wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 57:,,Szczęśliwa i mroczna strona medalu.''

                  Kiedy moje stopy dotykają kamiennej dróżki prowadzącej do mojego domu jest już ciemno. Zaskoczona późną porą spoglądam na zegarek.

21.26

Dracon i Sylvia są już tu od południa, podczas gdy ja siłą zaciągnęłam Harry'ego do Munga. Lekarz, który nas przyjął był bardzo miły i doświadczony. Słyszałam o nim wiele dobrego i po dzisiejszej wizycie mogę potwierdzić wszystkie komplementy na jego temat.
                 Czas zleciał bardzo szybko. Wychodząc do gabinetu doktora natknęliśmy się  na moich rodziców, którzy pomagają personelowi w owym szpitalu i jak się okazuje za niedługo mają wrócić do domu.
Odbyliśmy dłuższą, miłą rozmowę w pobliskiej kawiarence niestety nie sympatyczna atmosfera między mną, a Potter'em nie zniknęła. Mój gniew tyczący się jego lekkomyślności w każdej sekundzie spotykał się z jego dumą i naburmuszoną postawą.
                 Kiedy teleportowałam się wraz z Chłopcem-Który-Przeżył-By-Sprawiać-Problemy do jego domu na Grimaund Place nie mogłam nie przyjąć zaproszenia na gorącą kawę czując, że nie możemy rozstać się w takiej atmosferze. 

-Pamiętaj, że nie mogę zostać długo.Rodzina na mnie czeka.-powiedziałam szorstko kiedy przekroczyłam próg jego domu, a on ściągał buty.
-Wiem.-odburknął powodując, że mój gniew powrócił do mnie niczym bumerang tyle, że ze zdwojoną siłą. Ściągnęłam swoje ciemne botki na obcasie i weszłam do salonu Wybrańca. Usiadłam na kanapie czekając na chłopaka i obiecaną wcześniej kawę.
Nigdy nie było między nami takiej nie miłej i dziwnej atmosfery. Pomijając oczywiście naszą kłótnie na  szóstym roku kiedy rozgoryczony po przegranym meczu wrócił do wieży Gryffindor'u.
Po czasie zauważyłam go z kubkami parującej kawy w obu rękach i kwaśnym uśmiechem na ustach. Usiadał koło mnie i bez słowa podał mi mój napój. 
Wzięłam pierwszy łyk licząc, że ma mi coś do powiedzenia, że to on zrobi pierwszy krok. 
Westchnęłam  z rezygnacją kiedy nic takiego nie miało  miejsca, a znacząca część mojej kawy zniknęła bez śladu.
-Nie lubię takich sytuacji.-zaczęłam ciężko i utkwiłam wzrok w jego zielonych tęczówkach.
-Przepraszam.-powiedzieliśmy w tym samym momencie po czym uśmiechnęliśmy się serdecznie.
-Nie chciałam, by tak to wyszło, ale byłam na ciebie wściekła. Jak można być takim nieodpowiedzialnym!-wyrzuciłam z siebie nim zdążyłam ugryźć się w język. Znowu to robię. 
Krytykuje go i nakazuje co powinien robić.
-Mogłem pójść z tym do Munga wcześniej albo przynajmniej  do pani Pomfrey. Przepraszam że nic Ci powiedziałem, ale  nie chciałem Cię martwić.-przyznał skruszony i przysunął się bliżej mnie.
-Nie powinnam tak ostro reagować, ale przestraszyłam się.-broniłam swego stanowiska i złapałam jego dłoń w drugiej ręce wciąż trzymając kubek z na wpół wypitą kawą.-Bałam się o ciebie, po prostu.
-Wiem. Obiecuje, że codziennie będę brał eliksiry.-zadeklarował się.-Nie zostawię Cię. Nigdy.
-Trzymam Cię za słowo. Wiesz, że nie mogę Cię stracić.-powiedziałam i podniosłam się z kanapy. Z lekkim uśmiechem zaczęłam iść w stronę przedpokoju.
-Ja ciebie też. I pomyśleć, że gdyby nie ten troll na pierwszym roku żylibyśmy osobno.-wspomniał.
-Powinniśmy mu podziękować.-zaproponowałam ze śmiechem.-Widziałeś się z Ron'em?
-Tak, za parę dni zaczynamy wspólnie kurs aurorski. 
-Musimy się spotkać. Całą trójką.
-Jasne. Pozdrów rodzinkę.-zarzekł kiedy pomagał mi założyć płaszcz. 
-Pozdrowię.-obiecałam i po przyjaznym uścisku teleportowałam się przed swój dom.


               Z uśmiechem pokonuję ścieżkę i otwieram drzwi kiedy do nich pochodzę. Towarzyszące mi do tej pory pohukiwanie sowy urywa się gdy wchodzę do środka.  
              W środku jest ciemno. Cicho ściągam buty i płaszcz po czym niczym kotka skradam się w stronę kuchni. Sylvia pewnie już śpi, jest późno.
Zauważam siedzącego przy lampce blondyna ubranego w spodnie od pidżamy, czytającego Proroka i pijącego kawę.

Jak zwykle bez koszulki.

Opieram się o ścianę, okryta mrokiem  i z rozczuleniem spoglądam na siedzącego w pobliżu mężczyznę.
Wygląda uroczo. Z rozwichrzonymi włosami, nagim, atrakcyjnym torsem i cwanym uśmiechem.
-Długo jeszcze będziesz mnie obserwować?-pyta nie odwracając się w moją stronę. Kiedy zdziwiona nie odpowiadam mężczyzna z westchnieniem podnosi się z krzesła i kieruje w moją stronę z zawadiackim uśmiechem.
-Przepraszam, że tak późno.-mówię kiedy jego męskie ręce oplatują mnie w pasie.
-Jak tam Potter?-pyta i dotyka dłonią mojego policzka.
-Dobrze, lekarz mówił, że się wyliże.-odpowiadam na co blondyn uśmiecha się delikatnie i opiera swoje czoło o moje, a ja kładę dłonie na jego torsie. 
-Sylvia już śpi?-pytam niespeszona jego bliskością.
-Tak. Pytała się gdzie jesteś.
-I co powiedziałeś?
-Poszłaś z wujkiem Harry'm do lekarza, bo zrobił sobie kuku.-odpowiada z uśmiechem i mocno wbija palce w moje biodra jeszcze bardziej przyciągając mnie do siebie.-Chcesz kawy?-pyta rzucając spojrzenie na swoją, która w ciemnym kubku  stoi na stole.
-Nie, już piłam.-odpowiadam.
-To może wino?-pyta.-I nasza sypialnia...
-Dobrze, ale najpierw zajrzę jeszcze do Sylvi.-mówię i całuje go w blady policzek po czym zaczynam wspinać się po schodach w stronę pokoju córki.
Cicho uchylam drewniane drzwi i wchodzę do pomieszczenia. Dziewczynka leży zakopana w pościeli mocno przytulając do siebie pluszowego misia.
Podchodzę bliżej niej i przykucam przy jej łóżku. Jasne światło księżyca pada na twarz dziewczynki. Odgarniam kosmyk jej włosów, a po chwili zaczynam wycofywać się z jej pokoju.
Dyskretnie zamykam drzwi i z rozczuleniem kieruje się do sypialni. Kiedy wchodzę do środka Dracona jeszcze nie ma.
Korzystając z jego nieobecności zmierzam ku łazience. Ściągam z siebie ubranie i kiedy wanna jest już napełniona wchodzę do środka. Odchylam głowę do tyłu i przymykam oczy.  Olejek o zapachu bzu roznosi się po łazience. Myję ciało i głowę. Wychodząc z wanny słyszę dźwięk otwieranych drzwi sypialni.
Osuszam skórę ręcznikiem, a drugim zawijam włosy tworząc prowizoryczny ,,turban.''
Stojąc przy lustrze zmywam resztki makijażu i pozbywam się puchatych ręczników. Zakładam czarną, koronkową bieliznę i satynowy szlafrok po czym wychodzę z pomieszczenia.
Siadam koło chłopaka, który nalewa czerwonego wina do lampek. Po chwili z łobuzerskim uśmiechem odwraca się w moim kierunku i wręcza mi alkohol. Biorę pierwszy łyk i wtulam się w nagi tors leżącego koło mnie blondyna.
-Jutro odwiedzę Pansy.-mówię no co chłopak unosi lekko brew.
-Chyba odwiedzimy.-poprawia z nadzieją.
-Nie tym razem skarbie. Chcę bym pomogła jej w organizacji wesela i doborze sukienki.
-Mogę wam pomóc.-proponuje i całuje mnie w czubek głowy.
-Podziękuję. Nie możesz widzieć jej sukni ślubnej. Mógłbyś wygadać się Diabłowi.
-Ja? Przecież to on jest plotkarą!-woła oburzony.
-Ktoś musi się nim zająć.-mówię.
-Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz bym bawił się w niańkę Twojego brata?-pyta niedowierzając.
-Mojego brata i Twojego przyjaciela. Pomyśl Draco.-mówię.-Uważasz, że ON zostałby w domu jeśli TY poszedłbyś z nami?
-Dobra, ale Twoją sukienkę ja wybiorę.-upiera się.
-Niestety, zamierzam kupić ją jutro. Sylvi też.
-Świetnie.-ucina obrażony.-Zostawiasz mnie na kilka godzin samego, w dodatku bez córki, a zostawiasz mi Blaisa.
-Będziesz musiał jakoś przeżyć.-odpowiadam kiedy blondyn odkłada swoją lampkę wina na pobliską szafkę nocną stojącą przy łóżku po czym przysuwa się bliżej mnie i zaciska w dłoni sznurki mojego szlafroka.
-Nie sądzisz, że coś mi się za to należy?-pyta luzując moje odzienie jednocześnie całując mnie w odsłonięte ramię 
-Nagroda kiedy wrócę-odpowiadam pewnie i uśmiecham się uroczo.
-Ale ja płacę.-informuje wbijając we mnie swój wzrok.
-Mogę sama kupić sobie sukienkę.-przypominam na co blondyn przewraca oczami.
Staram się być niezależna. Lubię radzić sobie sama, nigdy nie przepadałam za tym, by  ktoś finansował moje zakupy. Ta cecha charakteru wciąż mnie nie opuszcza.
-Ty chyba sobie żartujesz.-reaguje Draco.-Ja za nie płacę i koniec. To chyba normalne, że chce kupić sukienkę  dla własnej córki i kobiety.
-Ale...
-Żadne ,,ale.''-ucina i całuje moje zaróżowione usta mocno zaciskając swe dłonie na moich biodrach.
-Musisz być zawsze taki uparty?-pytam między pocałunkami lekko rozzłoszczona
-Mógłbym zapytać Cię o to samo.-odpowiada śmiejąc się cicho.
Mężczyzna pochyla się nade mną opierając się na dłoniach po obu stronach mojej głowy. Zaciskam ręce  na jego plecach pogłębiając pocałunek.
-Odzywał się do ciebie Teo?-pytam kiedy arystokrata schodzi do mojej szyi.
-Nie.
-Sądzę, że został w  Hogwarcie głównie dla Katie.-przyznaje.
-Może i tak.-odpowiada całując kolejne centymetry mojej skóry.
-Słuchasz w ogóle co do Ciebie mówię?-pytam i odchylam głowę do tyłu.
-Ciężko mi się skupić.-przyznaje z uśmiechem na ustach.-Nagrodę za niańczenie Diabła odbiorę sobie dzisiaj.-dodaje po czym odwiązuje mój szlafrok, który  po chwili ląduje na ciemnej podłodze.

*****


              Otwieram oczy kiedy pierwsze poranne światło wdziera się do naszej sypialni. Z roztargnieniem spoglądam na pobliski zegarek.

06:02

Z czułością zerkam na leżącego koło mnie mężczyznę do pasa zakopanego w pościeli. Nie mogąc się powstrzymać leniwym ruchem odgarniam jasny kosmyk wpadający mu do oczu. 
-Kochanie...?-pyta zaspanym głosem czując mój dotyk.
-Jestem.
-Jest bardzo wcześ...nie.-mówi ziewając i przecierając sobie zaspane oczy.
-Wiem.-odpowiadam cicho się śmiejąc.-Pójdę zrobić śniadanie.-dodaje po czym całuje go w blady policzek i wyskakuje z łóżka. 
Nakładam na siebie szlafrok z uśmiechem wspominając wczorajszą noc i kieruje się w stronę drzwi. 
-Obudzę Sylvie.-słyszę przekraczając próg. 
Nucąc pod nosem, wesołym krokiem kieruje się w stronę schodów. 

Wreszcie mogę być szczęśliwa. 

Mój uśmiech staje się jeszcze szerszy na myśl, że zaraz zejdzie na dół moja córka i Draco. Kto by pomyślał, że  ten Ślizgon może być taki ciepły, opiekuńczy i kochany. 
Wyciągam z szafki patelkę i zaczynam przygotowywać masę do naleśników, której część wlewam  po chwili do naczynia. 
Otwieram lodówkę szukając syropu klonowego, a kiedy znajduję go wyciągam i kładę na blacie.
Przekładam na talerz pierwszego naleśnika, a ich ilość po chwili znacznie się powiększa. 
Składam je i biorę do ręki syrop. Odchylam głowę do tyłu czując męskie dłonie na swojej talii.
-Zaraz zejdzie.-mówi i wyciąga rękę w stronę śniadania  po czym z refleksem ścigającego kradnie pierwszego naleśnika  z talerza. 
-Ej!-wołam. 
-No co?-pyta.-Dobre.-dodaje biorąc do buzi pierwszy kęs. 
Kręcąc głową odwracam się w stronę naleśników i polewam je syropem klonowy. Biorę talerz do reki i przenoszę go na blat przy którym siedzi już blondyn z lubieżnym uśmiechem. 
-Mama!-woła nasza córka kiedy schodzi ze schodów. Przykucam i mocno obejmuje ją lekko unosząc do góry.
-Cześć mała.-mówię.-Dzisiaj pójdziemy do cioci Pansy.-dodaję.
-A tata?-pyta przenosząc wzrok na blondyna. 
-Tata nie może. Spędzi czas z  wujkiem Blaise'm, a my pomożemy cioci w wyborze sukni ślubnej. 
-Fajnie!-reaguje kiedy sadzam ją na stołku przy ojcu. Dziewczynka bierze do rączek pierwszego naleśnika. 
-Tato, a co to jest ,,ślub''?-pyta mała, a ja z rozbawieniem patrzę jak blondyn wybrnie z pierwszych tak zwanych kłopotliwych pytań córki.
-To taka uroczystości na której pan i pani stają się mężem i żoną.-odpowiada.
-A kiedy ludzie biorą ślub?-pyta dalej i bierze pierwszy kęs naleśnika.
-Kiedy się kochają.
-A ty kochasz mamę?
-Bardzo.-odpowiada i wbija we mnie swoje stalowe tęczówki. Posyłam mu szeroki uśmiech po czym odwracam się w stronę lodówki po sok. 
-To czemu mama nie jest Twoją żoną?-pyta nie ugięcie. Zastygam na chwilę bez ruchu i nie odwracam się w stronę blondyna ciekawa jego odpowiedzi.
-A skąd wiesz, że nie jest?
-Wujek Harry mi powiedział.-odpowiada z uśmiechem machając w powietrzu nogami.
-Kolejna plotkara...-mruczy pod nosem. 
-To dlaczego?
-Bo jeszcze się nie oświadczyłem czyli nie zapytałem czy chce zostać moją żoną.-mówi uprzedzając jej kolejne pytanie, które pewnie, by padło.
-A czemu się nie odwiadcyłes?-pyta nasuwając się do przodu. 
-Bo nie nadszedł jeszcze odpowiedni moment.-odpowiada. 
-Aha.-reaguje Sylvia inteligentnie niczym Harry. 
Ała, myślę. Mimo iż jestem z nim szczęśliwa i wiem oraz czuję, że mnie kocha martwi mnie, że do tej pory jeszcze mi się nie oświadczył. Rozumiem, że przez wojne nie było jak, że najważniejszym naszym zadaniem było przeżycie, ale istniał jeszcze czas przed wojną. I po. Teraz. Zawsze kiedy chce powiedzieć mi coś ważnego liczę cicho, że wyciągnie pierścionek z kieszeni.
Mimo iż wiem, że Draco Malfoy nigdy przed nikim nie uklęknie. 
Stawiam sok na blacie i podchodzę bliżej córki.
-Naszykuje Ci ubranie. Jak skończysz jeść idź się ubierz, dobrze?-pytam całując ją w czubek głowy. Dziewczynka przytakuję, a ja całuję chłopaka w policzek i kieruje się na piętro. 



*****


Draco

 -Mamo, jestem gotowa!-woła mała i schodzi po schodach  ubrana w granatową spódniczkę i brązowy sweterek.
Szybko zbiega  na dół, Hermiona zaczyna wiązać jej buty, a ja opieram się o ścianę.
Kiedy kończy podnosi się z klęczek i staje bliżej mnie.
Mocno przytulam ją do siebie jednocześnie puszczając Sylvi oczko. Opieram podbródek o czubek jej głowy.
-Przekaż Pansy, że pójdziemy obejrzeć to jutro.-mówię myśląc o pierścionku dla Hermiony.
-Jakie ,,to''?-pyta podnosząc na mnie wzrok.
-Będzie wiedziała o co chodzi.
-Mam się martwić?
-Nie.
-Skro tak mówisz....-reaguje i  całuje mnie w usta po czym odchodzi na bok i zaczyna wrzucać  drobiazgi do torebki.
Podchodzę do dziewczynki i biorę ją na ręce co spotyka się z jej radosnym chichotem.
-Wytrzymasz bez tatusia?-pytam z udawanym smutkiem. Sylvia obejmuje moją szyję swymi drobnymi rączkami i mocno mnie przytula powodując napływ rodzicielskiego ciepła w moim sercu.
-Namaluje Ci ładny obrazek dobrze?-pyta.
-Będę na niego czekał.-informuje i całuje małą w policzek po czym stawiam ją na ziemi. Podbiega w stronę matki i łapie ją za rękę, która w drugiej dłoni trzyma różdżkę.
-Mamo, a kiedy ja będę miała taką?-pyta opuszkami palców dotykając magicznego patyka w ręce Hermiony.
-Za jakiś czas. Kiedy zaczniesz uczyć się w Hogwarcie.-odpowiada i  krótkim  ruchem  nadgarstka wiążę apaszkę wokół swej smukłej szyi.
-Kocham Was.-mówię patrząc w czekoladowe oczy kobiety.
-My ciebie też.-odpowiada uśmiechnięta  i teleportuje siebie i córkę.
               Z westchnieniem kieruje się ku górze mając jeszcze półgodziny do umówionego spotkania z Blaise'm na Pokątnej, która z dnia na dzień wygląda coraz  ładniej.
Otwieram drzwi sypialni i wchodzę do niej po czym kieruje się w stronę komody gdzie trzymam zegarek.
Wysuwam szufladę i zaczynam w niej grzebać. Mimo iż panuje w niej porządek nie mogę dostrzec swego zegarka. Wkładam dłoń pod dokumenty i kiedy wyczuwam to czego szukam podnoszę pudełko z zegarkiem. Niestety wraz z nim wyciągam jakiś stary zeszyt. Kiedy mam go odłożyć coś podpowiada mi bym zajrzał do środka.
Otwieram go na pierwszej stronie.

Hermiona Granger, siódmy rok.

Czyżbym znalazł jej pamiętnik? Musiała pisać go od początku siódmego roku lub nawet wcześniej, ponieważ podpisała się Granger. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jest siostrą Blaise choć dla mnie nie ma to za dużej różnicy. To ciągle ta sama Hermiona.
                 Przeglądam następne strony. To coś w rodzaju dziennika z jakimiś prowizorycznymi  tekstami.
Spoglądam na ostatnią stronę zszokowany. Czytam nagłówek dość długiej listy jeszcze raz, powoli, a jednocześnie starając się zebrać szczękę z podłogi. Kręce głową zdając sobie sprawę, że mam lekko otwartą buzię i rozszerzone oczy.
Co do ma do cholery być?



Lista wad Dracona Lucjusza Malfoy'a.


*****


Arabella


                 Równym krokiem idę przed siebie. Spokojnie, miarowo. Mam czas. 
Przemierzam ulice Śmiertelnego Nokturnu  z kamienną twarzą. Pojedyncze krople deszczu raz co raz kapią na mą twarz.
W ciągu dnia jest tu pięknie. Kolorowo, radośnie. Mimo wojny, która dopiero co się skończyła. Mimo to  dla czarodziei  ulga z jej zakończenia jest ogromna. Zachowują się jakby minęło od niej kilka miesięcy.

Oczywiście Ci, którzy nie brali w niej udziału. 

                Muszę wypełnić swoje zadanie, które powierzono mi przed wojną, przed klęską Śmierciożerców. Mam zabić Hermione Zabini. I zrobię to. 

Śmierciożercy zawsze byli sumienni. Niewypełnione zadania było plamą na honorze. 

              A ja nie zamierzam jej mieć. Oczywiście nie zrobię tego bezpośrednio. Zabijając ją pozbawiłabym ich córki matki, mojego kuzyna, Dracona miłości, a Narcyzy spokrewnionej duszy. 
Nie jestem aż takim potworem, nie. 
             Mogę zrobić coś innego. Coś silniejszego, bardziej wstrząsającego i skutecznego. Zadam jej ostateczny cios nawet jej nie dotykając.  Nie którzy w ciężkich momentach wręcz błagają o śmierć. Życie jest dla nich katuszą i największą karą, a śmierć wyzwoleniem. Teraz też tak będzie. 

Wyniszczę ją od środka. 

            Długo szukałam dobrego ciosu. Wystarczająco silnego i skutecznego. Odpowiedniego, który spowodowałby największy możliwy ból.  Po wielu nieprzespanych nocach wreszcie go znalazłam. 

Harry Potter.

           Nikt nie wie, że to ja rzuciłam na niego czarnomagiczną klątwę. Wokół miotało się zbyt dużo zaklęć, by ktoś zauważył z której różdżki pochodził czar, który trafił w Wybrańca. 
Rana, która  powstała na skutek klątwy będzie coraz silniejsza. Zabije go, chyba, że uratują go magiczne preparaty. Spowodują one, że ocali swoje życie jednak będzie ono przebiegało w męczarniach. 

Ma zarówno tyle szans na przeżycie jak na  śmierć. 

          Nikt nie wie, że przeżyłam. Po przegranej wojnie uciekłam z niej jak najszybciej i zaszyłam się w mroku ulic, w małym mieszkaniu używając zapasowych eliksirów wielosokowych. 
Wczoraj mój sekret się wydał, ale nie zagraża mi to. O moim dalszym istnieniu dowiedział się mój brat, który pośredniczył w spotkaniu na które teraz idę.

Nikt więcej.

           Wchodząc na ruchliwą ulicę zakładam na głowę ciemny kaptur. Już dawno nauczyłam się żyć jak duch. Jakby mnie nie było, jakbym nie istniała.
Deszcz nasila się. 
            Nim wchodzę do środka rozglądam się dyskretnie. Naciskam klamkę i pokonuje próg, a parne powietrze i duszność uderza mnie w twarz. Przeciskam się między tłumami gości Dziurawego Kotła. 
Nie mogłam wybrać bardziej elegantszego miejsca na spotkanie. Musze grać swoją rolę.
Siadam przy stoliku i odsyłam kelnerkę, która podchodzi do mojego stolika, by przyjąć zamówienie. Z niechęcią spoglądam na jej kolorowe włosy, krótką spódniczkę i pasiastą bluzkę.
Po chwili drzwi gospody otwierają się, a do środka wchodzi Narcyza Malfoy. Dokładnie prześledziłam sytuacje mojej rodziny. W jej posiadaniu prócz Malfoy Manor są jeszcze trzy domy, reszte sprzedali. Pierwszy z nich zamieszkuje Draco z...rodziną. Drugi to rezydencja nad morzem, a trzeci mieści się na Grimaund Place, niedaleko pana Potter'a. Na ten właśnie liczę.

Jeden oddech, drugi. Wchodzę w swoją rolę.


-Bello! Wiedziałam, że przeżyłaś.-woła ciotka i przytula mnie mocno do siebie po czym siada naprzeciwko mnie.-Edward przekazał mi, że zależy Ci na szybkim spotkaniu.
-Tak, ciociu Narcyzo.-zaczynam cichym głosem.-Chciałbym prosić Cię o pomoc.
-Oczywiście. Czego potrzebujesz?-pyta i nachyla się w moją stronę. 
-Domu.-odpowiadam cicho.-Ciociu, proszę pomóż mi. Ojciec zginął, nie mam dokąd wracać i do kogo...
-Możesz zamieszkać ze mną.-proponuje i łapie mnie za rękę.
-Nie mogę. Nie chciałabym, by ktoś dowiedział się o naszym kontakcie. Tak samo jak o naszym spotkaniu.-wyjaśniam prawie łkając.-Bo nikt o nim nie wie, prawda?-pytam mocno ściskając jej dłoń.
-Nikt.-odpowiada. Szybko zmieniam wyraz twarzy na łagodniejszy kiedy zauważam jej strach. 
-Co ja mam ze sobą zrobić ciociu?-pytam i spuszczam wzrok na siłę wywołując u siebie pierwsze łzy.
-Nie płacz Bello.-odpowiada.-Pomogę znaleźć Ci miejsce gdzie będziesz mogła zamieszkać. Choćby któryś z domów, które zostały mi po Lucjuszu.
-To bardzo miłe ciociu, ale nie chciałabym wyjeżdżać.-zaznaczam i powciągam nosem.-Chciałabym być tutaj. Przy rodzinie z której zostałaś mi tylko ty.
-Masz jeszcze brata.
-Nie mam żadnego brata.-zaprzeczam ostro po czym znów spuszczam wzrok. 
-Dzięki niemu się spotkałyśmy. Powinnaś być mu wdzięczna. Stara się odbudować więź między wami, być dla ciebie bratem.
-Zepsuł wszystko.
-Nie, do Rudolf zniszczył waszą rodzinę. Nie Edward, który mimo wszystko próbuje naprawić to co zepsuł wasz ojciec.
-Nie mówmy o nim.Przepraszam, że zawracałam Ci głowę. Nie powinnam.-mówię i powoli podnoszę się z miejsca. 
-Nie, zostań.-mówi i łapię mnie za rękę. Uśmiecham się pod nosem. Jest taka przewidywalna. 
-Na końcu Grimaund Place stoi nasz pusty dom. Mój i Lucjusza. Kiedy przenieśliśmy się do Malfoy Manor opuściliśmy go i stoi samotny aż do tej pory. Jeśli tylko chcesz możesz się w nim zatrzymać, nie mogę zaproponować Ci nic więcej.
-Dziękuję Ci ciociu. Jesteś prawdziwym skarbem.-mówię i mocno ją przytulam. 

Bingo.

-Nie dziękuj. Robię to dla ciebie. I dla Bellatriks.-informuje ściszonym  głosem.
Po jeszcze chwili rozmowy  oddala się i wychodzi z knajpy rzucając mi jeszcze jedno, tęskne spojrzenie.

Uśmiecham się cwanie. Zostaje przy stoliku jeszcze kilka minut po czym wychodzę niezauważona. Zimne powietrze uderza mnie w twarz. Wkładam ręce do kieszeni płaszcza i ponownie zakładam kaptur na głowę. Skręcam w pobliski róg i znikam w mroku ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

Połknęła przynętę. Teraz będę mogła kontynuować swoje zadanie.



            



14 komentarzy:

  1. Oh Miona i Draco to już rodzice na pełny etat. Jeszcze teraz zaczęły się bardzo ciekawe pytania ich córki. Mam wrażenie, że jeszcze nie jeden raz będą się głowić nad odpowiedzią na nie ;)
    I coś mi się wydaję, że Draco może uklęknąć przed Mioną z pierścionkiem w ręku szybciej niż jej się wydaje ;)

    Biedny Harry, nawet nie podejrzewa, że to nie taka zwykła rana. Dobrze, że pogodzili się z Herm (chociaż oni nigdy zbyt długo na siebie się nie gniewali).
    Tak się mi wydawało, że Arabella da o sobie znać, no bo by było zbyt spokojnie. Przebiegła z niej manipulatorka (zupełnie jak matka), szkoda tylko Narcyzy, która wierzy w jej dobroć.

    Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pełny etat. Dobre określenie!
      Na pewno zrobi to szybciej niż się Hermionie wydaje... ;)
      Niezbyt długo się H&H gniewali, prawda, ale są za dobrymi przyjaciółmi, że nie mogą rozstać się w takiej atmosferze. Męczyłoby to ich obojga.
      Arabella musi być, a co! Byłoby za słodko bez niej, a kiedy ona ,,zniknie'' opowiadanie prawie dobiegnie końca.
      Narcyza ma ZA wielkie serce, ZA dobre, ale jest już takim człowiekiem :)
      Pozdrawiam i dziękuję, przyda się. Jest coraz lepiej z moim zdrowiem. :D

      Usuń
  2. No no :) Bardzo ale to bardzo fajny rozdział ;) A ten pamiętnik... Draco będzie się czepiał :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Draco nie będzie zadowolony...;)
      No, ale kiedyś musiał stanąć ,,twarzą w twarz'' ze swoimi wadami.
      Dziękuję Ci i mocno pozdrawiam.
      V.M

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Jestem bardzo ciekawa co wyniknie z tego wszystkiego, no i jaka będzie reakcja Draco na listę swoich wad.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to nie jest walka z ciemnymi mocami, ale emocje zawsze są. :D
      Ciesze się, że Ci się podoba. Postaram się dodać kolejny jak najszybciej będę mogła.
      V.M

      Usuń
  4. Hej.:)
    Rozdział jest niesamowity.:)
    Pytania Sylvie były rozbrajające.:D Fajnie, że Draco z tego jakoś wybrnął.
    Cieszę się, że mają swoją sielankę, że już nie muszą zastanawiać się co przyniesie kolejny dzień..
    Harry.. No cóż. Mam nadzieję, że jakoś się sobie poradzi.. Na pewno jest jakiś sposób na pokonanie tej klątwy!
    Czekam na jakiś mały akapit z Theodorem. Polubiłam tą postać.;d
    Czekam na kolejne.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytania Sylvi są i będą!
      W końcu jest jeszcze mała, a dzieci czerpią wiadomości o świecie i życiu głównie od rodziców.
      Draco jest kreatywny, wybrnie ;)
      Harry...Miejmy nadzieję :)
      Teo to bardzo fajna postać, również ją lubię dlatego wplatam z nim akapity. Już kolejny w przyszykowaniu. :D
      Dziekuję i pozdrawiam.
      V.M

      Usuń
  5. No tak wiedziałam ,ze ta sielanka długo nie potrwa;/
    Tak sobie myślałam od początku ,ze Arabella namiesza.
    Bardzo podobała mi sie rozmowa Sylvi i Dracona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być za słodko!
      Dobrze jest gdy jest dorze , ale istnieje różnica między słodkimi akapitami, a przesłodzonymi.
      Diametralna różnica.
      Arabella jest postacią, która ma wpływ, odegra swą rolę do końca :D
      Rozmów będzie więcej, w końcu mają przed sobą całe życie ;)
      Pozdrawiam
      V.M

      Usuń
  6. Wiedziałam, wiedziałam, że Arabella, od tak, nie może zniknąć! :) Jak ja się cieszę! :D

    Widzę, że Arabella ma plan i to jaki. Arabella jest nieprzewidywalna i nie zdziwię się jak skumpluje się z Edwardem. W ogóle, to byłam w szoku, że Edward pomógł Belli zaaranżować to spotkanie z Narcyzą! Arabella jest wielowymiarową postacią. Jest zdolną manipulatorka, wie jak ma osiągnąć cel - nawet bym nie pomyślała, że w swoją intrygę wciągnie Cyzię! Jeśli Bella zrobi coś Hermionie i Narcyza się o tym dowie, to Narcyza nigdy sobie tego nie wybaczy a Draco bez wahania zamorduje swoją kuzynkę. ( Z tego można zrobić grecką tragedię! :) ) Ale wydaje mi się, że Bella chce pozbawić Hermionę życia poprzez załamanie nerwowe. Ona jej nie zabije, nie rzuci w nią Avadą, tylko będzie powoli pozbawiać ją najbliższych, będzie ją niszczyć psychicznie, aż w końcu Hermiona skończy sama ze sobą.... Mam nadzieję, że jednak Arabelli się nie powiedzie.

    W Arabelli jest dużo gniewu, nienawiści. Ona jest zagubiona i samotna... Wpojone dawno prawa przesłaniają jej cały świat i prawdziwą siebie... Jeśli dalej będzie za nimi podążać, to skończy tak jak Bellatrix...

    Sylvia jest taka urocza! Jej pytania rozbroiły mnie :D Draco spisał się na medal ^^ Jak tak patrzę na Draco, to aż łezka kręci mi się w oku. :) Jest cudownym ojcem i partnerem. :)

    Ciekawi mnie "Lista wad Dracona Lucjusza Malfoy'a" :D Ale się Draco zdziwił :D Hehe :) Jeszcze się obrazi i nie oświadczy się Mionie :D

    Chyba wkrótce pożegnamy Harry'ego...
    Tragiczna postać.

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również lubię Arabelle.
      Pomysł zrodził się z Bellatriks, którą lubiłam, ale zginęła w 7.2 części. Nie mogłabym JEJ ożywić, przesada lekka. Dlatego powstała jej córka. Zastapiła jej miejsce, wyjaśniła zachowanie Belli i dostarczyła różnych informacji. I odegra rolę.
      Stąd też imię. AraBELLA - BELLAtriks.

      Kiedy to się skończy porpostu usunie się w cień. Zacznie żyć w swoim życiem, a jej więzi z Edwardem są ciągle burzliwe, lecz myśli jej trochę się zmieniły ;)

      Ciesze się, że podoba Ci się Sylvia. Długo nad nią ,,pracowałam''. Chciałam by była odpowiednia i spodobała się czytelnikom.

      Lista wad była sporym zaskoczeniem dla Dracona i wstrząsem. Jeszcze nikt tak dobitnie nie wytknął mu jego wszystkich minusów :)

      Pozdrawiam również
      Vivian M.

      Usuń
  7. Ujujuj....Hermiona ma kłopoty...UPS... ;)
    Nie lubię Arabelli! Głupia baba... :/
    Sukienki! Wstawisz ich zdjęcia? Prooooosze.
    Pozdrawiam, Katie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UPS...Dokładnie!
      Zdjęcia sukienek wstawie, ale zamierzam zrobić to w rozdzile w którym będzie ślub Pansy i Diabła.
      Pozdrawiam również i dziękuję :)
      V.M

      Usuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy