środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 6:,,Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.''

Blaise 



                 Kiedy na tarczy zegarka pojawiła się wyczekiwana przez nas godzina kiwnąłem na Teo głową.
Zaczynamy.
Przelotnie pocałowałem Pansy w usta po czym każdy z nas odszedł w innym kierunku.
                Miarowym krokiem ruszyłem przed siebie w stronę parku i alei z którą sąsiaduję siedziba główna Zakonu Feniksa.
               Skręcam w prawo
-Cave Imiicum.-szepcze tworząc wokół siebie niewidzialną barierę, która zasygnalizuje mi pojawienie się kogoś w pobliżu.
 Mknę przed siebie sprawdzając zegarek. Musimy być punktualnie, by Moody nie zdążył oddalić się od kwatery głównej.
Dyskretnie wyglądam  zza róg kiedy bariera zaczyna pulsować, a moim oczom ukazuje się grupka starszych czarodziei.
Wychodzę zza budynku z najbardziej opanowaną miną na jaką mnie stać.
Przechodzą koło mnie bez słowa, lecz nie są w stanie odmówić sobie podejrzliwych spojrzeń i krzywych uśmiechów.
-Co on tu robi o tej porze?-słyszę  kiedy byli już za moimi plecami. Naprawdę?! Wasze życie osobiste jest na tyle nudne, że taką atrakcją jest dla was moje pojawienie się?
Odwracam się lekko w tamtą stronę i z lekkim uśmiechem zauważam jak pozostała trójka wzrusza ramionami. 
Podejrzliwy mężczyzna zerka przez ramię w moją stronę, a ja mocniej zaciskam dłoń na różdżce jednak kiedy zauważa iż mój wzrok również go śledzi szybko odwraca  się do mnie z bojowym uśmiechem podczas gdy pozostali zatrzymują się  i czekają co zrobi podejrzliwy znajomy.
-Drętwota!-krzyczę  widząc, że i on sięga po różdżkę. Mężczyzna pada na ziemie sparaliżowany, a po chwili pozostali puszczają się biegiem w moją stronę gdyż między czasie zdążyłem powiększyć odległość między nami. O ironio! A według Pansy to ja jestem ten zaczepny...nawet słowem się nie odezwałem!
-Crucio!
-Protego! Expulso!-wołam i trafiam w jednego z trójki mnie ścigających po czym rzucam na siebie zaklęcie kameleona i puszczam się biegiem przed siebie  zostawiając w tyle zdezorientowanych czarodziei.
               Zwalniam kiedy dobiegam do parku. Z uśmiechem stwierdzam iż światło w kwaterze głównej wciąż się świeci. Siadam na ławce, a moja adrenalina wzrasta kiedy przypomnę sobie, że wystarczy jeden niewłaściwy ruch, jeden za głośny krzyk Moody'ego, a z miejsca zabiją albo teleportują do Azkabanu całą naszą trójkę.
             Kiedy słyszę dźwięk otwieranych drzwi odwracam się w tamtą stronę. Wciąż nie ściągając z siebie zaklęcia kameleona podnoszę się z ławki i zerka dookoła chcąc zobaczyć czy Pansy i Teo są już na umówionych miejscach.
Szybkim krokiem idę w kierunku nieświadomego niczego Alastora, a kiedy na pustych chodnikach słyszę coraz to głośniejsze kroki uśmiecham się lekko.
           Idę w jego kierunku domyślając się, że tak jak było to zaplanowane od jego prawej strony zmierza ku niemu moja żona, a od tyłu skrada się już Teo.
Moody zatrzymuje się i rozgląda po czym wyciąga swą różdżkę, którą unosi przed siebie nieświadomie mierząc ją we mnie.
Już czas. 
-Kto tu jest?!-woła Szalonoki wyczuwając naszą obecność. Przyśpieszamy kroku widząc jego rozbiegane spojrzenie, a po chwili doskakuje do dawnego profesora.
-Muffiato!-krzyczy Pansy podczas gdy Teo zakłada mu worek na głowę. Krępuję jego ręce i ponownie się uśmiecham, by po chwili się teleportować.

Daliśmy radę. Teraz to my mamy przewagę. 


*****

Draco




                 Kiedy wracam  mieszkania Hermiony Granger (Boże, jak to brzmi!) jest dość późno, ale mam nadzieję, że pozostałym udało się dopiąć naszego celu, a Moody jest już u mnie i czeka na mój powrót. Oczywiście nieświadomy.
                Zasuwam kurtkę kiedy zrywa się porywisty wiatr i przyśpieszam kroku chcąc jak najszybciej przekroczyć próg mego mieszkania. 
Adrenalina w moich żyłach podnosi się, a serce przyśpiesza swój rytm kiedy pomyślę, że naprawdę mogło im się udać. To daje tyle możliwości!
                Wbiegam po schodach nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu satysfakcji. Pomęczyłem się trochę z Granger, ale dzięki temu zdobyłem alibi i udało mi się choć przez chwilę pognębić Potter'a.
                Mocno naciskam na klamkę, a kiedy z impetem wchodzę do środka do moich  uszu dostają się pierwsze krzyki. 
-Wypuście mnie, ale już! Zdajecie sobie sprawę co wam grozi za uprowadzenie aurora?!-wrzeszczy Szalonooki. Zamykam za sobą drzwi i wchodzę do wolnej sypialni, która od tej pory będzie pełniła rolę celi. 
-Widzę, że się udało!-wołam zadowolony witając przyjaciół. 
-Malfoy! Ty kreaturo, wiedziałem, że Minister miał rację!-krzyczy nadal.
-Zamknij się Moody, chyba, że chcesz stracić drugie oko.-ostrzegam podchodząc do niego.-Chcemy tylko z tobą porozmawiać, a im szybciej to zrobimy tym szybciej się stąd wydostaniesz.-dodaje klęcząc przed jednocześnie przewracając różdżkę w dłoni. 
-Zarzeka się, że nic nie wie.-informuje Teo odchodząc od ściany o którą do tej pory się opierał.-Jest jeszce głupszy niż sądziłem...-snuje również do niego podchodząc, a kiedy równa się ze mną członek Zakonu Feniksa bez zastanowienia pluje mu w twarz.
-Crucio!-krzyczy mocno zdenerwowany Nott przecierając oczy podczas gdy auror zaczyna zwijać się z bólu jednocześnie próbując rozerwać więzy, które go krępują i utrzymują  skrępowanego na krześle. 
-To dopiero przedsmak tego co może się spotkać Alastorze, będziesz współpracował?-pytam kiedy jego krzyki się kończą na co ten przytakuję krótko.
-Co planuje Kingsley?-pyta siedzący do tej pory cicho Blaise.
-Chcę wytępić wszystkich Śmierciożerców.-pomrukuje cicho mierząc nas wzrokiem pełnym nienawiści i pogardy, którą równie do niego odczuwamy. 
-Do tego mogliśmy dojść sami. Ty masz nam powiedzieć co on zamierza! Kiedy ma przeprowadzić atak?-pytam powoli tracąc cierpliwość. 
Moody odwraca wzrok w inną stronę i mocno zaciska zęby. 
-Nic nie wiem.-odpowiada pewnie wiercąc się na krześle.
-Nie kłam! Jesteś jego prawą ręką, dobrze wiesz co planuję!-krzyczę mierząc różdżką w jego osobę. 
Nie odpowiada.
-Dlaczego tak się stoczyłem Alastorze?-pyta Pansy widząc, że przemocą nic od niego nie wyciągniemy.-Byłeś dobrym człowiekiem, pomagałeś Potter'owi i innym młodym czarodziejom.-kontynuuje na co ten wbija w nią wzrok. Kładzie dłoń na jego ramieniu.-Dlaczego zabiliście tylu niewinnym ludzi?
-Nie dotykaj mnie brudna dziwko!-krzyczy na wskutek czego Blaise podrywa się z miejsca i uderza go w twarz z grymasem na twarzy.
-Nigdy więcej nie mów tak do mojej żony śmieciu.-syczy przez zęby na co Moody śmieje się krótko. 
-Wszyscy jesteście brudni. Plugawi Śmierciożercy!-woła. 
-Crucio!-krzyczy Pansy przez co ciało aurora spotyka się z kolejną dawką bólu. Szalonooki zaczyna się szarpać, a po chwili krzesło trzęsie się i przewraca przez co Moody ląduje na podłodze wciąż wyjąc z bólu. 
-Zajmijcie się nim chłopaki.-przyznaje cicho czarnowłosa  po czym całuje swego męża i wychodzi z pomieszczenia. 
Podchodzimy bliżej leżącego aurora, każdy z nas z innej strony. Przerażenia na jego twarzy rośnie z każdą sekundą tak samo jak nasze chytre uśmiechy. Klękamy przy nim, a ja przykładam mu różdżkę do serca nie mogąc powstrzymać rosnącego we mnie  poczucia satysfakcji.
-Zapytamy raz jeszcze.-zaczynam ponownie.-Kiedy planuje atak?
-Po Twojej śmierci.-odpowiada ustami z których cieknie krew. Spoglądam na niego uważnie, a przed oczami staje mi obraz Granger w czarnej sukience. 
-Co się stanie jeśli mnie nie zabije?-pytam zaciekawiony. Teo i Blaise również przykładają różdżki do jego ciała patrząc na niego wyczekująco. 
-My zabijemy ją.-odpowiada z cwanym uśmiechem. Wstaje od niego na nogach jakby z waty  i ciężkim sercem. Chłopaki rzucają na niego jeszcze kilka zaklęć.
-Tyle na dzisiaj.-mówię po chwili kiedy i oni podnoszą się z klęczek. 
-Nie możecie mnie tu zatrzymać! Powiedziałem wam co chcieliście!-krzyczy z podłogi poturbowany. 
-Nie wszystko Moody, nie wszystko...-pomrukuje w odpowiedzi Blaise.
-To i tak nie równo się z tym co ja przeszedłem u was.-wspomina Teo stojąc w framudze drzwi i z uśmiechem obserwując jak na twarzy aurora maluje się szok i coraz to większy strach kiedy odnajduję w umyślę wspomnienia związane z czasem kiedy to oni prawie nie zabili Teodora. 
-Gdzie ja jestem?!-pyta zdenerwowany i przestraszony. 
-W piekle.



*****

Hermiona 


                  Z samego rana postanowiłam wyjść na spacer. Kiedy wstałam poczułam impuls, by to zrobić. Posłuchałam go gdyż wiem, że  świecie magicznym często są one słuszne.
                 Szybko się ubrałam i zrobiłam małą rundkę po okolicy w między czasie pozwalając moim myślą odpocząć. Chciałam się zrelaksować, nie zaprzątać sobie niczym głowy, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że to właśnie jutro nadejdzie ten dzień. Jutrzejszy wieczór będzie porą w której zabiję Dracona Lucjusza Malfoy'a.
                 Na zewnątrz panuje chłodny wiatr, który raz po raz owiewa moją twarz. Mimo moich chęci me myśli sprawiają wrażenie jakby żyły swoim życiem. Płyną swobodnie nie zważając na to, że ja wcale tego nie chcę.
Niestety powracają one do Kingsley'a. Człowieka, którego kiedyś uważałam za wzór i byłam wdzięczna mu, że pomógł tyle razy Harry'emu i nam. Istny przykład moralności i ideału, można było rzec.
Dreszcz obrzydzenia przechodzi przez moje ciało kiedy przypomnę sobie dotyk jego rąk na swoim ciele.
Nie wiem co stałoby się gdyby Harry, który usłyszał krzyki nie wtargnął do środka. Nie miałam różdżki, a zważywszy na to iż on ją posiadał to wszystko mogło skończyć się naprawdę źle.  I to przez moją szlachetność i chęć uchronienia kogoś przed karą za coś czego nie zrobił, a raczej nie zrobili gdyż wiem, że zarówno Nott jak i Zabini czy Parkinson nie pożyliby długo po jego śmierci.
                  Mogłabym dziękować Harry'emu w nieskończoność, ale zawsze kończy się na tym, że gdy to robię słyszę od niego:
-Ty zrobiłaś dla mnie o wiele więcej.
Jest niesamowicie skromny, nie lubi pochwał czy gwaru na jego temat.
Ciesze się, że mam takiego przyjaciela, że zawsze mogę liczyć na niego i jego pomoc, że wiem, że wskoczyłby za mną w ogień i ja za nim też. Niesamowicie cieszę się, że po stracie Ginny, która wszyscy odczuliśmy nie wyjechał tak jak Ron. Został przy mnie i to, że jest odczuwam na każdym kroku. Jego bliskość i braterską troskę.

Jeśli jakaś dłoń ma swoje miejsce w drugiej dłoni, to właśnie jest przyjaźń.
[ Adam Asnyk ]


                    Nagle zauważam kogoś idącego naprzeciw mnie. Przyśpieszam lekko zaciekawiona, a kiedy mrużę oczy zauważam iż osobą, którą widzę jest Pansy Parkinson. Zabini.
Nie mogę powstrzymać wrażenia, że strasznie zmieniła się od czasów szkoły. Zresztą życia każdego z nas przemknęło na inny, całkiem odmienny tor, ale ona sprawia wrażenie wręcz nieznanej mi dotąd  osoby.
                   Średniej długości, czarne włosy opadają na jej ciemno zielony, niezapięty sweterek. Na nogach ma czarne spodnie, których nogawki lekko przykrywają buty na niskiej koturnie.
Nie jest mocno umalowana jak za czasów szkoły. Jej obecny makijaż jest lekki, ledwie widoczny i mocno mnie szokuje.
-Cześć Granger.-mówi kiedy staje przede mną.
-Cześć Parkinson.-witam się leniwie.-Zabini.-poprawiam kiedy zdaje sobie sprawę z własnej pomyłki.
Ślizgonka uśmiecha się lekko.
-Po prostu Pansy.-uśmiecha się lekko.-Spacer?
-Właśnie kończę.
-A ja zaczynam.-wyjaśnia z uśmiechem.-Nie chciałabyś się przyłączyć?
-Wiesz do kogo mówisz?
Kręci głową z rozbawieniem.
-Wiem, że możesz mieć do mnie żal za wcześniejsze lata, ale chciałabym to naprawić. Niedaleko jest miła kawiarnia...
-Przeszłości tak szybko się nie zapomina.-przerywam z grymasem.
-Ale można sobie w tym pomóc.-odpowiada miło kładąc dłoń na moim ramieniu.-Skusisz się Granger?
Kręcę głową. W mojej głowie bije się sama ze sobą. Z jednej strony chciałabym odepchnąć ją, zabrać jej rękę i odejść z gniewną miną, a z drugiej ze względu  na jej bijącą  szczerością twarz chce dać kobiecie szanse, bo przecież każdy na nią zasługuję.
Kieruje na nią swoje spojrzenie.
-Sama nie wierzę, że to zrobię...
Pansy uśmiecha się szeroko.


*****

Pansy 





                 Szczerze przyznam, że Granger korzysta przy bliższym spotkaniu. Dość szybko doszłyśmy do pobliskiej kawiarni i w towarzystwie wspaniale pachnącej kawy zatopiłyśmy się w rozmowie.
Pamiętałam o tym, że musimy wzbudzić w niej jak największą, możliwą sympatię.
Pokrótce opowiedziałam jej co działo się z nami do tej pory, omijając pewne szczegóły.
O niej również dowiedziałam się kilku istotnych faktów.
-Dlaczego nie jesteś z chłopakami?-pyta kiedy zaczynamy zbierać się w drogę powrotną.
-Nie chciałam im przeszkadzać. Wiesz...męskie zajęcia.-odpowiadam i uśmiecham się lekko na myśl o ich zaczętych wczoraj uroczych pogawędkach z Moody'm.
-Wciąż zastanawia mnie dlaczego ze mną rozmawiasz, Parkinson.-snuję brunetka kiedy regulujemy rachunek i oddalamy się stopniowo od kawiarni.
-Zabini.-poprawiam z uśmiechem.-Nie będę dla ciebie strasznie miła, niekiedy nie powstrzymam się od drobnych uszczypliwości, ale nie widzę sensu, by dalej drzeć koty.
Gryfonka spogląda na mnie zdziwiona co lekko mnie irytuję. Tak trudno uwierzyć, że chce być miła?! Że próbuję coś zmienić?
-Byłoby to normalne gdyby nie to, że mam brudną krew...
-Moja też nie jest już tak czysta.-przerywam krzywiąc się na złe wspomnienia, które powróciły ponownie na moment.
-Jesteś całkiem inną osobą niż kiedyś.-wzdycha brunetka po chwili analizując moje słowa. Dochodzimy do apartamentowca Dracona.
-Mam rozumieć to pozytywnie Granger?-pytam wchodząc po schodach.
-Jak najbardziej.-odpowiada szybko idąc za mną.-Co się stało z tamtą Pansy?
Stajemy przed drzwiami.
-Zginęła bezpowrotnie.-wyjaśniam wzruszając ramionami.
Kiedy mam zamiar pożegnać się z zabójczynią z mieszkania blondyna wydobywa się głośny, pełen bólu krzyk Alastora. Klnę pod nosem widząc iż i ona go usłyszała.
-Muszę lecieć Granger, do zobaczenia.-mówię szybko po czym znikam za drzwiami mieszkania.
                Zła i zirytowana kieruje się do celi  aurora krzywiąc się na kolejną salwę jego krzyku.
-Idioci! Nie rzuciliście zaklęcia wyciszającego?!-atakuję kiedy wchodzę do pomieszczenia. Blaise podchodzi do mnie ze skruszoną miną, a pozostała dwójką odchodzi na chwilę od związanego, pokiereszowanego Moody'ego, któremu po wszystkim usuniemy pamięć.
-Skąd wiesz?
-Słyszałam i Granger też słyszała!-wyjaśniam podniesionym głosem. Chłopaki wymieniają się spojrzeniami.
-Nie będzie zadawała pytań, nie wtrącamy  się w swoje życie. Taką mamy umowę.-mówi Draco.
Wzdycham ze zrezygnowaniem. 
-Dowiedzieliście się chociaż czegoś nowego?-pytam ze zrezygnowaniem.
-I to dużo.

 



*****
Ok, zacznę od tego, że po tym jak wróciłam z Sylwestra jestem naprawdę wykończona. 
Nie wiem jak wy, ale my poszłyśmy się zdrzemnąć około szóstej rano, a wstałyśmy po dziewiątej dlatego nie miałam siły sprawdzić rozdział. 
Jest on trochę informacyjny i zawiera wątek a Pansy, a jej słowa za jakiś czas rozwinę :)
Tymczasem pozdrawiam was mocno i mam nadzieję, że miło spędziliście Sylwester.
Vivian Malfoy.

25 komentarzy:

  1. Yhhh czuje jakbyśmy razem spędzały sylw. podobnie poszłam spać i tak samo wstałam xD
    O co chodzi z tym że Pansy nie ma już tak czystej krwi? Ajjj umiesz zaciekawić ;)
    A kiedy będzie typowo dramionowy rozdział? ^^
    Noo notka oczywiście jest suuuper :* Jak wszystkie xd
    Pozdrawiam, Kat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może byłyśmy razem? ;)
      Obiecałam, przecież, że zaskoczę. Mam nadzieję że wytrzymasz póki owy sekret się nie ujawni ;)
      Ten był informacyjny i pokazywał więzi między innymi, niestety takie tez muszą być. :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie :) Czekam na następny równie wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się dodać jak najszybciej kolejny.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. o kurcze znowu nie będę mogła się doczekać nn rozdziału !! :P
    w sumie czekałam na jakąś jeszcze jedną scenke z udziałem Smoka i Hermiony bo oczywiście z niecierpliwością czekam aż zaczną się do siebie zbliżać, no ale wszystko pokolei :)
    Jestem ciekawa co zrobi Hermiona z tym co usłyszała i kiedy dowie się, że Draco i reszta chce żeby do nich dołączyła i co na to Potter :P
    weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to dobrze! Postaram się go dodać jak najszybciej, ale lektura pd,..Krzyżacy'' zabiera mi strasznie dużo czasu.
      Po kolei i nie za szybko ;)
      Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytania jak najszybciej dodając kolejne rozdziały :)

      Usuń
  4. Po przeczytaniu kolejnego Twojego rozdziału coraz bardziej uświadamiam sobie, że masz OGROMNY TALENT, którego, tak liczę i wierzę, że nie zmarnujesz. A po za tym rozdział bardzo mi się spodobał, gdyż jest w nim wiele tajemnic, dreszczyku grozy itp.
    Natchnienia !!
    Pozdrawiam, Alvin

    Ps.Zawsze gdy czytam Twój rozdział czuję mały nie dosyt, ale to dobrze, bo dzięki nie mu niecierpliwie czekam na następny. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miłe!
      Dobrze, że rozdział Ci się podoba, strasznie się z tego powodu cieszę.
      Pozdrawiam Cię również, mocno :)

      Usuń
  5. Świetne.
    Jak Ty to robisz, że z każdym kolejnym zdaniem, jestem coraz bardziej zaintrygowana? Och, muszę wiedzieć o co chodziło Pansy.
    Ale za mało Dramione tym razem..xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział z informacjami i więziami niektórych osób, ale nadrobimy to. Takie rozdziały też są potrzebne, a osobiście dodam, że niezmiernie mi miło, że coraz bardziej wciągasz się w te historię :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Czy Hermiona ich podsłucha i dowie się ,ze jeżeli nie zabije Dracona to zrobi to Kingsley ?
    Oby tak było ;]
    Czekam na kolejny rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mnóstwo sposobów, a nasza Hermiona jest inteligentna. Jak się dalej losy potoczą zdradzę w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam Cię mocno :)

      Usuń
  7. Intrygujesz! Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, czekam na kolejny / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero kilka dni temu znalazłam twojego bloga i odrazu przeczytalam oby dwie historie. Tamta była cudowna ale postanowilam ze nie będę komentować tamtych nowych bo to jest bez sensu jeśli ty zaczęłas już nowa historie. Ci do tej to zapowiada się bardzo fajnie i mam nadzieję ze będzie trwała też tak długo jak poprzednia. Jest mroczno i podejrzanie... Ale to lubię bardzo. Uwielbia. Teo w każdym opowiadaniu ale tutaj jest poprostu cudowny ;* Cieszę sie niezmiernie ze dodajesz rozdzialy tak często, bo to jest naprawdę trudne zeby w tak krótkim czasie pisać tak doskonale teksty. Kingsley jest strasznie podejrzany i sama juz zastanawiam się o ci z nim chodzi. Mam juz w głowie mniej więcej jak "wedlug mnie" dalej potoczą się sprawy. Ciekawe czy mam rację ;))
    Ode mnie to chyba tyle... Postaram się komentować każdy rozdzial i być na biezaca ;) Czekam na NN xD

    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    /Charlotte <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za kilka błędów ale nie czuje się dobrze, a obiecałem sobie ze skomentuje ten rozdział. Następnym razem napisze lepszy komentarz ;c
      /Charlotte ;c

      Usuń
    2. Ten komentarz jest naprawdę fajny, nie wiem co od niego chcesz :P
      Ciesze się, że na mnie trafiłaś :)
      Również lubię Teo i to bardzo. Ogólnie został potraktowany trochę po macoszemu i aż się prosi o rozwinięcie jego postaci :)
      Również lubię takie mroczne klimaty.
      Zobaczymy czy myślimy podobnie i czy miałaś rację ;)

      Pozdrawiam mocno również :*

      Usuń
  10. Normalnie już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Po prosstu opowiadanie strasznie mnie wciągnęło ;)

    Szczerze mówiąc to wcale nie żałuję Moody`ego. Ciekawe czy Miona zareaguje jakoś na ten krzyk. No i w ogóle jak Zakon zareaguje na zniknięcie Aurora.

    Hmm, osoba Pansy coraz bardziej mnie intryguje...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie się ciesze. To odczucie...wciągnięcia jest bardzo ważne.
      Pansy jest naprawdę tajemniczą osobą, którą można naprawdę rozwinąć. Ciesze się, że cię zaintrygowała gdyż tak jak w poprzednim opowiadaniu chciałabym przedstawić ją w miłym aspekcie.

      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Rozdział świetny jak każdy. :D

    OdpowiedzUsuń

Witaj

Tytuł aktualnego opowiadania: Czarny Raj
Tematyka : Potterowskie
Para : Dramione
Autor : Vivian Malfoy
Szablon : Szablownica




Obserwatorzy