Ten chłopak jest niemożliwy.
Myślę o Wybrańcu kiedy dalej tyle, że samotnie pokonuje szkolne korytarze.
Na pierwszy rzut oka widać, że to nie zwykłe zadrapanie. To wygląda tragicznie! Wystarczająco źle, by znaczyło coś niedobrego. Będę musiał coś z tym zrobić.
Oczywiście siłą nie zawlekę go do Munga, ale może zrobić to ktoś inny. Choćby przewrażliwiony Blaise czy Draco kiedy będzie próbował uspokoić wściekłą Hermione kiedy ta się dowie.
Dzisiejsza noc jest piękna. Na granatowym niebie błyszczą srebrzyste gwiazdy, a błogą ciszę przerywa raz co raz pohukiwanie sowy czy wycie wilka.
W najbliższych dniach opuścimy te szkoły i zaczniemy dalsze życie. Mam wrażenie, że tylko ja nie wiem co dalej, że tylko ja nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Przez ostatnie siedem lat nie musiałem się o to martwić, a kiedy inni zaczęli to robić w okolicy szóstego roku ja nie miałem do tego okazji. Cały swój czas poświęcałem na zadania, które zlecili mi Śmierciożercy, a mój umysł zamiast zastanawiać się nad mą przyszłością zawzięcie rozmyślał co zrobić, by zabić jak najmniej ludzi, by dostać za miłosierdzie jak najmniejszą karę, jak najmniejszą dawkę bólu.
Tak samo jak Draco i Blaise.
Wszyscy naokoło mnie mają obraną już swoją drogę. Są zdecydowani i pewni kolejnych dni. Mają plany na przyszłość i nadzieję, że wszystko pójdzie po ich myśli.
Tylko skąd JA mam wiedzieć czy życie zgodzi się na scenariusz, który sam podam skoro nie mam żadnych oczekiwań i zamysłów?
Potter i Weasley w najbliższych dniach zapiszą się na kurs aurorski. W przyszłości będą łapać Śmierciożerców lub czarodziei, którzy coś przeskrobali.
Złoty Chłopiec zamieszka na Grimaund Place, a rudzielec w rodzinnej Norze póki nie ożeni się z Lavender. Bo zrobi to na pewno. Jest to tak samo oczywiste jak fakt, że Potter nie morze oderwać wzroku do Cho Chang. Stara miłość nie rdzewieje, mówi się, a oni są na to jawnym potwierdzeniem. Szkoda, że i on i ona nie mają na tyle odwagi, by odezwać się do siebie słowem.
Blaise i Pansy mają siebie nawzajem. Są szczęśliwi i zakochani. Pewnie zamieszkają w jednej z rezydencji Pansy czy Diabła, który zamierza pójść na eliksiry. Chce tworzyć własne i ulepszać stare,a Pansy pragnie tworzyć i projektować ubrania.
Hermiona i Draco już stworzyli swoją rodzinę wraz z Sylvią i na pewno nie będzie ich jedynym dzieckiem. Panna Zabini, a w przyszłości pewnie pani Malfoy zostanie Magomedykiem i będzie leczyć dzieci nas wszystkich, a Smok zatrudni się w Ministerstwie. Mają dużo możliwości mieszkaniowych.
Nevil przyjął ofertę profesor McGonagall, która kiedy rozmawiali na osobności zaproponowała mu posadę w Hogwarcie. Będzie uczył zielarstwa, a w wolnych chwilach pewnie spotykał się z Luną, której -jeśli się odważy- oświadczy się za niedługo.
Nawet mała Weasley ma jakąś przyszłość! Wiem od Hermiony, że jej matka prawie wyrzuciła ją z domu kiedy dowiedziała się, że to nie jest dziecko Potter'a. Zamieszka z Thomas'em i będą starali się wychować te dziecko jak najlepiej, a ona pewnie zwiąże swoją przyszłość z Qudditch'em.
Mocno zdenerwowany skręcam w prawo i zaślepiony złością, że tylko ja nie wiem co ze sobą zrobić z początku nie zauważam, że na kogoś wpadam.
-Przepraszam, nie chciałem.-mówię szybko patrząc w ciemne oczy Katie Bell. Wyciągam rękę, by łatwiej było jej podnieść się z ziemi.
-No przecież wiem.-odpowiada z uśmiechem i chwyta moją dłoń. Z moją nikłą pomocą szybko staje na nogi.
-Długo czekałaś?-pytam zauważając, że cała moja złość znikła kiedy ją zobaczyłem.
-Nie szczególnie.-odpowiada szczerze.-Teodor?
-Tak?
-Możesz już puścić moją rękę.-zauważa lekko zarumieniona. Zażenowany własnym zachowaniem wypuszczam jej dłoń ze swojej i staje bliżej niej.
-Idziemy?-pytam.
-Jasne.-odpowiada radośnie po czym zaczynamy oddalać się w stronę błoni, które wyglądają niesamowicie w bladym blasku księżyca.
*****
Hermiona
-Ten dom jest naprawdę piękny.-mówię wzdychając do Dracona kiedy wracamy późnym wieczorem do Hogwartu.
-Nasz dom.-poprawia blondyn i mocniej ściska moją dłoń.
-Naprawdę sądzisz, że już jutro możemy się tam przenieść? Nie za szybko?
-A na co chcesz czekać?-pyta mężczyzna i całuje mój zaróżowiony z zimna policzek.
-Właściwie to sama nie wiem. -odpowiadam i wzruszam ramionami.-Dobrze, nie czekajmy.-dodaje po namyśle i uśmiecham się lekko.
-Coś cię śmieszy?-pyta unosząc lewą brew do góry kiedy zauważa moją reakcje i staje na chwile.
-Po prostu jestem szczęśliwa.-wyjaśniam po czym zarzucam mu ręce na szyję.-I Sylvia też. Ty dajesz nam to szczęście.
-Tak bardzo tego pragnąłem.-mówi z rozmarzeniem i dotyka wierzchem dłoni mojego policzka.
-Szczęścia?
-Ciebie.-odpowiada i lekko całuje moje rozchylone wargi.-I dzieci, których będziesz matką.-dodaje po czym zatapia się niespodziewanie w moich ustach. Z pasją pieści moje wargi mocno zaciskając swe dłonie na mojej talii. Rozgrzana oddaje jego pocałunki z równie silną pasją i wplatam dłoń w jego jasne włosy.
Kiedy jego palce zaczynają wbijać się w moje biodro, a usta zaczynają wodzić po mojej szyi lekko się od niego odsuwam.
-Coś się stało? Zrobiłem Ci coś?-pyta patrząc na opiekuńczym wzrokiem.
-Nie, ale nie powinniśmy przy Sylvi...tak bardzo...no.-odpowiadam z zakłopotaniem.
-Wiem, ale w zamku już mi nie uciekniesz.-dodaje szepcząc mi do ucha.
Przytakuję i uśmiecham się lekko po czym zbliżamy się do idącej przed nami Sylvi, która radośnie podskakuje.
-Tato, mamo! Chyba widzę wujka Teo.-woła mała pokazując palcem na siedzącego pod większym Dębem Teodora i dziewczynę o ciemnych włosach.
-Czy to Katie?-pyta Hermiona mrużąc oczy.
-Jakie Katie? Bell z Gryffindor'u?
-Chyba tak, ale nie jestem pewna. Jest za ciemno.
-I ja o tym nie wiem?!-woła oburzony, że nic nie wie o nowym obiekcie zainteresowania mojego przyjaciela.
-Ciszej!-syczę.-Usłyszą Cię.
-Czemu mi nic nie powiedział? Ani Blaise'owi.
-Skąd wiesz, że Blaise nie wie?-pytam nie rozumiejąc. Łapie za rączkę małą Sylvie.
-Blaise to większa plotkara niż Rita Skeeter. Gdyby wiedział od razu, by mi powiedział,a później całej reszcie szkoły.-wyjaśnia.
-Mniejsza z tym. Zostawmy ich. Wyglądają uroczo.-mówi i uśmiecha się z rozczuleniem ciesząc się ze szczęścia przyjaciela.
Po chwili rezygnujemy z podziwiania przyjaciela i najciszej jak możemy przechodzimy przez błonia,a później w stronę pokoju, który podczas wojny pełnił rolę bunkru.
Kiedy wchodzimy do środka nasi przyjaciele już na nas czekają. Mała Sylvia z chichotem dobiega do naszych bliskich siedzących na pobliskich fotelach i mocno przytula każdego z nich. Kiedy reszta już śpi, my dzielimy się z przyjaciółmi wiadomością o naszym nowym domu.
*****
-Profesor McGonagall!-wołam o poranku kiedy pierwsze grupy aurorów z Ministerstwa przybyłe wczoraj wychodzą, by odbudować kolejną część zamku.
-O co chodzi Hermiono?-pyta kiedy podchodzi bliżej mnie i przejeżdża wzrokiem po blondynie, Harry'm, Blaise'owi, Pansy, Teo i Sylvi.
-Chcieliśmy się pożegnać.-wyjaśnia Draco.
-Wszyscy?!
-Nie, ja zostaje jeszcze na jakiś czas.-odpowiada przygnębiony tym faktem Nott. Zasmuciło mnie, że nie chciał zamieszkać z nami, z Harry'm czy Blaisem i Pansy na kilka dni. Nie chce się narzucać. Tłumaczy, że za niedługo znajdzie coś dla siebie i da sobie radę. Pociesza mnie fakt, że Katie też zostaje.
A może ON zostaje specjalnie dla niej?
-Oh, kochani!-woła wzruszona.-Najchętniej w ogóle nie wypuszczałabym was z tego zamku, ale wiem, że to nie możliwe. Oczywiście zawsze możecie tu wrócić. Miejsce dla was zawsze się znajdzie.-kontynuuje.-Mam nadzieję, że odwiedzicie mnie choć raz.
-Oczywiście, że tak!-wołam i mocno ściskam starą kobietę wspominając, że zawsze była dla mnie jak matka. Byłą bezpiecznym punktem, zaufaną osobą i oparciem kiedy tego potrzebowałam.
I nie tylko dla mnie.
-Bardzo szybko zleciał ten czas. Szkoda tylko, że nie zawsze w miły sposób.-zauważa Minevra.
-Widocznie tak musiało być.-mówi Pansy i również ściska dyrektorkę.-Wiadomo już kiedy odbędzie się uroczystość ku pamięci dla ofiar wojny?
-Za tydzień w Ministerstwie Magii. Do tej pory powinno powrócić do swej dawnej świetności. -odpowiada i żegna się z resztą swoich uczniów.
-To niesamowite, że za jakiś czas będę się tu uczyła waszą córkę.Bo będę prawda?-pyta nas i między czasie ociera drobne łzy zalegające w kąciakach jej oczu.
-Na pewno.-odpowiadam z lekkim uśmiechem i zerkam na Sylvie, którą Draco trzyma w sowich ramionach.
-Zaopiekuje się nią tak samo jak opiekowałam się wami, a może nawet lepiej. Teraz znacznie wyraźniej dostrzegam swoje błędy.
-Nie popełniała pani żadnych błędów.-zapewnia Wybraniec.
-To miłe z Twojej strony Harry, ale miałam ich kilka.-odpowiada i zerka na Sylvie.
-Zajmę się nią najlepiej jak tylko będę mogła.-obiecuje.-Severus nie mógłby w to uwierzyć.-dodaje patrząc na mnie i blondyna.-W was. W waszą miłość i plany na przyszłość.
-Nie dziwie się, ale to najlepsze co mnie w życiu spotkało.-mówi Draco i wolną ręką obejmuje mnie w talii oraz całuje Sylvie w policzek.-Najlepsze.
-Ciesze się waszym szczęściem.-informuje i odwraca głowę kiedy słyszy, że woła ją kilku aurorów.-Niestety będę musiała was już opuścić. Wszyscy jesteście dla mnie jak moje własne dzieci i bądźcie pewni, że zawsze znajdziecie tu schronienie.
Przytakujemy i z łezką w oku patrzymy jak nauczycielka Transmutacji zaczyna się do nas oddalać po wymienieniu jeszcze kilku uścisków. Kiedy znika za rogiem wzdycham ciężko i z lekkim już uśmiechem przypominam Dracon'owi, że musimy pożegnać się jeszcze z Narcyzą.
-Pamiętam, ale za nim pójdziemy chciałbym zapytać się o jedną rzecz. Teo co to była za laska wczoraj?
-Nie ważne.-odpowiada i macha lekceważąco ręką chcąc uniknąć dalszych pytań.
-Teo się zakochał? Teo się zakochał! Jak ja się ciesze, stary!-woła rozradowany Blaise.-Co się nie chwalisz? Miłość to najwspanialsze uczucie na świecie, wiem z doświadczenia.-dodaje u obejmuje stojącą obok niego Pansy.
-To coś poważnego?-pytam i kładę dłoń na jego ramieniu.
-Tak, mam nadzieję, że tak.-odpowiada cicho.
-Ha! To z nią się wczoraj spotkałeś prawda? Miałem rację!-woła zadowolony ze swojej poprawnej logiki Wybraniec.
-Zamknij się Potter! Lepiej pochwal się co masz na ramieniu.-odburkuje z cwanym uśmiechem.
-Ej, no! Stary!
-O czym on mówi Harry?-pytam zakładając ręce na piersi.
-Nie mam pojęcia.-odpowiada szybko niczym automat.
-Nie kłam.-nie daje za wygraną. Odpowiada mi milczenie.
-Dobra, nie chcesz mówić to nie.-postanawia Draco i wzrusza ramionami. Stawia Sylvie na ziemi po czym zdecydowanie podwija rękaw bluzy Wybrańca, a naszym oczom ukazuje się wielka, opuchnięta rana.
-Boże, Harry! Byłeś z tym w Mungu?-pytam.
-No co ty. Mają ważniejsze sprawy niż ja.-odburkuje ze spuszczonym wzrokiem.
-Chyba żartujesz! Nie zgrywaj bohatera!-wołam zdenerwowana.
-Draco weź Sylvie do domu, teleportuje się do was kiedy wrócimy z Munga.-dodaje.
*****
Draco
Potter jest naprawdę nieodpowiedzialny. Jak można być tak głupim?! Nawet Weasley ma więcej oleju w głowie...
Kiedy wróciliśmy od mojej matki Hermiona teleportowała się wraz z Chłopcem-Który-Przeżył-I-Jest-Idiotą do Munga,a ja miałem udać się z Sylvią do naszego domu.
Zmieniłem troszkę kolejność. Nasza córka została jeszcze chwilę u babci, a ja wrócę po nią kiedy załatwię sprawę z Pansy. Uprzedziłem ją i Blaise, by nie teleportowali dopóki do nich nie przyjdę.
Szybkim krokiem kieruje się do pary, która stoi w pobliżu kominka. Zniecierpliwiony staję koło nich i zostaję obrzucony dziwnym spojrzeniem ze strony Blaisa.
-To nie mogło poczekać?-pyta.
-Nie, to pilne.
-To o co chodzi?-pyta zaciekawiona czarnowłosa.
-Musisz mi pomóc. Nie zamierzam wykorzystać go w najbliższym czasie. Planuje dać jej go po święcie ku pamięci poległych w wojnie, ale chce już mieć go przy sobie.-mówię.
-Co masz na myśli?-pyta dalej mrużąc oczy.
-Potrzebuję byś doradziła mi w wyborze pierścionka zaręczynowego i oryginalnego sposobu na oświadczyny.
*****
Paul Andersen to bardzo zdolny magomedyk. Od kilku lat zawzięcie walczy z najcięższymi przypadkami. Od wielu lat ratuje życie dziesiątki czarodziei.
Po szczęśliwym dzieciństwie rozpoczął kursy i wspierany przez liczną rodzinę ukończył je z pokaźnymi sukcesami. Wszyscy współpracownicy poznali się na nim bardzo dobrze.
Już pierwszego dnia pokazał jak dużo potrafi i jak świetnie nadaje się do tego zawodu. Wykazał się, a jego umiejętności zostały zapamiętane. Zdobył szacunek, autorytet i sławę.
A teraz jest najbardziej rozchwytywanym magomedykiem w świecie magicznym.
Siedzi za swoim biurkiem pierwszy raz od kilku dni. Przez ostatnie doby miał bardzo dużo pracy i bardzo dużo ofiar wojny do opatrzenia.
Widział przeróżne przypadki i choroby, sądził, że już nic go nie zaskoczy. Nie zdawał sobie, że zmieni się to z chwilą kiedy do jego gabinetu wejdzie dwójka młodych lecz doświadczonych ludzi.
Mimo nawału pracy i nie przespanych nocy nie jest zmęczony. To lekarz, który zawsze znajdzie czas dla swoich pacjentów. O każdej porze dnia i nocy.
Nikt nie wie, że zrobi dla swych pacjentów wszytko, bo gdy kilka lat temu jego córka była w bardzo ciężkim stanie on nie zdołał jej uratować.
Teraz ma już czterdzieści pięć lat. Pojedyncze siwe włosy zdobią jego prawie całkowitą łysinę, a niebieskie oczy czujnie obserwują pacjentów z nad szkieł okularów.
Lekka nadwaga nie utrudnia mu normalnie funkcjonować. Niektórzy twierdzą, że dodaje mu uroku i, że bez niej byłby po prostu innym człowiekiem.
Irytuje się kiedy znajomi twierdzą, że nadwaga do niego pasuje.
I nareszcie może odpocząć. Właśnie to robi, ale jego umysł zadręcza wizyta tej młodej dwójki, która przyszła do niego przed południem. Znał ich, zresztą tak jak każdy czarodziej. Z gazet, z pogłosek.
Uratowali już świat przed złem kilka razy, ryzykując własne życie. Tym bardziej źle się czuł, że ich okłamał.
Miał wyrzuty sumienia.
Roztargniony podnosi się z wygodnego fotela i podchodzi do okna, który dzieli jego gabinet od mroku ulicy. Podziwiając styczniową noc rozmyśla o ich wizycie.
Kiedy rozległo się pukanie do jego gabinetu właśnie oglądałem zdjęcie żony, które w kosztownej ramce leży na moim biurku.
Podniosłem wzrok i ujrzałem młodą kobietę o niepowtarzalnej urodzie i chłopaka z potarganymi i czarnymi jak smoła włosami. Nawet w drzwiach kłócił się z brunetką i próbował ją przekonać, że wizyta w moim gabinecie nie jest potrzebna.
Jeden stanowczy krzyk kobiety zakończył sprzeczkę.
Przypominali mi mnie i moją żonę kiedy byliśmy młodzi choć dobrze wiem, że nie byli małżeństwem.
Usiedli na stołkach przede mną i przedstawili się.
Hermiona Zabini i Harry Potter.
Wymieniliśmy się uściskiem dłoni.
-Miło mi was widzieć, słyszałem dużo o waszych zasługach.-powiedziałem.
-My o pańskich również.-odpowiedziała kobieta i uśmiechnęła się lekko.-Lecz przyszliśmy w innej sprawie. Mój przyjaciel dorobił się poważnej rany w czasie wojny, mógłby pan na nią zerknąć. Boje się, że to coś poważnego.-dodała.
-Oczywiście, zrobię co w mojej mocy.-obiecałem i podniosłem się z fotela po czym podszedłem do pana Potter'a, który po wielu próbach wreszcie podwinął rękaw koszuli.
Skrzywiłem się widząc wielką ranę, na praktycznie całe ramię. Spuchniętą, rozległą, zaczerwienioną. Nawet po zaaplikowaniu licznych eliksirów nie udało mi się zmniejszyć obrażenia.
Wykonałem jeszcze kilka badać po czym wróciłem na swój fotel,
-Nie wygląda to dobrze. Dlaczego nie przyszedł pan z tym wcześniej?-zapytałem.
-Nie widziałem takiej potrzeby.-odpowiedział i wzruszył ramionami.
-Dobrze, że inni mają ciut więcej rozumu.-podsumowałem patrząc na kobietą o brązowych oczach.-To poważna rana, bardzo rozwlekła, skutek naprawdę silnego zaklęcia. Codziennie musisz zażywać eliksiry, które powinny pomóc jednak nie mogę zagwarantować Ci, że spowodują jej całkowite zniknięcie. Istnieje możliwość, że rana zostanie, ale dzięki eliksirom nie będzie zagrażała Twojemu życiu. W najlepszym razie za jakiś czas nie będzie po niej śladu.-wyjaśniłem.
Przytaknęli, a ja wypisałem im odpowiednie eliksiry. Dużo spokojniejsza już kobieta podziękowała i obiecała, że przypilnuje mojego nowego pacjenta.
Po krótkiej rozmowie opuścili mój gabinet zadowoleni, a w moim sercu zaczęły się rodzić pierwsze wyrzuty sumienia.
Z westchnieniem przejechał dłonią po czole. Tego dnia popełnił pierwszy błąd w swojej karierze. Zdawał sobie z tego sprawę.
Nie powiedział prawdy.
Nie mógł im tego zrobić, nie po tym kiedy zobaczył tę ulgę i radość w oczach kobiety siedzącej naprzeciwko niego.
Pokręcił głową niespokojnie.
Nie powiedział, że istnieje możliwość, która mówi, że rana mężczyzny w ogóle nie zniknie.
Będzie z nim do końca życia, które może szybko się przez nią skończyć.
*****
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam przygotowania do olimpiady. W poniedziałek popołudniu będę miała już z głowy. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba, bo ja nie jestem szczególnie zachwycona.Nie jest najgorszy i nie jest najlepszy.
Bardzo wam za wszystko dziękuję. Za wyświetlenia, za komentarze.
Po prostu za to, że jesteście <3
Pozdrawiam mocno.
Vivian Malfoy.
Rozdział super.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wszystkim zaczyna sie powoli układać. Teo i Katie zliżają się do siebie ;) Reakcja Blaisa na wieść o tym że Nott się zakochał - niezastąpiona. No ale czego się spodziewać po największej plotkarze Hogwartu ;)
Draco, Miona i Sylvia są cudowni razem. A jeszcze teraz Smok się chce oświadczyć. Znając pomysły Ślizgonów będzie to niesamowite wydarzenie ;)
No i wiedziałam, że ta rana Harrego nie będzie prosta do wyleczenia. Oby znaleźli na to lekarstwo, bo Wybraniec zasługuje w końcu na chwilę spokoju i odpoczynku.
Pozdrawiam
Inna reakcja nie przystoi największej plotkarze Hogwartu ;)
UsuńNasza główna para tworzy radosną rodzinę i miejmy nadzieję, że nie pęknie ono niczym bańka mydlana... :)
Wybraniec jako Wybraniec nie ma łatwo. Zawsze coś musi się stać akurat jemu
Jednak magomedycy są naprawdę zdolni :D
Wierzmy, że podołają temu zadaniu...A może nie? ;)
Pozdrawiam mocno.
Wspaniały rozdział :) Draco i Hermiona z małą tworzą cudowną rodzinkę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że z Harrym będzie wszystko w porządku :)
,,Tylko martwi nie mają nadziei...'' :D
UsuńTworzą cudowny obrazek, byleby tylko nie uległ stłuczeniu ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Potter to czasami ogromny idiota.
Cieszę się, ze wszystko wszystkim ;P powoli zaczyna się układać.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Dziękuję :)
UsuńCóż za zwięzłe podsumowanie pana Potter'a ;)
Zaczyna się układać, zasługują na to. W końcu to już trzecia część, która....a nie ważne ;)
Pozdrawiam również.
V.M
Rozdział jak zwykle cudowny.:)
OdpowiedzUsuńNareszcie szczęśliwe Dramione.. Wszystkim się wiedzie, no może opróczz Harry'ego, ale wierzę, że znajdziesz wyjście z tej sytuacji.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Szczęśliwe Dramione...
UsuńZasługują!
Harry ma szanse, by z tego wyjść. A jak!
Dziękuje, i pozdrawiam.
V.M
Bardzo dobry rozdział, czekam na kolejny !!! / Tsuki
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ci się podoba i postaram się dodać kolejny jak najszybciej. W miarę własnych możliwości ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję Tsuki
V.M
To samo sobie ostatnio myślałam, że wszyscy prócz Teo mają jakieś plany a z nim nic nie wiadomo :) No ale na szczęście jemu też się układa - tyle się nacierpiał że w końcu może mieć z górki :)
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco tu się na szczęście nic nie zmieniło i na razie wszystko im się powoli układa :)
Z Harrym tak myślałam właśnie, że to coś będzie konkretnego ... Dobrze że Teo o tym wspomniał i Miona była rozsądna- oczywiście jak zawsze :)
Rozbawiło mnie gdy Draco stwierdził że Harry jest głupszy od Rona ( Rudzielca nigdy nie lubiłam więc nawet nie pomyślałam że ktoś może być głupszy :D )
Jestem też ciekawa jaki oryginalny pomysł wymyśli Smoku na oświadczyny :P <3
Czekam na nn świetny rozdział ! :) Weny
a tak poza tym z ciekawości to co to masz za olimpiadę ? :)
Widocznie myślimy podobnie! ;)
UsuńTeo tak jak każde dziecko Śmierciożerców-przeżył wiele jednak każde z nich na inny sposób.
On miał raczej kontakt ze sztuczną miłością od strony ojca, śmiercią matki, tragiczną zresztą i nie układającym się jego własnym życiem. Tym bardziej zasługuje na szczęście. I powoli je sobie buduje!
Dramione narazie wszystko dobrze. Ups!
Harry sam nic by z tym nie zrobił, dobrze, że ma przyjaciół.
Oświadczyny muszą być oryginalne. W końcu oświadczać się będzie Draco Malfoy!
Olimpiade mam z historii i aktualnie czekam na to co dalej ;)
Ciesze się, że cię rozbawiłam i pozdrawiam mocno.
V.M
Mi bardzo się podobał ten rozdział :3 Wszyscy szczęśliwi, ale tu pojawia się Harry. Smutne, że ma tę ranę ale na pewno coś wymyśli !!
OdpowiedzUsuńWeny !!!!!
/Didi
Dziękuję Didi!
UsuńTa młodzież, a raczej dorośli ludzie są bardzo kreatywni. Wymyślą coś na pewno tyle, że nie są w stanie przewidzieć jakiś wypadków, wydarzeń których nie było w planach ;)
Pozdrawiam i dzięki
V.M
No nie zabijaj Harry'ego!!! :(((
OdpowiedzUsuń~Annie