauważyłaś, Zakon boi się również ich. Tymbardziej teraz kiedy zostali wciągnięci w tę tajemnicę i bunt.

      Pozdrawiam również mocno :*

      Usuń
  10. Moje myśli po przeczytaniu wspomnień: " A pacz ty co wymyśliła skubana!"( oczywiście w dobrym sensie :D) Rozdział świetny, lecz jestem ciekawa czy Harry też poprze byłych Ślizgonów. Ale pewnie tak, bo po pierwsze jest tam Miona, a po drugie będzie chciał się odegrać.

    Pozdrawiam,
    Alvin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry jeśli dowie się prawdy o Syriuszu na pewno do nich przejdzie choć z drugiej strony może dawnym Śmierciożercą po prostu nie uwierzyć.

      Ciesze się, że Ci się spodobało i również pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Świetny blog *-*
    Wpadaj do mnie http://harrymione-dreams.blogspot.com/ dopiero zaczynam :)))

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy