niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 59:,,Tak wiele miłości...''

Teodor


                 Nerwowo wystukuje palcami rytm w drewnianymi stoliku. Luzuje krawat, oddycham ciężko.
Co chwile sprawdzam czy instrument leży koło mnie, denerwuje się.
                 To ważny dzień. Można powiedzieć, że moja przyszłość od niego zależy, że jest decydujący.
Niedaleko mnie na skórzanych fotelach siedzi jeszcze kilku mężczyzn. Wyprostowani, zdecydowani, z tęgą miną. W sumie jest nas sześciu, nie odzywamy się do siebie. Sześć różnych umiejętności, sześć różnych garniturów.
Wrogość i rywalizacja unosi się w powietrzu i jest strasznie przytłaczająca.
Są starsi ode mnie o kilka lat, ale sądząc po ich idealnych cerach, sztywnych minach i nieskazitelnie czystych garniturach nie przeżyli tyle co ja i moi przyjaciele.

Ich wiek nie równa się z mim doświadczeniem.


              Do sali w której siedzimy wchodzi kobieta zakłócając lekką muzykę  transmitowaną przez głośniki. Z zalotnym uśmiechem podchodzi do każdego z nas i dolewa nam kawy, nie pamiętam, który to już raz. Kiedy kończy wychodzi bez słowa zamykając ze sobą drzwi.
Właściciel tego ośrodka miał dołączyć do nas już dawno. Widocznie ma na głowie coś ważniejszego niż przesłuchania do własnego filharmonii.
            Mężczyzna w białym garniturze  sięga po swoją filiżankę. Kiedy bierze pierwszy łyk zauważam jak siedzący przy oknie mężczyzna dyskretnie wyciąga swą różdżkę. Szepcze formułkę czym sprawia, że kawa wyślizguje się z dłoni mężczyzny i rozlewa na jego białym garniturze, a sama filiżanka upada na podłogę. Rozbija się.
           Cała reszta sądzi, że ten wypadek wydarzył się z winy mężczyzny w bieli i spowodowany był wyłącznie jego niezdarnością. Cały czas próbują utrzymać swą tęgą i dumną minę. Siedzą wciąż w tej samej pozycji, a wzrok utkwiony mają w jednym punkcie.Nie wiedzą, że stoi za tym czarodziei siedzący przy oknie, ponieważ wciąż nie przenoszą wzroku z obranych wcześniej punktów. Byłoby to oznaką słabości i niepewności.
           Nagle do sali wkracza ten na którego wszyscy czekamy. Szczupły mężczyzna po trzydziestce w szytym na miarę garniturze w którym wygląda jak milion galeonów.
Właściciel najlepszych w świecie magicznym filharmonii, który zatrudnia w niej tylko najlepszych  muzyków.

Największe talenty.

-Przepraszam za spóźnienie, powody osobiste. Możemy już zaczynać. Pan...-zaczyna i spogląda na listę trzymaną w dłoni.-Pan Corell, pan pierwszy. Proszę za mną.-mówi, a po chwili znika razem z mężczyzną za drzwiami kierując się w stronę sali koncertowej.

Teraz tylko czekać na swoją kolej.


*****


Hermiona


                 Kiedy ponowie otwieram oczy jesteśmy już w Ministerstwie Magii. Wychodzimy z kominka i spoglądamy w stronę fontanny.
-Spotkamy się tutaj za godzinę. Teleportuje się do Munga.-mówię ściskając w dłoni kopertę z wynikami egzaminów z którymi postanowiliśmy skorzystać póki Sylvia jest z Narcyzą.
-Dobrze.-odpowiada blondyn z ponurą miną.
-Nie przejmuj się, znajdziesz coś dla siebie. Od czego zaczynasz?-pytam i podchodzę do chłopaka zaciskając swe dłonie na jego ciemnym krawacie.
-Od Departamentu Przestrzegania Prawa. Może odwiedzę Potter'a...-wyjaśnia. Szybko wygładzam jego garnitur.
-Świetnie w nim wyglądasz...-pomrukuje.
-Przecież wiem!-oświadcza  z uśmiechem i wpija się w moje usta.
-Muszę już iść...-mówię między pocałunkami.
-Sama tego nie chcesz.-odpowiada jednak odrywa się ode mnie z rozradowanymi oczami.
-Powodzenia!-woła kiedy odchodzę w stronę jednego z kominków w Ministerstwie.
-Nie dziękuję!-odpowiadam i znikam w zielonych płomieniach.

*****


Draco


             Zwinnie przeciskam się pomiędzy ludźmi i kieruje się w stronę wind. Dziś muszę coś dla siebie znaleźć, po prostu muszę. 
            Wchodzę do windy, która zaskakuje mnie swoją dużą ilością wolnego miejsca. Prawie wywracam  się kiedy zjeżdża w dół. Potem w lewo, znowu w dół i w prawo. Myślę o wczorajszym podarunku mojej matki. Pamiętam dokładnie swe zaskoczenie kiedy praktycznie wcisnęła mi do ręki pierścień zaręczynowy rodu Black'ów. Szybko go schowałem jednak wiem, ze Hermiona coś widziała choć nie ciągnie tego tematu. 
Matka wiedziała, że chcę oświadczyć się dziewczynie od Pansy. Strasznie się zdenerwowała kiedy usłyszała, że chce kupić pierścionek zamiast dać Hermionie właśnie ten. Pierścień z białego złota ozdobiony sporymi pod względem wielkości kamieniami szlachetnymi czarnego koloru.

Prócz wartości materialnej ma też emocjonalną, a to dodaje mu jeszcze większego blasku.

Powiedziała.Po kilku dłuższych listach przekonała mnie.
            Szybko  wysiadam z windy  i zmierzam do Departamentu Przestrzegania Prawa. 
-Draco!-słyszę po chwili.
-Witaj Kingsley'u.-mówię kiedy podchodzę bliżej niego po czym wymieniamy się uściskiem dłoni. 
-Co tutaj robisz?
-Szukam czegoś dla siebie.-odpowiadam pokazując mu kopertę z Hogwartu.
-Minevra wspominała, że byłeś świetnym uczniem.-powiadamia z uśmiechem.
-Ty to powiedziałeś.-przyznaje ucieszony pochwałą i wzruszam ramionami.
-Nie stójmy tak, może przejdźmy do mojego gabinetu.-proponuje. Przytakuję po czym idę za czarodziejem.
-Gratuluje posady. Będziesz świetnym Ministrem na pewno lepszym niż Knot.-mówię po drodze. 
-Korneliusz był po prostu zaślepiony, ale dziękuję. Mam nadzieję, że się sprawdzę.-odpowiada kiedy wchodzimy do pomieszczenia. 
Gabinet Ministra Magii jest jedynym pokojem w Ministerstwie Magii  w którym jeszcze nigdy nie byłem. Przed wejściem stoi para aurorów, założone są silne zaklęcia zabezpieczające. 
W środku jest jasno, a jedna ze ścian jest całkowicie szklana. Piękne, dębowe biurko zachwyca swym wyglądem, a stojące w pobliżu biblioteczki i opasłe regały wypełnione książkami i aktami również zapierają dech w piersiach. Ciemno brązowe kanapy oraz  szklany stolik gwarantują poczucie bezpieczeństwa i dodają pomieszczeniu ciepła. 
Kingsley siada przy biurku, a ja na krześle przed nim.
-Nie ukrywam, że bardzo ucieszyła mnie Twoja wizyta w Ministerstwie. Dzięki temu nie muszę kontaktować się z tobą listownie. Mam dla ciebie propozycję, wydawałoby się nie do odrzucenia.-zaczyna.
-Czego dotyczy?-pytam go wyraźnie zainteresowany.
-Twojej pracy. Przejdę od razu do rzeczy. Potrzebujemy szefa Departamentu Aurorów. Pomyślałem o tobie.
-Ja? Nawet nie ukończyłem kursu aurorskiego. A Potter?-pytam zszokowany tą nagłą propozycją.
-Zacznijmy od tego, że żaden kurs nie równa się przy Twoim doświadczeniu i umiejętnościach Draco.Natomiast jeśli chodzi o pana Potter'a... Harry to naprawdę zdolny chłopak. I utalentowany, ale przeszedł  już za wiele. Nie mówię, że ty nie.-uprzedza kiedy zauważa mą uniesioną brew.-Rozmawiałem z nim. Nie wyraził cienia zainteresowania, nie chcę brać na siebie, aż tak dużej odpowiedzialności. Chciałem znać jego opinie, wiedzieć czy podziela moje zdanie i również widzi ciebie na tym stanowisku dlatego w ogóle zacząłem z nim rozmowę na ten temat. Zgodził się ze mną. 
Dlatego zapytam Cię jeszcze raz Draconie. Czy byłbyś zainteresowany stanowiskiem szefa Departamentu Aurorów?


*****

Hermiona


             Mimo otwartych okien na szpitalnym korytarzu wydaje się być niesamowicie gorąco. Opieram się o oparcie krzesła i rozpinam sweterek. Co chwilę sprawdzam czy koperta z wynikami egzaminów jest koło mnie. 
            Denerwuje się, stresuje. Nie mam pewności, ze dołączę do zespołu magomedyków św. Munga. Magomedyk musi spełniać bardzo dużo kryteriów i musi posiadać określone z góry cechy.

Muszę zaprezentować się jak najlepiej. 

            Po korytarzu co chwilę chodzą pacjenci, nowi lub obecni. Raz co raz zauważam rodzinę ofiar czy chorych. Płaczącą, zdruzgotaną, nieszczęśliwą. Nieprzygotowaną na śmierć członka swej rodziny.
Jednak jeśli chcę być magomedykiem muszę być uodporniona na takie widoki. Pewnie będę ich świadkiem  nie jeden raz. 
-Hermiona Zabini?-pyta starsza zielonooka  kobieta, która nie wiadomo skąd znalazła się koło mnie. 
-Tak.
-Jestem Ebba, pracuję w recepcji.-informuje i podaje mi rękę. Wstaje i ściskam jej dłoń.-Dyrektor prosi panią do siebie, na rozmowę kwalifikacyjną. Zaprowadzę panią. 
-Dziękuję.-odpowiadam uprzejmie po czym zmierzam za Ebbą w stronę gabinetu dyrektora Paula Andersen'a. Zamieniam jeszcze kilka słów z recepcjonistką podczas wspólnej jazdy windą. 
Wjeżdżamy na trzecie piętro i idziemy wzdłuż  korytarza, pierwsze drzwi od lewej. 
Pukamy, a po głośnym proszę wchodzimy do środka. 
-Dzień dobry panno Zabini. Proszę usiąść.-mówi nad wyraz niespokojnie. Ebba wychodzi. 
-Miło mi pana znowu widzieć. 
-Mi również i jak widzę istnieje szansa, że będziemy razem współpracować.-mówi i wykrzywia swe blade usta w grymas  mający przypominać uśmiech kiedy przypominam mu moja ostatnią wizytę z Wybrańcem. 
Na jego prośbę podaje mu kopertę z wynikami moich egzaminów.
-Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczony.-mówi jeżdżąc wzrokiem po moim wykazie ocen.
-Ciesze się, że tak pan mówi. 
-Jak radzi sobie pani eliksirami w praktyce?-pyta oddając mi kopertę.
-Wyśmienicie.-odpowiadam pewnie co wywołuje lekki uśmiech na jego twarzy tyle, że tym razem szczery.
-Wiem, że jest pani odpowiedzialną i sumienną osobą. W porównaniu do pozostałych kandydatów na tę stanowisko ma pani doświadczenie, umiejętności i rzadko spotykaną precyzję. Nie pozostaje mi nic innego jak zatrudnić panią na okres próbny, który trwać będzie miesiąc. Jeśli będzie pani dawała sobie radę zostanie na stałe. Pracować  pani będzie  od poniedziałku do soboty do godzin popołudniowych.
-Dziękuję bardzo. Strasznie mi ulżyło.-odpowiadam starając ukryć kapiącą ze mnie radość i mocno się do niego uśmiecham. 
-Oczywiście w razie ciężkich i nagłych przypadków ma pani obowiązek stawić się w miarę możliwości najszybciej jak się da.-upomina.
-Zdaje sobie z tego sprawę panie Andersen.-odpowiadam i podnoszę się z krzesła. Żegnamy się uściskiem dłoni jednak jego głos zatrzymuje mnie kiedy kładę dłoń na klamce. 
-Pan Potter bierze przepisane eliksiry?-pyta mając spuszczony wzrok na papiery. 
-Tak, bierze.-odpowiadam przez ramię kryjąc swe zdziwienie.
-To...dobrze, mam nadzieję, że przyniosą wyczekiwane skutki.
-My też mamy taką nadzieję panie doktorze.-informuje, a po chwili wychodzę z gabinetu z zamiarem teleportowania się  do Ministerstwa. 

*****


 Jest 22 stycznia. 


            Od tygodnia spełniam się w roli magomedyka. Rano wstaje z uśmiechem na twarzy, który poszerza się jeszcze bardziej kiedy jestem już w Mungu. Wciąż nerwowy i jakby zestresowany moją obecnością doktor Andersen wydaje się ze mnie zadowolony. 
            Draco przyjął propozycję Kingsley'a. Cieszy się ze swojej posady jednak wymaga ona odpowiedzialności. I cierpliwości. W końcu musi znosić wyrzuty niezadowolonego Ron'a, któremu nie podoba się fakt iż to właśnie blondyn kieruje nim i pozostałymi aurorami. 
Z resztą pracowników Ministerstwa jego stosunki są dobre, a nawet bardzo i  dodatkowo ma oko na Chłopca-Który-Urodził-Się-By-Sprawiać-Problemy.  
            Jeszcze raz przeczesuje włosy córce patrząc na jej sukienkę. Dzisiaj, dwudziestego drugiego stycznia odbędzie się ślub Pansy i Blaisa.
Mieli dużo problemów z jego organizacją. Planowali, by  odbył się tuż po zakończeniu roku jednak wojna im w tym przeszkodziła.  Teraz czuli się trochę niezręcznie, w końcu zginęło dużo osób, ale po prostu nie mogą długo czekać. Chcą jak najszybciej  stać się jednością.
-Długo wam jeszcze zejdzie? Blaise wysłał kolejną sowę!-woła przez drzwi Draco.
-Mamy jeszcze godzinę!
-Tak, ale on nie może znaleźć sobie miejsca. Potter i Teo już są i karzą nam się pośpieszyć, bo nie mogą już znieść jego terkotania. 
-A czym od żywo dyskutuje?-pytam wychylając głowę za drzwi.
-Nie wiem jak, ale dowiedział się o Katie. Terkocze i terkocze, oczywiście najpierw opieprzył jego i Wybrańca, że nic mu nie powiedzieli.
-Jeszcze chwilka.-mówię i całuje go szybko w policzek po czym znów znikam za drzwiami. 
-Mamo, jak wyglądam?-pyta Sylvia  kręcąc się w koło.
-Pięknie.-odpowiadam i powracam do czesania jej włosów. Jej lekko zakręcone włosy wraz z małymi kolczykami bardzo ładnie się prezentują. Rzucam kilka krótkich zaklęć, by nie straciły swego uroku.
Po chwili kończę i kieruje się ku drzwiom. Stawiam ją na podłodze, a kiedy  otwieram drzwi małą biegnie w stronę stojącego niedaleko ojca. 
-Warto było tyle czekać.-mówi na mój widok po czym pomaga mi założyć płaszcz. 

Po chwili teleportujemy się.

*****


             Ogród, który zaczarowano, by goście nie odczuwali zimna i, by kwiaty się trzymały wygląda zachwycająco.
Stojąca w nim altana przyozdobiona jest kwiatami, a po środku niej znajduje się ołtarz. 
Prowadzi do niego kamienna dróżka, która sięga aż po sam taras domu. Po obu jego  stronach stoją przystrojone krzesła.
Nad całym terenem unosi się niewidzialna powłoka, która chroni gości przed ewentualnym deszczem. Jej właściwości przypominają tę, która znajdowała się w Wielkiej Sali w Hogwarcie.
Aktualnie z powłoki raz co raz sypią się płatki białych róż, które spadają na pierwszych gości.
-Teo!-woła Draco i mocno ściska przyjaciela.-No nareszcie!
-Was, też miło widzieć. Przynajmniej na chwilę wyrwałem się ze szponów Blaise.-mówi ze śmiechem Nott kiedy zamyka mnie w swoim uścisku. 
-Fiu, fiu, fiu.-gwiżdże.-Ale się ktoś odstrzelił...-pomrukuje patrząc na mnie ze szczerym uśmiechem. Przykuca przy Sylvi i przytula ją do siebie co spotyka się z jej radosnym chichotem.  
-Mówisz o mojej żo...dziewczynie Teo.-zastrzega blondyn próbując uśmiechem zatuszować swe przejęzyczenie na, które do mojego serca napłynęło mnóstwo ciepła.
-I o świadkowej Pansy. A ja jestem świadkiem Blaise.-dodaje po czym wybucha miłym śmiechem. -Chodźcie, nie będziemy tu tak stali.-decyduje i łapie małą za rączkę.
W środku dom również jest pełno ozdób ślubnych. 
-A gdzie Harry?-pytam patrząc na Teo, którego ręki Sylvia wciąż nie puściła.
-Pląta się gdzieś w pobliżu.-odpowiada i wzrusza ramionami. 
-Pójdę do Pansy, a wy...nie rozwalcie czegoś.-mówię patrząc na nich srogo.
-Masz nasz za dzieci, kochanie?-pyta Draco obejmując mnie jedną ręką w talii.
-Nie. Jesteście dużo gorsi.-odpowiadam co spotyka się ze śmiechem Teo i naburmuszoną miną blondyna. Całuje go w usta i kiedy wyswobadzam się z jego uścisku kieruje się schodami na górę. Mijam kilka pokoi, których drzwi przystrojone są kwiatami  po chwili trafiając na właściwe. 
-Cześć mamo, Lukrecjo.-mówię kiedy witam się z moją rodzicielką i matką Pansy. 
Podchodzę do stojącej przy oknie panny młodej i mocno ją przytulam. 
-Pięknie wyglądasz, Blaise będzie zachwycony.-osądzam.
-Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje.
-To lepiej uwierz, bo za niespełna pół godziny będziesz panią Zabini. 



****


Draco


               Marsz Weselny grany przez orkiestrę stojącą w altance niedaleko ołtarza roznosi się po otoczeniu.
Odwracamy głowy w stronę początku ścieżki.
Pansy, prowadzona przez ojca uśmiecha się nieśmiało. W dłoniach trzyma mały bukiecik. 
Powoli zbliża się do altanki, a po chwili ojciec opuszcza ją i zajmuje miejsca koło Lukrecji. Mamy Pansy. 
              Blaise uśmiecha się szeroko, jeszcze nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. Przestępuje z nogi na nogę, nie może wytrzymać.

Jak zwykle w gorącej wodzie kąpany. 

             Zabini ujmuje dłoń Pansy i podprowadza ją w stronę ołtarza. Zerkam w stronę Hermiony stojącej w pobliżu nich i odruchowo wkładam dłoń do kieszeni marynarki. 
Jest na miejscu, pierścionek.   To właśnie dziś chcę to zrobić. Po uroczystości zabiorę ją na polanę, którą wcześniej przygotowałem. Nie byle jaką. To ta sama na której się wychowaliśmy, na której spędzaliśmy wspólnie czas. Zwykła, ale dla nas wyjątkowa. 
           Sylvia łapie mnie za rękę. Posyłam jej delikatny uśmiech.
-Musimy później pogadać.-mówi szeptem siedzący koło mnie Wybraniec. Przytakuję.
-Zebraliśmy się tu, by związać węzłem małżeńskim tę oto dwójkę. Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pa­mięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą.-zaczyna kapłan i unosi swą różdżkę z której zaczynają wydobywać się srebrne iskry.
-Ja, Pansy Parkinson, świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz...-zaczyna kobieta i spogląda na Blaise z czułością.-... że Cię nie opuszczę, aż do śmierci.
Odpowiada jej głucha cisza.
-Panie Zabini?-zwraca uwagę kapłan.
-Tak, tak. Już.-poprawia się zapatrzony w swoją  przyszłą żonę.-Ja, Blaise Zabini, świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię, aż do śmierci.
Wraz z jego ostatnim słowem iskry z różdżki kapłana oplatają będące w uścisku ręce młodej pary.
-Od tej pory jesteście jednością. Co magia złączyła człowiek niech nie rozdzieli.-mówi kapłan, a iskry zaciskają się, by po chwili opaść na ziemię.
-Panie Zabini, może pan pocałować pannę młodą.
-No nareszcie!-woła pan młody po czym wpija się w usta Pansy.


*****

           Orkiestra gra, a na parkiecie tańczy młoda para oraz Hermiona i Teo. Przy stolach prowadzone są żywe rozmowy, a pojedyncze gwiazdy zaczynają już zdobić niebo. 
-O co chodzi?-pytam Potter'a kiedy ten podchodzi bliżej mnie.  
-Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
-Jesteś Wybrańcem, masz mnóstwo fanek.
-To nie to.-odpowiada i macha lekceważąco ręką. 
-Zostałbyś z Sylvią na kilka godzin za jakiś czas?-pytam czym przyciągam wzrok zarówno córki jak i Wybrańca. 
Wzdycham po czym wyciągam z kieszeni marynarki małe pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
-To chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać Malfoy.
-Później.-odpowiadam.-Zatańczysz?-pytam podając rękę Sylvi.
Mała łapie ją chętnie, więc prowadzę ją na środek parkietu niedaleko Hermiony i Teo. 
Biorę małą na ręce  i tworzę z jej współpracą prawidłową ramę.Kiwamy się w rytm muzyki.
-To dziś jest odpowiedni moment?-pyta szeptem dziewczynka patrząc na tańczącą obok brunetkę. Przytakuję.
-Teo zagraj dla nas!-woła Blaise kiedy piosenka, która jeszcze przed chwilą rozbrzmiewała kończy się. 
-No, proooszę!-woła dalej widząc niewyraźną minę przyjaciela. Po chwili czarnowłosy wzdycha zrezygnowany i kieruje się stronę sceny. Wspina się po małych schodkach, a ja przypominam córce o moich zamiarach. Idzie szybko do Wybrańca, a po otoczeniu roznoszą się pierwsze dźwięki skrzypiec Teo.
Widzę, patrząc przez ramię zdziwione miny reszty gości. To niespodziewane, a ciekawe jak będą ich miny wyglądać kiedy dowiedzą się, że dostał się do filharmoni Charlsona.
-Można prosić?-pytam szarmancko Hermione. Ta uśmiecha się promiennie i bez słowa łapie moją dłoń.
Przyjmujemy odpowiednią pozycję i zaczynamy.

Wdycham woń jej lekkich perfum i przymykam oczy.
 Za niedługo będzie już tylko moja. 

Mocno chwytam ją w talii po czym przechylam do tyłu.
 Przesuwam nosem wzdłuż jej szyi.

Ponownie przyciągam ją do siebie. Mocno, stanowczo, pewnie.
Jej rozgrzane usta dotykają mojego chłodnego policzka.

Krok w tył, do przodu. Obrót. Kładę dłoń na jej policzku.
Kocham Cię, myślę. Nie masz pojęcia jak bardzo...

Teo kończy pierwsze zwrotki. Ostatni raz dotyka strun, a po otoczeniu roznoszą się wielkie brawa i westchnienia zachwytu. Kolejne pary wchodzą na parkiet.
To ten moment.

-Przejdziemy się?


*****
Hermiona


                Od kilkunastu minut zmierzamy w nieznanym mi kierunku. Chłopak milczy. Uparcie nie chce powiedzieć mi gdzie idziemy. Uśmiecha się jedynie.
               Dzisiejsza noc jest cudowna. Na granatowym niebie rozciągają się pasma migoczących gwiazd. W powietrzu unosi się przyjemny aromat, śnieg już dawno nie pada, a w oddali wyróżnia się oświetlona altana w której wesele nadal  trwa.
              Chłopak podaje mi dłoń i pomaga wejść na pagórek. W mojej pamięci rysuje się szlak, który po chwili okazuje się słuszny. Idziemy przed siebie oświetleni blaskiem księżyca, otoczeni unoszącą się leciutką mgłą.
-Jesteśmy.-mówi i staje koło mnie bym mogła lepiej przyjrzeć się otoczeni.
Mimowolnie zakrywam usta dłonią  podziwiając polankę na której spędzaliśmy wspólnie czas. Polanę z naszego dzieciństwa, która obecnie przyozdobione jest świecami. Po środku wysokiej trawy pełnej różnokolorowych  kwiatów, które pewnie sam wyczarował rozłożony jest koc z koszem piknikowym. Podchodzę do niego powoli z zaszklonymi oczami.
-Tu jest wspaniale...-zaczynam kiedy siadam na kocu, a blondyn koło mnie.
-Dla ciebie wszystko.-mówi chyba sam zdziwiony, że takie słowa wyszły z jego ust.
-Jest jakaś specjalna okazja?-pytam zarzucając mu ręce na szyję. Mężczyzna nachyla się nade mną i składa czuły pocałunek na mych wargach po czym leniwie podnosi się z miejsca i przykuca przede mną.
-Można tak powiedzieć.-informuje uśmiechając się łobuzersko. Sięga do kieszeni, a po chwili wyciąga z niej granatowe pudełeczko.-Nawet nie wiesz ile to planowałem...-dodaje i kręci głową ze śmiechem.-Nigdy nie posądziłbym się o coś takiego, że w ogóle o tym pomyśle albo, że ktoś zawróci mi w głowie tak jak ty.-ciągnie i bierze głęboki wdech.- Hermiona...wyjdziesz za mnie?
-Draco...-zaczynam prawie płacząc ze szczęścia.-Oczywiście, że tak!-odpowiadam wzruszona. Chłopak uśmiecha się szeroko i wkłada mi pierścionek na palec po czym mocno przytula i podnosi do góry kręcąc się w koło
Śmiejemy się cicho. Szczęśliwi, otuleni wzajemną miłością, którą wreszcie możemy się radować. 
-Jak nazwałbyś swoje dziecko?-pytam kiedy stawia mnie na ziemię, trzymając dłonie na jego torsie.
-No przecież mamy Sylvie.
-Ale drugie...-wyjaśniam zmieszana
Malfoy marszczy czoło jednak po chwili otwiera usta zszokowany.
-Będę ojcem? Znowu? Boże!-woła i łapie się za głowę.-Jesteś niesamowita!
-Wiesz, to była praca zespołowa.-dodaje zarumieniona.
-Zdaje sobie z tego sprawę pani Malfoy.-mówi i mocno mnie obejmuje.-Dajesz mi tyle szczęścia...Tak bardzo Cię kocham...
-Ja ciebie też Draco, ja ciebie też.-odpowiadam po czym zamykam mu usta kolejnym pocałunkiem.

Nie przeszkadza nam, że zaczyna padać deszcz.

*****

Arabella.


             Szybko pokonuje małą odległość dzielącą mój dom od domu Wybrańca. Deszcz pada lekko, niebo jest zachmurzone.
-Alohomora!-szepcze przy drzwiach sprawiając, że same się przede mną otwierają. Wchodzę do środka i zamykam je za sobą szybko.

By nikt nie zauważył.

             Nie zaświecam światła. W mroku przemierzam jego dom co jakiś czas zatrzymując się, by rzucić okiem na stojące na półkach zdjęcia. Kilka z rudzielcem, kilka z Zabinim i Draconem, ale najwięcej z Hermioną.
Wchodzę głębiej, ku sypialni.
Dzięki obserwacji wiem gdzie mam iść, nie potrzebne mi światło. W głowie mam własną mapę.

Znam jego dom na pamięć.

           Podchodzę do półki gdzie trzyma eliksiry, które mają wyciągnąć go z ramion śmierci. Z kieszeni wykładam na półkę płyny  własnej produkcji. Szybko wlewam ich zawartość do tych przepisanych przez magomedyka. Nie wylewam przy tym poza flakon ani kropli. Wszystko robię z wypracowaną dawno precyzją. 

Za niedługo będę mogła odejść.

          Usunę się w cień kiedy tylko skończę zadanie.Kiedy usunę plamę na tę rażącą honorze.
Szybko chowam puste fiolki i wychodzę z sypialni. Zostawiam uchylone drzwi i otwarty na łóżku album fotograficzny. Wszystko musi być tak jak było, bez zmian. Nawet najmniejszych.

Nie zostawiam po sobie żadnych śladów. Żadnych, które wskazywałyby na moją obecność tutaj.

         Otulona przez chłodny wiatr opuszczam jego dom. Już więcej tu nie wrócę, to była moja ostatnia wizyta.



*****

No i jest. Ostrzegam nie jest sprawdzany. Nie mogło być krócej, tak mam rozplanowane rozdziały. Pisząc fragmenty o Arabelli karmię swoje kryminalne ciągutki ;) 
Muszę wam wyznać, że zbliżamy się do końca, ale i tak zamierzam was jeszcze zaskoczyć :)
Naliczyłam około pięciu rozdziałów, sześciu. Mimo to zamierzam dzień po epilogu umieścić prolog nowego opowiadanie, które będzie w czasach po ukończeniu Hogwartu. 
Dziękuję wam strasznie. Za wszystko, za to, że po prostu jesteście.
Pozdrawiam. 
Vivian Malfoy.

18 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział :) Niepokoje się co ta Arabella jeszcze wymyśli, a oświadczyny Draco CUDO!! Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się strasznie i skaczę z radości, że podobają ci się oświadczyny Dracona.

      Dodam jak najszybciej mogę. Pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń
  2. Jestem tak zmęczona, dlatego skomentuje rozdział jednym słowem.
    Genialne. <3
    Wybacz mi ten beznadziejny komentarz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasno, krótko i na temat ;)
      Komentarz wcale nie jest beznadziejny!
      Każdy się liczy, a dla mnie najważniejsza jest wasza opinie, a nie jego długość ;)
      Ciesze się i dziękuję.

      Usuń
  3. Świetny rozdział !!! :) Czekam na kolejny <3 / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że szybko tego opowiadania nie opuścisz :)

      Usuń
  4. Tego mi trzeba było! :) Takiego, wspaniałego, romantycznego rozdziału! :) Przepięknie! ;*

    Arabella jest perfekcjonistką. Idealna. :)

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak chciałąm by wyszło. Taki idealnie romantyczny i uroczy, ale i nie przesłodki dlatego do akcji wkroczyła Arabella ;)
      Właśnie taką jaka jest chciałam go stworzyć.

      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  5. Rozdział cudowny.
    I faktycznie wiele w nim miłości: ślub Blaisa i Pansy no i oczywiście zaręczyny Draco i Miony. Nie ma co, Smok stanął na wysokości zadania i świetnie to wszystko zorganizował. No i dostał podwójną nagrodę: nie dość, że Herm się zgodziła zostać jego żoną to jeszcze dowiedział się, że zostanie ojcem ;)

    Arabella jak na razie skutecznie realizuje swój plan, choć mam nadzieję, że Harry nie wypije tych eliksirów (no nie wiem, może się stłuką albo coś). Strasznie go lubię i mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Choć już zauważa pewne rzeczy, czyli to, że jest obserwowany i lepiej niech tego nie zlekceważy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele miłości i jest ok :D
      Ciesze się, że wszystko ci się spodobało i oświadczyny Dracona przypadły Ci do gustu.

      Arabella wypełnia zlecone jej zadanie. Harry juz coś zauważą i uda mu się pokonać śmierć. A może nie ? ;)

      Pozdrawiam i dziękuję bardzo.

      Usuń
  6. chwile mnie nie było ale już nadrabiam zaległości <3
    Jak zwykle cały czas to samo... -> wszystkie rozdziały są super !! :D
    przeczytałam na raz te 3 zaległe rozdziały i nawet nie wiem co mam napisać :)
    dobrze, że Smok się w końcu oświadczył :P
    Jestem ciekawa czy plan Arabelli się powiedzie :)
    A ta lista wad Dracona to myślałam że padnę ze śmiechu :D
    NAwet nie spodziewałam się Smok tak zareaguje , ja bym pewne się śmiała :P
    A kolejne opowiadanie też o Dramione bd pisać ? :) mam nadzieję, że tak :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nadrobiłaś :)
      Brak słów? Ciesze się! Podoba Ci się, więc i ja jestem zadowolona ;)
      Reakcja smoka była bulwersująca ;)

      Tak. kolejne opowiadanie również Dramione. Ten świat przesiąkł mnie do szpiku kości, więc nie chce publikować innych opowiadań, które napisałam na inny niż Dramione temat.

      Pozdrawiam i dziękuję :)

      Usuń
  7. Niesamowite :D
    Arabella, jestem ciekawa czy jej sie uda. Draco dowiedział sie o ciąży i wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale Wybraniec no ciekawe :D
    Nie mogę uwierzyć w koniec tego opowiadania....
    Weny:)
    Pozdrawiam,Lili.
    panstwoweaslwy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skaczę z radości ;)
      Arabella jest ,jak dla mnie> pozytywną zagadką. Nie powtarzalną i nieprzewidywalną.

      Koniec tego, ale początek następnego!
      Pozdrawiam i dziękuję mocno.

      Usuń
  8. Zacznę od tego, że na bloga trafiłam przypadkiem i pochłonęłam go! Piszesz genialnie, trzymasz w napięciu i ciągle zaskakujesz! Twój blog jest jednym z najlepszych jakie czytałam, i mam nadzieję, że nacieszę się jeszcze długo twoją twórczością. Dziękuję za to, że jesteś i piszesz dla nas :D
    Mam nadzieję, że szybko ukaże się następny rozdiał :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że przypadkiem trafiłaś akurat do mnie!
      Słodzisz...Mam rumieńce na policzkach ;)
      Nawet nie wiesz jak ciepło mi na sercu kiedy widzę,raczej czytam ;)> pozytywną reakcję na opowiadanie. Kiedy widzę, że sie podoba.
      Piszę dla was,ale gdyby nie wy nie robiłabym tego publicznie, więc też dziękuję

      Nacieszysz się tym opowiadaniem gdyż zaraz po tym zaczynam kolejne! Mam nadzieję, że będziesz z nami dalej :D
      Pozdrawiam mocno.

      Usuń
  9. Dziękuję strasznie i wypełnię obowiązki wynikające z nominacji jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle słodyczy, rzygam tęczą :D
    Czuje, że naszyjnik Hermiony z krwią jednorożca niedługo się przyda panu Potterowi...
    ~Annie

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy