piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 54:,,Koniec i początek.''

Draco


    
                  Od dłuższego czasu chodzę w tę i z powrotem. Gdzie on do cholery jest?! Teo wyszedł wczoraj wieczorem i jeszcze nie wrócił. Wiem, że miał czas do dzisiejszego ranka, ale niepokoje się. O co?
O to, że przyjmą te niedorzeczną propozycje mojego ojca. Potter i reszta są na tyle honorowi, że mogą się zgodzić. Będą chcieli uratować jak najwięcej istnień, ocalić jak najwięcej żyć.

Hermiona też.

Nie mogą tak postąpić! Nie ważne czy część z nich ucieknie czy ujdzie  z życiem.  Mój ojciec i tak ich dorwie. Prędzej czy później. Wiem, że nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mu przez myśl, by ich oszczędzić. Jego ,,obietnice'' to tylko puste słowa.

Już w dzieciństwie zdążyłem ich doświadczyć.

O moim ojcu można powiedzieć wiele rzeczy, ale nie można zaprzeczyć mu inteligencji. Zawsze sprawiał wrażenie jakby  był o kilka kroków przed wszystkimi i wszystkim. Wszechwiedzący, wszechobecny. Ale czy nie mówi się, że każdy ma swój słaby punkt, piętę achillesową? Mój ojciec też ją ma. Ją i swój koniec.
Wysyłając Teo chciał zwabić Hogwartczyków.  Nie ma pojęcia gdzie są i nie ma zamiaru ich szukać, a oni na pewno w końcu zaatakują. Wtedy postawimy wszystko na jedną kartkę.
                   Denerwuje się, bo nie mogę być z rodziną, a raczej z przyszłą rodziną. Z Hermioną i Sylvią, moją matką. Przyjaciółmi. Razem z Hermioną przeżyliśmy wspólnie więcej niż niejedno długie małżeństwo.  Nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby braknąć jej przy moim boku.
A teraz nawet nie wiem co się z nimi dzieje!
Na szczęście Blaise jest przy nich. Choć z drugiej strony moja córka nie jest z nim całkiem bezpieczna, bo przecież on sam jest jak dziecko! Jakiś czas temu mało brakło, by spadła z jego pleców kiedy robił za jej kucyka. Był to jednorazowy incydent, ale jednak się zdarzył, a ja muszę przyznać sam przed sobą, że jestem przewrażliwiony. Po prostu ją kocham.
Hermiona miała rację, zresztą jak zawsze. Spełniam się w roli ojca.
No, ale jest jeszcze Potter! Tak, jest Potter. On ich pilnuje, obie są dla niego ważne na tyle, że prawidłowo zadba o ich bezpieczeństwo.
Strasznie tęsknie za Hermioną. Serce pękło mi na milion kawałków kiedy dowiedziałem się, że to Teo pójdzie przekazać im ,,szczęśliwą'' wiadomość. Wiem, że ojciec zrobił to specjalnie, bym nie mógł ich zobaczyć, jej.
                      Odwracam się na dźwięk ciężkich kroków. Przecieram oczy kiedy zauważam czarnowłosego, jest na prawdę wcześnie.
Chłopak idzie żwawym krokiem z błąkającym się uśmiechem na ustach. Macha rękami w przód i w tył  co jakiś czas przewracając  różdżkę w palcach.
Szybko zmierzam w jego kierunku, po chwili stają na równo z nim.
-No i co? Zgadzają się? Co mówili? A co u Hermiony i Sylvi? Mojej matki? Potter'a?-pytam jednym tchem.
-Spokojnie!.-woła i śmieje się krótko. Przeczesuje włosy dłonią i idzie do przodu przekazując mi tym samym bym poszedł za nim.
-Wszystko u nich w porządku, radzą sobie. Mają plan, a  propozycji oczywiście nie przyjmą. U Hermiony wszystko dobrze, strasznie za tobą tęskni, Sylvia i Narcyza również. Swoją drogą co Cię tak Potter obchodzi? Pomijając fakt, że mnie zaatakował wszystko jest ok.-opowiada.
-Jak to zaatakował?!-pytam zdenerwowany.
-Nie ważne.-odpowiada i macha niedbale ręką.
-A ty? Co się stało, że tak się szczerzysz?-pytam i unoszę lewą brew widząc jak kącik jego ust znowu się kieruje ku górze. Teo odwraca wzrok w moim kierunku.
-Później Ci opowiem.-informuje wymijająco.-A jest co.

,,Czasem przypadkowe spotkanie jest początkiem miłości.''



*****


Hermiona


                   Czas dłuży się niemiłosiernie. Sekunda staje się minutą, minuta godziną. Każdy znasz odlicza czas z tęgą miną. Czekamy  na właściwą godzinę, na nasz czas.
Teo wyszedł kilka godzin temu, a ja nie mogę znieść myśli, że teraz pewnie siedzi z Draconem. Jedyna myśl, która mnie pociesza przypomina, że za niedługo GO zobaczę. Tyle, że nie w takim okolicznościach jakich bym chciała. 
-Harry, Ron, Hermiona, Blaise,Pansy, Nevil, Edward, Georg i dorosła część Zakonu pójdzie pierwsza. Musicie być skupieni i pewni swego. Od was będzie zależał dalszy przebieg tej bitwy.
Po czasie pomoże wam drugi oddział. Luna, Katie, Seamus i uczniowie, którzy grają w Qudditch'a. Na miotłach wlecicie do Wielkiej Sali i zaatakujecie ich z góry. Musicie liczyć się z tym, że bitwa może przenieść się w całkiem inne miejsca. 
Ostatni, trzeci oddział składający się z pozostałych Gryfonów wejdzie wkrótce po odlocie mioteł.-przypomina Kingsley..-Aktualnie jest dziewiętnasta. Oddział pierwszy rusza o dwudziestej. Miotły wylatują około godziny po nich, trzeci oddział pół godziny po drugim. Ze względów bezpieczeństwa nie możecie wrócić do tego pomieszczenia. Będzie nam potrzebne jeśli...jeśli nam się dzisiaj nie uda. Panna Weasley zostanie tutaj i nie weźmie udziału w starciu tak samo jak pani Pomfrey, która zajmie się Sylvią.-kończy i kieruje swój wzrok na małą blondynkę siedzącą mi na kolanach.
Po sali roznoszą się liczne pomruki i ciche szepty. Uczniowie szkoły zaczynają powoli podnosić się z miejsc jednak powstrzymuje ich profesor McGonagall.
-Wiem, że się denerwujecie, ja też. Nawet nie wiecie jak bardzo, więc chciałabym wam jeszcze coś powiedzieć nim rozpocznie się starcie.-zaczyna.-Nie tak wyobrażałam sobie opuszczenie tej szkoły rzez niektórych z was. Chciałam, by te wspomnienie było  miłe, radosne i pełne ciepła. Przepraszam, że zamiast tego będziecie musieli narażać swoje życie i, że nie mogę tego zmienić. Dlatego proszę was, uważajcie na siebie. Walczcie, ale wycofajcie się kiedy będzie taka potrzeba. To ja witałam was w tym zamku, widziałam wasze dziecięce rozradowane twarze. Nie chciałabym ujrzeć ich teraz martwych.-kończy z zaszklonymi oczami, a my o chwili wielce wzruszeni rozchodzimy się w swoje strony.


Zaczynamy odliczanie.



*****


             Oddech staje się coraz cięższy. Ręce przestał już drzeć jednak wciąż ciągnięte są ku ziemi przez niewidzialne siły. 
Jeszcze kilka minut, tylko trochę. Za moment wszystko postawimy na jedną kartę. Naszą przyszłość, własne życie i nadzieję oraz miłość.
Klękam przy dziewczynce siedzącej na krześle obok i zamykam jej dłonie w swoich.
-Wytrzymasz bez nas?-pytam z przejęciem.
-Tak, a pamiętasz co mi obiecałaś?-odpowiada pytaniem na pytanie córka. Uśmiecham się lekko i dotykam jej policzka.
-Pamiętam.-mówię.-Wrócę z tatą.-dodaje i zauważam jak ciało blondynki delikatnie drga  na słowo ,,tata'', ale mimo to lekko się uśmiecha. 
Kiwa głową, a ja mocno ją przytulam. Opieram podbródek na jej lewym ramieniu. Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Szybko ją ścieram.
-Muszę już iść.-mówię i wypuszczam Sylvie z objęć.
-Wiem.-odpowiada, a ja całuje ją w czoło i podnoszę się z klęczek wciąż nie wypuszczając jej rączki ze swojej.
Powoli zmniejszam odległość między nami. Kiedy jej dłoń miała już wypaść z mojej, a ja miałam odejść mała wzmacnia uścisk. 
-Bo...-zaczyna kiedy odwracam się w jej stronę.-Kocham Cię. Mamo.-dodaje.
Szybko podchodzę bliżej niej i biorę na ręce. Ponownie zamykam ją w swoich ramionach, a radość chce wyrwać mi z piersi serce. 
Ignoruje pospieszające spojrzenie Syriusza i przymykam oczy.  Dziękuję. Oddajcie mi jeszcze Dracona, myślę. 
-Nawet nie wiesz jak się ciesze...-szepcze.
-Też będę, jeśli wrócicie.-odpowiada dziewczynka.
Rzucam szybkie spojrzenie na zegarek. Została minuta, muszę odejść.  Z rozpaczą zanoszę dziewczynkę do pani Pomfrey. Mała siada na białym łóżku z zaszklonymi oczami. Ponownie całuje ją w czoło i, by nie przeciągać naszego pożegnania, by nie wywołać płaczu u nas obu, szybko odchodzę. 
Przecież wrócę!  
Wrócimy, ja, Draco i Teo.
                        Staje przy drzwiach naszego schronu i wyciągam różdżkę z kieszeni. Spoglądam na stojącego w pobliżu Blaisa i Pansy, która trzyma go za rękę. 
Patrzę na zegarek.

5
Ciężko przełykam ślinę i zaciskam dłoń na różdżkę.

4
Robię krok do przodu.

3
Ostatni raz zerkam na Sylvie, która zaciska dłonie w piąstki.

2
Wbijam wzrok w potężne drzwi przede mną. 

1
Cienka smuga światła pojawia się na podłodze. Staje się coraz szersza.

0
Wrota, brama do naszej wolności otwiera się. Grupa pierwsza wybiega w stronę Wielkiej Sali.


*****


Harry


              Ciężki oddech tworzy obłok pary.  Cicho mkniemy  przez szkolne korytarze w stronę wyznaczonego celu. Tak mało brakuje! 
Odwracam się za siebie, sprawdzam czy wszyscy są. Biegną w pobliżu, równie zawzięci z powaga wymalowaną na twarzach. 

Skupieni, wściekli, przejęci.

Skręcamy w zakręt i ruszamy w stronę schodów. Kucamy przy stopniach i sprawdzamy ,,czystość'' piętra. Kiedy trójka patrolujących Śmierciożerców znika za rogiem szybko wbiegamy na piętro. 
Paznokcie wbijają się w dłoń przez mocne zaciskanie różdżki w dłoniach. Z tęgą miną puszczamy się biegiem w stronę Wielkiej Sali. Sali gdzie niedawno w spokoju jedliśmy posiłki, śmialiśmy się z żartów Blaisa...
               Już nie musimy być cicho.Głośno przemierzamy odcinki drogi, pierwsze zaklęcia tryskają z różdżek. Hałas, szum, gwara. Niech się boją, niech stracą pewność siebie. To my dziś wygramy.


*****

Draco


                  Błogą ciszę przerywa huk zaklęć. Tak! Hogwartczycy przybyli!
Posyłam Teo znaczące spojrzenie. Chłopak przytakuję, a po chwili naszym oczom ukazuje się fala zdeterminowanych, młodych ludzi. 
Z krzykiem, który wydobywa się z ich gardeł biegną w naszą stronę. Widzę wściekłość na twarzy mojego ojca. Czerwone wypieki złości na twarzy tak strasznie kontrastują z jego włosami. 
Śmierciożercy ruszają ku uczniom. Zaklęcia mkną w różnych kierunkach. Pierwsze ściny ulegają zniszczeniu. 
                 Biegnę przed siebie kiedy gdzieś w tłumie zauważam Hermione. Z tęgą miną rzuca precyzyjnie zaklęcia. Resztkami rozsądku powstrzymuję się od ruszenia w jej stronę i porwaniu w swoje ramiona. 
Zaciskam zęby i biegnę dalej. Odbijam atak i likwiduję jednego ze Śmierciożerców. Szyby pękają, ściany się walą, kurz unoszący się w powietrzu wchodzi do oczu. 
Po drodze mijam Potter'a z lekkim uśmiechem na ustach. 
-Powodzenia!-krzyczy szybko kiedy przebiega koło mnie. Śmieje się krótko i ruszam dalej.
-Protego! Drętwota!-krzyczę kiedy w stronę Śmierciożercy kiedy zauważam śmiercionośne zaklęcie mknące z jego różdżki w stronę Nevil'a. Gryfon kiwa głową w życzliwym geście i biegnie dalej, w stronę Arabelli, która z szaleńczym uśmiechem rzuca zaklęciami w uczniów. 
Wygląda jak Bellatriks. Na szóstym roku, kiedy niszczyła całą tę salę, myślę.
Śmierciożercy zaczynają się rozchodzić, wpadają w popłoch. Czyżby przerosło to mojego ojca? 
Wykonuję unik czym bronie się przed czerwonym płomieniem mknącym w pobliżu mnie. Z nie zadowoleniem zauważam, że trafiło ono w profesor McGonagall. 
Na jej biodrze pojawia się czerwona plama krwi, jednak ona walczy nadal. Kilka ruchów nadgarstka starczy, by winowajca padł martwy na ziemie.    
Schylam się widząc wlatujące do sali miotły.


*****

Blaise


             Przechodzimy do kolejnej fazy planu. My, pierwsza grupa miała ich rozproszyć i zmniejszyć ich ilość. Udało nam się. Teraz nadszedł czas na posiłki. 
            Padam na ziemie ciągnąc za sobą Pansy. Niebieski płomień przelatuje tuż nad naszymi głowami. Po chwili podnosimy się, a ja mocniej ściskam jej rękę. 
Biegniemy dalej, zauważam ranę u profesor McGonagall, która w związku z tym w ogóle nie odpuściła. Wręcz przeciwnie. Walcz z jeszcze większą zawziętością.
-Septumsepra!-krzyczę, a płomień z mojej różdżki godzi stojącego przede mną Śmierciożerce w pierś. 
Pada martwy na brudne podłoże, a gdy pochylam się, by zabrać mu różdżkę zauważam blond czuprynę mego przyjaciela, który broni się przed dużą ilością zaklęć. 
-Pansy, muszę pomóc Draconowi.-mówię starając się przekrzyczeć panujący hałas. 
-Proszę Cię, uważaj na siebie.-odpowiada i szybko dociska swe usta do moich obejmując mnie za szyję.
-Nie mogę Cię stracić.-dodaje kiedy kończymy pocałunek ponaglany trwogą. 
-Będę uważał, przecież mamy ślub przed sobą!-wołam z przekornym uśmiechem i puszczam się biegiem w stronę blondyna. 
Pochylam się i przecieram oczy do których wszedł kurz. Szum panujący wokół jest nie do zniesienia. Po drodze mijam siostrę, która uśmierca jednego z wrogów. Zasępiony po chwili odbiegam do blondyna i rzucam zaklęciem w rywala.
-No nareszcie! Dłużej się nie dało?-pyta sarkastycznie mój przyjaciel.
-Nie narzekaj. Drętwota!-krzyczę kiedy zauważam mknący w naszym kierunku złoty płomień. 
Opieramy się o siebie plecami i bronimy na wzajem. Różnokolorowe światła mkną po sali, a jedno z nich trafia w ucznia Hogwartu lecącego na miotle.  Z trwogą w oczach zauważam jak spada na ziemi i nikt nie ma szans, by go uratować.
-Znowu w komplecie!-wołam gdy koło nas pojawia się Teo. Z cwanym uśmiechem odbija ataki Śmierciożerców i odpłaca się im równie silnymi. Ściany zamku zaczynają drżeć. Latające w powietrzu kawałki szkła z Hogwarckich okien przecinają skórę.
Stoły i pozostałe meble zaczynają płonąć. Soczyste języki ognia łaskoczą ich otoczenie. Śmierciożercy jak również uczniowie zaczynają przenosić się na zewnątrz. Znikają otuleni przez granat nieba. 
-Do zobaczenia!-woła Nott i biegnie w stronę drzwi Wielkiej Sali. 


*****

Teo

              Ogień, który wybuchł na sali podobno został ugaszony przez Kingsley'a. Mimo to unosi się wokół nas czarny dym.
Biegnę za zewnątrz, tam gdzie teraz przeniosła się bitwa. Patrzę na zegarek, za chwilę powinien zaatakować kolejny oddział.
Pochylam się przed mknącymi płomieniami i rzucam się w stronę pobliskiego głazu. Wychylam głowę w celu zorientowania się jak wygląda pole starcia. Ciemną noc oświetlają jasne zaklęcia z różdżek.
Po chwili puszczam się biegiem przed siebie. Damski krzyk roznosi się po dworze. Odwracam głowę w tamtym kierunku po czym szybko  biegnę w jej stronę. 
-Avada Kedavra!-wołam, a z mojej różdżki w stronę Śmierciożercy mknie zielony płomień. Po chwili pada martwy na brudną ziemie, a ja podbiegam do dziewczyny.
-Znowu się spotykamy.-zaczynam patrząc w oczu Katie, które dostrzegam mimo panującego mroku.
-Szkoda, że w takich okolicznościach.-uzupełnia i uśmiecha się lekko.
Padamy na ziemie kiedy pobliska ściana wręcz się rozsypuje. Obejmując ją ramieniem zasłaniam jej głowę przed kawałkami lecącej prawie na nas ściany. 
-Poradzisz sobie?!-pytam wciąż ją obejmując, przekrzykując otoczenie.
-Mam nadzieję.-odpowiada kiedy podnosimy się z ziemi.
Nim się oddalam rzucam jej jeszcze jedno spojrzenie żałują, że nie mogę jej dalej obejmować.


*****

Hermiona


                 Kolorowe zaklęcia są niczym fajerwerki podczas Nowego Roku, którego tym razem nie obchodziliśmy. Tyle, że te nie są miłe. 
Tak jak się spodziewaliśmy przenieśliśmy się na dwór. Biegnę i płaczę. Z rozpaczy, zdenerwowania, bólu i wściekłości. 
Dociskam się do potężnego głazu, a raczej resztki pozostałej z jednej ze ścian zamku. Zaklęcia trafia w skałę kilka milimetrów ode mnie kiedy wychylam głowę. 
Biorę kilka szybkich wdechów i wybiegam na pole bitwy zza głazu z wysoko uniesioną różdżką.
-Avada Kedavra!-krzyczę w stronę Śmierciożercy po czym biegnę dalej. 
-Protego! Semptumsepra!-nie poddaje się rywal. Rzucam się na ziemi i krzyczę, tym razem skutecznie:
-Drętwota!
Rozpaczliwie próbuję znaleźć w tłumie blond czuprynę. Bez skutecznie. 
Nagle nad nami wysoko w powietrze wbija się jeden z NICH. Cały płonie. Ogień obejmuje każdy centymetr jego ciała, krzyczy. Swąd spalonego ciała roznosi się po terenie, czarny dym unoszący się w powietrzu nabiera na sile. Walczymy, a płonący człowiek wygląda jak świecąca gwiazda na czubku choinki. 
             Po chwili koło niego przelatuje kilka naszych mioteł, a od strony błoni na pole bitwy wbiega trzeci, ostatni oddział. Mnóstwo zaklęć przelatuje nad mą głową, a kiedy klękam, by uniknąć jednego z nich upadam i rozcinam sobie dolną wargę. 
Podnosząc się szybko, ocieram rękawem kapiącą z ust krew i jeszcze mocniej zaciskam różdżkę w dłoni. Paznokcie wbijają mi się w skórę.
Krzyki stają się jeszcze głośniejsze, a walczący czarodzieje zaczynają się nieświadomie dzielić. Wszyscy Śmierciożercy ustawiają się po jednej stronie, a uczniowie po ich przeciwnej. Mierzą się wzrokiem, oddychają ciężko, są zmęczeni. Chcą już to skończyć, szanse są wyrównane. 
Palące się ciało upada z hukiem na ziemię pomiędzy czarne postacie, a uczniów Hogwartu. Wtedy go dostrzegam. Stoi nie daleko ojca i również się we mnie wpatruje. Serce chce wyskoczyć mi z piersi, bije jak szalone, a nogi zaczynają się trząś. 
Szybko staję po właściwej stronie i wbijam wzrok w blondyna. 
-Zakończmy to!-woła Lucjusz Malfoy i występuje kilka kroków do przodu.
-Ma pan racje zakończmy.-mówi Teo, a po chwili zielony płomień  z jego różdżki uderza w Rudolfa Lestrange, okazuje się śmiertelnym ciosem. 
Uczniowie puszczają się biegiem przed siebie. Biegniemy prosto na nich. Dracon i Teo zaczynają miotać zaklęciami zmniejszając tym samym liczbę Śmierciożerców. 
Przebiegamy po spalonym ciele z niemal zwierzęcym instynktem. 
-Avada Kedavra!
-Crucio!
-Drętwota!
-Ristemsortia!
-Septumsepra!
Mnóstwo zaklęć lata w powietrzu. Z dzikim okrzykiem mieszamy się znowu. Z przerażeniem zauważam jak Wybraniec pada na kolana z towarzyszącym temu okrzykiem bólu. Szybko klękam przy chłopaku czym zauważa wielką plamę krwi na jego prawym ramieniu, która wciąż się powiększa. Zdeterminowana targam kawałek bluzki, którą mam na sobie i mocno owijam ją wokół rany. Blaise, który znalazł się w pobliżu podnosi Złotego Chłopca i prowadzi go wraz z Seamus'em w stronę wnętrza zamku. 
Podnoszę się z klęczek i mknę przed siebie. Rzucam kolejne zaklęcia i unikam lecących w moją stronę. Dwie osoby przede mną biegnące padają martwe. Uczniowie, przyjaciele, jedni z nas. 
Nie rozpoznaje ich twarzy.
-Avada Kedavra!-słyszę krzyk blondyna. Zszokowana obserwuje jak Lucjusz Malfoy nie ma szans  się obronić i z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy powoli osuwa się na ziemie. 
Jego śmierć jest dla Śmierciożerców niczym gwóźdź do trumny. Wpadają w popłoch, ich domek z kart zaczyna się walić. 
Niektórzy zaczynają się wycofywać.  Uczniowie na miotłach uniemożliwiają im drogę ucieczki strzelając w nich zaklęciami z góry. Wyglądają jak błyskawice wysyłane przez niebo podczas burz.
Zaczyna padać. 
Martwi dorośli jak również uczniowie leżący na ziemi wyglądają strasznie. Najgorszy jest fakt, że nie wiemy kim są. 
Krzyki pełne rozpaczy roznoszą się po dworze. Silny już deszcz sprawia, że na ziemi tworzą się kałuże pełne krwi i  błoto. Martwi padają twarzą prosto w nie.
Rzucam kolejne zaklęcia. Wrogów jest coraz mniej. Padają, zwyciężamy. 
Ostatni fanatycy, zwolennicy Czarnego Pana z dzikiem okrzykiem ruszają w naszą stronę. Chcą zginąć z honorem, którego już i tak od dawna nie mają. 
Mimo iż nie mają szans walczą zaciekle, kolejne ściany Hogwartu się walą. 
Kiedy ostatni z NICH pada martwy na ziemie wznoszą się radosne krzyki. Z różdżek uczniów strzelają jasne, błękitne światła w stronę nieba. Machają rękami, przytulają się, cieszą. 
Blaise i Seamus unoszą rannego Wybrańca, którego uśmiech szczęścia pomieszany jest z grymasem bólu. 
Rozglądam się w popłochu szukając blondyna. Gdzie ty jesteś?
Zdenerwowana i przejęta mrużę oczy. Płaczę z wykończenia. Słone łzy spływają po moich policzkach. Tylko moich, inni są zbyt radośni. W końcu wygraliśmy!
-Hermiona!-słyszę.-Hermiona! Przepuście mnie do cholery!
-Draco?!-wołam i ponownie rozglądam się dookoła. Nagle dostrzegam go. Stoi przede mną. 
Szlochając biegnę przed siebie najszybciej jak mogę. 
-Nareszcie! Kochanie!-woła, a ja rzucam mu się na szyję. 
-Draco...-mówię cicho nadal szlochając i mocno wtulam twarz w jego tors, potem ramię. Stanowczo go przytulam. Sprawdzam czy jest prawdziwy, czy na pewno tu jest.
-Skarbie, boże. Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Jestem i już nigdzie nie odejdę!-obiecuje i dotyka dłońmi każdy centymetr mej twarzy, a po chwili  wpija się w moje usta. 
Desperacko oddaje jego pocałunki. Przypominam sobie jego dotyk i  czułość na nowo, poznaje go.
Mimo padającego, ciężkiego i gęstego deszczu w moim sercu panuje istny żar. Płonę. 
-Tak bardzo Cię kocham...!-mówi między pocałunkami.
-Strasznie za tobą tęskniłam, Sylvia też.-informuję i opieram dłonie o jego tors,a chłopak ociera moje łzy.
-Najważniejsze, że znów jesteśmy razem.-dodaje i obejmuje moją twarz dłońmi.-Zaczynamy nowe, wspólne życie razem z Sylvią, kochanie.
-Wspólne Draco.-szepcze tuż przy jego ustach.



Koniec części II.



*****
Pisałam go do późna i nie jest sprawdzany dlatego licze, że jest w miarę znośny. Nie jest to ostatni, ani bliski końca rozdział.. Jest to koniec drugiej części, a przed nami trzecia, która będzie krótsza od pierwszej czy drugiej, ale również istotna i z ważnymi wydarzeniami.
Pozdrawiam mocno.
Vivian Malfoy.
























 

 




24 komentarze:

  1. O matko.
    Już myślałam, że uśmiercisz któregoś z naszych bohaterów, ale na szczęście nic im się nie stało. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, przecież już dość się wycierpieli.. Chociaż zapewne nas jeszcze czymś zaskoczysz.:)
    Z niecierpliwością czekam na część III Twojego opowiadania.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycierpieli się już dużo i zasługują na szczęście. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze was zaskoczę i spotkacie się z jeszcze kilkoma niespodziankami.

      Pozdrawiam cię mocno i dziekuję.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  2. Och, wspaniałe zakończenie II części - Zakon wygrał, Śmierciożercy zostali pokonani, oby tym razem na dobre. Nareszcie Lucjusza spotkała zasłużona kara. Ha! Ciekawa jestem co z Arabellą, mam nadzieję, że podzieliła los Śmierciożerców.

    Draco i Herm nareszcie mogą odetchnąć, wojna wreszcie się skończyła. Niech teraz razem z Sylvią zaznają spokoju i szczęścia - komu jak komu ale im się ono należy ;)

    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na III część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że zakończenie części drugiej Ci się podoba. :)
      Lucjusz został ukarany za swe niecne uczynki, tak jak każdy, który na to zasłużył.

      Nasza główna para nareszcie może cieszyć się sobą i może odetchnąć. Razem z Sylvią tworzą wspaniałą rodzinę.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
      Vivian Malfoy.

      Usuń
  3. Wspaniałe zakończenie II części.
    Cieszę się, że Zakon wygrał. Mam nadzieje, że Arabella również nie żyje.
    Draco i Hermiona mogą rozpocząć szczęśliwe życie z Sylvią.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Arabelli, jej losy ukarzą się w kolejnych rozdziałach.
      Może odegrać jeszcze istotną rolę.
      Draco i Hermiona stworzą z Sylvią rodzinę i będą szczęślwi. A może nie? ;)

      Pozdrawiam mocno
      V.M
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Wspaniały rozdział!! NIe mogę doczekać się cz. III :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się dodać pierwszy rozdział trzeciej części jak najszybciej. (55 )

      Pozdrawiam mocno
      V.M

      Usuń
  5. Słodko, dramatycznie i trochę tragicznie - idealna mieszanka...
    Scena, gdy mała mówi Hermionie, że ją kocha - po prostu piękna :')
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się :)
      Scena między Hermioną i jej córką zawiera szczególne emocje i odczucia. Więź, która ich wiąże staje się coraz silniejsza.

      Ciesze się, że Ci się podooba i pozdrawiam mocno.
      V.M

      Usuń
  6. Przeczytałam rano na telefonie. I stałam jak idiotka szczerząc się do telefonu. Rozdział...przegenialny...przecudowny...przeidealny. Brak mi słów już aby to skomentować.! Ta końcówka świetna...Przy Twoim talencie to ja powinnam już skonczyć pisać u siebie opowiadanie zanim zaczęłam.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały!!!!!!!!!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że jesteś zadowolona, ale sprawiasz, że również się uśmiecham, a na moje policzki wpływają szlachetne rumieńce :)

      Nie możesz skończyć pisać ;) Każdy ma swój własny ,,język'' . Każdy jest wyjątkowy i niepowtarzalny, a dzielenie się nim pisząc dla innych jest największym skarbem i dobrem, które możemy czynić.

      Postaram się dodać kolejny rozdział jak najszybciej. Dziękuję Ci i pozdrawiam mooocno.
      V.M

      Usuń
  7. o matko nareszcie trochę odpoczną :) chociaż pewnie nie na długo :P
    Siedzę czytam i nawet nie mam pojęcia co mogę napisać , brakuje mi słów :)
    Nie chcę się zawsze powtarzać ale napisałaś kolejny genialny rozdział i nie mogę doczekać się następnej części :)
    Jak tak sobie pomyśle, że tyle już za nami rozdziałów :)
    Dobrze, że naszym głównym bohaterom nic się nie stało, jestem jednak ciekawa kto zginął z uczniów- bo jak każda wojna zawsze przynosi ofiary... niestety...
    i w końcu Draco będzie mógł zasmakować prawdziwej rodziny a nie takiej patologicznej w jakiej żył i sądząc po tym jak się teraz zachowuje będzie bardzo dobrym tatą :)
    Życzę weny i czasu żebyś nam tu pisała kolejne rozdziały jak najszybciej :P
    :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie nie jest łatwe. Nawet ono nie lubi monotonii i już szykuje kolejne niespodzianki dla naszych bohaterów. :)
      Miłe czy złe, okaże się ;)

      Skaczę z radości. Jestem zachwycona, że tak cenisz owy rozdział jak zresztą wszystkie poprzednie.

      Za nami już spora część tego opowiadania i kiedy ono się skończy będę musiała zapełnić czymś pustkę w sercu. Może kolejnym opowiadaniem? ;)

      Pozdrawiam Cię mocno i dziękuję strasznie.
      V.M

      Usuń
    2. no właśnie liczę na to, że nas nie opuścisz gdy zakończysz to opowiadanie :)
      a jestem tylko ciekawa czy planujesz napisać kolejne Dramione ( co na pewno by mnie ucieszyło :P ) czy opowiadanie o jakiejś innej tematyce ? :)

      Usuń
    3. Jeśli już zabiore się do kolejnego opowiadania po tym, a sądzę, że tak to napewno o tematyce Dramione :)
      Wstępnie planuje dodać prolog nowego opo dzień po epilogu tego, ale najpierw muszę zakończyć te, dużo wydarzeń przed nami.

      Świat Dramione przesiąkł mnie do szpiku kości i inne opowiadania które piszę nie podobają mi się tak jak te. (swoje lub kogoś innego). Dramione stało się moją codziennością, przeszło do mego świata realnego.

      Ciesze się, że jeśli zaczęłabym pisać kolejne czytałabyś je.
      Jesteś zadowolona z takiego rozwiązania ;) ?
      Pozdrawiam mocno.

      Usuń
  8. Och jak cudownie :D
    Świetny rozdział :)
    Z niecierpliwością czekam na część 3 :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili:)
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że Ci się podoba.
      Z radością czytam Twoją pozytywną opinię ;)
      Postaram się dodać kolejną notę jak najszybciej.

      Dziękuję mocno i pozdrawiam.
      V.M

      Usuń
  9. A ja mam nadzieję, że Arabella przeżyła! :D

    Teo wpadł jak śliwka w kompot i ... mam nadzieję, że Katie nic się nie stało, że jest cała i zdrowa. :) Tak bardzo bym chciała żeby Teo był szczęśliwy... :)
    Z resztą my wszyscy (dobrzy czy źli) zasługujemy na szczęście, na odrobinę nieba na ziemi. :) Najpiękniejsze jest poczucie bycia chcianym i kochanym. To dodaje skrzydeł, sprawia, że możemy zrobić nawet to, co wydawało nam się do tej pory niemożliwe. :)

    Lubię fragmenty z pkt. widzenia Tea. :)

    Scena, kiedy Sylvia mówi do Hermiony: "Kocham Cię. Mamo." wywołała u mnie ogromny uśmiech na twarzy! Takie ciepło poczułam i ukojenie ... :) Najlepszy prezent jaki mogła dostać Hermiona, tuż przed bitwą, od swojej córeczki. :)

    Doskonale opisujesz sceny walk. Nic dodać, nic ująć! :) Dosłownie mam je przed oczami! :) To napięcie, dynamizm - mam na wyciągnięcie ręki! :) Potrafisz działać na wyobraźnię czytelnika. :*

    "To już jest koniec, nie ma już nic.
    Jesteśmy wolni, możemy iść"
    Nasi bohaterowie są wolni! ;) Rozpoczynają nowe życie! ;)

    Nie, nie przesadzam. ;) Masz talent, ogromny talent. Z rozdziału na rozdział, rozkwitasz coraz piękniej! Ja to widzę i doceniam. ;* Jesteś czwartą autorką, która pisze swoje opowiadanie w taki sposób, jaki lubię najbardziej. Wchodząc na twojego bloga, wchodzę z przyjemnością, nigdy się nie nudzę, zawsze mam co skomentować, zawsze znajdę coś, co skłoni mnie do refleksji. W twoim opowiadaniu jest po prostu to czego, szukam w opowiadaniach. ;) Piszę, to żeby uświadomić Ci, dlaczego Ciebie chwalę, szczerze chwalę, nie słodzę. ;* Mnie jest ciężko zadowolić, a ty ... to zrobiłaś! I możesz być z siebie dumna! ;*

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Teo....najwyraźniej mój przyszły mąż :*

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o Arabelle mam co do niej plany ;)

      Teo rzeczywiście wpadł :) On też zasługuje na szczęście, które powinien mieć każdy człowiek.
      Katie może być dla niego wybawieniem. Osobą, którą obdarzy miłością. Chyba, że już obdarzył?

      Hermiona ma z Sylvią wyjątkową więź, która wzmacnia się z każdym dniem. Tak samo jak relacja Dracona z córką.
      Tworzą rodzinę w której każdy jest sobie potrzebny i w której każdy dzieli się miłością.

      Nasi bohaterowie zaczynają nowi życie! Mogą żyć tak jak chcą, wolnie i szczęśliwie.

      Nawet nie wiesz jak ciesze się kiedy czytam Twoją opinię. Mimo iż zazwyczaj jestem pewną siebie osobą, ale nie umiem przyznać się nawet przed sobą o własnym talencie, który jak sądzisz/sądzicie mam.

      Chciałam by opowiadanie miało ,,drugie dno.'' By nie było tandetnym, kapiącym od seksu i pospolitym tekstem.
      Chciałam, by skłaniało do refleksji, by było romantyczne i okazywało tak ważne wartości między ludzkie ja miłość, szczerość, zaufanie czy troska.

      Ogromnie się ciesze, że jesteś zadowolona, że z przyjemnością tu zaglądasz i strasznie ci dziękuję oraz równie mocno pozdrawiam.

      Usuń
  10. a płonący człowiek wygląda jak świecąca gwiazda na czubku choinki. UWIELBIAM TO ! świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  11. Troszkę płacze :( Cudowny rozdział.
    ~Annie

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy