Często zastanawiam się dlaczego jest tak, a nie inaczej. Czemu spotkało to nas? Dlaczego kiedy doznamy odrobiny szczęścia zło musi nam je zabrać?
Boje się o moich przyjaciół, lękam się, że któreś z nich może nie przeżyć, że widzę ich twarze po raz ostatni.
-To właśnie Twój problem. Martwisz się o wszystko i wszystkich tylko nie o siebie.-powiedział kiedyś Harry.
Teraz sądzę, że miał rację. Niepokoje się też o Sylvie. O dziewczynkę, która zasnęła w moich objęciach i którą właśnie mocno trzymam w ramionach. Ona też się boi. O Dracona, swojego ojca.
Granatowe chmury przysłaniają niebo, a powietrze jest coraz cięższe przez co trudno łapie się oddech. Między mną, a siedzącym obok mnie bratem i Pansy panuje niczym nie naruszona cisza. Cisza, która jest nam teraz potrzebna. Odpoczywamy w niej i zabieram z niej do naszych serc spokój i łagodność.
Pojedyncze krople styczniowego deszczu spadają na moją skórę. Kiedy woda ląduje na małym nosku Sylvi, ta porusza się niespokojnie i mocniej wtula twarz w moją klatkę piersiową.
Reszta szybkim krokiem przemierza zamkowe korytarze. Nie dawno skończyliśmy zabezpieczać nasz schron. Przenieśliśmy wszystko co będzie nam potrzebne, będziemy mieszkali tam przez najbliższe dni i nie będziemy mogli wychodzić z niego często. Każde wyjście wiąże się z ryzykiem spotkania Śmierciożerców. Z ryzykiem śmierci.
Nasz schron i mieszkanie na najbliższy czas jest w całkowitej gotowości, tak jak wcześniej wspomniałam.
Kilkanaście łóżek, sprzęt ze Skrzydła Szpitalnego, zapasowe różdżki, rzeczy osobiste...
Każdy doskonale wie gdzie jest, w razie zagrożenia mamy udać się w miarę możliwości najszybciej jak się da.
Jest jeszcze lepszy niż pokój życzeń. By się do niego dostać trzeba znać hasło na dźwięk którego przejście do niego się otworzy. Dodatkowo jest w piwnicach, a co najlepsze - Śmierciożercy nie mają pojęcia o jego istnieniu. Zgłupieją kiedy szukając nas po całym zamku nigdzie, ale to nigdzie nas nie znajdą. Będziemy dokładnie pod nimi, a oni nie świadomi niczego będą dla nas łatwiejszym celem.
,, Jednak łatwiejszym nie znaczy łatwym.''
Deszcz wzmocnił się. Krople stały się cięższe, większe i w większej ilości. Blondynka, która jeszcze chwilę temu spała w moich ramionach podnosi na mnie swoje brązowe oczy.
Uśmiecham się, a następnie razem z Blaisem i Pansy wchodzimy do zamku z powodu silnego deszczu. Siadamy na parapecie.
-Dlaco już wrócił?-pyta zaspana dziewczynka. Unoszę lekko kącik ust mimo iż serce pęka mi na kawałki na myśl o blondynie i o tym, że nie mam pojęcia co się z nim dzieje.
-Jeszcze nie, ale wróci.-odpowiadam i zakładam kosmyk jej jasnych włosów za ucho.
Huk.
Hałas.
Krzyk.
Wszystko dzieje się w ułamku sekundy. Wokół pojawiają się zakapturzone, czarne postacie tryskając zaklęciami. Nie znanym nam sposobem pokonali nasze zaklęcia obronne. Z zamku wybiegają jego uczniowie, towarzyszący temu wszystkiemu krzyk jest nie do zniesienia.
Czas nadszedł. Musimy wypełnić swoje zadanie.
Kieruje swoje spojrzenie na Pansy i Blaisa. Radość i wieczne rozbawienie, które towarzyszą mojemu bratu przez całe życie znikają w mgnieniu oka. Z powagą wpatruje się na zaciętość i napięcie na jego twarzy.
-Uciekaj z Sylvią, później do was dołączymy.-mówi Blaise i chwyta Pansy za rękę.
-Chyba sobie żartujesz!-wołam.-Schowasz się z babcią Narcyzą, a ja później do was wrócę.-dodaje patrząc na Sylvie.
-Obiecujesz?-pyta mała, a jej dolna warga zaczyna drgać. Kolejny huk dociera do moich uszu. Kątem oka zauważa mknący czerwony płomień niedaleko naszej czwórki.
-Pamiętasz kiedy zobaczyłyśmy cię po raz pierwszy?-pytam ponaglana trwogą i przejęciem.-Wtedy również obiecałam, że po ciebie wrócę i zrobiłam to. Teraz tez tak będzie.-dodaje, a blondynka przytakuję.
Mocniej ją obejmuje, a później wyciągam różdżkę z kieszeni i mocno zaciskam ją w dłoni. Damski krzyk roznosi się po zamku.
-Uważaj na siebie.-mówi Pansy.-I na Sylvie.
-Będę, nie czekajcie na mnie.-odpowiadam i rzucam krótkie spojrzenie na niezadowoloną minę mojego brata.
-Nie możesz chronić mnie przed wszystkim, zamknąć przed całym światem.Nie jesteśmy już dziećmi.-dodaje patrząc na niego.
-Nawet nie wiesz jak żałuje, że nie mogę...-mówi i wzdycha.-Widzimy się później.-przypomina po czym razem z Pansy wybiegają z zamku. Po chwili znikają mi z pola widzenia. Widzę tylko ciężkie krople deszczu i kolorowe płomienie zaklęć.
Nie czekam na nic więcej. Biegiem puszczam się wzdłuż korytarza. Dziewczynka na mych rękach mocno zaciska swe drobne rączki na mojej szyi.
Biegnę dalej, coraz szybciej.
Muszę chronić moją córkę, naszą. Moją i Dracona.
Skręcam w pobliski zakręt i szybko biegnę do północnej części szkoły.
Muszę znaleźć Dracona i Teo.
Przez szybkie tępo, aż ciężko łapać mi oddech. Kieruje się w stronę naszego schronu.
Wszyscy musimy się do niego udać i nikt do tej pory nie może zginąć.
-Hermiona!-odwracam się na dźwięk mojego imienia i widzę biegnąca w moją stronę Narcyzę. Moje wybawienie. Po chwili staje koło mnie i ciężko łapie oddech.
-Narcyza! Szukałam Cię, proszę zabierz Sylvie ze sobą. Muszę im pomóc!
-Oczywiście.Możesz na mnie liczyć.-odpowiada i odbiera ode mnie małą. Całuje ją delikatnie w czoło i przypominam jej, że za niedługo wrócę.
-Gdybyś widziała Dracona...
-Mam nadzieję, że go zobaczę Narcyzo.-przerywam pełna uczucia, że zło jest tuż za mną, czują oddech niebezpieczeństwa grożącego mi i moim bliskim na swoim karku.
Pani Malfoy przytakuję i ociera samotną łzę , która spływa po jej policzku. Ściskam jej dłoń, by dodać jej otuchy lecz kiedy odwracam się z zamiarem odejścia Sylvia łapie mnie za łokieć. Odwracam się do niej, a koło nas przebiegają kolejni uczniowie i kolejne zaklęcia niebezpiecznie blisko nas.
-Kocham Cię...-mówi cichutko i mocno przytula. Silnie wzruszona oddaje jej uścisk, a po chwili moja córka znika razem z Narcyzą.
Ze łzami w oczach biegnę dalej. Moje matczyne serce pęka z dumy i radości. Te dwa słowa dodały mi niesamowitej energii! Wiem, że musimy działać skutecznie i szybko.
Kurz wchodzi mi do oczu. Zaklęcie rozbija ścianę koło mnie. Przeciskam się przez tłumy i opieram się o ścianę. Wychylam głowę i sprawdzam otoczenie. Istne pobojowisko. Odgarniam włosy z czoła i rozglądam się dookoła. Zauważam biegnącą w oddali Lunę i Rona, dzięki temu mam pewność, że żyją
Nabieram powietrza i wybiegam na dwór, która sprawia wrażenie rzymskiej areny. Iście zwierzęce krzyki roznoszą się po dworze. Zaciskam dłoń na różdżce i biegnę dalej.
-Crucio!-woła Arabella z dzikim uśmiechem na ustach, która niespodziewanie pojawia się koło mnie. . Odbijam jej zaklęcie i podnoszę wyżej różdżkę.
-Semptumsepra!
-Protego! Jesteś taka żałosna, imitacja czarownicy!-woła i śmieje się krótko.
-Milcz suko! Avada Kedavra!-krzyczę, a z mojej różdżki mknie zielony płomień. Czarnowłosa rzuca się w bok czym oszczędza swe nędzne życie. Szybko podnosi się z ziemi z łobuzerskim uśmiechem.
-Masz temperamencik!-mówi. Teraz, z tym nikczemnym wyrazem twarzy wygląda niczym swa matka- Bellatriks Lestrange Kiedy Draco opowiedział mi ich historie momentami było mi jej żal, teraz te uczucie prysło równie szybko co się pojawiło.
-Bombarda!
-Serpensortia!
-Crucio!
-Rictumsempra!-krzyczę, a Lestrange nie udaje się odbić mojego zaklęcia. Z siłą uderza o pobliską ścianę i traci przytomność. Wiem, że za jakiś czas na pewno się ocknie lecz teraz, choć na chwilę mam ją z głowy.
Puszczam się biegiem przed siebie. Potykam się kiedy cegłówki z pobliskiej ściany spadają blisko mnie. Deszcz pada jeszcze bardziej. Jego krople z wielką siłą uderzają o moje ciało.
Nagle wśród tłumu, kurzu i gwaru dostrzegam Złotego Chłopca nie daleko siebie, który z determinacją odbija ataki na własną osobę.
-Harry!-krzyczę, jednak nie przynosi to rezultatów. Jest za głośno, nie słyszy mnie. Szybko podejmuje decyzje i pochylając się biegnę w jego kierunku. Wybraniec odbija lecące w jego stronę zaklęcie i robi unik przed kolejnym. Wolną ręką ociera z twarzy krople deszczu, a z pomocą przychodzi mu Nevil, który ze znacznej odległości unicestwia Śmierciożerce mierzącego w Chłopca-Który-Przeżył. Podbiegam do niego i łapię za rękę.
-Gdzie reszta?!-pytam próbując przekrzyczeć otoczenie.
-Nie mam pojęcia!-odpowiada, a nad naszymi głowami uderza zaklęcie. Odwracamy się w tamtym kierunku. Wspólnymi siłami pokonujemy Śmierciożerce, a kiedy mamy biec dalej staje bez ruchu.
W oddali zauważam JEGO. Mimo iż ma maskę, wiem, że to on. Dlaczego?
W ręce zaciska łańcuszek, który sam dał mi na urodziny kiedy byliśmy mały.
Ma go, ponieważ tego chciałam. Dostał go ode mnie po jego powrocie z ICH pierwszego zebrania. Chciałam, by pamiętał, że ciągle przy nim jestem, by miał ze sobą jakąś część mnie.
-Co się dzieje?-pyta Wybraniec.
-Widziałam go. Harry, widziałam go!
-Kogo?
-Draco!-wołam.
Wybraniec rozgląda się w poszukiwaniu blondyna. To bezcelowe, ja też już go nie widzę. Deszcz i bitwa pochłonęła go w całości.
Odszedł, ale wróci.
-Musimy iść do schronu, nie możemy dopuścić, by poszli za nami, a stanie się tak jeśli będziemy na zewnątrz za długo!-woła. Padający deszcz oddziela nas od siebie niczym ściana. Stoję nie wzruszona nie widząc co robić. Wiem, że Harry ma rację, wiem, że MUSIMY już wracać, by ONI nie poszli za nami i dowiedzieli się o naszym sekretnym pokoju, ale tak bardzo chcę za nim pobiec! Tak bardzo! Moje ciało stoi tu, lecz serce już dawno podjęło decyzję.
Chce znaleźć go i zabrać do siebie, do Sylvi, choć wiem, że nie mogę. Jeśli bym to zrobiła złamalibyśmy umowę z Lucjuszem Malfoy'em.
-To nie tak. Też chciałbym go wyciągnąć z tego piekła! Nott'a też! Ale nie możemy tak ryzykować, Hermiona proszę cię choć! Sylvie na ciebie czeka.-mówi z wyciągniętą do mnie dłonią widząc moje wątpliwości.
Przełykam ciężko ślinę i chwytam jego dłoń. Chłopak ściska mocno moją rękę i biegnie, a ja za nim. Ile sił w nogach, jak najszybciej.
Serce chce wyskoczyć mi z piersi.
Z wykończenia, wściekłości, strachu i tęsknoty.
Wbiegamy do zamku, całkowicie przemoczeni. Te straszne krzyki pełne przerażenia są nie do zniesienia. Mogą to być krzyki któregoś z NAS.
Nie puszczając dłoni Wybrańca biegnę w stronę schodów. Szybko je pokonujemy, a po chwili słyszmy za sobą ciężkie kroki. To oni. Poszli za nami, musimy ich zgubić.
Złoty Chłopiec ciągnie mnie w nieznanym mi kierunku. Otwiera portret, a moim oczom ukazuje się mała komórka. Kroki za nimi stają się coraz głośniejsze, głosy i cyniczne śmiechy coraz wyraźniejsze.
Popędzani strachem i wściekłością szybko wchodzimy do małego pomieszczenia. Przylegam do klatki piersiowej Harrego i oddycham ciężko.
-Ciii...-mówi Wybraniec, a ja przytakuję. Wytężam słuch. Kroki, które podążały za nimi powoli cichną.Czas dłuży się strasznie. Minuty zdają się być godzinami, sekundy minutami. Żal rośnie w moim sercu, z powodu tej sytuacji mam ochotę wybuchnąć płaczem. Najnormalniej w świecie, po prostu.
Jednak po czasie zniecierpliwiona delikatnie otwieram drzwi i spoglądam na korytarz.
-Pusto.-mówię do Harrego po czym ostrożnie wychodzimy ze składziku.
Jedno skinięcie głowy i biegniemy dalej.
Dale, szybciej, mocniej.
Przy kominku przez który mamy przejść do naszego pomieszczenia ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Wystraszona szybko się odwracam i rzucam zaklęcie przed ujrzeniem twarzy osoby za mną stojącej.
-Chodź.-mówi przyjaciel kiedy otwiera kominek. Szybko wchodzimy do środka i blokujemy przejście i po czym biegniemy wzdłuż korytarza. Zdyszani wlatujemy do naszego schronu. Z uczuciem wielkiej ulgi.
W popłochu rozglądam się dookoła. Przesuwam wzrokiem po otaczających mnie twarzach, a jednocześnie próbuję uspokoić przyspieszony oddech. Na łóżkach szpitalnych leży już parę osób. Pani Pomfrey uważnie podaje im wyznaczone leki.
-Ron!-wołam kiedy zauważam rudą czuprynę w pobliżu. Chłopak odwraca się i szybko do nas podchodzi, witam go przyjacielskim uściskiem.
-Na reszcie jesteście! Bałem się, że już nie wrócicie...-przyznaje i klepie po plecach Harrego.
-Wszyscy już są?-pytam. Chłopak zasępia się i spuszcza wzrok.
-Trzy osoby są ranne, a Oliver Wood nie żyje.-odpowiada.
Również markotnieje, Harry mocniej ściska moją rękę. Pierwszy uczeń, który opuścił świat żywych. I nas.
,,Bo każda wojna niesie za sobą ofiary...''
-Ciesze się, że już jesteście. Wnioskuję, że już wiecie o panie Woodzie.-wita nas nieco ponuro profesor McGonagall koło której stoi również Syriusz i Kingsley.-Zaraz musimy ustalić co dalej. Musimy ustalić jak ich zaatakować i pokonać.-dodaje z błyskiem w oku.
-Hermiona!-słyszę, a przez tłum przeciska się mała Sylvia.Klękam, a po chwili mała istotka rzuca mi się na szyję. Mocno obejmuje ją i podnoszę się z małą na rękach. Jedną dłonią gładzę ją po włosach i wzdycham z ulgą, że mała jest cała.
-Mówiłam Ci, że wrócę.-mówię.
-A Dlaco?
-Też wróci, tylko jeszcze nie teraz.-odpowiadam pewna.
*****
Draco
Nie wiem co mam robić. Muszę walczyć przeciwko moim przyjaciołom! Mimo wsparcia Teo czuję, że sobie nie radzę. Najgorszy był moment kiedy podczas bitwy zobaczyłem JĄ. Stała na środku pola bitwy i nie wiedziała co robić. Potter, jestem Twoim dłużnikiem! Gdyby nie on jeszcze coś by się jej stało. Na szczęście namówił ją, by za mną nie szła. Pomimo wszystko zakuł mnie serce. Zabolało mnie, że nie mogę do niej podejść, zabrać jej stąd i uciec z nimi dwiema. Zabolało, że przez mojego ojca, starego Lestrange i innych Śmierciożerców nie mogę żyć spokojnie i szczęśliwie ze swoją rodziną i przyjaciółmi.
Zajęliśmy Hogwart. To znaczy ONI zajęli. Nie ja i Teo, my jesteśmy z naszymi, z uczniami Hogwartu. Całe szczęście, że nie wiedzą o miejscu ich ukrycia i zrobię wszystko, by się nie dowiedzieli.
Cicho pokonuje korytarze. Skradam się powoli i rozglądam dookoła. Za wszelką cenę chcę dostać się do Hermiony, Sylvi i mojej matki. Choć na chwilę, na jedną noc zobaczyć je, przytulić. Oddałbym wszystko, by brunetka była ze mną, bym znów mógł poczuć jej usta, jej ciało. I małe rączki mojej córki na mej szyi.
Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i wyrywa mnie z moich rozmyśleń. Odwracam się szybko i zauważam przed sobą twarz mojego przyjaciela.
-Stary, co ty robisz?-pyta mnie Nott.
-Muszę je zobaczyć, muszę, bo oszaleje Teo.-odpowiadam i wzdycham zrezygnowany.
-Zgłupiałeś?! Jeśli Twój ojciec Cię dorwie będziesz miał przejebane.
-Nie rozumiesz tego!
-Mylisz się. Też chcę do nich wrócić, ale nie możemy. Pomyśl! Jeśli któryś z tamtych śmieci nas znajdzie już w życiu nie zobaczysz ani Hermiony ani Sylvi. Śmierciożercy zabiją cię od razu, a one nie zniosą Twojej śmierci!
Wzdycham ponownie. Cholera, czy on zawsze musi mieć rację?! Jego słowa działają na mnie jak kubeł zimnej wody, a ramiona opadają mi bezsilnie.
Ze spuszczoną głową podchodzę do ciemnowłosego. Ten klepie mnie po plecach i zabiera mi różdżkę z dłoni po czym chowa ją do swojej kieszeni.
-Żebyś nie wymyślisz czegoś głupiego, później Ci oddam.-dodaje widząc moje pytające spojrzenie.
Nie pytam o nic więcej. Idziemy przed siebie, wkładam dłonie do kieszeni.
Skręcamy w pobliski zakręt i pokonujemy schodu. Idziemy do Wielkiej Sali, do reszty tych parszywców.
I pomyśleć, że wczoraj chodziłem po tych korytarzach niczym nie zagrożony. My wszyscy. Los może strasznie zaskoczyć, nie zawsze w miły sposób.
-Co wy tu robicie?-pyta mój ojciec kiedy spotykamy go po drodze.
-Niech cię to nie interesuje-odpowiadam przez zęby na co ten uśmiecha się cynicznie.
-Wręcz przeciwnie synu.-mówi mierząc mnie i Teo zimnym spojrzeniem.- Teraz należycie do nas i należeć będziecie.-dodaje.
*****
Uprzedzam, że rozdział nie jest sprawdzany z braku czasu i nie jestem z niego jakoś strasznie zadowolona.
Mimo to mam nadzieję, że da się znieść :)
Przepraszam, że dopiero teraz rozdział, ale wczoraj z przyjaciółmi byłam na Halloowen i nie mogłam go wrzucić.
Pozdrawiam mocno i dziękuję za wszystko.
Vivian Malfoy.
Hogwart został zajęty.
OdpowiedzUsuńRozdracie.
Stanie po przeciwnych stronach barykady.
Ból ogarniający duszę i ciało, rozrywający każdą komórkę na drobne strzępki.
Tęsknota.
Obietnice.
Powroty.
Pożegnania.
Śmierć bliskich nam osób.
Teraz, rozpętało się piekło, na dobre.
Tak, każda wojna niesie za sobą liczne ofiary.
Trzeba będzie się nie raz, nie dwa poświęcić, czy wyrzec się czegoś lub kogoś.
Wojna nikogo nie oszczędzi.
Każdy będzie nosił piętno wojny.
Ale wierzę, że po burzy wyjdzie słońce.
Wierzę, że wojna dobrze się skończy dla naszej Elity. ;)
Pozdrawiam Lily M. ;*
Mogą pojawić się ofiary i pewnie się pojawią.
UsuńPostaram się, by było dobrze lecz nie za słodko.
Stanie po przeciwnych stronach jet dla naszej głównej pary najgorsze, lecz tak jak my, jak wszyscy oni też muszą wierzyć w swe przyszłe szczęście.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Genialny! Czytałam... nie ja pochłaniałam każdy wyraz..zdanie. Idealny. dawno nie czytałam rozdziału pełnego takiego napięcia... nawet mi się łezka zakręciła w oku!
OdpowiedzUsuńCudowny!!!!
Czekam na kolejny!
Ciesze się, że Ci się podoba, bardzo!
UsuńStarałam się, by wyszedł jak najlepiej, lepszego napisać nie mogłam. Chociaż może? ;)
Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza dlatego aż ciepło mi na sercu kiedy czytam tak miłe komentarze choć trochę się pesze ;)
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Awwwww!!!! ! bitwa :* Oliwer...oj tam oj tam :) a rozdział jest naprawdę meeegaaa, Teo i te jego mądrości....Nie no, fajny jest! !!! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kat :*
Teo to bardzo inteligentny człowiek, za niedługo poznamy go bardziej :)
UsuńOliwer jest jedną z ofiar, ale trzeba się liczyć, że nie ostatnią...
Raduje się, że rozdział Ci się podoba, Katie.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Rozdział jest naprawdę świetny. Bardzo dobrze opisujesz sceny walk, jednak mnie urzekło pożegnanie Miony z Sylvie i myśli Draco.. To było tak cudowne, że się wzruszyłam..
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
PS. Zapraszam na nowy rozdział.:)
Pracowałam nad opisami walki. Chciałam, by wyszły jak najlepiej i urzekły.
UsuńPożegnanie Miony i Sylvi było ważne, przełomowe.
Dziękuję za odwiedziny i, że wciąż jesteś z nami, ze mną:)
Z chęcią zajrzę ;)
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Zgadzam się z poprzednimi opiniami. Bardzo mi się podoba, jestem z tą historią od pierwszego rozdziału i każdy ma coraz więcej emocji!
OdpowiedzUsuńJestem po prostu zachwycona, scena walki jest świetnie opisana. Nic dodać, nic ująć.
Dobrze że Teo namówił Draco by nie próbował przedostać się do dziewczyn. Mogłoby się to źle skończyć.
Lucjusz mnie wkurza, powieśmy go! Choć jego ostatnie zdanie fajnie zakończyło ten rozdział.
Jedyny punkt krytyki który mogę napisać jest to, że żałuje iż Arabella nie dostała czymś silniejszym :)
Pozdrawiam z niecierpliwością czekam na NN :D
/Ann-Britt
Dziękuję:)
UsuńTeo jak zwykle zachował zdrowy rozsądek i powstrzymał porywczy charakter Draco.
Powiesić Lucjusza? Haha! Nie raczej nie, każdy ma swój czas i kiedyś się on skończy. Lucjuszowi też.
Arabella dostałą lekkim zaklęciem, ale jeszcze dużo przed nimi...
Dziękuję.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
No i bitwa wreszcie nadeszła. Niestety są już pierwsze ofiary, szkoda Wooda. Oh jak się ucieszyłam jak ta Arabella dostała zaklęciem, szkoda, że nie Avadą, ale mam nadzieję, że w końcu przed nią nie ucieknie ;)
OdpowiedzUsuńDraco, Miona i Sylvia muszą tyle znieść i wycierpieć... tak mi ich szkoda... no i jeszcze walczą po przeciwnych stronach. Niech tego Lucjusza i całą tą śmierciożerską zgraję szlag trafi i wreszcie czarodziejski świat odetchnie.
Pozdrawiam ;)
Oj tak, nareszcie nadeszła. Wood'a może i szkoda, no ale trzeba się liczyć, że jeszcze kolejne ofiary będą.
UsuńNasza główna para i Sylvia muszą dużo znieść, ale wierzcie, że kiedyś zostanie im to wynagrodzone.
Zgadzam się z Twoją propozycją. Niech ich szlag trafi! Tylko kiedy, nie powiem.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Zaczęło się... Niby wszyscy wiedzieli, że tak będzie ale i tak nikt nie mógł się do tego za bardzo psychicznie przygotować..
OdpowiedzUsuńNajbardziej tutaj żal mi Draco - nie wyobrażam sobie, jak się musi czuć gdy staje przeciwko osobom które tak kocha tylko dlatego, że jego 'ojciec' tak ustalił...
Hermiony też mi żal gdy nie może być z Draco podczas wojny a na pewno dużo dałby jej wsparcia- ale przynajmniej wie, że nie może się poddać, dopóki wie że ma dla kogo żyć ! :)
Dobrze, że Draco ma chociaż Teo i nie jest sam ze wszystkim . Jeszcze mieć tak oddanego i rozsądnego to już też duże szczęście :)
Jak czytałam to aż w pewnych momentach dreszcze mi przechodziły , tak więc nie uważam żeby ktoś mogł być niezadowolony - ja na pewno jestem MEGA zadowolona !
Weny życzę :*
Draco i Teo mają ciężko, jednak muszą sobie poradzić.
UsuńMają siebie nawzajem, dadzą radę.
Dobrze, że jesteś zadowolona! Ciesze się z Twojej jak najbardziej pozytywnej opinii.
Dziękuję, że już tyle jesteś z nami :*
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
Cudowny rozdział. Opisy walki bardzo mi się podobały. Życzę weny i czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńWspaniale, że Ci się podoba!
UsuńDziękuję, że jesteś z nami, z tym opowiadaniem.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.
yyyyyy...
OdpowiedzUsuńŚwietny...
jestem w szoku, wiec nie wiem co napisaćxD
Weny.
Pozdrawiam,Lili :)
panstwoweasley.blogspot.com
Dziękuję, za miłe słowa.
UsuńCiesze się, że ci się spodobało.
Zajrzę do cb w najbliższym wolnym czasie.
Pozdrawiam Cię mocno.
Vivian Malfoy.